BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFna dieta drapieżnika - Jak przekonać do BARF'a najbardziej upartych ludzi
Meri - 2013-10-21, 19:17 No tak, tylko taki Kowalski może pomyśleć, jem niezdrowo i nic mi nie jest, to co będzie kotu jak podam mu rekomendowaną karmę typu Royal, skoro nawet weterynarze to polecają?Margot - 2013-10-21, 19:59
Ines napisał/a:
Ja to widzę trochę inaczej. Sama nie odżywiam się rewelacyjnie i są w mojej diecie grzeszki żywieniowe, które wiem, że mi nie służą. Ale to jest moja decyzja, za którą ja ponoszę ewentualne konsekwencje. Nie do pomyślenia jest za to dla mnie podjęcie z wygody decyzji, za którą negatywne konsekwencje będą ponosiły stworzenia, które są w 100% ode mnie uzależnione.
Widzę to dokładnie tak samo jak Ines.
Ale chyba się narażę, bo, ja uważam, że barf jest dobry dla moich kotów, wierzę w to, ale dla mnie ma niestety same wady. Dostarcza stresów związanych z zakupem świeżego mięsa i podrobów (mam fisia na tym punkcie), myciem, mieleniem, krojeniem, suplementowaniem, zapychaniem nim zamrażalnika, a nawet już później, za każdym razem rodzielaniem/rozważaniem posiłków między 4 koty, sprzątaniem związanym z tą papraniną. Z mojego punktu widzenia jest to złodziej czasu. Ale co zrobić. Odpowiedzialność zobowiązuje.Komanka - 2013-10-21, 21:04
Margot napisał/a:
Ale chyba się narażę, bo, ja uważam, że barf jest dobry dla moich kotów, wierzę w to, ale dla mnie ma niestety same wady. [...] Z mojego punktu widzenia jest to złodziej czasu. Ale co zrobić. Odpowiedzialność zobowiązuje.
Hehe, nie narażasz się, bo i mnie babranie się w mięsie nie bawi. To szukanie podrobów w kilku sklepach, to zgrywanie roboty z mężem (ręczna maszynka nie na moje siły), temperatura zewnętrzna (czy się mięso nie popsuje w drodze do domu, jeśli w upał z dalsza wiezione), dzień tygodnia a świeżość towaru w sklepie...
Ale gdy widzę kota pędzącego do miski, ciamkającego i wylizującego miskę do czysta, zdrowego, bez problemów kuwetowych, to wiem, że warto szukać tych podrobów w kolejnym sklepie i z irytacją wracać do domu po obejściu połowy osiedla Snedronningen - 2013-10-21, 21:11 No to ja mam jakoś inaczej od was, bo mi to babranie jakoś zupełnie nie przeszkadza a wręcz przeciwnie. Chyba jakoś to lubię. A może to mina psa, który czeka przed kuchnią aż pańcia łaskawie skończy i da.Tufitka - 2013-10-22, 07:21 Ja również barbrać się lubię. Mam kilka źródeł, w których kupuję mięso i podroby. Jeszcze po nich żaden kotek (i pies też) nie miał sensacji żołądkowych.
Polowanie na mięsa mi się podoba (może odzywa się we mnie pierwotny instynkt łowcy ).
A najszczęśliwsza jestem, jak uda mi się upolować wszystko co mam na liście i wtedy mogę ze spokojem zabrać się do robienia mieszanek.
A później patrzeć jak koty wcinają mieszanki - bezcenne. Snedronningen - 2013-10-22, 08:26 Ja lubię patrzeć na wesołe miny sprzedawców jak załatwią mi coś na czym mi bardzo bardzo zależy - jak ostatnio przełyk wołowy. Są wtedy tak zadowoleni i uśmiechnięci, ze zastanawiam sie czy ja nie mam przypadkiem takiej samej miny jak suczydło, gdy daję jej jeść.
Chodzenie, szukanie, załatwianie i dzwonienie też w sumie jest fajne. Może to faktycznie pierwotny intynkt łowcy. Tufitka - 2013-10-22, 08:31 też lubię patrzeć. Panią, która sprzedaje wołowinę, i niekiedy stropiona mówi, że mało okrawków z tłuszczykiem udało się jej zdobyć - zawsze chwalę, że i tyle teraz wystarczy. Widzę, jak dodaje jej to skrzydeł do następnego zbierania okrawków. W soboty się u niej zaopatruję, umawiamy się, kiedy będę i wtedy dla mnie odkłada mięso. I te okrawki, i takie większe mięsne okrawki z mniejszą ilością tłuszczu i ładniejsze kawałki mięsa (po 11 zł). Na raz kupuję ok. 6-10 kg mięsa wołowego. Wie, że to dla zwierząt i zawsze ma coś dla mnie (jak wpadnę nieoczekiwanie w tygodniu). Ostatnio sprzedała mi ładną polędwicę wołową (bo już nic więcej nie było) po 13 zł. Poratowała mnie, bo musiałam na kilka dni mieć jakieś mięso dla zwierząt.Komanka - 2013-10-22, 10:00
Snedronningen napisał/a:
Ja lubię patrzeć na wesołe miny sprzedawców
Ja też. Gdy proszę o 1 kawałek wątróbki drobiowej "To dla kotka?" I komentarze po poproszenu o wołowinę "Chciałabym być tak karmiona jak pani zwierzaki".
Natomiast ogromną radość anatoma-amatora sprawia mi kupowanie całych elementów wołowych do podziału dla naszej jamniczki. Oglądam te nerki, serca, przełyki, jęzory, płuca z zaciekawieniem, że i my, ludzie, podobnie to mamy ukształtowane (no może z wyjątkiem jęzora )
I widzę, że barfowanie z psem jest łatwiejsze - chociaż początkowo zarzekałam się, że to nie do ogarnięcia - bo nie muszę się martwić o składniki mieszanki, tylko kupuję, co akurat jest w sklepie.
Dużą krzywdę Barfowi wyrządzają także audycje radiowe poważanych weterynarzy. W ostatnią niedzielę w radiu dr Sumińska stwierdziła, że owszem, karmy suche nie są dobrym rozwiązaniem, bo niedobór wody, bo kłopoty z nerkami itp., ALE karmiąc naturalnie nie należy podawać surowych ryb (tiaminaza), za to wychwalała kości. Nie wspomniała ani razu, że kości tak, ale surowe i z umiarem, no i nie jako goła kość, i zastanawiam się, ile osób po tej audycji poda gnata z zupy lub resztki pieczonego kurczaka i spowoduje u psa kłopot lub wręcz cierpienie, ani że nie każda ryba zawiera tiaminazę. Szczęśliwie, nadmieniła, że ryż, makaron, kaszę można zamienić na warzywa i że to lepsze dla zwierzęcia - chociaż tyle, że nie proponowała sławetnej już proporcji "1/3 ryżu, 1/3 mięsa, 1/3 warzyw".
Niestety, audycja ta była bez udziału słuchaczy, więc pozostało mi wykłócanie się z radiem ku uciesze męża gpolomska - 2013-11-17, 14:19 Napisałam kolejne podsumowanie dla opornych tutaj - tym razem bazujące głównie na cytatach z opracowań Dagnes; może komuś się przyda przy przemawianiu do rozumu i dawaniu punktu zaczepienia do zdobywania wiedzy. Są tam też linki też do 3 innych "zachęcaczy" do BARFu, a odstawiania chrupek.smeg - 2014-01-18, 11:13 Do moich znajomych najbardziej trafia, gdy mówię, że najbardziej optymalnym posiłkiem dla kota jest mysz, a ja dodaję suplementy do mięsa po to, żeby z wołowiny zrobić mysz :D Bo co prawda karmienie mięsem to fanaberia, ale łapanie myszy to sama natura, więc nikt nie będzie się wykłócał pod wpływem tego argumentu ;) Większość z nich nie ma zwierząt albo ma, ale nie nakłaniam ich do zmiany diety, ale przynajmniej uważają mój sposób żywienia własnych kotów za dość sensowny, a nie wzięty z kosmosu.
Nawet koleżanka, która wygłasza mądrości w stylu "na wsi kota się nie leczy, sam się wyliże, a od matki najlepiej brać jak ma miesiąc, bo później będzie wracał do poprzedniego domu" stwierdziła ostatnio, że moim kotom to mięso chyba służy, bo są takie ładne i lśniące :)Dalia - 2014-01-25, 22:21 Najgorszym argumentem na NIE jest 'bo wet powiedzial'.... Jak slysze cos takiego to mi rece opadaja._Jadis_ - 2014-01-25, 23:28 To może tak w ogole postarajmy sie przez chwile postawić w roli tej 2 strony.
Dla laika w temacie żywienia, to co mówi wet (bo to przecież lekarz, zna się na tym co dobre i w ogóle) jest święte. Wet ma dyplom,leczy, wet (przynajmniej powinien) duzo wiedzieć. To jest autorytet. I wielu to wystarcza. Malo kto odważy się podważyć autorytet ogólnie uznawany i akceptowany. Bo jak juz się to zrobi to wtedy ogół społeczeństwa patrzy na niego jka na wariata(znamy to , prawda? tak przecież traktuja nas te osoby, które przekonać próbujemy)
A czesto nasze argumenty wyglądają tak : tego nie dawaj bo to , to , to , to.... 0 konkretnych przykładów , powodów, uzasadnień. ALbo odwrotnie , multum informacji, natłok.
SOry , ale dla osoby dojrzalej slowa 20-parolatki (dla przykladu) nie sa wiarygodne. Jakkolwiek by nie probowala udowodnic swoich racji. A nie daj boze, zeby powiedziala, ze ma informacje z internetu (o tym, ze w internecie duzo chlamu jest , slysza nawet osoby starsze, niekoniecznie czesto z niego korzystajace - to jest pokolenie , ktore wiedze czerpalo z ksiazek a nie ekranu i tylko taka uznaje).
Dlatego wet jest dobry bo on sie uczyl a studiach, z ksiazek (nie wazne, ze nie bylo tam nic o karmieniu, nie wazne, ze mogl olac polowe zajec i dyplom ma na 3, nie wazne , ze podreczniki sponsoruje producent karmy) tak dlugo jak stawiamy informacie z internetu, z UWAGA forum naprzeciw wiedzy lekarza (NIE MOWIE, ZE WSZYSCY TAKICH ARGUMENTOW UZYWAJA) to sprawa jest przegrana.
Wielu ludziom bardzo ułatwiłoby ot choćby wydrukowanie artykulow o zywieniu, moze wynikow badan , jakichs zestawień czy tabel. Taki namacalny dowod na poparcie tych naszych "fanaberii". To jest rodzaj "uwierze, jak zobacze".
ALe czesto poza daniem kartek tej osobie przydaloby sie rowniez usiasc i pomoc jej to wszystko przeanalizowac (bo niestety udowoniono, ze nasze spoleczenstwo ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem i wyciaganiem samodzielnych wnioskow ;/).
Tak, na to potrzeba czasu, a nikt nawracajac babcie kolo piwnicy, zostawiajaca bezdomniakom suchego whiskasa, nie bedzie mial czasu na to, zeby takie praktyki uskuteczniac.
I nie z kazdym to pomoze, ale prawda jest taka , ze liczy sie tez forma przekazywania tej wiedzy a nie tylko sam fakt, ze wyklepiemy nawet ogrom powodow dla , ktorych sposob zywienia nalezy zmienic.Dalia - 2014-01-25, 23:32 Jadis masz racje.
Jak juz w Malym Ksieciu bylo - dorosli potrzebuja liczb jako dowodu :)Tilia - 2014-02-07, 19:50 Wielu osób nie da się przekonać. To chrupki są zbilansowane, trzeba się trzymać dokładnie instrukcji producentów, samodzielnie lepiej psa nie karmić. A BARF tak w ogóle to wielu psom nie służy - "rzygają i mają sraczkę". Nic dziwnego, skoro nadal przez większość psiarzy BARF postrzegany jest jako "rzucenie psu gnata" lub "karmienie samym mięsem". Może nie warto narażać się na epitety? Ale z drugiej strony, jeśli choć jedna osoba zacznie samodzielnie czegoś szukać po takiej dyskusji, to może jednak warto?Ines - 2014-02-07, 19:53
Tilia napisał/a:
Ale z drugiej strony, jeśli choć jedna osoba zacznie samodzielnie czegoś szukać po takiej dyskusji, to może jednak warto?
Dokładnie - warto kropla drąży skałę, a Rzym nie od razu zbudowano. Jak o tym myślę, przewija mi się w myślach szereg osób, które w pierwszym odruchu odrzucały barf, ale w końcu uznały za jedyną słuszną dietę. Sama do nich należę wierzę, że kiedyś tam każdy jest w stanie dojrzeć do barfa. Jedni potrzebują więcej czasu, inni mniej. Ale każdemu warto dać na to szansę.