BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia
Skipper - 2017-09-08, 21:18
eleta napisał/a:
Pan z fundacji wypuscil mi małego na mieszkanie od razu, mały zazcał latac zapoznawac sie terenem, duzy przyszedł powłachał co to tak lata i poszedł daej... pełna radosci ze to oznaka ze wszystko bedzie dobrze zostawialm sytuacje tak jak była.
Czy koci tubylec był w tym czasie w mieszkaniu i to obserwował, czy był zamknięty w oddzielnym pomieszczeniu ?
eleta napisał/a:
Duzy dostał leki, był osłabiony , mały brykał zaczepiał duzego, ten raczej odpuszczal temat szedł po prostu w inne meijsce, czasem sie troche poprzepychały ale bez wiekszych odgłosów czy agresji. Duzy zaczal zdrowiec, zaczal sie odganiac od małego coraz intensywniej - młody natomiast głupi domominał sie zabawy, wiec odganianie sie robiło sie coraz bardziej intensywne ale nadal bezgłosne. Mały zaanektowal ulubione miejsca duzego, duzy jak widzial małego to odchodził po prostu sobie gdzie indziej.
eleta napisał/a:
za rada dziewczyn stad zaczełam od wczoraj tez od nowa dokocenie tzn mały został zamkniety w sypialni (ma tam swoje miseczki, kuwete, legowisko, 100 zabawek, dostep dp zewnętrzenego osiatkowanego parapetu na oknie, drapak pionowy), duzy warczy i fuczy jak go widzi i to samo jest jak młody sie zblizy do drzwi ze swojej strony.
eleta napisał/a:
Mały chyba zre w tajemnicy jakies dopalacze bo robi sajgon w pokoju, miauczy przerazliwie i próbuje sobie drzwi wywarzyc - skacze na klamkę, raz mu sie udało otworzyc te drzwi i sobie wyjsc bezczelnie; skacze na drzwi az huczy... sasiedzi w koncu na mnie dosniosa takie to jest glosne.. najgorzej w nocy ... chodze do niego co chwile pobawic sie poglaskac, utulac do snu (ja leze a on szaleje) itd kupilam mu zabawke - sama sie po podlodze toczy pilka a na sznurku jest uwiazana myszka zeby mu smutno nie było jak siedzi tam sam; nawet w nocy poszłam tam na chwile spac ale wtedy duzy stanal pod drzwiami sypialni i to on miauczał... dom wariatów... jestem coraz bardzej przerazona ze koty sie nie dogadaja juz nigdy.
Jest na Animal Planet i Discovery Life bardzo fajny programKot z piekła rodem, z kocim behawiorystą, Jacksonem Galaxy. Radziłabym pooglądać, wyciągnąć stosowne wnioski (inaczej jest, jak Ci ktoś doradza wirtualnie a inaczej, jak masz do czynienia z zawodowcem i widzisz na ekranie, co się dzieje) i zastosować w praktyce.
U mnie to zadziałało (zaczęłam stosować w ciągu ostatniego miesiąca, jak pojawiła się nowa kotka na DT). Miałam 4 dokocenia - najpierw Skippi + Rico, potem Skippi i Rico + Tosiek, potem Skippi, Rico, Tosiek + Marlenka oraz ostatnio Skippi, Rico, Tosiek + Tosia.
Z tym, że zadziałało we wszystkich konfiguracjach z wyłączeniem Skippera - ten kot jest niereformowalny i o ile przyjął jako współlokatorów Rico i Tośka (na którego czasami warczy), to jest zdecydowanie przeciwko obecności w domu nowych kocich osobników. Jakkolwiek stosując metody Jacksona (i po oddaniu Tośki do nowego domu), główni wrogowie czyli Skippi i Tosiek powoli zaczynają się dogadywać ale naprawdę wymaga to bardzo, bardzo dużo cierpliwości i praktycznie jest brak możliwości wychodzenia z domu
eleta napisał/a:
a dodatej starszy ciagle chory - pecherz, lysina na plecach... Juz nawet sie zastanawiam czy młodego nie wywieźć do rodziców na dłuzej az duzy wydobrzeje, ale to znowu nie wiem ile bedzie trwało i znowu zaczynac od nowa wszystko nie majac pewnosci ze mi sie duzy znowu nie pochoruje.. nie wiem co lepsze...
Ja osobiście, gdybym miała taką możliwość, na Twoim miejscu wywiozłabym nowego kota do rodziców, wyleczyła starszego i potem próbowała zapoznać je od nowa. Z tym, że przy kolejnym zapoznaniu przez pierwsze 2-3 tygodnie koty są odseparowane, widzą się przez szybę albo otwory wentylacyjne w drzwiach łazienki; mogą być ewentualne kilkuminutowe spotkania pod ścisłym nadzorem.
W ubiegłym roku, na początku października też wzięłam kotkę, którą ktoś podrzucił u mnie w pracy na parking; moje koty widziały się z nią przez kilka dni przez szybę balkonową, a potem przez otwory wentylacyjne w drzwiach łazienki. Najbardziej wtedy obawiałam się reakcji Tośka, który bardzo warczał na kicię przebywającą na balkonie. Ostatecznie w starciu face to face na jej widok po prostu zgłupiał, odjęło mu mowę (a rozmowny jest bardzo) i potraktował ją w sposób nadzwyczaj przyjacielski - tutaj filmik z pierwszego spotkania Tośka z Marlenką na terenie mieszkania shana55 - 2017-09-08, 21:35 eleta
Tak mi się teraz nasunęło po tym jak moje się zachowują. Czy starszy kot ma swoje miejsce takie że ten mały sie tam nie dostanie? Np. na szafie czy półka na ścianie, drapak wysoki.
Czy może ten mały by siedział wysoko a starszy na łóżku, fotelu tak żeby wiedział że to tylko jego?? Jak przyjechała do nas do domu najmłodsza koteczka to najstarszy kot ją zaakceptował i to było wszystko. Cała reszta towarzystwa ją obwąchała, pierwszą noc spędziła w transportówce a jak dostała jeść razem ze wszystkimi to już była pełna akceptacja. Może trzeba właśnie na jedzeniu się skupić, najpierw dawać starszemu a potem młodemu, to dzieciak nie umie się zachować, widocznie matka go nie nauczyła zachowań socjalnych. Nie wiem czy zamykanie w oddzielnych pokojach to dobre wyjście, może trzeba starszego na ręce brać, siedzieć z nim tak żeby widział że mały goni po podłodze i nic się złego nie dzieje. Może się trzeba bawić i z jednym i z drugim tak długo aż będą zmęczone potem dać jeść i spać?? Nie wiem... nie jestem kocim behawiorystą ...Nigdy nie miałam z kotami takich sensacji a było ich w moim domu duuuużo.Skipper - 2017-09-08, 22:05 Może, może, może... tak naprawdę to możemy gdybać, bo każdy kot jest indywidualistą i mogą być zupełnie różne reakcje różnych kotów w tych samych sytuacjach.
W mojej ocenie możemy dla Elety podsunąć pomysły, przedstawić swoje spostrzeżenia i doświadczenia, ale ostateczna decyzja co zrobić i tak będzie należała do niej, bo najlepiej zna swoje koty, w realu potrafi ocenić ich reakcje i wyciągnąć z tego stosowne wnioski.
Ja osobiście, mając na uwadze dotychczasowe doświadczenia, jestem za odseparowaniem kotów na jakiś czas i zapoznawaniem stopniowym.
Z drugiej strony - jak pisałam w wątku Marlenki - po zawiezieniu jej do nowego domu, praktycznie po pół godzinie bawiła się z nową współlokatorką i do tej pory (ok. 10 miesięcy), żyją w zgodzie i przyjaźni
Nie ma złotego środka i wszystko zależy od tego, jakie koty ma się na stanie i jaki mają charakterek gpolomska - 2017-09-09, 09:54 Malutka na dzień dobry polizała Susu po łebku i tak już zostało - często są jak papużki nierozłączki. Kotka rodziców - tak jak Magnolcia - zabije każdego kota jeśli tylko go dorwie czując go na drugim końcu mieszkania w innym pokoju. Koty są różne a poza tym to tak jak z ludźmi: między niektórymi jest wielka miłość od pierwszego wejrzenia aż po grób, a inni nigdy się nie zaakceptują.Skipper - 2017-09-09, 16:14
shana55 napisał/a:
Nie wiem... nie jestem kocim behawiorystą ...Nigdy nie miałam z kotami takich sensacji a było ich w moim domu duuuużo.
Gratuluję, że nie miałaś takich sensacji i nie życzę Ci, żebyś takowe kiedykolwiek miała. Bo człowiek jest już wtedy na granicy wytrzymałości i jest zdolny do wszystkiego (a jeszcze epitetów można dostać trochę przy okazji na kocim forum; najlepsze w tym temacie jest, że pochodzą one od osób mających kilka kotów i wykazujących się na forum (rzekomą) niesamowitą wiedzą na ich temat)
gpolomska napisał/a:
Malutka na dzień dobry polizała Susu po łebku i tak już zostało - często są jak papużki nierozłączki. Kotka rodziców - tak jak Magnolcia - zabije każdego kota jeśli tylko go dorwie czując go na drugim końcu mieszkania w innym pokoju. Koty są różne a poza tym to tak jak z ludźmi: między niektórymi jest wielka miłość od pierwszego wejrzenia aż po grób, a inni nigdy się nie zaakceptują.
Hmmm, a próbowałaś pooglądać właśnie tego Kota z piekła rodem i zastosować jego metody godzenia kotów do kotki rodziców ? Jackson jest naprawdę super , tylko faktycznie trzeba się trochę naoglądać, żeby trafić na sytuację podobną do swojej tudzież wyciągnąć z tego stosowne wnioski.
Mój Skippi, jak Tośka (po badaniach u wetki, że nie ma świerzba w uszach) została wpuszczona do domu to tak się wściekł, że prawie 2 tygodnie spędził na meblach kuchennych, warczał na wszystkich naokoło (oprócz mnie i Rico; jak pisałam do niego też się rzucał, ale Rico jest superkotem, który z każdym potrafi się dogadać i żyć w zgodzie), na blat kuchenny schodził tylko jak jedzenie widział, a do kuwety 2 razy dziennie na rękach go wynosiłam
Jak Tosia została zabrana (a Skippi widział, jak obca osoba pakuje ją do kontenerka i wynosi i chyba wyciągnął z tego odpowiednie wnioski tj. jeden z wrogów zniknął), praktycznie w ciągu 1-2 godz. zmieniła się atmosfera w domu. Stosując metody Jacksona osiągnęłam na razie to, że Tosiek i Skippi jedzą razem łeb w łeb, bez warczenia i syczenia i nastąpiło to baaardzo szybko, co widać na załączonym obrazku
Od kilku dni Skippi chodzi już praktycznie po całym mieszkaniu, chociaż na wszelki wypadek do kuwety go jeszcze wynoszę. Kocich bójek praktycznie nie ma, chociaż scysje z Tośkiem też są od czasu do czasu i generalnie bez żadnego istotnego powodu (tzn. Skippi jak go widzi to zaczyna warczeć i syczeć, jakkolwiek wczoraj, jak głaskałam Tośka na łóżku to Skipper przyszedł i też zaczął domagać się głaskania; obecność Tośka bynajmniej mu w tym nie przeszkadzała) i zastanawiam się, jak nad tym zapanować i co jest powodem takiego zachowania eleta - 2017-09-09, 16:32 w czasie dostawy młodego duy siedzial ze mna w pokoju, zobaczyl malego od razu gdy ten wyszedl z transportera , obwachal i poszedl dalej.. i tyle... a na drugi dzien zaczelo sie przeziebienie a pozniej suk i tak do teraz ciagle cos... mam problem z piciem wody przez duzego, strasznie mało pije, dopajanie to dodatkowy stres, bo kaszle po strzykawce, pluje, warczy i gryzie a potem nie wychodzi spod lozka. Próowalam juz rozpuszczac pasty smakowe, pasty te w tubkach, dawac wode zwyla i gotowana, zimna cieplejsza, maja 4 miski w domu i to rozne, blaszane, plastiki i szkło, dwie stoja troche wyzej nad podloga. Dzisiaj duzy wypil z miski wode w ktorej sie rozmrazało mieso i to calkiem sporo jak na niego, ale drugiej dawki juz nie chcial. Zobacze czy tez jednorazowe bo inny smak czy bedzie działało na dluzej.
duzy jest noszony na rekach ze tak powiem i w przenosni i doslownie.. jest dopieszczany, karmony dodatkowymi smakołykami, tulony, noszony i cala mozliwa reszta... co do zabaw to juz akis czas temu przed przyjsciem malego jedyna zabawka jaka uznawał byl laser i gumka moja do włosów i to jedna konkretna. teraz nie biega ani za jednym ani za durim, po prostu siedzi i patrzy.. niezaleznie od tego czy młody w pokoju tym samym jest czy tez nie.
duzy moze wskakiwac na szafe jakby chcial ale robi to bardzo sporadycznie, drapaki poziome maja 3, dwa domki, dwie polki pluszkowe na parapetach do lezenia, dwa okna w roznych pokojach osiatkowane do wyjscia na parapet - jutro jade jeszcze kupic drugi drapak pionowany, bo mam w domu calkiem spory z kilkoma polkami wysoko, ale siedzi tam albo jeden albo drugi. Jak siedzi duzy i wchodzi mały to jest syk i warczenie na młodego i walenie go po łbie łapami...
dlatego nie widze a razie inengo wyjscia jak oddzielne pokoje bo inazej jest warczenie, fuczenie i łapoczyny duzego na młodym . Młody czasem odda a czasem spiernicza w inne miejsce, wraca po chwili. Na szczescie młody to luzak zupelny wiec za bardzo sie nie przejmuje fochami duzego, nie chowa sie, nie boi, nie traci ani wigoru ani zapału do zabawy i wygłupów.
Tylko jak mu sie cos nie podoba to gryzie dziadyga mały...
Shana od początku duzy dostaje pierwszy miche, jedza przy mnie i pilnuje zeby młody nie pchal sie do michy duzego bo ocywiscie próbuje to robic mimo ze w swojej ma dalej jedzenie, jedzenia dostaja sporo bo młody jeszcze rosnie wiec mu nie chce ograniczac - duzy na szcescie nie jest obzartuchem je wtedy kiedy potrzebuje. Teraz troche wiecej bo na sterydzie jedzie przez tego łysego placka po iniekcji. Przy jedzeniu nie ma problemów ani fuczena ani prychania, normlanie jedza na talerzach obok siebie...
shana zazdoszcze Ci dokocenia... dzisiaj nawet wet powiedzial ze takich wyników jak moje nie widzial - raz w jedna raz w druga strone i to w odstepie 2 tygodni i ze jego zdaniem to wina tego ze młody tak bardzo stresuje duzego... Po wynikach duzego sie poryczałam bo to moje oczko w glowie, ale młody tez jest kochany i nie wiem jak miałabym go teraz oddacmałga - 2017-09-09, 18:30 Duży nosi jeszcze ten kubrak? To pierwsze co mi przyszło do głowy, to zawsze trochę kota "upodla", nie czuje się tak swobodnie jak zwykle, może jeszcze zapach był weterynaryjny i młody poczuł, że ma przewagę nad "słabszym". Ja bym założyła taki sam kubrak małemu też, chociaż może się wściekać, ale może chociaż wyładuje się na swoim ubraniu zamiast na koledze.eleta - 2017-09-09, 18:56 małga kubraczek był szyty przeze mnie z nogawki od piżamy - sciagacz poszedł na na szyje bo sie ładnie rozciaga i dwa otworki wyciełam na łapki, dosyc luzno. ściągnelismy go wczoraj na próbe zeby sprawdzic czy dalej sie lize, ale tylko sie umył wiec od wczoraj juz chodzimy bez...
a wiesz ze na poczatku z drugiej nogawki zrobiłam ubranko dla małego żeby duzy nie czuł że to kara jakas, ale on ze swojego po prostu wychodził co chwile, musialabym miec dziecięcą nogawke chybaSkipper - 2017-09-09, 19:13
eleta napisał/a:
dlatego nie widze a razie inengo wyjscia jak oddzielne pokoje bo inaczej jest warczenie, fuczenie i łapoczyny duzego na młodym . Młody czasem odda a czasem spiernicza w inne miejsce, wraca po chwili. Na szczescie młody to luzak zupelny wiec za bardzo sie nie przejmuje fochami duzego, nie chowa sie, nie boi, nie traci ani wigoru ani zapału do zabawy i wygłupów.
Ja osobiście (mając na uwadze to, co napisałaś tudzież własne doświadczenia odnośnie dokacania) bym tak zrobiła. Ewentualnie oddać gdzieś młodego na tymczas, doprowadzić dużego do zdrowia i dobrego samopoczucia (również psychicznego) i potem spróbować zapoznania od początku, i naprawdę bardzo, bardzo powoli i ostrożnie
I naprawdę, jak napisałam wcześniej, radziłabym pooglądanie trochę programu Kot z piekła rodem. To jest zupełnie coś innego, niż szukanie porad w necie - masz konkretny problem, widzisz jak kot w danej sytuacji się zachowuje i masz komentarz kociego behawiorysty plus środki zaradcze. I możesz odnieść to do swojej sytuacji.
Porady internetowe w tym zakresie mogą być złudne - przykładowo, jak kot kładzie po sobie uszy to jest wkur..ny. A u mnie ? na hasło Tosiu, robimy samolocik, Tosiek kładzie uszka i jest wniebozięty
Skipper napisał/a:
Od kilku dni Skippi chodzi już praktycznie po całym mieszkaniu, chociaż na wszelki wypadek do kuwety go jeszcze wynoszę. Kocich bójek praktycznie nie ma, chociaż scysje z Tośkiem też są od czasu do czasu i generalnie bez żadnego istotnego powodu (tzn. Skippi jak go widzi to zaczyna warczeć i syczeć, jakkolwiek wczoraj, jak głaskałam Tośka na łóżku to Skipper przyszedł i też zaczął domagać się głaskania; obecność Tośka bynajmniej mu w tym nie przeszkadzała) i zastanawiam się, jak nad tym zapanować i co jest powodem takiego zachowania
No i po dzisiejszych obserwacjach doszłam, co jest powodem takiego zachowania. Jak wynosiłam Skippiego do łazienki to zastanawiałam się, dlaczego przed wejściem do kuwety bardzo ogląda się na drzwi i załatwia dopiero wtedy, jak je zamknę.
Wyszło szydło z worka - Tosiek postawił sobie za punkt honoru, że nie dopuści Skippiego do kuwety (aktualnie w mieszkaniu są dwie). Bawiłam się po południu z tym skunksem pomponiastym na łóżku w sypialni, był w pełni zaaferowany wedką z piórkami (nota bene - w momencie starcia na linii Skipi - Tosiek, bardzo łatwo odwrócić uwagę tego ostatniego jakąś zabawką, co dobrze rokuje na poprawę ich relacji), ale jak kątem oka zobaczył, że Skippi wszedł do łazienki to momentalnie z dzikim wrzaskiem rzucił się za nim w pogoń (czego nigdy nie robił, bo zawsze w konfrontacji walka ze Skipperem - zabawka, wybierał zabawkę); na szczęście zanim dopadł Skippera w łazience to ja dopadłam jego i zniweczyłam jego plany. Efekt był taki, że przy najbliższym przejściu Skippiego koło Tośka (czyli 10 minut po akcji w łazience), Tosiek jak wściekły rzucił się na niego z pazurami (co nigdy miejsca nie miało, bo to zawsze Skippi na Tośka warczał, a Tosiek nigdy się na niego nie rzucał, ale widocznie teraz się wkur...wił niepowodzeniem zaplanowanej akcji łazienkowej) i zakończyło się to mordobiciem na drapaku takim, że ręce mi opadły i normalnie nie wiedziałam co mam robić Bo takiej walki to w domu jeszcze nie miałam, kłęby futra poleciały. Koty się lały na maksa, zdębiałam normalnie bo nigdy nie widział walk tego typu.
Po ok. pół godziny koty się uspokoiły i aktualnie mijają się bez słowa i łapoczynów.
Jakby ktoś miał jakiś pomysł co z tym zrobić, to będę wdzięczna za wszelkie sugestie
Reasumując - Skippi i Tosiek się tolerują, razem jedzą, razem się miziają (tj. głaskam siedzących obok siebie Skippiego i Tośka), ale Tosiek nie dopuszcza Skipiego do kuwety i rzuca się na niego z pazurami, jak wchodzi do łazienki Ewik72 - 2017-09-10, 07:46 eleta,
współczuję Ci tej sytuacji, to rzeczywiście poważny problem. Może to już ten moment kiedy powinnaś skontaktować się z behawiorystą który na miejscu oceni sytuację. Niestety, czasami dokocenia się nie udają. Co nie oznacza że wszystko w waszym przypadku stracone. U mnie od dokocenia minęły dwa lata ( do dwójki rodzeństwa dołączyłam dwójkę 4 miesięcznych koteczek). Postępowałam zgodnie z zasadami zaleconymi przez behawioryste ale i tak bywało różnie. Dzisiaj mogę powiedzieć że dokocenie się udało, chciaż starsza koteczka nie przepada za jedną z młodszych . To jednak zupełnie naturalne, koty też mają swoje sympatie i antypatie nie ma jednak agresji, łapoczynów i przede wszystkim stresu.
Pewnie już sporo poczytałaś na ten temat ale jeśli chcesz to prześlę Ci opracowanie behawiorysty dotyczące procesu socjalizacji z izolacją które wręczamy opiekunom oddając fundacyjne koty do adopcji i które służyło też mi przy dokoceniu.eleta - 2017-09-10, 07:56
Ewik72 napisał/a:
eleta, Pewnie już sporo poczytałaś na ten temat ale jeśli chcesz to prześlę Ci opracowanie behawiorysty dotyczące procesu socjalizacji z izolacją które wręczamy opiekunom oddając fundacyjne koty do adopcji i które służyło też mi przy dokoceniu.
.
ewik72 baaardzo poproszę, wyslalam mail na prv
Co do beahwiorysty to u mnie w promieniu 100 km nie znalazłam zadnego a koszty sciagniecia behawiorysty z wrocka przewyzszaja 3 krotnie koszt samej wizyty...Ewik72 - 2017-09-10, 08:14 eleta, myślę że autorka tekstu zgodzi się na konsultację telefoniczną. To zawsze coś,chociaż nie zastąpi wizyty to na pewno pomoże. Trzymam kciuki!eleta - 2017-09-12, 11:57 już poczytałam.. co prawda nie wyobrazam sobie młodego siedzącego dłuższa chwile w transporterze, bo teraz to od razu wali w wejscie i chce sie wydostac, miauczac .. 10 -20 dni zamkniecia młodego w osobnym pokoju... chyba ja pójde do lekarza po psychotropy i leki nasenne (młody skacze na klamki, wali łapkami w drzwi i straszliwie miauczy jak go teraz zamykałam w sypialni)
no ale popróbujemy. na razie młody pojechał do rodziców zeby dac czas duzemu na wyleczenie sie i dojscie do siebie IzabelaW - 2017-09-13, 06:56 A może trafionym sposobem byłoby zapoznanie (na nowo) kotów na neutralnym terenie? Np. u rodziców (jeśli duży nie traktuje ich domu jako swojego terytorium) a jeszcze lepiej w zupełnie obcym dla obu kotów otoczeniu (np u przyjaciół/sąsiadów/znajomych, u których nie ma kotów czy innych mogących zaburzyć łączenie zwierząt)eleta - 2017-09-13, 19:40 mam jeszcze pytanko do tych co sie dokacali i gdzie nie poszło to od reki ..
w tych wszystkich opisach jest wskazywane, że nowy kot powinien byc w osobnym pokoju i nie powinien byc pokazywany na poczatku rezydentowi... a co w sytuacji jak u mnie - gdzie młody drze jape zza dzwi i miauczy nieustannie zeby go wypuscic a do tego skacze na klamke probujac je otworzyc ? rezydent słyszy to rozpaczliwe wołanie i tez go to rozdrazniało nie ukrywam, bo stal pod drzwiami i warczał ..
druga sprawa pokoj w ktorym młody był/bedzie zamkniety to moja sypialnia gdzie rezdent spi ze mna w lozku i sypia tez tam w ciagu dnia - łozko to jego ulubione miejsce na popoludniowe drzemki.. kiedy zamknełam tam młodego to zdarzało się, że rezydent stał pod rzwiami miauczał zeby go wpuscic do sypialni. Gdy to robiłam na chwile (zabierajac wtedy stamtad młodego) to rezydent włazil pod lozko i nie chciał wyjsc...no przynajmniej do momenty gdy do pokoju wracał młody.
Teraz gdy probowalam zaczac dokacanie od zera, spałam z rezydentem w drugim pokoju na kanapie , młody w sypialni gdy jego miauczenie w nocy stawalo sie juz nie do wytrzmyania to szłam do niego do sypilni tam pospac troche, ale wtedy pare razy slyszalam jak rezydent stal pod drzwiami i pomiaukiwał..
nie mam gdzie indziej zamknac małego tylko sypialnia .. ewik72 moze ta Twoja zaprzyjazniona behawiorsytka cos doradzi ?
chce sie przygotowac, bo jak pisalam młody jest na razie u rodziców i czeka az duzy wyzdrowieje i wtedy zaczynam dokacanie od zera wg wszystkich zasad i reguł - jakies pomysły co w tej sytuacji ?