To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia

Basiek - 2016-07-29, 09:12

Kimchi, mi doradora w innym temacie doradziła karmienie na blacie. Jakbyś Kimchi położyła miskę, gdzieś wyżej, to duża miałaby spokój, a mała by
jej nie przeszkadzała i nie wyjadała? Jeśli chodzi o załatwianie się do doniczki, to może przykryłabyś ją od góry jakąś tekturą z małymi dziurkami lub siatką?.Ja żeby odstraszyć koty kupiłam na zooplusie środek odstraszający koty z firmy Beaphar. Musiałbyś spryskać doniczkę lub miejsce obok. Tylko nie wiem jak ten środek działa na nerkowego kota.

doradora - 2016-07-29, 09:20

tak, właśnie miałam pisać o tym blacie, maluch tam na razie nie wskoczy, a Kimchi będzie mogła jeść w swoim tempie

co już wielokrotnie pisałam, karmienie Żaby na blacie (i jako pierwszej ze wspólnej miski) bardzo wpłynęło na relacje i Żaba "awansowała" w hierarchii, także będziesz musiała patrzeć jak się układa między kotami

Kimchi - 2016-07-29, 14:13

Dzisiaj postanowiłam spróbować pozwolić kociakowi jeść ile będzie chciał. Do pewnego momentu. Teraz i tak ma brzuch jak bania i się przewraca. Ze stołem to dobry pomysł, tyle że Kimchi trzeba tam wsadzić i zachęcić do jedzenia.


Usunięto OT

Skipper - 2016-07-29, 19:05

Kimchi napisał/a:
Mała nie siusia już na kanapę w "swoim" pokoju, ale za to dziś nasiusiała na moją poduszkę :niewiem:

U mnie Rico, jak był w duecie ze Skippim, to sikał notorycznie na moje łóżko, o ile udało mu się zostać samemu w sypialni. W momencie jak w domu pojawił się Tosiek (Rico miał wtedy rok i 8 miesięcy) ochota na sikanie momentalnie mu przeszła. Jak ręką odjął. Można go spokojnie zostawiać w sypialni na całe godziny i na bank nic nie narozrabia. :kciuk: Nota bene u mnie na 3 koty (razem prawie 15 kg wagi) jest jedna kuweta. Jak koty mają pilną potrzebę to w łazience ustawia się kolejka; czasami jak mocno któregoś przypili to zdarza się, że 2 razem wejdą :mrgreen: Czasami wygląda to po prostu komicznie, jak chłopcy czekają grzecznie (i cierpliwie) w kolejce żeby się odlać. Zaś zgodnie z tym, co wszędzie piszą, kuwet winno być cztery. Zastanawiam się, czy tak naprawdę warto wierzyć we wszystko co mówią (i piszą) na temat posiadania zwiększonej ilości kotów.

Kimchi napisał/a:
Najpoważniejszym problemem jest jednak to, że mała wciąż ma szatański apetyt i wyjada Kimchi wszystko z miski.

Myślę, że po części może być to skutkiem bezdomności malucha, chociaż z drugiej strony moje kociszcza jak były małe to wcinały jak odkurzacze. Wszystkie moje koty są z hodowli i na pewno tam nie głodowały, a Tosiek jak dopadł u mnie BARF-a to przybierał na wadze 20 dag tygodniowo :kciuk: (w wieku 3 miesięcy jak do mnie przyjechał waga była 1,8 kg, tak że nie głodował na pewno)

Kimchi napisał/a:
Kimka jest delikatna jeśli chodzi o jedzenie i zawsze musi kilka razy obejść jedzenie dookoła zanim się do niego zabierze (to wielka dama). W tym wypadku nie ma to szans ponieważ mała, wystrzelona jak z procy, zjada wszystko w ciągu sekundy..... Kimchi to typowy kot brytyjski, jest bardzo spokojna i wyważona.

U mnie od czterech lat jest tak - Rico poza miską świata nie widzi (nie traci apetytu nawet jak się futro na nim kopci - podpalił się kiedyś od gazu, pisałam o tym na forum, ale w niczym mu to nie zakłóciło spożywania posiłku). Skippi z kolei jest podobnie jak Twoja Kimchi bardzo spokojny i wyważony (w sumie foldy szkockie to brytyjczyki z klapniętymi uszkami) i trudno byłoby na przykład namówić go na jedzenie na blacie kuchennym, na którym z rozkoszą wcinają Rico i Tosiek - jest to kot zdecydowanie "niskopienny" w przeciwieństwie do swoich kumpli (i na całe szczęście). Skippi jak jest głodny to daje znać takim charakterystycznym miauczeniem, natomiast bardzo często zdarza się, że trzeba go namawiać do jedzenia np. poprzez głaskanie nad talerzykiem albo podawaniem jedzenia z ręki lub karmieniem łyżeczką (pomimo tego, że minutę wcześniej przez pół godziny wrzeszczał, że jest głodny, jedzenia podanego na półmisku nie ruszy). I często jest właśnie tak, że sam z talerza papu nie ruszy, ale jak dam mu to samo papu za pół minuty z ręki albo z łyżeczki, to momentalnie wcina jak odkurzacz. Ja daję kotom jeść na tych najmniejszych półmiskach z duraleksu (tak, tak - uważam, że jest to znacznie lepsze niż tradycyjne kocie miski oferowane w sprzedaży) i Rico przykładowo za jednym posiłkiem musi skosztować z wszystkich trzech półmisków (może koledzy coś lepszego dostali do jedzenia ???), natomiast Skippi i Rico jak dopadną jeden to jedzą, aż się najedzą. I o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi ???

Zaś abstrahując od wszystkiego, jako posiadaczka 3 kotów (od latach czterech) powiem jedno - w mojej ocenie naprawdę ciężko jest zrozumieć kota.... Możemy sobie gdybać, domniemywać, ale chyba każdy kot jest indywidualistą, którego trzeba traktować wedle jego kocich upodobań...

yoashya - 2016-07-29, 23:02

I tu się zgodzę z przedmówczynią-kota zrozumieć trudno (łatwiej psa)-wiem co mówię.
Ja również podaję od zarania swoich zwierzęcych dziejów posiłki na płaskich talerzykach, jestem wrogiem misek, o które się zwłaszcza kotom ocierają wąsy, czego wiele z nich nie lubi. Nic to, że wokół talerzyka barf się rozpościera-pani se pościera ;p

I co do wyjadania z misek też miałam stresa w tym temacie jak nastała Xenia. Jak już pisałam na innym wątku-ona sama zdecydowała już pierwszego dnia , że zaczyna barfować bez cudowania i kwarantanny najzwyczajniej w świecie zakradając się do talerzyka doroślaków. Obawiałam się, że będzie się opychać jak to młody kociak, ale przestałam i tylko upewniam się, że każde kocie stworzenie może się najeść tyle ile chce. Od czasów Xeni (2 miesiące)-obydwa dorosłe koty przybrały mi na wadze a malutka jest ślicznie zaokrąglona. Nie ma szans sprawdzić ile zje który kot-mają przeważnie dwa talerzyki , bo na raz nie pędzą wszyscy do "miski".
Co do kuwet to na dwa koty miałam dwie a na trzy...zostałam przy tych samych dwóch. Od początku obie strony nie miały nic przeciwko dzieleniu się kuwetą. Xenia jest kotem uwielbiającym kuwetę. Myślałam, że z tego wyrośnie, ale nie- bardzo lubi wylegiwać się w kuwecie (czego ja ze zrozumiałych względów nie trawię, jednym z mniej ważnych takich względów jest też i to że roznosi żwirek na sierści, bo sierść ma jakąś taką żwirko-czepliwą.) Wszystkie moje koty pędza do kuchni za mną jak niosę do sprzątnięcia kuwety i na wyścigi jeszcze dosikują i "dokupują" do tej jeszcze nie posprzątanej. Ogromnie to sympatyczne jak tak mi podrzucają to i owo na prędce :)))))

yoashya - 2016-07-30, 21:10

Ja przy dwóch kotach się czasem z początku krępowałam odpowiedzieć, że mam ĄŻ dwa ale przy trzecim mam całkowity luzik i mówię z uśmiechem : "TYLKO trzy!"
I pewnie gdyby nie utrapienie z robieniem barfa plus mikroskopijna przestrzeń mieszkalna plus moja niezbyt ciekawa sytuacja ekonomiczna- to chciałabym jeszcze jednego albo góra dwa koty ale to już by był absolutny max, na pewno nie więcej, bo nie dałabym czasu zająć się większą ekipą jak piątką (mycie ząbków, zabawa, indywidualny czas dla każdego). Na pewno persy, na pewno drugi colourpoint ale znacznie jaśniejszy od Fiołka, kremowy i chyba drugi całkiem soczyście czarny! Dokocenie musi mieć swoje granice. :hmm:


Usunięto OT

Skipper - 2016-07-30, 21:39

yoashya ja też mówiłam, że dokocenie ma swoje granice (jakkolwiek blokową powierzchnię mieszkaniową mam dość dużą), niemniej wczoraj byłam skłonna wziąć czwarty egzemplarz - wałęsającą się pod blokiem kocią czarno - białą miniaturkę (tak na oko 25 cm długości, nie wiem w jakim wieku - 2 miesiące góra ???? - w porównaniu z moimi trzema wypasionymi bykami to była malutka kruszynka). Ale jak zaczęłam ją wabić to jakiś gość w bloku naprzeciwko wylazł na balkon, zagadałam do niego i okazało się, że to ich nowy kot.
Dla mnie osobiście idiotyzmem jest wypuszczanie tak małego kota na blokowisko. Nota bene poprzedni kot owych właścicieli zaginął (tak mi facet powiedział, że poszedł i nie wrócił więc wzięli nowego), a generalnie to już ich trzeci kot w ciągu 3 lat.

Co do ilości kotów to każdemu walę prosto z mostu, że mam trzy. I dla mnie to żaden problem. Jakkolwiek od dłuższego czasu chodzi za mną czwarty egzemplarz tj. kot bengalski. W pierwszej wersji posiadania kota miało być 1 albo 2 bengale, ale zwyciężyła smętna mordka Skippiego, taka kocia sierotka....


Usunięto OT

Kimchi - 2016-08-02, 20:47

A tymczasem u nas coraz większa zgoda. Koty leżą na boku jeden naprzeciw drugiego i na siebie patrzą. Ze strony starszej jest coraz mniej syczenI ale nadal zdarza się pac w główkę małej. Cały czas pozostaje problem z objadaniem się małej, próbowałam wszystkiego. Okazuje się że 7 tygodniowy kociak potrafi wskoczyć na metrowy stół... :( no i nadal siusia na łóźko.
Potwora - 2016-08-03, 00:23

Kimchi, może ta mała to kot któremu nie bardzo odpowiada towarzystwo innego kota i stąd to sikanie? Jeżeli wszystko inne jest w porządku i jest zdrowa to nic innego prócz relacji kot - kot jako przyczyna nie przychodzi mi na myśl (acz trzeba pamiętać, że moja wiedza jest bardzo skromna i to co wiem o zachowaniach kotów wiem z autopsji i zbierania wiedzy po kawałku z różnych miejsc). Na przykładzie mojego kocura: przez jakiś - dość krótki, ale jednak - czas mieszkałam w mieszkaniu, w którym były dwa inne koty mające stały dostęp do całego mieszkania (stale otwarte drzwi pokoju ich właścicieli), stąd mój był zamknięty ze mną. Widywał je przelotnie, dwa czy trzy razy widział młodszego buszującego po pokoju (wpuściłam żeby wiedział czyj zapach czuje zza drzwi) i nie było z jego strony żadnej reakcji - tylko przez chwilę obserwował, później wracał do patrzenia przez okno. Generalnie czuł i wiedział że są, teoretycznie miał też chyba świadomość, że nic mu z ich strony nie grozi a wszystko było obsikane (mimo, że to kastrat). WSZYSTKO. Próbowałam je zapoznać i kocur podchodził do tego bardzo spokojnie, ale jak tylko młoda na niego delikatnie syknęła to pacną ją w łeb i z rykiem (nigdy, przenigdy nie słyszałam żeby kot tak ryczał) wybiegł z pokoju. Po sprowadzeniu go z powrotem zaczął lać strumieniami po ścianie i drzwiach. Przez całą tę sytuację (obecność innych kotów) nie dość, że w kuwecie sikał kropelkami a na ściany i meble strumieniami, to jeszcze nabawił się depresji (po pewnym czasie stał się osowiały i w ogóle się nie mył, został z niego cień kota) a wszystko minęło jak ręką odjął po przeprowadzce to mieszkania bez zwierząt. Chwilę przed wyprowadzką jeszcze nalał mi na teczkę, po wprowadzeniu się do nowego miejsca nie puścił już ani kropli i od razu było widać, że odżył. Może to sikanie małej to oznaka stresu (którego na pierwszy rzut oka może nie być jeszcze tak widać) lub znaczenie terenu? Łóżko mocno przesiąka zapachem człowieka, może chce w ten sposób pokazać, że jest (jesteś?) jej?


Usunięto OT

Ines - 2016-12-06, 20:50

Pamiętacie koty Nero? Duma je spacyfikowała ;-)
















nero - 2016-12-07, 18:11

tak, to dokładnie te same furiaty, które chciały bengalkę obedrzeć ze skóry ;)
Mrowiszcze - 2017-02-02, 15:10

Ja chciałam wtrącić swoją historyjkę ( cześć opisałam w powitalni). Na początku miałam jedną kotkę Nikitę. Ale zaczęła nas nawiedzić druga kotka- bawiła sie z Nikitą w ogródku, potem zaczęła przychodzić do domu, wyjadac wszystko z miseczek, kulturalnie załatwiać sie do kuwety i rozkładać na kanapie. Sama ładowała się na kolana, " barankowala" brody, masowała klatki piersiowe. Moja Nikita patrzyła na nią jak na UFO, bo sama nigdy na kolanach nie siedziała - jej granica wytrzymałości to położenie się obok kolan, tak ,żeby najwyżej dotykać grzbietem, albo łapą naszej nogi oraz wzięcie na ręce na 1-2 minuty na mizianie po moim przyjściu do domu (TŻ nigdy nie dostąpił tego zaszczytu, u niego na rękach nie wytrzymuje nawet 2 sekund :-? ). Karmiłam je jednocześnie , mała Ballantine's na początku preferowała chrupki- bo tak była karmiona w poprzednim domu, ale barfa też polubiła (co by był jak najbardziej zmielony). Zaczepiała Nikitę , wylizywała jej uszka namiętnie :love: , co zawsze kończyło sie po dwóch minutach chwytaniem za gardło i szamotaniną ze strony Nikity.
Przełom nastąpił pewnego ranka, gdy po porządnym śniadaniu obie wylegiwały sie na kanapie i to Nikita zaczęła wylizywać Ballantine's :shock:
Moje serducho zalało szczęście :love:
Teraz jest w miarę harmonijnie, choć przepychanki nadal zdarzają sie o 4-5 nad ranem o miejsce na naszym łóżku. Trzy dni temu wysterylizowaliśmy Ballantine's, troszkę ją to uspokoiło - nie doszła jeszcze do siebie :-| za to Nikita stała się bardziej przyjacielska obserwując zachowanie Ballantine's w stosunku do nas ( choć do miziania na kolanach jeszcze dłuuuuga droga , :nudy: jeśli w ogóle to nastąpi)...

Tufitka - 2017-02-02, 15:26

Mrowiszcze napisał/a:
choć do miziania na kolanach jeszcze dłuuuuga droga
czasem mam dosyć miziania kotów (jeden odejdzie, jeszcze dobrze nie wezmę głębszego oddechu) a już kolejny się pcha :hair: Ileż można miziać :confused: A robota w domu sama się zrobi :banghead: ? Mogłyby się nauczyć (ciągle podglądają mnie przy pracach domowych :twisted: ) i zrobić mi niespodziankę. Takie marzenie: wracam do domu - a tu posprzątane (w końcu jest ich czwórka, to powinny się szybko uwinąć z robotą). Nie wymagam, aby mi ugotowały. Za takie coś można miziać :kiss: . Albo chociaż niech masaż pleców dobry zrobią :faja: .
Saga - 2017-02-02, 15:44

Tufitka napisał/a:
czasem mam dosyć miziania kotów (jeden odejdzie, jeszcze dobrze nie wezmę głębszego oddechu) a już kolejny się pcha

To ja pod tym względem mam całkowity spokój, moje koty zupełnie nie są zainteresowane włażeniem na kolana albo przytulaniem. Mufka jak ma ochotę czasem, zwłaszcza wieczorem podczas zabawy to podlatuje, trochę jak dziecko, oprze się łapkami o brzeg fotela, zrobi takie perełkowe, czarne oczka, zrobi mru, mru po cichutku, podstawi głowę do pogłaska i leci dalej do zabawy :-) . Ze trzy rundki takie i już, po mizianiu :-D . Maks to prawie wcale, podchodzi i miauczy jak mu się chce spać, ale na kolana to za nic w świecie, a jak się go pogłaszcze to się potem z obrzydzeniem w oczach otrzepuje :mrgreen: . Zaraz po kastracji Mufka była bardzo przytulaśna, wchodziła na kolana i się się przytulała, dopóki nie wydobrzała. A potem "pff, a głaszcz się sama" ;-) . Natomiast jak ktoś obcy przyjdzie to jak najbardziej, są bardzo zadowolone, podchodzą, dają się głaskać, przymilają się. Straszne cwaniaki bo potem każdy się wychwalić nie może jakie to słodkie i grzeczne koty :-D

eleta - 2017-09-08, 19:43

witam, moze ktos mi pomoze i cos doradzi z dokoceniem
mam w domu 2,5 latka, w czerwcu przyjełam pod swój dach kolejna bide z fundacji - 3 mce. Dzien po przyjeciu młodego, starszy dostał przeziebienia a 3 dni pozniej suk. Zaczeły sie problemy z siusianim i moczem - ale to w innym temacie opisałam.
Pan z fundacji wypuscil mi małego na mieszkanie od razu, mały zazcał latac zapoznawac sie terenem, duzy przyszedł powłachał co to tak lata i poszedł daej... pełna radosci ze to oznaka ze wszystko bedzie dobrze zostawialm sytuacje tak jak była.
Duzy dostał leki, był osłabiony , mały brykał zaczepiał duzego, ten raczej odpuszczal temat szedł po prostu w inne meijsce, czasem sie troche poprzepychały ale bez wiekszych odgłosów czy agresji. Duzy zaczal zdrowiec, zaczal sie odganiac od małego coraz intensywniej - młody natomiast głupi domominał sie zabawy, wiec odganianie sie robiło sie coraz bardziej intensywne ale nadal bezgłosne. Mały zaanektowal ulubione miejsca duzego, duzy jak widzial małego to odchodził po prostu sobie gdzie indziej.
Jakies 2 tygodnie temu u duzego wyszła lysina na plecach, wet stwierdzil ze to inikcji sprzed 2 miesiecy dal sterydy i kubrak bo duzy lizal lysego placka jak dziki, az do krwi. No i tu zaczely sie schody - odganianie zaczeło wygladac tak ze duzy warczy i prycha, do tego atakuje łapami. Młody zas odgryza sie i rzuca duzemu na kark, duzy reaguje i sytuacja jak wyzej. Młody nie moze sie nwet zblizyc do duego, bo od razu jest warczenie z gardła i prychanko... Nie wiem zy mlody gdzies przegiał czy to te sterydy czy co az tak zadziałało zy po prostu wyszło szydło z worka jak to tak naprawde miedzy nimi jest...

za rada dziewczyn stad zaczełam od wczoraj tez od nowa dokocenie tzn mały został zamkniety w sypialni (ma tam swoje miseczki, kuwete, legowisko, 100 zabawek, dostep dp zewnętrzenego osiatkowanego parapetu na oknie, drapak pionowy), duzy warczy i fuczy jak go widzi i to samo jest jak młody sie zblizy do drzwi ze swojej strony. Mały chyba zre w tajemnicy jakies dopalacze bo robi sajgon w pokoju, miauczy przerazliwie i próbuje sobie drzwi wywarzyc - skacze na klamkę, raz mu sie udało otworzyc te drzwi i sobie wyjsc bezczelnie; skacze na drzwi az huczy... sasiedzi w koncu na mnie dosniosa takie to jest glosne.. najgorzej w nocy ... chodze do niego co chwile pobawic sie poglaskac, utulac do snu (ja leze a on szaleje) itd kupilam mu zabawke - sama sie po podlodze toczy pilka a na sznurku jest uwiazana myszka zeby mu smutno nie było jak siedzi tam sam; nawet w nocy poszłam tam na chwile spac ale wtedy duzy stanal pod drzwiami sypialni i to on miauczał... dom wariatów... jestem coraz bardzej przerazona ze koty sie nie dogadaja juz nigdy. Na dodatej starszy ciagle chory - pecherz, lysina na plecach... Juz nawet sie zastanawiam czy młodego nie wywieźć do rodziców na dłuzej az duzy wydobrzeje, ale to znowu nie wiem ile bedzie trwało i znowu zaczynac od nowa wszystko nie majac pewnosci ze mi sie duzy znowu nie pochoruje.. nie wiem co lepsze...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group