To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia

doradora - 2016-04-13, 11:55

kurcze, wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie je izolujesz i pogarszasz sprawę
syki są normalne, ucieczka na lodówkę to też nic złego
przecież nic się nie wydarzyło tak naprawdę, a Ty panikujesz :kwiatek:

niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę, ale ja bym koty oba puściła po domu i poobserwowała, jeśli schodzą sobie z drogi, to po co je izolować?

Edzia79 - 2016-04-13, 12:13

Pewnie masz rację, dziś będę podejmowała próbę konfrontacji :)

Napiszę jutro jak nam poszło :)

Dzięki :-D

majka91 - 2016-04-13, 14:56

Edzia79, ja co prawda mam psa i kota, więc trochę nie do końca w temacie. Ale rzecz w tym, że pies to już kilkuletni członek rodziny, a to kot pojawił się teraz, jako nowy. Dzisiaj mija równo tydzień odkąd go wzięłam. Na początku Bazyl też syczał i się stroszył, pies oczywiście podekscytowany. Zawsze byłam przy ich spotkaniach, żeby móc w razie czego interweniować. Ale tak jak napisała doradora, Bazylek wskakiwał na meble jak nie czuł się do końca pewny. Każdego dnia robił to coraz rzadziej, bo widział, że pies mu nic nie zrobi. W zeszły piątek dał sobie mojemu spanielowi oblizać pupkę ( :mrgreen: ), a sam obwąchał mu nos. Od tamtej pory może nie okazują sobie jakiejś specjalnej przyjaźni, ale jak tylko "wygonię" psa do innej części domu to kot... płacze. :lol: Uznał to chyba za świetną zabawę. Właśnie razem śpią pod moim biurkiem, nadal w bezpiecznej odległości od siebie, ale jednak razem. :-) Jestem pewna, że jeszcze nie raz zasyczy i machnie łapką, ale to chyba bardziej takie "hej, nie spoufalaj się aż tak!" :mrgreen:

Dwóch kotów nie miałam, ale wyobrażam sobie, że działa to choć trochę podobnie. Z tą różnicą, że pies jest przy kocie "upośledzony" ruchowo, więc łatwiej go wykiwać. :roll:

Trzymam kciuki za pogodzenie podopiecznych. Ja się strasznie stresowałam, że nic z tego nie wyjdzie, zwłaszcza, że Bazyl nigdy wcześniej psa nie widział. Myślę, że zwierzaki też trochę wyczuwają nasze nerwy i czasami jest łatwiej jak się samemu trochę wrzuci na luz i zacznie udawać, że się nie zwraca na nie uwagi. Pyk pyk, tu niby piszesz na klawiaturze, kątem oka patrzysz, ale niby wcale nie. :mrgreen:

Izolda - 2016-04-13, 16:02

Półtora miesiąca temu zdecydowałam się na drugiego kota. Przez 1,5 roku moja Masza księżna niebieska rosyjska była jedynaczką. Miała kontakt z innymi kotami, bo mieszkam w domu z ogrodem i nasze koty ogrodowe czasem wchodzą do domu. Za to Masza nie wychodzi na dwór. Nigdy nie miała problemów z innymi kotami, czasem jakieś drobne syki były ale to wszystko. Zdecydowałam się na drugiego kota po długich przemyśleniach i konsultacjach z osobami które mają w domu więcej niż jednego kota. No i stało się. Pod koniec lutego zamieszkała z nami 8 miesięczna burmilla. Mała była przyzwyczajona do dużej ilości kotów w domu, wiec dla niej inny kot to nie był problem. Po przywiezieniu Małej do domu nie izolowałam kotów, poszłam na żywioł, co zapewne wiele osób by skrytykowało. Dziewczyny trochę na siebie posyczały - w sensie Masza na nową koleżankę. Trochę uciekała przed nową, która z kolei przyzwyczajona była do przytulania się do innych kotów w hodowli i ją goniła ;) No ale po 3 dniach syki się skończyły :) starsza zaakceptowała mniejszą, może to nie jest jeszcze wielka miłość, ale źle nie jest. Gonią się po całym domu, czasem na chwilę koło siebie usiądą, Masza czasem pacnie łapą tą mniejszą ;) ale dopóki futro nie lata i krew się nie leje - ja nie interweniuje.
Wiem, że Masza jest zazdrosna o drugiego kota, dlatego poświęcam jej tyle czasu ile mogę. Głaskam, biorę na ręce i bawię się z nią :) Czasem nawet odganiam tą mniejszą, żeby pokazać Maszy, że jest dla mnie ważna :)))

Pewnie jakiś behawiorysta stwierdziłby, że popełniłam dużo błędów w moich zachowaniu - zapewne tak było. Ale tragedii nie ma, koty żyją w zgodzie, a to chyba najważniejsze :)

Pozdrawiam :)

Edzia79 - 2016-04-13, 17:31

Bardzo dziękuję za rady :) Wykonałam pierwszy krok, a mianowicie zastawiłam pokój w którym przebywa Thea suszarką do bielizny i zawołałam Tigera. Przyszedł chyba się troszkę bał, dałam mu kawałek mięska tuż przy Thei i pięknie zjadł, za to mała na niego troszkę mruczała, ale nie było już syków :) Myślę, że odetchnęłam troszeczkę bo to chyba ja rzeczywiście bardziej boję się niż kotki :)
Jeszcze raz bardzo dziękuję :kwiatek: , cieszę się, że jest tu dużo osób, które chętnie pomogą :)
Pozdrawiam :)

majka91 - 2016-04-13, 18:41

Edzia79, przekupstwo smakołykiem zawsze w cenie! :mrgreen:
Edzia79 - 2016-04-14, 09:50

Witam ponownie, tak jak obiecałam :0), więc tak:

Wczoraj po spotkaniu "za kratkami" Thea postanowiła z za nich wyskoczyć. Spotkanie miało miejsce w salonie. Koty spotkały się wzrokowo, przez około trzech minut stały nie ruchomo, po czym Tiger spowolnionymi ruchami odszedł w kierunku jedzenia, Thea tkwiła w jednym punkcie, potem wskoczyła na stołek i kiedy Tiger się zbliżał - warczała na niego, ale delikatnie. Boi się go chyba. Zabawki, smakołyki nic na nią nie działa, żeby ją ściągnąć na podłogę. Myślę, że potrzebuje czasu, Za to Tiger (kochany kociak) prężył się przed nią, chodził wyprostowany i nawet się bawił jej "piórkiem". Po kilku godzinach obserwacyjnych Thea wymęczona wytężaniem wzroku zasnęła. Przeniosłam ją do jej pokoju, ponieważ noc może przynieść niespodzianki :) Dziś znowu zaraz po pracy wypuszczę ich niech ze sobą przebywają. Może dzisiejszy dzień przyniesie kolejne zmiany :)

Pozdrawiam :mrgreen:

Elenwen - 2016-05-23, 09:20
Temat postu: Trudne życie
W wyniku nieprzyjemnych zawirowań życiowych zostałam zmuszona zmienić miejsce zamieszkania wraz z moim 2 kastrowanymi kocurkami. Wróciłam do domu rodzinnego. Po tygodniu koty przywykły do nowej rzeczywistości ale mam dwa problemy. Po pierwsze to koty niewychodzące, a wróciłam do domku jednorodzinnego, skąd po pierwsze łatwiej uciec, a po drugie " jak ty tak możesz kota męczyć", a koty wystaja pod drzwaimi i chcą wyjść...( mieszkam przy drodze). Po drugie jest tu kotka rezydentka, wychodząca ale z dostepem do mieszkania i już dwa razy pogoniła moje koty. Ma juz kilka lat, jest wysterylizowana. Jak je zintegrować z soba ,przynajmniej na tyle, żeby krew sie nie lała? Na razie tylko przegoniła moje w kąt i syczała na nie. Bardzo proszę o pomoc, bo trudno będzie mi żyć w domu, gdzie koty sie nienawidza
małga - 2016-05-23, 17:22

Koty się mogą dogadać, pytanie co z "otwartymi" drzwiami. Jeśli pozostali domownicy nie zaakceptują, że swoich kotów nie wypuszczasz, to może być trudne upilnowanie. Nawet wtedy może się zdarzyć przypadek. Masz możliwość zrobić wolierę swoim kotom, z wyjściem tylko z części gdzie mieszkasz? Oznaczałoby to odcięcie wyjścia kotów do części wspólnej domu i odcięło od rezydentki swobodnie chodzącej, jednocześnie dając im więcej przestrzeni. (poszukaj "woliery dla kotów" pokaże Ci pomysły)
doradora - 2016-05-24, 07:17

to są w zasadzie dwa problemy:
1) porozumienie kotów, które może być trudne, bo jakieś dwa "obce" wlazły kocicy do domu i nie chcą sobie pójść, pomimo próśb,
mam podobny problem, tylko moje koty wzięły rezydentkę "na masę" i jak jadę do taty, to rezydentka jest zastraszona, nic się nie da zrobić, koty są zamykane na kawałku domu, tak aby rezydentka mogła trochę odpocząć

2) wychodzenie kotów, to jest dużo grubszy problem, bo jak sama piszesz, koty chcą wychodzić,
wiem, że w domach bardzo często jest tak, że drzwi są otwarte cały dzień...
i co? koty zamknięte do wieczora w Twoim pokoju?
jeśli rodzina nie zechce współpracować, to nie mam rozwiązania innego jak rodzaj woliery, w którym koty będą zamykane...

Elenwen - 2016-05-24, 19:54

Koty na razie siedzą na piętrze wiec nie mają aż tak źle. Na razie nie drapią drzwi więc tragedii nie ma. Jestem gotowa iść w zaparte i trzymać je w domu, bo kolejnej katastrofy życiowej nie wytrzymam... Woliery za bardzo nie widzę w tym domu, poskładają sie ze śmiechu.Tak swoją drogą, to o ile zaczęły zachowywac się normalnie to nie za bardzo chcą się bawić. Czyżby stres ?
OT:
Ale to życie bywa parszywe

yoashya - 2016-06-06, 00:23

Zajrzałam na ten wątek z ciekawości, bo jestem świeżo po dokoceniu. Świeżo ale i szczęśliwie :) Myślę, że przez dwa tygodnie ułożyły się już stosunki między moimi trzema kotami i to w sposób, który nie tylko, że całkiem mnie zadowala, ale też przeszedł moje oczekiwania.

Mam 5-letnią kotkę i 4-letniego kocura, do których właśnie dokooptowałam malutką koteczkę. Zamiast cieszyć się na przybycie małej, zadręczałam się obawami czy nie robię głupstwa psując np.równowagę w "stadzie", bojąc się czy lepsze nie będzie wrogiem dobrego. Jak się okazało-niepotrzebnie się zamartwiałam. Przyznam tylko, że do końca nie mogłam zdecydować jak ma wyglądać samo wprowadzenie malucha , jak i pierwsze dni. Czy izolować, czy puścić na żywioł...

Pierwsze co zrobiłam, to pozwoliłam obwąchać zamknięty kontener z małą. Kocur zdębiał, zesztywniał i syknął, kocica zasyczała znacznie groźniej. Zabraliśmy "nową" do drugiego pokoju, starając się nie dopuścić do fizycznej konfrontacji polegającej na użyciu zębów i pazurów.
"Stare" koty jednak pchały się do "nowej", więc im na to pozwalaliśmy, biorąc je na ręce i z odległości pozwalając patrzeć, potem wskakiwały np na transporter i przyglądały się jak maluch dokazuje po podłodze, po łóżku. Maluch się nie stresował ani trochę, bawiąc się w najlepsze, co wielce intrygowało doroślaki.

Ponieważ nie widziałam zapędów do agresji, pozwoliłam na podejście. Kocica syczała, ale na tym się kończyło. Kocur wręcz przeciwnie-próbował nawiązać kontakt, tylko nie bardzo wiedział jak, miał jednak zdecydowanie dobre chęci.

Szybko poszło i nie zdarzył się ani jeden nieprzyjemny incydent, żadne łapoczyny, latające kudły.
Kocur kompletnie zwariował na punkcie małej, wpatruje się w nią jak urzeczony, gada do niej, bawią się swobodnie i widać, że stał się szczęśliwszy, bardziej ożywiony, weselszy, rozbawiony.

Kocica też się odprężyła, czasem fuknie na nową, ale tylko dla fasonu (ktoś musi rządzić i pokazać na co inni mogą sobie pozwolić a co nie jest mile widziane), bez agresji. Zdarzyło się im nie tylko jeść z jednej miski, ale i bawić razem, tzn starsza pozwoliła się młodej za sobą uganiać i miała przy tym radosny ogonek.

Po czasie mam taką refleksję, że chyba nie mogliśmy lepiej przeprowadzić tego zapoznania, a zrobiliśmy to niejako odruchowo,polegając na dobrej woli naszych kotów, ufając im (może nie w 100%) ale też bacznie obserwując najmniejsze oznaki kociej mowy. Nie było sensu rozdzielać ich na siłę i izolować. Dobrze też, że nie puściliśmy małej tak zwyczajnie na żywioł, bo może zagoniłyby ją w kąt i potraktowały jak ofiarę i utrwaliłyby się negatywne emocje.

Poprzednie dokocenie (do kotki doszedł mały kocurek) było znacznie trudniejsze, kocica była wyraźnie nieszczęśliwa i zestresowana, odganiała go z każdego miejsca, chodziła krok w krok, syczała, fuczała, ale wtedy popełniliśmy błąd wypuszczając małego ot tak na mieszkanie. Metoda mniejszych kroczków jest lepsza. Ale to też od kotów zależy. Moje wszystkie trzy to koty perskie.Persy to moim zdaniem po prostu anioły w kociej skórze, a przynajmniej temperament mają stonowany. Może moja metoda-taka połowiczna izolacja z kontaktem wzrokowym i obecnością w tym samym pomieszczeniu w oddaleniu-komuś pomoże ?

Pozdrawiają: Tosia, Fiołek i Xenia :)

małga - 2016-06-07, 00:22

gratuluję :kciuk: powinnaś jeszcze upamiętnić to wspólną fotką :-D
ulala - 2016-06-07, 20:23

Witam, ja mam też problem z dokoceniem i staje się on coraz bardziej uciążliwy dla samych kotów, jak i dla nas - właścicieli .Otóż 1,5 roku temu przygarnęłam 4 tygodniowego kocurka, mając już w domu psa i 5 letnią kotkę /wysterylizowaną/. Pies zaakceptował kotka od początku, bawił się z nim, spał, żyją w zgodzie cały czas, niestety koty reagowały od początku negatywnie na siebie. Miałam cichą nadzieję, że kotka przygarnie takie maleństwo i będzie mu w jakiś sposób matkować, chociażby w takim stopniu jak "matkowała" psu.Kiedy nie było jeszcze w domu malucha, kotka często myła psa, po pysku, za uchem i miała z psem dobre relacje. Maluchowi od początku pokazywała swoje niezadowolenie , ale nie była agresywna, tylko syczała ,gdy za blisko do niej podchodził. Wraz z dorastaniem kotek zaczął atakować kotkę, ganiać, drapać, przeganiać, stał się strasznym dominatorem , z psem relacje nie uległy zmianie. Miałam nadzieję, że kastracja go trochę ostudzi, ale bez zmian, walki i ataki są coraz bardziej zaciekłe . Najgorsze jest to , że Gustaw zaczął wszystko obsikiwać i to codziennie :oops: drzwi wejściowe i te od mieszkania, ściany w piwnicy i na klatce schodowej, ściany w mieszkaniu itd. Utrapienie, ciągle latam z mopem, tym bardziej, że mieszkam w kamienicy i on obsikuje drzwi i wycieraczki sąsiadom, zawsze rano sprawdzam stan po nocy, bo od jakiegoś czasu rozdzielamy koty na noc - tzn czasami Gustaw śpi na klatce, czasami kotka, mają koło naszych drzwi swoje legowiska, kuwety na dole koło piwnicy i w mieszkaniu.Co mam zrobić ??? On powinien być w domu bez innych zwierząt !!! Ma jakiś problem, którego nie potrafię rozgryźć... i niestety chyba będę musiała poszukać mu nowego właściciela :cry:
Skipper - 2016-06-09, 09:25

yoashya napisał/a:
Zajrzałam na ten wątek z ciekawości, bo jestem świeżo po dokoceniu. Świeżo ale i szczęśliwie :)


Gratulacje i FOTKI PROSIMY... :kwiatek:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group