BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia
Anonymous - 2015-07-03, 11:46 doradora, nie ma szans. Kropek to jest mój pierworodny, on zawsze będzie z nami do końca swych (naszych) dni. Jeśli ktoś wyrzuca zwierzę, które przygarnął to znaczy, że nigdy go nie kochał i potraktował je jak zepsutą zabawkę. To już nie ludź, tylko zwyrodnialec. Jeśli pojawia się problem to trzeba próbować go rozwiązać. To że go przygarnęliśmy, to była świadoma, przemyślana decyzja. Myślę, że jak pojawi się dziecko (jeśli się uda), to też będzie nowa sytuacja dla Kropka, ale nie będzie musiał z nim rywalizować. Po prostu będzie w domu nowy karmiciel Nie pozwolę skrzywdzić ani jednego ani drugiego. Znane są w świecie przypadki przyjaźni dzieci ze zwierzętami domowymi, a same dzieci podobno lepiej się chowają w takich domach. Kropek zawsze będzie miał swoje kryjówki na wysokościach, gdzie szkrab go nie dosięgnie (nawet my nie sięgamy), także nic nie zagrozi jego autonomii.Anonymous - 2015-07-03, 11:49 Liczebność ludzi postaramy się zwiększyć, a nad kompanem dla kota jeszcze solidnie pomyślimy. Może życie przyniesie samo rozwiązanie...doradora - 2015-07-03, 12:23 przytoolanka, zawsze możesz zostać domem tymczasowym, jak Kropek się zaparzyjaźni, to tymczas może zostać przez zasiedzenieAnonymous - 2015-07-03, 12:44 A widzisz, nad tym nie pomyślałam...sliver_87 - 2015-07-03, 15:14
Ines napisał/a:
[
Dla mnie miłość do kota to jest taka bardzo, bardzo mocna przyjaźń. Przyjaciół można mieć więcej niż jednego, każdego się kocha za coś innego, w pewnym sensie "tak samo mocno", ale każdego inaczej. Ja kocham każdego z moich kotów zupełnie inaczej, dlatego nie odnoszę wrażenia, jakbym "dzieliła" jakąś jedną miłość.
świetnie to opisałaś. tak samo sądzę, w moim przypadku po prostu od razu moja miłość się powiększyła do kwadratu w przypadku drugiego kota, a potem i do sześcianu :), gdy przyszła trzecia kotka. każdego kocham za coś innego, ale tak samo mocno. z żadnego nie potrafiląbym zrezygnować.Skipper - 2015-07-03, 15:49 Przytoolanka, ja mam 3 koty. Najpierw był Skipper jako jedynak, ale ponieważ mieszkam sama najwyraźniej było mu brak towarzystwa jak wychodziłam do pracy. Po 2 miesiącach zrobił się jakiś taki smutny, w ogóle nie chciał się bawić a jak wracałam z pracy i otwierałam domofonem drzwi to na parterze słyszałam już przeraźliwe kocie miauczenie (a mieszkam na III piętrze). Po 3 miesiącach samotności (a miał wtedy 6 miesięcy) dostał kompana czyli 3-miesięcznego Rico. Po dwóch dniach koty były już zaprzyjaźnione i tak jest do dzisiaj. Nota bene owo przeraźliwe miauczenie po przybyciu Rico momentalnie znikło.
Niestety Rico temperamentem (a ponoć był to najspokojniejszy kociak w miocie, jak przyjechał do mnie momentalnie rogi mu urosły) znacznie przewyższał Skippiego i ciągle go maltretował (w tym sensie, że zaczepiał i chciał się z nim bawić). Skippi owszem, lubi się bawić i ganiać (ale nie non stop) i po pewnym czasie było widać, że już nie wyrabia (tym bardziej, że po kilku miesiącach ujawniły mu się problemy z oddychaniem).
Tak więc w ubiegłym roku Rico dostał kumpla czyli szeregowego (obecnie kaprala ) Tośka. W momencie dokocenia Tosiek miał 3 miesiące, Skippi prawie 2 lata a Rico rok i 9 miesięcy. Rico po dniu fukania (a pierwszy raz usłyszałam wtedy jak Rico fuczy) zaakceptował Tośka i obecnie są najlepszymi kumplami - to co wyprawiają to boki można zrywać. Tosiek był drugim pod względem temperamentu osobnikiem w miocie, ale i tak bije Rico na głowę. Ze Skippim było nieco gorzej, ale obecnie koty żyją w zgodzie tylko zdaje się Tosiek ma aspiracje bycia przywódcą stadka (Rico tę funkcję olewa, dla niego najważniejsze jest dobrze się najeść gość jest pierwszy do miski) a Skippi tej funcji nie chce się zrzec dobrowolnie, więc czasami na linii Skippi-Tosiek są scysje.
Niemniej koty potrafią się razem bawić, ganiać się a jak się patrzy na to, co wyprawiają to naprawdę TV nie potrzeba. Przyjaźń się kończy niestety jak pojawia się wielki kawał mięcha na horyzoncie. Wtedy nie ma zmiłuj się - Tosiek (straszny pieszczoch) przemienia się w demona (ale to kot o dzikich korzeniach - praprapradziadkowie łapali ryby na Wyspach Kurylskich).
Reasumując powiem tak - myślę, że powinnaś ocenić, czy Twojemu kotu faktycznie brak kociego towarzystwa (chociaż jak już pisałam gdzieś na forum człowiek nie jest w stanie zapewnić kotu towarzystwa drugiego kota - Ty na pewno z nim po meblach ganiać się nie będziesz ani nie wyliżesz mu futra). Zaś jeżeli zdecydujesz się na drugiego kota to tylko o tym samym temperamencie.
Ja wszystkie koty traktuję tak samo, bo wszystkie są po prostu kochane, niemniej Skippi z tytułu PNN ma jednak lekkie preferencje (w sensie opiekowania się). To jest to co napisała Ines - każdego kochasz za coś innego. Bo każdy kot jest inny Meri - 2015-07-03, 20:16 Ines tylko człowiek w przeciwieństwie do kota żyje w grupie, do pewnego wieku dokocenie czemu nie, ja tez marzę o posiadaniu większej ilości kotów, ba nawet hodowli, ale 3,5 roku to juz wiek kiedy kot może nie chcieć nikogo na swoim terenie.
Mojej znajomej koty byli największymi przyjaciółmi, coś się zepsuło i od paru lat są wrogami, od niedawna zaczynają się tolerować, ja tez nie widziałam nigdy głębokich więzi między moimi kotami, a miałam ich sporo, lepiej obstawić najgorszą wersje niż potem być rozczarowanym. Jeżeli do tego wszystkiego właścicielka przez prace ma mało czasu dla kota, za chwile dziecko, do tego drugi kot, to ten pierwszy może być bardzo zazdrosny o czas którego będzie miał jeszcze mniej. Do mnie wystarczy, że jakiś kot podejdzie to Haru już warczy z daleka i potem atakuje...Ines - 2015-07-03, 20:27 Nie ma ani zadnego jednego czlowieka ani zadnego jednego kota, sa miliardy ludzi i kotow, o roznych preferencjach, potrzebach, charakterach, doswiadczeniach i uoglnianie w jedna czy druga strone moze byc krzywdzace, choc intencje zawsze sa dobre.Meri - 2015-07-03, 20:36 Według mnie po prostu najlepiej brać rodzeństwo od razu, albo dokacać się w młodym wieku, myślę, że przytoolanka powinna znać też ciemne strony tej imprezy nie tylko te dobre, podejście na hurra drugi kot może się nie udać, warto po prostu bardzo dobrze i dokładnie to przemyśleć, potem ani oddać drugiego kota (chyba, ze jest bardzo źle) ani też nie zmieni się nastawienia pierwszego, a człowiek ma żal, że skrzywdził obu, chociaż może być też tak, że wszyscy będą zadowoleni. Mój Haru z pozoru też wygląda na takiego co lubi inne koty, na spacerach z podniesionym ogonem chętnie podchodzi do innych, chętnie się bawi z kotami moich rodziców jeżeli może, ale niech tylko który próbuje przyjść na moje kolana, albo wejść do jego pokoju...
Rozumiem jednak Twój punkt widzenia i bardzo, bardzo Ci zazdroszczę tego, ze Twoje koty żyć bez siebie nie mogą, może ja też kiedyś doczekam. Ines - 2015-07-03, 20:49 Ale ja sie z Toba zgadzam, ze moze byc roznie, toc o tym pisze :) po prostu bardzo nie lubie takich skrajnych stwierdzen, zarowno tych, ze kot musi koniecznie miec drugiego kota jak i tych, ze absolutnie nie powinien.gpolomska - 2015-07-04, 07:10 Jeśli ktoś chce mieć więcej kotów niż jednego, to najlepiej brać rodzeństwo i to z jednego miotu albo przygarnąć koty np. po zmarłej osobie, które znały się lata - wtedy jest bezstresowo dla nowego opiekuna i dla kotów. Socjalizowanie nie zawsze się udaje, a zwykle wiąże się z ogromnym stresem - i dla kotów, i dla opiekuna. Dlatego jeśli bierze się jednego kota, to dobrze jest od razu zastanowić się czy nie będziemy chcieli docelowo dwóch lub więcej. Owszem, jak się człowiek uprze, to prawie wszystkie koty zmusi do współpracy - tak jak każdy z każdym jest w stanie wytrzymać pod jednym dachem z jakiegoś powodu, tylko czasami jest to okupione silnym stresem i frustracją. A to, że koty nie okazują jawnej agresji, nie zawsze oznacza, że się dogadały - także to bardzo delikatny temat. Polecam tu lekturę artykułu Kot - istota społeczna?, gdzie jest troszkę o "kocich stadach".
Co do tematu "kot i pojawienie się dziecka" - za kilka dni mam termin porodu, więc tematykę studiuję od sporego czasu, bo moja Magnolia to kot, który leje każdego innego mruczącego w okolicy jak go tylko zobaczy (robiła tak w schronisku, robiła tak w DT, zrobiła tak u rodziców z ich kotką) - pewnie to kwestia jej doświadczeń, gdy głodowała na ulicy i musiała walczyć o przeżycie, a do tego była sterylizowana w wieku 4-5 lat, czyli jak kot już ma wyrobioną osobowość i jest w pełni dorosły - także może być różnie: albo łatwo pokocha nowego domownika (bo jednak mały człowiek to nie inny kot), albo czeka mnie duuuużo ciężkiej pracy.
Z takich sensowniejszych rzeczy (bo głupot pt. "zacznij wcześniej ograniczać kotu kontakt, żeby go przyzwyczaić, że nie masz dla niego czasu" też nie brakowało - tak, bo niemowlę 24h na dobę non stop wymaga noszenia na rękach i dla kota czasu nie będzie) wyczytałam, żeby kota - szczególnie dotychczasowego jedynaka - nie odstawiać nagle na margines, bo to jakby 3 letnie dziecko nagle odsunąć na bok i tylko karmić, bo pojawiło się młodsze: które w tym momencie nie stanie się sfrustrowane albo wręcz agresywne wobec nowego przybysza? Kolejna rzecz: dopóki dziecko nie będzie umiało samodzielnie podnosić główki, to dobrze jest łóżeczko na noc (czyli gdy nie mamy malucha cały czas na oku) zasłonić choćby kocią siatką, żeby kotuś tam nie wlazł, bo dziecko może tak się wtulić w futerko, że utrudni mu to oddychanie. Oczywiście kontakt cały czas pod nadzorem.
I ostatnia rzecz: z kotem jak z dzieckiem - nie wolno mu fundować kilku zmian naraz: czyli jak się pojawia nowy domownik (dziecko), to nie jednocześnie np. inny kot albo przestawianie mebli - trzeba powoli i stopniowo, żeby nie postawić na głowie kociego świata - bo koty kochają rutynę i ustalone zwyczaje tylko z domieszką zabawy w polowanie. No i nie zakazywać kotu zaglądania do kołyski/łóżeczka/wózka albo wstępu do pokoju, gdzie jest niemowlę - bo wtedy będzie kombinował tylko jak tam się dostać (i uda mu się w końcu w najmniej odpowiednim momencie), a pozwolić mu się z tym wszystkim powoli oswajać. Dla przykładu - wstawiliśmy do sypialni kołyskę dla malucha - w pierwszy dzień obwąchana i wybadana (łącznie z krótką drzemką) - teraz już Magnolcia tam nie wchodzi do środka a tylko zagląda przez szczebelki i drzemie przed kołyską jak pies stróżujący, a w ciągu dnia gdy maluch mocno kopie, siada koło mnie i mruczy do brzucha aż do uspokojenia dziecka i wtedy idzie zająć się swoimi kocimi sprawami.zenia - 2015-07-04, 07:13
Meri napisał/a:
Nigdy nie kupuj/nie bierz kota dla tego pierwszego, tylko jeżeli sama chcesz, kot tak naprawdę nigdy nie potrzebuje towarzystwa innego kota, chyba, że jako kociak, wtedy najłatwiej wprowadzić kolejnego kota, potem jest trudniej, dlatego nie myśl o tym w ten sposób, bo możesz się rozczarować, a koty będą się jedynie tolerować.
koty sa rożne,zalezy od charakteru obu
nigdy sie nie dowiemy jak jeden zareaguje na drugiego
prawdziwy charakter pokaże dopiero po dokoceniu
ja często wprowadzam nowe koty do stada
jest różnie na poczatku,jest róznie potem
rzadko bywa miłośc pełna,raczej tolerowanie siebie bo mieszkamy w jednym domu
każda z moich trzech kocic inaczej traktuje resztę
to są hodowlane,kastraty może ciut inaczej,ale raczej bywa tak samozenia - 2015-07-04, 07:17
Meri napisał/a:
Wy jesteście jego ludzie, w domu są jego miski, jego kuwety, jego teren, kiedy przychodzi nowy kot to nie będzie taka relacja jak kiedy rodzi się kolejne dziecko, kiedyś słyszałam, że to tak jakby do swojego aktualnego męża przyprowadziłabyś kolejnego mężczyznę. Warto szukać kota o podobnym charakterze, zdecydowanie maluch najlepszy, bo kot zwykle nie krzywdzi malucha i łatwiej go zaakceptuje.
oj krzywdzi krzywdzi
wprowadzam do domu i duże i małe
Bociana nic nie powstrzyma żeby gówniarza strzelić łapą przez łeb
za to Ryszarda przeszlo 12 lat każdego przyjmie,powącha i ma w nosie kto przybył,chyba się przyzwyczaiła przez te lata
niedługo sama będe się dokacać starszakiem,ciekawa jestem kto go będzie najbardziej tępił Ines - 2015-07-04, 09:19 Ja się na temat swoich kotów nie chcę mądrować, chociaż one rzeczywiście bardzo się lubią. Ale jeszcze są młode (Tula ma 3 lata i 1 miesiąc, Aurelka 2 lata i 10 miesięcy, Arda 11 miesięcy), więc to by było takie trochę chwalenie się na kredyt. Jeszcze wiele się może zmienić.
Jasne, że czasem są jakieś niesnaski - np Tula na początku ciąży ma etap tłumaczenia innym kotom, gdzie przebiegają pewne granice i bardzo dosadnie informuje co o tym myśli, gdy inne koty to ignorują. Ale przez większość czasu żyje się nam jak pączkom w maśle. Koty, jeśli się o coś poprztykają, to idą do "swojego pokoju" przemyśleć swoje zachowanie - tzn kontemplują sobie w samotności na jednej z licznych półek, na szafie, na drapaku, na balkonie, w kryjówkach w drugim pokoju itd. Mają bardzo dużo miejsc, w których mogą być zupełnie same ze sobą, jeśli tylko mają na to ochotę - cały czas kolejne takie miejsca im dodajemy, żeby nie czuły się przytłoczone obecnością innych kotów, jeśli sobie tego nie życzą. I rzeczywiście są takie chwile, że sobie z takiego miejsca dla siebie korzystają. Ale równie często przebywają w dwójkę lub w trójkę. Lubią się wspólnie bawić, spać blisko siebie, dbają wzajemnie o swoją higienę. Przy pierwszym miocie Tula i Aurelka razem wychowywały kocięta (gdy już podrosły i przestały Aurelkę przerażać), teraz Arda też już powoli zaczyna włączać się w opiekę, co się Tuli bardzo podoba. Wiem, że jeszcze długa droga przed nami, Tula i Aurelka niedługo wejdą we wrażliwy okres kończący dojrzewanie, Arda dopiero dojrzewanie zaczyna i trochę się obawiam, jak to będzie w przyszłości, ale mam nadzieję, że pozostanie tak jak teraz, czyli dobrze.
Może jakiś wpływ na sytuację ma tu to, że to Ragdolle - koty tej rasy są zwykle bardzo towarzyskie i nie lubią samotności.
Ale też wiem, że nie zawsze jest tak różowo - dla Mefista przecież w tym stadzie miejsca nie było. Koty tolerowały się, nawet czasem przebywały blisko siebie, ale widać było, że się nie lubią i nie są do końca szczęśliwe ze swojego towarzystwa, choć godziły się na nie, bo nie miały wyjścia.
Żeby jednak nie było tak w tym wątku pesymistycznie, wstawię kilka zdjęć ilustrujących jak może być i jak mam nadzieję u mnie pozostanie
Meri - 2015-07-04, 13:01
zenia napisał/a:
oj krzywdzi krzywdzi
wprowadzam do domu i duże i małe
Bociana nic nie powstrzyma żeby gówniarza strzelić łapą przez łeb
za to Ryszarda przeszlo 12 lat każdego przyjmie,powącha i ma w nosie kto przybył,chyba się przyzwyczaiła przez te lata
niedługo sama będe się dokacać starszakiem,ciekawa jestem kto go będzie najbardziej tępił
Mój Haru ma wysoką tolerancje na maluchy, poza fochem nic im nie robi, ale już dorosłe ulgi nie mają.