BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Suplementy & Co - Witamina E
ciocia_mlotek - 2014-01-15, 22:09 A mnie nadal nurtuje pytanie, na które nie udało mi się uzyskac odpowiedzi. Jakie jest w naturze źródło tej witaminy dla psów i kotów - zwaszcza dla kotów bo te raczej się w ogóle na zieleninie nie pasąimmortal - 2014-01-15, 22:43 Ostatnio czytając składy poszczególnych części zwierzaków zauważyłam, że łój ma całkiem sporo tej witaminy, np. łój wołowy 2.6 mg w 100 g. To chyba więcej niż w jajku.ciocia_mlotek - 2014-01-15, 22:55 No właśnie to mnie zastanawia. Mówi się, że produkty zwierzęce nie są źródłem wit e, ale z drugiej strony jest to witamina niezbędna czyli musi się gdzieś w organiźmie znajdować. Łój jest logiczny biorąc pod uwagę to, że jest to witamina rozpuszczalna w tłuszczuSojuz - 2014-01-15, 23:33 vesela krava, d-α tokoferol jest naturalną postacią witaminy E. W preparatach Solgar uzyskuje się je z soi. Natomiast mieszanka tokoferoli to może być mieszanka pochodnych tej witaminy. Ze średniej arytmetycznej przyswajalność pochodnych witaminy E (octan d-α tokoferol, d-α tokoferol kwasu bursztynowego) wynosi 86%, ale nie wiem na ile są one przyswajalne dla kotów. Gdyby założyć 86% przyswajalności, byłoby to dodatkowe 31 IE. Ponadto trzeba też uwzględnić, że tokoferole to także 4 izomery tej witaminy w każdej z w/w postaci trzech związków chemicznych. Ich ilości są tak małe, że uznano je za znikome i połączone w "mieszankę tokoferoli". Ja bym uwzględnił, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, 50% z tych 31 IE, czyli 15 (lepiej zaokrąglać w dół).
Druga uwaga, w kalkulatorze inne kapsułki są zapisane jako sztuki (ile IE na jedną kapsułkę, a nie na 100g), więc trzeba wpisać 200. Ostatecznie wyjdzie to 215 IE.
ciocia_mlotek, z tego co czytałem zwiększenie podaży selenu zmniejsza zapotrzebowanie na wit. E, ale zwiększenie podaży wielonienasyconych kwasów tłuszczowych zwiększa zapotrzebowanie na tą witaminę. Trzeba też spojrzeć na wit. E nie jako jeden związek chemiczny, ale jako kompleks wielu związków, mieszaninę. Czasami stwierdza się znikomą ilość d-α tokoferolu, natomiast jest o wiele więcej innych związków wit. E, choćby w jajku: 1mg d-alfa tokoferolu oraz 5mg d-gamma tokoferolu. Tak więc w mięsie czy podrobach jest o wiele więcej wit. E niż podają źródła, które uwzględniają tylko d-α tokoferol.
Źródła:
naturalpaw peteducationciocia_mlotek - 2014-01-15, 23:46 Dobrze to z innej strony. Po co suplementuje się witaminę E w Barfie? Naprawdę jest jej za mało? Znacząco mniej niż w diecie naturalnej? Czy naprawdę w mięsie i podrobach nie ma wystarczająco tej witaminy i to w formie bardziej dla naszych mięsożerców naturalnej?
Wiem, że mówi sie o jej suplementowaniu przy podawaniu oleju z łososia. Ale ten olej podaje się ze względu na zaburzenia proporcji kwasów omega a nie w celu zwiększenia ich ogólnej ilości.
Zadaję te pytania bo w wątku niebardzo widzę takie kompleksowe wyjaśnienie - właściwie dlaczego i po co? Od początku jest dyskusja o samych źrodłach i zamiennikach, kapsułkach i tabletkach ale tylko pochodzenia roślinnego.
A ja bym chciała sie dowiedzieć Sojuz - 2014-01-16, 00:01 Zgodnie z tym streszczeniem badania największe źródła wit. E to żółtko jajka, a za nim wątroba. Ale wydaje mi się przede wszystkim, że jakość mięsa, a dokładniej, jakość jedzenia zwierzęcia rzeźnego wpływa na zawartość wit. E w jego organizmie. Dlatego zaleca się dodawanie niewielkiej ilości wit. E do BARFa. Gdyby podawać mięso z dzikich zwierząt lub tych rzeźnych odpowiednio żywionych, zapewne suplementacja tej witaminy byłaby zbędna, gdyż jest ona praktycznie wszędzie.ciocia_mlotek - 2014-01-16, 00:05 Dzięki.
Ale czy nie lepiej jest próbować bilansować to produktami zwierzęcymi zamiast uciekać się do suplementów pochodzenia roślinnego?Sojuz - 2014-01-16, 00:10 ciocia_mlotek, po prostu nie wiadomo ile jest tej witaminy w zwierzętach karmionych naturalnie (czy dzikich) a tych paszami (nikt nie zrobił dokładnych badań). Dla świętego spokoju dodajemy tą z roślinnych źródeł. Chemicznie i biologicznie są identyczne. raf_kon - 2014-01-16, 08:43 A ja się zastanawiam skąd bierze się różnica w mięsie zwierząt rzeźnych i wolno żyjących? Trudno mi uwierzyć, że dzikie zwierzęta roślinożerne przez cały okres swojego życia jedzą idealnie zbilansowany pokarm.
Wiem, że zwierzeta hodowlane także nie jedza idealnie zbilansowanych diet. Ich pokarm bilansowany jest pod kątem najważniejszych składników (b.o., aminokwasy egzogenne, energia, włókno), jednakże jedzą go przez cały okres swojego życia i nigdy jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, gdy młody byk żeźny, lub tucznik pod koniec swojego życia cierpiał z powodu niedoborów mikro- lub makroelementów.Sojuz - 2014-01-16, 11:14 raf_kon, są to różnice choćby w stosunku kwasów tłuszczowych omega-3 do omega-6. Zwierzęta (i ludzie) świetnie sobie radzą z niedoborami makro- i mikroelementów, ponieważ tak przystosowała ewolucja większość ssaków i na pierwszy rzut oka małe niedobory będą niewidoczne. Zauważ, że w hodowlach masowych lub nawet tych mniej naciskających na zysk, a bardziej dbających o zwierzęta niedobory będą się pojawiać, ponieważ ich organizmy nie otrzymują (zazwyczaj) odpowiedniego jedzenia, naturalnego dla nich. A odpowiednie jedzenie jest albo niewygodne w przechowywaniu i przyrządzaniu, albo drogie, albo i jedno i drugie. K A S A jest przyczyną takiego stanu rzeczy, niestety Ludzie oczekują, że mięso będzie kosztować 10zł/kg (np. wołowina), a same zwierzę rzeźne będzie karmione najwyższej jakości pokarmem oraz wypasane na ładnej, zielonej łące z dala od przemysłu...
Przytoczyłem tu argumenty ogólnikowe i za to muszę przeprosić, ponieważ nie potrafię się rozpisywać. Mam jakieś opory przed pisaniem spraw "oczywistych", gdyż nie chcę żeby odbiorca tekstu pomyślał, że mam go za idiotę, nieuka Sandra - 2014-01-16, 12:09
raf_kon napisał/a:
...gdy młody byk żeźny, lub tucznik pod koniec swojego życia cierpiał z powodu niedoborów mikro- lub makroelementów.
Sam napisałeś, że jest to młody osobnik wiec kiedy miano by stwierdzić u niego braki i cierpienia z tym związane.
Czy sa wykonywane u tych zwierząt oznaczenia pierwiastków, białek, witamin ?
Czy są dostępne miarodajne badania tego typu ?
Jak powszechnie wiadomo braki ujawniają się (staja się widoczne gołym okiem) po znacznym upływie czasu, który u różnych osobników może oznaczać inny upływ czasu.
Np. u dzikich łososi podawana jest zawartość wit.D, a u hodowlanych ? Nie spotkałam się z miarodajnym źródłem.
Cos jest na rzeczy. dagnes - 2014-01-16, 14:08
ciocia_mlotek napisał/a:
Mówi się, że produkty zwierzęce nie są źródłem wit e, ale z drugiej strony jest to witamina niezbędna czyli musi się gdzieś w organiźmie znajdować.
Jak najbardziej są jej źródłem i nie wiem czemu tak się mówi. A w zasadzie wiem - mówi się przecież, że produkty zwierzęce to ZUO i od nich się choruje, a wszystko co najlepsze to tylko w roślinkach . Bardziej serio - faktem jest, że witamina E w największej ilości znajduje się w tłuszczach zwierzęcych, które są od czci odżegnywane i zakazywane, więc faktycznie - jeśli słuchać dietologów, to produkty zwierzęce (te, które jeszcze wolno jeść czyli chude polędwiczki raz w tygodniu) są ubogie w tą witaminę. Ale oczywiście tłuszcze to nie jedyne źródło witaminy E. Znajduje się ona także w płynach ustrojowych gdyż jest w nich transportowana oraz w organach, w szpiku oraz w mózgu, który składa się w 60% z tłuszczu. Wszystko to są elementy zwierząt, których ludzie obecnie nie jadają więc i witaminy E w produktach zwierzęcych nie widzą.
ciocia_mlotek napisał/a:
Dobrze to z innej strony. Po co suplementuje się witaminę E w Barfie? Naprawdę jest jej za mało? Znacząco mniej niż w diecie naturalnej? Czy naprawdę w mięsie i podrobach nie ma wystarczająco tej witaminy i to w formie bardziej dla naszych mięsożerców naturalnej?
Jak już wyżej napomknęłam, witamina E znajduje się także w elementach zwierzęcych, które najczęściej nie są stosowane w BARFie (płyny ustrojowe, organy inne niż serce, wątroba i żołądek, szpik, mózg) i które zastępowane są albo mięsem, albo suplementami takimi jak suszona hemoglobina i inne. A więc brakuje nam tej części witaminy E, którą mielibyśmy w całej tuszce zwierzęcej. Ci, którzy karmią modelem whole prey (ale już nie franken prey) i podają całe zwierzaki bez żadnych ubytków, mogą pod pewnymi warunkami (o tym dalej) zrezygnować z dodatkowej witaminy E.
Sojuz napisał/a:
Ale wydaje mi się przede wszystkim, że jakość mięsa, a dokładniej, jakość jedzenia zwierzęcia rzeźnego wpływa na zawartość wit. E w jego organizmie. Dlatego zaleca się dodawanie niewielkiej ilości wit. E do BARFa. Gdyby podawać mięso z dzikich zwierząt lub tych rzeźnych odpowiednio żywionych, zapewne suplementacja tej witaminy byłaby zbędna, gdyż jest ona praktycznie wszędzie.
Tak, z zastrzeżeniem, że chodzi o whole prey, w którym stosuje się wyłącznie zwierzęta dzikie lub pochodzące z hodowli naturalnych (nie karmione paszami). Zwierzaki żywione paszami mają znacznie zwiększony udział kwasów tłuszczowych nienasyconych w swojej tkance tłuszczowej (link do postu podany wcześniej przez Sojuza) i chociażby z tego względu takie mięso wymaga dodatku witaminy E by ochronić te nadmiarowe nienasycone kwasy przed utlenianiem po ich spożyciu. Trudno powiedzieć, czy produkty ze zwierząt żywionych paszami dostarczają choć minimalnej ilości tej witaminy, bo zwierzęta te są ogólnie chore, mają mnóstwo niedoborów i stanów zapalnych, ale ich zadaniem jest przecież tylko przetrwać ten krótki czas do uboju. Uważam, że samo spożywanie mięsa i pochodnych ze zwierząt z przemysłowych hodowli generuje potrzebę zwiększonego spożycia przeciwutleniaczy takich jak witamina E, po to by chronić organizm przed niszczącym działaniem nienaturalnego pokarmu o nienaturalnym składzie (przemysłowe mięso).
W przypadku BARFa, nawet takiego z elementów zwierząt nieprzemysłowych, grass-fed, suplementacja brakującej części witaminy E jest niezbędna (bo brakuje wielu elementów tuszy).ciocia_mlotek - 2014-01-16, 14:22 Tak czy siak nie musze się martwić. Karmię whole prey i w zasadzie wyłącznie dziczyzną i z wolnego chowu.
Ale chyba nie do końca się zgodzę w przypadku franken prey. Przynajmniej przy psach. Psowate nieczesto żywią się calusieńką tuszką. Ich najbliżsi kuzyni, czyli wilki, poluja głównie stadem na nieco większe ofiary i dziela się pokarmem. Dlatego już w naturze one się zywią tak naprawdę frankenprey. Oczywiście, mają dostęp, prędzej czy póxniej, do każdej części - dlatego rozumiem, że zatrzeżenie do frankenprey może dotyczyć dostępności organów np.
Ja sama karmię mieszanką whole i franken-prey. Mniejsze zwierzaki często dostają w całości a do tego fragmenty większych. W zasadzie kazdy kawałek gdzies się kiedyś trafiraf_kon - 2014-01-16, 17:23 Rzeczywiści Sojuz o stosunku kwasów tłuszczowych nie pomyślałem. Żywienie zwierząt gospodarskich to trudny temat - jak zrobić tanią paszę i osiągnąć ponadprzeciętne wyniki produkcyjne? Masz rację, koszty żywienia często stanowią nawet 70% kosztów wyprodukowania żywca. Niestety musimy wybierać pomiędzy produkcją intensywną i ekstensywną. Osobiście sam produkuję w małych ilościach drób drugą metodą, ale gdybym miał kupić go w sklepie nie było by mnie na to stać
Sandra mógłbym odbić piłeczkę i spytać się, skąd wiesz, że są tam niedobory i "cierpienia z tym związane" skoro takich oznaczeń się nie robi?
Nie znam takich badań, ale widzę 4 - 6-cio miesięczne tuczniki, które na cierpiące nie wyglądają (oczywiście jeżeli są utrzymywane we właściwych warunkach zoohigienicznych).
Nie dajmy się zwariować i nie powtarzajmy sądów nie popartych żadnymi faktami.
Nie było jednak moją intencja rozpoczynać dyskusję na tematy żywienia zwierząt gospodarskich, zastanawiałem się skąd się biorą różnice w mięsie zwierząt hodowlanych i dziko żyjących. Takia odpowiedź uzyskałem i dziękuję za to.vesela krava - 2014-01-17, 11:04 Sojuz dzieki, te moje wyliczenia byly w ogole bledne, bo zakladaly, ze kapsulka wazy 134 mg a to przeciez nieprawda.
raf_kon nie znam sie na stronie technicznej zywienia zwierzat gospodarskich, ale tak na logike, to mieso np. wolowe byloby pelnowartosciowe, gdyby wol byl karmiony barfem Podejzewam, ze w zywieniu stawia sie na szybki przyrost masy miesniowej, a przeciez nie tak sie zywia np zubry. Roznica jest juz w sposobie odzywiania sie. W naturze jedzenie trwa dlugo, pokarm jest pobierany w malych ilosciach, nikt im nie sypie wiadra paszy, nie nazeraja sie do syta zeby pozniej trawic. Chetnie sie dowiem, czym karmione sa tuczniki, ale ze wspomnien jakie mam z moich pobytow na wsi w dziecinstwie, to pokarmy te byly glownie zbozowe (plus oczywiscie wypas). Tu znowu podejzewam, ze w naturze zboza nie sa podstawa diety. Mysle, ze wol zywiony "jak natura chciala" nie bylby miesem atrakcyjnym z punktu widzenia komercjalnego. I takie zywienie zwierzat hodowlanych musi sie odbijac na ich zdrowiu a braki zywieniowe sa czesto widoczne dopiero po dlugim czasie.