BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kulinaria dwunogów - Jak być młodym, pięknym i zdrowym przez 120 lat
ciocia_mlotek - 2012-10-07, 17:18 Ja pomidory jem same, jak jabłko. Uwielbiam pomidory.
W tym roku nie udały mi się żadne warzywa w ogrodzie (fatalne lato mieliśmy). Na przyszły montuje szklarnię to bedą i pomidorki świeżutkie. mniamdagnes - 2012-10-07, 20:55
isabelle30 napisał/a:
Pomaga mi na to smalec gęsi...(...) Smalec ten pomaga mi także na wysuszoną skórę twarzy zimą. Jak zaczynam się łuszczyć - smarowanie na noc załatwia sprawę.
Jako że smalec składa się wyłącznie z naturalnego tłuszczu, który nie jest dla skóry żadnym ciałem obcym, to nie podrażnia jej, a jedynie powleka cienką warstwą ochronną, która może imitować naturalny łój skórny, zbudowany z lipidów. W przeciwieństwie do kremów opartych na wazelinie / parafinie, które oblepiając skórę nie pozwalają jej ani oddychać, ani wydzielać potu, naturalny tłuszcz tworzy warstwę przepuszczalną dla tlenu i wydzielin skóry.
Ja zawsze mówię, że najlepszy kosmetyk to taki, który można zjeść .
Skoro powrócił temat smarowania się, to powrzucam trochę informacji o tym, co zawierają te wszystkie rzekomo cudowne kremy czy balsamy i dlaczego to coś zamiast pomagać i nas upiększać - szkodzi nam i przyspiesza starzenie się skóry. Niestety okazuje się, że te substancje zawarte w kosmetykach, które są dla skóry teoretycznie dobre i powinny pomagać (np. kolagen) nie są przez skórę absorbowane, natomiast cała reszta składu czyli wszelkie chemiczne związki są najczęściej toksyczne i je właśnie skóra absorbuje - przenikają przez nią do wnetrza organizmu. Nawet z pozoru niewinne składniki, jak wazelina, wcale nie są tak niewinne mimo, że nie wnikają przez skórę.
Na początek artykuł "Co w kremie drzemie" - zebrane informacje o trzech powszechnie spotykanaych substancjach w kosmetykach: parabenach, aluminium i parafinie.
Producenci kosmetyków zobligowani są do umieszczania na etykietach swoich produktów ich składu. Chemiczne terminy są dla przeciętnego konsumenta tak niezrozumiałe, że równie dobrze mogłoby ich tam nie być. Zazwyczaj nie czytamy więc treści wydrukowanej na opakowaniu, tylko skupiamy się na właściwościach kosmetyku. A to w jaki sposób produkt nawilża, wygładza, oczyszcza, rozjaśnia- już nas nie interesuje.
Nie zdajemy sobie sprawy jakie szkodliwe substancje może zawierać nasz krem do twarzy lub lakier do paznokci. Takich związków chemicznych jest cała masa. Efektem ich stosowania jest wiele nieprzyjemnych dolegliwości jak: łupież, wypryski, trądzik, łuszczenie się małżowiny usznej, łamliwość i wypadanie włosów, alergie skórne czy zaczerwienienia. Codzienne używanie kosmetyków naszpikowanych niebezpieczną chemią może doprowazić do jeszcze poważniejszych schorzeń jak: zakłócenia w gospodarce hormonalnej, zaburzenia menstruacji, problemy z potencją, trudności związane z zajściem w ciąże i jej utrzymaniem. Podejrzewa się także niektóre chemikalia o skutki teratogenne i wywoływanie raka. Proponuję w takim razie dowiedzieć się co nieco o najbardziej powszechnych składnikach kosmetyków ( i nie tylko)- parabenach, aluminium i parafinie. Zanim zakupicie produkt bez uprzedniego zapoznania się z jego składem, dowiedzcie się jak bardzo ryzykowne jest narażanie swojego ciała na kontakt z tymi niezdrowymi substancjami.
PARABENY
Parabeny to konserwanty, które przedłużają życie kosmetyków, są to estry kwasu parahydroksybenzoesowego. Szukajcie ich na etykietach pod nazwami: methylparaben, ethylparaben, butylparaben nie tylko w kremach i szamponach, ale także w produktach spożywczych- np. ciastach, sokach owocowych, mrożonkach, dżemach. Zadaniem parabenów jest niedopuszczanie do powstawania pleśni i blokowanie rozwoju drobnoustrojów, dzięki temu wyroby mogą spokojnie leżeć na sklepowych półkach i zachowywać swoją świeżość oraz wątpliwą jakość.
W najróżniejszych artykułach znajduje się czasem nawet i ok. 0,5% procenta tych związków. Amerykańska Agencja Żywności i Leków podaje, że dziennie osoba, która waży 60kg, wchłania średnio 76mg parabenów, z czego aż 50mg pochodzi z kosmetyków. Co raz więcej badań dowodzi szkodliwości tych związków, jednak nikt nie myśli o ich wycofywaniu z produkcji. Jedyną drogą unikania parabenów jest baczne śledzenie etykiet na artykułach, które kupujemy. Musimy liczyć się z tym, ze są one niezwykle popularne.
Reakcje jakie mogą powodować to: alergie, zapalenie skóry, pokrzywki, wypryski, rumienie, świąd. Poza tym konserwanty nie tylko zwalczają drobnoustroje dostające się do kosmetyków, ale także uszkadzają naszą "dobrą" florę bakteryjną na skórze, która chroni nas z zewnątrz przed najróżniejszymi zarazkami. Parabeny mogą doprowadzać do rozszerzania się naczyń krwionośnych i powodować wysięki. To szczególnie powinno zmartwić osoby z cerą trądzikową. Pojawiły się również opinie i badania dowodzące wpływu parabenów na rozwój raka piersi. Konserwanty bardzo łatwo wnikają w warstwę tłuszczową podskórną i kumulują się w niej. A stosowanie antyperspirantów czy balsamów w okolicach piersi powoduje gromadzenie się parabenów w okolicy gruczołów sutkowych. Choć początkowe wyniki badań w tej kwestii zostały podważone i zaprzeczono tej przerażającej tezie, że kosmetyki przejawiają właściwości karcerogenne, naukowcy nadal analizują temat. Poza tym, tu już bezdyskusyjnie, parabeny wykazują działanie estrogenne.
Jak widać, nie ma się co cieszyć z tego, że peeling kupiony w dużej tubce starczy nam "na lata". Nie liczmy też na to, że skoro nie zakazuje się używania do produkcji parabenów, to nie mamy się czego bać. Wycofanie tak powszechnie stosowanych związków chemicznych z wielkiego rynku kosmetycznego i spożywczego przyniosłoby niewyobrażalne straty finansowe, których przemysł mógłby nie wytrzymać, za to nasze zdrowie- wręcz przeciwnie. Na ile możemy, unikajmy tych składników:
W kremach do opalania oraz dezodorantach i innych produktach blokujących gruczoły potowe występują sole aluminium. Ich zadaniem jest niwelowanie pocenia się i neutralizacja nieprzyjemnego zapachu. Pot i jego odór nie mają jak się wydostać z organizmu, więc zostają w nim i zatruwają go od wewnątrz.
Związki te są groźne nie tylko z nazwy. To toksyczne substancje, które przenikają przez skórę i kumulują się w organizmie. Są to sole tego samego metalu, z którego składają się puszki, folie i samoloty.
Stosowanie antyperspirantów z solami aluminium może doprowadzić do zapalenia gruczołów łojowych i potowych oraz silnego podrażnienia oraz wysuszenia skóry. Wielokrotnie wykazywano, że związki te wykazują właściwości karcerogenne po tym, jak odnaleziono w tkance piersi zaatakowanej przez rak ślady aluminium.
We wczesnych latach 90. WHO wydało oświadczenie, w którym stwierdziło nawet, że podejrzewa się aluminium o wpływ na chorobę Alzheimera. Także fakt, że metal ten może uszkadzać układ nerwowy lub oddechowy, nie powinien nas dziwić. Należy sobie uświadomić, że sole aluminium, substancji, której szkodliwość jest nam od lat dobrze znana, znajdziemy w dezodorantach, które używamy każdego dnia, a nawet i kilka razy dziennie. Sole aluminium to wszystkie związki o nazwie:
Warto także zapoznać się z parafiną, inaczej olejem mineralnym, który z olejem tak naprawdę nie ma nic wspólnego, gdyż nie jest to mieszanka kwasów tłuszczowych a węglowodorów nasyconych. Jest to bardzo tani produkt uzyskany z destylacji ropy naftowej używany jako składnik podkładów, toników nawilżających czy balsamów do ciała.
Mimo że jest to naturalny związek chemiczny to nie jest przyswajalny przez ludzki organizm, który traktuje parafinę jak nieprzyswajalne ciało obce. Nie trawi jej, nie absorbuje także od zewnątrz. Olej mineralny wytwarza na skórze warstwę, która nie pozwala tkance oddychać, ani wydzielać potu, toksyn, co w konsekwencji prowadzi do kumulowania się wydzielin skórnych pod szczelną skorupą parafiny.
Parafina ma czynić skórę gładką i elastyczną, w konsekwencji w sposób bardzo szkodliwy nadaje jej tylko efekt gładkości i elastyczności. Zmieszana z innymi związkami składającymi się na puder, wciska się w pory, wypełnia je, tworzy wrażenie jednolitej powierzchni i jednocześnie blokuje kanały łojowe. Co jest tego efektem? Pryszcze, zaskórniaki, zanieczyszczona skóra, wizyty u kosmetyczki, zakup kolejnych kosmetyków oczyszczających.
Parafina hamując procesy wymiany gazowej, sprzyja rozwojowi bakterii beztlenowych, czyli tworzy świetny grunt pod trądzik. Dłuższe stosowanie produktów kosmetycznych, których skład oparty jest na oleju mineralnym, doprowadzi do przesuszenia tkanki skórnej i przyśpieszenia procesu starzenia. Parafiny trudno jest się pozbyć, bo na wodę jest odporna. Zwykły prysznic nie zmyje jej z naszego ciała. Trzeba użyć naturalnego oleju bądź ciepłej wody z dużą ilością mydła. Wystrzegajmy się jak ognia następujących nazw w składzie kosmetyku:
Producenci nie muszą na opakowaniach wypisywać skutków ubocznych i ewentualnych zagrożeń jakie niesie za sobą stosowanie poszczególnych substancji chemicznych. Czy jest szansa, że nadejdzie czas, kiedy firma kosmetyczna będzie musiała dokładnie tłumaczyć klientowi co sprzedaje? Na razie sami musimy stać się świadomymi konsumentami i kontrolować co jemy, czym się smarujemy i malujemy.
Dodam jeszcze od siebie, że w kosmetykach znajdziemy również bardzo często przeciwutleniacze BHA i BHT, znane nam już dobrze jako trujący składnik karm dla zwierząt.dagnes - 2012-10-08, 13:50 Kolejna porcja informacji o szkodliwych substancjach w kosmetykach: "Zabójczy koktajl chemikaliów":
"Przykra prawda o kosmetykach i środkach higieny osobistej"
Zwyczajne mydło nie wystarczy. Oczyszczamy się za pomocą peelingu do twarzy i ciała i osuszamy skórę, po czym namaszczamy się odżywczymi kremami. Jeszcze dezodorant, aby zamaskować naturalną woń ciała (naturalna woń potu, który pojawia się po ciężkiej pracy) i na koniec kropelka perfum lub wody po goleniu. W przypadku około połowy naszej dorosłej i nastoletniej populacji - mam tu na myśli głównie panie - dochodzi jeszcze szereg zabiegów "uatrakcyjniających" twarz i ręce, takich jak krem chroniący przed słońcem, podkład, cienie, szminka, lakier do paznokci. Lista ciągnie się jak tasiemiec, jako że jesteśmy konsumentami-ignorantami produktów higieny osobistej oraz kosmetyków.
Nasza ignorancja rozpoczyna się, gdy nie potrafimy zdać sobie sprawy, że głównym poszkodowanym w następstwie naszej próżności jest największy organ naszego organizmu - nasza skóra. Skóra jest czymś więcej niż tylko osłoną tego, co jest wewnątrz. To żywa powłoka, która oddycha, jeśli oczywiście pozwolimy jej na to. W rezultacie powleczenia jej kremami i emulsjami jej zdolność do oddychania, a więc i życia, maleje. Jej uszkodzenie nie ogranicza się do utrudnienia jej oddychania. Jako łatwo absorbujący organ, zasysa związki, jakie na nią nakładamy. (...)
Co takiego zawierają pospolicie stosowane produkty higieny osobistej i kosmetyki? Wielu zdziwi się, dowiadując się, że często są to koktajle chemikaliów działających jako kancerogeny (czynniki rakotwórcze), rozwojowe toksyny (toksyny, które silnie wpływają na fizyczny i umysłowy rozwój dziecka), środki zakłócające działanie układu endokrynologicznego (substancje blokujące wytwarzanie lub przekazywanie hormonów w organizmie i w ten sposób zakłócające proces rozwoju), mutageny (środki powodujące mutacje DNA prowadzące do raka lub powodujące wady wrodzone), neurotoksyny (chemikalia oddziałujące na nasz układ nerwowy), reprotoksyny (czynniki oddziałujące na nasz układ rozrodczy) i alergeny (chemikalia wywołujące reakcje alergiczne w normalnej tkance po jej kilkakrotnym na nie wystawianiu). Uff! (...)
DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE?
Właściwie nie powinniśmy pytać, dlaczego tak się dzieje, ale dlaczego pozwalamy, aby tak się działo. Fakt, że produkty upiększające i higieny osobistej nie są jeszcze postrzegane jako bezpośrednio związane z naszym dobrym samopoczuciem (to znaczy zdrowiem) dodatkowo powiększa skalę problemu. Powoli stajemy się zwolennikami organicznej żywności i jednocześnie bardzo wyczuleni na chemiczne pozostałości i pestycydy w owocach i jarzynach, które spożywamy, ponieważ mamy świadomość, że wprowadzamy je do wnętrza swojego ciała, natomiast kosmetyki i im podobne produkty, które stosujemy wyłącznie zewnętrznie, ignorujemy. Do naszej świadomości wciąż nic dociera, że skóra jest czymś w rodzaju żywej gąbki, równie podatna na szkodliwe oddziaływanie toksyn jak na przykład układ trawienny. (...)
SKALA ZAGROŻENIA
(...) Ftalany są zaledwie jednymi z bardzo wielu chemikaliów znajdujących się w środkach higieny osobistej, których niczego nieświadomi codziennie używamy. Środowiskowa Grupa Robocza, organizacja ochrony środowiska, szacuje, że z około 10500 substancji udokumentowanych jako pospolite składniki środków higieny osobistej, pod względem ich nieszkodliwości zbadano zaledwie 11.[8]
W takiej sytuacji ignorancja nie jest błogosławieństwem. Wręcz przeciwnie - może sprowadzić nieszczęście i mieć bardzo przykry wpływ na zdrowie nasze i naszych bliskich. Proszę sobie wyobrazić kochającą mamę kąpiącą swoje dziecko w spienionej wodzie. Dzieci przepadają za zabawą w spienionej wodzie i jest to świetny sposób na przyzwyczajenie ich do kąpieli. Ile jednak matek zdaje sobie sprawę, że płyn spieniający wodę zawiera DEA, TEA i MEA, czyli dietanolo-aminę, trietanoloaminę i monoetanoloaminę. Te trzy związki chemiczne tworzą w połączeniu z azotanami (taka reakcja może zajść w czasie leżenia produktu na półce w sklepie) nitrozoaminy, takie jak NDEA (/V-nitrozodietanoloamina), która jest wysoce rakotwórcza i stanowi szczególne zagrożenie dla nerek i wątroby i jest bardzo łatwo absorbowana przez skórę, zwłaszcza bardzo delikatną skórę dzieci.
Wiadomo też, że wywołują one reakcje alergiczne, podrażniają oczy i wysuszają włosy. Tę zabójczą mieszankę chemikaliów zawiera wiele szamponów, płynów do kąpieli i mydeł. Już w roku 1980 FDA podał, że około 42 procent wszystkich kosmetyków jest skażonych NDEA, przy czym ich największym stężeniem charakteryzują się szampony.[9] (...)
NALEŻY WYSTRZEGAĆ SIĘ...
Powyżej podano jedynie jeden przykład łączenia się DEA, TEA i MEA z azotanami, w rezultacie czego powstaje NDEA. W rzeczywistości jesteśmy zalewani istnym morzem chemikaliów, z których każdy ma możliwość szkodzenia człowiekowi. (...)
Spróbujmy obecnie przyjrzeć się niektórym składnikom przenikającym przez naszą skórę z potencjalnie katastrofalnym skutkiem.[17]
Formaldehyd. Mocznik imidazolidynyl i hydantoina DMDM są tworzącymi formaldehyd konserwantami stosowanym w preparatach do skóry, ciała i włosów. Wiadomo o nich, że są przyczyną uczuleń, astmy, bólów w klatce piersiowej, chronicznego zmęczenia, depresji, zawrotów głowy, bólów głowy i stawów. Formaldehyd, używany także jako konserwant i środek dezynfekcyjny, jest stosowany w szamponach, lakierze do paznokci, utwardzaczach paznokci i w środkach na porost włosów i jest traktowany przez IARC jako kancerogen, a przez EPA jako "prawdopodobny" kancerogen. Jego obecność często bywa maskowana, jako że jest on częścią składową innych znacznie większych objętościowo składników. Należy szukać składników takich jak hydantoiny, surfaktanty (środki powierzchniowo czynne) i laurylosiarczan sodu, które mogą zawierać formaldehyd, aby sprawdzić, czy dany produkt go zawiera. Pomocne może być również to, że substancja ta często występuje pod nazwą formaliny lub MDM.
Smoła węglowa. Substancję tę często stosuje się w farbach do włosów i przeciwłupieżowych szamponach. Wiadomo, że jest przyczyną chorób zagrażających życiu, takich jak rak, a także całego wachlarza popularnych dolegliwości, takich jak astma i migreny. Proszę zwracać uwagę na oznakowania FD&C lub D&C na etykiecie. Niektóre wolno działające farby do włosów zawierają ołów, dobrze znany kancerogen i czynnik zakłócający działanie układu hormonalnego, który jest bardzo łatwo absorbowany przez skórę i kumuluje się w kościach. To zagadnienie badał Uniwersytet Xaviera w Luizjanie i ustalił, że pewne rodzaje farby do włosów zawierają do 10 razy więcej ołowiu, niż jest to dopuszczalne w farbie do malowania mieszkań! Każdy, kto używał takiej farby lub mieszkał w świeżo pomalowanym pomieszczeniu, wie, że może to się skończyć bólami głowy, kichaniem i nudnościami oraz wieloma innymi dolegliwościami. Wiadomo, że malarze i w mniejszym stopniu osoby związane z produkcją farb są znacznie bardziej narażeni na zachorowanie na raka z powodu wystawienia na działanie ołowiu. Wyniki badań potwierdzają wysoką obecnie częstotliwość występowania raka u dzieci, których rodzice (ojciec lub matka) są wystawieni na działanie farby.[18, 19] Należy tu oczywiście także podkreślić, że farby zawierają jeszcze wiele innych toksycznych substancji, których działanie może być równie niebezpieczne jak ołowiu.
Wazelina. Półpłynna mieszanina węglowodorów, znana również pod nazwą galarety naftowej lub ciekłej parafiny, mająca zdolność inhibitowania naturalnego procesu eliminacji toksyn przez organizm. Może również wywoływać uczulenie na światło oraz pozbawiać skórę jej naturalnych olejów, co prowadzi do jej wysuszania i pękania, a także przedwczesnego starzenia, trądziku i innych dolegliwości.
Talk. Składnik pudrów oraz środek napylany na prezerwatywy, który jest kolejnym dobrze znanym kancerogenem. Badania wykazały, że wiąże się on z rakiem jajników, kiedy jest stosowany w rejonie genitaliów, głównie dlatego, że będąc związkiem nieorganicznym (krzemian magnezu) może działać drażniąco na komórki okrywające jajniki.[20] Ponadto talk kosmetyczny był w poprzednich latach bardziej niż obecnie zanieczyszczony materiałem śladowym przypominającym azbest - nieorganicznym czynnikiem, o którym wiadomo, że powoduje guzy. W zasadzie talk jest minerałem produkowanym ze skał talku, które są poddawane kruszeniu, suszeniu, mieleniu i eliminacji szeregu minerałów śladowych. Jednak proces ten nie eliminuje bardzo podobnych do azbestu maleńkich włókien. Stąd talk jest blisko spokrewniony z kancerogennym azbestem. Naukowcy dokładnie przyjrzeli się cząsteczkom talku i wykryli w nim niebezpieczne cechy upodobniające go do azbestu. W rezultacie w roku 1973 FDA zalecił ograniczenie ilości podobnych do azbestu włókien w talku kosmetycznym, jednak nie doszło do ustanowienia jakichkolwiek zasad i talk kosmetyczny do dziś nie jest objęty uregulowaniami rządu federalnego. Ta bierność doprowadziła do zignorowania raportu Krajowego Programu Toksykologicznego z roku 1993, w którym mówi się, że talk kosmetyczny, bez jakichkolwiek włókien przypominających azbest, wywołał u zwierząt guzy.[21] Nawiasem mówiąc, talk może również osadzać się w płucach, powodując choroby układu oddechowego, a możliwe że i raka płuc.
Laurylosiarczan sodu (SLS). Powszechnie używany środek do produkcji szamponów, odżywek do włosów, past do zębów i dosłownie każdego roztworu służącego do higieny osobistej. SLS jest silnym, żrącym detergentem powszechnie stosowanym także jako odtłuszczacz silników! Proszę więc sobie wyobrazić, do czego jest on zdolny w stosunku do ciała. Może powodować podrażnienie oczu, a nawet trwałe ich uszkodzenie, zwłaszcza u dzieci, wysypki na skórze, utratę włosów, złuszczanie skóry oraz owrzodzenie jamy ustnej. SLS w połączeniu z innymi składnikami może tworzyć także rakotwórcze nitrozoaminy. Z łatwością penetruje skórę i może odkładać się w sercu, płucach, wątrobie i mózgu.
Padimate-O. Składnik filtrów przeciwsłonecznych znany także jako dimetyl oktylu lub PABA. Podobnie jak DEA tworzy nitrozoaminę. Istnieją obawy, że energia absorbowana przez ten filtr słoneczny jest przetwarzana następnie w wolne rodniki, które mogą z kolei zwiększać ryzyko raka skóry. No i mamy dylemat: używać czy nie.
Alkohol izopropylowy. Trujący rozpuszczalnik i rozcieńczalnik zdolny do modyfikowania innych związków chemicznych. Stosowany w koloryzujących płukankach do włosów, środkach do masażu, emulsjach do rąk, emulsjach po goleniu oraz zapachach może powodować mdłości, wymioty, bóle głowy, rumieńce, a także depresję. Wysusza włosy i powoduje pękanie skóry, które może stać się przyczyną zakażenia bakteryjnego.
Zapachy. Substancje stosowane w perfumach i wielu innych środkach higieny osobistej wytwarzane zazwyczaj z ropy naftowej. Powodują bóle i zawroty głowy, wysypki, problemy z oddychaniem, wymioty, podrażnienie skóry oraz wielorakie uczulenia chemiczne. Niestety FDA w dalszym ciągu nie wymaga, aby producenci perfum ostrzegali klientów o toksycznym działaniu swoich produktów. (...)
WIĘCEJ DOWODÓW?
Powyższa lista ma charakter wyłącznie przykładowy i w żadnym wypadku nie należy jej traktować jako ostatecznego wykazu toksycznych chemikaliów wchodzących w skład kosmetyków i środków higieny osobistej. (...)
Aby raz jeszcze pokreślić ciężar gatunkowy sprawy, pozwolę sobie wspomnieć badania naukowe stanowiące ogniwo łączące stosowanie trwałych lub półtrwałych farb do włosów z występowaniem raka. Te przeprowadzone na ludziach i zwierzętach badania dowodzą, że organizm intensywnie absorbuje przez skórę chemikalia zawarte w niezmywalnej lub na wpół zmywalnej farbie do włosów przez cały czas jej kontaktu ze skórą. Rozprowadzona na włosach farba może bardziej zaszkodzić, niż to można sobie wyobrazić.
W ciągu 30 minut kontaktu farby ze skórą po latach jej stosowania można wchłonąć tyle substancji rakotwórczej, że wystarczy jej do zainicjowania raka w późniejszych latach życia. Już w latach 1970. przeprowadzono badania, które ujawniły istnienie związku między stosowaniem farby do włosów a rakiem piersi. Badania z roku 1976 podają, że ze 100 pacjentek cierpiących na raka piersi, 87 przez wiele lat stosowało farby do włosów.[23]
Później, w roku 1979, w rezultacie badań przeprowadzonych głównie w USA wykryto istnienie znaczącego związku między częstotliwością i okresem używania farby do włosów a rakiem piersi, potwierdzając tym samym wcześniejsze ustalenia.[24] Kobiety cechujące się największym zagrożeniem miały od 50 do 79 lat, co wskazuje, że rozwój raka wywołanego tego rodzaju czynnikiem wymaga wielu lat. Tak więc kobiety, które zaczynają farbować włosy w wieku 20 lat, są dwukrotnie bardziej narażone na raka od tych, które zaczynają to robić w wieku lat 40.
Inne, opublikowane w roku 1980, badania wykazały, że kobiety, które farbują włosy, aby zmienić ich kolor, w przeciwieństwie do tych, które tylko maskują siwiznę, były trzykrotnie bardziej narażone - przypuszczalne dlatego, że kolor był intensywniejszy i potrzeba było więcej czasu na nałożenie farby.[25]
Późniejsze badania przeprowadzone przez Amerykańskie Towarzystwo Raka (American Cancer Society) i FDA potwierdziły czterokrotny wzrost liczby stosunkowo niepospolitych form raka, w tym chłoniaka nie-Hodgkina i szpiczaka, u użytkowniczek farby do włosów.[26]
Badania te potwierdzają również przekonanie, że ciemniejsze odcienie niezmywalnych i na wpół zmywalnych farb do włosów, takie jak czarny, ciemnobrązowy lub czerwony, grożą większym ryzykiem zapadnięcia na raka.[27]
NIE WYGLĄDA NA TO, BYŚMY CHCIELI Z NICH ZREZYGNOWAĆ
(...) Nie jest tajemnicą, że toksyny z kosmetyków i produktów higieny osobistej trafiają po ich użyciu do naszego środowiska. Woda z mydłem, płukanki do włosów itp. są spłukiwane do kanalizacji i w ten sposób skażają cieki wodne i glebę oraz zatruwają rośliny i żyjące w morzu organizmy. Po dostaniu się do środowiska wracają do naszych domów poprzez łańcuch pokarmowy i ich powtórne pojawienie się ma często zintensyfikowany charakter. Biorąc pod uwagę naszą wspólną troskę o toksyny w pożywieniu, nieco ironiczne wydaje się odkrycie, że nasze zamiłowanie do kosmetyków może pogłębiać nasze problemy. (...)
CO DALEJ?
(...) Wiele firm kosmetycznych szermuje hasłami i promuje I nowe pozornie "naturalne" produkty. Nie wszystkie one są jednak właściwym wyborem. Niektóre z nich to, jak powiadają niektórzy, stare wino w nowej butelce z nową etykietą. Nie ma definicji słowa "naturalny", więc jedynym sposobem dowiedzenia się, co kupujemy jest przeczytanie tego, co jest wydrukowane na etykiecie.
Nie jest niespodzianką, że wiele tak zwanych "naturalnych" produktów zawiera chemikalia. Najlepsze więc, co można w takiej sytuacji zrobić, to sporządzenie listy niebezpiecznych składników oraz ich bezpieczniejszych alternatyw i przesłanie jej swoim najbliższym.(...)
OSTATNIE SŁOWO "NATURALIZM"
Pod koniec dnia musimy wybrać, jaki krem zaaplikować na noc, aby poprawić swoją urodę. Proszę jednak zastanowić się, ponieważ podczas gdy nasze ciało stara się odmłodzić nocą, maska nałożona na twarz może przesączać się niżej i na trwałe zadomawiać się w naszym ciele, stając się przyczyną przyszłych okaleczeń. Nasz sen może prawdopodobnie działać dla urody cuda bez żadnych dodatków i wspomagania. (...)
koniczynka - 2012-10-08, 17:11 To nie tylko w kosmetykach dla ludzi takie cuda się znajdują, ale dla zwierząt także. Ostatnio analizowałam między innymi skład szamponu, który jest powszechnie sprzedawany w gabinetach weterynaryjnych jako specjalistyczny dla psów z alergią i po prostu ręce mi opadły, bo 90% składników tego szamponu zostało zidentyfikowane jako drażniące, powodujące wysuszenie skóry i szkodliwe dagnes - 2012-10-09, 21:36 Kosmetyki dla zwierząt to chyba jeszcze większy syf niż te dla ludzi (bo jeszcze niższa świadomość bezpieczeństwa). Choć najgorsze z czym się dotąd spotkałam, to cała ta szkodliwa chemia w kremach i innych kosmetykach pielęgnacyjnych dla niemowląt i dzieci. Nawet w kremach rzekomo hypoalergicznych dla dzieci "już od pierwszych dni zycia" są takie składniki, że nic tylko . Poczytajcie sobie na etykietach! Parabeny, oleje mineralne, silikony, TEA i całe mnóstwo innej chemii.
Troskliwe mamy ładują te straszne rzeczy na delikatną skórę swoich dzieci już od pierwszych chwil ich życia. I jak potem skóra ma się nie starzeć już w wieku 20 lat?
shana55 napisał/a:
dołożyłabym dietę a w zasadzie sposób odżywiania się zgodnie z grupą krwi
ciocia_mlotek napisał/a:
W tamtym wątku Dagnes wyjaśniała dlaczego to jest bzdura.
Czy istotnie grupa krwii 0 jest najczęściej występująca? Bo ja zawsze wiedziałam, ze raczej odwrotnie
shana55 napisał/a:
Ze statystyk wynika, że jednak najwięcej jest gr. krwi A+ 32% potem 0+ 31%, B+ 15% i AB+ 7%. Mnie tez się zawsze wydawało że grupa krwi 0 jest unikatowa, no chyba że to chodziło o gr.krwi 0-
To zależy gdzie. W różnych rejonach świata jest różnie. Tutaj jest mapa rozkładu grupy krwi 0 na świecie:
http://en.wikipedia.org/w...system#Genetics
Jak widać, grupa krwi 0 dominuje w obu Amerykach, gdzie znajdywana jest aż u 75-100% populacji. Jedynie w Eurazji ludzi z grupą 0 jest "jedynie" 25-45%. Tak czy siak, jest to najczęściej występująca grupa krwi wśród populacji na całym globie ziemskim. Nawet średnia ważona dla grupy krwi 0 (0+ oraz 0-) z wybranych krajów świata, w tabeli poniżej, pokazuje, że jest w nich nieco ponad 40% ludzi z ta grupą (w Polsce 37%).ciocia_mlotek - 2012-10-09, 22:35 Dotarłam do tych informacji zanim odpisałaś :) Ale przyznam, że mnie to zaskoczyło. Swoją drogą okazuje się, że moja grupa za częsta jest dość mało spotykana. W Polsce ledwie 7% ludzi ma tą samą grupę krwi co jazenia - 2012-10-10, 06:39 ale wciąż nie wiem co jeśc żeby wyglądac jak 16 latka w wieku setki Panterowo - 2012-10-10, 07:27 ciocia, i tak masz szczęście, że "aż" 7% moja w żadnym kraju nie przekracza 1% Tilia - 2012-10-10, 07:47
zenia napisał/a:
ale wciąż nie wiem co jeśc żeby wyglądac jak 16 latka w wieku setki
Chyba najlepiej nic nie jeść. Oraz się nie myć... zenia - 2012-10-10, 07:51 bo częste mycie skraca życie koniczynka - 2012-10-10, 08:26 Unikając pewnych rzeczy w kosmetykach i żywności oraz żywiąc się racjonalnie, uprawiając sport na pewno wspomaga się organizm i można wydłużyć sobie tak życie oraz polepszyć jego jakość, aczkolwiek starzenie się organizmu samo w sobie jest w dużej mierze cechą osobniczą zależną między innymi od genów. Dla osób zainteresowanych polecam poczytać trochę o nutrigenetyce i nutrigenomice. Nutrigenetyka zajmuje się badaniem analizowaniem różnic genetycznych pomiędzy poszczególnymi osobami i jak te różnice genetyczne wpływają na indywidualną reakcję organizmu na dane składniki odżywcze, natomiast nutrigenomika zajmuje się wpływem bioaktywnych składników diety na ekspresję genów. W skrócie te dwie dziedziny zakładają (z resztą słusznie) iż każdy człowiek i każdy organizm jest inny i ma inne zapotrzebowanie żywieniowe i inaczej reaguje na składniki odżywcze i dążą między innymi do indywidualizacji jadłospisów dla osób z różnymi chorobami w zależności od ich cech genetycznych, ponieważ aktualnie są jakieś ogólne wytyczne skomponowane, a to co dla jednej osoby będzie optymalne drugiej osobie może w cale nie przynosić efektów. Obecnie przy komponowaniu diet bierze się pod uwagę wiek, aktywność itd., ale nie bierze się pod uwagę cech genetycznych danego osobnika. Polecam fajny artykuł o tym: http://cornetis.pl/pliki/..._2011_4_222.pdfciocia_mlotek - 2012-10-10, 12:03
Panterowo napisał/a:
ciocia, i tak masz szczęście, że "aż" 7% moja w żadnym kraju nie przekracza 1%
To by znaczyło, że masz grupę krwii mojej siostry :) A ja mam szczęście podwójne bo i przy transfuzji ewentualnej jestem na wygranej pozycjidagnes - 2012-10-10, 12:15
zenia napisał/a:
ale wciąż nie wiem co jeśc żeby wyglądac jak 16 latka w wieku setki
Dojdziemy do tego .
Zważ jednak na to, że cofnięcie czasu jest niezmiernie trudne. Można go zatrzymać na chwilę, można spowolnić jego bieg ale odwrócenie biegu wydarzeń to już nie lada sztuką, choć czasem niektórym się udaje w jakims aspekcie (mój przykład - udało mi się odwrócić postępujące starzenie się włosów - wypadanie i stawanie się cieńszymi - co zajęło mi jednak wiele lat).
Ponadto trzeba mieć świadomość, że na swój wygląd w wieku 100 lat, jak również w wieku 60 lat, pracuje się już na długo przed urodzeniem, a konkretnie - pracują na niego nasi rodzice. Ich dieta i styl życia, a co najważniejsze - dieta matki w czasie ciąży oraz używane przez nią chemikalia determinują wiele cech i skłonności, które otrzymujemy w chwili urodzenia. Później okres karmienia w niemowlęctwie także odgrywa niebagatelną rolę. I tego zmienić ani cofnąć się nie da. Możemy jednak działać tu i teraz, zarówno dla siebie jak i dla naszych dzieci.
No nie przesadzajmy .
Myć się można, a w wielu okolicznościach nawet trzeba. Kwestia tylko czym i jak często. No bo do zmycia potu nie potrzeba przecież arsenału mydeł, żeli pod prysznic i pieniących płynów do kąpieli z tasiemcową listą chemicznych składników. Wystarczy woda, która nie pozbawia skóry jej naturalnego płaszcza ochronnego. Używanie chemicznych kosmetyków tak bardzo wysusza i niszczy skórę, że każdy odczuwa później potrzebę jej "nawilżenia" czy "natłuszczenia" za pomocą, a jakże, kolejnych chemicznych kosmetyków w postaci balsamów, kremów i mleczek do ciała, które doskonale maskują problemy z przesuszeniem skóry, na chwilę, ale jej nie pomagają tylko dodatkowo szkodzą zapychając pory, uniemożliwiając oddychanie, wyciągając wodę z wewnętrzynych warstw skóry oraz trując chemikaliami. Ponadto nie trzeba używać agresywnego mydła za każdym razem wchodząc pod prysznic i nie na całe ciało jeśli brud jest tylko miejscowy. A przesuszoną wcześniejszym używnaniem chemicznych kosmetyków skórę można łagodnie wspomagać w odbudowie jej naturalnego płaszcza ochronnego poprzez stosowanie naturalnych tłuszczów wraz ze składnikami, które normalnie znajdują się w ludzkim łoju skórnym.
Kolejnym problemem jest mycie włosów. Kto raz zaczął myć włosy chemicznymi szamponami z silikonami, nakładać na nie silikonowe mazie zwane "odżywkami" i stosować się do zaleceń, że włosy trzeba myć codziennie, ten już nie wyjdzie tak łatwo z błędnego koła jeśli chce by jego włosy wyglądały przynajmniej "jako tako". Po rozpoczęciu stosowania szamponów bez silikonów, zmycie ich warstwy z włosów trwa zwykle kilka tygodni, po czym odsłaniają się nasze prawdziwe włosy całkiem "nagie", których wygląd prawdopodobnie przyprawi o łzy każdą kobietę. Doprowadzenie ich w naturalny sposób do stanu normalności znów trwa długie tygodnie, a nawet miesiące i potem, już do końca życia trzeba myć włosy (tylko gdy jest taka potrzeba) środkami bez SLS i silikonów. Czy warto? Czy stać mnie na takie "poświęcenie"? Na te pytania musi odpowiedzieć sobie każdy sam.
Osobiście mnie to ani trochę nie przekonuje. Spotkałam się już z tym tematem wielokrotnie i uważam, że jest to kolejny odłam "nauki na usługach koncernów", która będzie wyszukiwać wciąż nowe miejsca do "badań", na które może otrzymać miliardowe dofinansowania od państwa i koncernów. Poszukiwanie tzw. "genu otyłości" czy "genu cukrzycy" jest dla każdego jako tako obeznanego z działaniem praw ewolucji bezsensowne. Geny te musiałyby się bowiem rozprzestrzenić na większość ludzkości w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, w których to epidemia tzw. chorób cywilizacyjnych zbiera żniwa. Jest to niewątpliwie temat na sensacyjne nagłówki czasopism oraz świetny sposób na wyłudzenie kolejnych miliardów € i $ od ludu pracującego, któremu w zamian daje się złudne poczucie, że ktoś chce zadbać o jego zdrowie. Oczywiście badania nad genami są potrzebne, temu nie przeczę, ale niekoniecznie takie badania. Wiadomo, że cukrzycę II i otyłość można z powodzeniem leczyć (oraz im zapobiegać) racjonalną dietą niskowęglowodanową, najlepiej z jak największym udziałem surowych produktów. Są na to dowody na całym świecie i ludzie bez wzgledu na swój pakiet genów, przechodząc na właściwą dietę, zdrowieją. Są to wszak typowe choroby metaboliczne, których przyczyną jest dieta. Inne wymienione w artykule "choroby cywilizacyjne" także mają jako podłoże złe odżywianie, choć ich geneza jest nieco bardziej skomplikowana. Jednak szerzenie takiej wiedzy nie daje pieniędzy ani naukowcom do wynajęcia ani koncernom farmaceutycznym, więc jest nieopłacalne. Zamiast upowszechniać wiedzę o odżywianiu, reklamuje się i sprzedaje "cudowne" tabletki oraz przez dziesięciolecia prowadzi drogie badania na koszt podatników, które ostatecznie nie przynoszą niczego, z czego przeciętny człowiek mógłby z korzyścią dla zdrowia skorzystać. To oczywiście nie wyklucza istnienia choroby metabolicznej o podlożu genetycznym, która nie jest wówczas chorobą lecz wadą genetyczną, ale jedynie u jakiegoś ułamka promila społeczeństwa, a nie u 100% chorych na cukrzycę i otyłość! Wady genetyczne mają to do siebie, że są zawsze recesywne i nie rozprzestrzeniają się w populacji za życia jednego pokolenia.isabelle30 - 2012-10-10, 19:02
zenia napisał/a:
bo częste mycie skraca życie
No to ja sobie przedłużam życie i zakwitnę niedługo zapewne....bo ponieważ nie goi mi się jeden ze szwów - zakazenie przywleczone ze szpitala mam całkowity zakaz moczenia nogi - pozostaje znowu mycie kawałkami w zawieszeniu nad wanną....
Odnośnie krwi to najbardziej poszkodowana jest moja matka - nie dość że zerówka, to jeszcze wiele lat temu gdy w wyniku nie rozpoznanej ciąży pozamacicznej (pękła i się rozlała) wykrwawiała się w szpitalu a wszelkie krzyżówki do transfuzji nie wychodziły. Okazało się w dokładnych badaniach że gdzieś w dalekich podgrupach ma jakiś czynnik występujący tylko u Masajów....krwi nie mogła dostać od nikogo. Jakoś z tego wyszła ale było bardzo ciężko a ja miałam 1.5 roku wtedy...
Jak być pięknym i młodym do setki? Nie ograniczać sobie przebywania na świeżym powietrzu, obudować się niewidzialną barierą antystresową, na przekór życiu być optymistką i nie żałować sobie przyjemności. Robić wszystko aby być młodym wewnątrz. Młody duch wyłazi na twarz zenia - 2012-10-10, 19:35 to raczej jedną noge będziesz miała młodszą