To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFne Życie - Sanatorium pod wezwaniem Szalonej Tity

Anilina - 2018-07-30, 21:37

Dziś bez zdjęć, bo tylko na moment.

Achaja ma się dobrze. Socjalizacja ze starszą kotką przebiega szybko. Już spędzają ze sobą czas, choć starszej dalej zdarza się uciekać do swojej wieży. Kto poznał Achaję, ten się nie dziwi. Po pierwszej nocy w nowym domu, dość zaniepokojona czekałam na wieści i ostrożnie spytałam, czy bardzo dała w kość. Usłyszałam, że owszem, dała, ale jest tak cudowna, że jej się wszystko wybacza. Rozumiem, też tak miałam :-D
Mała jest aktualnie na dobrej jakości mięsnych puchach. Właściciele bardzo wzięli sobie do serca kwestie odpowiedniego żywienia, zamówili jej polecane przeze mnie karmy. Musze się zebrać i wysłać im pigułę informacyjną na temat BARFa, tylko jakoś czasu brak...

Ze złych informacji, to niestety, nie upiekło się nam. Herpes szaleje. Najpierw złapało Klaksona. Skończyło się na jednym oku, opanowaliśmy sytuację samymi kroplami. Teraz znów Tita. Prawe oczko już zaleczyliśmy, to znów lewe zaropiało :cry: Do tego zbiegło się to w czasie z naszym kilkudniowym wyjazdem, więc doszedł koci stres. Teraz oprócz podawania Azodylu i inhalacji dwa razy dziennie mamy czyszczenie oczek i zakrapianie. Tita wścieka się okropnie za te krople. Wymarzone wakacje...

Wiedziałam, że ryzykuję zabierając to małe chucherko do swojego domu. Szkoda, że tę cenę muszą zapłacić moje kociaki, a nie ja. Mogłam bardziej pilnować się z izolowaniem, zmianą ubrań po zabawie z małą. Teraz to bez znaczenia, trzeba się skupić na wyleczeniu Titki.

Dziękujemy za wszystkie :kciuk: Bardzo się przydadzą.

shana55 - 2018-07-30, 23:08

Trzymamy wszyscy: 5 kotów, dwa psy i Pańcia
:kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk:
Jak potrzeba jeszcze jakich to namówię rodzinkę. :twisted: :kiss:

Anilina - 2018-08-14, 16:09

Achajka pozdrawia z nowego domu:


Widzicie ten wielki bebzolek i zadowoloną minkę? Przyszywana mama już całkiem zaakceptowała fakt, że takie małe szalone plącze jej się pod łapami. A małe szczęśliwe, bo strasznie potrzebowało drugiego kota do towarzystwa. Oficjalnie uznaję adopcję za udaną :mrgreen:

shana55, dziękuję za wsparcie :kciuk: Kryzys zażegnany. Tita odchorowała swoje, ale skończyło się na oczkach, bez kataru, bez kaszlu. Po Ticie wirus rzucił się znów na drugie oko Klaksona :confused: miałam już totalnie dość, a krople mi się skończyły. Nie chciałam go ciągać po żadnych obcych dyżurujących wetach (weekend) więc przeczekaliśmy i przeszło samo! Czyściłam tylko oko wacikami z wodą fizjologiczną, zwalczył dzielny kocurek!

Chwilowo mamy spokój.

Gdy nic się nie dzieje, czuję niepokój. Taka cisza przed burzą. Szukam więc sobie zajęć i tak niedawno zakupiliśmy z M. porządny aparat i wspomagamy nasze schronisko robiąc ładne zdjęcia bezdomniaczkom do ogłoszeń. Wiadomo, ludzie są wzrokowcami.
Do niektórych schroniszczaków mam szczególną słabość. Moim ulubieńcem wśród kotów jest Lukas. Starszy kotek z PNN, który powoli znika na "renalach". Próbowałam przekonać pracowników chociaż do lepszych karm, ale nie mam tyle autorytetu co pan weterynarz... Więc mu przemycam mięsko (oczywiście w postaci mieszanki), które uwieeelbia. Chłopak stworzony do BARFa. Moim marzeniem jest znalezienie mu domu. Ogłaszam go na różnych grupach fejsbukowych, zrobię ogłoszenie na olx. Macie doświadczenie w tym temacie? Dopiero się rozkręcam, nie znam jeszcze zbyt wielu stron/forów gdzie warto robić takie akcje. Jeśli macie sugestie, chętnie skorzystam.
Lukaska można obejrzeć tu:
https://www.facebook.com/...7&id=1778635168

małga - 2018-08-14, 18:51

widać, że szczęście :-D u pręgusów mordki wyglądają jak uśmiechnięte :-D

(piękne zdjęcia zrobiłaś Lukasowi, łatwo nie będzie, ale warto próbować)

Anilina - 2018-08-14, 20:23

małga, pręguski są też bardzo fotogeniczne, w przeciwieństwie do wiedźmich (czarnych) kotów.

Haha, ile kotów widzicie? Sama się nie doliczyłam :)
Ale jedne i drugie uwielbiam.

Dzięki za komplement :) zdjęcia robi głównie moja druga połowa, ja dopiero się uczę obsługi tego ustrojstwa. Łatwo nie będzie, ale cuda się zdarzają. Czasem jestem w szoku, jakie pokiereszowane bidy znajdują domki. Ogólnie nie mam zbyt dobrego zdania o ludziach, ale są jednostki czyniące ten świat znośnym.

Chasing The Sun - 2018-08-15, 21:12

Anilina, ja jako posiadaczka 10-letniej kotki od zaledwie niecałych 4 miesięcy, absolutnie rekomenduję wszelkie starsze kocurki szukające domu (w tym oczywiście Lukasa). Też się bałam adoptować kotka starszego, naszym marzeniem było przygarnięcie kota młodszego od kropka, z którym rezydent mógł rozładować niezliczone pokłady energii, które ten posiada odkąd jest na barfie ;-) Jednak moje życie potoczyło się inaczej, na drodze stanęła Szarunia 10-letnia kotka, której historię już opisywałam w naszym wątku. Kiedy ją zobaczyłam, od razu przyszło mi do głowy, że absolutnie nikt, ani człowiek, ani zwierzę nie powinno czekać na miłość i nie godzi się aby kotunia była zależna od łaski bądź niełaski człowieka. Pewnie, miałam świadomość, że jej szanse na znalezienie domu są mniejsze niż kociąt, ale to tylko jeszcze dodatkowo mnie zmotywowało. Także właściciel Lukaska już gdzieś jest, tylko jeszcze na niego nie trafił ;-) Z moich obserwacji wynika, że opieka nad starszym kotkiem jest inna niż młodszym urwisem. Szarunia nie ma już tyle energii co kropek, sporo czasu przesypia, widać, że tego snu potrzebuje więcej niż jej kolega. Zatem łatwiej jest jej znosić naszą nieobecność gdy my jesteśmy w pracy. To też jest jakiś argument przemawiający na korzyść Lukaska. A Szarunia, dzięki temu, że się pokłada, także na naszym łóżku, jest bardziej skora do pieszczot, co oczywiście z pełną premedytacją wykorzystuję ;-) A może właśnie odwrotnie - dopiero w swoim domu i przy swoim człowieku Lukasek jeszcze bardziej się rozkręci? ;-) Na całe szczęście świadomość wśród opiekunów zwierząt rośnie i coraz więcej osób decyduje się dobrze karmić zwierzęta, zatem zapewnienie mu odpowiedniego wyżywienia nie powinno być kłopotliwe. Co do PNN - nie mam z nim doświadczeń, ale stan zdrowia Szaruni także wymaga leczenia i kontroli - od samego początku o tym wiedziałam i dlatego tym bardziej się zdecydowałam wziąć właśnie ją. Mów komu możesz, nie tylko w necie - poczta pantoflowa też działa - w naszym przypadku tak właśnie było. W ten sposób wiadomość ma szansę trafić do osób nie posiadających internetu czy fejsbuka. Może ktoś starszy zechciałby przyjąć go pod swój dach? Z pewnością Twoja deklaracja dotycząca podzielenia się wiedzą jest niezaprzeczalnym atutem. Życzę powodzenia i 3mam kciuki - daj znać.
A Achajka? Przecież to zdjęcie nie wymaga żadnego komentarza - widać zarówno po mordce, jak i pozie ("absolutnie poddaję się miłości", "bierz co chcesz, jestem Twoja") :-) że to dziecko jest szczęśliwe - super wiadomości. Widzisz, wszystko się dobrze skończyło :kwiatek:

Anilina - 2018-08-16, 16:14

Chasing The Sun, właśnie na te "jednostki czyniące ten świat znośnym" liczę, bo istnieją, czego jesteś dowodem. Marketing szeptany owszem, stosuję, ale chyba położę na to większy nacisk, skoro zaświadczasz, że działa :-D Będę relacjonować Lukasa. Tymczasem wrzuciliśmy go na olx: https://www.olx.pl/oferta...601aab;promoted
dla tych niesfejbukowanych :mrgreen: Na niewiele więcej miałam czas niestety. W weekend jeszcze na polecone grupy powrzucam.

A przez najbliższy tydzień walczymy o te szczurki:

Sztuk cztery, dwaj chłopcy, dwie dziewczynki. Tydzień, bo właśnie za tydzień mają umówiony doświadczony dom tymczasowy, a do tego czasu musiałyby czekać w schronisku, gdzie szaleje koci katar i nawet starsze koty kilka tygodni na antybiotykach jadą, a poprawy nie ma :( Serce się kraje, a domów tymczasowych niedobór...

Anilina - 2018-08-17, 13:41

Co za wieczór, co za noc...

Wczoraj ze względu na maluchy wróciłam do domu wcześniej - już koło 19 byłam u siebie. Niby doglądali ich mój M. z teściową, ale wiecie... Z relacji wynikało, że nakarmione i wszystko o nich ok. Oliwka (jedyna szylkretka) co prawda została zgnieciona przez rodzeństwo, które ułożyło się na niej do snu. Ponoć po obudzeniu miała jakby odruch wymiotny, ale szybko doszła do siebie i zaczęła się bawić, nawet podgryzać.

Gdy weszłam do sypialni, gdzie mieszkają, zbudziły się i zaczęły kręcić. Oliwka zrobiła jakieś dwa szalone skoki niczym mikro-gazela, więc wzięłam ją na ręce sprawdzić jak się ma. I zaczęła mi lecieć. Normalnie w kilka sekund opadła z sił, jakby spłynęła na mojej ręce, główką "przybiła gwoździa". Jak na mój gust miała za niską temperaturę - bardziej zbliżoną do mojej niż do kociej. Szybko zaordynowałam termofor a sama zaczęłam ją masować.
Około godziny ogrzewaliśmy ją i masowali, próbowali podać coś do jedzenia, ale na nic nie reagowała, a wiadomo, nieprzytomnemu nic na siłę. Miała bardzo przyspieszony oddech. Opanowałam trzęsące się ręce, podałam jej zastrzyk z antybiotyku, który wszystkie maluchy przyjmują (koci katar), dziąsełko posmarowałam odrobiną miodu (tak mnie szkolili na kursie z pierwszej pomocy) i sru do weterynarza, choć wątpiłam, czy przeżyje podróż (ściągaliśmy weta współpracującego ze schroniskiem, trochę to trwało).

W połowie drogi (a mieliśmy 30km do przejechania) Oliwka się ocknęła i zaczęła brykać w transporterze. M. do niej zajrzał, to prawie mu zwiała spryciula. U weterynarza wulkan energii. Już myślałam, że uzna nas za niepoczytalnych, gdy nagle Oliwka znów się osunęła. Nie tak drastycznie, jak to miało miejsce w domu, z przyspieszonym oddechem itp, ale jakby ktoś jej bateryjki wyjął.

Wet osłuchał, opukał, wyoglądał. Podał w zastrzyku steryd (nie protestowałam, bo chwilę wcześniej już się z tą kicią w myślach żegnałam, więc nie byłam w nastroju do dyskusji w sprawie słuszności postępowania), podał pyralginę. Płuca czyste, katar tylko w nosie, serducho biło jak należy. Wet był zdziwiony na równi z nami. Zalecił godzinny masaż brzuszka, niewielki posiłek i obserwację.

Noc wszystkie przeżyły.

Oliwka jest strasznie żarłoczna. Włazi do miski z karmą, nie dopuszcza rodzeństwa, cała się tapla w tym i je, je, je. A przy czwórce i konieczności chodzenia do pracy nie mam jak skontrolować qpy. Wet zalecił na dziś kisiel z siemienia na wszelki wypadek, bo brzuszek pękaty i twardy.

Przyjrzałam się dziś preparatowi Milvet, który dostałam na wyprawkę. Ponoć bardzo dobre mleko zastępcze. strasznie drogie - 300g kosztuje ponad 70zł.
Skład:
Odtłuszczone mleko w proszku, olej palmowy, laktoza, mąka z ziarna pszenicy, sacharoza, chlorek sodu + oczywiście witaminy/minerały.
:hair:
Wstąpiłam do "zdrowej żywności" w drodze do pracy, kupiłam mleko kozie.
to tak a'propos mojego pytania z wątku o karmieniu kociąt:
"Znalazłam taki przepis: "250ml mleka koziego+ jedno żółtko+ 1 g tauryny + szczypta drożdży + 0.5 ml oleju z łososia". Macie opinię? Koty są pod moją opieką tymczasowo, są schroniskowe i dlatego trochę się waham z decyzją, czy samowolne przestawienie z mleka Milvet na powyższą miksturę będzie bezpieczne?"
wyrobiłam sobie zdanie...

Anilina - 2018-08-17, 13:55

Aby nieco załagodzić grozę ostatnich wydarzeń, przedstawię Wam cukiereczka - Olcię.


Outsiderka, wolnomyślicielka. Gdy pozostałe kocięta się tłuką, idzie oglądać ściany, badać umocowanie kennelu, pokontemplować w odległym rogu. Gdy wszystkie śpią "na kupie", ona lekko z boczku. Do człowieka się garnie jak do matki. Jako jedyna z miotu spokojnie pozwala na wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, zmywanie zeschniętego mleczka z futerka, wyciąganie glutków z nosa, zakrapianie oczek. Lubi patrzeć na człowieka, albo się przytulić i spać. Po prostu. Kocham :love:

Nie jestem jeszcze pewna, czy to cecha charakteru, czy też Olcia czuje się gorzej niż pozostałe. Jest więc pod baczną obserwacją. Musi, bo jej marzycielska natura sprawia, że zapomina o jedzeniu. Dokarmiam ją strzykawką, dziś kupiłam butlę ze smoczkiem, wypróbujemy.

shana55 - 2018-08-17, 14:21

Anilina :kwiatek:
Mleko kotki jest bardzo tłuste, ten przepis co znalazłaś wygląda dobrze, nie wiem tylko jak długo mogą go pić. Myślę że do 6-go tygodnia życia i powoli wprowadzać mięsko, takie nie chude i nie tłuste. A od 8 tyg życia możesz zacząć wprowadzać pełny Barf, prawidłowo zbilansowany w ilości jak kociak chce :twisted:



A koteczki są cudne, ehhh przygarnął by człowiek wszystkie. :love:

małga - 2018-08-17, 15:04

uff... dobrze, że dałaś zdjęcie na złagodzenie napięcia ;-) jak Ty je oddasz na ten tymczas?
Anilina - 2018-08-17, 15:17

małga, już zaczynam się tym gryźć... Bo co, jak będą karmić Royalem czy innym badziewiem? Do tego schronisko nie ma tak restrykcyjnych wymagań względem przyszłych właścicieli jak ja...
Cóż, będę się martwić, jak się właściwy tymczas odezwie. Bo to też nie byłby pierwszy przypadek, kiedy ktoś się deklaruje, a potem wykręca.

Anilina - 2018-08-21, 15:55

Pewnie nikogo z Was nie zaskoczę wiadomością, że "O"kruszki u mnie zostają do czasu adopcji. Po rozmowie z szefową schroniska ustaliliśmy, że zmiana otoczenia u tak małych kociąt, które są dodatkowo w trakcie leczenia KK, niekorzystnie wpłynie na ich odporność.

Pora na kolejnego szaraka. Trzy tygryski początkowo wydawały mi się nie do odróżnienia, ale już pod koniec pierwszego dnia zaczęłam dostrzegać różnice.

Najłatwiej było z Omkiem - z charakterystyczną kropką na nosie, odróżniającą go od reszty.
Próbował uczyć się BARFa :pc: , ale szybko się maluch nudzi


Bardzo lubi spać na człowieku :sleep: Będzie z niego przytulasek


Zupełnie się rozluźnia i zasypia w różnych, dziwnych pozycjach


Całe szczęście, poza kropką na nosie, są jeszcze inne cechy, które subtelnie odróżniają go od równie szarych Olci i Obika. Jego pręgi są najbardziej rozmazane. Szczęście, bo po pewnym czasie kropka w tajemniczych okolicznościach zniknęła :-P

pojawiły się pewne insynuacje, iż była ona brudem...

Dzieciaki już BARFują. Co prawda na razie w większości to gotowany pseudo-BARF, ponieważ mam obawy zostawiać im w miseczkach surowiznę na kilka godzin, gdy nas nie ma w domu. W weekend jadły surowe - baaardzo smakowało. Mikstura z koziego mleka też dobrze się sprawdza. Tolerowana przez łakome brzuszki, aczkolwiek mięsko jest dla nich bardziej atrakcyjne.

Katar ładnie mija, choć mógłby szybciej. Robienie zastrzyków takim kruszynom to nic przyjemnego ani dla nich, ani chyba jeszcze bardziej, dla mnie. Na szczęście nabrałam wprawy i teraz idzie mi tak szybko i sprawnie, że chłopaki nawet nie reagują. Dziewczyny coś tam marudzą, zwłaszcza Olcia. Ona okrutnie tego nie lubi, wścieka się, warczy, gryzie. Boli ją nie samo ukłucie, ale chyba rozchodzenie się płynu po iniekcji, bo zaczyna burczeć już po wyjęciu igły i trwa to kilkanaście sekund. Na szczęście chwilę po utuleniu rozluźnia się i szybko wybacza takie tortury. Byle do czwartku - zastrzyki przewidziane są bowiem tylko do środy :hura:

Anilina - 2018-08-24, 11:35

Najmniejsza z miotu - Oliwka.



Jeszcze pokraczna, wielki brzuszek, chude łapki, wyłupiaste oczy. Ma najrzadszą sierść, na całym brzusiu i pod paszkami prześwituje skóra.



Gdy mówię do niej "moje śliczności", M. odburkuje mi: "nie okłamuj jej" :roll:

To ona napędziła nam stracha drugiej nocy i wróciła zza zakrętu na TM, więc chucham i dmucham. Ale Oliwcia to tez niezłe ziółko, pierwsza do bójek, podgryzania. Pierwsza też się męczy i najbardziej ze wszystkich kocha termoforek, wnioskuję, że ma jeszcze problem z utrzymaniem ciepłoty ciała.




Mam taką zagwozdkę z kociakami. Są brudne i mają w sierści mnóstwo pchlich odchodów. Drapią się, choć pcheł, na ile byłam w stanie sprawdzić, nie mają już (w schronisku zostały potraktowane Fiprexem). Chcę się tego pozbyć, ale naprawdę boję się je wykąpać. Wczoraj Oliwcia wdepnęła w qoopę i chciałam jej umyć jedną, śmierdzącą łapkę, dostała strasznego ataku paniki gdy usłyszała cieknącą wodę. Wyczesywanie nic nie daje.
Co robić?

Basiek - 2018-08-24, 12:34

Anilina, umyj malutką Oliwkę w misce. Gdy Guciolek do mnie przyszedł okropnie śmierdział moczem. Pani weterynarz poradziła, aby napuścić do miski wody i nie wkładając go do niej, delikatnie umyć gąbką. :-> Wypróbuj, może Oliwka pozwoli na takie zabiegi toaletowe.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group