To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Hodowle zwierząt rasowych - kontrowersje

Ines - 2014-03-27, 13:52

To nie jest prawdziwa hodowla, takie ogłoszenia krążą po internecie od miesięcy jeśli nie lat i dotyczą różnych ras. Wpłaca się zaliczkę albo opłatę za "transport" zza granicy i kontakt się urywa.

A definicja handlu brzmi: proces gospodarczy polegający na sprzedaży czyli na wymianie dóbr i usług na pieniądze. Proces ten jest realizowany przez zawodowych pośredników w celu osiągnięcia zysku. Niektórzy chyba jej nie znają, więc przytaczam.

agal - 2014-03-27, 15:23

Ines napisał/a:
To nie jest prawdziwa hodowla, takie ogłoszenia krążą po internecie od miesięcy jeśli nie lat i dotyczą różnych ras. Wpłaca się zaliczkę albo opłatę za "transport" zza granicy i kontakt się urywa.


A pokoleń F1 oraz dzikich zwierząt nie można miec w Polsce bez specjalnego zezwolenia. Nie pamietam, jak jest z kolejnymi.

Ag.

Ines - 2014-05-03, 02:10

Emocje w tym temacie już opadły... powietrze zeszło, mam nadzieję, że ze wszystkich. Być może jednak niektórzy, tak jak ja, mają poczucie, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane. Ten post będzie trochę długawy i pewnie trudny do przebrnięcia dla przeciwników hodowli, ale mam szczerą nadzieję, że spróbujecie się z nim zmierzyć :kwiatek: będzie trochę przyziemnie, czy wręcz przedmiotowo - o finansach... Ale i o drugiej stronie medalu.

W najnowszych kocich sprawach ukazał się artykuł na temat kosztów utrzymania hodowli. Można go również przeczytać w PDFie na stronie hodowcy, który jest autorem: http://bandabe.pl/index.p...-kosztuje-koci/

Postanowiłam zalinkować go, bo mam wrażenie, że wciąż pokutuje przekonanie o tym, jakim złotym biznesem jest hodowla. A prosta matematyka mówi, że jest inaczej.

Na ogół nie lubię włażenia ludziom do portfela :-> ale akurat w tej kwestii jest to uzasadnione.

Krótkie podsumowanie dla jednego miotu dla tych, którym się nie chce czytać całego artykułu. Kwoty takie "na oko", bo różnią się w zależności od rasy, miejsca zamieszkania, linii, pojedynczych osobników itd. Podaję bardzo optymistyczne, wręcz minimalne. Zakładam, że w miocie będą 4 kocięta. Nie doliczam takich rzeczy jak paliwo za dojazd na wystawę czy na krycie, noclegów, wyżywienia człowieków itd. Wyżywienia kotów poza okresem ciąży i karmienia. Kotów, które kupiliśmy jako hodowlane, ale okazały się niezdatne do rozrodu. Nie liczę wyprawki - jej zawartość to kwestia indywidualnego podejścia każdego hodowcy. Zakładam, że ciąża i poród są bezproblemowe, kocięta rozwijają się idealnie - że wszystko odbywa się idealnie i że nie spotykamy na swojej drodze żadnych niespodziewanych wydatków. Że nie zdarza się nam, że kocur niedopasowany i jechaliśmy po nic, że przebadaliśmy kotkę, a ona nie dostała rui przez kilka miesięcy po badaniach i badania trzeba powtórzyć. Że pojechaliśmy na wystawę i nasz kot nie był w formie i wrócił z niczym. Zakładam, że wiatr wieje nam w żagle i wszystko idzie jak po maśle... Mi nie wiał. Mi wszystko idzie jak po gruzie :lol:

Kotka hodowlana = 4000zł
Badania felv, fiv, wymaz z pochwy = 150zł
Badania genetyczne HCM, PKD = 400zł
Badanie osłuchowe serca + usg jamy brzusznej = 130zł
Opłata członkowska w klubie = 100zł
Zatwierdzenie przydomka hodowlanego = 230zł
3 x 1 dzień wystawy = 400zł
zatwierdzenie tytułu = 50zł
Krycie = 2000zł
Wyżywienie kotki w czasie ciąży, a potem jej i kociąt do zmiany domów (na barfie) = 2300zł
Porodówka i akcesoria do porodu = 500zł
Odrobaczanie kociąt = 240zł
Szczepienia = 560zł
Usg brzuszków maleństw = 200zł
Przegląd przed opuszczeniem hodowli = 80zł
Kastracja maluchów = 600zł
Czipowanie = 240zł
Rodowody = 160zł

To daje nam lekką ręką... 12340zł. Jeśli chcielibyśmy wyjść "na zero", każdego kociaka musielibyśmy sprzedać za 3085zł. Przy popularnej rasie i początkującej hodowli wątpliwe, by ktoś kota za taką kwotę od nas kupił. Sprzedajemy kociaki za 2000zł. Sprzedajemy 3 - bo jedną z koteczek zostawiamy sobie do dalszej hodowli. "Zarabiamy" 6000zł... Jesteśmy 6340zł w plecy. A za rok będzie to samo - tyle, że podwójnie... Oczywiście bez opłat za nadanie przydomka i badań genetycznych dla jednej z kotek. Ale za to mamy kolejną mordkę do wyżywienia, co w zasadzie wyrówna nam rachunki. I tak nasz "dług" wobec siebie samych z roku na rok rośnie... Z roku na rok jest coraz więcej kotów do przebadania, wystawiania, wykarmienia. A ceny kotów nie rosną.

Jeśli ktoś bierze się za hodowlę, bo myśli, że na tym zarobi - bardzo szybko się zdziwi i albo przestanie... albo ucierpią koty. Bo na hodowli nie wolno oszczędzać. Albo się to robi porządnie, albo nie należy się brać za to wcale. I trzeba się liczyć z tym, że to jest bardzo droga pasja... I tylko jeśli jest prawdziwą pasją, to wydawanie całej masy ciężko zarobionych w pracy zawodowej pieniędzy przychodzi nie tylko z łatwością, ale wręcz... z przyjemnością.

A pieniądze to nie wszystko. Każdy, kto ma kota wie, ile zaangażowania wymaga opieka nad jednym. Wyobraźcie sobie całodobową opiekę nad 5... na początek. To nie jest nieinwazyjny dodatek do życia. Przeciwnie - to jest coś, co wywraca całej naszej rodzicie życie do góry nogami, bo już zawsze każdy jego aspekt trzeba będzie dostosować do planów, jakie ma wobec nas natura naszych kotów. Wszystko trzeba dostosować - nawet mieszkanie. Tu nie wystarczy drapak i dwie miseczki... Zanim się obejrzymy, dom jest kotów, a my w nim tylko mieszkamy.

Urlop spędza się nie mocząc nogi w oceanie, ale pochylając się co chwila nad porodówką w trosce, czy aby matce czy kociętom niczego nie brakuje. Każdego kota trzeba wszystkiego nauczyć, wychować od "zera"... bo każde kocie, to nowa bajka. Każdemu trzeba znaleźć nowy dom... z każdym się rozstać, a każdy pozostawia po sobie wyrwę w sercu.

My, hodowcy, nie jesteśmy bezdusznymi handlarzami futer. Nie pracujemy w komisie z żywymi zabawkami. Ciężko pracujemy na to, by zrobić coś dobrego. Sprawić, by rasa była lepsza: zdrowsza, piękniejsza, o temperamencie zbliżonym do ideału. By każdy mógł mieć kota, niezależnie od tego, czy jest aktywny, czy raczej flegmatyczny; czy jest towarzyski i pragnie kota, który będzie chodził za nim jak cień, zagadywał i aportował zabawki, czy sam jest niezależny i takiego właśnie kota będzie szukał; czy jest pedantem nie znoszącym kłaczków na czarnej garsonce, czy lekkoduchem, dla którego kłęby sierści na kanapie są niczym w porównaniu do ciepłego futerka, do którego może się przytulić.

Jesteśmy nade wszystko wielkimi miłośnikami kotów. Bez miłości do kotów nie może być przecież mowy o pasji do hodowli. Kochamy koty, wszystkie bez wyjątku. Szerzymy wartościową wiedzę na ich temat, uczymy ludzi rozumieć ich potrzeby.

Po co ten mój przydługi wywód...? Chciałabym, by osoby, które są tak strasznie przeciwne hodowli i wrogo nastawione do hodowców, spróbowały spojrzeć na nas przez chwilę inaczej, niż jak na handlarzy żywym towarem i dostrzec w nas coś poza tym. Mam nadzieję, że chociaż podejmiecie próbę :kwiatek:

Nie każdy hodowca jest godzien, by tak na niego spojrzeć... ale ja nie równam się do gorszych. I byłabym bardzo wdzięczna, by inni również mnie do nich nie równali :kwiatek:

agal - 2014-05-03, 06:42

Ines, to co wyliczyłaś, to są koszty ponoszone przez odpowiedzialnego hodowcę, który wiedział, że chce się w to bawić i kota kupił także od odpowiedzialnego hodowcy. Prawdziwego kota hodowlanego. Jest i druga strona medalu. Kot nakolankowy kupiony od rozmnażacza, najlepiej od razu kocur i kotka. Niech będzie, po 1500zł - razem 3000. Po co mi wystawy - kosztu wystaw brak. Owszem - trzeba zarejestrować siebie i koty w stowarzyszeniu, zarejestrować hodowlę - ta koszty mamy. Żywimy koty najgorszym gównem, nie mam pojęcia jakie to koszty. Kotka szybko ma kocięta - bo przecież kocur jest w domu - i po co pilnować. Kocięta żywione byle jak, sprzedane bez ograniczeń, niekastrowane (nie będziemy okaleczać kociaczków) i interes kwitnie. Owszem, pierwszy taki miot idzie na pokrycie pierwszych kosztów. Ale potem? I tacy ludzie pracują na opinię, na łatkę przyklejaną wszystkim. Zresztą - gdzie tak nie jest? Wszyscy weterynarze to niedouki, lekarze - konowały, fachowcy - złodzieje i naciągacze, nauczyciele - nieudolni, a sportowcy? - pani kochana ;)

Myślę zatem, że wszelkie wyliczenia, próby obrony, tlumaczenia nie mają sensu. Jak mówi stare przysłowie: Jeśli chcesz psa uderzyć, kij się zawsze znajdzie :D

Miłego trzeciomajowego poranka :D

Ag.

zenia - 2014-05-03, 08:19

no tak,ja hoduję 10 lat juz
a wciąż bieda :evil
gdybym wysyłała calutkie mioty do hodowli ,bo jest juz inna kasa
to moje konto jednak byłoby pełniejsze

Ines - 2014-05-03, 09:33

Agal, właśnie dlatego napisałam:

Cytat:
Jeśli ktoś bierze się za hodowlę, bo myśli, że na tym zarobi - bardzo szybko się zdziwi i albo przestanie... albo ucierpią koty. Bo na hodowli nie wolno oszczędzać. Albo się to robi porządnie, albo nie należy się brać za to wcale.


I:

Cytat:
Nie każdy hodowca jest godzien, by tak na niego spojrzeć... ale ja nie równam się do gorszych. I byłabym bardzo wdzięczna, by inni również mnie do nich nie równali.


I myślę, że tych hodowców, do których nie należy się równać, tutaj na forum raczej próżno szukać, bo wątpię, by im się chciało zgłębiać tematykę żywienia, skoro ze świecą u nich szukać wiedzy o genetyce, rozrodzie, behawioryzmie.

Skipper - 2014-05-03, 10:29

Ines, brawo :kciuk:
Z tym, że jak słusznie zauważyła Agal mówimy tutaj tylko o hodowcach - pasjonatach :-(
Z drugiej strony, czyli posiadacza kotów nakolankowych też nie jest to tania sprawa :evil:
Mnie osobiście, od sierpnia 2012 r kiedy pojawił się Skippi, 3 koty z hodowli plus wyposażenie dla nich (w tym drapak Rufi z najwyższej półki i inne gadżety), koszty leczenia Skippiego i wyżywienie to koszt min. 17 tys zł. :evil:
Ponadto problemy z kotami też są (jakkolwiek z tego co czytam na forum mam ich wyjątkowo mało :mrgreen: ) - moje od wczoraj ogłosiły strajk głodowy i nawet Tosiek nie narzekający na brak apetytu solidarnie zastrajkował - mieszanka, po której wczoraj rano (po wieczornej porcji) zastałam wylizane talerzyki rano była już kompletnie niejadalna :evil:
Dzisiaj rano koty mieszanki BARF nie tknęły, ale za to z wielkim apetytem zeżarły piersi z kaczki przeznaczone na obiad (w przeciwieństwie do mieszanki BARF okazały się BARDZO jadalne), my niestety musimy zadowolić się mrożonymi pierożkami :twisted:

Ines - 2014-05-03, 10:46

Ale to każdy kot kosztuje, nie tylko rasowy ;-)
Skipper - 2014-05-03, 10:58

Zgadzam się, tylko na rasowym od razu "zyskujesz" te 2 tys. zł. plus koszty kastracji/sterylizacji :twisted:
Wykastrowanego dachowca można wziąć ze schroniska/fundacji bez dodatkowych kosztów.

Meri - 2014-05-03, 11:01

Ja wzięłam rasowca kastrowanego w hodowli. Więc to zależy już indywidualnie od hodowcy. :-P
Ines - 2014-05-03, 11:06

No ale jak się decydujemy na rasowego, to liczymy się z ceną :mrgreen: poza tym czysto teoretycznie, jeśli chodzi o kwestie zdrowotne, to jeśli wybieramy kota z hodowli umiejętnie i świadomie, to raczej nie powinny nam grozić częste wizyty w gabinecie weterynaryjnym, behawiorysty na herbatkę też nie powinniśmy zapraszać często. Przy kocie ze schroniska czy ulicy - koszty wyprowadzenia takiego kota na prostą bywają kolosalne, nawet jeśli prostujemy "tylko" zdrowie. A nie znamy jego przodków, nie wiemy więc co jego geny niosą - czy nie dojdzie nam z czasem np HCM. Oczywiście są wyjątki od każdej reguły i zdarza się tak, że wychuchany, wymuskany kociak z hodowli choruje, a zaprawionego bezdomniaka licho się nie ima. Ale każdy kot kosztuje i z tym trzeba się liczyć. I te początkowe 2 tysiące... bardzo szybko staje się małym odsetkiem tego ile tak naprawdę wydajemy na kota.
Skipper - 2014-05-03, 11:06

Meri, mi się trafiły 3 sztuki do kastracji. Ja akurat jestem zwolenniczką późniejszej kastracji - Tosiek w wieku 3 miesiące niby 1,8 kg żywej wagi, ale męskich atrybutów to u niego z lupą było szukać :mrgreen: Tam i nie było za bardzo co wycinać :confused:

Ines - Skippi w momencie odbioru był zdrowy jak przysłowiowy kuń :mrgreen: niestety choroba objawiła się po kilku miesiącach :-( Ale odpukać - na szczęście Rico i Tosiek to okazy zdrowia :hura: Curle amerykańskie i bobtaile kurylskie to akurat ponoć jedne z najzdrowszych ras kotów, bez obciążeń genetycznych :kciuk:

Meri - 2014-05-03, 11:13

Ja akurat jestem zwolenniczką wczesnej kastracji i jeżeli nie biorę kota do hodowli to zależy mi aby jednak był ciachnięty już u siebie. Mój Haru ma 4 lata i żadne stereotypy odnośnie wczesnej kastracji go nie dotyczą, także mi to zdecydowanie odpowiada. :-)
motyleqq - 2014-05-03, 11:17

niektóre z tych kwot jest jednorazowych i przy kolejnych miotach ich nie ponosisz ;) zakup kotki, rejestracja hodowli. a potem ta kotka rodzi kolejne kocięta. uważam, że te wyliczenia nie są do końca zgodne z prawdą.
co nie znaczy, że uważam, że się da na tym zarobić.

garadiela - 2014-05-03, 11:28

Zarobić zawsze sie da...Przecież pseudo zarabiają :lol:
Hodowle niektore tez nie robią tego wszystkiego z "miłości" do zwierząt :-P Myślę ze każdy z Nas zna pasjonatów i producentów...
Kwestia jest tylko wybrać dla siebie zwierzaka od pasjonata a nie człowieka który na tym zarabia... Karmienie byle czym,mioty co cieczkę,suki z bdb na hodowlanke i bez badan...No nie mówicie mi nawet nie nie znacie takich hodowli...Lub nie słyszałyście o takich...
Nic nie jest kryształowe niestety....



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group