BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Człowiek - to brzmi dumnie ?
Wilga - 2014-06-24, 16:04 Ja niestety odświeżam temat bo normalnie szlag człowieka trafia.
Jak można dopuścić żeby pies miał 4 kilogramowego rozkładającego się guza?!!! Nie iść z nim do weterynarza i jeszcze twierdzić że się go kocha?!!
ta kobieta ma na pewno coś z głową. nie jeden psychiatra mógł by mieć ją za doskonały obiekt badań. a po śmierci mózg pod nóż. dla mnie takie podejście nie jest normalne. jawna nie nawieść do zwierząt już bardziej da się wytłumaczyćWilga - 2014-07-25, 13:36 Ja znowu ląduje tutaj
Właścicielka lat 19 miała 3 letnią fretkę samczyka o imieniu Nikoś. Ze 6 dni temu przyjechała do weterynarza skrajnie wychudzonym zwierzakiem (600 g w momęcie kiedy powinien mieć minimum 1600 do 2500 g) z mętnymi tłumaczeniami o wyjeździe na 2 tygodnie i bracie który miał się fretką zajmować. Późniejsze rozmowy pozwalają nam przypuszczać że żaden wyjazd nie miał miejsca. Miało miejsce też tłumaczenie że ona bardzo dużo pracuje...Freciak wymagał natychmiastowej codziennej opieki weterynaryjnej. Na 3 dzień właścicielka pojawiła się w lecznicy bez fretki, zapłaciła rachunek narzekając na jego wysokość i znikła. Nie odbierała później telefonów od weterynarza i oczywiście w lecznicy się nie pojawiła.
Zaniepokojona pani weterynarz na 3 dzień zgłosiła interwencje. Po przyjechaniu na miejsce okazało się że właścicielka zaprzestała leczenia - nie była u żadnego innego weterynarza ba nawet nie zdjęła wenflonu z łapki. Freciak został odebrany w trybie natychmiastowym i przewieziony do lecznicy. Jego stan okazał się jeszcze gorszy niż wtedy gdy z lecznicy wyjeżdżał. Wyniki krwi uległy znaczącemu pogorszeniu. Wymaga całodobowej opieki. Na szczęście pani dr. zabrała go do siebie do domu i w nocy także miał zapewnioną opiekę.
Miał już robioną transfuzję (w nocy) ponieważ zaczęły się duszności spowodowane anemią. Po tym zabiegu stan się nieco poprawił ale rokowania nadal są złe.
Do szału doprowadza fakt że właścicielka zdaje się nie rozumieć piekła na jakie skazała zwierzę. Pytanie czy zwierzak wróci do niej po leczeniu dosłownie zwala z nóg, mówienie że za nim tęskni to chyba szczyt (trudno mi się powstrzymać od wulgaryzmów).
I serio - różnych ludzi już szkoliłam przez te 2 lata pracy jako instruktor. Wielu wolałabym nie pamiętać. Ale zamieniłabym tego jednego na nich wszystkich razem wziętych.Dieselka - 2014-08-06, 18:55 masakra....
ja myślę że w otoczeniu takiej osoby mogłoby mi się przypadkiem mocno chlapnąć gorącym olejem....
a tak serio to cóż.... ja bym po prostu człowiekowi zniszczyła tą pracę. Jesteś tam dłużej, znasz ludzi.... niech to będzie piekło dla kretyna. tak żeby marzył o zwolnieniu. Może następnym razem pomyśli zanim coś zrobi....Tufitka - 2014-08-06, 18:59
Ines napisał/a:
pochwalił mi się, że nienawidzi kotów i kiedyś jednego udało mu się zamrozić żywcem
Zamknij go w zamrażarce, problem będzie rozwiązany raz na zawsze Albo rzuciłabym go związanego, zakneblowanego na pożarcie pchłom, kleszczom i innym takim....Sandra - 2014-08-06, 20:06
Sprawiedliwość go znajdzie w najmniej oczekiwanym przez niego momencie.
Krzywdzenie bezbronnych to największy grzech tego Świata.Ines - 2014-08-07, 07:52 Dieselka - ja tuż po zamknięciu knajpy szkoliłam delikwenta z filtracji i czyszczenia zbiorników z tym olejem. Zarówno olej jak i frytury są bardzo gorące (blisko 200C), więc zawsze bardzo uważam na nowych pracowników i pilnuję, żeby się nie oparzyli. Niestety, wczoraj byłam bardzo rozkojarzona...
A tak poza tym, to oczywiście poczta panoflowa już poszła, poczynając na zwykłych pracownikach, poprzez mojego męża dla którego koty są jak dzieci (a który jest menadżerem), aż po świeżą kierowniczkę, a to nie dość, że ogólnie jest żyleta, to nienawidzi ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta. Ja co prawda lada dzień wybywam na długi urlop, ale mam przeczucie, że po powrocie już kolegi u nas nie spotkam.
A tak zupełnie serio... to ja rozumiem, że ludzie mają problemy. Nie potrafią się zachować, odnaleźć w społeczeństwie, itd. Ale chyba każdy powinien mieć na tyle poukładane w głowie, żeby wiedzieć, że jak się przychodzi do pracy, to wypadałoby choćby udawać normalnego. A nie - ktoś (de facto przecież w pewnym sensie jego przełożony) zapytany w luźnej rozmowie co tam porabia w życiu poza pracą, mówi mu mówi, że uwielbia koty i tym się głównie w życiu zajmuje - a ten, że on nienawidzi kotów i dumny z siebie oznajmia, że zamroził kota żywcem.
Retriver - 2014-08-07, 10:24 Sytuacja zza mojego płotu, rozbudowa domu po sąsiedzku, dach przykryty, nowiusieńki nie zabezpieczony przed ptactwem, które korzysta z każdej możliwości zasiedlenia i wychowania piskląt. Wczesna wiosna, czas na lęgi, zwracałam uwagę na lepsze zabezpieczenie dachu przed ptakami. Usłyszałam tylko pomrukiwania pod nosem, że głupotami się zajmować to oni nie mają czasu. Wiosna ku końcowi pod nowych dachem ruch jak na przystanku, szpaki, wróble, co tylko się osiedliło dokarmia młode. Sąsiad stwierdził, że ma dość obsrywania nowej elewacji i on się rozprawi z ptakami wykonując podbitkę. Na szczęście byłam w domu i wkroczyłam do akcji, powiedziałam trudno sąsiad sąsiadem jak można być takim bezdusznym człowiekiem i wyrzucić pisklęta z gniazd. Poinformowałam zainteresowanych co im grozi jak ktoś na nich doniesie, a zdecydowanie doniesie, ile to będzie kosztowało i kto zapłaci za rozprawę w sądzie. Podziałało na wyobraźnie na tyle, że ptaki odchowały młode i bezpiecznie odleciały, na jesieni podbitka uniemożliwiła obsiedliny w następnym sezonie. Przez pół roku nikt nie odpowiadał mi na pozdrowienia, trudno przeżyłam i to. Za to szpaki dziś siadają na antenie telewizyjnej i obsrywają mój dach to chyba z wdzięczności. Ines - 2014-08-07, 10:33 Ja mam cały balkon zarobiony, bo się gołębica zadomowiła i jaja wysiaduje akurat miałam zakładać siatkę, żeby gołębie nie kuptały i żeby koty mogły wychodzić. Ale jak już ta gołębica złożyła te jaja, to niech te pisklęta odchowa w spokoju... Swoją drogą to ona się mnie w ogóle nie boi. Kiedyś (oczywiście zanim uwiła gniazdko) ją wyrzuciłam z balkonu, a ona zawróciła i usiadła mi z powrotem na ręce.Retriver - 2014-08-07, 10:49 Kot jak przyniesie żywą mysz, natychmiast ma ja odbieraną i wynoszoną na ogród, jak już nie żyje trudno, pozakładałam na większe drzewa opaski aby się na nie nie wdrapywał i nie wybierał młodych z gniazd. Szkoda mi wszystkiego stworzenia.
Najgorsze jest to, że tłumaczę dziecku sąsiadów jak ma postępować z kotkiem, nie brać go na trampolinę (jednego kota zabili drzwiami, ktoś kłapnął i przetrącił kotu kręgosłup) już jest następna kotka z tego roku i niestety ma młode, proponowałam im pomoc przy sterylce, do nich nic nie trafia. Przecież bez tych ptaków, kotów psów, robali świat by nie istniał. Wykonywali opryski na działce w czasie lotu pszczół, na nic tłumaczenia. Wszystko na złość lub to kompletni idioci już brak sił, kiepsko mieć takie towarzystwo za płotem.ciocia_mlotek - 2014-08-12, 12:28 Nie tak dawno była historia o wyżle i ONku odebranym właścicielom. Niedożywione bidaki. Wyzeł szkielet.
Tak psu "pomogli"
Zastanawiam się czy ten piesek w ogóle w tym czasie był pod opieką weta a jeśli tak to za co ten wet dostał dyplom. Nie dość, że pies jest upasiony to jeszcze w dość krótkim czasie. ze skrajności w skrajność. Aż strach myśleć o jego stawach i wątrobie