BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFna dieta drapieżnika - Kwestie finansowe żywienia BARF
barbabella - 2015-01-01, 23:05 konieczość ograniecznia budżetu zawsze sie wiąże z wyborami naszym zdaniem mniejszego zła. A wtedy nie mówimy o już o podejsciu do zwierząt tylko do zycia w ogóle, do rodziny, do kultury, do rozwoju, do życia towarzyskiego do nawyków żywieniowych wlasnych, do zdrowia, do przyjemności - wszystkiego tego do czego utrzymania potrzebujemy niestety pieniędzy. Tak naprawde te skrajne sytuacje tylko tym sie róznią od nieskrajnych , że sobie więcej rzeczy uświadamiamy. Nie podoba mi sie po prostu w ogóle dyskusja na ten temat na tym forum i komentowanie przez inne osoby cudzych wyborów w takich sprawach. Dla mnie EOT w tym temacie.Snedronningen - 2015-01-01, 23:15
barbabella napisał/a:
na temat czyjegos podejscia do pieniędzy czyli sfery całkowicie uznaniowej, opartej na indywidualnym systemie wartości
Nie oceniam niczyjego podejścia do pieniędzy. Oceniam podejście do życia osób, za które ktoś jest odpowiedzialny. Niezależnie czy to ludzie czy nie ludzie. To, czy ktoś kocha mieć i wydawać pieniądze w ogóle nie leży w gestii moich zainteresowań. Chyba, że są to publiczne pieniądze, czyli m.in. moje.
Równie dobrze można by napisać, że nie mamy prawa oceniać innych w żadnym aspekcie ich życia. A robimy to bardzo często, z tą różnicą, że nie zawsze na głos.scarletmara - 2015-01-01, 23:40 Nina_Brzeg - o widzisz i teraz rozumiem jak to u Ciebie wygląda z psiakiem i po to jest dyskusje nieprawdaż to ja do swojej listy powodów powinnam dodać jeszcze czwarty:
sytuacje rzadkie i nietypowe kiedy zwierzakowi zmiana diety nawet na lepszą nie koniecznie pomoże a tylko kłopotów przysporzyć może - tez znam taki przypadek osoby, która ma więcej zwierzaków niż jest w stanie utrzymać ale nawet jakby chciała to nie ma przecież sensu teraz przestawiać 17letniego kota, który całe życie jadł słabej jakości karmy na BARFA. Widać ten kot daje radę całkiem długo jechać na słabym żarełku, wyjątkowo odpory organizm i tyle. Zmiana by mu zapewne teraz już na dobre nie wyszła.
A zresztą Nina Ty przecież jesteś właśnie wzorem osoby, która mimo ciężkiej sytuacji stara się i myśli jak to poprawić, więc w końcu Ci się przecież uda. No i o taką postawę właśnie mi chodzi Ja taka popieram i propaguję. Z całych sił Ci kibicuję żebyś dała radę z tym BARFEM dla kilkunastu kotów i żeby ich właściciele się uzależnili od Twoich wyrobów tak żebyś się martwić już o kaskę nie musiała tak bardzo. Bo że zwierzaki i Twoje i znajomych tylko na tym skorzystają to przecież jasne jak słońce.
A ta dyskusja moim zdaniem była jak najbardziej merytoryczna, kto zechce to sobie z niej wnioski wyciągnie i o zwierzaki zadba. A kto ma inne priorytety i ich zmieniać nie chce to cóż, nie zawrócimy kijem Wisły co nie znaczy, że musimy taką postawę popierać.karolina13 - 2015-01-02, 01:10
Nina_Brzeg napisał/a:
Choćbym bardzo chciała, nie mam na czym oszczędzać. Nie mam nałogów, jem najgorzej w tym domu. Nie pamiętam kiedy kupiłam sobie jakikolwiek ciuch. Całą kasę wkładam w zwierzęta.
Takie podejście rozumiem, ale pisząc swoje zdanie myślałam dokładnie o tym co gpolomska:
gpolomska napisał/a:
A w historii forum nie brakuje przypadków, gdzie ktoś kupuje rodowodowego psa 40-50 kg, pyta o BARF, a później stwierdza, że na psa to tyle nie wyda. I o takie przypadki chodzi.
Wydaje mi się, że rozmawiamy na ogólny temat, nie robimy sobie personalnych wycieczek, a jedynie reagujemy na przytaczane argumenty. Dlatego nie traktujmy tej dyskusji jako kłótni.ciocia_mlotek - 2015-01-02, 13:06
Cytat:
Przerabiałam w zeszłym roku utratę płynności finansowej i potrzebę nagłego cięcia kosztów. Człowieki żywiły się wtedy najlepiej, głównie mięsem i warzywami, z niewielkim dodatkiem owoców i orzechów.
Piszesz w czasie przeszlym. Czy to znaczy, ze jak z kasa zrobilo sie troche lepiej to dieta wasza sie pogorszyla? Tak sobie mysle, ze na swoj sposob taki dol finansowy moze byc dobry zywieniowo dla czlowiekow. Bo nie ma kaski na zbedne a jednoczesnie niezdrowe pierdoly. Jesli udaje sie to potem utrzymac to tym lepiej. Bo czlowiek nadal zdrowo je a ma dodatkowa kase "nagle" na jakies inne przyjemnosci, niekoniecznie związane z jedzeniemagnieska - 2015-01-02, 15:09 Ciociu staramy się żywić według zasad paleo. Gdy był problem z pieniędzmi, byliśmy bardziej zdyscyplinowani pod względem wielkości porcji, wybieraliśmy warzywa sezonowe, owoce były niewielkim dodatkiem, dawkowanie orzechów było ściśle kontrolowane. Polowałam na promocje. Za 40-60zł potrafiłam zrobić super zakupy na kilka dni, w 100% przemyślane, zaplanowane, w sklepie na bieżąco podliczane w komórkowym kalkulatorze. Wręcz byłam zdziwiona jak przy takim ograniczeniu finansowym można zrobić tak duże zakupy, jedzenie było urozmaicone i zdrowe.
Kiedy mijał kryzys w naszym budżecie, pojawiała się potrzeba psychicznego odreagowania: "cheat day" kończący się zwykle bólem brzucha (czasem przeciągał się na kilka dni ) lub produkty mieszczące się w definicji paleo, ale niekoniecznie potrzebne (przepyszne ciasto z mąki kasztanowej, koszt ok. 25zł za niewielką blaszkę), soki "jednodniowe" (4-5zł/buteleczkę) itd. itp. Można było porzucić przelicznik 1kg antrykotu = 3,5/4,5 kg łopatki wieprzowej.
Dodatkowo ta psychiczna potrzeba dogodzenia sobie była powiązana z ogromem problemów: sprawy sądowe (wydatki na adwokata - kilka tys. zł), połamane kręgi szyjne i operacja kolana w prywatnej klinice po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę (wizyty u lekarzy, operacja, orteza, leki, rehabilitacja - kolejne tysiące), naprawa samochodu, która trwała kilka miesięcy i zabrała miliony monet. Ostatnie półtora roku nie było dla nas najszczęśliwsze
Jeśli musimy ograniczyć wydatki, to wszyscy "obrywamy", solidarnie, bo jesteśmy rodziną - Mańko też - ale to nie oznacza, że musimy jeść posiłki słabej jakości. Trzeba przysiąść nad gazetkami promocyjnymi, rozglądać się za obniżką ceny z powodu końca terminu (tutaj ostrożnie, bo się okazać, że mięso już jest niezdatne do spożycia i stracimy dwa razy ), dobrze zaplanować wyprawę zakupową w odległe rejony miasta, ale da się. Dodatki typu oliwa z oliwek, ocet balsamiczny, ocet jabłkowy można upolować nawet certyfikowane, doskonałej jakości i w dobrej cenie (polecam dział z jedzeniem w Rossmannie i ich promocje), a wystarczają na kilka miesięcy.ciocia_mlotek - 2015-01-02, 15:16 Tak, znam to (choc może nie takie wydatki i z takich powodów jak ty)
Ja mam tu szczęście do przecenionych rzeczy bo przeceniają jeszcze zupełnie dobre. Ile razy już zapychałam sobie zamrażarkę miesem przecenionym. Tylko panie przy kasie się patrzą dziwnie na mój koszyk - bo co ja niby zrobię z taką ilością "przeterminowanego" mięsa. Nie bardzo im przychpdzi do głowy pomysł, że w zamrażarce długo jeszcze potrzyma a ja jem przyzwoite żarcie za grosze.
Indyka na święta tak kupiłam. W Wigilię, tuż przed zamknięciem sklepu, za pół ceny. Ile jedzenia z tego było. Indykowe "chilli" z resztek leży w zamrażarce na "innym razem" - jakiś dzień, kiedy nie będzie mi się chciało gotować. Wyjmę, rozmrożę/podgrzeję i już
Ja jeszcze łączę psiego barfa z moim jedzeniem. Wołowina, która kupuje dla psów jest tak piękna, że my ją jemy. Nie sa to jakieś super mięciutkie i delikatne wyręby ale nadal pychota, można dużo z tego zrobić a kosztuje....3.50zl/kgscarletmara - 2015-01-02, 15:41 Dokładnie. Ja też z autopsji wiem, że jak tzreba zaoszczędzić to najwięcej oszczędności własnie na jedzeniu się da poczynić ale wcale nie poprzez spadek jakości żywienia tylko własnie przez dobrze przemyślane i kontrolowane zakupy i spozywanie mniejszych ilości ale dobrego jakościowo jedzenia.
A niestety wielu ludziom w kryzysie finansowym pierwsze na myśl przychodzi przestawienie się na kasze, kluski i ziemniaki z poważnym ograniczeniem wszelkich dodatków mięsnych czy warzywnych bo drogie. Efekt jest taki, ze tą dietę co jakiś czas choćby raz na tydzień potem czują potrzebę odreagowac zamawiając sobie pizzę albo jadąc do McDonalda. A ze słodyczy, papirosów, chipsów itp. nawet im do głowy nie przyjdzie zeby zrezygnować bo pzreciez jakieś przyjemnoiści w życiu trzeba mieć. Troche błedne koło. Moja rodzinka tak miała ale jakiś czas temu ich olśniło i teraz jedzą coraz zdrowiej a pizze zamiast zamawiać robią w domu własną z dużą ilością dodatków mięsno-warzywnych i prawdziwego sera i minimalna ilością ciasta tak samo zastępują wszelkie inne gotowce z sosami, napojami i przetworami włącznie. Dzieci przestały żywić się chipsami popijanymi colą i zamiast tego przegryzają kanapki popijając kompotem albo sokiem z sokowirówki. agnieska - 2015-01-02, 17:18
ciocia_mlotek napisał/a:
Ja jeszcze łączę psiego barfa z moim jedzeniem. Wołowina, która kupuje dla psów jest tak piękna, że my ją jemy. Nie sa to jakieś super mięciutkie i delikatne wyręby ale nadal pychota, można dużo z tego zrobić a kosztuje....3.50zl/kg
U Ciebie aż żal nie barfować Ja za 3,50zł/kg nie kupię nawet grzbietów z kurczaka Ale też dzielimy łupy z psem. Wspomniana już łopatka wieprzowa, tłuściutki schab czy szynka kupowane w wielkich, pakowanych hermetycznie porcjach i cenach 8-13zł/kg. No i super zdrowy i coraz popularniejszy bulion gotowany na kościach. Maniek dostaje miękkie końcówki ogona wieprzowego, my ładujemy twarde nasady do gara Zwykle i tak nimi gardził. Czasem kupuję kości karkowe za grosze, wykrawam z nich sporo mięsa dla psa, a kości przeznaczam na zupę. Uwolniłam też w ten sposób zamrażarkę od skrzydełek z kurczaka, które niezbyt przypadły mu do gustu. Gar bulionu starcza dla naszej dwójki na dwa-trzy dni, a całkowity koszt to jakieś 5zł?
Taka dieta miała jeszcze jeden pozytywny skutek. Po ciężkich treningach praktycznie zero zakwasów, a ogromne postępy: zaczynałam miesiąc od przysiadów z ciężarem własnego ciała, kończyłam dźwigając na grzbiecie 40kg ciocia_mlotek - 2015-01-02, 17:25 Nie no ja mam naprawdę dobrze jeśli chodzi o zaopatrzenie mięsne. Mam dużą różnorodność i bardzo tanio lub darmo. Kości na rosół też darmo. Do mięsnego idę i mówię, że dla psa to dostaję torbę takich fajnych szpikowych. To na rosołek czy na "pieczony" szpik rewelacja. Psom nie dam bo to za twarde kości. Czasem im wygrzebie z tego szpiku
Najdroższe ostatnio mięso jakie kupowałam to mix dziczyzny (jeleń, zając, bażant i coś tam jeszcze) od chłopa z pracy - tak koło 30zl/kg
A ta wołowinka co kupuję jest jako "mięso dla psów". Teoretycznie nie dla ludzi. Ale różni się od "dla ludzi" tylko papierkami. No i tym, że to nie polędwica. Będę się musiała jeszcze zmusić (bo mam lenia) żeby te cielęce nogi dla psów też okroić dla siebieagnieska - 2015-01-02, 17:37 W moim mieście rodzinnym jest rzeźnia, bodajże dwa razy w tygodniu wystawiają pojemniki z kośćmi i każdy może sobie nabrać ile chce, za darmo. I wielkie, półmetrowe gnaty, i takie mające po 20cm i karkowe też. A we Wrocławiu za worek takich kości życzą sobie jakieś 5zł w Makro, na halach targowych jeszcze "lepiej" bo ważą i liczą za kilogram...
Chciałam się odnieść jeszcze do wcześniejszego argumentu o wyborze między nauką angielskiego a jedzeniem dla psa. W cenie abonamentu internetowego można skorzystać z bezpłatnych materiałów do nauki, żywego człowieka do rozmów i ćwiczeń też się znajdzie, tylko trzeba w to włożyć trochę więcej pracy.scarletmara - 2015-01-02, 18:21 można też samemu z dzieckiem przyciąść i pouczyć się słówek, pogadać albo filmy czy bajki po angielsku oglądać. Wszystko zależy w jakim wieku jest dziecko i na jakim poziomie ma ten angielski a na jakim jest nasz. Bo jak to angielski dla początkującego malucha to nawet jak rodzic nie zna języka ni w ząb to razem z dzieckiem sie może uczyć z książek, nagrań, bajek ect. Poza tym korepetycje też mają rózne ceny. Jak dziecko bierze indywidualne lekcje to zawsze można znależć dziecku kolegę czy koleżankę i dla takiej dwuosobowej grupki już koszt będzie dwa razy mniejszy. Dlatego takie rzucenie ogólnego hasła: nauka albo żywienie psa czy książki albo żywienie psa jest bez sensu jak nie wiadomo co dookładnie się pod tymi hasłami kryje.gpolomska - 2015-01-02, 19:20 Jest jeszcze jeden aspekt kosztów. Mówi się "nie wydasz na kucharza - wydasz na lekarza" lub jak powiedział Hipokrates "niech jedzenie będzie waszym lekarstwem". Wielu znajomych, których udało mi się po wielkich bojach przekonać do BARF widzi ogromną poprawę u zwierzaków. Nie dość, że dla futrzaków lepiej, to dla portfela opiekuna też. To taka inwestycja w zdrowie.scarletmara - 2015-01-02, 19:44 tym bardziej, że zwierzak karmiony jakąś tam karmą prędzej czy później dostanie od weta prikaz przejścia na specjalną karmę weterynaryjna bo coś tam... i wtedy to już taniej nie bedzie. A BARF nawet dla zwierząt szczególnej troski niekoniecznie bedzie droższy, po prostu zamienia się jedne skłądniki na inne albo zmienia proporcje a koszt nadal ten sam albo zbliżony nawet u chorego zwierzaka.
Tyle, ze jesli ktoś nie jest w stanie znaleźć pieniędzy na jedzenie dla zwierza to na leczenie go tez ich nie znajdzie :(Nina_Brzeg - 2015-01-02, 21:37
scarletmara napisał/a:
Tyle, ze jesli ktoś nie jest w stanie znaleźć pieniędzy na jedzenie dla zwierza to na leczenie go tez ich nie znajdzie :(
A to jest akurat bardzo krzywdzące uogólnienie. Nasze (rodzinne, nie moje prywatne) zwierzaki nigdy nie jadły najlepiej (ale też nigdy nie jadły najgorzej, żadnych marketówek i łiskasów), ale zawsze były leczone tak, jak to tylko było możliwe (nie finansowo a medycznie możliwe), choćby miało oznaczać debet na karcie kredytowej.