To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Człowiek - to brzmi dumnie ?

Komanka - 2014-05-26, 10:27

Dieselka, ty masz wielkie serce do zwierząt! Wyobraziłam sobie stres kota z dnia na dzień pozbawionego swoich ludzi, swoich miejsc...

A co do twojej znajomej...
1. Kota niewychodzącego wywieźć na działki.
2. Kota wyrzucić, bo chory.
3. Kotom czującym, kochającym zrobić takie świństwo.

Dzieci jej kiedyś odpłacą, w końcu dzieci wychowuje się dając przykład swoim zachowaniem.

Sandra - 2014-05-26, 15:38

Dieselka napisał/a:
Stefan wymordowany śpi. Otwarty cewnik ma mieć do czwartku. czyli sprzątania trochę będzie.
Weci byli załamani, jak zobaczyli ten pęcherz. Że to musiało niesamowicie boleć. I zostało koleżance powiedziane, że to nie możliwe żeby to stało się dopiero teraz. Ogólnie sporo jej do słuchu zostało powiedziane ale to raczej spływa. Cały czas "ojejku jejku, jak dobrze. Wreszcie Stefanku ktos się tobą dobrze zaopiekuje. Teraz ci będzie dobrze...." fantastycznie ;/

Wiesz Dieselko, sa rózne sytuacje w zyciu i nie jestem skłonna do wystawiania ocen, bo gdy nie zna sie wszystkich za i przeciw, ale ta Pani od ...
Dieselka napisał/a:
ojejku jejku

nie sprawdziła sie, również jako koleżanka.
Ogromny brak zaufania.....mogła Cie wcześniej prosić o zorganizowanie pomocy, DT i innych spraw...zawiodła.
Wywiezienie kota na działki (właśnie i w mojej okolicy kilka dni temu taki młodziak została podrzucony na i znam jego historię...) i to chorego...to skazanie go na śmierć.....naprawdę trzeba nie mieć serca. Takie osoby powinno się karać.
Czy ona sobie zdaje sprawę, ze złamała prawo.
Przede wszystkim warto by wszyscy właściciele zwierząt wiedzieli, że celowe porzucenie psa, kota lub innego zwierzęcia jest przestępstwem ściganym z urzędu. Przepisy dotyczące opieki nad zwierzętami powinni znać wszyscy, bo ich też one dotyczą.
Nie można też być obojętnym, jeśli jest się świadkiem porzucenia zwierzęcia. Taki fakt trzeba zgłosić do najbliższego komisariatu policji.
A oto Kary za znęcanie się, a pani "ojejku" tak właśnie uczyniła...

1. Osoba, która znęca się nad zwierzętami, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności, a nawet jej pozbawienia do dwóch lat.

2. Sprawca działający ze szczególnym okrucieństwem może zostać skazany na trzy lata więzienia.

3. W razie skazania za przestępstwo znęcania się, sąd orzeka przepadek zwierzęcia i przekazanie go np. do schroniska.

4. Na przestępcę sąd może nałożyć obowiązek zapłaty nawiązki w wysokości od 500 zł do 100 tys. złotych.

Dieselka - 2014-05-26, 16:18

Oj, wierz mi że ja jej to bardzo dosadnie powiedziałam. Jak również to, że jeżeli kota nie znajdzie to osobiście to na policję zgłoszę.
Wszystko jak po kaczce. Ona przecież je kocha, ma dzieci i problemy i ogólnie jest taka strasznie biedna. I pieniędzy nie ma (ile? pół roku temu jej cudowny mąż pędząc przez centrum miasta samochodem, napruty w 3d* rozwalił swój i 2dodatkowe samochody (w 2wypadkach pod rząd bo z miejsca pierwszego zwiał! Więc domowy budżet mocno ucierpiał. że o fakcie, że trawy nigdy w domu nie brakuje nie wspomnę.....).

To jest laska, która jest (była) naprawdę inteligentną, wykształconą osobą. Jedną z 2osób na świecie, o których myślałam w kategorii prawdziwych przyjaciół. Ma swojego ukochanego męża, który ją jak śmiecia traktuje od samego początku (i nie raz jej mówiłam, że dla mnie to jest niepojęte i że go tolerować moge ale tylko ze względu na nią). Ale lata mijają, pojawiły się dzieci i teraz laska myślenie w 100% wyłączyła. Ona będzie jadła to co on powie, zrobi to co on powie, nawet będzie myśleć to co on jej powie.
Ona przecież ma problemy, jest najbiedniejszą osobą na świecie (przecież znowu musiała pożyczyć kasę, żeby zrobić klimę w aucie, który po wypadku odbudowali rodzice).

Ta akcja dla mnie, to normalnie jakby mi ktoś w twarz dał. absolutnie nie wiem co się dzieje. Niby osoba rozumna, znam ją tyle lat a tu zupełna paranoja. Bywałam u nich przecież, oni w te koty jak w obrazki zapatrzeni byli. Gdziekolwiek nie jechaliśmy to było, żeby Dieselek jechał i zawsze się z nim bawili. Jej brat, mieszkajacy kilka ulic dalej ma hodowlę kotów (tych niebieskich). To nie jest tak że ona nie ma pojęcia czym jest zwierze. No i kurde! żeby wiedzieć że zwierze czuje i nie można tak go traktować wystarczy poziom inteligencji na poziomie bakterii! Nawet kolega, który mi zawsze powtarzał, że jestem durna z tymi zwierzakami i ogólnie za psami czy kotami nie przepada (dlatego ich nie posiada), interesuje się czy udało się Stefanowi pomóc i pojąć nie może jak można być tak okrutnym i nieodpowiedzialnym.
Gdyby nie to, że postawiła mnie w tej sytuacji absolutnie z zaskoczenia, oraz to ze jednak dla tych kotów ta wizyta jest naprawdę bardzo ważna, to bym tą wieloletnia znajomość z miejsca zerwała.

Tufitka - 2014-05-26, 17:59

Sandra napisał/a:
1. Osoba, która znęca się nad zwierzętami, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności, a nawet jej pozbawienia do dwóch lat.

2. Sprawca działający ze szczególnym okrucieństwem może zostać skazany na trzy lata więzienia.

3. W razie skazania za przestępstwo znęcania się, sąd orzeka przepadek zwierzęcia i przekazanie go np. do schroniska.

4. Na przestępcę sąd może nałożyć obowiązek zapłaty nawiązki w wysokości od 500 zł do 100 tys. złotych.
szkoda, że te kary istnieją tylko na papierze, a sąd jeszcze nie skazał nikogo na kare pierdla. Posiedziałby/posiedziałaby taki/taka, może rozum na miejsce by wrócił. Mógłby się któryś odważyć i przyfanzolić - inni może by się ciupkę opamiętali, choć jak zasądzali kiedyś karę śmierci, to i tak morderstwa popełniano. Ciekawe, kiedy moratorium zdejmą - przydałaby się zmiana wysokości kar.
Dieselka - 2014-05-26, 21:41

Gość w centrum miasta spowodował 2wypadki po pijaku, z czego z miejsca jednego uciekł (z drugiego nie mógł bo skasował auto). Myślicie, że on tego kota wywiózł na działki rowerem?

Dlatego nawet nie liczę na te wielkie kary za męczenie zwierzaków. Ale serio, gdyby się nie znalazł to zgłosiłabym dla samej zasady.

Maciejka - 2014-05-27, 00:54

Też kiedyś przeżyłam szok :shock: , jak zobaczyłam w jaki sposób koleżanka traktuje psa.
Pies pilnował domu, więc teoretycznie "zarabiał" na siebie - mieszkał w szopie na dworze (w otwartej szopie, nie w ocieplonej budzie!) na łańcuchu (to prawda że długim) i dostawał do jedzenia SUCHY MAKARON :hair: ! Wyobrażacie sobie?! Koleżanka delikatna, wrażliwa, kulturalna - nie była w stanie pojąć o co mi chodzi. No przecież nie wpuści pas do domu bo by jej nabrudził. A skoro je makaron i dobrze się ma, to widocznie mu służy.
Jak chcę sprawdzić ile człowiek jest wart to patrzę, jak się odnosi do zwierząt, do ludzi zależnych od siebie i jak pracuje.

Reinette - 2014-05-27, 19:36

Dieselka napisał/a:
Koleżanka właśnie mi ciśnienie podniosła, kolejnym rzewnym smsem jak, to ona cierpi i musi wyjechać do rodziców bo jej tak w domu smutno że nie może wytrzymać. Bo wszystko jej o kotach przypomina.... Byle do czwartku. Niech Stefana do weta zabierze i będzie można pokazać środkowy palec....

Co za natrętna, egoistyczna... no. :-/ :-/ :-/ :-/

Komanka - 2014-05-28, 07:29

Dieselka napisał/a:
Byle do czwartku. Niech Stefana do weta zabierze i będzie można pokazać środkowy palec....


Czy to znaczy, że koleżanka zabierze wówczas koty z powrotem?? :evil:

Sihaya - 2014-05-28, 08:30

Jak znam Dieselkę, to raczej nie ma szans.
Tufitka - 2014-05-28, 08:53

ona zabiera Stefana tylko do weta (Diselka nie ma auta).
Silvena - 2014-05-28, 09:23

Ludzie to mają na****e w głowach; pierw wyrzucić kota a pózniej płakać, że go nie ma... :evil:
Komanka - 2014-05-28, 10:50

Dieselka napisał/a:
Oj nie nie nie, ona to nawet obrazkowego kota już nie dostanie a i odwiedziny u tych się skończą.
Ja chciałam tylko żeby ona je woziła, bo to i dla nich mniejszy stres i dla mnie łatwiej, jako że swojego auta nie mam.

Uff, to dobrze, bo się naprawdę przestraszyłam. Niektórzy potrafią udawać zmianę swojego nastawienia i myślałam, że koleżanka zamydliła oczy, a wnioskując z opisów Dieselki, ma to opanowane. :evil:

Sandra - 2014-05-28, 15:54

Dieselka napisał/a:
Co mnie załamuje. Stefan u koleżanki tak się potrafił zestresować, że miał okresy sikania byle gdzie (np po ostatniej akcji z dziewczynkami, podczas której "aż mu futro powyrywały" - za to właśnie wyleciał na działki). A tu taki poziom stresu i on cały czas jednak tej kuwety stara się pilnować.

To jak musiało być tam?

Tufitka napisał/a:
to pewnie było sikanie ze stresu, tam wszędzie czuł się zestresowany i lał. Biedak.

A to moje wyobrażenie na temat tego co sie działo w domu paniusi "ojejku";
Kot zaczął sikać poza kuwetą i za to był ochrzaniany najpierw przez dorosłych, a dzieci to podchwyciły i uznały , ze przyzwolenie mają i prześladowania się zaczęły.
Biedna już bardzo chora kocina kropelkowała tam gdzie przykucnęła, ale chwili spokoju nie miała, stres większy i większy.
Kot pomocy znikąd nie uzyskał, a jeszcze włączyła sie przemoc fizyczna (stąd to futro powyrywane)... :-(
Problem narastał. Kot był na skraju i rodzinka też, aż w końcu pan domu zadecydował, dosyć tego cyrku "zrób coś z tym kotem", bo nie wiem co ja zrobię...Zastraszona żonka zrobiła co zrobiła.
Zabawka się zepsuła, te wyrzucimy i kupimy nową.
I poszły konie po betonie... :-(

Dieselka - 2014-05-28, 16:47

Blisko ale nie do końca :)
Te koty zawsze były kochane, uwielbiane i absolutnie rozpieszczane. Zawsze jak przychodziłam, czy była jakaś impreza to zaraz z nami siedziały. Stefan to w ogóle było marzenie małżonka i naprawdę kawał drogi po niego jechali
Później przyszła ciąża. Mąż koleżanki zawsze był burakiem, ale ona była naprawdę fajna. Odkąd zaszła w ciążę, to nawet nic do ust nie włożyła jeżeli on nie powiedział, że jej wolno (pamiętny grill, bo normalnie mi kopara do ziemi opadała - wszystko po kolei musiało być przez niego zatwierdzone. Bo: "on czytał i wie"). I to nie że z jakiegoś przymusu. Ona ewidentnie chciała oddać komuś kontrole.
Urodziły się dzieci, koty spadły na dalszy plan. Ok, nie dziwie się. Ale sama byłam świadkiem przy imprezie: koty łażą po stole, właściciele się cieszą. Nagle, zupełnie bez powodu wielka wściekłość, bo "kotom nie wolno łazić po stołach". Wrzask tak wielki, że aż sama się przestraszyłam a za kotem poleciał pijacko, wcelowany but... Zrobiłam gościowi awanture przy wszystkich, że jak można się tak zachowywać. Że skoro 5min wcześniej sam go chwalił za siedzenie na stole, to skąd nagła agresja. Myślałam, że coś to dało, zwłaszcza że on nigdy nie śmiał do mnie zwrócić się do mnie z przekleństwem (w przeciwieństwie do żony, którą potrafił pięknie zwyzywać przy wszystkich). Więcej się podobna akcja, przy mnie nie powtórzyła.
Ale jak widać, wątłe me nadzieje. Koty dostawały wciry, czy "leciały przez cały balkon i zatrzymywały się na ścianie" za wszystko. Za zabawę zabawkami dzieci, za wchodzenie na ich matę, ogólnie za sam fakt istnienia, kiedy były niepotrzebne. Koty jakoś dawały radę ale w końcu dzieci zrobiły się większe i dołączyły do grona. Dzieci mogły robić z kotami wszystko. Osaczać go i drzeć się nad nim. Szarpać za ogon, wyrywać futro. Bo przecież one malutkie a koleżanka nie wiedziała że kota to stresuje. A na moje oburzenie, że jak mogła na to pozwolić, bo pomijając kota, to przecież on mógł w obronie własnej zaatakować dziecko (miałby do tego święte prawo), to stwierdziła że on by nigdy tego nie zrobił.
W końcu dla Stefana takie osaczenie to było za dużo (nie miał absolutnie żadnego miejsca żeby sobie wskoczyć czy się schować). Nie wiem czy pierwsza była chorobowe sikanie, czy stresowe ale w moczu pojawiła się krew. Do weta byle taniej i bliżej, bez badań podane leki, po których się zrobiło lepiej.... Małżonek stwierdził że on tych kotów po prostu nienawidzi i że mają zniknąć i na bank nie będzie płacił za weta. Ale ona przecież je kochała, więc nie szukali domu ani nie starali się kotu pomóc.
W końcu po ostatniej akcji dziewczynek (jak powyrywały Stefanowi futro), objawy wróciły (z dokładną zatrzymania moczu ale w końcu mu się udało... tylko że nie do kuwety). Mąż się wkurzył, kota wywiózł na działki.

Żeby nie było. Ona się z tego naprawdę wtedy cieszyła. Sama mówiła, że ona też ma dość tych kotów bo "nie ma z nich żadnego pożytku" i że ona ma teraz dzieci i nie będzie za kotami sprzątać. Dopiero na moją mega awanturę i polecenie przywiezienia kota zaczęła się rozpacz. ale to taka piękna poza. Gdybyście ją zapytali, czy gdyby z mężem się ułożyło, gdyby koty były wyleczone itp to czy by je przyjęła? w życiu. ona ich już nie chce bo to tylko problem.
Dlatego tak mnie wkurza to gadanie o tęsknocie.

I żeby nie było. Mojej mamie się w pewnym momencie jej strasznie szkoda zrobiło. Bo ona taka biedna i zahukana... Chwilka dłuższej rozmowy..... Przecież ja miałam rozpacz w domu jak w Rozmowach w Toku. O tym jak ona nie ma pieniędzy, jak mają długi, jak to nie ma co dzieciom jeść dać! No to się człowiekowi przykro robi... a w poniedziałek w aucie"paulina, weź sprawdź jak ta klima działa, bo kurde dopiero co 500zł wydałam na naprawdę ale jakoś mi się nie podoba". Oczywiście zaraz się zreflektowała, że przecież chwilę temu odmówiła zapłacenia za leczenie Stefana i mi w tyłek właziła dziękując, bo jej by nie było stać na weta, wiec podkreśliła swoją biedę, zaznaczając że musiała te pieniądze pożyczyć...

Dlatego nieeeee....nie ma co w zaden sposób jej tłumaczyć. Kiedyś to była naprawdę mądra i ciekawa dziewczyna. Wybrała sobie, jak wybrała. A na koniec postanowiła się do swojego ćpunka spod małomiasteczkowego bloku upodobnić.
Jej wybór. Dla mnie, ona straciła pozycję człowieka. Bo istota ludzka nie skazuje zwierzęcia na tak brutalną śmierć, jaką prawie zafundowała Stefanowi. Nie jest też tak, że jej mąż kiedyś był inny a teraz się zmienił. On był zawsze taki sam, ona postanowiła dołączyć do niego. Ja jej zawsze pomagałam, nawet jak jaj własny brat, mieszkający obok (też ma małe dziecko + hodowle kotów, teraz nawet miot mu się urodził, więc tam by nie mogła swojej bajeczki sprzedawać), przestał odbierać telefony byłam gotowa zwolnić się z pracy i pomóc jej zawieźć tego kota do weta. Zaproponowałam że zapłacę za jego leczenie skoro jej tak nie stać i pomogę w razie czego szukać domu. Wolała go wywieźć na działki tej samej nocy, kiedy rozmawiałyśmy. Bo ona jest najbardziej zapracowaną osobą na świecie i nikt nie jest w stanie zrozumieć jej poświęcenia. A skoro udało się obowiązek zrzucić na kogoś innego, to można teraz przed światem pokazać jakim to jest się wielkim męczennikiem.
Po co mi taka koleżanka? Pomijając psychikę kotów, to ile ona mi roboty i obowiązków dorzuciła? Jeszcze jej durne komentarze u weta... ojejku, tak! kot z otwartym cewnikiem to masakra. Mama kiedyś tak miała ze swoim kotem. Masakra ile sprzątania....

Ines - 2014-05-28, 17:35

To jest naprawdę trudne do pojęcia, że dorosła osoba jest w stanie zachować się w ten sposób :-( jestem w stanie zrozumieć dzieci czy nawet nastolatków, którym może nikt nie pokazał, jak należy się zachować i nie rozumieją, że źle robią. Ale dorosła osoba, która teraz sama powinna dawać przykład swoim dzieciom...?

Dobrze, że Stefan i Gucio trafili na Ciebie! Szczęście w nieszczęściu. A jak już zerwiesz kontakt z "koleżanką", a nie daj Boże będziesz potrzebowała z którymś z Panów jeszcze odwiedzać weta to pisz do mnie śmiało, ja co prawda dużo ostatnio pracuję, ale jak będzie trzeba to na pewno uda się znaleźć chwilę :kciuk:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group