BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Mięso i produkty zwierzęce - Wieprzowina
Sandra - 2012-07-11, 09:05
isabelle30 napisał/a:
Spośród wszelkich mięs świnina smakuje najlepiej bo wspaniale tłusta i pachnąca.
Taka jest prawda, świnka jest najsmaczniejsza, a ile w nim tak potrzebnego tłuszczyku.
Moja stołówka ten rodzaj mięsa także (dzięki Tobie Iza) włączyła do karty.
Ale stosuję rygorystyczna zasadę. Kupuję wyłącznie w dużych sklepach sieciowych, a na tackach musi być oznakowanie, że przeszło kontrolę. Nr. itp.itd....
Jak jeszcze nic nie wiedziałam o niejakim Ajuszkym, koty od zawsze dostawały spore "ochłapy" gdy na obiad dziergałam coś z tego szlachetnego mięsiwa. Dobrze, że mieliśmy szczęście. isabelle30 - 2012-07-11, 16:41 Wiesz, ja jeszcze pamiętam czasy sprzed stanu wojennego kiedy to wielki kryzys panował a mięso było na kartki. Ojciec i wujek jeździli na wieś po świniaka. Wogóle nikt tego mięsa nie badał bo było wszystko tajne przez poufne. Brali na pół. A ówczesny nasz pies dostawał wszelkie okrawki które powstawały przy dzieleniu mięsa....miał co jeść na długo po takim dzieleniu. Też to jakos w dobrym zdrowiu przeżył...a świnia z domowego gospodarstwa....spod stołuzenia - 2012-07-12, 10:35 ja tez podaje wieprzowinę
nawet schabowego wciągną ,jakies gularzowe tłuste
zyja w zdrowiucoztego - 2012-07-19, 19:15
yoashya napisał/a:
To nie martwić się, czy martwić?
Kradzione na pewno nie zaszkodzi
Sandra napisał/a:
Kupuję wyłącznie w dużych sklepach sieciowych, a na tackach musi być oznakowanie, że przeszło kontrolę.
Nie boisz się podawać na surowo marketowego mięsa pakowanego na tackach?
Ja się zawsze boję czym to jest nasycane, żeby dłużej świeżość trzymało.zenia - 2012-07-19, 19:29 może w tym cos jest
moje koty nie przepadaja za wołowina na tacce w biedronki (czesto dostaje od mojej mamy,ktora zawsze pakuje mi wałówkę )
więc zjadac musimy ja sami
bo kręca nosem
moze ma cos w sobie to mięso Sandra - 2012-07-19, 20:50
Cytat:
Ja się zawsze boję czym to jest nasycane, żeby dłużej świeżość trzymało.
Tu masz rację, zaczęłam o tym myśleć i następne kupię na wagę coztego - 2012-07-19, 21:03 O, na przykład takie cuda się dodaje.
Mięso luzem na drugi dzień zwykle już jest "starszawe", a na tackach przez tydzień świeże... cudów nie ma ;)Sihaya - 2012-07-19, 21:11 A dobry masarz zrobi z 1 kg mięsa 2 kg pysznej szynki .maix - 2012-08-21, 12:43 Na stronach PIW np tutaj http://piw-lubaczow.pl/cm...hp?article_id=2 jest krótko opisana procedura zwalczania tej choroby i z lektury wynika po pierwsze, że Polska NIE jest wolna od wirusa, a po drugie: "Z gospodarstw, w których stwierdzono chorobę, świnie będą mogły być sprzedawane wyłącznie do rzeźni". Czyli na mięso do konsumpcji przez ludzi. Wszak ludzie nie choruję, więc mogą to jeść choćby i na surowo, jak lubią.
Jeżeli uwzględnimy, że "Jednak najczęściej choroba Aujeszky'ego przebiega bezobjawowo i jedynie w momencie pogorszenia się warunków utrzymania zwierząt mogą wystąpić objawy kliniczne" to wychodzi na to, że właściciel stada może przez jakiś czas nawet nie wiedzieć, że ma w chlewni wirusa.
Dziewczyny jeżeli dajecie surową wieprzowinę swoim zwierzętom, to nie polecajcie tego innym, bo nie sądzę żebyście chciały wziąć za takie rady odpowiedzialność po śmierci czyjegoś pupila. Robicie to na własne ryzyko i nie dorabiajcie do tego ideologii, bo żadnego oficjalnego potwierdzenia, ze Polska jest krajem wolnym od wirusa póki co nie ma:
"W stosunku do Polski i Hiszpanii podwyższono status zdrowotny, co oznacza zastosowanie „specjalnych zasad w handlu”. UE uznała bowiem, że kraje te mają już wymierne efekty w zwalczaniu tej choroby. W Polsce program zwalczania choroby Aujeszkyego w latach 2008-2013 został wprowadzony rozporządzeniem Rady Ministrów z dn. 19 marca 2008 r. Celem inicjatywy jest uwolnienie terytorium kraju od tej choroby oraz swobodny eksport żywca trzody chlewnej do państw członkowskich UE.
Źródło: FAMMU/FAPA na podst. Agra Europe Weekly, Dziennik Ustaw RP"
Takie informacje, co to znajomy lub jakiś inny "wujek" z Inspekcji powiedział nie są wiarygodne. Może przez 30 lat się udawać, a raz się nie uda i co wtedy?Sandra - 2012-08-22, 15:27 Jeżeli nawet od 2013 roku Polska dołączy do większość krajów Unii Europejskiej urzędowo wolnych od choroby Aujeszkyego u świń to wcale nie będzie oznaczało, że ktoś z nas zdejmuje odpowiedzialność, a zagrożenie się zmniejszy. Papier wszystko przyjmie.
Nadal to będzie ruletka, bo znając Polskie realia to dla statystyk i ze strachu urzędnik zrobi co w jego mocy lub też nie zrobi .....Mój brak zaufania nie bierze się z powietrza, wystarczy włączyć radio/tv lub popatrzeć na pierwsze strony gazet. Korupcja goni korupcję.
Gdzieś zapiszą, że szczepionki podano, ale zamiast 100 to tylko 50 i zamiast dwukrotnie to tylko raz, zamiast prosiakom to knurom, bo weterynarz się rozchorował lub zabrakło gminie na jego wynagrodzenie. Itd. Itp.
Ja zawsze kierowałam się w życiu zdrowym rozsądkiem i wszystkim go polecam i to wyłącznie na własną odpowiedzialność. bez obarczania (na wszelki wypadek) innych, bo to wytoczenie armaty, a nie na wojnie jesteśmy, a na forum i każdy z nas w sposób kulturalny może wyrazić swoja opinię. Czyż nie tak ?maix - 2012-08-23, 11:35 Tak Sandro, forum jest od wyrażania własnych opinii, ale temat o którym tutaj rozmawiamy nie jest błahy. Skutkiem podania zakażonego mięsa jest śmierć zwierzęcia. Tu nie chodzi o rzadką kupkę czy wymioty, tylko o śmierć. Każdy podejmuje sam decyzję, ale pisanie, że żadnego ryzyka nie ma - jest wprowadzaniem w błąd innych. Ktoś decyduje, że to ryzyko lekceważy - jego sprawa, ale po co przekonywać do tego innych?
Trafiają tutaj bardziej lub mniej doświadczeni właściciele, dla niektórych jak coś jest napisane na forum, to na pewno prawda.
Ty napisałaś, że swoją decyzje podjęłaś m.in. dzięki isabelle30, czyli zasugerowałaś się w jakiś sposób. I o to mi chodzi, żeby nie sugerować.
Ja myślę, że zagrożenie jest minimalne. Ale nie odważyłabym się nikogo zapewniać (jak niektórzy), że go w ogóle nie ma. Nie w tym kraju. Stawką jest życie zwierzęcia, to bardzo wysoka stawka.isabelle30 - 2012-08-23, 12:13 maix. Wszystkie wiadomości jakie uzyskałam pochodzą z netu - raporty NICK, sprawozdania z przeprowadzania programu, poczytania rozporządzenia głównego oraz rozporządzeń towarzyszących, informacje uzyskane telefonicznie w głównym inspektoracie weterynaryjnym czy jak to się nazywa....oraz od właścicela wielkiej fermy świń w okolicach Dęblina.
Nigdy w życiu nie kupię mięsa z domowego uboju....bo choć taka świninka bardzo smaczna jest bo zupełnie inaczej karmiona nikt nigdy mnie nie przekona że rolnik nie mataczył i wszystko odbyło się zgodnie z ogólnie i prawnie przyjętymi procedurami....
Nie pisz proszę że choroba może mieć u świń przebieg bezobjawowy i właściciel stada może nic o tym nie wiedzieć latami. Byłą to prawda kilka lat temu. Teraz właściciel stada musi poddać stado badaniom, wielokrotnym badaniom serologicznym. I uwierz mi, że nawet jeżeli badana jest krew tylko co którejś świni ze stada, to nie sposób w badaniu serologicznym nie uzyskac odpowiedzi czy któraś, bodaj jedna świnia jest chora....(wystarczy kontakt z wirusem aby wszystkie świnie miały we krwi odpowiednie przeciwciała)
Ponadto piersze badania miały na celu stwierdzić rozmiar problemu. Potem wszystkie świnie przechodziły szczepienia ochronne przeciwko wirusowi. Stado czyste to stado które ma wyniki badań "czyste" w stadzie świń którym nie podawano szczepionki....
Ja nie piszę że można śmiało ufać i nie bać się. Ale myślę że nie ma co wariować. To już nie te czasy. Choroba u psów zdarza się statystycznie bardzo rzadko. Nasza pani wet powiedziała że owszem uczyła się na jej temat ale nigdy jej na oczy nie widziała. I nie mówcie mi że to dlatego że ludzie nie karmią wieprzowiną swoich zwierząt. Bo prawda jest taka że my tutaj to tylko maleńki promil posiadaczy zwierząt w tym kraju. I nawet zakładając że istnieje tysiąc razy więcej ludzi karmiących surowizną swoje psy/koty/fretki czy inne stwory, mających świadomość tego co robią to jesteśmy nadal maleńkim ułamkiem procenta tych którzy karmią nie mając żadnej świadomości na temat swoich zwierząt...
Nie karmię Brutusa zbyt często wieprzowiną, nie ciągle. 1-2 razy w tygodniu i tyle. On uwielbia wieprzowinę. łatwo ją dostać, jest niedroga, i jest dostępnych wiele fajnych rzeczy dla Barfiarzy. Korzystam z tego.
Prawda jest taka że także wołowinę mogę kupić zakażoną.....bo trafię na jakiegoś oszusta. Nie każdy ochłapek ma stempelek. To samo z kurakami - myślisz że każda partia trafiająca do sprzedaży jest taka cacy? Myślę że spokojnie można przyjąć założenie że co drugi kurak na fermach tego kraju jest karmiony jakimś świństwem....
Ostatnie zakupy w carrefourze - była promocja na schab....piekny schabik z tłuszczykiem. Za niecałe 15 zeta /kg. Do tego kości karkowe za nieco ponad 2 zeta i mam kilka pieknych porcji. Wiesz skąd była ta wieprzowina? Z Francji....Polska wieprzowina jest za droga, w Carrefourze nie kupisz polskiej wieprzowiny.....
Ja nie kupuję wieprzowiny pod ladą, od rolnika, byle gdzie. Kupuję w takich miejscach w ktorych wiem że eksport/import są pod stałą kontrolą unijną. A unia nie może sobie pozwolić na ruch zakażonego mięsa po jej terenie. Zbyt wiele kasy wywalono na usunięcie wirusa i czyszczenie poszczególnych krajów.ciocia_mlotek - 2012-08-23, 13:01 A ja bym tym unijnym kontrolom itd nie ufała bardziej niż polskim. Bo to Polska właśnie aż do przesady podchodzi do dyrektyw. A tu - trzy po trzy. Łapówki gorsze niż u nas w Polsce. W gastronomi syf, że żal tyłek ściska. Mieszkam w UK - kraj teoretycznie wolny od wścieklizny (na przykład). Wjazd z psem na teren to kwestia paszportów, badań itd (choć ostatnio i to znieśli w większości). Ale nie było takich restrykcji w stosunku do kotów czy fretek (wystarczyły szczepienia i chip - przewoziłam fretkę z Polski do UK więc jestem jako tako oblatana w temacie) - a przenoszą tą chorobę tak samo ( i na dodatek koty tutaj są w wolnym chowie - biegają gdzie chcą).
Przymyka się oko na prawie wszystko. Dyrektywy dyrektywami a stempelki stawia się i tak za odpowiednią kwotę. Tak więc co wyeliminowali na papierze a co w realnym świecie to 2 różne sprawy. Jasne, przez jakiś czas walczą ściśle z jakąś chorobą u zwierząt i potem % występowania jest na tyle znikomy, że uznaje się chorobę za niebyłą. Ale takie intensywne walczenei odnosi się do chorób, które mają duży wpływ na zdrowie zwierząt rzeźnych (finanse, finanse) i tych, które są groźne dla ludzi. A jak już choroba jest uznana za nie istniejącą w danym kraju to już się pod jej kątem nie bada "bo po co tracić kasę?"maix - 2012-08-23, 13:13 isabelle30, ale nie rozumiem, do czego zmierzasz?
Usprawiedliwiasz swoja decyzję? Nie musisz. To twoja osobista decyzja. Podkreślam - osobista. Nie rozumiem po co tak aktywnie agitujesz na rzecz podawania surowej wieprzowiny.
Te wszystkie informacje "z neta" mówią jednak o tym, że w Polsce choroba występuje i jest zwalczana, a nie że jej nie ma.
To, że choroba ma przebieg bezobjawowy to nie mój wymysł, tylko cytat z podlinkowanej przeze mnie strony PIW.
isabelle30 napisał/a:
nawet jeżeli badana jest krew tylko co którejś świni ze stada, to nie sposób w badaniu serologicznym nie uzyskac odpowiedzi czy któraś, bodaj jedna świnia jest chora....(wystarczy kontakt z wirusem aby wszystkie świnie miały we krwi odpowiednie przeciwciała)
A skąd masz taką wiedzę? Ja nie widziałam nigdzie takiej informacji, za to na wikipedii przeczytałam, że choroba może przez całe życie zwierzęcia trwać w formie bezobjawowej.
Z argumentami na temat smaku, czy ceny nie będę polemizować, bo nie o to przecież tu chodzi...Uwagi na tema ryzyka kupna zakażonego mięsa wołowego, czy drobiowego jak rozumiem nie dotyczą wirusa Aujeszkyego? Bo moja wypowiedź dotyczyła konkretnie tego wirusa, który niesie ryzyko śmierci zwierzęcia.
Nie mam nawet zamiaru określać odsetka zarażonych psów, czy kotów. Jeżeli zachoruje akurat mój kot, to ma mnie to pocieszyć, że trafił jak w totolotku, bo prawdopodobieństwo było bardzo małe?
Poza wszystkim sama karmiłam swoje psy wieprzowiną, wiele lat. Nie wiedziałam nic o tym wirusie, nic się nie stało. Ale człowiek uczy się całe życie. Dla mnie ryzyko, kiedy już je znam, jest nie do zaakceptowania, nawet minimalne. I nie nazwałabym tego "wariowaniem" Ta decyzja, podobnie jak twoja, jest moją osobistą.
Jeszcze raz podkreślam - nie polemizuję czy istnieje ryzyko zarażenia, bo także ty wiesz, że istnieje. Fakt, że ludzie masowo karmią wieprzowiną psy i koty nie sprawia, że to ryzyko się zmniejsza. Proszę tylko, by nie przekonywać do podawania surowej wieprzowiny.
Jeżeli mamy iść za większością, to powinniśmy karmić suchymi chrupkami i resztkami ze stołu...isabelle30 - 2012-08-23, 14:28
ciocia_mlotek napisał/a:
A ja bym tym unijnym kontrolom itd nie ufała bardziej niż polskim. Bo to Polska właśnie aż do przesady podchodzi do dyrektyw. A tu - trzy po trzy. Łapówki gorsze niż u nas w Polsce. W gastronomi syf, że żal tyłek ściska. Mieszkam w UK - kraj teoretycznie wolny od wścieklizny (na przykład). Wjazd z psem na teren to kwestia paszportów, badań itd (choć ostatnio i to znieśli w większości). Ale nie było takich restrykcji w stosunku do kotów czy fretek (wystarczyły szczepienia i chip - przewoziłam fretkę z Polski do UK więc jestem jako tako oblatana w temacie) - a przenoszą tą chorobę tak samo ( i na dodatek koty tutaj są w wolnym chowie - biegają gdzie chcą).
Przymyka się oko na prawie wszystko. Dyrektywy dyrektywami a stempelki stawia się i tak za odpowiednią kwotę. Tak więc co wyeliminowali na papierze a co w realnym świecie to 2 różne sprawy. Jasne, przez jakiś czas walczą ściśle z jakąś chorobą u zwierząt i potem % występowania jest na tyle znikomy, że uznaje się chorobę za niebyłą. Ale takie intensywne walczenei odnosi się do chorób, które mają duży wpływ na zdrowie zwierząt rzeźnych (finanse, finanse) i tych, które są groźne dla ludzi. A jak już choroba jest uznana za nie istniejącą w danym kraju to już się pod jej kątem nie bada "bo po co tracić kasę?"
Na tle tego co napisałaś nic nie jest bezpieczne. Bo wołowina tez niesie w sobie pasożyty.Drób także. Jajek i mleka to nie omija. Wszystko niesie za sobą ryzyko takie czy inne. Nie tylko wieprzowina.
Aczkolwiek odnośnie UK i wścieklizny....z tego co wiem bardzo restrykcyjnie do sprawy podchodzą. A przepisy złągodzone dotyczą tylko zwierząt przywożonych z krajów , które tak jak UK są wolne od wścieklizny. Z Polski transport zwierzaka do UK wcale nie jest aż taki prosty i obejść stempelków się nie da....Oczywiscie każdy moze być spryciarzem i sobie owe stempelki kupić. Ale chyba taniej i prościej jednak załatwić je sobie normalną drogą...
maix...nie agituję, nie przekonuję. I niczego nie usprawiedliwiam. Cieszy mnie tylko fakt ze owa choroba w końcu zaczyna znikać z naszych stołów.
Odnośnie wiedzy na temat serologii....no cóż. Prosty przykład. Mamy stado 100 świń. Jedna jest chora. Choroba przebiega bezobjawowo. Świnie kontaktują się ze sobą....w obrębie zagrody. Jedzą z tego samego "stołu", łążą po swoich odchodach, ocierają się o siebie, ślinią się, wycierają ryje o siebie....Nie żyją osobno (aczkolwiek zagrody są chyba mniejsze). Każda z tych świń ma kontakt z tą chorą. Każda ma kontakt z wirusem. Każda z nich odpowiada - a raczej ukłąd odpornościowy tych świń odpowiada na kontakt z wirusem produkcją odpowiedniej klasy przeciwciał - prawdopodobnie są to p-ciała klasy IgG (odpowiedź pierwzsego rzutu). W związku z tym , jeżeli weźmiemy do badania krew 20 osobników tylko, z tego wielkiego stada, w 20 próbkach mamy odpowiedź pozytywną - są tam przeciwciała, stado nie jest czyste...Ale choroby nie widać. Mamy dwa wyjscia - zabić całe stado a ich mięso spalić lub poddać szczepieniom ochronnym....dużo taniej i wydajniej jest zrobić to drugie.
Wykonuje się testy metodą ELISA. Jest to metoda immunoenzymatyczna. Wykrywa już śladowe ilości badanego składnika i wynika to z samej techniki znacznego zwielokrotniania otrzymanego wyniku.
Skąd ta wiedza ? Z wyksztalcenia jestem biologiem immunologiem. (wstyd przyznać że taka biblia biochemii jak Harper powinna mi być znana niemal na pamięć a nie jest, biochemii nie cierpiałam )
I naprawdę nie namawiam. Proszę tylko o nie wariowanie.
Ostatnimi czasy było kilka afer - solna - i co? Przestaniemy solić? Bo skąd pewność że za chwilę nie wybuchnie kolejna afera ze sól himalajska nie okaże się podrobioną solą drogową?
Kolejna afera...fermy kurze. Całkiem niedawno w tv szaleli na temat brudu, salmonelli, skażonych jajek, mięsa zawierającego niebezpieczne substancje chemiczne.....
Skąd pewność stuprocentowa że mleko mamy ok? Masło i warzywa? Bo do tej pory afery nie było? I co? Po kolei eliminujemy z diety naszej i naszych zwierząt wszystko....Bo nawet jezeli masz swój ogródek to skąd pewnośc że zaraz nie okaże się że sąsiad nie prowadzi działalności pod dywanem i nie pozwala wywalać na swój i twój teren jakichś ścieków?
Alternatywa? Jest jakaś? Suche karmy? Afery co chwila - ta partia skażona salmonellą, tamta grzybem...itd. Rozumiesz o co mi chodzi?
Tak naprawdę gdy twój kot zachoruje (a życzę mu aby w dobrym zdrowiu przeżył 20 lat), nigdy nie będziesz wiedzieć czy jego choroba nie jest spowodowana dioksynami pochodzącymi z mięsa zdrowego indyka, kurczaka....metalami ciężkimi z ryby ekologicznej, itd.
Fajnie że jest taka dyskusja. Mam nadzieję że unaoczni ona wielu z nas w jakim świecie i w jakiej paranoi zaczynamy żyć. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Nie mamy jak. Więc może warto zacząć żyć normalnie, aczkolwiek zachować ostrożność, w granicach rozsądku oczywiście....
Na koniec taka mała dygresja.
Parę lat temu pojechałam z koleżanką na wakacje. Ja z dzieckiem i ona z dzieckiem. Ja pociągiem z plecakiem, ją odwiózł mąż samochodem - wielkim samochodem wyłądowanym po brzegi. Ok. Ma miejsce i możliwości to nie ma sprawy. Zabrała ze sobą pół dobytku. Tyle że ona zabrała ze sobą także kołdry i poduszki (nie poszewki ale wsad) aby nie zetknąć się z obcymi drobnoustrojami....jej dziecko było myte 10 razy dziennie, po lesie miało zakaz biegania. O jedzeniu jagód, malin,poziomek nie było mowy (byłyśmy w Zwierzyńcu, na Roztoczu) bo jaja pasożytów, bo je lis obsikał. Jak szłyśmy na spacer to ona miałapełen plecak materiałów opatrunkowych do opatrzenia ewentualnie obtartego kolana....
Ja wracałąm ze zdrowym dzieckiem, sama zdrowa. Jej dziecko złapało opryszczkę na pół policzka, miało kolano rozwalone i podeszłe ropą (bo obtarcie nia miało jak oddychać), z rozwolnieniem jak stąd do Ameryki. Koleżance zrobił się jakiś liszaj także na policzku.
Jaki z tego morał??? Może lepiej nie dać się zwariować, bo i tak nigdy nie zabezpieczysz się przed wszystkim. Nie ma co paranoicznie wiecznie oglądać się za siebie szukając tam demonów.