To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Idziemy na spacer z kotem

Vega_k - 2013-11-13, 20:03

"Psi szowinizm" podoba mi się.
Rozciągnęłabym to na stres ludzki - ja na przykład bardzo boję się psów - i normalnie trafia mnie, jak ludzie chodzą z psami bez smyczy i bez kagańca... :/ - taki off.
A w ogóle to zastanawiam się, dlaczego psy tak agresywnie reagują na koty - mam dwa psy i im nie przeszkadza, że kot wyje im z miski czasem kilka chrupek... Za to na obce psy szczekają i owszem - i na złych ludzi też.

Acha - żeby nie było że całkiem nie na temat - ja akurat mam kotkę dochodzącą - na karmienie - jakiś czas temu chciałam ją uziemić w domu, żeby Chili miał towarzystwo. Kotka ma mniej więcej 6 lat (od tylu lat przychodzi do nas na działkę jeść) i niestety nie dała się udomowić. Czuła się w domu obco i przy pierwszej okazji pognała w długą tak, że przez 3 dni jej nie było. Teraz znowu jest, miaucząca, łasząca się, ale przezornie nie zbliża się zbytnio do drzwi i nie chce wejść do środka :(
Uważam, że uwięzienie jej byłoby nie w porządku. Miała szansę poznać życie w domu i jak widać nie jest to jej spełnienie marzeń.

Meri - 2013-11-14, 13:09

Mój rudzielec wychodzi regularnie w szelkach, to zdecydowanie ulubione jego zajęcie! On woli spacer od przysmaków :lol: . W wakacje codziennie z nim wychodzą, a tak to staram się chociaż w weekendy, zależy od pogody, bo długa sierść to jednak też problem przy błocie. :-? Samorn będzie wychodził na spacerki dopiero w okolicach maja z tego powodu iż jest to rasa, która wymaga ciepła, wiec nie będę go brała jesienią, bo mi zamarznie, a jeszcze nie wpadłam na pomysł, aby go ubierać. :lol:
Skipper - 2013-11-14, 17:46

Dzisiaj kolejne kocie zwłoki :cry: Że był to kot można było rozpoznać po szarym, pręgowanym łebku. Jedyna rozpoznawalna część ciała. Reszta czerwony placek.
Zapewne był to kot wychodzący.

Skierka - 2013-11-15, 12:23

Jak czytam wszystkie wypowiedzi to, jak po raz kolejny w przypadku kotów, dochodzę do wniosku, że wszystko zależy. Ja mieszkam na parterze, mam balkon ogrodzony pergolami, ale była w nim dziura i kot mi uciekł. Wrócił oczywiście po trzech sekundach. Do tej pory znałam wiele kotów wychodzących i uważałam to za normę. Po lekturze wątków na forum, uznałam, że jest to zbyt groźne. Dziury już nie ma:).
Wyszłam też na spacer na smyczy, ale pierwsze miejsce, gdzie kot chciał wejść, to podwozie zaparkowanego pod klatką samochodu. Dzięki smyczy tego nie zrobiła. Stwierdziłam, że moja okolica nie jest bezpieczna. Ale mam ochotę zabrać ją na dwór na jakąś trawę, żeby sobie skorzystała z uroków natury. Może spróbowałabym od placu między blokami, który jest ogrodzony i posiada jedno drzewo i trawnik. Ale jeszcze nie zdecydowałam w jakiej formie.
Na moim kocim dość osiedlu widziałam różne przypadki. Np. pani, dla której kot jest całą rodziną wychodzi z kotem na spacer, a kot idzie przy nodze. Ponoć też kot się chętnie kąpie:). Inni państwo na parterze mają dwa koty, które są wysterylizowane, często siedzą na parapecie, ale raz na jakiś czas patrolują okolicę.
Jakiś czas temu, kiedy jeszcze bardzo bałam się kotów, taki wychodzący domowy egzemplarz nie pozwolił mi przejść po chodniku, bo co ja robiłam krok, żeby go ominąć, to on mi zastawiał drogę.
Pewnie dużo zależy od samego kota i jego doświadczeń. Te koty patrolujące to dawne dzikusy, które pozwoliły się udomowić, ale bez tej namiastki wolności mogłyby nie być szczęśliwe.
Mi się wydaje, że zwierzęta umierają z różnych powodów i ze skrajnej nieodpowiedzialności człowieka, i z chorób i mogą też umrzeć ze smutku.
Swojego kota chciałabym chronić przed niebezpieczeństwami, ale wydaje mi się, że trudno o uniwersalne rozwiązania.
Jestem po tygodniu konsultacji, dyskusji, rozmów z hodowcami, fundacjami, doświadczonymi kociarzami i widzę, że w różnych kwestiach są różne zdania.
Koty hodowlane podobno łatwiej wychować i nauczyć pożądanych zachowań. Przeszłości dachowców najczęściej nie znamy i trudno ocenić jakie instynkty się odezwą.
Dlatego mi się bardzo podobają i kotki scarlet na swobodnej wycieczce i piękne Love Lorien w szelkach w galerii.:)
Na pewno każda opinia jest warta przemyślenia, a każde doświadczenie czegoś uczy.

Meri - 2013-11-15, 13:08

Ja mieszkam na takiej zabitej dechami wiosce, nie ma tu psów, kotów, ani kompletnie nic. Mieszkam niemal w samym lesie, a koty mam od urodzenia. Jednak nauczyło mnie to że nie będę już wypuszczała moich kotów samopas. Miałam tych kotów naprawdę wiele, jedne wracały, a inne nie, jeden żył rok, a drugi 10 lat... przestało bawić mnie to czekanie czy mój kot wróci jednak do domu, a może jednak nie? Niby nic im nie zagrażało, a jednak często je traciłam. Kiedy miałam już swój "własny rozum", a moi rodzice nie decydowali już za mnie, przestałam wypuszczać. Nie wyobrażam sobie, żeby mój Haru chodził samopas, ja wiem, że on kocha podwórko, ale wiem, że mógłby pożyć rok, a może by go ktoś ukradł, bo ładny? A co będzie jak się przestraszy czegoś, albo spotka obcego kota, który przez atak zarazi go czymś? A co jeżeli spotka lisa, kunę, a może nawet wilka? Jest to spory kot, ale nie zdecydowałabym się mimo wszystko, to wolę zainwestować w wolierę.
Freya - 2013-11-15, 16:53

Ja mam podobne doświadczenia do Meri. Mieszkałam z rodzicami na obrzeżach bardzo małej mieściny, więc nasze koty były wychodzące. Mieliśmy tych kotów w sumie 3, z czego jednego potrącił samochód (okropność, nikomu nie życzę takiego doświadczenia ), jeden nigdy nie wrócił a jeden dożył lat 10, co też nie jest wiekiem bardzo zaawansowanym. :-(
Dlatego moje koty, które wzięłam jako osoba dorosła, nie będą nigdy chodziły samopas.
Zgadzam się ze Skierką, że każdy przypadek jest inny, np. moim marzeniem jest własny domek z zabezpieczonym ogrodem albo przestronną wolierą, ale póki co mieszkam w bloku i to w miejscu niezbyt zielonym i niestety z podwórkiem okupowanym przez okoliczne dzieci i właścicieli psów. Nie chcę kotów niepotrzebnie stresować i dlatego z nimi nie wychodzę, ale gdybym mieszkała w takim miejscu, jak Meri pewnie bym wychodziła (jeśli futrzaki polubiłyby spacery w szelkach, rzecz jasna ;-) )
Dużo też zależy od kota. Moi znajomi mają dom poza miastem, dookoła cicho i sielsko, tylko łąki i las. Dwa koty znajomych (dachowce) zawsze były wychodzące, ale kręciły się niedaleko domu i nie było problemu. Dwa lata temu znajomi kupili sobie kocurka rasy norweskiej leśniej i już im nie jest do śmiechu, bo kot przepada nawet na tygodnie w lesie, wraca często zachudzony i brudny, no i wiadomo, że w lesie futrzak może też spotkać dzikie zwierzęta większe od myszki...
Chyba nie ma jednego rozwiązania, które by zawsze było albo dobre albo złe. Dużo zależy od miejsca zamieszkania, właściciela i samego kota. Ja bym kota samego nie wypuściła, ale ja histeryczka jestem, no i jeden potrącony przez samochód kot to w moim życiu zdecydowanie aż za duzo...

Skipper - 2013-11-15, 17:16

Rano do pracy - kolejne 2 dosłownie sprasowane koty, w odległości góra 2-3 metry jeden od drugiego. Z powrotem - malutka, również sprasowana, kupka szarego pręgowanego kociego futerka. 1 dzień - 3 kocie życia :cry:
Rumi. - 2013-11-15, 21:36

Vega_k napisał/a:
"Psi szowinizm" podoba mi się.
Rozciągnęłabym to na stres ludzki - ja na przykład bardzo boję się psów - i normalnie trafia mnie, jak ludzie chodzą z psami bez smyczy i bez kagańca... :/ - taki off.
A w ogóle to zastanawiam się, dlaczego psy tak agresywnie reagują na koty - mam dwa psy i im nie przeszkadza, że kot wyje im z miski czasem kilka chrupek... Za to na obce psy szczekają i owszem - i na złych ludzi też.
(...)


po 1. musisz przełamać strach przed psami ;) to w życiu nie pomaga, tylko utrudnia...
co do chodzących psów bez smyczy i kagańca to sama tak chodzę z moimi psami... choć są nieduże... ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, mnie nie razie pies który słucha właściciela i jest bez smyczy i kagańca...
2. to raczej nie jest agresja... to instynkt gonienia, jak u kotów ganienie za myszami piórkami itp. ;) moje psy teraz mieszkają z kotem, czasem się nawet boją go, ale na spacerku to chętnie pogonią obcego kota.

Co do spacerów z kotem to właśnie mam dylemat czy wypuszczać kotkę którą mam na tymczasie czy chodzić z nią na smyczy... wzięta została z ulicy, lecz napewno kiedyś miała dom, a z drugiej strony boi się strasznie obcych ludzi i różnych dźwięków i nie wiem czy ze strachu nie zrobiłaby czegoś głupiego.

scarletmara - 2013-11-15, 22:44

Mi się wydaje, że w tego typu dyskusji tak naprawdę nie można mieć lub nie mieć racji tak do końca bo to jest wybór (dla mnie) pomiędzy bezpieczeństwem a wolnością/szczęściem?

Najbezpieczniej byłoby nie wypuszczać kota z domu wogóle nawet na smyczy bo przecież smycz się może zerwać, może coś się stać i kotek mimo smyczy i tak ucieknie. Ale czy kot będzie szczęśliwy przez cale życie w domu ? Niekoniecznie :-?

Nikt z nas nie wie tak naprawdę co wybrałby kot gdyby ta decyzja należała do niego. Swobodne bieganie pod dworze gdzie dusza zapragnie i wracanie do domku tylko spać, poprzytulać się i zjeść mimo całej tej gamy niebezpieczeństw czy raczej bezpieczne siedzenie w domku gdzie żadna krzywda mu się stać nie może ? Chociaż są koty po których widać wyraźnie, że świat wolą oglądać zza szyby i ani myślą gdziekolwiek iść i takie nie potrzebują wogóle żadnych spacerów ani na smyczy ani bez.

Można sobie postanowić: NIE WYPUSZCZAM KOTA BO TO NIEBEZPIECZNE. KONIEC KROPKA. Ale gdyby to było jedyne ważne kryterium podejmowania wszelkich życiowych decyzji to samych siebie i wszystkich swoich bliskich też powinniśmy w domach pozamykać i kropka. Z jakiegoś jednak powodu tego nie robimy.

Wydaje mi się, ze spacer na smyczy to nie jest bynajmnie to o czym marzy typowy dachowiec. Bo co mu niby taki spacer daje poza nawdychaniem się świeżego powietrza? Nie wskoczy na drzewko, nie pójdzie tam gdzie chce, kiedy chce, na ile chce, nie pogoni wróbla itp.

Niestety albo i stety wyznaczenie granicy pomiędzy bezpieczeństwem a wolnością jest już indywidualną sprawą każdego i bynajmniej postawienie tej granicy w innym miejscu niż: KATEGORYCZNIE NIE WOLNO POZWOLIĆ KOTU BIEGAĆ BEZ SMYCZY nie świadczy ani o braku odpowiedzialności ani o braku wyobraźni. Akurat przeciwnie bo ja sobie wyobrażam jak ja by się czuła w więzieniu, z którego tylko na spacer dookoła placu raz dziennie mnie wypuszczają i jak bym miała wybierać 20lat w takim więzieniu kontra może 2 a może 30lat życia na wolności to jakoś mimo wszystko wybrałabym wolność. A odpowiedzialność to nie tylko pilnowanie żeby kot był superbezpieczny i najedzony. Ja czuję się odpowiedzialna za to żeby moje futra były szczęśliwe a nie żeby tylko były.
Każdy ma w życiu inne priorytety, ja uważam, że odrobina wolności w rozsądnych granicach jest równie ważna jak bezpieczeństwo a nawet ważniejsza dlatego moje koty nie będą spacerowały na smyczy jak pieski bo nie wydaje mi się, żeby to leżało w naturze dachowców. Może z kotami rasowymi jest inaczej, tego nie wiem bo nigdy nie miałam do czynienia z kotami rasowymi. Ale pod blok też ich nie wypuszczę bo u mnie nie ma na to warunków i niebezpieczeństwo zdecydowanie przekracza wg. mnie granice zdrowego rozsądku. Gdybym mieszkała na wsi albo w lesie to by mi nawet do głowy nie przyszło trzymać koty w domu albo na smyczy. Przecież to jest dla kota najbliższe naturze środowisko jakie w dzisiejszych czasach można sobie wyobrazić, wiec dla mnie toby było nienaturalne a nawet okrutne na wsi mieć koty niewychodzące.

Póki co jedyną opcją na jaką mogę sobie i moim kotom pozwolić są "pikniki" w wybranym starannie miejscu gdzie nie ma ludzi, samochodów ani psów bo to są największe realne zagrożenia dla kota. Ale marzy mi się rodzinka na wsi, do której moglibyśmy jeździć "na wakacje" a najlepiej własny domek z duuuuuuuuuużym ogrodem :) wtedy czułabym, że daję futrom wszystko to czego potrzebują do szczęścia.

gpolomska - 2013-11-16, 09:40

Dużo też zależy od kota - jeśli ktoś go wyrzucił zimą, cierpiał głód i chłód, to zdarza się mu taki uraz, że nawet siłą nie będzie chciał na zewnątrz. Przykładem jest moja Magnolia, która trafiła w połowie grudnia do schroniska, bo ją wyrzucił wnuk z mieszkania odziedziczonego po zmarłej babci. Gdy osiatkowałam okno (bardzo szeroki parapet - wyszła taka mniejsza woliera), to pierwsze dni tylko wychylała nieco łebek za framugę i bała się wyjść; koty nie mają ponoć lęku wysokości, ale może skądś spadła, bo dopiero jak zauważyła, że może oprzeć się nawet o siatkę, to poczuła się pewniej i teraz bardzo lubi siedzieć za oknem (nawet przy 3 st. C - oczywiście okno musi być otwarte, bo jak się przymknie, to ucieka - jakby jej mieli z powrotem nie wpuścić). Spacer (na smyczy) polegał na tym, że kotek zabrany na rękach, postawiony na dole bloku (żeby po schodach nie tuptał) jedyne, czego chciał, to uciec z powrotem do mieszkania. A szkoda, bo wolałabym, żeby miała trochę więcej spacerów niż tuptanie po parapecie na zewnątrz, ale jak to ma być dla niej więcej stresu niż radości, to bez sensu.


Co do wychodzenia - u mnie jest bardzo bezpieczna okolica - kilka bloków (niskich) i same domki plus mnóstwo zieleni (spore nieużytki). Niektórzy mają koty wychodzące (znajdy przygarnięte zimą i wyleczone, znające okolice) i wychodzą - póki co żadnemu nic się nie stało. Tyle, że tu w okolicy są ludzie, co jak widzą kota, to go najwyżej nakarmią mięskiem, a nie skrzywdzą. No i samochody rzadko jeżdżą.


Popieram opinie tych, którzy mówią "to zależy": jeśli kot żył wiele lat w okolicy jako dziki i tylko z powodu choroby czy wypadku został przygarnięty i "udomowiony" (bo oswajanie zdrowych dzikich kotów to wg mnie bestialstwo po prostu - im jest dobrze bez człowieka; jeszcze jakaś budka czy dokarmianie OK, ale nie na siłę uszczęśliwianie więzieniem w domu), to stres z powodu zamknięcia może go zabić szybciej niż zagrożenia. To trochę jak z motocyklistami - wielu nie rozumie, dlaczego tak ryzykują itd., a oni wtedy odpowiadają: "lepiej umrzeć przedwcześnie niż tak naprawdę nigdy nie żyć".


Jak ze wszystkim, tak i tutaj trzeba z głową i nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Ważne, żeby decyzję podejmować świadomie biorąc pod uwagę wszystkie Za i Przeciw.

Rumi. - 2013-11-16, 14:48

no właśnie, mamy kilka kotów sąsiadów które są wychodzące, mamy ulicę nieruchliwą bo to ślepa uliczka, pas zieleni, łąkę niedużą i dopiero ulicę.
Kotka wzięta z ulicy, lecz już na drugi dzień chciała być miziana, dopiero teraz po miesiącu w domu, pomyślała o wyjściu na smyczy, wcześniej gdy otwierałam drzwi, zwiewała do domu, wczoraj kręciła się na smyczy lecz jak się wystraszyła otwieranych drzwi przez sąsiadkę to pędziła do domu natychmiast. Możliwe że cierpiała głód, ponieważ zjada wszelkie możliwe ilości jedzenia, a jak tylko wejdzie do kuchni to szuka co tylko można wylizać... Ale pytanie najważniejsze, czy nie zostanie spacyfikowana przez koty sąsiadów? Które znają te tereny, poza tym nasza jest wysterylizowana i będzie wypuszczona w nowym miejscu.

gpolomska - 2013-11-16, 15:14

Jeśli kot nie ma strasznej nieodpartej potrzeby szwędania się okupionej dołem i spadkiem apetytu lub brakiem chęci do zabawy itd., to JA OSOBIŚCIE (moje prywatne zdanie i nic więcej) bym go samego nie puszczała - ale na smyczy jak najbardziej, bo aktywność ruchowa na świeżym powietrzu nawet nam jest potrzebna do zachowania zdrowia, a co dopiero drapieżnikowi. Oczywiście woliera w ogrodzie (o ile jest możliwość) też by była super.

Często koty, które głodowały, próbują najeść się na zapas :-(

scarletmara - 2013-11-16, 17:01

Cytat:
Jak ze wszystkim, tak i tutaj trzeba z głową i nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Ważne, żeby decyzję podejmować świadomie biorąc pod uwagę wszystkie Za i Przeciw.
i pod tym stwierdzeniem ja się podpisuje obiema łapkami. Podstawa to poznać potrzeby własnego futerka i ocenić jakie jest dla niego najlepsze rozwiązanie biorąc pod uwagę wszystkie + i -

Moje koty urodziły się i pierwsze tygodnie życia spędziły na wsi wśród kotów, psów, kur itp.
Jak miały 2 miesiące trafiły do mnie. Na początku nie wykazywały żadnych oznak tęsknoty za światem zewnętrznym. Na balkon wychodziły ale bez jakiegoś wielkiego szału i czasu też na balkonie dużo nie spędzały. Teraz jak jest zimniej to już w ogóle nie chcą siedzieć na balkonie, wychodzą tylko na 5minut i zaraz wracają. Moja Wiki na dobrą sprawę nie czuje się całkiem szczęśliwa w domu i spacer nie ejst jej zupełeni do szczęścia potrzebny więc gdybym miała tylko ją to w ogóle bym na dwór nie wychodziła z kotami. Ale Silka jest inna - strasznie żywa, potrzebuje bardzo dużo ruchu i nowych bodźców i szybko się nudzi. Zabawy spełniały jej potrzeby na początku przez kilka miesięcy, potem dawała mi jasno do zrozumienia: "mamusiu ja już wszystko umiem (polowanie na wędki, pluszowe myszki ect. które wyraźnie traktowała jak trening już ją nudziły) kiedy idziemy na prawdziwe polowanie ?"
Tego kociaka nie da się trzymać tylko w domu, spacer na smyczy też nie jest dla niej, ona chce wszystko sama, nawet na rękach długo się nie da nosić bo chce iść sama. No i Wiki też muszę na te spacerki brać chociaż ona wcale ich nie potrzebuje bo one są jak papużki nierozłączki, lepiej razem na dwór niż zostać zupełnie samej w domu. Mimo, że spacer Wiki polegał na zwiedzaniu samochodu i wyjściu z niego dosłownie na 10minut żeby go obejść dookoła a resztę czasu przespała na fotelu.

Iga1 - 2013-11-16, 21:27

U mnie nie ma siły żeby w ogole pozbawić ogoniastego wychodzenia (na ogród), bo to jego główna rozrywka, często tez siedzi na parapecie i obserwuje to co za oknem sie dzieje.
Próbowałam go przyzwyczaić do smyczy, ale strasznie sie wyrywal więc odpuscilam. Pozatym cieszy mnie widok jak biega po trawie i łapie wszystko co sie rusza, a na koniec czesto do domu zabiera duży liść do zabawy (myszki, pileczki nie dają mu takiej frajdy).
Jak był po operacji i nie mógł wychodzić, to strasznie miauczal, problemem było załatwianie sie do kuwety ( załatwia sie na dworzu), zanim ktoś wszedł do domu to kot juz slyszal i czekał pod drzwiami żeby sie wymknac.
Niektórzy mówią ze trzymam kota jak w wiezieniu, ja zdecydowałam jednak ze lepsze bedzie to niż smycz bo chodzi, biega przynajmniej swobodnie w kolo domu i nie martwię sie ze wyskoczy nagle jakiś pies.

Rumi. - 2013-11-17, 11:53

ja stwierdzam po kilku dniach że kot się dobrze w domu czuje, jak wezmę ją na podwórko to siedzi przy drzwiach i niezbyt chętnie chce zwiedzać :mrgreen:

a nawiązując do poprzednich wypowiedzi- dlaczego pies goni koty, podam przykład nasz z wczoraj i przedwczoraj, dwa psy w domu, omijają kota i raczej żyją w zgodzie(ew. kot czasem burknie na psy), wyszłam z kotem i psami na ogródek, kot raczej siedział przy drzwiach, po ok 4min stwierdził że może zejdzie ze schodów, w tym momencie jeden z psów podbiegł i zaczął szczekać, powąchał kota i stwierdził że to chyba "swój" i odeszła :roll: wnioski: kot w domu spoko, na dworze już można pogonić :twisted:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group