BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFne Życie - Martyna i Mimir
martens - 2013-11-09, 21:59
Komanka napisał/a:
Miauczy w obcym miejscu, nie masz jakiegoś kocyka z zapachem z jego starego domu z hodowli?
Mam, ale on się drze jak łazi, jak się go zawoła to przybiega (czy to do mnie, czy do Aśki - siostry), wskakuje na łóżko, pomruczy, zeskakuje, łazi i znowu się drze. W ciągu dnia też mu się zdarzyły takie koncerty, ale wtedy bawimy się w aportowanie wędki i jest spokój. Zobaczymy co będzie dziś. Na razie śpi Aśce pod szyją.
Komanka napisał/a:
Szarpak można kupić na pl. Grunwaldzkim na "Manhatanie".
Słodko! Tylko wytłumacz mi proszę gdzie dokładnie, to jak pojadę do Dieselki odebrać suple, to sobie kupię.
Komanka napisał/a:
Porwałaś się na te skrzydła, że aż pozazdrościć
Eh, zewsząd to słyszę... Wychodzi na to, że tylko ja taka durna jestem Komanka - 2013-11-09, 22:47 Pl. Grunwaldzki 16, przy pierwszym od Pasażu Grunwaldzkiego wysokim bloku "sedesowcu" po schodkach jest sklep AGD, gdzie kupiłam szarpak.
Ale, ale - myślę, że i w starej Astrze na 1. piętrze w częściach AGD możesz o to pytać.Skipper - 2013-11-10, 12:49
martens napisał/a:
Mam, ale on się drze jak łazi, jak się go zawoła to przybiega (czy to do mnie, czy do Aśki - siostry), wskakuje na łóżko, pomruczy, zeskakuje, łazi i znowu się drze. W ciągu dnia też mu się zdarzyły takie koncerty, ale wtedy bawimy się w aportowanie wędki i jest spokój. Zobaczymy co będzie dziś.
No u mnie chłopaki też się darli i było dokładnie to co piszesz, ale jak mieli ok. 7-8 miesięcy i problemy szybciutko rozwiązał wet przez - nie owijając w bawełnę - wycięcie jajek
Ale Twój kocio chyba jeszcze za młody, żeby mu hormony grać zaczynały martens - 2013-11-11, 12:02 Jest lepiej :)
Dziś pobudka o 5:23, ale tylko się przeszedł po mieszkaniu w te i we wte, pomiauczał i się położył. Jedyna niedogodność to taka, że później on już nie śpi takim normalnym snem, tylko sobie drzemie, wlezie pod kołdrę, pokotłuje się, znowu się zdrzemnie i tak do rana.
Pierwsze barfowe efekty już się pojawiły w kuwecie
Najbardziej cieszy mnie to, że Mimir przychodzi do miski i po prostu zjada to, co w niej ma. Naprawdę bałam się co będzie jak mi się trafi jakieś małe kocie książątko, które na mięso nawet nie spojrzy.
Zastanawia mnie tylko jedno - on w ogóle nie pije wody. Fakt, że do mięsa dolewam mu jej sporo (wygląda to jak zupa) i on wszystko pięknie zjada, ale do miseczki z wodą nawet nie zagląda. Powinnam się tym martwić?
Komanka - 2013-11-11, 16:29
martens napisał/a:
Zastanawia mnie tylko jedno - on w ogóle nie pije wody. Fakt, że do mięsa dolewam mu jej sporo (wygląda to jak zupa) i on wszystko pięknie zjada, ale do miseczki z wodą nawet nie zagląda. Powinnam się tym martwić?
Nie martw się ani trochę. Sam barf z ilością wody według kalkulatora jest wystarczająco wilgotny, a dolewając dodatkowo wody nawadniasz kota po uszy
Nasz na barfie w ogóle nie pije z innych źródeł, zwłaszcza że też daję sporo wody do mieszanek.Skipper - 2013-11-11, 16:56 U mnie też do miseczki z wodą nie zaglądają. Wychodzą z założenia, że woda to nie jest napój dla kota. Dla kota (ich zdaniem) najlepsze kozie mleko od gospodarza (moje akurat nie mają po nim żadnych sensacji żołądkowych, ale sklepowe z kartonika już jest be), jogurcik, zsiadłe mleko, kefirek...
Chociaż do BARF-a wody leję ile się da.
Zresztą woda w miseczce = SPA dla Rico - po kilku minutach cała podłoga zalana
Mimir na kocyku ma klatę prawie jak Schwarzenegger martens - 2013-11-11, 17:10 Dzięki dziewczyny.
Skipper napisał/a:
Mimir na kocyku ma klatę prawie jak Schwarzenegger
Hahahahaha
To teraz już wiemy skąd on bierze siłę na codzienne darcie ryjka.
W ogóle on ma na środku klatki piersiowej taki okrągły, sierściowy zawijas, jak mi się uda, to zrobię zdjęcie (jego mama też taki ma).elaiedzia - 2013-11-11, 17:32 Martens, śliczny jest, a ta łapa....martens - 2013-11-19, 22:52 Jako, że w zamrażalniku zrobiło się pustawo zabrałam się dziś za drugą mieszankę. Chciałam zrobić wołową, ale nigdzie nie znalazłam tego, czego chciałam, więc za radą hipotezy kupiłam w Biedrze kaczkę, do tego filet z kurczaka + żołądki indycze i wątróbka indycza.
Weszłam do domu (zakupy zrobiłam w drodze z pracy), Mimir już się zaczął drzeć, ponosiłam go na rękach, dałam jeść i wzięłam się do roboty. Myłam sobie moją kaczkę, która miała szyję wsadzoną w bebechy, a Mimir darł się jakby go ze skóry obdzierali, no bo przecież z kotem trzeba się bawić, jedzenie nie ważne. Rzuciłam mu kawałek skrzydła, żeby się przymknął. Powąchał i zaczął je panierować we wszystkich podłogowych brudach, ale przynajmniej miałam spokój. Obranie kaczki poszło mi całkiem sprawnie, chociaż myślę, że gdyby zobaczyła mnie jakaś wprawiona w kaczce osoba, to by osiwiała.
Pokroiłam mięso i zaczęłam mielić skóry. I cały urok mojej kaczki prysł. Z maszynki wylewała się jakaś obrzydliwa breja, a to co się w breję nie zdążyło zamienić to kotłowało się w maszynce i ani myślało dać się zmielić. Rozkręciłam maszynkę, patrzę a tu całe sitko zalepione, na nożu pozawijane kawałki, reszta w maszynce pływa w tłuszczu. Wyczyściłam, mielę dalej i dalej to samo. Przyszła Aśka.
[A]śka: A może nóż odwrotnie założyłaś?
[J]a: Dobrze założyłam.
[A]: Na pewno?
[J]: Na pewno.
[A]: No ale pokaż, może jest źle.
[J]: Jest dobrze, jakby było źle to by się środek nie kręcił, odczep się.
[A]: No ale pokaż.
Poprosiłam ją, żeby sobie poszła. Już mi nie wypada w tym wieku bić młodszego rodzeństwa. Wyczyściłam maszynkę po raz kolejny pamiętając, żeby nagadać hipotezie za jej ekstra pomysły i skręcając ją z powrotem zorientowałam się, że wcześniej była jakby trochę niedokręcona. Zakręciłam nakładkę do końca i pomieliło się jak złoto. Już mi humor wrócił, ale przypomniałam sobie, że nie rozmroziłam żołądków. Na szczęście na wpół rozmrożone i pokrojone na małe kawałki dałam radę zmielić. Przyszedł czas na suplementy. Wszystko ładnie odmierzam, wsypuję, mieszam, pięknie mi idzie, czas na Tokovit. Jeden wciśnięty, drugi wciśnięty, trzeci mi wpadł i się zatopił. Musiałam grzebać i go szukać, co nie było łatwe, bo kapsułka się pięknie zakamuflowała, ale w końcu ją znalazłam. Jak ją znalazłam to się zorientowałam, że zamiast 5 miarek alg dałam ich 5 gram. No ale alg już się nie wyłowi, Mimir przeżyje. I na koniec strzał w kolano – zamiast jak ostatnio dać tyle wody, żeby dało radę rozpuścić taurynę i sól, to wlałam pół litra otrzymując 3 kg zupy. Mieszankę do pojemników nalewałam chochelką.
Jak już wszystko zostało poporcjowane, wsadzone do zamrażalnika, naczynia pomyte, bałagan posprzątany to znalazłam na stole w woreczku indycze skóry, które uzbierała dla mnie pani z mięsnego . Myślałam, że szlag mnie trafi. Ogarnęło mnie to szczególne uczucie, które pojawia się wtedy, gdy pozmywa się wszystkie naczynia, posprząta dookoła zlewu, wyciera ręce i nagle widzi nieumytą patelnię na kuchence. Wzięłam woreczek z tymi skórami, patrzę, a tu się okazało, że pani uzbierała dla mnie nie same skóry, ale takie fajne okrawki razem z mięsem. Miałam tego prawie kilogram, a zapłaciłam za to może z 3 złote. Tylko nie wiem za bardzo jak to uwzględnić w kalkulatorze.
Co do sprawcy całego zamieszania – przestał się drzeć bez powodu (chociaż pewnie za każdym razem jakiś powód miał, ale dla mnie zazwyczaj pozostawał on nieodgadniony). Teraz w sumie drze się w określonych przypadkach – gdy jest głodny, gdy wracam do domu i chcę się najpierw rozebrać zamiast wziąć go na ręce i gdy ja, albo Aśka zamykamy się w ubikacji (nie ważne co tam robimy, Mimira trzeba wpuścić i wziąć na kolana…). Na szczęście powoli przestaje urządzać mi pobudki o świcie. Wcześniej przesypiał całą noc u Aśki, po czym budził się w okolicach 5-6 i przychodził do mnie, koniecznie musiał wejść pod kołdrę, ale nie po to, żeby spać dalej, tylko po to, żeby się tam kotłować, ugryźć w brzuch/tyłek/nogę, szarpać sznurek od piżamy, cokolwiek, byleby nie spać. Poza tym prowadzi normalne kocie życie – je, śpi i się bawi.
sliver_87 - 2013-11-20, 17:19 pieknie napisane :)
ja wczoraj też robiłam mieszankę. też z kaczką, całą wsadziłam do BARFa, kości pomieliłam skóry też- i tu porada- skóry warto przemrozic troche, jak są twardsze to dużo lepiej się je mieli.
u mnie był wół, cielęcina, kaczka i podroby kacze i indycze.
koty żebrały, ale co wyżebrały to ich :)martens - 2013-12-09, 18:50 Kolejna mieszanka – kolejne wieści z frontu
Tym razem w ruch poszedł cały kurczak, udo z indyka, udo z kurczaka i serca indycze. Wszystko poszło sprawnie i bez żadnych hocków – klocków, chociaż powiem szczerze, że o ile babranie się w mięsie mi nie przeszkadza i nawet to lubię, to kontakt z sercami indyczymi nie należał do przyjemnych. Miałam je pierwszy raz w życiu w rękach i jakoś mnie trochę obrzydzały.
Mimir dostał do obgryzania kość z uda, potem miskę do wylizania, mieszanka została zaakceptowana. Z korpusu i szyi zrobiłam drugi w życiu rosół. Pierwszy zrobiłam tydzień temu z korpusu z kaczki, chociaż szczerze mówiąc nie powinnam się nawet do tego przyznawać, bo wyszły mi jakieś popłuczyny z marchewkowym posmakiem. Dałam 5 kostek rosołowych i pół kilo Ziarenek Smaku i zrobiłam z tego pomidorówkę, najwstrętniejszą jaką kiedykolwiek ugotowałam. Ale zjadłam :D
Wczoraj przed północą kotałke dostał wścieklizny łap i uznał, że fajnie będzie mnie pogryźć po rękach. Ostrzegłam go raz, drugi i trzeci, nic sobie z tego nie zrobił, więc wsadziłam go do koszyka, wyniosłam do przedpokoju i zamknęłam drzwi. Nasłuchuję – cisza. Położyłam się do łóżka, dalej cisza. Dziwne trochę, bo normalnie to by się już tak darł, że pół bloku by na nogi postawił. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że kota dalej nie słychać i że to nie jest normalne. Wstałam, otwieram drzwi, patrzę – koszyk pusty. W przedpokoju kota brak, w domu cisza. Już się zaniepokoiłam. Patrzę do łazienki – pusto, w ubikacji – pusto, coś jest nie tak. Wchodzę do kuchni – Mimir na stole liże masło...
Oprócz tego ukochał sobie ucieczki na korytarz. Kiedy się zbieramy do wyjścia on już się kręci w przedpokoju i tylko czeka na otwarcie drzwi i sruuuu! piętro wyżej albo niżej. Tak samo jak wracamy do domu. Poza tym jest kochanym kociaczkiem, rano chodzi z nami do łazienki i patrzy jak się szykujemy do pracy, jak wracamy (i już go złapiemy i przyniesiemy do mieszkania) to trzeba go wziąć na ręce, głaskać i tulić, ładnie zjada jedzonko, nie grymasi.
Jedyne moje zmartwienie to jeden ze szczurów, który ma guza przysadki
Dostaje tabletki, jest już z nią trochę lepiej, ale nie aż tak jakbym sobie życzyła.
Meri - 2013-12-09, 20:01 Cudowne maleństwo
Trzymam kciuki za szczura, żeby lepiej było!_Jadis_ - 2013-12-09, 20:10 Poczytałam, pośmiałam się a teraz podpowiem z doświadczenia. O skórach juz Ci ktoś pisał żeby przemrozić ale jak nie masz czasu to można zmielić takie normalne "ciepłe" tylko musisz je pokroić na mnijesze kawałki (i lepiej żeby nie były podłużne bo będą się okręcać w środku maszynki). A najlepiej mielić na zmiane kilka skórek i kawał mięcha jedno drugie popchnie i nie ma problemu.
A rosołek z kaczuszki może być dobry tylko długo trzeba gotować i coś poza marchęwką jeszcze dorzucić
Liczę, że pojawi się niedługo kolejna relacja ? Komanka - 2013-12-10, 09:11 Dawaj Mimira-barfira do konkursu grudniowego
W tych jego skośnych oczach widać energię i chęć do szelmostw A skoro on taki wycieczkowicz, to pomyśl o obróżce i jakiejś adresówce albo nawet smyczy. Ktoś zostawi drzwi do klatki otwarte czy okienka na korytarzu i będzie zmartwienie.situnia - 2013-12-10, 09:22 Powiem tak... moja kotka też lubi wycieczki Ja jej nie pozwalam, ale mój ukochany już tak Moja też leci piętro wyżej lub niżej, ale częściej biegnie i kładzie się na wycieraczkach pod drzwiami tych sąsiadów co mają psy A poza tym, ile ja bym dała żeby móc zrobić takie ładne zdjęcie z kością jak Twoje... Wrzucaj je szybciutko do konkursu na barfera miesiąca