To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Hodowle zwierząt rasowych - kontrowersje

agal - 2014-03-09, 09:00

zenia napisał/a:
przez 10 lat jeden kocur ,jedna kotka i te same skojarzenie
toc to nie jest hodowla


motyleqq napisał/a:
nie wydaje mi się, by był obowiązek posiadania kocura.


Meri napisał/a:
W kotach nie tak łatwo o reproduktora.


I tu jest cała prawda pogrzebana. Hodowcy, poczuwszy odrobinę władzuchny, nie udostepniają reproduktorów albo stawiają szalone warunki. Poza tym są mody - w tej chwili w nie widzę kocura dla mojej kotki, raczej wybieram mniejsze zło ;)

i nie chcę być niegrzeczna motylqqu, ale dobrze pamiętam, że Twoi rodzice przyjęli dorosłą kotkę, ktorą, jak tylko okrzepła w nowym domu, musieli izolować, a finalnie kotka zamieszkała jako jedyny kot w kolejnym domu (zresztą taka była od początku sugestia osoby, u której tak kotka przez pierwsze 3 lata życia mieszkała). Są koty z bardzo silnym charakterem, które kiepsko sobie radzą w stadzie właśnie na zamkniętej przestrzeni - często nawet bez względu na kastrację. W naturze poszłyby sobie kilometr dalej i nie byłoby problemu. W mieszkaniu takiej możliwości nie mają.

I tu chciałabym nawiązać do tego, czy hodowcy myślą w ogóle o charakterze hodowanych zwierząt, czy patrzą tylko na eksterier. Kiedy kupiłam moją pierwszą kotkę norweską leśną w 96 roku, hodowle w Polsce były trzy, kotek hodowlanych także trzy i jeden kocur :D Wtedy pojawiły się kolejne 3 hodowle - bazujące na 3 kotkach, po tych właśnie 3 kotkach i tym jednym kocurze :) Wszystkie te kotki urodziły w okresie około dwóch tygodni na przełomie maja i czerwca 96 roku. Wszystkie te trzy siostry przyrodnie były hienami ;) nie radzącymi sobie w ogóle ze stresem wystawowym - czyli z wyjściem z domu w nowe miejsce, pełne nowych zapachów i dźwięków. Taki był ich wspólny ojciec. Mniej więcej w tym samym czasie jedna z nowych hodowczyń sprowadziła z Danii kocura. Ponieważ mieszkała na obrzeżach Warszawy, wybrałam się do niej z wizytą (mimo że ona już od kilku lat kotów nie hoduje, nasza przyjaźń utrzymuje się do dziś). I pierwsze, co od niej usłyszałam było to, że ta Dunka, hodująca koty norweskie już wtedy kilkanaście lat, wielką uwagę przywiązuje do charakteru. Żeby kot wszędzie czuł się dobrze. Żeby zmieniające się warunki: podróż, nowe miejsce, nowi ludzie nie powodowaly stresu, który wywoła agresję. Ten kot, a później (niestety jego kuzyn) drugi kocur, kotka, którą ja sprowadziłam złagodziły nieco diabelski charakter kotów norweskich leśnych w Polsce.
Dziś mieszkają ze mną kastraty - 15-letni syn tego drugiego duńskiego kocura (i mojej pierwszej kotki hieny ;) ), 13-letnia córka tego pierwszego duńskiego kocura - którym odpowiada życie w stadzie, i nawet jeśli któryś kot na nie wskakuje (o zaczepiających się kotach i ich reakcjach innym razem, bo też mam pewne obserwacje i przemyślenia), nie uciekają, nie drą się histerycznie, a przede wszystkim nie pokazują, że się boją. Zwykle dają wyraźny sygnał, że im się to nie podoba, ale nie stają do walki.

Ag

Dieselka - 2014-03-09, 10:07

Sne,
To kawałek ode mnie mieszka dokładnie taki kot jak mówisz. Wypisz wypisz wymaluj.
Nazywa się Pusia i wszyscy w okolicy ją znają :)
Na szczęście jej terytorium leży kawałek od naszego a moje w swoje eksploracje wolały przenieść w inną stronę :)

motyleqq - 2014-03-09, 10:09

agal, o kotce która zamieszkała i musiała opuścić dom napisałam w tym wątku co najmniej dwa razy :) był to błąd i wątpię, by kiedykolwiek jeszcze pojawiła się u nas dorosła kotka. ona nie okrzepła w naszym domu. od początku do końca była jedna wielka awantura i dlatego musiała wyjechać. była u nas raptem tydzień. pisanie, że okrzepła, a wtedy zaczęliśmy ją izolować, jest przekręcaniem faktów. no i nie jest to to samo, co oddanie kastrata, bo chce się mieć nowego kota.
moim zdaniem kotka ta powinna zostać wykastrowana i dopiero oddana do adopcji. tak chciała zrobić jej właścicielka, ale pewna osoba umyśliła sobie inaczej i przysporzyło to kotce jeszcze niejedną przeprowadzkę.

Snedronningen - 2014-03-09, 10:12

Wierciłapa, słowo nabyta oznacza, że nie była widoczna podczas urodzenia a wrodzona, że była widoczna przy urodzeniu - czyli nabyta była w życiu płodowym. Przynajmniej ja byłam takiej terminologii uczona.
Dla mnie oznacza to, że dysplazja jest chorobą nabytą, czyli ujawniającą się w trakcie rozwoju psa a nie już podczas narodzin. Choroba nabyta, dla mnie, nie oznacza wcale, że nie jest dziedziczona.

Ja rozumiem, że większość ludzi rozumuje na zasadzie wrodzona=genetyczna, nabyta=zależna od środowiska a nie genów, ale ja byłam uczona troszkę innego rozmienia pewnych sów.

Dieselka - 2014-03-09, 10:22

agal napisał/a:
... w tej chwili w nie widzę kocura dla mojej kotki, raczej wybieram mniejsze zło ;)

tego totalnie nie rozumiem.
Kryć byle kryć, pomimo że już podczas planowania nie jest się zachwyconym tym połączeniem?
Ja jednak jestem z tych, którzy stawiają na jakość a nie na ilość. Np patrzę co robią hodowcy zaprzęgowych kundli (tych nieuznanych przez FCI). Oni tam na głowach stają, ciułają kase na super-hiper reproduktora czy sukę hodowlaną. Tych miotów jest maleńko ale są tak wyszukane, że szok.
Jak mówiłam - ja nie jestem z tych, co absolutnie są przeciwko hodowli. Znam kilku fajnych hodowców. Tam miotów jest naprawdę mało ale jak jest krycie, to jest mega przedsięwzięcie. I trudno - szczeniaki będą raz na kilka lat (czasem tylko raz w historii hodowli) ale krycie jest takie, że skarpety wszystkim spadają a miot jest cały zarezerwowany na dłuuuugo przed jego urodzeniem. Bez żadnych reklam.

Meri - 2014-03-09, 10:30

U kotów nie ma tak dobrze, kotki potrafią mieć rujkę bardzo, bardzo często, a nie krycie takiej kotki ma nieprzyjemne skutki. U psów to pewnie zależy do rasy, ale podejrzewam, że więcej jak dwa razy do roku to nie ma? Szkoda czasami tracić dobrą kotkę, więc lepiej pokryć ją tym " co się da", faszerowanie hormonami bywa, że niesie ze sobą jeszcze większe ryzyko niż niekrycie.
gpolomska - 2014-03-09, 10:40

Niestety z hormonami u kotów jest masakra (to napisała dziewczyna, która na własnej skórze przerobiła - u dachowca, bo bała się sterylki - ale rasowe cierpią tak samo od hormonów).
Dieselka - 2014-03-09, 10:47

Meri, kotka może mieć rujkę cały rok.
Kocięta spokojnie może mieć 2razy w roku. Sugerujesz, że hodowle mogą kryć tak często, żeby mieć spokój z hormonami? Kryć tym "co się da", bo trzeba a o dobrego repa trudno?

Mam ogromną nadzieję, że źle zrozumiałam ten post

agal - 2014-03-09, 10:56

motyleqq napisał/a:
od początku do końca była jedna wielka awantura i dlatego musiała wyjechać. była u nas raptem tydzień. pisanie, że okrzepła, a wtedy zaczęliśmy ją izolować, jest przekręcaniem faktów


Przepraszam, miałam zatem nieprawdziwe informacje od "pewnej osoby" ;)

Dieselka napisał/a:
tego totalnie nie rozumiem.
Kryć byle kryć, pomimo że już podczas planowania nie jest się zachwyconym tym połączeniem?


Eh... to nie tak ;) Nie chciałam się rozpisywać, ale widzę, że muszę :D

Mniejsze zło... To nie zło. Krycie dla krycia. Szukasz dla kotki kocura idealnego, który poprawi, co ma poprawić i nie zepsuje czego innego. Takiego kota, wg mnie nie ma. Muszę zatem dokonać wyboru w tym, co jest. Jeśli mam do poprawienia jedną cechę, szukam kota, który ma ją poprawną. Ale ma on inną słabszą. Mam nadzieję, że poprawi, nie zepsuje. Dodatkowym problemem w kryciu tej kotki jest jej kolor. Nie mogę jej pokryć każdym kotem, bo mi wyjdzie g... kolorystyczne ;) To także ograniczenie. Do tego dochodzi także strach o zdrowie mojego kota. Nie oddam go do domu, o którym nic nie wiem. I tak koło się zamyka.
Hodowla to ciągłe wybory. Studiowanie rodowodów, wizyty na wystawach, oglądanie linii. Łażenie po stronach internetowych, sprawdzanie - nie tylko badań - ale i wieku kotów. Właśnie po to, zeby bezsensownie nie rozmnażać, nawet nie swoim kotem, ale tym z sąsiedniej ulicy, bo po co jeździć dalej.

Ag.

situnia - 2014-03-09, 11:04

Meri i gpolomska mają rację. Ja nie miałam zamiaru się śpieszyć z kryciem mojej Valki, ale okazało się że dostała pierwszej ruji jak nie skończyła nawet 6 miesięcy! No i jeżeli zaistnieje taka sytuacja, że ruje często będą się u niej powtarzać będę musiała ją kryć wcześniej niż sobie planowałam - ze względu na jej zdrowie. Dlatego już teraz przeglądam strony hodowli i te w Polsce i nie tylko, żeby spróbować znaleźć dla niej jak najbardziej odpowiedniego kandydata na przyszłość :-)
motyleqq - 2014-03-09, 11:04

agal napisał/a:


Przepraszam, miałam zatem nieprawdziwe informacje od "pewnej osoby" ;)


hehehehe :mrgreen: sorki, nie mogłam się powstrzymać :lol:

Diselka, sprawa nie jest taka prosta. to nie tak łatwo nie pokryć kotki... z sukami jest prosta sprawa, cieczki są dwa razy roku(zazwyczaj), jak nie kryjesz to nic się nie dzieje. nie możesz ciągle blokować kotki hormonami, bo zrobisz jej krzywdę. a jak wpadnie w permanentną ruję, to też łatwo o kłopoty. albo kastrujesz, albo kryjesz. jak ktoś ma kotkę hodowlaną, to raczej nie będzie jej kastrował w młodym wieku, bo akurat podczas danej rui nie ma kocura idealnego.

Meri - 2014-03-09, 11:06

Dieselka napisał/a:
Meri, kotka może mieć rujkę cały rok.Kocięta spokojnie może mieć 2razy w roku. Sugerujesz, że hodowle mogą kryć tak często, żeby mieć spokój z hormonami? Kryć tym "co się da", bo trzeba a o dobrego repa trudno?Mam ogromną nadzieję, że źle zrozumiałam ten post


Nie to sugeruję, ale nie może być tak, że kotka, która ma często rujkę przez cały rok/2 lata nie zostaje dopuszczona, bo to może mieć straszne konsekwencje. I tym co się "da" nie mam na myśli dachowca z ulicy, ale dostępnego kocura, którego może sobie użyczyć. Jak już mówiłam u kotów nie dostaniesz super reproduktora, bo nie i koniec, chyba, że masz znajomości.

gpolomska - 2014-03-09, 11:12

Tak, są kotki z permanentną rujką - pomijając aspekt zachowania, to ruja niesie ryzyko m.in. anemii; z drugiej strony częste porody też eksploatują kotkę - dlatego jeśli ktoś nie prowadzi hodowli, to powinien sterylizować (owszem, zawsze jest ryzyko przy zabiegu operacyjnym, ale można je minimalizować przede wszystkim robiąc komplet badań, a nie bo kotka na oko dobrze wygląda, a tam nerki czy wątroba niedomagają choćby z powodu chwilowej infekcji czy niedawno przebytej kuracji antybiotykowej itd.).

I dlatego jestem za ustawowym nakazem sterylizacji/kastracji kotów niehodowlanych - jest to pewne okaleczenie, ale mniejsze zło dla samego kota (pomijając mnożenie bezdomności) - także z tego powodu, że zwykle brak odpowiednio długiego działania hormonów sprawia, że kot jest bardziej zdziecinniały, czyli łatwiejszy w obsłudze dla niedoświadczonego opiekuna i znośny dla sąsiadów w bloku (czyt. mniejsze ryzyko, że znowu go ktoś na ulicę wywali) oraz bardziej skłonny do życia z innymi kotami niż kot o rozwiniętym w pełni charakterze (jak np. moja Magnolcia - sterylizacja w wieku 5 lat: co wcześniej było, nie wie nikt: czy hormony, czy kocięta - jest tak podobna do Mokate, że być może nawet Mokatka była jej córką, bo jak wąchała coś oznaczonego przez Maleńką, to aż mruczała, a innych kotów czy w schronie, czy w DT serdecznie nienawidziła i lała każdego; jak mi się jakiś obcy kot o nogawkę spodni otrze, to ja dostaję łomot i krzyki przez godzinę jakby ją mordowali; zresztą na niektórych zdjęciach trzeba się dobrze skupić, żeby określić, która to z nich - na żywo bardziej widać, aczkolwiek Mokate miała 7 miesięcy, a ta 5 lat, więc może po czasie nic by ich nie różniło - można tylko zgadywać, bo Maleńka poszła za TM w wieku 11 miesięcy :-( ).

NSO - 2014-03-09, 12:12

Totalnie nie rozumiem o co chodzi z reproduktorami kocimi... czemu to taki unikalny zasob do ktorego mozna sie dostac po znajomosci? Czy tak malo rodzi sie chlopakow przez co jest jeszcze mniej tych "wybitnych kocurow"?

W psach jest totalnie odwrotnie. Tzn wiadomo ze wlasciciel dobrego repa nie udostepni go byle jakiej suce, bez badan czy papierow, no ale mimo wszystko wlasciciel reproduktoraSAM zabiega o popularnosc "na rynku" poprzez mnozenie kolejnych jego osiagniec, czy to wystawowych, czy uzytkowych. No bo na dobrym samcu mozna zarobic niezla kase. Zazwyczaj krycie kosztuje tyle ile 1 szczenie (no chyba ze urodzi sie tylko jedno to wtedy mniej), czyli minimum te 1500-2000zl, a czasem nawet i ze 4 tysie. Jak taki rep ma w roku chociaz 3 mioty to kasa ladna, tzw. kapital na rozwijanie dalszych osiagniec psa ;-)
Ja jak ostatnio mialam oferte krycia fajnej suczki z Hiszpani to az mi bylo przykro ze musialam odmowic.

Meri - 2014-03-09, 12:15

Bo u kotów hodowcy nie chcą dzielić się specjalnie reproduktorami, są rasy gdzie robią to chętnie, ale zwykle w popularnych rasach jest wyścig szczurów i nie chcą, żeby w innej hodowli rodziły się równie fajne kociaki... :roll:

Albo tak jak mówiłam wcześniej, nie chcą, aby ktoś potem zepsuł to na co oni ciężko pracowali.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group