Osad
Nabłonki - płaskie - pojedyncze
Leukocyty -3 do 5 w polu widzenia
Erytrocyty - 5 do 10 w polu widzenia
inne bakterie liczne
Diagnoza weta zapalenie pęcherza .
Chce pobrać mocz i antybiogram zbroic >
Tak wspomagająco dostaje tabletki z żurawiny , pietruszki i pokrzywy ( wspomagająco wywalanie bakterii )shana55 - 2015-05-24, 18:21 cami322
Pasowało by tak zrobić, mocz i posiew, bo bakterie są liczne. Dobrze wiedzieć jakie i na jaki antybiotyk pójdą.cami322 - 2015-05-24, 18:32 Chce właśnie jutro mocz pobrać i zanieść , niestety u nas bakteriologia działa tylko do 14 w tygodniu .shana55 - 2015-05-24, 18:35 Mocz pobrać i szybciutko zanieść do badania, bo jak będzie dłużej stał to mogą wyniki nie wyjść wiarygodne. I mocz najlepiej ranny. cami322 - 2015-06-01, 11:45
shana55 napisał/a:
cami322
Pasowało by tak zrobić, mocz i posiew, bo bakterie są liczne. Dobrze wiedzieć jakie i na jaki antybiotyk pójdą.
Posiew jałowy .Potwora - 2015-10-06, 16:51 Cześć, miło mi, jestem tu nowa i z racji tego, że przygnał mnie problem z kotem, przejdę od razu do rzeczy.
"Mam" kota kastrata, znajdę. Kilka miesięcy temu, gdy został zabrany z ulicy, był niemalże skrajnie wychudzony a stan jego sierści wołał o pomstę do nieba. Z czasem, pomijając kilka niewielkich łysych placków (weterynarz twierdzi, że zostały po starych uszkodzeniach) i placka, który systematycznie wygryza sobie u nasady ogona, stan sierści wrócił do normy. Nie mieszkał wtedy ze mną, był jedynym kotem w mieszkaniu i wszystko było w porządku, mimo, że tak naprawdę jadał z pewnych względów życiowych byle co - tu puszka, tam sucha karma, czasem gorsza, czasem lepsza. Mimo, że żywienie do najlepszych nie należało, kot wyglądał nieźle, przybrał na wadze i był do rany przyłóż.
Niestety tak się porobiło, że musiał okresowo wylądować u mnie, a że w mieszkaniu są dwie kotki (jedna sterylizowana starsza, druga młodsza, czekająca na sterylizację)- wszystko co dobre szybko się skończyło. Zaczął, autentycznie, lać gdzie popadnie. Cały obszar dookoła był systematycznie obsikiwany i niemalże nie zostawiał suchego miejsca. Z początku nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to się dzieje, bo robił to nocami i mocz nie śmierdział - odkryłam go zupełnie przypadkiem, miał jakby karmelowy zapach i byłam święcie przekonana, że jakimś cudem wylało mi się coś na szufladę. Z czasem problem obsikiwania narastał, robił to coraz częściej i mocz zaczynał mieć coraz mocniejszy zapach. Aktualnie nieco się uspokoił, siknie gdzieś od czasu do czasu, ale głównie sika na ścianę/mebel przy których stoi kuweta - tak, robi to wchodząc do kuwety. Byłoby to do zniesienia, ale aktualnie mocz niemalże cuchnie. Siedzę teraz po sprzątaniu kuwety, myciu podłogi i zmywaniu moczu skąd tylko dałam radę go zmyć i, no, drapie mnie po gardle mimo otwartych okien. Mocz kastrata chyba nie powinien tak śmierdzieć?
W międzyczasie pomijając znaczenie terenu kot miał (i przypuszczam, że nadal ma) jakieś problemy z oddawaniem moczu. O ile na ściany nieraz puszcza strugi, których niejeden niekastrowany kot by się nie powstydził, o tyle w kuwecie często zostawia bardzo niewielkie plamki. Zdarzył się dzień, gdy wchodził do niej co kilka minut i oddawał mocz po kilka kropli. Przed pójściem do kuwety zawsze głośno miauczał. I wciąż to robi, mimo, że chodzi do niej znacznie rzadziej. Przed trzecią wizytą u weta (ich opis będzie niżej) piorąc jego koc zauważyłam, że na nim też są małe plamki moczu.
Oczywiście u weterynarza był. Pani na pierwszej wizycie go obmacała, zmierzyła temperaturę, próbowała wycisnąć mocz, acz się nie udało (+ krzyczał przy tym i się wyrywał), wpakowała mu jakieś dwa zastrzyki w kark (w tym jeden na pewno był antybiotykiem), nakazała próbować złapać mocz do badania, co finalnie się nie udało, bo nagle w ciągu dnia zaczął sikać coraz rzadziej i wracał do swojej sikowej normy dopiero wieczorem. Weterynarz zaleciła też w razie czego podawać nospę i wizyta się skończyła. Nie pomogło, po kilku dniach znów powędrował do weterynarza - tym razem po dziwacznym epizodzie kaszlu/krztuszenia się (leżał na parapecie, głowę miał wyciągniętą przed siebie i wydawał z siebie jakieś dziwne, spazmatyczne odgłosy jakby próbował kaszlnąć albo złapać oddech. Brzuch mu przy tym mocno chodził ale widać było, że to nie wymioty) i nocnej biegunki. Tym razem został osłuchany, znów została zmierzona temperatura (podobno była w górnej granicy tolerancji, czyli jeszcze-jeszcze, ale już prawie gorączka), przy uciskaniu brzucha puszczał bąki - był twardy i nabrzmiały i nadal trochę jest - ale nie dał z siebie wycisnąć moczu. Po raz kolejny oczywiście dostał dwa zastrzyki i do podania w domu tabletkę antybiotyku (synulocośtam, w dawce bodajże pół tabletki rano i wieczorem) oraz jakąś tabletkę na biegunkę. Na moje pytanie co z badaniem moczu usłyszałam odpowiedź "no wycisnąć się nie da", a na odpowiedź "ale można go przecież pobrać przez nakłucie" zostałam zbyta tym, że może mu się w końcu poprawi i nakazano pojawić się z kotem za trzy dni. Niestety, wtedy coś mi wypadło i kot polazł do weterynarza, tym razem beze mnie, dzień później. Trafiła się ponoć jakaś inna pani weterynarz, nie wiedziała co to za zwierze, ale po sprawdzeniu dokumentacji w komputerze... kot po raz kolejny dostał zastrzyk i tym razem dwie tabletki antybiotyku do podania w domu (w dawce 1/4 dwa razy dziennie), oraz tabletkę odrobaczającą, również do podania w międzyczasie. Odrobaczającej jeszcze nie dałam bo bałam się, że będzie zwracał, a wtedy jakakolwiek antybiotykoterapia byłaby bez sensu (i tak jest, teraz jestem o tym święcie przekonana, ale tak mu chciałam ulżyć, że tępo słuchałam tego, co kazali robić). Zero probiotyków, niczego. Zero sugestii, że może by zrobić usg (pierwsza weterynarz wspominała coś o tym, że być może ma kamienie), żeby pobrać krew, zrobić coś w końcu z tym moczem - nic. Odpuściłam mu jedną dawkę antybiotyku, bo podawanie mu tabletek to katorga głównie dla niego. W większości przypadków wciąż krzyczy idąc do kuwety, ponadto cały czas bardzo agresywnie się wylizuje, brzuch jest twardawy i gdy go macam, kot co prawda się nie wyrywa, ale widać, że siedzi spięty. Ja jestem zmęczona, kot jest zmęczony, wszystko mi śmierdzi i nie wiem już co robić.
Co to może być, jak z tym walczyć, o jakie badania poprosić weta i ile odczekać zanim na nie pójdziemy, bo przecież brał te nieszczęsne antybiotyki, więc teraz to chyba bez sensu? Może ktoś byłby w stanie polecić jakiegoś dobrego weterynarza na Warszawskim Żoliborzu lub Bielanach? Do tej lecznicy już na pewno nigdy nie wrócę.carlla - 2015-10-06, 17:42 Potwora, wygląda na to że kocio się zatyka, nie dobrze że brzuch twardawy,
zapisuj się do Multivetu do dr. Marcińskiego na USG jamy brzusznej bo bez tego się nie obejdzie, tu masz namiary: MULTIWET - klinika weterynaryjna ul. Gagarina 5, Warszawa tel. 22-8414440, 22-8414022, a i ważne : do 20-stej odbiera recepcjonistka i zapisuje do lekarzy, a po 20-stej telefon odbierają lekarze którzy są aktualnie na dyżurach i oni nie umawiają już wizyt. Dzwoń od razu i umawiaj!
Do dr. Marcińskiego raczej z dnia na dzień się nie uda, w lipcu ja (mój kot) miałam za 6 dni.
Niech na temat objawów o których piszesz wypowie się ktoś bardziej doświadczony ode mnie. Dobre duszki forumowe poradzą
Mogę Cię poratować żwirkiem silikonowym do pobierania siuśków - nie trzeba stać nad kotem i go niepokoić. Napisz śmiało. Potwora - 2015-10-06, 18:25 Carlla, dzięki za odzew.
Co do tego multivetu - nie ma niczego dobrego bliżej Bielan? Jeżeli nie, to oczywiście tam skoczę, ale to przy pomyślnych wiatrach blisko godzina tłuczenia się ze zwierzem komunikacją miejską, i to w jedną stronę. Pan Kot ciężko znosi nie tylko wizyty u weterynarza, ale też podróże wkraczające na teren ruchliwych ulic. Kończy się spokój, zaczynają się samochody - zaczyna się i płacz. Te wycieczki to dla niego duży stres, a stres zdaje się pogarsza sytuację.
Żwirek kupię, to zdaje się nie jest taka całkiem tania zabawa, więc nie chcę nikogo obciążać.apple - 2015-10-06, 18:35 Potwora,
Carlla dobrze Ci poradziła - zrób kotu usg jamy brzusznej ze szczególnym uwzględnieniem pęcherza i nerek, ale także innych narządów. Koniecznie u dr Marcińskiego - to najlepszy operator.
Do tego badanie krwi - najlepiej od razu rozszerzone żeby nie stresować kota w razie czego powtórnie.
Rozszerzone tzn. z profilem nerkowym, wątrobowym, trzustkowym i tarczycowym. Oczywiście na czczo.
I badanie moczu z oznaczeniem ciężaru właściwego za pomocą refraktometru (ważne) oraz stosunek białka do kreatyniny.
Jeżeli mocz śmierdzi, to znaczy że coś jest nie tak.
Może to być jakiś stan zapalny na tle nerwowym - skoro zaczęło się po zmianie miejsca, po dołączeniu do innych kotów. Dobrze byłoby obserwować w jakich sytuacjach/po jakich wydarzeniach kot sika poza kuwetą.
Można zastosować jakieś "środki" uspokajające - np. obróżkę feromonową https://animalia.pl/sergeants-good-behavior-calming-collar-dla-kota-38-cm/szczegoly/18991/
Weterynarza może wskaże Ci ktoś inny, nie znam Żoliborza.
Jakbyś chciała się przejechać np. na Białołękę - to polecam przychodnię Canfelis z dr Dominiką Borkowską (czeka się na wizytę, czasami ok. 2 tygodnie).
edit: napisałam gdy Ty wysłałaś post.
Polecam mimo wszystko zrobienie usg u dr Marcińskiego - jak pójdziesz do kogo innego, może się okazać, że niewiele można się dowiedzieć. Oczywiście możesz trafić na kogoś dobrego, ale ja nie znam.Potwora - 2015-10-06, 18:59 Te wszystkie badania z krwi i moczu da się również zrobić u dr. Marcińskiego? Najlepiej byłoby jak najwięcej spraw załatwić za jednym zamachem. Nie ukrywam, że nie tylko dla kota, ale też dla mnie - nie wiem ile razy dam radę urwać się z zajęć. Czy w razie czego, gdyby nie wypaliło zebranie próbki moczu (on zdaje się ma być jak najświeższy, a kot sika wtedy, kiedy nie powinien, natomiast w momencie gdy trzeba jakoś magicznie go przytyka...), dr. Marciński wykonałby nakłucie pęcherza?
Zdecydowanie bardzo mocno reaguje na inne koty. Mieszkam na pierwszym piętrze, ostatnio pod nadzorem wychylił się trochę za okno i po zobaczeniu jakiegoś kota obsikał mi kilka razy biurko które przy tym oknie stoi. Podjęliśmy próbę socjalizacji, ale kota zdenerwowała śmiałość małej kotki (bardzo to to rezolutne), skończyło się palnięciem jej przez łeb, darciem pyska a następnie obsikaniem w pokoju wszystkiego, co tylko dało się obsikać, i to wielokrotnie - ze ścian mocz autentycznie ściekał strugami. Próbowałabym je nadal socjalizować ale boję się, że zrobi coś tamtym kotom albo przebiegnie się do pokoju ich właścicieli i zleje się im na rzeczy.apple - 2015-10-06, 19:13 Jak będziesz umawiać się na usg, powiedz, że chcesz też zrobić badanie krwi i zapytaj o badanie moczu.
Jednak, na Twoim miejscu zrobiłabym w pierwszej kolejności, przed innymi badaniami, badanie moczu.
Żeby kota nie stresować ciąganiem do kliniki, użyj żwirku o którym napisała Carlla.
Możesz zawieźć sama do laboratorium.
Jeżeli kot ma jakieś kryształy, najlepiej żeby mocz trafił od razu do labu.
Jeżeli nie masz takiej możliwości, trzeba byłoby przechować mocz w lodówce.
Może masz jakis dzień wolny, możesz wtedy polować na mocz - najlepiej gdy kot jest na czczo i zawieźć szybko. Poszukaj jakiegoś laboratorium blisko Ciebie i zapytaj najpierw, jak wykonują badanie ciężaru właściwego (odpowiedz musi brzmieć refraktometrem).
Badanie moczu dużo powinno powiedzieć a kosztuje ok. 20 zł.Silvena - 2015-10-06, 19:16 Potwora,
Ja myślę, że to jest na tle behawioralnym, ale badania oczywiście też musisz zrobić.
Moim zdaniem kocur jest zestresowany i sikaniem oznajmia, że to jest jego teren.
Może spróbuj go odseparowac od innych kotów i poeksperymentuj z różnymi zwirkami i kuwetami.
Do jedzenia najlepiej tylko mokra karma, przy problemach z pęcherzem najważniejsza jest woda.
Do kontaktu Feliway albo obroza feromonowa na szyję. U mnie Feliway przy dokoceniu się sprawdził, najlepsze efekty są przy dłuższym stosowaniu. Może coś dopuszczenie też będzie konieczne - kalm aid albo zylkene. To są naturalne preparaty. Ewentualnie możesz spróbować z kroplami Bacha, te najlepiej dobrać u zwierzęcego specjalisty pod konkretnego kota. Na to też trzeba czasu, żeby były jakieś efekty.
Poszukaj odpowiedniego preparatu do zmywania kociego moczu, chociaż może ocet wystarczy.carlla - 2015-10-06, 19:20 W Wa-wie tylko dr Marciński z Multivetu obszernie opisuje stan wszystkich narządów.
Nie polecam innych, bo weci narzekają na niedokładne opisy, a usg musi być ze wszystkimi najdrobniejszymi szczególikami a nie ogólnie.
Jeśli nerki to opis musi zawierać:
rozmiar lewej i prawej, miąższ czy zapalny czy miernie czy przewlekle,
nadnercza ze zmianami czy bez, i jakiej średnicy,
moczowody czy nieposzerzone, a jeśli tak to ile
miedniczki czy mają cechy zastojowe, czy są złogi
pęcherz moczowy wypełniony czy nie i czy zmiany w budowie, czy są złogi mineralne
cewka moczowa czy poszerzona czy nie
Taki opis umożliwi trafną diagnozę i prawidłowe leczenie.
A w/g mnie stan Twojego kota tego wymaga.
Co do płaczu w czasie jazdy to znam doskonale, Kiciek drze się tak że głowa mnie boli jeszcze następnego dnia, trzeba przetrzymaćshana55 - 2015-10-06, 19:27 Potwora
Mnie osobiście niepokoi płacz kota idącego do kuwety i usikiwanie.... To może świadczyć o stałym zatykaniu się cewki moczowej struwitami, bólem, obrzękiem pęcherza i zatrzymywaniem moczu a to grozi pęknięciem pęcherza i zatruciem organizmu. I mam nadzieję, że to tylko struwity a nie gorsze kamienie, bo tych to nie wydali. Te leki które dostaje antybiotyk czy rozkurczową no-spę niewiele pomagają i tylko na chwile. Leć do lekarza, żeby nie było za późnio.... Nie czekaj !!! I żadnego wyciskania pęcherza, bo możecie narobić dużo złego.Potwora - 2015-10-06, 19:46 Dziękuję ogromnie za rady, wezmę wszystkie pod uwagę. Jutro zadzwonię do multiwetu i się zapiszę.
Mam jeszcze jedno, głupie pytanie - czy dr. Marciński przy okazji usg zrobi kotu też przegląd ogólny i będzie zwierza leczył, czy zajmuje się on tylko i wyłącznie usg i z opisem będę się musiała udać do innego weterynarza?
Co do odseparowania - jest odseparowany... drzwiami. Innej możliwości nie mam. Za jakiś czas pewnie się ode mnie wyprowadzi i będzie miał spokój, ale póki co musimy sobie radzić w ten sposób.
EDIT: aha, jeszcze coś. Zdaniem pani weterynarz u której był na pierwszej i drugiej wizycie jego górne kły są do usunięcia, trzeba mu też usunąć kamień nazębny. Gdzie najlepiej to zrobić i czy odczekać aż jego stan się poprawi i dopiero wtedy męczyć go zębami, czy załatwić to jak najszybciej?