BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Hodowle zwierząt rasowych - kontrowersje
Meri - 2014-03-07, 20:14 Ale duzo hodowców promuje tylko "dobre" cechy danej rasy, przecież żaden pies nie rodzi się z myślą "dla rodziny" podobnie jak z kotami. Głośno hodowcy mówią tylko o dobrych cechach i tych które najbardziej chcą "wyeksponować". Nikt nie będzie mówił, że pies/kot x rasy zdemoluje Ci dom z nudów, albo że kot/pies x rasy ma problemy z akceptacją większej ilości zwierząt.Snedronningen - 2014-03-07, 20:24
dagnes napisał/a:
Natomiast mam pytanie do tych, którzy twierdzą, że pies danej rasy zawsze jest taki czy owaki lub szukają w hodowlach psa konkretnej rasy dla konkretnych swoich potrzeb (np. odznaczającego się wyjątkową łagodnością psa rodzinnego dla dzieci). Czy zamiast kupna tego psa w dobrej hodowli wzięłyby psa tej samej rasy, rodowodowego z papierami, ale ze schroniska, po przejściach, po tym gdyby wiedziały, że żył w złych warunkach i był źle traktowany przez człowieka? Czy wówczas również twierdziłyby z przekonaniem, że pies danej rasy ma dokładnie zaprogramowane cechy i na pewno zawsze będzie się nadawał dla rodziny z małymi dziećmi?
Nie wiem jak inni, bo mogę się tylko za siebie wypowiadać. Otóż, to nie tylko doświadczenia wpływają na to jaki jest pies. Pierwszeństwo mają jego cechy charakteru. Maltretowany przez człowieka pies asertywny czy niezależny pójdzie raczej w agresję, natomiast te miękkie psy pójdą w reakcje lękowe. I tu bardzo przydaje nam się obserwacja psów łańcuchowych. Jedne są tak agresywne, że jedzenie im się rzuca z odległości i ucieka jak najszybciej a drugie takie, że w budzie można z nim leżeć i wspólnie jedną kość ogryzać. Nawet jeżeli doświadczenia tych psów są niemalże takie same. Różnicą jest baza wyjściowa tych osobników, czyli ich predyspozycje odziedziczone po przodkach.
Bo nie oszukujmy się, ale sam fakt, że kupujemy rotta nie oznacza jeszcze, że będziemy mieć psa odważnego.
Zachowanie psa, a raczej utarte schematy postępowania, to nie tylko charakter, czy tylko doświadczenia. To jedna nierozerwalna całość. Nie da się ocenić prawidłowo psa bazując tylko na jednym czynniku.
A tak na marginesie, to tak jak Dieselka pisała. Przecież każdy lab jest oazą spokoju i kocha dzieci, każdy ON jest najmądrzejszy i sam od urodzenia, ba, przed urodzeniem jeszcze, zna wszystkie elementy egzaminu PT3, a każdy rott to bestia. Przecież to takie oczywiste.
Labów i większości ONów unikam jak ognia, bo jest niemalże pewne, że właściciel nie wie co ten pies zaraz zrobi.89ola - 2014-03-07, 20:54 odwieczny dylemat: co ma większy wpływ na charakter-geny czy wychowanie i po raz pierwszy ktoś mi to tak ładnie zobrazował, dzięki Sne kelpie87 - 2014-03-07, 21:32 Oczywiście że nie wszystkie osobniki danej rasy maja identyczne cechy. Są różnice, tak jak w eksterierze, dlatego oprócz wyboru rasy należałoby się zainteresować hodowlą i rodzicami danego miotu... i mieć nadzieję że z genetycznego koktajlu wyjdzie akurat to czego chcemy I tu po raz kolejny wracamy do roli hodowców, którzy powinni tak prowadzić hodowlę, żeby te cechy charakterystyczne danej rasy utrzymać. Ale jak się używa psa do hodowli tylko dlatego że piękny , a przymyka się oko na to że jest agresywny/strachliwy/nadpobudliwy/nie ma cech typowych dla rasy itp... no to wychodzi co wychodzi... a już na pewno nie ma się co spodziewać cudnego charakteru po psach z pseudo, tam się liczy żeby dał radę się rozmnażać i w miarę przypominał jakąś rasę
No i oczywiście wpływ środowiska... od tego zależy jak rozwiną się te predyspozycje zapisane w genach, nie można tego nie doceniać, ale też nie można przeceniać, bo ten mały szczeniak/kociak wcale nie jest taką przysłowiową "białą kartką" ciocia_mlotek - 2014-03-07, 21:52 Ok mam humoreskę, która jakoś tam wpasowuje się w ten wątek
Oglądam sobie crufts. Leci best in show hounds.
Taki mały piesek o francuskiej nazwie rasy (wyleciała mi z głowy). Urodzony, wyhodowany w Polsce. Nie pamietam imienia ale miał przydomek hodowlany PODKOŁDFERNIK JADOWITY. Zdechłąm ze śmiechu
A wygrał wilczarz irlandzki
edit. mam nazwe rasy. petit basset griffon vendeen
No nie mogę, nazwać hodowle podkołdernik jadowity. Hahaha a oni na tym zachodzie nie mają pojęcia situnia - 2014-03-07, 22:04 ciocia_mlotek, padłam Podkołdernik jadowity Przynajmniej ktoś nazwał hodowlę z jajem
A ja mogę jeszcze dodać, że wcale nie jest tak, że kota nie da się wytresować. Moja starsza kotka potrafi na komendę siadać, podawać łapę, stawać na tylnych łapach i kłaść się I nauczyła się tego szybciej niż jakikolwiek pies, którego znam Muszę kiedyś się zebrać i filmik jej nagrać Sandra - 2014-03-07, 22:11 Znalazłam ogłoszenie o seminarium na temat
Tworzenie więzi i rozwój społeczny u kotów oraz Problemy w hodowlach psów i ich konsekwencje
Może niektórzy jeszcze zdążą i pogłębią swoją wiedzę.situnia - 2014-03-07, 22:19 Sandra, super Ja niestety nie dam rady jutro Ale jest jeszcze coś takiego:
[ Dodano: 2014-03-07, 22:38 ]
Ok, już mam obiekcje, znalazłam osobę odpowiedzialną za wykłady o żywieniu kotów podczas tego kursu, do którego link podałam. I to co on pisze o żywieniu psów akurat, to mi się absolutnie nie podoba
http://weganizm.blox.pl/t...ichal-Jank.htmlDieselka - 2014-03-07, 22:45 zaś persona ;/
Za to Wrzosek to naprawdę świetny specjalista. Ale w neurologiiFreya - 2014-03-08, 08:47
dagnes napisał/a:
Natomiast takie stwierdzenia jak poniższe, mogą pomóc jedynie w zaognieniu konfliktu międzyludzkiego, a nie w rozwiązaniu problemu bezdomności:
Freya napisał/a:
Jednakże musimy mieć świadomość, że każdy sprzedany rasowy kociak czy szczeniak to jeden dom mniej dla bezdomniaczka
Nie było moim zamiarem niczego zaogniać, ani nikogo obrażać. Nie obwiniam też hodowców o całe zło świata, o czym zresztą też już pisałam. Miałam na myśli tylko to, że w sytuacji, gdzie problem bezdomności zwierząt jest tak duży, tak popularne ostatnio hodowanie zwierząt rasowych nie pomaga w rozwiązaniu problemu. Nie twierdzę, że każdy, kto wziąłby zwierzę rasowe, wziąłby równie chętnie bezdomniaka ale przy mniejszym wyborze i dostępności hodowli, na pewno niektórzy zastanowiliby się na adopcją zwierzaka ze schroniska. To tyle w temacie.
Ines napisał/a:
Próbowałam wcześniej współpracować z innymi fundacjami - ile to ja się nasłuchałam, że moje rasowe koty są gorsze, że nie potrafią kochać tak jak dachowce, że jak dojrzeję i zmądrzeję, to jeszcze się przekonam, że te rasowe snoby są nic nie warte w porównaniu do tych "prawdziwych" kotów.
agal napisał/a:
Jeśli ktoś chce mieć mercedesa, nie kupi sobie składaka.
Zakładam, że te wypowiedzi, wynikają jedynie ze złego doboru słów Możemy sie spierać o nasz stosunek do hodowli, ale chyba wszystcy się zgadzamy, że zwierzęta, zarówno te hodowlane, jak i wielorasowe, są równie wspaniałe i wszystkie zasługują na szacunek, dobre życie i kochający dom
Odnośnie charakteru zwierzęcia, to ja mam dwóch braci z jednego miotu, wychowywanych tak samo, a mimo to o różnych charakterach. Oczywiście mają pewne cechy wspólne, jak ciągła chęć zabaw, ciekawość i „przyklejenie” do mnie, ale to jednak dwie różne osobowości, mające inne preferencje, np. co do zabawy, jedzenia czy pieszczot. Leoś np. uwielbia obserwować świat z wysokości, Wolfek jest zdecydowanie kotem „naziemnym”, Leoś wcina surowiznę aż miło, Wolfek jadły najchętniej wyłącznie puszki. Zgaduję, że chłopcy mają innych tatusiów i jednak inne geny a charakter to pewnie jakaś wypadkowa predyspozycji genetycznych i wychowania.
Swoją drogą chętnie bym poszła na to seminarium podesłane przez Sandrę. Jakoś tak ostatnio zachowanie zwierząt coraz bardziej mnie interesuje. Może ktoś mądry mógłby podlinkować jakieś dobre książki? (oczywiście w odpowiednim dziale )agal - 2014-03-08, 09:18
Monia napisał/a:
Widzę, że większość osób nie ma zielonego pojęcia o co nam hodowcom chodzi i nie chce nas zrozumieć, więc trudno!
Nigdzie jednak nie zostało napisane, że jedne koty czy psy ( rasowe) są gorsze od nierasowych. Nie wiem czy macie jakiś problem z porównaniem czy co, ale ani ja ani agal nie napisałyśmy, że dachowiec to maluch a rasowiec to mercedes, widać, że to tylko wasze wyobrażenia, które tylko potęgują uprzedzenia do rasowców. Mnie chodziło o widoczną różnicę między kotami rasowymi a dachowcami, tak samo jak między maluchem i mercem, bo jakbym napisała między scodą a peugotem to już ta różnica nie była by tak rzucająca się w oczy.
Ci co sobie tak dopisali, że rasowiec to mercedes niech sobie to przestawią na rasoweic to maluch. Co za różnica? bez sensu jest dopatrywanie się, że hodowcy uważają że rasowce są lepsze czy gorsze. Są inne i tak zostanie. Dla każdego coś się znajdzie, po to są różnorodności aby każdy miał wybór koniec kropka.
Napisalaś dokładnie to, co myślałam, i wydawało mi się, że napisałam. Ba - nawet specjalnie nie napisałam, że dachowiec to maluch, skoda czy zaporożec. Napisalam: składak. Bo nie wiemy, czego sie po składaku spodziewać, ma niepowtarzalny wygląd i nieprzewidywalną psychikę. Może się rozkraczyć na pierwszym skrzyżowaniu, a może być składakiem Pana Samochodzika :D
Nie wiem, skąd taka agresja w wolontariuszach, napadanie na hodowców. My raczej nie napadamy na wolontariuszy, którzy na siłę po kastracji szukają dzikim kotom domów, a potem zżymają się, że ludzie niezsocjalizowane koty oddają.
Zanim, powtarzam, ZANIM zaczęłam hodować koty, wiedziałam o nich sporo - raz z doświadczenia - koty były ze mną od zawsze, miałam za sobą jeden odebrany koci poród (w zamierzchłych czasach podstawówki), obserwowanie jak dzika kocia mama wychowuje swoich dwóch synów - na cześć odbywającego się wtedy mundialu jeden dostał imię Józek a drugi Zbyszek ;) Patrzyłam, jak przynosi im myszy, początkowo martwe, rozgryza je przy nich, żeby zaczęli jeść; później tylko ogłuszone i pilnowała, żeby zdobycz im nie uciekła. Niezapomniane doświadczenie. Przeczytałam "Rodzinne gniazdo" V.B Droscher - która to książka pozwoliła mi inaczej spojrzeć na moje macierzyństwo, a później bardzo pomogła w hodowli.
Nieprawdą jest, że koty nie są stadne. Widziałam osiedlowe stada kotów składające się z samic - matek, ciotek, babć - wspólnie wychowujących potomstwo i wspólnie potomstwo zabijających, kiedy było ich za dużo i widziały, że więcej kotów się tu nie wyżywi. Koleżanka opowiadała mi też o stadach dzikich kotów w Egipcie, gdzie kilka lat spędziła z rodzicami na placówce, które owszem rodziły młode, ale kiedy rok był kiepski całe mioty zjadały.
Owszem - prawdą jest, że kot, tak zresztą jak i człowiek, potrzebuje określonej przestrzeni. Zgromadzenie zbyt wielu osobników na ograniczonej przestrzeni budzi agresję. I w hodowli, jak zresztą we wszystkim, co robimy, ważne jest zachowanie zdrowego rozsądku. Ważne jest obserwowanie i dokonywanie wyborów. W sytuacji agresji, której nie można w żaden sposób opanować, lepsze jest oddelegowanie jednego z agresorów w inne miejsce. I nie mówię tu tylko o kotach. Jako zła matka ;) zmotywowałam mojego starszego syna do wyprowadzenia się z domu, co na dobre wyszło całej naszej czwórce i relacjom między nami.
W hodowli, jak i w całym naszym życiu, nic nie jest czarne lub białe. Nigdy też nie należy mówić nigdy, bo właśnie NIGDY się nie wie, w jakiej sytuacji się znajdziemy i w tym właśnie momencie, jaki wybór będzie lepszy dla nas i naszego otoczenia. Nie należy też nikomu dyktować, co ma robić w życiu i co będzie dla niego lepsze w imię ewentualnego szczęścia innej istoty - ileż emocji budzi ustawa antyaborcyjna, prawda?
Niech każdy postępuje zgodnie z własnym sumieniem.
I to tyle w tym temacie. Chętnie porozmawiam o wzmacnianiu określonych cech charakteru u psów czy kotów, o predyspozycjach ras do określonych zachowań. To bardzo ciekawy temat - wiąże się on też (moim zdaniem) z umiejętnością funkcjonowania w grupie. Ale to nie dziś :)
Ag.gpolomska - 2014-03-08, 09:59
agal napisał/a:
Widziałam osiedlowe stada kotów składające się z samic - matek, ciotek, babć
A nie przypadkowo połączonych kotów czy łączonych z samcami. I same o tym zdecydowały, a nie ktoś siłowo je łączył "bo tak". Taka drobna różnica której szczególnie "kolekcjonerzy" kilku-kilkunastu kotów w ciasnym mieszkaniu nie chcą zrozumieć. A przy okazji - taki krótki kawałek, gdzie jest o przywiązaniu - a nie stadności. Człowiek dla kota nie jest członkiem stada (jak dla psa) - jest dostarczycielem dóbr w postaci np. jedzenia (tak jak kocia mama) i "głaskaczem", co przypomina wylizywanie przez kocią mamę (matriarchat).
Co do układania itp. - nawet u ludzi w sytuacjach odbieranych jako zagrożenie życia, wygrywa instynkt - kwestia tylko, w którym momencie (na tym polegają właśnie szkolenia żołnierzy czy szpiegów, żeby umieli ten moment odsunąć jak najdalej). Instynkt przetrwania czy bronienia swoich zasobów jest niesamowicie silny - tak jak obrony potomstwa (choćby przez zagryzienie w celu uniknięcia powolnej śmierci głodowej). Kiedyś na szkoleniu miałam zajęcia z gościem, który szkolił ludzi w AT Policji - powiedział nam, że każdy, kto mówi, że nigdy by innego człowieka nie zabił, bo by nie mógł, tkwi w błędzie - wystarczy, żeby ktoś chciał skrzywdzić jego dziecko, a w ręce miałby broń - bez wahania by jej użył (jakby to później przeżywał, to inna sprawa). U zwierząt instynkty są jeszcze silniejsze (prosty przykład: domowy mruczący kanapowiec, który na balkonie zobaczy przelatującego ptaka - o ile nie jest chory/zapasiony, to każdy doopkę ruszy w mgnieniu oka).dagnes - 2014-03-08, 11:18
Freya napisał/a:
Miałam na myśli tylko to, że w sytuacji, gdzie problem bezdomności zwierząt jest tak duży, tak popularne ostatnio hodowanie zwierząt rasowych nie pomaga w rozwiązaniu problemu. (...) przy mniejszym wyborze i dostępności hodowli, na pewno niektórzy zastanowiliby się na adopcją zwierzaka ze schroniska.
Powtórzyłaś dokładnie to, co porzednio napisałaś, tylko innymi słowami.
Walka z hodowlami zwierząt rasowych oraz ich likwidacja nie rozwiąże problemu bezdomności. To jest tylko bicie piany i przerzucanie się winą. W żadnym normalnym kraju na świecie bezdomność nie została zlikwidowana poprzez zamykanie hodowli zwierząt rasowych. Hodowle nie są winne temu, że bezdomność nie maleje, a nawet rośnie. Jeśli komuś wydaje się, że dzięki likwidacji hodowli zwierząt rasowych zniknie bezdomność, to niestety wierzy w bajki. Nawet gdyby Polska była samotną odizolowaną od świata wyspą, z której nie da się w żaden sposób wyjechać za granicę po to, by tam nabyć rasowego kota czy psa (a tak działoby się w przypadku likwidacji hodowli w kraju), to bez podjęcia systemowych działań, bezdomnych zwierząt nie byłoby mniej tylko więcej. To są naprawdę proste zależności i łatwe do przewidzenia. Powtarzam kolejny raz - w Polsce brakuje systemu walki z bezdomnością, a to, co robią wolontariusze jest często kontraproduktywne. Nawet jeśli chcą dobrze, to najczęściej widzą tylko tego jednego psa czy kota, któremu chcą uratować życie. Jeśli patrzy się na walkę z bezdomnością wyłącznie z perspektywy pojedynczego zwierzaka znalezionego na ulicy z przetrąconymi łapami, to może się wydawać, że jakiś zakupiony w hodowli rasowiec zabrał mu dom. Ale to jest mocno krótkowzroczne patrzenie, bo nie tu tkwi problem.
agal napisał/a:
Chętnie porozmawiam o wzmacnianiu określonych cech charakteru u psów czy kotów, o predyspozycjach ras do określonych zachowań. To bardzo ciekawy temat - wiąże się on też (moim zdaniem) z umiejętnością funkcjonowania w grupie.
Czekam w takim razie na twoje wypowiedzi w tym temacie. Bardzo mnie to interesuje i ponadto jest zagadnieniem zdecydowanie bardziej pasującym do tego wątku niż bezdomność, która z hodowlami zwierząt rasowych nie ma wiele wspólnego.
Osobiście znane mi hodowle kotów rasowych skupiały i skupiają się wyłącznie na doborze wyglądu zwierząt (oprócz zdrowia oczywiście, choć nie wszędzie patrzy się na wszystko jak trzeba), natomiast ich temperament i zachowanie zupełnie nie mają znaczenia w hodowli. Nie wiem jak to wygląda powszechnie, mogę jedynie pisać o tym co widzę i wiem.
I przy okazji, skoro jesteśmy przy stadności kotów oraz problemach związanych z za dużą ilością zwierząt na danej przestrzeni, to chciałabym zauważyć, że ten aspekt ma zwykle zupełnie inny wymiar w dyskusji gdy chodzi o hodowle niż gdy chodzi o "zwykłe" domy wielokotne, domy wolontariuszy czy tymczasowe. Hodowcom zarzuca się, że trzymają za dużo kotów, bo to złe dla zwierząt, natomiast dobre jest, gdy ludziom wmawia się, że im więcej kotów adoptują tym lepiej. Dobre są domy tymczasowe z kilkunastoma i więcej kotami w małym mieszkanku oraz domy zbieraczy kotów. To taka podwójna moralność, chciałoby się powiedzieć. Z moich obserwacji wynika, że przeciętny hodowca (nie pseudo) posiada znacznie mniej kotów na metr kwadratowy powierzchni niż wolontariusze bedący domami tymczasowymi (często przeradzającymi się w domy stałe) oraz ludzie mający "wielkie serce" i adoptujący jak największą liczbę kocich bied. Sądzę, że problemy w takim "stadzie" będącym zbieraniną przypadkowych kotów są zdecydowanie poważniejsze niż problemy u hodowców, którzy starannie dobierają zwierzęta do grupy, o ile dobierają. Dlatego chciałabym dowiedzieć się jak to wygląda w dobrych hodowlach, jak hodowcy panują nad relacjami pomiędzy zwierzętami i jak sterują w hodowli doborem cech pozawizualnych by polepszać funkcjonowanie kotów w grupie.motyleqq - 2014-03-08, 11:42 u moich rodziców nie ma żadnych sprzeczek. czasem zdarza się, że najstarsza kotka się 'pogubi' i chwilowo sprawia problemy w postaci obsikiwania ścian. to tak ze dwa razy w roku no i Zuzia czasem kogoś pobije za to, że została wyczesana
w domu mieszkają: dwie kastratki w wieku 7 i 5 lat, hodowlana MCO, dwie hodowlane norweskie leśne(jedna dopiero skończyła rok), oraz w tej chwili zostały jeszcze dwa kociaki MCO. mamy ogromną wolierę(wzdłuż całego boku domu), gdzie koty mogą wychodzić kiedy chcą. poza powierzchnią domu do dyspozycji kotów jest strych i garaż. kastratki wychodzą też poza wolierę.
z moich obserwacji wynika, że koty lepiej akceptują nowego, jeśli jest on z nimi od kociaka. tak było z Brawurką oraz z Amorkiem(który sprzedał się dopiero w wieku 10 miesięcy). natomiast próba wprowadzenia dorosłej kotki nie powiodła się, a wręcz skończyła źle dla całego "stada".
moim zdaniem koty nie tworzą stad jako takich. ale to nie znaczy, że nie ma między nimi relacji. pamiętam jeszcze dawno temu, jak były tylko kastratki w domu. wydawało się, że Zuzia i Mizia jedynie się tolerują, mijają. kiedy przyszło nam wykąpać Zuzię, która strasznie wrzeszczała, musieliśmy odizolować Mizię, która po prostu rzuciła się na nas Sandra - 2014-03-08, 11:55 Tak bardzo pragnęłam aby watek ten połączył nas w wzajemnej dyskusji.
Oczywiste jest, że aby dysput trwał muszą być odmienne poglądy.
Temperatura naszych wypowiedzi nasyconych emocjami nie co się zmniejsza i dzięki temu stają się bardziej merytoryczne.
A to co ważne, to że słuchamy co inni mają do powiedzenia...
Ja odnajduję w wielu postach nowe informacje o których nigdy bym się nie dowiedziała.
Martwiło mnie na początku, że zalewała nas fala emocji i oddawaliśmy się głównie ripostowaniu, a teraz chciałabym aby ten wątek trwał i trwał.
agal napisał/a:
Chętnie porozmawiam o wzmacnianiu określonych cech charakteru u psów czy kotów, o predyspozycjach ras do określonych zachowań. To bardzo ciekawy temat - wiąże się on też (moim zdaniem) z umiejętnością funkcjonowania w grupie.
Takie wypowiedzi świadczą, że z nawet czegoś co nie koniecznie na początku wygląda dobrze mogą wyłonić sie nowe ciekawe kierunki.
Od jakiegoś czasu pochłania mnie temat Epigenetyki.
Badania w jej zakresie dowodzą, że bodźce zewnętrzne mogą wpływać nie tylko na reakcje danego osobnika w chwili obecnej, ale również na jego potomstwo.
W przypadku przekazania dalszym pokoleniom reakcji sprzyjających przetrwaniu jest to proces jak najbardziej pozytywny, gorzej, jeżeli faktycznie dziedziczone mogą być skłonności do rozwoju zaburzeń zagrażających zdrowiu .
Autorzy badania twierdzą, że ludzie również w procesie epigenezy mogą dziedziczyć lęki swoich przodków. Na chwilę obecną trudno jednak spekulować, czy tak w rzeczywistości jest, ze względu na to, że proces takiego transferu jest nieznany, a poza tym trudno jest porównywać mózg myszy do ludzkiego.
Jaki ojciec taki syn - czyli o myszach, które zatrzęsły światem nauki
Nie zmienia to faktu, że odnaleziono nową fascynującą niszę dla badań nad dziedzicznością.
Czy o tym nie warto podyskutować ?