BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Bezdomne zwierzęta
Snedronningen - 2014-11-13, 21:14 Sandra, i to aby dzikich dzikich nie ruszać to jest najlepszy pomysł. Wtedy masz i czas i siły aby zająć się tym, które pomocy potrzebują.
A chcesz pomysł na tu i teraz? Jak często rozmawiasz z dziećmi/młodzieżą (np. sąsiadów) o tym jakie są zwierzęta, że czują, że rozumieją, że to nie bezmyślne maszyny, etc.? Ja rozmawiam i pokazuje codziennie, bo to od tych dzieci zależy przyszłość zwierząt. Najczęściej co słyszę i czytam, także i w tym temacie, to narzekania na to jak traktowane są koty przez dorosłych. Ale nie słyszę żadnego pomysłu aby edukować dzieci i zmieniać ich poglądy. A jest możliwość zrobienia inicjatywy i wejścia do szkoły czy przedszkola i przeprowadzenia takiej lekcji edukacyjnej. Właśnie dla dzieci. Tłumaczącej im, że każde żywe stworzenie zasługuje na szacunek. I już masz krok do przodu.motyleqq - 2014-11-13, 21:19
Ines napisał/a:
Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz - to jak kastrowane są te koty. Na talony. Co w konsekwencji oznacza brak jakichkolwiek badań, najtańszą narkozę, najtańsze materiały i zwykle niestety minimum zaangażowanie ze strony wetów. O skutkach tego dla zdrowia kota świadomym opiekunom opowiadać chyba nie trzeba.
różnie to jest :) ja raczej zajmuję się psami, ale kilka miesięcy temu wyjęłam spod kocura kotkę i zabrałam do domu. kotka w zasadzie jest czyjaś, ale pani ma 15 kotów, które różnymi drogami do niej trafiły(np wrzucone przez płot) i nie do końca sobie radzi. więc powiedziałam, że kotkę przetrzymam do końca rui i potem wysterylizuję. dostałam cenę "miastową", ale wszystko było tak, jakbym dawała swojego kota. Ala, bo tak ją nazywam, czasem przychodzi się do mnie pomiziać, choć przed tą akcją uciekała przede mną ;)
dużo zależy od weta. my mamy bardzo fajną panią weterynarz, która ma podpisaną umowę z miastem :) chodzę wyłącznie do niej, czy to ze swoimi, czy z tymczasami.Snedronningen - 2014-11-14, 08:44 A tak odnośnie samego dokarmiania. Karmicielka zaczyna dokarmiać koty, które do tej pory polowały sobie same. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Zwierzęta nie muszą się martwić o pożywienie, więc chcąc nie chcąc zaczynają się rozmnażać. Nagle z 5 kotów robi się 15. I wciąż ich przybywa. W końcu mają schronienie zrobione przez karmicielkę i stały dostęp do żarcia. Zaczyna się akcja sterylizacyjna. Część tej akcji nie przeżyje z uwagi na brak opieki.
Ale, zaraz zaraz, koty zaczynają chorować. Zaczynają siadać im nerki, wątroba, coraz częściej wymiotują, wyglądają jak zabiedzone. Pojawia się argument, że każdy bezdomny kot jest chory i dlatego trzeba im pomagać. "One sobie same nie poradzą dlatego im pomagamy, Pani zobaczy jakie to choreńkie jest...".
Owszem jest. Owszem organizm już sobie nie radzi i siada wszystko po kolei. Karmicielka ma pod opieką "stado" 20 kotów. Pieniądze na ich żywienie łoży sama, ewentualnie z datków "dobrych ludzi". Karmicielka nie karmi barfem, nie karmi dobrej jakości puszkami czy dobrej jakości suchą karmą. Karmicielka podaje suchego whiskaska. Bo najtańszy i na więcej kotów wystarczy. A jak wygląda zdrowie kotów na whiskasku to pisać tu chyba nie trzeba.
Whiskasek uzależnia, koty zaprzestały polowania, bo one już nie chcą myszy one chcą whiskaska. I tak rezygnują z dobrego pożywienia dla najgorszego syfu od karmicielki.
Żeby nie było żem gołosłowna. Poczytajcie o szczurach we Wrocławiu. Kotów podwórkowych tu pełno, a plaga jak była tak jest.
A jest jeszcze jeden cudowny aspekt ratowania kotów. To zbieraczki. Kotu w schronisku ciężko jest, więc trza do DT dać. Ale DT jest kawalerką, która na stanie ma już 16 kotów. Ale to nic dorzucimy jeszcze kilka. Na pewno będzie im tam świetnie.Sandra - 2014-11-14, 10:41 Napisałam kilka postów wyzej;
Cytat:
Posród wolontariuszy są różni ludzie,tak jak w kazdej innej grupie ukierunkowanej na jeden cel. Ich także trzeba edukować. Kto ma to robić ?
Snedronningen napisał/a:
Jak często rozmawiasz z dziećmi/młodzieżą (np. sąsiadów) o tym jakie są zwierzęta, że czują, że rozumieją, że to nie bezmyślne maszyny, etc.? Ja rozmawiam i pokazuje codziennie
Rozmawiam gdy stworzy się okazja ku temu...i uważana jestem za nudną i monotematyczną... bo ja tylko o jednym.
Ze mną sie nie da plotkować o sąsiadach, a o zwierzach moge bez konca.
Edukuje tych, którzy chca słuchać.
Rozumiem, że "twoje" codziennie oznacza pracę "u podstaw".... i chwała Ci za to.
Jak technicznie-logistycznie to organizujesz ?
Może i ja w drugiej połowie roku gdy jestem w W-wie mogłabym cos takiego robić.
Edit;..... kawalerkowy przykład i kotów 35 znam z autopsji :( Wiem o róznych skrajnościach w Tym świecie. Staram sie skupiac na jaśiejszych stronach pomocy, a nie na skrzywieniach i patologiach. Zaznaczam, że ja tak robię..ale nikogo nie punktuję.motyleqq - 2014-11-14, 12:11 wciskanie do DT dużej ilości zwierząt to zmora... sama mam cztery psy i to jest mój max, mimo to jakiś czas temu pewna osoba próbowała mi wcisnąć jeszcze jednego psa był taki moment, że miałam 5 psów i mimo wielokrotnych próśb nikt nie pomógł mi przy pracy z nimi, chciałam żeby ktoś jednego wyprowadzał. dlatego mimo że ciężko się odmawia pomocy... odmówiłam. bo łatwo jest na kogoś zrzucić ciężar opieki nad stworzeniem Snedronningen - 2014-11-14, 12:42 Sandra, nie edukuję dorosłych. Rozmawiam z dziećmi, a ich plotki o sąsiadach nie interesują. Rodziców wyedukują już te dzieci. Spokojna głowa. Takiemu dziecku jesteś w stanie wytłumaczyć wszystko. Nawet schorzenie psychiczne, na jakie cierpi mój pies. 5 letnia dziewczynka skumała bardzo szybko, i przedstawiła mi swój punkt widzenia na tę sprawę. Teraz używam jej wersji i mówię dzieciom, że ten pies jest jak słońce w lecie, które czasem nagle chowa się za chmurką.
Chłopiec strofujący kolegę o to, że rzuca patykiem w kota na polu to po pierwsze piękny widok, a po drugie on szybciej dotrze do kolegi.
Potrafię nawet wziąć, za zgodą rodziców, dziecko na spacer i pokazać mu różne rzeczy na pobliskim polu, które leży zaraz obok domów. Na polu dzikie koty urzędują. Ale zabraniam wołać i płoszyć, bo one są tak blisko zabudowań nie dla ludzi, ale dlatego, że na tym polu jest dużo myszy.
I pomimo, że ja dzieci nie lubię, choć świetnie się z nimi dogaduje, to potrafię im tłumaczyć i pokazywać i opowiadać, etc. bo wiem, że to te dzieci będą za chwile odpowiedzialne za sytuację w naszym kraju.
motyleqq, bo od gadanie to jest wielu, ale jak przychodzi do faktycznej pomocy to już jakoś nie ma komu. Kiedyś pomagałam jednemu DT, ale z zapowiedzią, że jak jeszcze jednego psa przyjmie, to za moją pomoc będzie musiała już płacić. Wtedy dopiero ją otrzeźwiło co robi i ile ma psów w domu.
A zrobić to co zrobiła chociażby Violetta Villas, wcale trudno nie jest. A ona też na początku z myślą o psach to robiła. Do niej do końca nie docierało, że to, co robi to nie pomoc a znęcanie się. Do wielu wolontariuszy też to nie dociera, pomimo, iż są już prawie jak ona.Sandra - 2014-11-14, 14:23 Dzieci - to praca u podstaw, jedna z najdoskonalszych metod zmiany mentalności. Niektórzy wypowiadali sie na ten temat wątku, zmiana mentalności.
Wiadomo, że od małego powinno sie zaczynać póki nie nabierze nawyków i nie obrośnie uprzedzeniami.
W jaki sposób udaje Ci się mieć dostęp do grup dzieciaków i to codziennie ?
To jest dobra droga. Chętnie bym się tym zajeła.
A co z tymi starszymi "babciami", których jest przeważajaca część posród karmicielek.
Kto miałby wyedukować, naprowadzic na "właściwe" patrzenie na problem ?
Kto ?
To jest problem dzisiejszego dnia.
Systemowo pewnie mozna to załatwić ale te żarna obracaja sie wolniutko.
Gpołomska wyłozyła sprawy jak wyglądają w świetle prawa i przyblizyła zrozumienie pewnych zagadnień.
Nadal szukajmy odpowiedzi na pytanie, które brzmi;
Bezdomne zwierzęta - jak przygarnąć lub pomóc.
Na juz i na przyszość.Snedronningen - 2014-11-14, 14:28 Sandra, niedaleko jest przedszkole, dzieci pełno też we wsi a wszyscy wszystkich znają. Jak chcesz mnie znaleźć to wystarczy zapytać pierwszego z brzegu, gdzie mieszka "dziewczyna z rottweilerem" a poprowadzi Cię dokładnie do mnie.
Z racji wykonywanego zawodu również mam kontakt z dziećmi. Do tego są dzieci znajomych bezczelnie pozostawiane pod moją opieką oraz dzieci znajomych rodziny. Bo mnie dzieci, z niewiadomego powodu, lubią. A i z młodzieżą potrafię się dogadać i im pewne rzeczy wyłuszczyć.scarletmara - 2014-11-14, 16:48 Z tym to chyba tak jak z BARFEM. Też wszystkich nie przekonasz, też do każdego nie dotrzesz ale jakoś to idzie do przodu. Coraz więcej ludzi się przekonuje bo ktoś im powiedział, bo widzieli zwierzęta tak karmione, bo coraz więcej my o tym wiemy i coraz więcej argumentów mamy w garści. Bo forum się rozrasta i coraz więcej nowych osób przyciąga. I tu tak samo.
Moim zdaniem co można zrobić:
Dawać przykład swoimi działaniami na własnym podwórku. Starać się ograniczać swoją ingerencję w życie zwierząt do minimum i przestrzegać przed nią innych. Jak znacie jakieś miejsce gdzie żyją sobie dziko koty czy psy to "zapolujcie" na nie z aparatem i wrzućcie fotorelację tu na forum, na facebooka, gdzie się da i pokażcie ludziom, że są jeszcze takie miejsca i że warto by było żeby takimi pozostały. Niech się ludzie oswajają z takimi myślami. Niech zauważą w tym jakieś "piękno" wtedy na pewno dwa razy pomyślą zanim takie zwierzę odbiorą naturze. Opowiadajmy i opisujmy swoje doświadczenia i obserwacje na temat dzikusków, półdzikusków i wszelkich wolnożyjących psów i kotów jaki jeszcze zostały, które są szczęśliwe wiodąc takie życie. Tak dla przeciwwagi do wszechobecnych opisów tych biednych, bezdomnych nie radzących sobie, okrutnie potraktowanych przez człowieka. Bo jak ludzie widzą tylko ten jednostronny obraz jakie te zwierzaki są biedne to nabierają przekonania, że to problem, który należy zlikwidować jak najszybciej wszystkimi możliwymi środkami i stąd potem się biorą takie pomysły jak: łapanki, masowe sterylki i inne sposoby likwidacji bezdomnych zwierząt.
A naszym domowym zwierzakom uważam, że powinniśmy zapewnić jak najwięcej normalności i wolności. Przyzwyczajać ludzi do widoku wychodzących kotów tak jak do widoku psów każdy jest przyzwyczajony. Jak się z tym widokiem oswoją to przestaną się ich bać i ani nie będą ich z taką determinacją tępić ani dzieci uczyć, że należy je odganiać rzucając kamieniami a i swoje domowe futra może zaczną na spacery wyprowadzać. Mojej futra dają same sobą przykład okolicznej ludności, że można być domowym wychodzącym kotem. Jak idziemy sobie wszyscy troje (czasem czworo bo jedna mała przybłęda też się często przyłącza) na spacer to dla większości ludzi to jest niesamowity widok, że koty bez smyczy a tak grzecznie ze mną idą i nie uciekają. I wiele osób mnie zaczepia i pyta jak ja to zrobiłam bo oni też mają koty ale ich nie wychodzą bo... i tu powodów każdy ma tysiąc ale żaden z nich nie jest tak naprawdę nie do przeskoczenia.
I żeby nie było nie namawiam tutaj do wypuszczenia kota mieszkającego w bloku przy ruchliwej ulicy żeby sobie nagle samopas pobiegał po podwórku. Ale jest mnóstwo innych sposobów żeby nawet taki kot spędzał choć trochę czasu na dworze. Trzeba tylko być przekonanym, że mu to potrzebne a sposób się znajdzie. Tak samo jak z BARFem.Sandra - 2014-11-14, 19:27
scarletmara napisał/a:
Dawać przykład swoimi działaniami na własnym podwórku.
Słuszne w 100% i to mozna zacząć od już i to moze robic kazdy z nas.
Ja duzo muszę sie jeszcze nauczyć w tym temacie, bo niestety często moje serce jest przed rozumem...a nie zawsze tak powinno być.scarletmara - 2014-11-14, 20:13 Sandra mam to samo. Ale niestety już widzę skutki mojego miękkiego serca na własnym podwórku :( Dałam się złapać na kocie zobacz jaki jestem biedny, jak sobie nie radzę, pomóż mi i teraz muszę to jakoś odkręcić najlepiej jak się da bo okazuje się, że wcale nie jestem taki biedny i wcale sobie tak źle nie radzę tylko jestem leniwy a ludzi tak łatwo sobie omotać wokół ogona to co ja się będę przemęczał gpolomska - 2014-11-14, 20:24 Koty dobrze potrafią sobie ludzi wychowywać dlatego jakiś milion razy trzeba się zastanowić czy dany osobnik serio potrzebuje pomocy i bez niej nie da rady, czy też tylko idzie na łatwiznę (to prawie jak z ludźmi).Sandra - 2014-11-14, 22:30 Te wolnożyjace są tak cwane, mądre, bystre..... a może nalezałoby powiedzieć, że instynkt daje im nad nami (ludźmi) ogromną przewagę.
Nie mamy przy nich żadnych szans. Ostatnie tygodnie na przełomie września-października omotał mnie czarny diabeł, kocur pelnojajeczny, który był mistrzem w rozpracowywaniu człowieka.
Doszło do tego, że biegał za mna jak pies, dostałam od niego z łapy, nawet z pazurami gdy nie chciałam mu dać jeść. Po tym incydencie zachowywał sie jakby był winny, a ja wreszcie zrozumiałam i zaczęłama gonić go jak złe coś.
Bałam sie go. Serce mi krwawiło ale sie zaparłam.
Olbrzymi czarny umięśniony kocur.
Chyba miał kiedyś swoich ludzi, bo zupełnie nie bał sie dotyku ręki.
Koczował pod moimi drzwiami...Tak uroczo dreptał i pięknie miauczał
Wstawie jego foty do galerii jak juz w pełni kompa odbuduję softwarowo.
Padł mi niedawno.
Wyjeżdżając zapowiedziałam zaprzyjaźnionemu gospodarzowi, że dokarmia i dopaja tylko wtedy jak nadejdą silne mrozy.scarletmara - 2014-11-15, 23:29 Hmm... ten twój czarny diabeł to chyba musi być spokrewniony z tą diablicą co mnie sobie owinęła wypisz wymaluj ten sam schemat zachowania. I też czarne diablątko całe. Do tego jeszcze jak jej pokazywałam ptaszka czy myszkę upolowaną przez moje futra żeby ją zachęcić do samodzielnego zdobywania jedzenia to robiła oczy jak spodki i patrzyła na mnie z niedowierzaniem (udawanym jak sądzę) "To to się niby je, naprawdę ? Nie możliwe. Jedzenie to ten gulasz w misce, a to to ja nie wiem co to jest..." A przegonić to się ona nie da za nic w świecie. Moje koty ją gonią odkąd się pojawiła a ona i tak wraca jakby nigdy nic. Do domu jej wchodzić nie wolno a i tak się zawsze próbuje wcisnąć. Jak jej się uda i ktoś ją wpuści niechcący to pędzi najpierw do misek moich futer a potem po ich zabawki. Kiedyś ją przyłapałam jak zagarnęła sobie wszystkie 3 myszki (zabawki), które były w pokoju, przytuliła je do siebie i podgryzała każdą po kolei. Pazerne stworzenie. Najlepsze jest to, że jej wcale nie o jedzenie i ciepły kąt do spania chodzi tak naprawdę tylko o bycie częścią mojego stadka. jak idę z moimi futrami na spacer to ona idzie za nami nawet jak jest w trakcie jedzenia, albo jak ma możliwość w tym czasie wśliznąć się do domu żeby się ogrzać. I to, że moje futra na każdym spacerze ją gonią wcale jej nie zniechęca.Ines - 2014-11-15, 23:31 Scarletmara, ale czy to nie jest przesadzanie w drugą stronę - gdy kot ewidentnie pokazuje Ci, że chciałby być Twój, domowy, a Ty mimo to dalej dla zasady chcesz, żeby pozostał dziki i wolny?