BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia
wistra - 2013-11-03, 19:36 Czy taki obrazek oznacza, że jest u nas tragicznie?
sliver_87 - 2013-11-03, 21:10 zdecydowanie nie tragicznie :):)
u nas rano: Xelmo wylizuje Felicity
Wieczór: Felicity wylizuje Xelmiego :):)
Z Bombillą siedzą obok siebie spokojnie, więc jest ok ;)agal - 2013-11-04, 07:13
wistra napisał/a:
Czy taki obrazek oznacza, że jest u nas tragicznie?
:) Wydaje się, że idzie ku lepszemu. Byleby tak było, gdy Cię nie ma w pobliżu ;)
Ag.Vega_k - 2013-11-04, 08:30 No nie mogę jej wpuszczać i wypuszczać kiedy jej się chce, ostatnio było to całe przedsięwzięcie z odrobaczaniem, szczepieniem, kąpielą - ona pcha się do łóżka... No i boję się, że czymś mi zarazi Chiliego :(
Teraz od piątku jest na gigancie :/ przyjechała moja mama i jak wnosiła rzeczy nie zamknęła śluzy zabezpieczającej (drzwi w przedsionku) i kotka pognała na wieś jakby ją stado diabłów goniło... sąsiedzi ją widzieli, ale nie dała się złapać.
I co teraz mam zrobić - znowu badać krew, odrobaczać, kąpać i dopiero do domu...wistra - 2013-11-04, 10:57 Siedziały razem na parapecie, wąchały się (Tina wąchała plecy Gjevjon) i nagle trach - Tina pogoniła Gjevjon. Niechże one się dogadają!
[ Dodano: 2013-11-08, 14:29 ]
Przyszedł dziś L-Tryptophan. Załatwiam tez konsultację u zoopsychologa. Skierka - 2013-11-13, 23:46 Właśnie przeżyłam błyskawiczne dokocenie i odkocenie. Mój kot wydaje się towarzyski, lubi psy i przepada za swoimi kocimi kumplami, którzy ją znaleźli i przygarnęli.
W mojej ocenie dla Kierki drugi kot w domu byłby super, miałaby z kim dzielić aktywność, a i ja byłabym spokojniejsza, że nie zostaje sama.
Poszłam za sugestią Iowy dotyczącą fundacji. Oglądałam wcześniej też kociaki rasowe, szukając odpowiedniego charakteru dla naszej rodziny. Ale fundacje podpowiadało mi serce.
Kotek w wieku Kiery, którego podpatrywałam nie miał nadal domu. I bach okazało się, że jego dt jest blisko mnie, opiekunka super, ma swoje dwa koty. Kocurek śliczny, zdrowy zabawowy.
Przywiozłam do domu, a moja kotka dostała szału. Akcje jak z dżungli. Kocurek uciekł pod łóżko i ani go wywabić, na jedzenie nawet nie spojrzał. Bałam się, że dostanie zawału. Odwiozłam do opiekunki, tam od razu przytulił się, zjadł i zrelaksował.
Mi aż do tej pory serce bije.
A moja kotka co zrobiła? Obwąchała kontenerek i jak upewniła się, że bez lokatora, to mnie przyszła wycałować. Po raz pierwszy.
Ot i tak człowieku myśl, że rozumiesz swoje zwierze.
Zatem zgadzam się z Dagnes, jeśli decyzja ma przede wszystkim uszczęśliwić kota, to musi być dobrze przemyślana. Ja dodam, sprawdzona.
Amanita - 2013-11-14, 00:25 Jak sprawiłam swojemu jednakowi kolegę to, bez przesady, ział żywym ogniem. Nienawidził i nas i małego i trwało to dobrych kilka dni. Po czym... Zakochał się bez pamięci w małym Emanuelu. Opiekował się nim niczym najlepsza niańka, uczył wszystkich ważnych rzeczy w kocim świecie (np. Jak rano sterczeć w kuchni w oczekiwaniu na przysmak:), a nawet spał na gołej podłodze pod emusiowym legowskiem. Jedyny minus to ten, że przez kilka miesięcy nie byliśmy tak hojnie obdarzani kocimi miziankami jak to bywało w czasie "przed".
Ale jak kocie dziecko wyrosło na rozpuszczonego kociego nastolatka :), wszystko wróciło do poprzedniego stanu.
Oczywiście nie zawsze może skończyć się taką sielanką ale kilka godzin to może być zbyt krótki okres żeby sprawdzić jak koty czują się w swoim towarzystwie.agal - 2013-11-14, 08:31 Kot, zwłaszcza jedynak, NIGDY nie zaakceptuje nowego domownika w ciągu pięciu minut. Zwykle trwa to od tygodnia do dwóch - i na to trzeba być przygotowanym, sprowadzając nowego do domu. Co innego koty mieszkające w stadzie. Ale zdarza się, że i one przez jakiś są naburmuszone ;)
Ag.Iowa - 2013-11-14, 10:05 Skierka, tak jak już dziewczyny napisały, to nie jest tak, że kotki się od razu kochają. Koleżanka dokacała 4-miesięcznego kociaka 2-miesięcznym. Powiedziałam jej, że przy tak małych kotach, to będzie 5 minut. Koty były wystraszone, rezydent (tak naprawdę dopiero od kilku dni) obraził się na nią. Oczywiście w kilka dni wszystko się unormowało i teraz dorastają razem;)Skierka - 2013-11-14, 11:02 I ja to rozumiem. Tyle tylko, że ja nie chciałam drugiego kota dla posiadania kota. Wydawało mi się, że moja kotka ucieszy się z towarzystwa. Mogłaby się nawet nie ucieszyć w pierwszej chwili. A zachowywała się tak, że kocurek się bał, serce mu biło mocno i szybko, duży żarłok, a nawet nie chciał się skusić na mały przysmak. Też był po swoich przejściach, więc ja nie miałam serca uszczęśliwiać go na siłę. Jak wrócił do "swojego" domu, to radości nie było granic, od razu wyjadł "swoim" kotom jedzenie.
Napisałam szybką relację, dlatego, że czytając cały wątek miałam różne uczucia. Od kot powinien być sam, do im nas więcej tym lepiej. I to na czym się złapałam to właśnie przenoszenie moich uczuć na kota. Gdyby kocurek nie miał gdzie wrócić, albo znajdowałaby się w niebezpieczeństwie, to moja kotka nie miałaby wyboru.
A tak ma wybór, woli być jedynaczką z koleżeńską bandą i nie chce się dzielić ani nami, ani swoim mieszkaniem. Może jak już się nacieszy, wydorośleje, wyjdzie z wieku kocich hormonów i zobaczy, że nic jej nie zagraża, to nawet sama się zaopiekuje jakimś zagubionym kotkiem. A na razie niech sobie będzie szczęśliwa egoistką:).
Mi o wiele bardziej szkoda, bo kocio spodobał się mojemu mężowi i mieliby swoją męską ekipę. Ale on też nie chciał, żeby kot tak się męczył i przeżywał:):)Annazoo - 2013-11-14, 11:15 To nawet nie jest tak, że się kiedykolwiek polubią :(
Mam 6 kotów i to są "blaski" dla mnie, bo każdego z nich uwielbiam, ale dla nich to - z wyjątkiem Dorci i Leosia, nierozłącznych - to są chyba same "cienie".
Leoś z Walusiem biją się regularnie. Smilka nie ma ochoty zaprzyjaźniać się z nikim, jest bardzo osobna. Wenus jako młódka zaczepia wszystkich, ale jest najczęściej ignorowana, zaledwie tolerowana. Słomka jest zestresowana tym kocim tłumem.
Gdybym miała decydować, to nie dokacałabym się powyżej 2 osobników.
Niestety u mnie mieszkają koty niewyadoptowane z DT i uratowane znajdy...Meri - 2013-11-14, 12:23
Pokój i zgoda Nina_Brzeg - 2013-11-14, 14:38
Skierka napisał/a:
A tak ma wybór, woli być jedynaczką z koleżeńską bandą i nie chce się dzielić ani nami, ani swoim mieszkaniem.
Ale nawet nie daliście jej na spokojnie 'podjąć decyzji'. Nie spotkałam się, żeby dwa obce koty pokochały się od pierwszego wejrzenia. To MUSI potrwać. Równie dobrze następnego dnia mogła nastać ogromna, nierozłączna miłość.
Mi jest tak smutno, że Mefisto nie może mieć na razie towarzystwa. Ciągle oglądam tyle biednych kociaków szukających domu, patrze na Mefiego, który musi się bawić sam. Nic w tym przyjemnego
Meri, ależ obłędne uszy! Iowa - 2013-11-14, 16:38 Skierka, im później, im starszy kot, tym gorzej. To pewnie wszyscy w tym wątku potwierdzą. Moje koty pokochały się dość szybko, ale teraz nie akceptują żadnego nowego osobnika w stadzie, a za ścianą mamy dwa koty od kilku lat. Najlepiej jest wprowadzać wszystkie koty naraz i w podobnym wieku;)Skipper - 2013-11-14, 18:20
Amanita napisał/a:
Jak sprawiłam swojemu jednakowi kolegę to, bez przesady, ział żywym ogniem. Nienawidził i nas i małego i trwało to dobrych kilka dni. Po czym... Zakochał się bez pamięci w małym Emanuelu. Opiekował się nim niczym najlepsza niańka, uczy
Oczywiście nie zawsze może skończyć się taką sielanką ale kilka godzin to może być zbyt krótki okres żeby sprawdzić jak koty czują się w swoim towarzystwie.
Rico przyjechał w sobotę wieczorem, Skippi warczał jak wściekły, nawet chapnął (jedyny raz mu się to w życiu zdarzyło) mojego TŻ-a za rękę, bo miał czelność (w kocim mniemaniu) pogłaskać go tą samą ręką, którą wcześniej głaskał Rico
A kilka dni później uczył go już, jak się na lodówkę wskakuje i przeciągał się rozanielony, jak Rico go wylizywał
Trzeba dać kotom trochę czasu - człowiek (chociaż nie jest to chyba dobre porównanie) też przypuszczam najpierw chciałby poznać swojego nowego towarzysza zanim stanie z nim na bardziej koleżeńskiej stopie
Zaś Rico od razu wyglądał na bardzo zadowolonego, że ma kociego kumpla. Do Skippiego lgnął od razu, mi dał się pogłaskać dopiero po ok. miesiącu.