To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Hodowle zwierząt rasowych - kontrowersje

Margot - 2014-03-07, 16:37

dagnes napisał/a:
absolutnie nie mogę zgodzić się na to, by wyklinać hodowców jako takich i winić ich za całe zło tego świata, które spotyka nadmiernie rozmnożone populacje psów i kotów. Natomiast takie stwierdzenia jak poniższe, mogą pomóc jedynie w zaognieniu konfliktu międzyludzkiego, a nie w rozwiązaniu problemu bezdomności:


Margot napisał/a:
i znowu wychodzi na to, że te "niechciane" już przez uczciwych hodowców koty zabierają potencjalne domy innym zwierzętom, bo gdzieś trzeba je "upchnąć"


Ja, tylko gwoli wyjaśnienia, chciałam sprostować, że choć nie jestem zwolenniczką hodowli, to nie napisałam nigdzie, że hodowcy są winni zjawisku bezdomności. Mnie raczej chodziło o to, że w czasach powszechnej bezdomności zwierząt (a kto jest jej winien, to już inna sprawa) powoływane na świat w hodowlach kolejne zwierzęta, do jej spadku niestety się nie przyczyniają. I jest to niezaprzeczalny fakt. I o ile nie mogę odmówić nikomu prawa do prowadzenia uczciwej hodowli i sprowadzania na świat tych „zwierzęcych mercedesów”, na które jest podobno tak duży popyt, i hodowanie których jest tak wielką pasją, o tyle budzi mój wyraźny sprzeciw i niesmak przedmiotowe traktowanie i pozbywanie się tych „nieużytecznych” i problematycznych już egzemplarzy hodowlanych zwierząt.

I tak, podtrzymuję swoje zdanie, że te mniej lub bardziej wysłużone rasowe zwierzęta, które powinny mieć dożywotnią emeryturę u swoich pierwotnych opiekunów/hodowców, niestety odbierają potencjalne domy innym zwierzętom, w imię tego, żeby ich poprzedni opiekun-hodowca mógł spokojnie i bezstresowo skupić się na kontynuowaniu swojej zabawy w hodowlę i kultywowanie swojej pasji (a przy okazji zarabiania pieniędzy przynajmniej celem uzyskania zwrotu z inwestycji w kosztowne hobby). O nieludzkim aspekcie takiego postępowania z własnym zwierzakiem już wiele osób wspominało.

Meri - 2014-03-07, 16:50

Bez przesady każda rasa ma swój charakter. Mam w domu maine coona i korata, jeden i drugi wychowany w warunkach super, a to zupełnie dwa inne światy! Mój korat to małe zło, nawet dachowce nie mają żadnych szans, maine coon to oaza spokoju. Mówiąc, że to zależy tylko od miejsca zamieszkania mijamy się z prawdą. Każda rasa ma swoją specyfikę!
dagnes - 2014-03-07, 17:00

Pisałam przecież, że temperament można dziedziczyć. Charakter jednak to co innego, to "rzecz" nabyta. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że do hodowli selekcjonuje się równiez zwierzęta pod kątem temperamentu, ale nie o tym pisałam.
Przede wszystkim odniosłam się do dziedziczenia objawów choroby sierocej, którą opisała Ises, przypisując ją dachowcom niejako "z urodzenia". Mój dachowiec jej nie ma, a to dlatego, że był wychowywany w normalnych warunkach.

Ines - 2014-03-07, 17:08

W pierwszym swoim poście źle się wyraziłam (prawdopodobnie dlatego, że wiąże się to z dużymi emocjami z mojej strony) i rzeczywiście napisałam go trochę pokrętnie - pewnie sama nie zrozumiałabym o co właściwie mi chodziło, gdybym ja sama tego nie pisała. Ale wydaje mi się, że w drugim wyjaśniłam już jasno, że nie chodzi mi o sam komplet zachowań, ale o ich że tak powiem realizację, skrajnie różną w przypadku żywiołowego Mefista i Aurelki o zupełnie odmiennym, spokojnym temperamencie.
Meri - 2014-03-07, 17:09

Kot domowy/dachowiec to zwykle "niespodzianka" trafiają się leniwe bądź energiczne. W rasowym kocie można co nieco przewidzieć. Ja kupując korata nie mogłam się spodziewać cichego lenia... chociaż miał to być rozmowny kot, okazał się krzyczącym. :mrgreen:
dagnes - 2014-03-07, 17:53

Ines, rozumiem twoje wyjaśnienia z drugiego posta. Ja z kolei wyjaśniałam, o czym pisałam odnosząc się do twojego pierwszego posta ;-) .

Natomiast dodam jeszcze nieco przewrotnie, że charakter kota ma bardzo dużo wspólnego z charakterem jego człowieka oraz sposobem sprawowania opieki nad nim. Trochę kotów przewinęło się już u mnie na przestrzeni wielu lat (mam koty od dziecka, a młoda już nie jestem ;-) ). Zawsze miałam dachowce, z których 3 wywchowywałam od małego kocięcia. I właśnie te 3 koty to osobniki niezwykle zgodne pod względem charakteru, a także w dużym stopniu temperamentu. Mój obecny - Pedro - to 3. z nich. Wszystkie były/są niezwykle "rozmowne" i kontaktowe, żywiołowe, zabawowe, wszędobylskie, ciekawskie i towarzyszące mi przy każdej czynności. Każdy z tych 3 kotów (2 kotki i 1 kocur) to ogromny pieszczoch i przytulak, mający jeszcze wiele cech wspólnych, często drobnych, ukazujących się w różnych sytuacjach. Koty wzięte w późniejszym wieku (niecały rok lub ponad rok) były zupełnie inne, spokojniejsze, trochę wycofane i nie takie "przyklejone" do mnie. Mam też w najbliższej rodzinie osobę, która również miała w swym życiu parę kotów, tyle że w jej przypadku były to koty głównie rasowe (z wyjątkiem jednego dachowca), z hodowli, ale każdy był/jest innej rasy. Każdy jednak brany jako kociak. Wszystkie jej koty miały i mają identyczny charakter, a nawet temperament. Stronią od człowieka, są spokojne, niekontaktowe, chodzą własnymi drogami, całe dnie przesypiają albo leniuchują, nie bawią się i żadna siła ich do zabawy nie zmusi, nie szukają bliskości człowieka, żyją jakby obok.
Różnica między naszymi kotami wynika wyłącznie ze sposobu ich wychowywania i traktowania, ilości poświęcanego im czasu oraz ważności kotów w rodzinie. Rasa zupełnie nie spowodowała w tym przypadku zmiany zachowania. Jednak warunki życia mają kolosalne znaczenie i nie można nie doceniać ich wpływu, skupiając się jedynie na cechach charakterystycznych dla rasy. Każda z tych cech charakterystycznych może być przytłumiona przez doświadczenia życiowe albo nawet zupełnie się nie ujawnić w szczególnych warunkach. Nawet ludzkie bliźniaki jednojajowe wychowywane w różnych warunkach są diametralnie różne.

Ines - 2014-03-07, 18:12

Nie przeczę temu, o czym piszesz. Tak jak rodzic w pewien sposób kształtuje dziecko, tak opiekun ma duży wpływ na charakter kota. Koty mają niesamowitą zdolność adaptacji i wpasowywania się w rytm naszego życia. I tak wszystkie nasze koty (łącznie z tymczasem Mefisto) są czułe, gadatliwe, kontaktowe, uwielbiają się bawić, nie stronią od aktywności fizycznej, śpią z nami i tak dalej i tak dalej. Jednak zupełnie inaczej wygląda to u Ragdolli, a inaczej u Mefista - nie umiem znaleźć lepszego słowa, wiec powtórzę to może niezbyt trafione... realizacja tych ceh jest zupełnie inna ;-) bo ich temperament jest skrajnie różny.
dagnes - 2014-03-07, 18:44

I właśnie ze względu na tą umiejętność adaptacji kotów do warunków oraz wpływ, jaki ma opiekun na kształtowanie cech charakteru swojego zwierzęcia, nie można przeceniać tych, tak podkreślanych tu, cech charakterystycznych dla rasy. Znam osoby, które twierdzą, że ich rasowy kot jest "wyjątkiem" bo nie ma tych cech, dla których go kupili. Mówią, że widocznie trafił im się nie całkiem "idealny" egzemplarz pod względem temperamentu czy charakteru, albo że może ma jakąś domieszkę innej krwi niż ta "błękitna" ;-) . Trudno jest im zaakceptować fakt, że sami mieli duży wpływ na to, jak zachowuje się ich kot.
Takie są właśnie pułapki myślenia "rasowy = o konkretnych cechach" (poza wyglądem). Nawet koty tej samej rasy ale pochodzące z różnych hodowli będą zachowywały się inaczej, bo będą miały inny bagaż doświadczeń z najwcześniejszego kocięctwa, zarówno tych związanych z człowiekem, jak i tych związanych z innymi kotami, bo każdy hodowca jest innym człowiekem i ma inne koty. Daleka więc byłabym od twierdzenia, że dzięki zakupowi kota konkretnej rasy można zrealizować swoje marzenia o posiadaniu osobnika o dokładnie sprecyzowanych, idealnie pasujących do wyobrażeń cechach i zachowaniach.

Meri - 2014-03-07, 19:07

Oczywiscie, że każdy kot zachowuje się inaczej i my sami mamy na to wpływ. Również miałam wiele kotów, od dziecka chowałam koty, chociaż ja wiele lat jeszcze nie mam. Wykarmiłam na butelce 5 kociąt, odebrałam całą masę porodów, znalazłam bardzo dużo kotów, a jeszcze większej ilości szukałam dom. Rasowe koty mam od 2007 roku w domu, zdecydowanie widzę różnicę pomiędzy nimi, a dachowcami, nawet tymi odkarmionymi przeze mnie na butelce. Miałam 3 koty maine coon, jeden, ten który zmienił dom był bardzo agresywny i terytorialny, ale po zmianie domu okazał się być typowy jak na swojego przedstawiciela rasy, są cechy charakterystyczne dla nich. Tak samo jak podałam przykład z moim koratem, nikt nie kupi cichego i spokojnego kota tej rasy, jego indywidualne zachowania to na pewno kwestia wychowania, ale ma specyficzne rzeczy raczej niespotykane u każdego kota. Dlatego jak ktoś chce kota spokojnego to nie może brać kota jak korat, kot orientalny czy bengalski, bo szansa na spokojnego i cichego kota w tej rasie jest niemal zerowa, chyba, że weźmie jakiegoś rzeczywiście zabiedzonego po strasznych przejściach. Gdyby każdy kot tej samej rasy był taki sam z charakteru to byłoby to bardzo nudne i dziwne...
Dieselka - 2014-03-07, 19:30

Taka trochę dyskusja o oczywistościach :)
Każdy pies jest przede wszystkim psem ale po to są stworzone rasy, żeby jednak były różnice
Każdy kot... -||-

a mixy to mixy

A wychowanie to wychowanie. Tak samo jak przeistotna wczesna socjalizacja.
Tak samo jak "każdy wie" że malamut to pies łagodny, szkoda tylko że mamy całe stada agresorów. I tu wina i złego doboru rodziców jak i złego wychowania od najwcześniejszych lat

kelpie87 - 2014-03-07, 19:32

Nie wiem skąd takie kontrowersje co do tego czy charakter i temperament są u kotów cechami dziedzicznymi (oczywiście częściowo) i charakterystycznymi dla rasy, u psów nikt nie ma takich watpliwości, między innymi dla tych cech ludzie wybieraja taką a nie inną rasę psa (chociaż w rzeczywistości za rzadko się tym kierują, stąd wynika część psich nieszczęść).

Mój, obecnie 14-miesięczny, miot 3 szczeniaków potwierdza że geny jednak mają udział w tym co siedzi w psiej głowie :lol: Dwójka szczeniaków poszła do nowych domów w wieku 11 tygodni, jedna została u mnie. Wychowują się w różnych warunkach: miasto/wieś, dom z dziećmi/bez dzieci, dom z innymi psami/bez... a wszystkie sa tak do siebie podobne że się ciągle nie mogę nadziwić :lol: Nie tylko temperament (bardzo żywy) i nastawienie do świata (radosne, otwarte i nastawione na człowieka) mają wspólne, ale różne drobne zachowania jak noszenie zabawek albo ciapów kiedy się cieszą, zamiłowanie do przytulania się i opierania na człowieku, zamiłowanie do demolki :evil: , pewne charakterystyczne ruchy itp... Nie podpatrzyły tego u matki która jest zupełnie inna, ma bardziej stonowany temperament i jest czasem wręcz "po kociemu" niezależna. Co więcej, pewne wspólne cechy ma także ich rodzeństwo od innych matek, nie wiem czy wszystkie, ale to o których miałam okazje cos przeczytać czy usłyszeć, wszystkie mają tatusiowe charakterki.

Snedronningen - 2014-03-07, 19:39

Co do cech charakteru, kociak, szczeniak, dziecko małe, etc. posiada predyspozycje do posiadania pewnych cech. Jeżeli predyspozycji owych nie ma to tych cech miał nie będzie, ale w wieku, gdy jest jeszcze plastyczny możemy pewne cechy wyostrzyć a pewne przytemperować.
Przynależność do danej rasy tak naprawdę zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się pewnych predyspozycji, ale gwarancji nie daje. Tak jak w jednej rasie silny instynkt terytorialny będzie normą a jego brak odchyłem, tak w inne jego brak będzie normą a występowanie odchyłem. To daje nam przynależność do danej rasy. Drugą sprawą jest, że nie wiadomo jak dokładnie ale wiadomo, że temperament i predyspozycje do posiadania pewnych cech są dziedziczone. Więc jeżeli zależy nam na konkretnych cechach to oprócz rasy wybieramy też rodziców, i sprawdzamy pozostałych antenatów. Ale wciąż. Nie mamy gwarancji a jedynie zwiększamy prawdopodobieństwo

dagnes - 2014-03-07, 19:57

No właśnie o tym piszę - prawdopodobieństwo jest, ale pewność nigdy :-D .

kelpie87 napisał/a:
Nie wiem skąd takie kontrowersje co do tego czy charakter i temperament są u kotów cechami dziedzicznymi (oczywiście częściowo) i charakterystycznymi dla rasy, u psów nikt nie ma takich watpliwości, między innymi dla tych cech ludzie wybieraja taką a nie inną rasę psa

Pewnie takie odniosłaś wrażenie, bo ja pisałam wyłącznie o kotach (z psami mam bardzo małe doświadczenie i dlatego nie wypowiadam się, choć pewnie u psów wpływ warunków, wychowania i człowieka jest podobny na kształtowanie charakteru jak u kotów). Moje rozmówczynie również pisały wyłącznie o kotach, bo to także raczej "kociary" ;-) .

Natomiast mam pytanie do tych, którzy twierdzą, że pies danej rasy zawsze jest taki czy owaki lub szukają w hodowlach psa konkretnej rasy dla konkretnych swoich potrzeb (np. odznaczającego się wyjątkową łagodnością psa rodzinnego dla dzieci). Czy zamiast kupna tego psa w dobrej hodowli wzięłyby psa tej samej rasy, rodowodowego z papierami, ale ze schroniska, po przejściach, po tym gdyby wiedziały, że żył w złych warunkach i był źle traktowany przez człowieka? Czy wówczas również twierdziłyby z przekonaniem, że pies danej rasy ma dokładnie zaprogramowane cechy i na pewno zawsze będzie się nadawał dla rodziny z małymi dziećmi?

I nadal jest dla mnie oczywiste, że rasy mają określone predyspozycje i hoduje się je selekcjonując osobniki o konkretnych, wymaganych cechach (w idealnych warunkach, rzecz jasna).

Dieselka - 2014-03-07, 20:06

No przecież każdy wie, że np taki labrador rodzi się z wbudowanym podręcznikiem postępowania. Od początku wie, że ma być mądry, łagodny i miły dla dzieci. Dlatego ja, na widok labka, zwykle wolę przejść na drugą stronę ulicy. Bo dziwnym trafem wszystkie są w kolczatkach, właściciele kompletnie sobie z nimi nie radzą a psy są mega agresywne.

Owczarki z resztą też od szczenięcia potrafią prowadzić czołg :P taka rasa.

gpolomska - 2014-03-07, 20:14

Właśnie - prawdopodobieństwo (tak jak bliźnięta jednojajowe chowane w różnych domach - jeden naukowiec, drugi bandzior; zresztą tak samo z "genem otyłości" - bardziej "dziedziczymy" nawyki żywieniowe niż jakieś magiczne geny, które powodują tycie z powietrza). Problem w tym, że potencjalni nabywcy nieraz myślą, że jak kupią zwierzaka danej rasy / w typie rasy, to on taki będzie bez wysiłku z ich strony... no i biada mu /zwierzakowi/ jak okazuje się, że nie zwrot do hodowcy, eutanazja, ulica i inne - bo towar się nie sprawdził.

Co do brania maluchów, naśladowania zachowań opiekuna, przytulastości itd. - chyba największe znaczenie mają wcześniejsze doświadczenia. I tu akurat jest ogromny plus dla nabywcy w przypadku kota z hodowli: lepsza socjalizacja; i z tego powodu wiele osób chce małe puchate kuleczki, bo "sobie wychowają". Trochę trudno mi oceniać czy ze starszymi kotami jest problem, żeby były takimi miziakami, bo do mnie od dziecka kleił się każdy napotkany kot i znajomi na wakacje też mi na przechowanie podrzucali (już pierwszej nocy spał obok); w każdym razie Magnolia to jest taki przychlast, jakich mało - co nie przeszkadza jej demonstrować swojej niezależności i potraktować mnie łapką jeśli zachowam się jej zdaniem nieodpowiednio.

Wracając jeszcze na moment do przestrzeni - mam kilku znajomych, którzy mają po 3-4 koty w domu - tylko dom ma 300-400m2 i duży ogród do dyspozycji, a mieszkają na odludziu - tam pewnie jeszcze kilka kotów mogłoby mieszkać i byłyby szczęśliwe (są wychodzące do tego). Każdy czasami potrzebuje chwili samotności - niektórzy więcej (jak np. ja), a co dopiero kot - jeśli kotów jest więcej niż pomieszczeń (a zbawcy" kotów potrafią mieć 20 sztuk w mieszkaniu dwupokojowym i to stałych rezydentów, a nie tylko uratowanych od śmierci godowej na moment potrzebny do znalezienia domu), to jest to spore obciążenie dla nich.

W jakimś temacie Dagnes kiedyś pisała o tym, że szkoda, że nie ma takiego placu zabaw dla kotów - to fakt: nawet mój diabeł czasami może by i się z innymi pobawił, ale na zasadzie "godzinka zabawy i spadać". Niestety nienaturalne warunki generują sporo problemów (łącznie z lepieniem myszy i takich tam z mięsa i suplementów).



Nie chciałam tego pisać, bo wiem, że "kociarze" robią wiele dobrego, ale... nieraz są sami winni, że ludzie wolą kota z hodowli - jakiejkolwiek, byle z papierami. Dlaczego? Najbardziej chyba jednak do adopcji ze schronisk itp. zniechęca nieuczciwe podejście - mówienie, że kot jest zdrowy, a okazuje się, że jest w stanie fatalnym (pouszkadzane narządy i białaczka - tak było u mnie) - ktoś, kto się zna, raczej to zobaczy, ale to był pierwszy kot i wiele osób po takiej "przygodzie" nie zaryzykuje już przygarnięcia biedy ze schroniska czy jakiejś fundacji - pomijając kasę (wydatki większe na starcie niż zakup rasowego z rodowodem), to pozostaje wstrząs psychiczny i uraz na długo: jak to - przecież kotek miał 7 miesięcy i miał być zdrowy - miało być "żyli długo i szczęśliwie", a 4 miesiące później trzyma się go konającego na rękach; później się dowiaduje, że zdrowy tylko na oko, a tak właściwie to nie, ale dom był jego jedyną szansą... a najgorsze, że i tak bym Mokate wzięła - nawet jakby to miały być jej ostatnie dni (tak brałam Norbiego - byle nie umierał za kratami), ale takie oszukanie... i niestety nie jest to odosobniony przypadek; po tym zdarzeniu najpierw powiedziałam, że już nigdy żadnego kota ze schronu itp., ale później uznałam, że trudno karać koty za błędy ludzi - i stąd kolejny ze schronu (taki, co sobie nie radził i wet powiedział, że jeszcze z tydzień, a byłoby za późno, bo już totalnie się poddawał). To, że schronisk nie stać na badania, każdy by zrozumiał, ale to, że w żywe oczy się kłamie, to już ciężko... i później ludzie zrażeni nieraz wolą iść kupić w dobrej hodowli z kompletem badań i z zawartym w umowie info o stanie zdrowia (znam kilka osób, które tak właśnie zrobiły - żeby kolejny raz nie przechodzić "tego"). Nie każdy chce dla kotów nadszarpywać własne zdrowie i przechodzić horror, poczucie bycia wpuszczonym w maliny i hasło "no przecież wiadomo, że ze schroniska to trzeba na dzień dobry przebadać, bo to zagadka - to oczywiste, a zawsze się tak mówi, bo to śmiech przez łzy" - tak usłyszałam i poczułam się jakby mi ktoś w twarz napluł. Próbowałam tłumaczyć, że to nie tędy droga itp. (schronisko i duża fundacja) - i co? Nic się nie zmieniło - rzewne opisy, kłamstwa i niedomówienia odnośnie stanu zdrowia, brak info, że wymaga wiele pracy nad psychiką itd. - trafia taki do niedoświadczonego domu, a jak mówią, że "zdrowy tylko zestresowany" to nie lecą od razu do weta, tylko głaskają itd. - niedawno jeden taki kot mało za TM z tego powodu nie powędrował.


To tak gwoli przemyśleń z drugiej strony - nie hodowcy, nie "ratowacza" kotów, tylko nabywcy/adoptującego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group