To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Idziemy na spacer z kotem

Ines - 2015-05-07, 08:20

Nigdy w zyciu tak do mnie dziecko nie podbieglo :)
scarletmara - 2015-05-07, 08:31

do mnie nie raz próbowały szczególnie te najmłodsze takie do 3 lat, które "instynkt" jakiś pcha do kotka na łeb na szyję :) ale właśnie dlatego, że to były maluchy to nie nadążały nigdy za kotem :lol: i albo rodzic malucha zdążył złapać zanim ten wyrżną z rozpędu w jakiś krawężnik biegnąc na oślep albo same dzieci się poddawały po kilku krokach widząc, że nie mają szans dogonić kota a czym szybciej biegną tym bardziej kotek ucieka. Koniec końców maluchy zawsze zadowalają się obserwowaniem kotka z daleka. Ze starszymi dziećmi nie miałam tego typu przyjemności, żadne napalone na kota mi się nie napatoczyło :mrgreen: A przepraszam raz mi się zdarzyło ale zwyczajnie zagrodziłam dziecku drogę mówiąc, żeby nie biegł do kotka bo kotek się boi i będzie uciekał i tyle. A moje kociaki bardzo nie lubią dzieci i jak tylko słyszą jakiś dziecięcy głos to od razu idą w przeciwnym kierunku.
doradora - 2015-05-07, 09:18

no moja kocica nie miała szansy uciec, bo na smyczy jest, zresztą bałabym się, że ucieknie i jej nie znajdę, bo teren nie zbadany
ale dzieciak lecący z krzykiem "koooooteeeeekkkk" przeraża nawet mnie :shock:

scarletmara - 2015-05-07, 10:30

ja chodzę z moimi bez smyczy ale na smyczy chyba obowiązuje z kotem taka sama zasada: "mieć oczy dookoła głowy" i cały czas trzeba wypatrywać potencjalnych zagrożeń zeby zareagować z wystarczającym wyprzedzeniem. Takiego dzieciaczka trzeba wypatrzyć odpowiednio wcześniej i zdecydowanie zagrodzić mu drogę do koteczka. Trzeba być niczym królewska straż przyboczna albo ochrona VIPa ;-) na początku to strasznie męczące ale potem jakoś tak się człowiekowi zmysły wyostrzają i idzie łatwiej :-) mimo wszystko z dziećmi łatwiej sobie poradzić niż z niektórymi psami bo przynajmniej nie są takie szybkie. Najgorsze są te psy nad którymi właściciel w ogóle nie potrafi zapanować i nic a nic się człowieka nie słuchają i te, których właściciele twierdzą, że "on lubi kotki, Pani się nie boi on im nic nie zrobi" brrr... Ludzie nie rozumieją, że raz: kotek o tym nie wie, dwa: to, że piesek ma w domu swojego kotka, któremu krzywdy nie zrobi nie znaczy, że tak samo zachowa się wobec obcego kota tym bardziej, że obcy kot inaczej zareaguje na psa i wywoła tym u psa inną reakcję.
Ines - 2015-05-07, 11:40

Przede wszystkim nie rozumieja, ze to nie jest tak, ze "nic nie zrobi", bo jak pies biegnie w kierunku kota, ktory sie psow boi, to jest to dla niego taka trauma, ze samo to jest dla kota wielka krzywda :/ jak mi tacy krzycza, ze pies koteczkowi nic nie zrobi, to juz ostatnio odpowiadam zirytowana, zeby sie pan z pania nie o kotka martwili, tylko o pieska, bo ja mu cos zrobie :evil:
Fayolka - 2015-05-08, 22:44

My mamy małe doświadczenie w spacerowaniu- na razie głównie na rękach, ale już kilka sytuacji z psami za nami. Jak do mnie leci czyjś piesek, a ja trzymam kota na rękach i właściciel krzyczy, że "on lubi koty, nic nie zrobi, niech się pani nie boi", to ja z uśmiechem odpowiadam, że za to mój kot niekoniecznie lubi psy, a ma bardzo zwinne łapki i ostre pazurki, które z łatwością wydrapałyby pieskowi oczka. I za chwilkę pies jest na smyczy :) O dziwo nikt się nie obraża, niektórzy idą z psem do domu, a za chwilę wracają, żeby pogłaskać kota :D
Niestety nie udało nam się ani razu wyjść z Bastet bez publiki, dzieciaki już doskonale nas znają i jak tylko wyjdę z kotem, to już nie ma mowy o spacerowaniu- jest głaskanie przez dzieci. Ale jej to pasuje, więc dzieciaków (i dorosłych) nie odganiam ;-) Niektóre dzieci wynoszą swoje zwierzaki, żeby poznały Bastet i mamy już na koncie spotkanie z fretką, króliczkiem i szczurem. Oczywiście z dystansu, bo Bastet ma naprawdę ostre pazurki i całkiem niezły refleks :mrgreen: Takie spotkania są fajne, dzieci bardzo chłoną wiedzę i można im w spokojnej rozmowie wiele wytłumaczyć- te "nasze" dzieciaki już wiedzą, że kotka nie dotyka się bez pytania, bo może się bać albo mieć gorszy humor.

Małga, Twoje koty sa przepiękne! :love: :love: :love:
U nas na razie spacery wyglądają tak (akurat trafił się jeden cieplejszy dzień):

Czekam jak wariatka na upały, na szczęście z każdym dniem robi się coraz cieplej :hura:

scarletmara - 2015-05-09, 08:49

Super :) ja tam popieram każdą formę spaceru. Już sobie teraz nie wyobrażam nawet, że jeszcze rok temu moje koty nie były w ogóle wychodzące (no na balkon tylko ale one nie bardzo za tym przepadały), jak teraz na nie patrze jak buszują w krzakach, tarzają się w piasku albo ocierają a każdy betonowy krawężnik, słupek czy bloczek i ile mają z tego radochy to sama nie wiem czemu od początku z nimi nie wychodziłam. To trochę jak z BARFem sama się sobie teraz nadziwić nie mogę dlaczego kiedyś koty puszkami karmiłam zamiast najnaturalniej na świecie mięsem. Ze spacerami jest tak samo. Nie wiem jak mogło mi umknąć, że tak naturalna potrzeba zwierzęcia musi być zaspokajana a nie tłamszona. Przecież ja zawsze od dzieciństwa wychodziłam na spacer nawet z najmniejszymi moimi zwierzakami: chomiki, świnki morskie, królik - wszystkie buszowały po trawce przynajmniej kilka razy w tygodniu. A kot ? Jakieś zaćmienie mnie ogarnęło i dałam sobie wmówić tą obiegową opinię, że kot nie potrzebuje i najszczęśliwszy jest siedząc na zadku w domu :( Chyba zaczynam trochę rozumieć ludzi, którzy dają sobie wmówić, że suche bobki to najlepsze jedzenie dla zwierząt :-/
Ines - 2015-05-09, 09:43

W zeszłym miesiącu miałam urlop i pozwoliłam sobie na kilka superleniwych dni, w których zbijałam sobie bąki w domu, nawet nie wyściubiając nosa za drzwi. Mimo ciągle otwartego na oścież balkonu i okna, z braku świeżego powietrza i braku ruchu po tym "odpoczywaniu" czułam się jeszcze bardziej zmęczona niż przed urlopem. Bolała mnie głowa i czułam się jak przeżuta i wypluta. Jak sobie pomyślałam, że większość kotów spędza w ten sposób całe życie, to zrobiło mi się strasznie smutno :cry: nie wiedzieć czemu ludzie uważają, że spacery z kotem to fanaberia, a zamykanie ich na dożywocie w betonowym więzieniu jest ok. Dla mnie od początku oczywiste było, że kot musi wychodzić, kwestią do ustalenia było tylko to, jak zapewnić takiemu kotu bezpieczeństwo.

Pozostałą część urlopu za to spędzałam już mniej lub bardziej aktywnie, a przy okazji wypadów nad rzekę oczywiście nie mogło zabraknąć kotów:






















RosieChi - 2015-05-09, 11:11

Ines napisał/a:
nie wiedzieć czemu ludzie uważają, że spacery z kotem to fanaberia, a zamykanie ich na dożywocie w betonowym więzieniu jest ok.


Ja też tego nie pojmuję :hair: mam nawet dalszą rodzinę, która ma kota i początkowo wyprowadzała go na spacery na smyczy, "ale on się bał" i spacery się skończyły. Cóż, mój pies też początkowo się bał spacerów - samochodów, ludzi itp. Mało tego, mój pies waży mniej niż kot i potrafi załatwiać się na matę dla szczeniaków. Czy to znaczy, że mam z nim nie wychodzić? :lol:

Ps: Ines piękne zdjęcia.

scarletmara - 2015-05-09, 12:29

Ines sielskie fotki. To sie nazywa odpoczynek na łonie natury. Cudne :love:
Laidee - 2015-07-14, 14:34

My jesteśmy na razie na etapie przyzwyczajania kotów do szelek w domu.

I tu mam problem. Jak ciasne powinny być szelki? Mam takie z zooplusa: http://www.zooplus.pl/sho...skorzane/139471 i o ile na Księgową powinny być ok, o tyle Sierżant wygląda w nich jak osznurkowany baleron. Chyba są za małe... Ile powinno być luzu między szelkami a kotem?

Tufitka - 2015-07-15, 09:35

Ha, a u mnie nowe wieści.
Jedna (Agrita) od razu polubiła przebywanie na dworze, pierwszy raz wyszła w sumie na 20 min. Kolejny spacer był następnego wieczora. I teraz niekiedy czatuje przy drzwiach, żeby założyć jej szelki i wyjść. Na dworze nie boi się, nasłuchuje, obserwuje, wącha z wielką ciekawością. I z nią - jak czas pozwala - to wieczorem wychodzę.
Druga (Migotka) - przeciwnie - jak się znalazła poza domem już chciała do niego wracać, a jak wyniosłam na dwór, to zaczęła żałośnie zawodzić, nerwowo się kręcić, wystraszona przestrzenią. Jak tylko otworzyłam drzwi na klatkę - zaraz wleciała i pod drzwi mieszkania. Teraz nie pcha się do drzwi i nie chce uciekać na korytarz - jak jej się czasem zdarzało. Nie wiem czy ją jakoś próbować powoli oswajać - może za jakiś czas się jej spodoba, czy dać sobie spokój? Zastanowię się.

scarletmara - 2015-07-15, 12:02

Moja Wiki też się panicznie bała wychodzić poza dom kiedyś. Nawet na klatkę schodową jej nie ciągnęło nigdy, wręcz przeciwnie jak tylko drzwi się otwierały to ona czmychała w głąb domu. Gdyby nie ciekawa świata Silka to bym pewnie odpuściła i nie próbowała Wiki oswajać z dworem ale że nie dało się jednej tylko brać/wypuszczać na spacery a drugą zostawiać w domu bo płakały za sobą strasznie to obie oswajałam z wychodzeniem. I teraz Wiki uwielbia przebywać na dworze tak samo jak Silka z tą różnica tylko, że Wiki nigdy nie odchodzi daleko od domu a Silka to włóczykij i już pewnie pół miasta zwiedziła :)

to chyba strach przed nieznanym i jakaś taka wrodzona wielka ostrożność powoduje ten paniczny lęk u niektórych kotów przed wychodzeniem. Moim zdaniem warto takiego oswoić jednak ze spacerkami albo przynajmniej próbować.

Muhikons - 2015-07-15, 15:10

Moja kotka nigdy nie była na spacerze (ma trochę ponad rok), w tym tygodniu rzuciłam ją na głęboką wodę i wywiozłam na wieś :-) Była bardzo dzielna, podobało jej się, mi za to trochę mniej, wyciąganie kota z krzaków nie jest zbyt przyjemne :mrgreen: Może niedługo znów się przewietrzymy.




scarletmara - 2015-07-15, 15:34

Muhikons a u mnie widzisz jest odwrotnie. To ja koty po krzakach ciągam :) a one by najchętniej ubitym traktem chadzały najlepiej wybetonowanym, wyłożonym kostką ect. ;) tylko jak ich po krzaczorach nie przegonię to marudne potem są bo się nie zmęczą porządnie dlatego je tak ganiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group