BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Bezdomne zwierzęta
motyleqq - 2014-11-08, 17:35 myślę, że tak jak na siłę nie powinniśmy "oswajać" zdziczałych kotów(czy też psów, ale jak mówiłam, na oczy nie widziałam), tak samo nie powinniśmy odwrotnie czynić z tymi, które świetnie odnajdują się przy człowieku. skoro pierwsze jest nie w porządku(z czym zgodzili się chyba wszyscy w wątku), to dlaczego działanie w drugą stronę ma być ok? nie wyobrażam sobie, by moje psy, które nawet na podwórku same nie zostaną(bo nie chcą), miały być samodzielne ;)
ptaki wypuszczamy, bo nie są zwierzętami udomowionymi, wydaje mi się to oczywiste. kiedyś jako dziecko chciałam pomóc jakiemuś ptaszkowi, odszedł prawdopodobnie ze stresu w jeden dzień.gpolomska - 2014-11-08, 17:39 Zgadzam się z Tobą w 100%. Niestety czasami dobre chęci... jak to mówią: samymi dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Czasami to piekło zwierzaków.scarletmara - 2014-11-09, 12:49 Możliwe, że ja się jakoś nieprecyzyjnie wyraziłam albo Wy trochę wybiórczo czytacie i odniosłyście wrażenie, ze ja chciałabym tu i teraz wszystkie udomowione mieszkające z nami zwierzaki wypuścić i kazać im radzić sobie samym. Przecież pisałam, ze nie widzę sensu przywracania naturze tych zwierzaków, które teraz są w schroniskach. Pisałam też że te udomowione mogłyby żyć wolne wśród ludzi tak jak żyją obecnie w niektórych mniej cywilizowanych krajach i jak żyły w Polsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Wtedy takich chętnych do posiadania koteczka bo to taka śliczna kulka futerka byłoby mniej bo na te kulki by się mogli do woli napatrzeć codziennie bez potrzeby brania na siebie dodatkowych obowiązków związanych z trzymaniem kotka, pieska w domu. I nie "musieliby" ich potem wyrzucać jak już dorosną i nie będą takie śliczne i puchate.
Co do małych kociaków to tak uważam, ze człowiek jest w stanie bardzo wiele je nauczyć głównie dlatego, że one do tej wiedzy strasznie lgną. Taki mały kotek traktuje swojego właściciela jak mamusię i wręcz oczekuje żeby go nauczyć jak żyć. Tylko, że wychowując małego kotka ludzie nie uczą go jak ma polować i radzić sobie z zagrożeniami zewnętrznego świata tylko gdzie nie wolno siusiać, czego nie wolno drapać i gdzie nie wolno wskakiwać. Ale bez większego problemu da się kociaka nauczyć jak polować poprzez codzienną zabawę w polowanie i to każdy chyba kto ma kota robi tyle, że nieświadomie. Na co nie polować i czego nie jeść też go nauczysz tak samo jak go uczysz czego nie drapać i gdzie nie siusiać. Jak zabijać nie trzeba uczyć to wie każdy kot. Nawet największy domowy pieszczoszek ma "na swoim koncie" dziesiątki much, wiec wie jak zabijać i zjada to co upoluje.
Ja jestem przeciwna takiemu trzymaniu kota w domu całkowicie odizolowanego od świata zewnętrznego, więc moje koty nigdy nie będą miały takiego problemu, ze nie wiedzą kompletnie jak sobie poradzić na wolności.
Większość domowych zwierząt, o których piszecie ze takie niezaradne i nie chcą nawet na dwór wyjść, więc nie będziecie ich uszczęśliwiać na siłę nie urodziła się przecież taka, to źle pojęta ludzka miłość zrobiła z nich "życiowe kaleki". Wiec gdyby tylko mentalność ludzi była inna i koty mogłyby żyć na wolności wśród ludzi lub zupełnie dziko z dala od nas to wystarczyłoby nie hodować sobie w domach "życiowych kalek", które potem to kalectwo mogłyby przekazać potomstwu.Sandra - 2014-11-09, 14:31 Przeczytałam jeszcze raz wszystko i nie jestem wcale madrzejsza.
To pytanie mnie nurtuje;
"Jak przywrócic kota/psa naturze" ? O to mógłby być nowy temat
Jak to zrobić na dzisiaj, na juz ? Jak technicznie wykonać ten pomysł ?
Na jednostkowych przykładach poproszę
Zapomnijmy na chwilę o schroniskach, bo nie z tego źródła będziemy czerpać, ale z innych, a więc z jakich ?
Skąd brzydko mówiąc materiał do przywracania?
Jak przywracać ?
Krok po kroku ... ja nie kumam
U mnie na wsi jest pozamiatane i nic juz nie odkręcę.
Koty dzikie, te które nigdy nie miały domu, nie żadne bezdomniaki, potrafią o siebie zadbać.
Bardzo często ślady tegoż widze na trawniku. Pióra i takie tam inne.
Była dyskusja na temat Czy pozwalać na to ?
Ja nie ingeruję, bo koty dzikie i ptaki dzikie.
Przyroda rządzi, a ja dokarmiam w okresie głównie zimowym, jako te sarny i inne żubry w lesie. Choc nie tylko, bo życie robi niespodzianki.
Czasem zbłąkane, wyrzucone na bruk przez kochających inaczej lub chore (wg. nomenklatury juz nie koty dzikie lecz bezdomne) lub te które przyjda sobie dojeść, bo akurat nic nie upolowały...
W tym roku nie wiem czy gryzoni było mniej ale dzikie nie przynosiły mi na próg domu...
Dwa-trzy lata temu był pomór, panleukopenia zabiła wszystkie kolejne mioty, które się pojawiały. Umierały kociaki na moich oczach po kilka na raz, bardzo cierpiały.
Straszna choroba.
Jak sie zachować ? Zgodnie do reguły- przywracamy naturze?
Czy naturalna selekcja ?
Interweniowalibyście czy pozwolić Matce naturze aby posprzątała?
Odeszły za TM.
Teraz cała okoliczana populacja się nie odnawia, koty są wysterylizowane.
Gdyby tego nie czynić to populacja rosłaby w tempie zawrotnym.
Im ich było więcej tym większa była wrogość ludzi i więcej cierpienia.
Nie sterylizować ? Można i tak.
Jesli nie, to czy choroby i naturalny wróg żyjący dziko w przyrodzie skutecznie zredukuje przyrost np. kotów/psów?
Czy my ludzie jesteśmy odporni na widoki cierpiących i umierajacych zwierząt na wolnosci ? Wirusy są i są śmiertelne choroby...dlatego szczepimy swoje koty, niektórzy z nas.
Przynajmniej raz lub dwa. Walczymy o ich życie do ostatniej złotówki.
Czy cena zycia kota domowego jest inna niz bezdomnego ?
Inaczej czuje ból i strach ?
Moi stali rezydenci -dziczki sa w wieku ok 6-7 lat.
Jeszcze rok-2-3 i rezydenci odejdą za TM. Koty dzikie nie zyja dłuzej (wg statystyk)
Taki bedzie efekt ingerencji człowieka, i ja to wiem i inni równiez.
Natura sobie poradzi i co do tego mamy zgodę ale najpierw trzeba wyeliminować człowieka, który czyniąc TO co czyni zakłóca wszystko co naturalne i dorabia do tego filozofie, manipuluje faktami aby rozgrzeszyć swe działania i poczuć sie lepiej.
Teoretycy, nie znają widoku umierajacych (na wolności) dzikich kotów, ani raz tego nie przeżyli na własnej skórze i mają szczęscie.....ja tego widoku nie zapomnę.
Pięknie jest snuć marzenia, plany....nawet układać niekiepskie pomysły ale gdy życie brutalnie cie złapie za gardło i zweryfikuje twoje człowieczeństwo ?
Uwaga; proszę, aby mój wpis nie został przyjety jako atak na kogokolwiek, bo niepotrzebne są w tym wątku, (który nie mógł zostac podzielony), osobiste kwasy...gpolomska - 2014-11-09, 14:44 A ja sobie myślę, że wcale nie jest takie pewne, czy koty są kalekami korzystając z pomocy człowieka... tak jak ludzie nie są kalekami, gdy kupują jedzenie w sklepie zamiast sami upolować czy jadąc samochodem zamiast pieszo przemierzać dziesiątki kilometrów. Dlaczego nazywać kocim kalectwem to, że zamiast uganiać się za gryzoniami, woli przymilić się do człowieka i dostać swoje?
Sandra napisał/a:
Natura sobie poradzi i co do tego mamy zgodę ale najpierw trzeba wyeliminować człowieka, który czyniąc TO co czyni zakłóca wszystko co naturalne i dorabia do tego filozofie, manipuluje faktami aby rozgrzeszyć swe działania i poczuć sie lepiej.
Dokładnie. Natura przez kilka tysięcy lat przystosowywała koty do życia w jakichś tam warunkach i z jakimś tam pożywieniem. Porównajcie wieś teraz i 25 lat temu - myślicie, że ewolucja tak szybko zadziała? Tak samo przytoczony przykład trutek na szczury, na które gryzonie się uodparniają, a koty już nie - to jest natura? A może zwyrodnialcy rozkładający substancje trujące (celowo nie podaję jakie) to natura? Czy jest to jednak niszczycielskie działanie człowieka?
Człowiek na tej planecie zaburzył już chyba wszystkie możliwe ekosystemy... i teraz różne stworzenia próbują jak mogą się w tym odnaleźć: jedne lepiej, drugie gorzej (ponoć każdego dnia znika bezpowrotnie z planety ileś tam gatunków fauny i flory). Rysiom też to groziło - na razie udało się do tego nie dopuścić. Żbiki też zagrożone. I choć to dzikie gatunki, to jednak nikt nie wpada na pomysł pozostawienia ich samym sobie, żeby natura dokończyła dzieła... bo to nie natura tylko chciwość i bezmyślność człowieka je wykańcza. Trudno to nazwać selekcją naturalną - chyba, że spojrzymy na to tak, że człowiek jest najbardziej rozwinięty technologicznie, więc jako jedyny ma prawo tu żyć niszcząc całą planetę z powodu swojej zachłanności? "Kiedy zostanie wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy."
Więc pytanie: na ile koty dzikie / bezdomne są eliminowane przez matkę naturę, a na ile przez egoizm lub brak wyobraźni człowieka? Więc skoro jeden człowiek je zabija (umyślnie lub nie, bezpośrednio lub pośrednio), to czy pomoc drugiego człowieka nie jest po prostu równowagą do tego? Czy na pewno jest zaburzaniem mechanizmu?scarletmara - 2014-11-09, 18:10 Sandra ja nie znam odpowiedzi na wszystkie te pytania, które zadałaś. Sama je sobie zadaje i próbuje znaleźć na nie odpowiedź. Jak zaczęłam się udzielać w tym wątku to głównie o to mi chodziło żebyśmy chociaż zaczęli te pytania zadawać i myśleć, że może da się coś jakoś inaczej niż jest teraz. Bo ja czuję, ze tak jak jest, jest źle i powinno być inaczej. Piszesz, że czytasz i nie jesteś od tego mądrzejsza. Ja też. Ale czy z BARFem na początku nie było tak samo? Więcej pytań i niewiadomych niż odpowiedzi. I wciąż nie na wszystkie znamy odpowiedź, nie wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, prawda ?
Taki model pomagania zwierzętom jaki mamy teraz w Europie jakoś dziwnie do złudzenia przypomina mi amerykańskie "pomaganie" Indianom swego czasu. I jak to się skończyło Nie chcę żeby ze zwierzętami było tak samo. Dlatego patrząc na ten problem z trochę szerszej perspektywy jestem zdania, że tak, czasem chyba trzeba przymknąć oko na cierpienie bo uratować każdej sztuczki przed złym losem, chorobą, wypadkiem się nie da nie wyrządzając przy tym szkód innego rodzaju. Ale odpowiedzieć na pytanie gdzie dokładnie w każdej sytuacji, którą życie napisze postawić granice nie jestem w stanie tu i teraz. Tak samo jak nie umiałam znaleźć dla moich kotów żadnej innej rozsądnej alternatywy niż sterylizacja. Ale bardzo chciałbym żeby taka alternatywa istniała.
gpolomska napisał/a:
A ja sobie myślę, że wcale nie jest takie pewne, czy koty są kalekami korzystając z pomocy człowieka...
Kot, który boi się wyjść za próg domu jest życiowym kaleką. I o tym pisałam. uzależnienie od siebie w 100% zwierzęcia i odizolowanie go od świata to nie jest pomoc w moim odczuciu. Tak samo jak Twoja wizja rozwiązania problemu bezdomności przez wysterylizowanie wszystkich kotów i psów. A skąd się wtedy wezmą nowe kotki i pieski ? wyhodujemy je w laboratorium ?gpolomska - 2014-11-09, 19:04 Jakich wszystkich? Pisałam o trzymanych w domu a nie wszystkich (czyt. tych, które mogą być bezdomnymi a nie dzikich). Czytaj ze zrozumieniem. Jest ogromna różnica między tym, że kotka dzika ma potomstwo, które wszystkiego uczy a kotką wypuszczaną z domu, której małe znajdą pewnie na śmietniku czy gdzieś (lub topione w workach) itd. - wiem, że najłatwiej wrzucić wszystkie koty do jednego worka, ale to tak nie działa.
Skąd wezmą? Można żyć bez pantery czy słonia w domu, to i bez kotka czy pieska można. Poza tym zawsze będą zwierzaki kalekie czy słabe, które zgodnie z prawami natury powinny zginąć - wtedy jest materiał na domowego mruczka (obowiązkowo wysterylizowanego - właśnie po to, żeby z dzikim się nie mnożył, bo jest słaby i osłabi gatunek, a do tego potomstwo urośnie niezaradne i nienauczone, bo człowiek rodzica rozleniwił i oduczył walki o przetrwanie).
Poza tym hodowle zawsze będą - nierealne jest aby ludzie przestali hodować rasowce kierując się dobrem gatunku typu kot czy pies i jego potrzebami pierwotnymi (vide temat o hodowlach i zajmowaniu miejsca dla bezdomniaków).motyleqq - 2014-11-09, 22:16
scarletmara napisał/a:
Większość domowych zwierząt, o których piszecie ze takie niezaradne i nie chcą nawet na dwór wyjść, więc nie będziecie ich uszczęśliwiać na siłę nie urodziła się przecież taka, to źle pojęta ludzka miłość zrobiła z nich "życiowe kaleki". Wiec gdyby tylko mentalność ludzi była inna i koty mogłyby żyć na wolności wśród ludzi lub zupełnie dziko z dala od nas to wystarczyłoby nie hodować sobie w domach "życiowych kalek", które potem to kalectwo mogłyby przekazać potomstwu.
nie uważam, że moje psy, które wolą być na dworze ze mną, niż same, są "życiowymi kalekami". są po prostu psami, zwierzętami, które z reguły chcą być przy człowieku, bo przy nim wyewoluowały. w pewnym sensie, jestem częścią ich stada. z jakiegoś powodu żaden z moich psów, nawet ten, który początkowo bardzo bał się ludzi i chciał uciec albo zniknąć, po zamknięciu drzwi stoją pod tymi drzwiami i czekają. moja pierwsza suka nawet zaobserwowała jak koty wracają oknem i też próbowała to zrobić ;) z jakiegoś powodu na spacerach puszczone luzem, choć mogłyby uciec w siną dal, pilnują się mnie i przybiegają na zawołanie.
chociaż mój jedyny samiec raz upolował jakąś przepiórkę(nie wiem co to było), tzn przyniósł mi żywego ptaka i wypluł na polecenie pod nogi
w swojej wizji życia zwierząt wolnych wśród nas zapominasz o pewnej przykrej sprawie. o tym, jak w naszym kraju traktuje się zwierzęta. jak ludzie przeganiają kijami, rzucają kamieniami w bezdomne psy i koty. mam w domu ofiarę takiego traktowania.Snedronningen - 2014-11-09, 22:31
Cytat:
jestem częścią ich stada
Nie jesteś częścią ich "stada". Nigdy nie byłaś i nigdy nie będziesz. Bo... nie jesteś psem. Jesteś dla nich fajna i Cię lubią, może nawet i kochają. Ale nie jesteś częścią ich "stada", tak jak nasi ludzcy przyjaciele nie są częścią naszej rodziny.scarletmara - 2014-11-09, 23:45
motyleqq napisał/a:
w swojej wizji życia zwierząt wolnych wśród nas zapominasz o pewnej przykrej sprawie. o tym, jak w naszym kraju traktuje się zwierzęta. jak ludzie przeganiają kijami, rzucają kamieniami w bezdomne psy i koty. mam w domu ofiarę takiego traktowania.
nie zapominam. Potrzebę zmiany mentalności ludzi przerabialiśmy już na samym początku tej dyskusji.
Zarzucacie mi szczególnie gpolomska utopijność i wytykacie błędy w przedstawianej wizji argumentując to cały czas tym jaki jest człowiek i że to się nie zmieni, więc cały pomysł jest bez sensu i ma więcej wad niż zalet. Ale gpolomska w swojej wizji jakoś nie uwzględnia tych ludzkich ułomności dzięki którym masowa sterylizacja "domowych" zwierząt zmienia się w rzeczywistości w masową sterylizację wszystkich zwierząt. Bo jak już zauważyliśmy nie raz w tej dyskusji ludzie nie dzielą wcale zwierząt na dzikie i udomowione. Tak, więc rzeczywistość wygląda tak, że każdy może przynieść do schroniska lub weta dowolnego kotka, pieska i poddać go sterylce. A skoro nie zamierzacie ludzkiej mentalności zmieniać bo przecież to nierealne i jednocześnie głośno propagujecie sterylkę to jakie niby będą tego efekty koniec końców ?
gpolomska napisał/a:
Pisałam o trzymanych w domu a nie wszystkich (czyt. tych, które mogą być bezdomnymi a nie dzikich).
a skąd ludzie biorą te zwierzaki do trzymania w domu ? przecież nie tylko ze schronisk. Niektórzy "przygarniają" sobie te wolno żyjące albo takie, które mogłyby być wolno żyjące gdyby dać im szansę. Patrzysz na to z zupełnie odwrotnej perspektywy niż ja. Ja w każdym kocie widzę kota potencjalnie zdolnego do samodzielnego życia a Ty odwrotnie potencjalnie bezdomnego wymagającego ludzkiej "opieki".
gpolomska napisał/a:
Skąd wezmą? Można żyć bez pantery czy słonia w domu, to i bez kotka czy pieska można. Poza tym zawsze będą zwierzaki kalekie czy słabe, które zgodnie z prawami natury powinny zginąć - wtedy jest materiał na domowego mruczka
i to jest własnie przykład utopijnego braku realizmu w Twojej wizji. Co z tego, że można żyć bez kotka czy pieska jak ludzie chcą mieć w domach kotki i pieski i do tego najlepiej zdrowe a nie żadne kalekie czy słabe. Więc i tak wezmą sobie tego zdrowego złapią zamiast chorego i słabego przygarniać.
Niestety ale zmiana mentalności jest konieczna inaczej może być tylko gorzej.
Likwidując bezdomność poprzez łapanki i sterylizację człowiek likwiduje systematycznie wszystkie wolno żyjące psy i koty takie są fakty. I to się własnie dzieje teraz od dobrych kilkunastu lat.gpolomska - 2014-11-10, 05:26 Ludzie mają w domu dzikie zwierzęta (pytony, jaszczurki itd.) - myślisz, że jakby wokół żyło pełno kotów, to by nie chcieli mieć swojego prywatnego? Zapomnij. I wielu jeszcze konkretnej rasy.
Co do twierdzenia, że to utopia - wystarczy zakaz ustawowy zagrożony odpowiednią karą i byłby to fakt - to akurat jest proste. Tylko automatycznie zakaz trzymania w domu zwierząt jakichkolwiek, bo przecież dla każdego gatunku lepsze jest środowisko naturalne niż dom. No i likwidacja wszystkich hodowli. Uważasz, że to realne i w ogóle czy to tak naprawdę jest kotom do szczęścia potrzebne? Wątpię. Jedyne, co powinno być mocno egzekwowane, to zakaz zabierania do schronisk/domów itp. kotów dzikich (za wyjątkiem kalekich, np. bez oczu czy łapki, bo one i tak nie przeżyją). Odnośnie sterylizacji i zaniku kotów dzikich - nigdy nie da się wyłapać wszystkich, a natura nie jest głupia: te najsilniejsze i najsprytniejsze złapać się nie dadzą. Ale te trzymane w domach czy wręcz hodowlane jeśli się skrzyżują z dzikimi, to jest problem, bo mają często słabe geny - i tak osłabiają gatunek. Dlatego jestem właśnie za bezwzględną sterylizacją kotów trzymanych w domu jako zwierzęta towarzyszące - bo niejeden wypuszcza kota, a inny "tylko" nie upilnuje, żeby mu nie uciekł.
Zresztą powiedz mi - jaki jest sens przywracania naturze kotów bezdomnych przy jednoczesnym hodowaniu kotów rasowych? Czy rasowe są gorsze, że mają robić za kaleki (jak je nazwałaś) w domu? I ciągle mieszasz koty bezdomne z wolno żyjącymi - to naprawdę bardzo mocno różne sprawy. Tyle, że w miastach jest bardzo dużo bezdomnych (wyrzuconych), bo dzikie raczej przed ludźmi się chowają.
Co do kalectwa jak to nazywasz z racji niesamodzielności w zdobywaniu pożywienia - dla wielu kotów trzymanych w domu samo upolowanie jedzenia byłoby najmniejszym problemem - większym jest to, że często mają różne choroby (np. herpes w wersji przewlekłej) czy niewydolności (np. nerek) albo były w zbyt młodym wieku osierocone i to było powodem ich przygarnięcia. One nie są nieszczęśliwe z racji bycia zależnym od człowieka - one tylko dzięki temu żyją, bo inaczej dawno by ich już nie było. Koty całkowicie zdrowe to raczej mniejszość (chyba, że mówimy o tych z hodowli), bo ludzie często biorą koty ze schronisk (a w tak dużych skupiskach choroby strasznie się rozprzestrzeniają) lub koty, które przyszły do człowieka same, bo były chore.
Owszem, jest grupa nadgorliwców, którzy na siłę odławiają koty dzikie i uszczęśliwiają je domami, ale to jest niezgodne z prawem i powinno być piętnowane a wręcz karane. Odnośnie dokarmiania - tu jest kwestia dość dyskusyjna, bo skoro człowiek zatruwa kotom pożywienie (rozkładając trutki), to dając im coś w zamian (adekwatnego a nie kukurydzę) jakby wyrównuje do sytuacji, gdyby jedzenia im nie zatruwał. Co do leczenia - wypadki komunikacyjne to znowu dzieło człowieka - nie widzę nic złego w tym, że ktoś nawet obcy takiego kota ratuje, bo inny człowiek tu zamieszał (o poranku nieraz moja trasa do pracy jest usiana wybebeszonymi kocimi zwłokami - o poranku, bo po nocy, gdzie wiele osób jeździ na długich nawet w oświetlonych miejscach, a to zwierzęta oślepia i stoją jak sparaliżowane zamiast uciekać).motyleqq - 2014-11-10, 08:59
scarletmara napisał/a:
Zarzucacie mi szczególnie gpolomska utopijność i wytykacie błędy w przedstawianej wizji argumentując to cały czas tym jaki jest człowiek i że to się nie zmieni, więc cały pomysł jest bez sensu i ma więcej wad niż zalet. Ale gpolomska w swojej wizji jakoś nie uwzględnia tych ludzkich ułomności dzięki którym masowa sterylizacja "domowych" zwierząt zmienia się w rzeczywistości w masową sterylizację wszystkich zwierząt. Bo jak już zauważyliśmy nie raz w tej dyskusji ludzie nie dzielą wcale zwierząt na dzikie i udomowione. Tak, więc rzeczywistość wygląda tak, że każdy może przynieść do schroniska lub weta dowolnego kotka, pieska i poddać go sterylce. A skoro nie zamierzacie ludzkiej mentalności zmieniać bo przecież to nierealne i jednocześnie głośno propagujecie sterylkę to jakie niby będą tego efekty koniec końców ?
ile razy łapałaś dzikiego kota na sterylkę? bo to nie jest taka prosta sprawa i wyłapanie wszystkich wolnożyjących kotów jest niemożliwe. ci, którzy zajmują się tymi sprawami nie będą mieli problemu z rozróżnieniem, którego kota łapiemy, którego nie(choć oczywiście nie brakuje nadgorliwców). poza tym, wiele kotek które miały być wysterylizowane, nadal swobodnie biegają, bo zwyczajnie są nie do złapania.
Snedronningen napisał/a:
Cytat:
jestem częścią ich stada
Nie jesteś częścią ich "stada". Nigdy nie byłaś i nigdy nie będziesz. Bo... nie jesteś psem. Jesteś dla nich fajna i Cię lubią, może nawet i kochają. Ale nie jesteś częścią ich "stada", tak jak nasi ludzcy przyjaciele nie są częścią naszej rodziny.
Sne, specjalnie napisałam "w pewnym sensie", niepotrzebnie pominęłaś to w mojej wypowiedzi skoro dałaś analogię do ludzkich przyjaciół, to też się czasem mówi, że są dla nas jak rodzina.Snedronningen - 2014-11-10, 11:48 Ale to w ludzkim sensie a nie psim. Psy i koty przebywają z nami z uwagi na korzyści jakie od nas czerpią. Psy, gdyby były ludźmi, to wcale by takie fajne nie były, bo na ludzkie to mają mnóstwo przywar (np. wrodzony egoizm i robienie tylko tego co się opłaca). To z tego powodu chcą przy nas być a część nie cierpi zostawać bez człowieka. Jeżeli nie czerpały by z tego korzyści to by nas olały z góry na dół. Z kotami za pewne jest tak samo.
Cytat:
a skąd ludzie biorą te zwierzaki do trzymania w domu ? przecież nie tylko ze schronisk. Niektórzy "przygarniają" sobie te wolno żyjące albo takie, które mogłyby być wolno żyjące gdyby dać im szansę. Patrzysz na to z zupełnie odwrotnej perspektywy niż ja. Ja w każdym kocie widzę kota potencjalnie zdolnego do samodzielnego życia a Ty odwrotnie potencjalnie bezdomnego wymagającego ludzkiej "opieki".
Od znajomych, bo się okociło obce w domu. Aczkolwiek, u mnie koty wychodzące i polujące. Jedno uczy się od drugiego. Z miotu mojej Jaruhy jest tylko ona. Reszta nie przeżyła. Matka również nie przeżyła. A to i tak nie zmienia mojego postrzegania wolnożyjących kotów i odczepienia się od nich. Ludzie chcą mieć psy i koty? Nic prostszego, są hodowle zwierząt rasowych.
Natomiast takie kaleki życiowe mieli sąsiedzi. Przeprowadzili się na wieś i pozwolili im wychodzić. Ich psy nie koniecznie lubiące owe koty dręczyły, więc dwójka znalazła swoje miejsce u mnie na ogrodzie. Mowy nie było o zjadaniu ofiar. Owszem polowały, ale z marnym skutkiem i nie miały pojęcia, że to to się je. Oddawały mi. Sąsiedzi z pretensjami, że ja się tymi kotami zajmowałam (do domu wejść nie pozwalałam), bo przecież ich. Koniec historii niestety tragiczny. Kotka zamarzła 4 zimy temu, bo obolała wydostała się od nich z domu, po tym jak ją psy męczyły pół nocy. Kot zmarł w rok po niej.motyleqq - 2014-11-10, 11:56
Snedronningen napisał/a:
Ale to w ludzkim sensie a nie psim. Psy i koty przebywają z nami z uwagi na korzyści jakie od nas czerpią. Psy, gdyby były ludźmi, to wcale by takie fajne nie były, bo na ludzkie to mają mnóstwo przywar (np. wrodzony egoizm i robienie tylko tego co się opłaca). To z tego powodu chcą przy nas być a część nie cierpi zostawać bez człowieka. Jeżeli nie czerpały by z tego korzyści to by nas olały z góry na dół. Z kotami za pewne jest tak samo.
no jako że jestem człowiekiem, to piszę w ludzkim sensie :)
poza tym, nie jestem przekonana do tego co mówisz. oczywiście psy robią to, co im się opłaca. a mimo to przywiązują się również do tych "właścicieli", którzy je głodzą i biją... uważam psy za wyjątkowe stworzenia pod tym względem.gpolomska - 2014-11-10, 13:59 Dla moich "kalek" mieszkających w domu (Magnolia u mnie, Aniołek u rodziców) największą wadą BARFa jest to, że nie ucieka. Ale jak mają opuścić dom, to nie ma mowy: raz się do niego dostał z głodu i chłodu - ani myślą zmieniać stylu życia. Dlaczego mam je na siłę uszczęśliwiać "wolnością"? Raczej staram się zaspokajać ich potrzebę polowań (aczkolwiek nie tak jakby chciały w postaci żywych ptaszków i myszek - muszą wystarczyć wędki z piórkami minimum godzina dziennie przed jedzeniem - nie polujesz, nie jesz: proste). Może jeśli za jakiś czas będzie dom z ogrodem, to uda mi się Magnolkę przekonać, żeby chciała po nim chodzić (ptaki i inne, które tam wejdą, będą się musiały obronić przed nią same).
Co do kotów rasowych - wystarczyło mi poczytać o kilku rasach, które powstały na skutek skrzyżowania wadliwego egzemplarza (który np. urodził się łysy) z jego własną matką dla wzmocnienia cech (z powodu których natura by je właśnie wyeliminowała, bo są nieprzystosowane) i to są praprzodkowie właściwie wszystkich przedstawicieli - dziękuję, nie skorzystam; rasy pierwotne - tak, pod warunkiem, żeby się w swoim naturalnym środowisku krzyżowały... tylko po co wtedy takiego uszczęśliwiać domem? Chyba tylko - jak psiałam wcześniej - w sytuacji, gdzie i tak by nie dał rady, bo jest kaleką lub chory (jak ktoś chce pomagać kotom, to pomaga właśnie tym potrzebującym, dla których dom to jedyna szansa, a nie na siłę uszczęśliwia każdego futrzastego, którego dorwie).
Kot rasowy ma takie same instynkty i potrzeby jak dziki: skoro od dachowców mają się ludzie odczepić (chodzi mi o dachowce porzucone lgnące do ludzi a nie dzikie, które na widok człowieka zwiewają), to dlaczego mają mieć rasowce? Rasowy to jakiś gorszy kot, że można z niego robić kalekę?
Także pozostaję przy swoim: dzikich kotów nie powinno się oswajać (nawet jak przy bardzo ciężkiej zimie coś im się tam daje, to z daleka - zero głaskania itd. dla ich dobra, żeby nadal miały odpowiedni dystans do ludzi dla własnego bezpieczeństwa i nie rozleniwiały się), natomiast "odrzutkom" czyli porzuconym chowanym od małego w domu czy też dzikim kalekim dać dom jeśli się ma warunki i czas (bo zaspokojenie kocich potrzeb to dużo czasu każdego dnia i niemało kasy). Jak ktoś nie umie odróżnić dzikusków od bezdomniaków, to po prostu powinien się za "pomaganie" kotom nie brać, bo może zrobić im więcej szkody niż pożytku.
Co do schronisk - świat nie kończy się na tych skrzywionych, które przyjmują wszystko jak leci - jest dużo schronisk, gdzie dzikich kotów nikt nie bierze, a jak są koty z potrzebą biegania na zewnątrz, to mają spory ogrodzony teren i żyją własnym życiem. Mówienie "bo schroniska" albo "bo pomagacze" na wybranych negatywnych przykładach to takie samo generalizowanie jak stwierdzenie, że wszyscy to złodzieje czy pedofile, bo u nas w mieście jakiegoś właśnie złapano. I najważniejsze jest tu budowanie odpowiedniej świadomości i mentalności, a dla opornych - sankcje karne (dotkliwe), bo do niektórych nic innego nie przemówi.