Lena, dlaczego sądzisz, że nie spalasz tego co zjadasz? Przecież żyjesz, oddychasz, trawisz, wymieniasz komórki na nowe itp.Lena06 - 2015-04-02, 13:13 Tak, ale nie w takim trybie jak zaleca to dzisiejsza dietetyka:
Jedz mniej, dużo ćwicz i będzie ok.
Ja jem dużo, nie ograniczam i nie ćwiczę.
A zjadając na śniadanie prawie pół kilowego schabu, albo 3 udka... To na pewno nie jest po myśli dietetyki
scarletmara napisał/a:
Dodatkowo z moich prywatnych doświadczeń człowiek aktywny fizycznie nie myśli tyle o jedzeniu bo:
a) napędzają go hormony szczęścia
b) organizm jest zajęty wieloma róznymi procesami i "nie nudzi się"
c) jest mu cieplej.
Człowiek mało aktywny i nieaktywny chodzi głodny i je:
a) z nudów żeby czymś się zająć - organizm też się domaga jedzenia bo chce coś robić
b) żeby się ogrzać bo jak się nie rusza to mu zimno i organizm domaga się pokarmu w celu wyprodukowania energii.
Zaszło nieporozumienie. W tym cytacie chodziło mi tylko o wyszczególnienia abc z pierwszej części.
Jeżeli chodzi o część drugą - to zależy co zje, moim zdaniem. Przy moim obecnym sposobie żywienia i w zasadzie życia, nawet z nudów nie chce mi się sięgać po jedzenie, bo od razu mam odruch wymiotny. Pewnie jakbym była na dietach zalecanych przez dietetyków sięgałabym po wszystko. Zresztą nie pewnie. Tak by po prostu było, bo mam za sobą takie doświadczenia.scarletmara - 2015-04-02, 13:41 Wow ile to trzeba mieć samozaparcia żeby wytrzymać tyle bez jedzenia co ten Szkot
Szkoda,z e nie można zrobić takiego samego badania temu samemu człowiekowi dając mu duży wycisk i karmiąc jednak tylko racjonalnie. Ciekawe ile czasu by mu schudnięcie tylu kilo zajęło przy użyciu dobrej diety i porządnego treningu ? To by było dobre porównanie i odpowiedź na pytanie czy sport pomaga.Lena06 - 2015-04-02, 13:43 Jeden Szkot by nic nam nie dał. Jak sama widzisz, każdy ma inne doświadczenie i trzeba by przebadać takich tysiące scarletmara - 2015-04-02, 13:51 Nie no dałby jakby się dało na nim oba doświadczenia przeprowadzić jedno pod drugim albo najlepiej w tym samy czasie
Bo jakby w tym samym czasie tyle samo był w stanie schudnąć (z tej samej wagi wyjściowej) również jedząc i ćwicząc co schudł nie robiąc nic ale też nic nie jedząc to wniosek byłby jasny przecież. W końcu to człowiek jest, więc mechanizm musi być taki sam jak u innych ludzi.Silvena - 2015-04-02, 16:12 Dużo ludzi z nadwagą zauważa efekty chudnięcia bez wysiłku fizycznego, jeśli zmienią dietę. Na początek wystarczy oczywiście zwiekszyć białko i ograniczyć węglowodany, i jakoś idzie. Jednak jak ze wszystkim, to jest kwestia czasu jak organizm sie przyzwyczai i będzie potrzebował nowego bodźca do spalania tłuszczu.
Nie same kalorie sa najważniejsze co po prostu rozkład makroskladnikow tj. BTW. Mozna zjeść kotleta z ryżem a mozna zjeść paczkę ciastek, różnica dla organizmu ogromna
Im człowiek ma wiecej tłuszczu, tym łatwiej jest go spalić. Nie mozna tez być na redukcji cały czas, trzeba robić co jakiś czas regenerację - wejść na zerowy bilans energetyczny, zeby organizm mógł odpocząć, bo redukcja to jest spory wysiłek jakby nie patrzeć.
Ten Szkot to ponad 200kg ważył, z takim zapasem energii mozna troche przeżyć. Miał sporo zapasu na chude lata Lena06 - 2015-04-02, 18:50 W mojej ocenie i zresztą kierując się tym, co napisano tu na forum, wystarczy przejść na prawidłowy sposób odżywiania - rzucić zboża wszelakie, nabiał, słodkie, przetworzone, zostawić warzywa, mięsa, ryby, tłuszcze zwierzęce, owoce i nie potrzeba wszelakich rozkładów, liczenia kalorii, by wrócić do siebie. Ale oczywiście zdaje sobie sprawę, że to dla wielu awykonalne z tylu rzeczy rezygnować. Ja kierowałam się również zdrowiem. Osoby na protokole autoimmunologicznym mają jeszcze gorzej...
Tu fajna przemiana człowieka na paleo, ale to tak w ramach ciekawostki Podziwiam go:
http://paleodlaopornych.b...ia%20Paw%C5%82akretka - 2015-04-02, 19:36
Lena06 napisał/a:
wystarczy przejść na prawidłowy sposób odżywiania
Mam trochę inny "prawidłowy sposób odżywiania", a i tak nie narzekam, chociaż nie liczę kalorii, nie żyję sportem, itd. Także może dla każdego jest inny ten prawidłowy sposób odzywiania Lena06 - 2015-04-02, 20:30 Ja opisuje ten, o którym mowa od początku tego wątku hysteria - 2015-04-02, 20:54
olivkah napisał/a:
scarletmara napisał/a:
Pierwsze słyszę o tyciu w nogach kiedy w innych partiach ciałach wszystko jest OK. to raczej nie jest pierwsze miejsce do odkładania się tkanki tłuszczowej, wiec może ty zwyczajnie masz taką budowę ciała, że nogi masz bardziej masywne niż byś chciała mieć.
Jest taka choroba pod nazwą lipodemia (lipoedima)
ja mam zdiazgnozowaną teoretycznie limfodemię, co też jakieś znaczenie ma pewnie. aż się zaczęłam zastanawiać czy lipodemii też nie mam (chłop mnie co prawda wyśmiał ale co on wie :P :P ), ale to juz będzie OT.
a czemu nabiał ma wpływać na wagę? bo węglowodany to jasne, insulina. a nabiał? rozumiem, że jest tam laktoza, ale powiedzmy jest to 4% więc trzebaby tego nabiału strasznie dużo jeść żeby tej insuliny się naprodukować. wg książki życie bez chleba żeby chudnąć należy jeść do 6 jednostek chlebowych węgli dziennie, ale nieważne skąd są te węgle - mogę nawet cukier łyżeczką jeść.
pytam, bo sama nabiału nie odstawiłam bo po prostu lubię.
z tym treningiem to znowu, ponieważ estrogen powoduje odkładanie się tłuszczu a testosteron działa oczywiście antagonistycznie i zgadzałoby się to z radą Silveny by typ gruszki ćwiczyły siłowo bo po aerobowych wysiłku odkłada nam się dodatkowy tłuszczyk na udach (spadek testosteronu -> bardziej działa estrogen):
"TESTOSTERON - wydzielanie testosteronu wzrasta wraz z treningiem interwałowym i siłowym. Jednak trening tlenowy (np. długotrwałe bieganie umiarkowanym tempem) działa na jego niekorzyść. Powoduje spadek hormonu albo pozostawia jego stężenie bez zmian.
"
źródło: http://polskabiega.sport....y_szaleja_.html
co by wskazywało że jednak sport MOŻE odchudzać tylko zależy co robimy.Lena06 - 2015-04-02, 21:11 Nabiał generalnie uznawany jest za niezdrowy, nie tylko ze względu na laktozę, ale też ze względu na kazeinę, która podrażnia jelita i wywołuje choroby autoimmunologiczne. Mleko krowie zawiera hormony, a przecież boimy się kurczaków z hormonami. Takie hormony przyczyniają się do wielu chorób kobiecych. Mleko też mimo, że nie zawiera dużo węglowodanów, silnie stymuluje wydzielanie insuliny, która przyczynia się między innymi do otyłości i zdecydowanie nie sprzyja chudnięciu, ale już same wymienione powyżej elementy, jakoś zniechęcają przed jego jedzeniem (nabiału). Następnie osteoporoza, która króluje w rodzinach mlekopijców.
Ja usuwając całkowicie nabiał z diety wreszcie unormowałam hormony i wróciły mi normalne miesiączki, już druga, choć wcześniej skakały mi raz co roku, raz co pół, itd i to w trzy miesiące. Lekarze przypisywali jej brak tarczycy (mam niedoczynność), która co tu dużo mówić, też pewnie nieźle od zboża i nabiału dostała.gerda - 2015-04-02, 21:37 Nie wiem czy w temacie - ale starałam się.... Ograniczyłam węglowodany (chleb, słodycze - jak na mnie) Polubiłam boczek pieczony... Jadłam go bez chleba, z np surową papryką lub rzodkwią. I - wciąż byłam głodna Doszłam do wniosku, że mój organizm nie dostawał porcji szybkiej glukozy (np z chleba) i wołał jeść. W wyniku tego, zamiast schudnąć - troszkę przytyłam Nadmienię. że nigdy, przez wiele lat nie potrzebowałam myśleć o odchudzaniu, dobrze trzymałam wagę żrąc duże ilości słodyczy. Wróciłam obecnie do kanapek z niewielką ilością chleba, ale u mnie to inna bajka - to zwalnia przemiana materii Lena06 - 2015-04-02, 22:13 gerda, a jak żołądek wołał jeść to chwytałaś wtedy za co? Szczerze to na takim żywieniu nie pamiętam żebym była głodna (większości jak coś jest to głód psychiczny, jak mogę o tak nazwać). Na pewno nigdy nie ograniczam sobie posiłku. Przykładowo: jem tyle pałek aż poczuję, że faktycznie się najadłam. Albo robię od razu jajecznicę z 4-5 jaj. Powiedzmy po takim posiłku czuję, że sytość rośnie dopiero mniej więcej po godzinie-półtorej od zjedzenia.
Niektórzy czują głód, jak łączą np. warzywa z mięsem. Wtedy niby szybciej robią się głodni, a jak osobno to jest ok. U mnie to nie ma znaczenia.
hysteria, jak tak patrzę na tą lipodemię to widzę moją sylwetkę. Nie wiem, jak bardzo różni się limfodemia od lipodemi, ale czy stosujesz jakieś leczenie?
Pamiętam, że kiedyś z racji wiecznie opuchniętych nóg, miałam przepisany jedynie masaż limfatyczny, a nogi puchną dalej.dagnes - 2015-04-02, 23:05
scarletmara napisał/a:
Takie proste stwierdzenie aktywność fizyczna nie ma wpływu na odchudzanie prowadzi do równie uproszczonego wniosku: To ja się nie muszę ruszać skoro to mi nie pomoże. I tu jest błąd w rozumowaniu bo jak się człowiek nie rusza a tyje to jak najbardziej aktywność fizyczna mu pomoże.
A jak się człowiek nie rusza a chudnie, to czemu ma się dodatkowo ruszać?
Chudnięcie i tycie regulowane jest hormonalnie, na co wpływ ma rodzaj spożywanego pokarmu, a nie ilość wykonywanego ruchu. Wszystko, co jesz, a co ma wpływ na wydzielanie (lub hamowanie tego wydzielania) insuliny, glukagonu i leptyny, ma tez wpływ na to czy chudniesz, czy tyjesz.
scarletmara napisał/a:
ruch jest warunkiem koniecznym szczupłej sylwetki
Nieprawda. Można być wręcz szkieletem obciągniętym skórą i wcale się nie ruszać (oczywiście nie piszę o ludziach wychudzonych przez chorobę). Do tego można zjadać pokaźną ilość kalorii, nawet powyżej faktycznego zapotrzebowania energetycznego organizmu. Nadmiarową energię można wydalać, a nie gromadzić, co jest możliwe jednak wyłącznie przy bardzo niskim poziomie insuliny.
Iowa napisał/a:
Obstawiam też, że ilość jedzenia pozostaje na tym samym poziomie co wcześniej, a to w połączeniu z dodatkowym wysiłkiem daje deficyt kalorii. Większość osób, które zaczyna aktywność fizyczną, bo chce schudnąć, będzie się starała nie objadać, a tym samym nie wyrównywać tego deficytu. Dlatego schudną, a nie przez samą aktywność.
Chudnięcie podczas wzmożonego wysiłku fizycznego z jednoczesnym ograniczaniem spożycia kalorii jest najgłupszym sposobem odchudzania się. Powoduje największy dyskomfort psychiczny (a wręcz męczarnie) i mało komu udaje się w tym wytrwać dłużej niż chwilę. To już lepiej ograniczyć kalorie i nie zwiększać ruchu, wtedy jest łatwiej.
Łatwo napisać, że ktoś "stara się nie objadać", trudniej to wykonać, bo głód zwyczajnie zwycięża. Wzmożony wydatek energii podczas ćwiczeń wzmaga apetyt (hormonalnie jesteśmy tak ukształtowani), więc taka terapia odchudzająca nierozerwalnie wiąże się z bezustanną walką z własnym głodem, który staje się coraz silniejszy. Wstajesz rano głodna i kładziesz się spać głodna. Po kilku dniach nie potrafisz myśleć o niczym innym jak tylko o jedzeniu, skręca cię i ssie w żołądku, jest ci słabo. Dlatego nawet jeśli komuś uda się chwilę wytrwać i schudnąć w ten sposób, to nieuchronnie wraca potem do tycia (tzw. efekt jo-jo).
scarletmara napisał/a:
Lena06 napisał/a:
Opierając się chociażby na zawodach widzimy, że mężczyźni wykonujący ciężką pracę jedzą więcej niż ci zajmujący się pracą siedzącą.
Tak tyle tylko, że mężczyźni wykonujący cieżką pracę fizyczną nie są raczej otyli. Prawdziwe grubasy natomiast jedynie wśród tych siedzących się spotyka, wiec... ?
Nalezy zastanowić się, co jest skutkiem, a co przyczyną. Możliwe, że grubasy wykonują tylko siedzącą pracę, bo nie są w stanie kopać dołów czy budować domów. Jak ktoś nie potrafi się schylić by zawiązać sobie buty (bo przeszkadza mu brzuch) i oblewa się potami po wejściu na 1. piętro, to raczej nie dostanie pracy wymagającej wygimnastykowania i sprawności fizycznej, bo po 3 ruchach łopatą i tak dostałby zawału serca.
scarletmara napisał/a:
Tylko, że u człowieka uprawiającego sport ta energia buduje mięśnie a u człowieka nie ruszającego się odkłada się w postaci tłuszczu, wiec... ?
Energia nie buduje mięśni. Energia zawsze jest spalana badź magazynowana w postaci tłuszczu lub glikogenu. Aby budować mięśnie potrzebny jest dodatni bilans azotowy, co oznacza konieczność zwiększenia spożycia białka (nie zbuduje się mięśni z cukru ani z tłuszczu). Natomiast w trakcie "tradycyjnego" odchudzania, także tego opartego na zwiększaniu wysiłku fizycznego, bilans azotowy zawsze jest ujemny (bo ograniczanie spożycia kalorii wiąże się też z ograniczaniem spożycia białka, a dodatkowy wysiłek fizyczny powoduje, że tkanka mięśniowa ulega szybszej degradacji; połączenie tych dwóch rzeczy sprawia, że delikwent chudnie w pierwszej kolejności z mięśni).
scarletmara napisał/a:
Ale w ten sposób rozumując to rzeczywiście ile by się sportu nie uprawiało to jak się będzie jednocześnie żarło do oporu to to nic nie pomoże. Tylko to nie oznacza, że sport nie odchudza tylko, że człowiek nie powinien uzupełniać powstałych w ten sposób "deficytów" dojadaniem bo jak się odchudza to znaczy, że powinien spalać ten tłuszcz, którego ma za dużo i stąd uzupełniać deficyty jak inaczej ma schudnąć ? Jaka dieta miałaby mu niby pomóc jeśli nie zmniejszy ilości dostarczanych organizmowi kalorii czy jak to tam nazwać, których nadmiar wyraźnie odkłada mu się w postaci tłuszczyku ?
Warunkiem koniecznym do spalania zapasów tłuszczu jest stałe obniżenie poziomu insuliny. Bez tego się nie da, bo wydatkując energię spalamy wyłącznie cukier (zmagazymowany w wątrobie i mięśniach pod postacią glikogenu). Jak ktoś spali podczas wysiłku cały zapas glikogenu, a jest na diecie wysokowęglowodanowej, to w tym momencie nastapi koniec jego wydolności fizycznej i dalej nie pobiegnie, nawet jak będzie bardzo chciał. Pójdzie i zje talerz makaronu, po czym dopcha czterema bułkami. To pozwoli mu na uzupełnienie zapasów glikogenu oraz bieżące potrzeby. Jak poziom cukru spadnie mu znów nieznacznie, to poczuje nieodparty głód. I tak w kółko. Może wyciskać z siebie ostanie poty i biegać aż do padnięcia, ale ten wysiłek nie spowoduje u niego spalenia ani jednego gramu tłuszczu.
scarletmara napisał/a:
więc jakby nieruchliwy człowiek zaczął tak ćwiczyć nie zwiększając zbytnio ilości spożywanego pokarmu to powinien i tak schudnąć albo przynajmniej wolniej tyć, zależy o ile za dużo je. W każdym razie efekt będzie.
Efekt będzie taki jak wyżej w skrócie opisałam. Zwiększy mu sie apetyt i nadal będzie spalał cukier zamiast tłuszczu jeśli wciąż będzie jadł węglowodany.
scarletmara napisał/a:
Jak nie masz ujemnego bilansu to jakim cudem chudniesz ? Wyjaśnij mi ten cudowny mechanizm
Mechanizm jest bardzo prosty. Pisałam już o tym sporo tutaj i w wątku o BARFie. Zbędna tkanka tłuszczowa zwyczajnie ulega "samolikwidacji" gdy poziom insuliny jest bardzo niski. Można wówczas zjadać nawet 2 razy tyle kalorii ile się potrzebuje (ale w postaci tłuszczu, nie węglowodanów) i wciąż chudnąć. To też nie jest oczywiście zdrowe, ale się da. Rozpadająca się tkanka tłuszczowa oraz spożywane nadmiarowe kalorie z tłuszczu są wydalane z moczem pod postacią związków ketonowych. Więc można mieć nawet dodatni bilans energetyczny i chudnąć.
Tak na marginesie, jeśli ktoś próbuje schudnąć i mu nie wychodzi, nawet na diecie z ograniczeniem węglowodanów, to trzeba badać sobie poziom insuliny. Jeśli wcześniej dorobiło się insulinooporności, to trzustka może wciąż wydzielać za dużo insuliny nawet po wykluczeniu węglowodanów z diety.
hysteria napisał/a:
wg książki życie bez chleba żeby chudnąć należy jeść do 6 jednostek chlebowych węgli dziennie, ale nieważne skąd są te węgle
Doktor Lutz prowadził swoje badania i napisał książkę w połowie ubiegłego wieku, gdy nie były jeszcze znane fakty dotyczące glutenu i mleka.
gerda napisał/a:
Ograniczyłam węglowodany (chleb, słodycze - jak na mnie) Polubiłam boczek pieczony... Jadłam go bez chleba, z np surową papryką lub rzodkwią. I - wciąż byłam głodna Doszłam do wniosku, że mój organizm nie dostawał porcji szybkiej glukozy (np z chleba) i wołał jeść. W wyniku tego, zamiast schudnąć - troszkę przytyłam
Ograniczyłaś, ale do ilu? Jeśli zwiększyłaś spożycie tłuszczu ale nie zlikwidowałaś węglowodanów do absolutnego minimum (50-70g dziennie), to tycie jest naturalne. Organizm w pierwszej kolejności zużywa do bieżącej produkcji energii spożywany tłuszcz, a ponieważ poziom insuliny jest wysoki, bo wciąż spożywasz węglowodany, to są one zamieniane pod jej wpływem na tłuszcz i odkładane. Najlepsza recepta na tycie to jedzenie jednocześnie tłuszczu i węglowodanów, ponieważ poziom insuliny ulega wówczas zwielokrotnieniu (wydziela się jej znacznie więcej niż gdyby spożyło się tą samą ilość węglowodanów ale bez tłuszczu; na tym mechanizmie bazuje m.in. błędna teza o tyciu od tłuszczu w posiłkach).
hysteria napisał/a:
z tym treningiem to znowu, ponieważ estrogen powoduje odkładanie się tłuszczu a testosteron działa oczywiście antagonistycznie i zgadzałoby się to z radą Silveny by typ gruszki ćwiczyły siłowo bo po aerobowych wysiłku odkłada nam się dodatkowy tłuszczyk na udach (spadek testosteronu -> bardziej działa estrogen):
"TESTOSTERON - wydzielanie testosteronu wzrasta wraz z treningiem interwałowym i siłowym. Jednak trening tlenowy (np. długotrwałe bieganie umiarkowanym tempem) działa na jego niekorzyść. Powoduje spadek hormonu albo pozostawia jego stężenie bez zmian. "
To nie wysiłek reguluje poziom hormonów odpowiedzialnych za tycie i chudnięcie, bo hormony płciowe mają z tym nikły związek. Estrogeny i testosteron mają wpływ na to gdzie odkłada się tłuszcz, ale nie na to ile się go odkłada. Na ilość odkładanego tłuszczu wpływa przede wszystkim insulina.hysteria - 2015-04-02, 23:07 ponad masaż to można stosować jeszcze podkolanówki uciskowe. mi pomagają (stosuje się te same co przeciwżylakowe). mam w miarę wczesne stadium, jeśli obrzęk się pojawia to schodzi całkowicie w ciągu nocy, a problem mam jak siedzę długo bez ruchu (najgorzej w podróży albo w pracy jak się zapomnę i nogi mam w dół) i/lub w upały. to jest generalnie nieuleczalne i te podkolanówki mają po prostu zapobiegać rozwojowi choroby. lekarz powiedział że jak mi podkalanówki nie pomogą to właśnie masaż mi przepisze. teraz się zastanawiam czy właściwie nie skorzystać z czegoś takiego, bo ciepło idzie a chodzenie w tych podkolanówkach też jakieś superowe nie jest.
zauważyłam też że odkąd chodzę po górach a na co dzień poruszam się rowerem to muszę je zakładać rzadziej, ruch działa zbawiennie bo pobudza układ chłonny. powiedziałabym że ostatni rok to w ogóle mało dawała noga znać o sobie, dawno też u lekarza nie byłam.
różnice są opisane całkiem dobrze tutaj:
http://www.wenablog.pl/20...-lipodemia.html
i o ile niektóre rzeczy mi pasują to inne w ogóle, mam wrażenie że po wyglądzie samym ciężko to zdiagnozować charaktersytyczna jest niby taka oponka wokół kostki - ja mam grube kostki, ale oponki tam nie widzę, wiec chyba po prostu mam grube nogi i tyle :)