BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Medycyna weterynaryjna - Niezdiagnozowana choroba układu nerwowego u kota
Jinx the Cat - 2015-05-31, 19:08
kashucha napisał/a:
Tabletkę sama skonsumowała, sprytnie obtoczoną w hepatiale forte, za którym przepada.
No to przynajmniej pod tym wzgledem nie masz problemu...Jinx potrafi z 6-ciu kawalkow miesa (w jednym tabletka) 5 zjesc,a ten wlasciwy zostawic... a raz czy drugi potrafil ja nawet odpakowac i w miseczce zostawic... pomoglo wtedy tylko "wstrzeliwanie" do pychola za pomoca specjalnie spreparowanej strzykawki do insuliny i kropla smietanki na nosek chyba wszyscy znaja tekst "Jak podac kotu tabletke" a jesli nie znacie metody milosnej to sluze:
Jak podać kotu tabletkę: metoda miłosna
Niezbędne są: kot, osoba podająca i tabletka. To wystarczy.
Kota sadzamy w jakimś miejscu, gdzie będziemy mieli do niego wygodny dostęp, np. na stole. Tabletkę kładziemy w jakimś miejscu, do którego będziemy mieli wygodny dostęp, np. na stole. Obok kota. Kot siedzi? Siedzi. Tabletka leży? Leży. Wokół cisza i spokój. Jak dotąd dobrze. Następne czynności należy jednak wykonać szybko i zdecydowanie.
Chwytamy kocimordkę jedną ręką, podnosimy lekko w górę i wsuwając palce do paszczęki z obu stron sprawiamy, że kot rozdziawia się, zadziwiony takim obrotem sprawy. Nam, naturalnie, wzruszenie nie pozwala ścisnąć go za gardło. Nie pozwalamy na to. Zamiast tego, szybkim ruchem drugiej ręki wtykamy kotu tabletkę głęboko do gardzieli i zaraz potem puszczamy kocimordkę, nachylamy się i całujemy go w nos . Zdumiony i oszołomiony tym przejawem miłości kot odruchowo przełyka.
I to już koniec. Nadal mamy tabletkę i kota z tym, że tabletka jest we wnętrzu tego ostatniego, czyli tam, gdzie chcieliśmy ją umieścić. Całe podanie tabletki metodą miłosną, pomijając czynności przygotowawcze, trwa jakieś dwie sekundy...
To tak dla rozladowania sytuacji... kashucha - 2015-05-31, 21:41
Jinx the Cat napisał/a:
[color=red]Jak podać kotu tabletkę: metoda miłosna
Jaka fajna metoda :) dzięki Jinx, pouśmiechałam się.
Przydałoby się mieć kota, który może siedzieć. Przydałoby się mieć kota, który nie chce odgryźć palca przy najmniejszej próbie ruszenia rzeczonego kota.
Dążę do tego, by takiego kota mieć
Dziś w Biedronce kupiłam Lawendzie bardzo fajny kocyk za niecałe 17zł. Taki dla niemowlaka, mały i lekki. Będzie idealny do transporterka jak już przejdziemy od podkładów seni soft do zwykłej miłej wyściółki, której nie będzie groziło zasikanie. A póki co okrywam nim kocię jak drży.
Nie jest łatwo, no nie jest. Są chwili załamania, szczególnie jak nie chce jeść.kashucha - 2015-06-01, 04:28 Rano, oprócz otwartych, wpatrzonych we mnie oczek i mruczenia przy głaskaniu, czekała na mnie kupa
Nieduża, normalnego koloru, raczej twarda (choć była już wyschnięta, więc trudniej stwierdzić). Kuperek się nie ubrudził. A podałam w końcu tylko 3ml laktulozy i 2ml oleju z łososia, bo wieczorem był wielki bunt przeciw operacjom przy pyszczku. Na widok strzykawki czy zbliżającej się łyzki Lawenda się śliniła. A wszystko (chyba) dlatego, że chcą podać jej laktulozę ze strzykawki 2ml odrobineczkę strzyknęłam jej do paszczy, malutki gwałtowny strumień mi wyszedł, dosłownie kropla ale ją wystraszyła i się zaśliniła. Od tamtej pory nici z karmienia.Tufitka - 2015-06-01, 06:49
kashucha napisał/a:
czekała na mnie kupa
wielka radość z tak małej rzeczy. Okazuje się, że w chorobie jest bardzo ważna.
Trzymam za Was z moimi dziewczynami kciuki cały czas i myślami jestem przy kocie.kashucha - 2015-06-01, 06:52 Wciąż wielka awersja do łyżki i strzykawki, natomiast po położeniu kilku chrupek Orijen Regional red - szaleństwo. obtoczyłam kilka w laktulozie. Kurcze, tak chętnie je je, może mogę jej podawać trochę suchego, żeby mi nie chudła? Nie wiem jak przeforsować mokre przy jej niechęci.
Pewnie surowe mięsko by zjadła, no ale nie można. Gotowane? Mało wartościowe :(karakalek - 2015-06-01, 07:27 Jeśli mała nie może jeść surowego, to może lepiej podawać jej jednak gotowane, tak jak kotom z problemami trzustkowymi. W końcu lepszy rydz niż nic
Bardzo dziękuję za słowa uznania dagnes - 2015-06-01, 11:12 kashucha, możesz spokojnie podawać jej mieszankę zrobioną z gotowanego mięsa i normalnie suplementowaną (tylko tauryny dajesz więcej).
A w ogóle to czemu Lawenda dostaje ranitydynę?kashucha - 2015-06-01, 12:35 dagnes, nie wiem czemu, weci nigdy mi się nie tłumaczą. Moja mama mówi, że ranigast to straszne świństwo i, żeby tego nie dawać.
Nastąpiła zmiania leków, zamiast dexavenu jest teraz encortolon w tabletkach, a zamiast sul-tridinu sama chciałam klindamycynę i wet zgodził się ze mną w całej rozciągłości, że to lek pierwszego wyboru przy toxoplazmozie. Właśnie od niego wróciłam.
teraz więc Lawenda będzie dostawać:
-encortolon - pół tabletki co 12h
-aniclindan (klindamycyna) 1/4 tabl. co 12h
-wit B1 aktywną (kokarboksylazę) w iniekcji do bąbla wodnego po kroplówce podskórnej, pół ampułki raz dziennie
-coś przeciwbólowego w razie konieczności, butomidor lub tramal 0,1 ml co 12h
- ranigast w infuzji??? (potrzebny??)
Cytat:
możesz spokojnie podawać jej mieszankę zrobioną z gotowanego mięsa i normalnie suplementowaną (tylko tauryny dajesz więcej).
Tak zrobię, jutro stworzę mieszankę niesurową.
z tego wszystkiego zostałam z całą, nieotwartą butelką sul-tridinu 100ml. Czy ktoś wie jak/gdzie/komu mogę ją odsprzedać? Kosztowała mnie 80zł a nie będę podawać kotu. Zamówiłam to musiałam odebrać i zapłacić.
W ogóle nie mam pojęcia dlaczego zaadministrowali Lawendzie sul-tridin zamiast klindamycyny tam we Wrocławiu
B1 mam podawać tak długo, jak długo będą występować deficyty neurologiczne. A klindamycynę przez 14 dni.Jinx the Cat - 2015-06-01, 21:03 kashucha,
kashucha napisał/a:
Przydałoby się mieć kota, który może siedzieć. Przydałoby się mieć kota, który nie chce odgryźć palca przy najmniejszej próbie ruszenia rzeczonego kota.
Dążę do tego, by takiego kota mieć
Bedziesz miec takiego kota...bedzie siadal gdy sie zmeczy bieganiem...;-) ...a tym kotem bedzie Lawenda,za ktora cala gromada ludzi i kotow trzyma kciuki!!!!
kashucha napisał/a:
Nie jest łatwo, no nie jest. Są chwili załamania, szczególnie jak nie chce jeść.
tez przerabialismy ten temat...gdy maly schudl w ciagu miesiaca z hakiem o prawie 1,5 Kilo...a odbywalo sie to lacznie ze wszystkimi trickami,z sypaniem do miski tylko 1 warstwy suchego papu,fotografowaniem na komorce i po robocie sprawdzanie i porownywanie czy zjadl czy tylko poprzesuwal... nie bylo to moze az tak hardcorowe jak u was,ale starczylo...a ucieche z kociej qpy po prawie tygodniu tez jeszcze pamietamy...mala rzecz a cieszy...
kashucha napisał/a:
nie wiem czemu, weci nigdy mi się nie tłumaczą.
a to czas najwyzszy zmienic-w koncu placisz im niemala kase...mnie tez sie nie tlumaczyli,i to byl chyba najwiekszy blad w mojej kociarskiej karierze...teraz juz tak... a w razie watpliwosci w zakresie lekow gdy przyjade do chalupy i sie doksztalce to potem telefon sie grzeje... mozliwe ze paru wetow juz mnie przeklelo... ale jesli im place to chce byc dokladnie poinformowany...
Dluga droga jeszcze przed wami dziewczyny,ale dacie rade!!!! kashucha - 2015-06-02, 06:36
Jinx the Cat napisał/a:
a to czas najwyzszy zmienic-w koncu placisz im niemala kase...mnie tez sie nie tlumaczyli,i to byl chyba najwiekszy blad w mojej kociarskiej karierze...teraz juz tak... a w razie watpliwosci w zakresie lekow gdy przyjade do chalupy i sie doksztalce to potem telefon sie grzeje... mozliwe ze paru wetow juz mnie przeklelo... ale jesli im place to chce byc dokladnie poinformowany...
Dluga droga jeszcze przed wami dziewczyny,ale dacie rade!!!!
Damy radę, musimy!
Wiecie co, już parę dni temu przeczytałam w kilku źródłach, że to klindamycyna jest właściwym lekiem w jej przypadku (zakładając, że ma toxo), a nie sul-tridin, i trzy dni biłam się z myślami, zanim poszłam do weta i coś na ten temat powiedziałam. Bardzo jestem nieasertywna
A wczoraj w końcu poszłam i co się okazało? nawet nie musiałam kończyć zdania i wet od razu wiedział o jaki lek mi chodzi. To był dr Dąbrowski, właściciel przychodni na sąsiedniej ulicy, do której chodzimy do dr Bombrych. Jej nie było, więc poszłam do niego. Skoro oni (a może tylko on?) wiedzą, że klindamycyna jest lekiem pierwszego wyboru w takim przypadku, to czemu nie powiedzą, że lepiej zmienić sul-tridin? Nie wiem, zakładam, że ta młoda lekarka nie wiedziała, bo inaczej bym się zdenerwowała
To ja mam czytać wszystkie możliwe książki, żeby znaleźć właściwe leczenie dla mojego kota,a im mam tylko płacić za.... no właśnie, za co?
[no to się trochę wyżaliłam]
Dziś rano Lawenda bardzo walczyła, żeby usiąść. Nie udało jej się bez mojej pomocy ale determinację ma dziewczyna :)
Dojechałam do domu rodziców na Pomorze, a po drodze była kolejna kupa :)
Lawenda wciąż nie chce jeść nic, co pochodzi ze strzykawki lub łyżki. Będę musiała wymyślić jakiś sposób, żeby jadła mokre, bo od wczoraj jest na chrupkach. Spróbuję dziś z gotowanym mięskiem.
edit 7:55 : pełza sobie po dywanie :) :) :)Silvena - 2015-06-02, 07:41 Moim zdaniem pierwszy wybór nie zawsze jest lepszy, najważniejsze jak kot zareaguje na leczenie i czy jest poprawa, bo jak nie ma to wtedy mozna zmieniać.
Moze spróbuj sosiki z vitakraftu/miamora. Powinny być w stacjonarnych zoologicznych nawet. Na moje koty zawsze działa, nawet jak chore i nie chcą jesc nic innego. Kilka kropel na gore i od razu jedzenie jest smaczniejsze. Zawsze po strzykawce i tabletkach jest nagroda w postaći sosiku i koty jakoś mocno nie protestują. Nawet znienawidzony ostatnio olej z łososia z sosikiem jest zjadliwy
Hymen jak widzi strzykawkę to tylko sie krzywi i odgina kącik wargi z miną mówiącą "lej to świństwo i daj mi spokój kobieto", przekomicznie to wyglada
Brak apetytu mnie nie dziwi, ale jesc musi, nawet jak jej sie to nie podoba, kombinuj jak sie da gerda - 2015-06-02, 08:26 Większość kotów lubi jeść podane z ręki - na palcach. Droga i nowe miejsce jej nie zestresowało ?kashucha - 2015-06-02, 10:09 Trzeba bardzo uważać na palce, bo ma niekontrolowane odruchy, takie spazmy. trwa to sekundę ale natychmiast gryzie co ma przed pyszczkiem. A gryzie bardzo mocno i skutecznie
Nowe miejsce to tak naprawdę stare miejsce. To tu była 30 kwietnia, kiedy wystąpiły pierwsze objawy. Lubi tu być, ma dużo przestrzeni i kryjówek do dyspozycji.
Zamówiłam na dziś w aptece wit.B1 aktywną (kokarboksylazę). 5 ampułek 110zł. Wystarczy na 10 dni kuracji.
Wieczorem będzie pierwsza dawka. Mam nadzieję, że jej to wspomoże tylną połowę ciała.
Tunczyk z puszki działa jak zaklęcie, udało mi się z jego odrobiną przemycić taurynę, beta-glukan, wit.C i wodę :)
Gdyby się tak nie zaśliniała, mogłabym nadal próbować ze strzykawką, ale jak się pieni, to się nie da Jinx the Cat - 2015-06-02, 21:42 Widzisz???? DZIALA!!!! DALEJ TAK!!!!! Weci to nie bogowie!!!! Maja wiecej wiadomosci niz przecietny smiertelnik,ale ich wiedza jest tez ograniczona!!! Byloby super,gdyby ktorys dal sie namowic na konsultacje,chocby telefoniczne...mnie sie udalo,czasami dzwonie do kliniki w Bayreuth z pytaniem,a gdy dopadne doktorka ktory prowadzi Jinxa zdarza sie do pol godziny gadac, nic nie kosztuje, a informacji mozna mnostwo wyciagnac....
kashucha napisał/a:
Wiecie co, już parę dni temu przeczytałam w kilku źródłach, że to klindamycyna jest właściwym lekiem w jej przypadku (zakładając, że ma toxo), a nie sul-tridin, i trzy dni biłam się z myślami, zanim poszłam do weta i coś na ten temat powiedziałam. Bardzo jestem nieasertywna
A wczoraj w końcu poszłam i co się okazało? nawet nie musiałam kończyć zdania i wet od razu wiedział o jaki lek mi chodzi.
o to mi chodzilo w poprzednim poscie...bo jakos cytat nie poszedl... a jesli wet stwierdzi ze Ty masz pojecie o temacie,to:
a - albo sie wyglupi .albo - jesli jest inteligentny - to
b-od razu inna rozmowa jest...
P.S.,
jesli sie wyglupi to czas poszukac innego...kashucha - 2015-06-02, 22:12
Jinx the Cat napisał/a:
jesli wet stwierdzi ze Ty masz pojecie o temacie,to:
a - albo sie wyglupi .albo - jesli jest inteligentny - to
b-od razu inna rozmowa jest...
Właśnie, właśnie. Teraz tak będę rozmawiać z weterynarzami. Do każdej rozmowy przygotuję się merytorycznie.
Ja niestety bardzo nie lubię rozmawiać przez telefon, raczej więc nie będę urządzać telekonferencji z wetem, chyba, że w razie wyższej konieczności ;)
Do chorego kota dołączył dziś skaleczony i nie do końca opierzony ptaszek - wróbel.
Znaleziony dziś przez moją babcię w krzaku bukszpanu (obcinała gałęzie), w pustym gnieździe on jeden. Został przygarnięty, mój TŻ ulokował go w pudełku, ogrzewa lampką, próbuje karmić robakami (bez powodzenia), jajkiem (bez powodzenia) i w końcu duphalyte Lawendy (z sukcesem).
Wróbelek ma ułamany przeciwstawny palec u jednej łapki. Powinien zacząć latać w ciągu trzech dni, wtedy zostanie zwrócony na łono natury.
Lawenda nie widziała ptaszka, choć (wiem, okropna jestem) korciło mnie, by jej go pokazać, zobaczyć czy zareaguje zgodnie z instynktem. Nie chciałam jednak ptaszyny stresować.
Tak oto kursowaliśmy dziś od ptaszka do kotka i z powrotem.
Witamina B1 podana w kroplówce podskórnej nie bolała. Godzinę temu podałam pierwszą dawkę. Bardzo jestem ciekawa czy jutro zaobserwuję jakąś zmianę, może apetyt nieco wzrośnie...
Na kolację było żółtko zmieszanie z wodą, plus tauryna, beta-glukan i witamina C. Udało się podać strzykawką, choć kota ubrudziłam niemiłosiernie.
Czy kroplówkę podskórną trzeba podawać w okolice grzbietu?
Dziś najluźniejsza skóra była nad tylną łapką, trochę nisko, i tam właśnie się wkłuliśmy. Ogólnie niestety najlepiej jak dotąd poszło pierwsze wkłucie, nie nabyłam wprawy z upływem czasu, wręcz przeciwnie, czasem aż cztery razy trzeba próbować
Kiedy Lawenda dojdzie do zdrowia będzie miała do mnie uraz, jak nic.