BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Hodowle zwierząt rasowych - kontrowersje
Dieselka - 2014-03-06, 21:08 Z pewnością jest sytuacja, która zmusiłaby mnie do oddania któregokolwiek z moich zwierzaków, jednak chęć posiadania nowego nigdy nie wchodzi nawet na horyzont zdarzeń.
Mi się mega marzy powrót do sportów zaprzęgowych. Niestety... jak długo jest Diesel to to marzenie będzie niespełnione. Bo nowy- żwawy pies by go zamęczył.
I pomimo że krzyżuje mi moje plany, tak sam fakt mieszkania z nim sprawia że wszystko inne blednie. Taki sam mam stosunek do moich kotów.
Dla mnie to członkowie rodziny i ja, w swoim małym świecie nie zaakceptuje hodowcy traktującego emerytów jak zużyte zabawki.
[ Dodano: 2014-03-06, 21:17 ]
Swoją drogą ostatnia sytuacja:
Kobieta ma kota. Kota kocha, są ze sobą wieeele lat. Nagle kobieta umiera i kot zostaje sam.
Oczywiście, rodzina się opiekuje, kilka godzin dziennie z kotem siedzi ale widzą, że kot strasznie tęskni.
Po kilku (chyba 3)dniach kot po prostu umiera.
Dlatego nie wiem jak można w imię idei czy chęci posiadania nowszego modelu, skazać kota-emeryta na taki stres.Meri - 2014-03-06, 21:22 Szerze powiedziawszy nie wiem jakie są więzi pomiędzy człowiek x kot w hodowli gdzie koty się oddaje po emeryturze. Sama kiedyś byłam zmuszona oddać mojego kastrata MCO, było to dla mnie o wiele trudniejsze, bo kupiłam go z myślą, że zostanie ze mną do końca swoich dni. Bił tak wszystkie koty, tak bronił jedzenia, spania, kuwet, że musiał zmienić dom. Jest mu teraz super w nowym domku z którym mam kontakt, nie był ze mną długo, bo musiałam szybko reagować, bo inne koty ponosiły dość duże rany przez niego, ale co mogłam zrobić? Już nikt nie mógł pomóc, ani behawiorysta, ani specjalne traktowanie...gpolomska - 2014-03-06, 21:25 Koty po zmarłych (lub inaczej osierocone) w schronach umierają bardzo często (sama mam takiego grabarzowi spod łopaty wyciągniętego - tyle, że ona w nowym domu zechciała jeść, ale jest stosunkowo młoda - 5/6 lat, a nie 10 czy więcej). Mówi się o kotach, że są terytorialne - to fakt, ale gadanie o nie przywiązywaniu się do opiekuna to mit - kot się mocno przywiązuje, tyle że nie do każdego kto napełnia miskę, lecz do tego, kogo sobie wybierze. Pracuję na 1/2 etatu; Magnolcia mieszka u mnie rok. Jak wychodzę, to zostaje z rodzicami - gdy wychodzę, siedzi pod drzwiami, później trochę pochodzi i godzinę przed spodziewanym powrotem znowu siedzi pod drzwiami. Jak gdzieś wyjeżdżam na noc, to zabieram ze sobą - inaczej pod wieczór zaczyna wymiotować (z nerwów - wszystkie choroby wykluczone) i zaczyna strajk głodowy pomimo, że rodzice próbują zabawiać, karmić, głaskać... Oddać? Swego czasu dręczył mnie koszmar w nocy, że musiałam ją oddać, bo nie miałam pracy itd. - ale to był sen, bo w ciągu dnia wiem, że choćbym miałam puszki po śmietnikach zbierać, to jej nie oddam - dla niej to byłby wyrok śmierci z rozpaczy. Może nie każdy kot się tak przywiązuje (i tylko i ona taka, i Mokate teka była), ale... może dlatego nie wyobrażam sobie oddać kota.motyleqq - 2014-03-06, 21:28
Meri napisał/a:
Szerze powiedziawszy nie wiem jakie są więzi pomiędzy człowiek x kot w hodowli gdzie koty się oddaje po emeryturze. Sama kiedyś byłam zmuszona oddać mojego kastrata MCO, było to dla mnie o wiele trudniejsze, bo kupiłam go z myślą, że zostanie ze mną do końca swoich dni. Bił tak wszystkie koty, tak bronił jedzenia, spania, kuwet, że musiał zmienić dom. Jest mu teraz super w nowym domku z którym mam kontakt, nie był ze mną długo, bo musiałam szybko reagować, bo inne koty ponosiły dość duże rany przez niego, ale co mogłam zrobić? Już nikt nie mógł pomóc, ani behawiorysta, ani specjalne traktowanie...
a czy hodowla, w której nie ma dobrej relacji człowieka z kotem jest dobrą hodowlą? :)
taka sytuacja, którą opisujesz, moim zdaniem jest czymś innym, niż oddanie kota celem wymienienia go na nowszy model.Meri - 2014-03-06, 21:30 To na pewno, ale do dzisiaj mnie to dręczy, bo czułam się bezradna, nie mogłam mu pomóc, ale nie mogłam tez pozwolić, aby znęcał się nad resztą moich kotów...
Macie racje, że ktoś kto nie ma dobrych relacji ze swoimi kotami nie może być dobrym hodowcą, jednak znam wielu naprawdę dobrych hodowców, którzy niestety oddają swoje koty. Nie wszystkie, ale zdarzały się takie przypadki.Dieselka - 2014-03-06, 21:31 Ale to zupełnie co innego, jak zwierz się po prostu w stado nie wpasuje.
Znajoma hodowczyni też miała akcje taką, że miała miot i zostawiła sobie 2szczeniaki z niego.
Niestety jak sucze podrosły, to się okazało że jednej ani matka nie akceptuje ani siostra.
Wybierając mniejsze zło, sucza poszła do nowego domu.
Ale zupełnie czym innym jest przeżyć z kotem całe życie, korzystać z niego ile się da póki jeszcze "sprawny", a jak się zużyje i okaże niepotrzebny, to się pozbyć problemu.
A ja głupia się z kuzynką pokłóciłam za to że wzięła psa z pseudo ("blisko, dzieci się nakręciły a nam obojętnie"). Też na jednej aukcji szczeniaczki, a na drugiej zużyta, starsza suczka. Bo co? swoje już wypracowała, więcej nie zarobi, więc miejsca dla darmozjada nie ma?situnia - 2014-03-06, 21:37 Dieselka, ja też zaliczyłam ostatnio kłótnie, tylko że z przyjaciółką, że wzięła psa z pseudo
A swoją drogą, ja nie potrafiłabym oddać kotki emerytki. Jak już ze mną jest to do końca.motyleqq - 2014-03-06, 21:38 mnie to po prostu dziwi. tak jak Meri opisuje, nadal ma wyrzuty, że to zrobiła, a przecież miała poważne powody. tymczasem wymiana na lepszy model to dla mnie totalna abstrakcja. pewnie dlatego, że widzę niesamowitą więź między moimi rodzicami, a ich kotami. zwłaszcza między Maltą, a moim tatą. w ogóle dla mnie to jest coś tak wspaniałego, że nie wiem, jak można by było to przerwać? przy pierwszym miocie został u nich kociak do 10 miesiąca życia. ile było płaczu, jak się znalazł chętny na niego i jeszcze do teraz czasem moja mama mówi, że mogła go nie sprzedawać... Meri - 2014-03-06, 21:42 Mam wyrzuty, bo ja też podchodzę inaczej do tego wszystkiego. Nie oddałabym mojego Haru za żadne skarby świata, nigdy! Nikt by mu nie zapewnił takiej opieki jak ja, nikt by mu tyle czasu nie poświęcił, poza tym umarłabym z tęsknoty za nim. Często mu mówię "ty darmozjadzie" ale co ja bym bez niego robiła! Może nam jest łatwiej kiedy mamy mniejszą ilość zwierząt, przy większej może te więzi nie są aż tak specyficzne. Cieżko mi okreslić, ale wiem, że są hodowcy, którzy przy oddawaniu również płaczą. Sama myślę o hodowli za x lat, ale właśnie dlatego tak często się zastanawiam czy nie lepiej mieć kastraty, czy byłabym gotowa na takie ponowne rozstania gdyby znowu przyszło mi się z tym zmierzyć?Ines - 2014-03-06, 21:45 Na ten moment nie wyobrażam sobie oddania kotki po hodowli. Ba, ja nawet Aurelkę kupiłam jako hodowlaną - czterech weterynarzy i dwóch hodowców ja badało, nikt wtedy nie czuł załomka, a mi jakoś nie przyszło do głowy, by zrobić rtg. Załomek zaczął być wyczuwalny dopiero, jak miała kilka miesięcy. Wykastrowałam ją bez namysłu i choć była kupiona z myślą o hodowli, to nawet przez myśl mi nie przeszło oddanie jej, gdy okazało się, że kociąt po niej nigdy się nie doczekam.
Ale sytuacje są różne i nie oceniam hodowców, którzy oddają koty. Mam nadzieję, że ja nigdy nie stanę przed taką decyzją.
Aby założyć hodowlę kupiłam mieszkanie, na początek małe. Aby ją powiększać - kupię większe jak przyjdzie na to pora.
[ Dodano: 2014-03-06, 21:52 ]
A i tutaj "kupujący" też nieźle czasem dają w kość. Jeszcze nie miałam żadnego miotu, a już kilka zapytań, kiedy będą u mnie do oddania za darmo jakieś koty wycofane z hodowli?situnia - 2014-03-06, 21:54 Ines, ja też mam małe mieszkanie i sytuację podobną do Twojej - jedna kotka hodowlana i jedna kastratka Ale my niedługo mieszkanie planujemy zmienić Póki co robimy co możemy - regały ustawione tak żeby koty mogły po nich chodzić, między nimi półki-hamaki kocie, jeden wielki drapak do sufitu, drugi wielka tuba, oprócz tego drapak na ścianie, mały drapak przy wyjściu na balkon, drapak poziomy na podłodze, kocyki i pudełka na parapecie i porozstawiane na podłodze... Mojej mamy kot, która ma mieszkanie dwupoziomowe nie czuje się tak szczęśliwy, zaczął się czuć lepiej dopiero jak moja mama dostała na gwiazdkę od nas drapak do sufitu Dieselka - 2014-03-06, 21:57 Są sytuacje losowe. Ja też nie jestem w stanie powiedzieć, czy jutro mi doniczka na głowe nie spadnie i mnie nie sparaliżuje. A może zakrztuszę się tabletką i w śpiączkę wpadnę. Może chałupa mi się spali albo wybuchnie wojna.... Też tak mam, że żebym żebrać miała, tak swoich zwierzaków bym nie oddała.
Uznaję kwestię takiej sytuacji losowej, że po prostu nie ma innej opcji.
Ale "dla dobra hodowli" czy z jakichkolwiek podobnych przyczyn, to nie jest sytuacja losowa. A gdyby mi "młody" próbował skutecznie wygryźć starego a ja nie mogłabym sobie z tym poradzić, to właśnie młodzik musiałby szukać domu (jako ten krócej związany)gpolomska - 2014-03-06, 21:58
Ines napisał/a:
A i tutaj "kupujący" też nieźle czasem dają w kość. Jeszcze nie miałam żadnego miotu, a już kilka zapytań, kiedy będą u mnie do oddania za darmo jakieś koty wycofane z hodowli?
Wiesz, na różnych kocich forach, gdzie są ogłoszenia o adopcjach, bywają też zapytania typu "szukam kota - koniecznie rudy, bo mi będzie do wystroju pokoju pasował". Więc zapytanie do Ciebie to i tak jeszcze łagodne :PMonia - 2014-03-06, 22:20 Słuchajcie wiem, że to trudno sobie wyobrazić, ale często oddanie kota po karierze hodowlanej jest jedynym dobrym rozwiązaniem. Jak zaczynałam hodowlę też sobie tego nie mogłam wyobrazić do momentu, aż sama stanęłam przed podobnym dylematem. Nie z powodu zbyt małego mieszkania, bo mam 100m i 5 kotów, ale po jednym z miotów kotki tak strasznie zmieniła się hierarchia w stadzie, że kto nie miał do czynienia z agresją w obronie pozycji ten nie będzie wiedział o czym pisze. Dwie kotki, oazy łagodności i spokoju, zaczęły tak bronić kociaków, że wręcz urządzały polowania na moją najstarszą koteczkę, do tego stopnia, że ta nie miała odwagi wyjść z pokoju, nawet zejść z szafy. A jak to zrobiła to kotki ją dopadły i tak zlały, że biedna się posikała ze strachu. Nikt mi nie wmówi, że lepiej było koty izolować, bo te walczące czatowały pod drzwiami. Decyzja szybka była, prowodyrka do kastracji i zmienia dom. Akurat odchowała kociaki i zaproponowałam aby ją zabrali jedni państwo co brali kociaka. Stresu było minimalnie, bo koty szły razem. Mam stały kontakt z ludźmi i są bardzo szczęśliwi, że mają oba koty i kotom też jest dobrze, kotka zadomowiła się błyskawicznie, a co ważne u mnie w domu zapanował spokój.
Miałam wyrzuty sumienia oddając kotkę, ale nie mniejsze niż patrząc na tą moją emerytkę zastraszoną siedzącą na szafie w pokoju.
Dodam, że moja kotka oddana do adopcji była młoda ( i miała zaledwie 2 mioty ) i długie życie przed nią. Większość kotów oddawanych do adopcji jest własnie z powodu zmiany hierarchii w stadzie po kastracji. Są to przeważnie koty 3, 4 czy 5 letnie, więc nie przesadzajmy, że są stare.
Sama mam ragdollkę z adopcji z dużej hodowli i wiem, że po tygodniu u mnie czuła się jakby się tutaj urodziła. Moim zdaniem często to my się bardziej przejmujemy zmianą domu przez kota niż sam kot. Pod warunkiem, że nie jest to kot stary ani jedynak. Na pewno nie jeden raz w życiu oddam jeszcze kota do adopcji, ale nie będzie to jak piszecie staruszek czy też wyeksploatowany do granic możliwości kot po 8 porodach. Wybiorę jak najlepiej będę mogła i wiem, że sumienie mnie nie zje, bo nie pozbywam się staruszków dla młodej krwi. Dlatego jestem mało wpływową hodowlą mojej rasy, bo miotów u mnie malutko i kotów dorosłych też nie chcę mieć dużo i się ich pozbywać bez uzasadnionej potrzeby.motyleqq - 2014-03-06, 22:35 Monia, ale widzisz, wszystkie tu piszemy, że sytuacje kryzysowe, wojny między zwierzętami, to poważne powody do oddania kota. to nie jest to samo, co oddanie kota, bo ma się chęć na kociaka.