BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Bezdomne zwierzęta
scarletmara - 2014-11-04, 20:23 Są kraje (te mniej "cywilizowane"), w których koty i psy sobie żyją wolno. Niektóre całkiem dzikie z dala od ludzkich siedzib (widziałam dużo takich psów i kotów w Maroko oczywiście tylko z daleka bo podejść się nawet nie dało zresztą nie miałam takiego zamiaru bo po co?) inne wałęsają się praktyczne ludziom pod nogami. Zjadają resztki z okolicznych restauracji i wypraszają jedzonko u turystów :) Ale i te i te są wolne. Chodzą gdzie chcą, kiedy chcą, śpią gdzie chcą, rozmnażają się kiedy i z kim chcą. Łączą się w małe stada bo wiadomo tak łatwiej przetrwać-koty też w stadkach żyją. Ich samopoczucie i stopień zadbania są różne w różnych krajach. Najbidniej wyglądają te w Egipcie (tam ludzie też są najbiedniejsi a i o pożywnienie na pustyni ciężko), dużo lepiej te w Maroko (tam gdzie byłam łatwo o pożywienie i dla ludzi i dla zwierząt pewnie dlatego), najlepiej wyglądały zwierzaki w Turcji, nie poznalibyście, że to wolno żyjące zwierzęta takie odchuchane i koty i psy ale kotów znacznie więcej. Ludzie w Turcji nie są biedni i mają wielki szacunek do zwierząt. Kotom i psom wolno chodzić wszędzie do sklepu, do restauracji, do muzeum. Koty nawet w meczecie widziałam. Wyglądało na to, że tam nikomu nie przyszłoby do łba krzywdzić zwierzęta. Nie wiem czy to religia czy prawo w Turcji są powodem ale tylko tam widziałam w miejscu publicznym, pod samym sklepem z pamiątkami czyli tam gdzie chodzą codziennie tysiące ludzi kotkę z młodymi ślepymi jeszcze kociakami. Na środku chodnika na kocyku, nie chowała się, nie miała odruchu: "bronić małych bo ludzie idą" bo była przyzwyczajona, że ludzie ani jej ani jej młodych nie skrzywdzą.
Więc nie mówcie, że się nie da bo galopująca cywilizacja nie pozwala. to nie cywilizacja tylko nasza mentalność. A zwierzę, które do nas przyszło na miseczkę papu też niekoniecznie wymaga od razu "ratowania". Przyszło na papu bo chciało papu a nie sterylkę, smycz i klatkę w zestawie. Oczywiście są wyjątki, te które sobie na wolności nie radzą i w naturze by zginęły gdyby nie spotkały człowieka. Ale nie każdy kot, który do nas podchodzi i się łasi potrzebuje pomocy.
Sandra napisał/a:
Kot zył w obejsciu człowieka, rozmnażał sie miał śliczne młode.... i dzieci nie chciały z tymi puszystymi kulkami zawrzec blizszych kontaktów...udomowić chocby w celach zwykła przyjemność, a tylko w tej symbiozie...
Podejrzewam, że powodem jest duża ilość zwierząt hodowlanych, z którymi każdy wtedy od dziecka miał styczność. To powodowało, że dzieci nie były tak"wygłodniałe" żeby pogłaskać koteczka jak w obecnych czasach. Nawet jak ja byłam mała i biegały sobie po osiedlu wolnożyjące pieski i kotki to dzieciaki na widok kota czy psa nie reagowały tak emocjonalnie jak teraz bo każdy miał styczność ze zwierzętami, więc ten "głód" był w miarę zaspokojony.Tufitka - 2014-11-05, 09:46 Właśnie dzwoniła Mama i powiedziała, że u dwóch kawalerów (stołujących się przy budynku) pojawił się dzisiaj rano kotek. Musimy zobaczyć czy to kotka czy kotek. Jak kotka to w styczniu/lutym będziemy ją sterylizować. Daje się głaskać, zajęła górny domek (tam stoją dwa domki jeden na drugim - jeden 3 osobowy, drugi na 2 koty). Wychudzona, Mama mówi, że mięsko to jadła tak, że mało się nie udławiła. Ponieważ zawsze więcej robię to i dla niej będzie. Oprócz tego dostają też suche TOTW i puszki (z samym mięsem to poszłabym z torbami, żeby robić na trzy posiłki dziennie tylko mieszanki mięsne) troszkę gorszej jakości. Będę w sobotę to zrobię zdjęcia najnowsze całemu towarzystwu i pokażę.dagnes - 2014-11-05, 11:26
angel napisał/a:
ludzi przybywa, a tym samym wzrastają potrzeby. Więc pytanie - jak nie szkodzić teraz?
Może przestać "przybywać" ludzi? To, co powszechnie nazywa się "przyrostem naturalnym" jest całkowicie nienaturalne. Nie jest naszemu gatunkowi potrzebny taki przyrost.
Poza tym, sam przyrost nie jest aż takim problemem jak zajmowanie przez ludzi znacznie większych terenów niż potrzebują oraz dewastowanie terenów, których nie zajmują. Tak się też składa, że problem tej bezdomności, o której ja piszę (czyli dotyczącej wyłącznie zwierząt pozbawionych domu, które nie radzą sobie bez człowieka) dotyczy tych miejsc na Ziemi, gdzie przyrostu (nie)naturalnego ludzi od dawna się nie notuje, a zdarza się, że populacja maleje (patrz: Polska). Więc gdzie są te wzrastające potrzeby ludzi, które wymagają pozbycia się wolnożyjących zwierząt?
To, co napisała scarletmara też pokazuje, że żaden przyrost i zwiększanie potrzeb ludzkich nie musi iść w parze z cierpieniem udomowionych zwierząt. Więc może należałoby przemyśleć jeszcze raz i przewartościować problematykę bezdomności w Polsce?Sandra - 2014-11-05, 11:29 scarletmara, pisząc o stosunku do zwierząt w róznych krajach masz racje zaznaczając, że to sprawa mentalności...
A co sie kryje pod tym pojeciem?
Wynika, ze jest to zbiór nabytych ideii i wartości oraz przywołanie znanych nam dotąd poglądów i wdrożenie ich w daną sytuację.
90% ludzi jedynie odtwarza wcześniej podjęte decyzje.
Zawdzięczamy je lub pokutują w nas, przekazywane nam prze Rodzinę, równiez i przez tę babcię co kotka dla wnusi na wakacje przygarnęła, oraz całe otoczenie w którym wyrastamy.
Czy jesteśmy niezdolni do rozwoju i czy możemy zmienić swą mentalność i czy chcemy ją zmienić ?
Aby stac się 'człowiekiem' widzącym sercem sami zmieniajmy i pokonujmy zastygłe mentalności, przyzwyczajenia i bariery.
Nie czekajmy zbyt długo, bo zakotwiczymy jak wrak na mieliźnie, obrośniemy jak głaz, którego nawet nasilniejszy nurt ozywczego strumienia nie ruszy.
Czas na zmiany jest najlepszy we wczesnym dzieciństwie, bo dziecko nie ma uprzedzeń i moze byc kazdym i zrobic wszystko...jak Harry Potter
Żadne nakazy i zakazy, sankcje i przepisy regulujące sprawyy dot. zwierząt bezdomnych niewiele zrobią gdy mentalność jaka by nie była weźmie górę, więc spróbujmy zmieniać ją na lepszą.
dagnes napisał/a:
Więc może należałoby przemyśleć jeszcze raz i przewartościować problematykę bezdomności w Polsce?
Nie jesteśmy ani gorsi ani lepsi od innych Narodów. Ja kompleksów nie mam.Tufitka - 2014-11-05, 11:43 Uprzedziłaś mnie Sandro, właśnie pomyślałam, że podobne podejście jak tej babci do kotka, dla której to nie żywa istota, która czuje strach, głód, ból itp. ale rzecz (rzecz, którą można się przez chwilę pobawić i rzucić w kąt jak się znudzi) mają inni ludzie. Trzeba zmieniać ich mentalność, sposób myślenia o zwierzętach. Czasem się uda, czasem niestety nie. Dobrze, że udaje się zmienić, przetłumaczyć. Szkoda, że pozostali są zatwardziali i nie chcą zmienić spojrzenia na te sprawy.
W jednych z ostatnich Wysokich obcasów był wywiad z kilkoma dziewczynami pomagającymi zwierzętom. Podejście ludzi do osób, które pomagają zwierzętom jest cyniczne, wyśmiewające, deprecjonujące działania. Padają m. in. pytania a czemu nie pomaga dzieciom zamiast zwierzętom? Niestety osoba zadająca to pytanie nie udzieliła odpowiedzi czy ona choć jednemu dziecku pomogła - pewnie nie.
Zauważam i tak, że w ostatnich latach zmieniło się sporo jeśli chodzi o pomoc zwierzętom, nie tylko psom i kotom, ale zwierzętom gospodarskim czy dziko żyjącym. Wprawdzie powoli to idzie, ale idzie na przód, zatacza większe kręgi.
Mnie tylko jeden kompleks dopada - że nie umiem przekonać wszystkich, których spotykam na swojej drodze do pomagania zwierzętom. Wiem, że to utopia, ale taki kompleks mam
Tufitka napisał/a:
Musimy zobaczyć czy to kotka czy kotek. Jak kotka to w styczniu/lutym będziemy ją sterylizować.
Już nie musimy, ma przycięte uszko.
Sandra napisał/a:
Schyłkiem lata, kończyły sie wakacje i jesień nadchodziła szybko.
Pewnego dnia przyszła do mnie sąsiadka z pytaniem czy nie zajmę sie kotem, który całe wakacje słuzył jako zabawka jej kilkuletniej wnuczce . Znaleziony jako maluszek, wychuchany, wykarmiony... miał z dnia na dzień być wyrzucony z domu, bo wnuczka wraca do W-wy, a babcia go nie chce...
mam nadzieję, że z Twoją pomocą znalazł kochający dom.Sandra - 2014-11-05, 15:19 Spokojna głowa...w akcje ratunkową i również 'potepiajacą' włączyły się silne osobowości.
Zapowiedziane zostałao, że kolejnym razem zostanie powiadomione Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
W miedzyczasie wnuczka+babcia, przybyły z wizytą do moich potworów. Wnuczka została wpuszczona do woliery gdzie Fudżi jak zwykle dał popis odsłaniając całe cudownie futrzaste podwozie do miziania....
Pokazałam jej dziczki i budy/sypialnie oraz budę/stołówkę i wzbudziło to w niej zaciekawienie.
Zadawała pytania, a babcia (z która nadal pozostajemy w dobrej znajomosci) słuchała i nie mówiła nic.
Mam nadzieje, że zostawi to ślad, a może pozytywne konotacje zapracują na przyszłość i zmienią mentalność.Tufitka - 2014-11-05, 15:51 to dobrze
i - mam nadzieję - odpowiednia edukacja wnuczki (i pośrednio babuni) nie pójdzie w las. W głowinie dziecięcia pozostanie i przekształci się w chęć pomagania zwierzętom w przyszłości. Może wnusia wpłynie na zmianę podejścia babuni do zwierząt. Trzymam za to kciuki Anonymous - 2014-11-07, 15:38 Od razu zaznaczam, że mój post nie jest atakiem na nikogo. Poniższe słowa są tylko i wyłącznie moim zdaniem.
Dokarmianie jakiegokolwiek wolno żyjącego zwierzęcia nie jest żadnym pomaganiem. Dla mnie to jest logicznie niespójne żeby dokarmiać po to żeby za (między innymi moje podatki) potem sterylizować. Nie będziemy nigdy w stanie wysterylizować wszystkich kotów, psów zresztą też nie. Ten sam efekt można osiągnąć zupełnie za darmo- po prostu nie dokarmiając. A niedokarmianie ma jeszcze tę ogromną zaletę, że populacja pozostała przy życiu jest zdrowsza, sprawniejsza i lepiej sobie radzi.
Zdaję sobie sprawę, że koteczki czy pieseczki są urocze i że człowiek się od razu lepiej czuje "bo pomógł". Pytanie tylko czy nasze dobre samopoczucie powinno być tutaj najważniejsze?
Druga rzecz jaka mnie mocno uderza w tym temacie to traktowanie człowieka jakby nie był częścią natury. No przecież z kosmosu nie spadliśmy. Owszem, żyjemy inaczej, ale NATURA jest nam do życia niezbędna i ciągle jeszcze podlegamy jej prawom- czy się nam to podoba czy nie. W przeciwieństwie do NATURY, której człowiek do szczęścia nie jest potrzebny wcale , ludzkość bez natury nie przetrwa. Natura poradziła sobie bez dinozaurów, poradzi sobie i bez człowieka.
Podzielam pogląd Dagnes, że dni horrendalnej liczby populacji ludzkiej są policzone.
Może jest to i trywialny przykład, ale polecam Wam obejrzeć choć jeden odcinek z serii "Nagi instynkt przetrwania" - chyba jeszcze leci czasem na Discovery. W programie biorą udział i tak bardzo wyjątkowi ludzie: zdrowi, sprawni, relatywnie młodzi i znający "techniki przetrwania". Muszą przeżyć zaledwie 3 tygodnie w dziczy i rzadko której parze to się udaje. Zdarza się, że rezygnują z udziału w programie z tak POZORNIE błahego powodu jak komary. Do tego dochodzą jeszcze konsekwencje zdrowotne po programie- mnóstwo osób musi potem być hospitalizowana z powodu przeróżnych chorób. To niezbyt wysokich lotów reality show dało mi sporo do myślenia. Jako gatunek jesteśmy kompletnie zdegenerowani i proces ten w dalszym ciągu postępuje. Większość obywateli tzw. krajów rozwiniętych nie byłaby w stanie przeżyć miesiąca bez prądu. Nawet mam wrażenie, że niektórym wystarczyłoby zabrać iPhona I zastrzegam, że jestem zdecydowaną przeciwniczką eugeniki. Jednak nie widzę żadnej możliwości rozwiązania tego problemu z "poziomu człowieka". Tutaj może sobie poradzić tylko mamusia Natura Trudno przecież oczekiwać od ludzi, że w "imię dobra planety" przestaną się rozmnażać albo korzystać z dobrodziejstw medycyny czy zdobyczy techniki.Skipper - 2014-11-07, 17:42
Verano napisał/a:
Zdaję sobie sprawę, że koteczki czy pieseczki są urocze i że człowiek się od razu lepiej czuje "bo pomógł". Pytanie tylko czy nasze dobre samopoczucie powinno być tutaj najważniejsze?
No pewnie, jak się zobaczy psa potrąconego samochodem to lepiej go zostawić niech zdycha przez 3 dni (cóż, natura go sama unicestwi) zamiast zawieźć do weterynarza (lub powiadomić odpowiednie służby) i uśpić.
Koleżanka w pracy miała psa z nowotworem i opowiadała, jak pies umierał kilka godzin na podwórzu przy budzie - jej słowa brzmiały mniej więcej - o Jezu jak on skamlał nie mogłam już tego słuchać. Na moje pytanie dlaczego nie pojechała po weterynarza żeby dał mu zastrzyk (to nie musiałaby słuchać psich jęków) odpowiedziała, że nie pomyślała o tym.
Sorry, ale słuchając kilka godzin jak zwierzę się męczy trudno nie pomyśleć o tym, żeby ulżyć jego cierpieniom. To już raczej kompletna znieczulica tym bardziej, że nie jest to zwierzę bezdomne tylko ileś tam lat żyjące z człowiekiem. Jak pies był zdrowy było OK, jak zachorował to szkoda było kilkanaście złotych na zastrzyk. Smutne ale prawdziwe dagnes - 2014-11-07, 18:56 Skipper, odniosłam wrażenie, że Verano chodziło o nie dokarmianie zwierząt, a nie o to by zostawiać potącone przez samochód na poboczu i pozwalać umierać godzinami w męczarniach. To według mnie całkiem odrębne kwestie.
Ja także uważam, że nie powinno się dokarmiać dzikich zwierząt (zresztą nie dotyczy to tylko psów i kotów, tak samo denerwuje mnie dokarmianie ptaków czy jakichkolwiek innych stworzeń, które same świetnie sobie radzą, a bez człowieka nawet lepiej niż z nim). Wtrącając się w ich życie wcale im nie pomagamy, lecz szkodzimy, zaburzając ich naturalne cykle życiowe i powodując, że zamiast polować czekają na miskę pełną nienaturalnego dla nich żarcia, co ani trochę nie pomaga im w zmaganiach z chorobami, a jedynie powiększa ilość wegetujących bied. Czym innym jest pomaganie tym zwierzętom, które zostały przez człowieka wyrzucone z domu i nie radzą sobie na wolności (i wtedy taka pomoc jest uzasadniona, ale raczej powinna skupiać się na znajdywaniu im innych domów niż pozwalaniu by żyły w nędzy w piwnicach czy ogródkach działkowych, dokarmiane jedynie czym się da), a czym innym dokarmianie zwierząt, które same potrafią o siebie zadbać, a przychodzą do karmicieli "na miskę" tylko dlatego, że ją dostają. Nie rozumiem też czemu na siłę trzyma się bezdomne i dokarmiane zwierzęta w wielkich miastach, w blokowiskach, które nie są ich naturalnym środowiskiem, i w których nie mają możliwości zdobycia wystarczającej ilości pożywienia, cierpiąc w dodatku z powodu samochodów i bestialstwa ludzi. Czy nie lepiej byłoby przenieść te zwierzęta, które potrafią polować i które urodziły się na wolności na tereny poza miastami, gdzie mogłyby żyć sobie swobodnie? Zamiast tego robi się łapanki i umieszcza je w przepełnionych schroniskach.Anonymous - 2014-11-07, 18:57
Skipper napisał/a:
Verano napisał/a:
Zdaję sobie sprawę, że koteczki czy pieseczki są urocze i że człowiek się od razu lepiej czuje "bo pomógł". Pytanie tylko czy nasze dobre samopoczucie powinno być tutaj najważniejsze?
No pewnie, jak się zobaczy psa potrąconego samochodem to lepiej go zostawić niech zdycha przez 3 dni (cóż, natura go sama unicestwi) zamiast zawieźć do weterynarza (lub powiadomić odpowiednie służby) i uśpić.
Skiper jeżeli mi wyjaśnisz sprzeczność między natychmiastowym UŚMIERCENIEM, a nie jak to pięknie eufemistycznie nazwałaś "UŚPIENIEM"zwierzęcia po wypadku samochodowym, A POSTULATEM ABY NIEDOKARMIAĆ bezdomnych zwierząt, to będę bardzo wdzięczna. Ines - 2014-11-07, 19:14 Ja uważam, że nie szkodzenie tym zwierzętom, to największa możliwa pomoc. Zawsze mam mieszane odczucia względem dokarmiania. Na pewno uważam, że lepiej nie dokarmiać wcale, niż dokarmiać byle czym.gpolomska - 2014-11-07, 19:26
dagnes napisał/a:
Czy nie lepiej byłoby przenieść te zwierzęta, które potrafią polować i które urodziły się na wolności na tereny poza miastami, gdzie mogłyby żyć sobie swobodnie? Zamiast tego robi się łapanki i umieszcza je w przepełnionych schroniskach.
Dzikich kotów chyba nie wolno łapać jako takich (wiem, nadgorliwość bywa gorsza od...).
Zupełnie inny jest kot dziki, a kot, który stał się bezdomny, bo znudził się komuś jako zabawka i nie umie ani polować, a co gorsza - nadmiernie ufa człowiekowi i nieraz kończy się to tragicznie (do obdarcia kota żywcem ze skóry włącznie - był nie tak dawno taki przypadek w okolicach Częstochowy - kot obdarty ze skóry koczował na wycieraczce w jednym z bloków, a ludzie tak przechodzili i nikt nawet nie okrył ręcznikiem o zawiezieniu do weta nie mówiąc... nawet do żadnych służb nie zadzwonili).
Podejście do zwierząt i ludzka mentalność to temat rzeka. Tyle, że celem tego wątku jest podpowiedź ze strony bardziej doświadczonych tym, którzy chcą się dowiedzieć jak pomagać zwierzakom oraz wymiana spostrzeżeń odnośnie sposobów pomagania. I fajnie by było, gdyby temat wrócił na takie właśnie tory.dagnes - 2014-11-07, 19:35 Przecież każdy może mieć swoją wizję pomocy bezdomnym zwierzętom. Moja jest taka, by przede wszystkim im nie szkodzić. A niepotrzebne dokarmianie jest moim zdaniem szkodzeniem, zamiast pomaganiem im. Pomysłów na pomoc bezdomnym zwierzętom może być zresztą wiele i nie należy części tematu wątku mówiącej o pomocy ograniczać wyłącznie do jednej kwestii - jak, czym i gdzie dokarmiać.Sandra - 2014-11-07, 19:40 Dagnes, prosze o wydzielenie postów, które niewiele mają wspólnego z pomocą, a jedynie wprowadzajz zupełnie niepotrzebny kwas i zaogniają dyskusje.
Jak równiez o zwrócenie uwagi na to;
gpolomska napisał/a:
I fajnie by było, gdyby temat wrócił na takie właśnie tory.
.
Kto jak nie Admin powinien byc straznikiem reguł ?
Mam znajomych blizszych i dalszych, maja odmienne zdanie odmojego, na temat opieki nad bezdomnymi zwierzętami.
Szanujemy sie wzajemnie i znając dzielace nas róznice nikt nikogo nie przekonuje, że ma słuszność lub jej nie ma.
To jest bardzo newralgiczny temat.
W moim otoczeniu (gdy jestem na wsi) jest mnóstwo bezdomnego kociego nieszczęscia i ja nie potrafię tego nie widzieć. Ale to jest mój problem i watpliwosci.
Nie potrafie i juz, ale nie oceniam tych, którzy potrafią nie widzieć.
Mają swoje jedno kocię lub jedno psie i tylko o nie dbaja i kochaja, bezdomne pędza jak zarazę, brzydzą się nimi.... ale ja nigdy nie bedę ich namawiac do pomocy i zmiany zdania.
Kazdy ma swoje serce, sumienie i wrażliwość i nic mi do tego.
Złote rady są na przyszłość, ale nic nie dają, bo z problemem nieszczęść kocich dzisiaj musimy sobie radzić.