To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFne ABC dla kotów - Koty nie chcą jeść

maix - 2012-07-25, 18:39

Podziwiam niesamowitą cierpliwość, zresztą wystawianą na ciężkie próby, niektórych właścicieli kotków, ale wciąż nie mogę się nadziwić ilości "drobnych kroczków" na drodze do barfa i czasu, jaki to wszystko niektórym zajmuje...
Ja mam 5 kotów i moja siostra ma 5 kotów - wszystkie barfują na 100% - absolutnie żadnej innej karmy. Z tej 10-ki aż 8 kotów to byli zdeklarowani chrupkożercy, w tym 2 egzemplarze nie wiedziały co to w ogóle jest surowe mięso - myślały, ze to zabawka. Ta dwójka (moja Dasza i siostry Gabryś) była bardzo oporna i nieufna, oba koty dorosłe i uparte.
Nasza konsekwencja musiała być silniejsza niż ich upór, bo tak po prostu jest dla nich lepiej i zdrowiej. Do bezdomniaków poszło wiele kilogramów mieszanek, ale moje koty poza barfem nie dostawały nic oprócz wody, bo dopóki dostawały chociaż odrobinę innego żarcie, dopóty trwały szantaże i strajki.
Tłumaczyłam im codziennie, że to jest dobre i to mają jeść :lol:
Dodam, że moja siostra absolutnie rozpieszcza swojego brytka Gabrysia, ale tu wytrwała w postanowieniu i chwała jej za to! Kot ma zupełnie inną jakość życia! Z wiecznie śpiącego i zamulonego susła zamienił się w radosnego i brykającego tygryska, jest wesoły, szczęśliwy i sama radość jak się na niego patrzy :-)
Moja Dasza to eks-hodowlana kotka, która nie dostawała w hodowli nawet mokrej karmy, tylko suchego Hillsa :-| Najpierw z trudem nauczyła się jeść tylko mielone, dzisiaj pękam z dumy jak łapie kawał mięsa i z lubością go pożera - moja niebieska pantera :mrgreen:
Ale kiedy zapada decyzja o zmianie karmienia to u mnie nie ma odwrotu. Nie wolno okazać słabości, bo koty to błyskawicznie wykorzystają.
Wyobraźcie sobie, że wasz ukochany koteczek pewnego dnia zostałby rzucony na pastwę losu, na dwór, bez pańci i pełnych miseczek. Naprawdę myślicie, ze nadal by wybrzydzał? Bo mi się wydaje, że każdy zdrowy kot w końcu zgłodniej i zje to, co będzie do jedzenia.
I jeszcze moja rada. Jeżeli kot nie chce jeść surowego mięska, to warto spróbować zmienić sklep zanim zapadnie wyrok, ze ten kot "się nie nadaje do barfa". Niekiedy środki czystości używane w sklepie lub inne czynniki wpływają na zapach mięsa, mimo że jest świeże.
I wierzcie mi, nie ma takiej opcji, że zdrowy kot jest głodny i nie zje mieszanki. Jeżeli dostanie świeże mięso to musi zjeść chociaż trochę. Testowane na zwierzętach ;-)

Sandra - 2012-07-26, 11:37

Przerobiłam kilkanaście kocich charakterów i charakterków i jednoznacznie mogę powiedzieć, że tak jak każdy człowiek ma swój niepowtarzalny tak jest i w kocim świecie.
Jeśli koty trafiają do mojego domu to wiadomo, że stado układa się od nowa i ostatecznie i tak będą mną rządzić, taka jest ich natura, to nie są typy niewolnicze....
Postępowanie konsekwentne to jedno, a potrzeba zaspokojenia naszych potrzeb emocjonalnych to drugie. Kocham swoje stado taką miłością trochę "małpią".
Lubie je rozpieszczać i w takiej atmosferze wzajemnego miziania, mruczenia, zlizywania przysmaczków czuje się jak członek ich stada. Uczucia nie do podrobienia. :love:
To nie wojsko i nie koszary. Nic na komendę i rozkaz.
I.....tutaj tkwi może nie cały, ale część szkopułu....
Przychodzą myśli;... nie je, nie smakuje mu ? Kolejna mieszanka...., a może ja coś złego zrobiłam, o Jezu!! jeszcze go otruję, będzie chory !! To może już lepiej puszki i chrupy?
Nie, tylko nie suche..., przecież ja chce jak najlepiej...Ale mu nie smakuje...I tak w kółko.
Trzeci dzień ledwo liznął... to łyżeczką nakarmię, a może kupię świeży pachnący wołowy befsztyk...I tak dalej...
Moja Inez, trzy dni temu zwymiotowała w trzy godziny po posiłku (strawionym) i od tamtej pory ledwo je.....Miauczy charakterystycznie jakby miała mdłości. Może zjadła chrząszcza i nie może go strawić.
Nie panikuję, ale dzisiaj ja czyli "konsekwentna" mamucha podała ulubiony zestaw; Animonda-struś +ciepłą woda.
Priorytetem jest to aby piła, bo ma tendencje do struvitów.
Nie da się mieć jednego zestawu postępowania wobec naszych futerek, one tak jak my też mają gorsze i lepsze dni... :twisted: A lodówki nie potrafią same otworzyć.
A teraz wrzutka na temat; zdobycz, pokarm, zabawa, instynkt.
Chłopaki wczoraj przywlokły z voliery do domu zdobycz czyli mysz polną dorosłą.
Zanim się zorientowałam co się święci, myszka była tak umęczona przez mą trójcę, która potraktowała ją jak pluszową zabawkę (podobnie jak na Animal Planet gdy lwica przynosi koziołka dla swych młodych), że gdy ją wzięłam była sparaliżowana ze strachu, zmrużyła oczy, zwinęła się w kłębek w mojej dłoni, odpoczęła chwilę i poszła w noc ciemną.....
Koty po paru minutach zapomniały o całym zdarzeniu...

maix - 2012-07-26, 13:57

Cytat:
To nie wojsko i nie koszary. Nic na komendę i rozkaz.
I.....tutaj tkwi może nie cały, ale część szkopułu....


Wierz mi Sandro, ze życie moich kotów nie przypomina wojska, a dom koszarów ;-) Pewnie, że zawsze mozna powiedzieć, że "ja kocham bardziej", albo "jestem bardziej uczuciowa". Ale porównywanie konsekwencji w działaniu, spowodowanej przecież właśnie miłością i troską, do koszarów i wojskowych metod to za daleko idące wnioski.
Moje koty spędzają bardzo wiele czasu same w domu, więc gdy wracam staram im się to jak najbardziej wynagrodzić. Mizianiom i zabawom nie ma końca, nie rozstajemy się prawie, razem śpimy. Ale kwestie jedzenia to zupełnie inna sprawa.
Ja już kiedyś przeżyłam traumatyczną stratę przyjaciela i paniczny strach, że to się znowu powtórzy. Absolutnie nie stać mnie emocjonalnie na ciężką chorobę i śmierć kolejnego małego przyjaciela. Ja po prostu już zapłaciłam za błędy w żywieniu najwyższą cenę - życie ukochanego psa, dlatego jestem tak zdeterminowana...i nikomu nie życzę podobnych lekcji... Ale niestety większość dowiaduje się o barfie, kiedy ze zwierzęciem nie jest już najlepiej. Barf pojawia się jako deska ratunku, bywa ze ostatnia.
Więc jeżeli macie możliwość działania zanim się coś wydarzy - korzystajcie z tego.

Kiedyś paliłam papierosy i zapytałam lekarza, co najskuteczniej pomaga w rzucaniu palenia - usłyszałam - zdjęcie rentgenowskie swoich płuc z nowotworem, 99% rzuca palenie natychmiast :faja: Więc gorąco namawiam, żeby nie czekać na przysłowiowe zdjęcie, tylko zacisnąć zęby i wytrzymać ;-)

Sandra - 2012-07-26, 16:51

maix napisał/a:
Wierz mi Sandro, ze życie moich kotów nie przypomina wojska, a dom koszarów ;-) Pewnie, że zawsze mozna powiedzieć, że "ja kocham bardziej", albo "jestem bardziej uczuciowa". Ale porównywanie konsekwencji w działaniu, spowodowanej przecież właśnie miłością i troską, do koszarów i wojskowych metod to za daleko idące wnioski.

Nie bierz tego tak bardzo osobiście, bo taki cel tego postu nie był. :kwiatek:
Piszę głównie o sobie i o swoich doświadczeniach tak jak większość z nas, dziele się spostrzeżeniami. Powinnam była dopisać, że koszary i wojsko w sensie posiłków :mrgreen: nie atmosfery.
Mogłabym już napisać, że barfujemy na 100%, ale myślę, że jeszcze sporo czasu upłynie zanim to powiem. Bo to, że jedzą wyłącznie surowe mięso z suplementami to jest tylko dieta.
Moim marzeniem jest, aby i one poczuły, że to frajda, że to im sprawia radość.
Na razie widzę to tylko u Fudżiego, bo gdy dostanie kawałek mięsa z kością to się zatraca.....i całym swoim ciałem pokazuje, że to jest wyborne jedzenie. :food:
A tak na marginesie ja także straciłam kociego przyjaciela, ale wówczas nie miałam bladego pojęcia o BARFie :-(
Mój syjam Pinto do dzisiaj nie jadłby nic innego tylko chrupy gdybym nie postąpiła tak jak napisałaś, a je 100% mięso z suplementami.
Konsekwencja i miłość........to również moja dewiza w wychowaniu nie tylko dwunogów ale i zwierząt.
Pozdrawiam serdecznie :kwiatek:

koniczynka - 2012-07-26, 16:56

MB napisał/a:
Niestety, zgodnie z moimi przewidywaniami, wątróbka zostaje w misce nieruszona, ledwo powąchana. Muszę ją dawać??? Da się ją czymś zastąpić???



Mój kot też nie ruszy samej wątróbki, ale rozciapkaną i wymieszaną z resztą składników wcina bez problemu.

Ja się zgadzam z maix w tej kwestii. Z tego co czytam i słyszę wielu właścicieli tak się stresuje tym, że kot nie chce czegoś tam jeść i od 5 min nie jadł, że cały dom kipi tym stresem i napiętą atmosferą, a koty są bardzo wrażliwe na zmianę nastroju w domu, więc ten stres udziela się także kotu, który moim zdaniem tym bardziej nie będzie chciał jeść. Jeśli kot jest spragniony uwagi, a widzi że jak nie je to najwięcej szumu się w okół niego robi to także może nie chcieć jeść. Ważne jest także to gdzie kot je, bo jeśli jest to miejsce ruchliwe i, co chwile właściciel i połowa jego rodziny zagląda czy jedzenie zniknęło i nie pozwoli kotu w spokoju zapoznać się i przemyśleć sytuacji to także może to kota zestresować i sprawić, że nie będzie chciał jeść. Druga kwestia jest taka, jak już poruszyła maix, że wielu kotom nie daje się nawet zgłodnieć, a jak ja jestem napchana cały czas to także nie mam ochoty na jeszcze coś nowego i innego. Dodatkowo niektóre koty nie lubią po prostu jak mięso leży nudno w misce i wygląda jakoś dziwnie, a lubią jak coś się rusza, jak trzeba polować itd. Z tą jakością mięsa też coś jest. W BARFie w większości przypadków nie ma gotowych złotych rozwiązań i trzeba się nauczyć własnego kota, a to wymaga czasu, konsekwencji i samozaparcia i nie nazwałabym tego koszarami i rozkazami, a mądrą miłością i troską.

Cytat:
Ale niestety większość dowiaduje się o barfie, kiedy ze zwierzęciem nie jest już najlepiej. Barf pojawia się jako deska ratunku, bywa ze ostatnia.
Więc jeżeli macie możliwość działania zanim się coś wydarzy - korzystajcie z tego.


Coś w tym jest. Duża część osób z którymi rozmawiam, czy pisze właśnie dowiedziało się o BARFie szukając ratunku dla swojego zwierzęcia, a wcześniej nawet by nie pomyślało, że takie coś jest i tak można karmić. Dużo osób w takiej sytuacji szuka gotowych rozwiązań i złotego rozwiązania, a prawda jest taka, że jako iż BARF jest dietą naturalną nie ma jednego idealnego rozwiązania dla wszystkich kotów i psów. Jak stare porzekadło mówi: Prościej jest zapobiegać niż leczyć.

Sandra - 2012-07-26, 17:05

koniczynka napisał/a:
.......... nie nazwałabym tego koszarami i rozkazami, a mądrą miłością i troską.

Cieszę się, że spodobały się wam moje porównania :kwiatek: :kwiatek: Nigdy za dużo dyskusji na ten temat.
Zawsze to kolejna inspiracja dla wątpiących w BARF'a.
A ja cierpiałam konsekwentnie, długo... razem z moim niejadkiem Pinto, a dał mi taką szkołę jak ......żaden facet.... :mrgreen:

MB - 2012-07-27, 09:17

Sorki, ale ponowię pytanie - czy muszę dawać wątróbkę, czy mogę ją czymś zastąpić? Please!!! Ofelia je surowe mięso, lubi je, zjada nawet wymemłane w suplementowej zupce, ale za wątróbką nigdy nie przepadała, jak dostawała kawałeczek to raczej poprzesuwała pazurkami po podłodze niż zjadła. Coś jej w tej wątróbce nie pasuje (i nie chodzi o świeżość czy jakiś jeden sklep).
koniczynka - 2012-07-27, 09:22

Wątrobę w mieszankach można zastąpić olejem z wątroby dorsza plus odpowiednio dobraną ilością łososia tak aby zgadzała się zawartość witaminy A i D w mieszance.
Solarie - 2012-07-28, 16:10

Same żywieniowe problemy z tymi kotami... :roll:
Dałam dzisiaj swojemu kocurkowi (10 miesięcy) po raz pierwszy całe skrzydło z kurczaka ze skórą, żeby zobaczyć na ile mu zasmakuje. Rano dostał suchą karmę w miseczce, ale po jakiejś godzinie ją schowałam, żeby się przed surowym obiadkiem trochę przegłodził (normalnie karma jest dostępna w misce cały dzień). Początkowo szał - kiedy już niosłam mięso do pokoju, zataczał mi wokół nóg ósemki i miauczał domagając się, żeby je już dostać. Położyłam w miseczce - oczywiście najpierw je wyjął i rozmemłał po całej podłodze. :twisted: Ucieszyło mnie, że się nim tak ochoczo zainteresował - zaczął lizać skórę, trochę jej skubnął, zabrał się z boku za obgryzanie kości - wydawał się zadowolony z postawionego wyzwania. Ale gdyby było tak super, to nie wstąpiłabym do wątku o kocich niejadkach, prawda? ;-)
Po paru minutach nastąpiła nagle całkowita zmiana nastawienia. Znudziło go chyba męczenie się z ciągnącą się skórą, bo nie mógł się dostać do mięsa, a że był głodny, chciał mieć mięsko teraz i już (tak przynajmniej myślałam). Zostawiłam go w spokoju, uznałam, że głód zwycięży i podejmie drugą próbę. Kot poszedł się bawić, ale za każdym razem kiedy mijał mięso - podchodził, wąchał i odchodził zdegustowany.
W końcu wzięłam nóż, odkroiłam problematyczną skórę i położyłam obok, żeby zobaczył, że nie robię sobie żartów i tam pod spodem naprawdę jest jadalne mięso. :twisted: Niestety - żadnej reakcji z jego strony. Poczytałam trochę tego tematu, trafiłam na wpis o tym, że koty lubią sobie na jedzenie "zapolować". Zawołałam go i zaczęłam mu rzucać skórę na podłogę - eureka! Gonił za nią i migiem pochłaniał czekając na więcej. Znów postawiłam przed nim resztę skrzydła do obgryzienia i otrzymałam tylko rozczarowane spojrzenie.
Skapitulowałam. Wzięłam mięso i zmieliłam je z kością, podałam znowu. A ta mała kochana paskuda tylko zakopała miskę, mimo że widzę, że chodzi głodny. :-?
I teraz pojawia się moje pytanie - jest sens za jakiś czas podjąć drugą próbę z całym skrzydłem czy uznać, że jego zabawa z gryzieniem kości nie urządza? To nie pierwszy raz, kiedy dostał surowe mięso - 1-2 w tygodniu je podroby lub surowiznę, ale zawsze pokrojone w kostkę i bez kości - nie pochłania tego natychmiastowo (wyjątkiem były cielęce nerki - to był szał :mrgreen: ), ale koniec końców miska zawsze jest pusta. Może to mięso polać mu jakimś sosem (tylko z czego go zrobić?)? Nie chodzi mi o oszustwo z polaniem sosem saszetkowym, raczej o naturalne rozwiązanie.
Trochę mnie to przyznam stropiło, bo planuję z nim od sierpnia/września zacząć barfować, ale jak mi będzie tak strajkował to czarno to widzę (skoro nawet mielonego nie ruszył). :-( Inna sprawa, że ja sama byłabym gotowa podjąć z nim walkę na zasadzie "kto się pierwszy złamie" (dzisiejszy bilans 1:0 dla kota...), ale moja mama trajkocze, że mam mu dawać zwyczajnie jeść jak zawsze, a nie cudować, bo biedny głodny chodzi i miauczy. A mnie za to została do zmycia podłoga po rzucaniu na nią mięsa. :twisted:
I bądź tu człowieku mądry...

Iowa - 2012-07-28, 16:44

Nie poddawaj się, ja właśnie postanowiłam dawać niemielone skrzydełka i szyjki po prawie ośmiu miesiącach barfowania. Cztery dni walczyłam z jednym z kotów. Na początku nie chciał jeść w ogóle, potem tylko skrzydło i tylko z ręki :evil: , potem zostawiał część kości, ale szyjki nadal nie ruszał. Wczoraj ostatni raz nie dojadł kawałka skrzydła, ale chodził koło niego długo, zastanawiając się, czy może jednak się zmusić - głodny był. W międzyczasie kilka pawików, bo przecież tego się nie gryzie tylko łyka. Jak za długo musiał się męczyć, bo się nie dało złapać zębami, to się nudził. Dziś poszło, jak na razie wszystko, łącznie z szyjką na śniadanie.
Solarie - 2012-07-28, 17:16

O, czyli nie tylko moje kocię tak w kwestii skrzydełek wybrzydza. Dotychczas wszędzie czytałam wpisy osób o tym, że ich koty uwielbiają zgryzać kości w skrzydełkach, że sprawia im to frajdę - i mimo że spodziewałam się, że jak na pierwszy raz kot nie będzie wiedział jak się do tego gryzienia zabrać, ten późniejszy całkowity brak zainteresowania nawet zmielonym mięsem trochę podkopał moje morale... :-|
Poza tym z uwagi na fakt, że jest na polu mimo wszystko gorąco, nie wiem ile mogę czekać z tym mięsem leżącym w misce zanim zrobi się ono bezużyteczne i wręcz szkodliwe dla jego zdrowia. Z kolejną próbą poczekam chyba aż przyjdzie ochłodzenie, bo nie uśmiecha mi się codziennie wyrzucać kolejne skrzydełka, słuchając jeszcze maminych narzekań zaczynających się od słów "a nie mówiłam?". :-?
Próbowałam właśnie chwilę temu to mielone mu chociaż wcisnąć na palcu, żeby zjadł cokolwiek. Początkowo się przełamał, zlizywał je, ale chwilę potem otrząsnął się i zaczął usilnie wylizywać pyszczek. Nie było to bynajmniej oblizywanie na zasadzie "mniam, jakie pyszne!", raczej "fuuuuuj! muszę się tego czegoś pozbyć z pyszczka jak najszybciej!". :lol: I już się nie chwycił.
No nic, dam mu chyba późnym wieczorem powrotnie suche PoN i wrócę na razie do zwyczajowego planu żywieniowego, bo nie chcę, żeby ta maupa mi się jeszcze do surowizny całkiem zniechęciła jak go zacznę zmuszać do jedzenia tego na siłę.

Iowa - 2012-07-28, 18:00

Mój kot ma tak, że to, co raz uznał za niejadalne, już takie pozostaje. Mam tu na myśli konkretną porcję jedzenia. Następnego dnia czy nawet później tego samego, inna porcja tej samej mieszanki może być już jadalna. Na szczęście mam dwa sierście, nic się nie marnuje ;-)
Solarie - 2012-07-28, 19:59

No cóż, u mnie to Malagito jest jedyną czterołapną maszynką do pożerania mięsa, to w dodatku mój pierwszy kot, więc chucham na niego i dmucham, żeby mu było jak najlepiej. :mrgreen:
Ostatecznie dzisiaj w ramach ostatniej deski ratunku mielone skrzydło polałam mu prowizorycznym "sosem" z surowego żółtka, które bardzo lubi i zjadł połowę porcji w miseczce z jako-taką chęcią, więc resztę odpuściłam i wyrzuciłam - i tak długo stało w misce. To mi w każdym razie dało do myślenia. Pełnowartościowe posiłki z samej surowizny będę mu musiała wprowadzać bardzo powoli, bo jak widać to, że przepada za podrobami i mięsem indyczym lub wołowiną w małych ilościach jeszcze wiosny nie czyni.
Niemniej będę testować metodą prób i błędów, przynajmniej wiem, że w razie jakichkolwiek problemów zawsze mi tu ktoś dobrze doradzi dalsze działanie. :-)

Iowa - 2012-07-28, 22:19

Może się okazać, że jak zrobisz pełną mieszankę, w której będą podroby, to zje bez problemu. Różnie bywa;)
karola7 - 2012-07-29, 13:10

U mnie bunt barfowy :-( . Nie wiem co się stało, ale fakt jest faktem nie chcą jeść. To już się zaczęło jakiś czas temu, entuzjazm przy miskach zmalał, jadły, ale nie pochłaniały tak jak wcześniej, ale teraz to już olewka.
Mam 3 koty, z czego 2 były antymięsne, drobnymi kroczkami udało mi się przestawić je na surowiznę, a od wrześnie 2011 zasuwały pełne mieszanki z trzęsącymi się uszami.
Co ciekawe jak im podam surowe mięso - jakiekolwiek - to jedzą z apetytem, a mięso z suplementami już jest niedobre, do tego stopnia, że jak postawię np. porcję żarcia Pixi przed nosem to ona odwraca się do tego dupskiem i nawet nie powącha! A Pixi to obżartuch!! Nie jest to na pewno kwestia nieświeżości mięsa, bo Lola je - jako-tako, jako jedyna, ale to jest kotka w 100% mięsożerna i przestawienie jej na Barfa to był pikuś. Nie jest to też bunt na konkretną mieszankę bo od pierwszych objawów niechęci to jest już kolejny rodzaj mieszanki o innym składzie.
Jak podaję jedzenie to mają tak zbolałe miny, jakbym chciała je otruć.
Dbam o różnorodność, dodaję różne mięsa, konsystencje - raz mają mieszanki bardziej zmielone, innym razem przewagę mięsa pokrojonego na kawałki, raz bardziej rozwadniam, innym razem mniej. Próbowałam także przegłodzenia - nic to nie dało bo mimo tego, że były głodne to i tak jeść nie chciały.

Nie wiem co robić :-/ .



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group