To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFna dieta drapieżnika - Reakcje ludzi na BARFną dietę naszych zwierząt

Dragana - 2016-06-03, 18:11

Mnie to się ta jedna dziwna znajoma trafiła :-P Zdenerwowałam się i stwierdziłam, że muszę się podzielić, żeby odreagować. Tak to nie narzekam. Weterynarze nic nie mają przeciw, w sklepie jak zdarzyło mi się powiedzieć o kotach, to pani sobie żartowała, że chciałaby tak dobrze jeść jak nasze koty.
denaturat - 2016-06-15, 12:39

Ostatnio się od jakiejś durnej laski dowiedziałam, że:
- co za różnica, czy kotek żywi się myszami czy resztkami z obiadu, przecież to JEDNO I TO SAMO
- zabijam kota podając mu suplementy (olej z łososia, hemo, wapń, tauryna) bo to CHEMIA i jak ja tak mogę w ogóle, to już lepiej dawać whiskasa!

Potwora - 2016-06-15, 20:29

Trzeba jej było powiedzieć, że skoro jedno i to samo, to śmiało może jeść myszy :-P
shana55 - 2016-06-15, 22:50

Dokładnie !!!! :kwiatek: :mrgreen:
EdytaG. - 2016-12-18, 15:18

W mojej rodzinie nigdy niczego nie kupowało się gotowego. Dla zwierzaków zawsze przygotowywało się posiłki .Barf to naturalny sposób żywienia zwierząt mięsożernych , nie podlegający dyskusji . Koty rasowe w Polsce były hodowane już przed wojną i karmione mięsem / nie było suplementów , ale i mięso było innej jakości a zwierzaki dostawały to czego na ludzkie stoły nie podawano w tym krew / poza krwią z kaczki /.Nikt z moich znajomych nie karmi zwierzaków mięsożernych gotowcami , do wetów ignorantów żywieniowych , lub chciwych oszustów nie chodzimy i nie tłumaczę nikomu do czego potrzebne mi zakupowane mięso.Brzydzimy się tym co przemysłowe .Żywe są w rodzinie barwne opowieści , niektóre nagrane ,mojej Babci kontrolującej :silosy zbożowe i zakłady przemysłu mięsnego .Horror .Jak myślicie co z tymi wytrutymi wołkami zbożowymi i bobami mysimi w zbożach, może ktoś je wyjmuje . Idzie to na sita i co spadnie to tego nie ma - reszta do przemiału na mąki,kasze z ryżu to same wyjmujecie przed gotowaniem myjąc go i przebierając . W zakładach mięsnych niewiele lepiej : szczury,karaluchy - oczywiście okresowo gazowane,ale w międzyczasie mają się dobrze. A kontrola weterynaryjna i SANEPID - a niby dlaczego wycofywano w ostatnim tygodniu listopada biegiem jaja i mięso drobiowe z Biedronki i Żabki ?Już widzę jak zamykają zakład produkujący na potrzeby sieci marketów - no z małymi to całkiem inaczej . Dlatego kupujemy mięso na bazarach od znajomych sprzedawców lub od rolnika , mąki , ze zbóż mielone termomiksem . To strach pomyśleć co jest w tych puszkach i chrupkach dla zwierząt ,rz....ć mi się chce na ich widok w sklepach .
Pozdrawiam

Tufitka - 2016-12-22, 18:58

EdytaG. - Twój wpis to dla mnie mód na serce. Szkoda, że tak mało ludzi pochodzi podobnie jak Wy.
EdytaG. napisał/a:
Dlatego kupujemy mięso na bazarach od znajomych sprzedawców lub od rolnika , mąki , ze zbóż mielone termomiksem . To strach pomyśleć co jest w tych puszkach i chrupkach dla zwierząt ,rz....ć mi się chce na ich widok w sklepach .
ostatnio spotkałam na bazarze (nie wiem skąd jesteś, to nie wiem czy wiesz o jakim bazarku wspomnę) pod Halą Mirowską ludzi, którzy dla swojej kotki (chorej na nowotwór) kupują wołowinkę (chcą dla niej to co najlepsze). Spotykam/słyszę od ludzi/o ludziach ze starszego rocznika niż ja, że koty karmią mięsem. Gdzieś się ta wiedza/sposób karmienia po drodze zagubił. Ja swoją Mamę na szczęście przekonałam do nie "Lidlowych" karm.
EdytaG. - 2016-12-26, 03:24

Nic się nie zagubiło, tylko ta psychologia tłumu i podatność na pranie mózgu . Nikt nie chce myśleć bo nie jest nauczony logiki .
Przecież Twoje pokolenie nawet małe dzieci karmi gotowymi śmieciówkami i wmawia sobie , że to najlepsze.Szukają najtańszych parówek bo nie stać na "fanaberie " a jednocześnie kupują czipsy po 8 zł za paczkę - chore.
Moim zdaniem agresja w stosunku do barfujących bierze się z tego , że marketowi i weterynarze doskonale wiedzą , że ich sposób karmienia i polecane karmy są złe dla zwierząt . Jedni z chciwości a drudzy z głupoty nigdy nie przyznają się do błędów i reagują agresją lub poniżaniem w stosunku do karmiących barfem . Takie polskie piekiełko , jak się ktoś wychyli to go z powrotem do beczki ze smołą .Nikt nie zadaje sobie pytania : dlaczego takie wspaniałe karmy są tak intensywnie reklamowane ?
Jaki % wartości karmy to koszty tych wielogodzinnych reklam na wszystkich programach TV ? Za co tak naprawdę płacą ? Ile kosztuje 1l wody w puszce z karmą , a ile kg ryżu w suchej karmie ?

hysteria - 2016-12-30, 10:09

ja się najczęściej spotykam z tym właśnie z tym, że skoro karmię mięsem kota to łomatkoboska, ile ja muszę na niego kasy wydawać. bo nikt sobie nie przemyśli i nie przeliczy. ja tego nie rozumiem. nie rozumiem nie czytania etykiet, nie zastanawiania się ZA CO płacisz.

wychowanie dużo daje. u mnie w domu też było oczywistym, że kot to najchętniej je surowe mięso. co prawda karmiło się karmami (rodzicie w pewnym momencie też dali się otumanić reklamom pięknych srebrnych whiskasików), ale w ramach smakołyków koty dostawały praktycznie zawsze coś przy robieniu obiadu.

druga sprawa, że moja mama nigdy nie oszczędzała na jedzeniu. nie pochodzę z biednej rodziny, ale na wiele rzeczy w dzieciństwie nie było mnie stać. mama oszczędzała gdzie tylko mogła, ale nigdy na jedzeniu. owoce były w domu zawsze, po mięso jeździła tam, gdzie uważała, że jest najlepsze. to w człowieku zostaje. jak się nie ma nawyków od dzieciństwa to jest na pewno dużo trudniej.


Cytat:
Szukają najtańszych parówek bo nie stać na "fanaberie " a jednocześnie kupują czipsy po 8 zł za paczkę - chore.

to jest samo sedno!

ale nie wiem czy weterynarze i marketowi wiedzą że ich sposoby są złe. może niektórzy. moi znajomi raczej uważają, że owszem, są lepsze karmy, ale te które dają są po prostu dobre i właśnie wszystko "więcej" to fanaberia i rozpieszczanie kota.

Margot - 2016-12-30, 16:47

Ostatnio przed Świętami dwukrotnie odwiedziłam w odstępie kilku dni dwa różne stacjonarne sklepy zoologiczne sieci Maxizoo w Warszawie. To były moje pierwsze od kilku lat wizyty w stacjonarnym sklepie zoologicznym, bo jeśli już kupowałam jakieś dobre gotowce, to głownie w necie. Wizyty okazały się ciekawym, aczkolwiek nie napawającym optymizmem doświadczeniem.

Przypadek pierwszy:
Podczas pierwszej wizyty w jednym z nowo otwartych sklepów, stojąc i analizując jeszcze na spokojnie składy karm przy półce oznaczonej napisem karmy "Premium" (Premium, bo mięsne, a co za tym idzie półka cenowa podobna do dostępnych w necie karm CatzFinefood, Granata Pet, Grau, Terra Faelis, etc) słyszę nagle tekst jaki sprzedawca wygłasza do jednej z klientek, która chyba przypadkowo się w okolicy danego regału znalazła:

"Proszę Pani, tutaj to akurat są takie karmy głównie dla wybrednych kotków".

Postanowiłam na to zareagować, rzucając tekst, że przecież ten regał, to jedyne miejsce w tym niemałym sklepie, gdzie można znaleźć jakikolwiek pokarm nadający się do jedzenia dla kotków i odpowiadający na ich potrzeby żywieniowe. Mina sprzedawcy i przerażenie, że wystraszę mu klientkę, bezcenna.

Drugi przypadek:
Dzień przed Wigilią z okazji 20% rabatu na cały asortyment, odwiedziłam inny sklep Maxizoo. Tak się złożyło, że również przy regale z karmami Premium z serii Select Gold zaliczyłam szybkie spotkanie i króciutką konwersację z, jak się okazało i wyszło w trakcie rozmowy, dyplomowaną Panią biochemik.

Widząc, że jakaś Pani/klientka (oczywiście nie wiedziałam, że jest biochemikiem) znalazła się w tym raczej pustawym rewirze i, że sięga po te same saszetki, których przed momentem naładowałam trochę do swojego koszyka, licho podkusiło mnie, aby zapytać ją z czystej ciekawości, czy wybrany przeze mnie rodzaj/smak kocich saszetek jest znany jej i jej kotu/kotom i czy orientuje się przypadkiem, czy jest podobny do pozostałych smaków z tej serii (pod względem konsystencji, zapachu, etc), bo akurat tego jednego nie znałam i nie testowałam na swoich futrach, a ponieważ są to saszetki dość drogie, nie chciałam się, a raczej kotów, rozczarować.
Pani w odpowiedzi odrzekła mi, że ona sięga po te saszetki, bo akurat ma kotkę seniorkę (saszetki, które obie wybrałyśmy rzeczywiście były oznakowane jako przeznaczone dla kocich seniorów od wieku 7+).
Na to ja odparłam, że wiek kota akurat nie jest dla mnie aż tak istotny bo kot to kot i czy ma lat 5 czy 9 to wciąż kot o podobnych potrzebach żywieniowych i, że ja akurat je wybrałam, ze względu na niższy poziom fosforu i sodu i, że pytam ją nie o dopasowanie tej karmy do wieku kota, tylko ( tu powtórzyłam się), o jej wrażenia jeśli chodzi o atrakcyjność smaku/zapachu, konsystencji dla kotów, jeżeli rzeczywiście wcześniej je już kupowała. Pech chciał, że napomknęłam również, że ponieważ w składzie widzę oprócz czystego mięsa kurczaka i części łososia, także kurzą wątróbkę, a moje koty uwielbiają każdą surową wątróbkę, więc mam nadzieję, że nie trafię z wyborem tych saszetek jak kulą w płot.

No i wsadziłam kij w mrowisko. To się zaczęło.

Pani usłyszawszy, że karmię swoje koty surową wątróbką wpadła w przerażenie i zaczęła mi dawać dobre rady.
Usłyszałam, że wątróbka jest bardzo wartościowa i owszem, ale pod żadnym pozorem nie wolno podawać jej surowej. Na to ja, że karmię swoje zwierzęta głównie surowizną, a wątróbki ze względu na bogactwo witaminy A, podaję procentowo i ilościowo niewiele, ok. 25 -30 gr. tygodniowo na sztukę kota (już nie wchodziłam w szczegóły, że dostają ją codziennie w mikroskopijnych ilościach, bo przecież te 25 gram w tygodniowym barfie rozkłada się na małe drobinki wątróbki w skali dziennej, nie wspominając o poziomie pojedynczego posiłku). Na co Pani, że to oczywiście nie najważniejsze że nie przedawkowuję wit. A, tylko to, że przecież w ogóle nie wolno kotów karmić jakąkolwiek surowizną, a ona akurat zna się bardzo dobrze na żywieniu zwierząt, bo jest biochemikiem z wykształcenia.
Na co ja zapytałam, czy mogłaby mi uzasadnić swój punkt widzenia. Na co Pani w odpowiedzi, że surowe mięso gorzej jest przez kota trawione, długo zalega i potem gnije w kocich jelitach. Na co ja, że chyba Pani się myli, bo to właśnie przetworzone i obrobione termicznie mięso podlega dłuższemu procesowi trawienia, a surowe mięso, jest lżej strawne dla kota, nie wpominając, że więcej z niego wartościowych składników kot przyswaja (już w pospiechu, nie dodałam, że najlepiej widać co i jak kot trawi i przyswaja widać po efektach w kuwecie, jeżeli kiedykolwiek miała szansę to porównać, a wątpię).
Dalej zapytałam Panią czym jej zdaniem różnią się potrzeby i przewód pokarmowy kota żyjącego wolno i spożywającego swoje ofiary w stanie surowym od kota, którego przygarnęliśmy/zaprosiliśmy pod swój dach do wspólnego mieszkania. W odpowiedzi usłyszałam oczywisty banał, że przecież jeśli kot jest kastrowany, to różni się przecież tym, że chociażby przejawia większe skłonności do tycia. Na co ja, że to chyba jednak nie jest wina surowego mięsa, zwłaszcza, że ilościowo kot takiego mięsa zje znacznie mniej niż przetworzonej gotowej karmy z różnymi wypełniaczami, bla, bla, bla. Oczywiście Pani z niedowierzaniem patrzyła na mnie, jakie to bzdury plotę.

Widząc, że nijak nie dojdziemy do porozumienia i nie damy się wzajemnie "przekabacić na drugą stronę" (zresztą ja nigdy nie mam intencji na siłę kogoś przekonywać, a już tym bardziej dyplomowanego biochemika, który z racji swego wykształcenia czuje wyższość swojej wiedzy i swoich poglądów nad argumentami innych), zaproponowałam zakończenie tej wymiany zdań, po czym wzajemnie pożyczyłyśmy sobie z Panią zdrowia dla swoich podopiecznych. Dla dodania pikanterii na koniec dorzuciłam tylko jeszcze, że karmię surowizną koty nerkowe od blisko 6-u lat, czyli od kiedy zdiagnozowano u nich chorobę i regularnie robione badania potwierdzają bardzo dobre jak na chore zwierzęta wyniki, o samopoczuciu obserwowanym przeze mnie nie wspominając (oczywiście dodałam, że choć dyplomowanym biochemikiem nie jestem, to jednak też staram się dokształcać i nie przygotowuję pokarmu bezrefleksyjnie, a uszczerbek na zdrowiu koty zawdzęczają nie surowiźnie, a gotowym nieodpowiednim często rekomendowanym karmom i procedurom medycznym stosowanym przez niedouczonych wetów, bezrefleksyjnie ładujących w zwierzęta tony chemii w postaci różnych leków mających zlikwidować objawy, a nie przyczynę problemu – tu akurat Pani przyznała mi trochę racji ).

W rewanżu na do widzenia, miła Pani biochemik z przerażeniem wspomniała, żebym tylko tych swoich poglądów/teorii (czytaj herezji) na temat sposobu żywienia surowizną nie propagowała Boże broń w szerszych kręgach.
Rzuciłam jeszcze na odchodne, że zapraszam ją , aby zajrzała na Barfny Świat (szkoda, że zapomniałam dodać, że tu takich heretyków jak ja jest ponad 4 tys., bo to może byłoby dodatkową zachętą do odwiedzenia strony i może zabrania głosu, a ja bym chętnie na spokojnie poznała więcej argumentów przeciwko surowej diecie wystosowanych przez dyplomowanego biochemika, nawet z czystej ciekawości).

Jeżeli Pani do nas zajrzy i przeczyta ten wpis, pozdrawiam serdecznie.

Saga - 2016-12-30, 17:21

Margot napisał/a:
Usłyszałam, że wątróbka jest bardzo wartościowa i owszem, ale pod żadnym pozorem nie wolno podawać jej surowej.

Ja proponuję z zasmażką, cebulką i jabłuszkiem. Ewentualnie dla poprawy smaku dla wybrednego kota polane śmietanką :mrgreen:
Ja sobie daję spokój z rozmowami w sklepach zoologicznych, szkoda zdrowia, nerwów... osoby prowadzące to są na ogół przypadkowi ludzie, którym się wydaje ze mają wiedzą. A swoją wiedzą opierają głównie na tym co się najlepiej sprzedaje. Niestety :-(

EdytaG. - 2016-12-30, 20:10

Może i mają wiedzę , ale za jej propagowanie stracą pracę bo wypłoszą ze sklepu klientów . Najlepszą reklamą są nasze zwierzęta , ten szok w weta , że 18 letnia kotka może mieć :doskonałe wyniki , wspaniałe futro i wszystkie własne zęby , 13 letni Owczarek Niemiecki jest :w pełni sprawny i nie różni się wyglądem od połowę młodszego kolegi , chyba że na korzyść . Moja zaprzyjaźniona wetka sama swoje koty karmi barfem i taką karmę zaleca - niestety zazwyczaj bez skutku , często tracąc pacjentów .
Tufitka - 2016-12-31, 18:14

Margot napisał/a:
Rzuciłam jeszcze na odchodne, że zapraszam ją , aby zajrzała na Barfny Świat
zrób wizytówki to na na koniec takiego spotkania podaj - mina pewnie bezcenna :faja:
Margot napisał/a:
(szkoda, że zapomniałam dodać, że tu takich heretyków jak ja jest ponad 4 tys.,
heretyków jest o wiele więcej, np. spotykam ich na bazarze pod halą Mirowska jak - tak samo jak ja- kupują dla swoich kotów mięso. Sprzedawcy w pawilonach, gdzie kupuję mięso są już do takich osób przyzwyczajone. Moja pani Bożenka - jak mówi - sama swoje koty karmi mięsem. Robię mieszanki dla naszych stowarzyszeniowych kotów, dla wolno żyjących kotów, które moja Mama dokarmia. Powolutku, pomalutku wiedza rozlewa się na ludzi myślących i widzących dobrodziejstwo takiego żywienia.
Margot, szkoda, że mnie nie było przy tym (wczoraj byłam w maxi zoo na Ochocie), ciekawe co ta Pani by zrobiła, gdyby kolejna osoba się do rozmowy przyłączyła i byłoby 2:1 za barfem?

Skipper - 2016-12-31, 20:04

Saga napisał/a:
Ja proponuję z zasmażką, cebulką i jabłuszkiem. Ewentualnie dla poprawy smaku dla wybrednego kota polane śmietanką :mrgreen:

Ja taką wątróbkę z cebulką i jabłkiem doprawiam (oprócz soli i pieprzu) majerankiem. Rewelacja :food:
Niestety muszę od razu patelnię myć, żeby Rico się nie dorwał i nie wylizał do czysta :hair:

fibrysowa - 2017-01-12, 13:18

Jeśli chodzi o moich znajomych, to raczej nie dziwią się, że karmię zwierzaki mięsem. Myslą zapewne, że są to jakieś resztki obiadowe :D. Natomiast zdziwienie jest w mięsnym, na stoiskach w sklepach, gdzie robię zapasy. Za każdym razem sprzedawczynie przecierają oczy ze zdumienia. A najlepszy był tekst, że kot to sobie sam powinien mysz upolować, a nie, że żarło ma pod nos podstawiane i to jeszcze taaaaaakie! :banghead:
Laidee - 2017-01-17, 16:18

Zaczynam się czuć poszkodowana, bo jak kupuję mięso w Makro to nikt się mnie nie czepia :-P A jak kupuję pod Halą Mirowską u pani Ani to na hasło "dla kota" dostaję tłustsze kawałki i tyle.

Za to znajomi czasem dziwnie patrzą, zwłaszcza jak Małż chwali się dokumentacją fotograficzną z mieszania mięsa z suplami. Ogólnie jednak reakcje są pozytywne, rzadko kiedy ktoś popuka się w głowę. Najbardziej bawią mnie jednak reakcje nieznajomych w sklepie, którzy przybierają wyjątkowo dziwne miny, gdy przypadkiem słyszą, że kupuję kilkanaście kg mięsa dla Księgowej i zastanawiam się, czy mam w domu wystarczającą ilość krwi :twisted:

Zdecydowanie gorzej jest w Internetach, bo tu ludzie nie mają żadnych hamulców. Radykałem żywieniowym nie jestem. Ale zaliczyłam już nawet nalot wegan, którzy przekonywali mnie, że nakaz humanitarnego traktowania zwierząt oznacza, że nie powinniśmy także kotów i psów karmić mięsem, skoro wystarczy superkarma z kukurydzy i soi plus miska surowych warzyw każdego wieczora. Bo przecież kot jest wszystkożerny jak człowiek, a nawet bardziej niż człowiek, bo czasem je trawę... Poza tym "mój kot je karmę wegetariańską i ma wyniki w normie". A moje wcinają steki :food:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group