BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Idziemy na spacer z kotem
Lena06 - 2015-03-25, 22:14 Oj tak, skąd ja to znam. Jak jesteśmy na działce, Kiduch jak pójdzie w długą, to do wieczora się nie zjawia. Chyba że zgłodnieje.
Ale ja i tak wiem, że on nigdzie daleko się nie oddala. Najczęściej chodzi ze swoją koleżanką Broszką (schroniskowa kotka sąsiadów, szylkretka) nad jezioro i tam przesiadują sobie razem na pomoście. Jezioro widać z okna, więc mam na nich oko Kiedyś zapolował na kaczkę Rzucił się na nią z pomostu. Kaczka odpłynęła (ale była w lekkim szoku, bo nie spodziewała się natarcia z brzegu), a kot musiał sam wyczołgać się z wody. Wyglądał, jak zmokła kura.
Gdy Kidi włóczy się, albo chowa po działkach z Brochą to łatwo ich wyśledzić. Wystarczy wytężyć słuch, bo Broszka chorą ma krtań i skrzeczy jak żaba. Nie powiem, wiele razy jak wracałam wieczorem z psem to nieźle się jej przestraszyłam... scarletmara - 2015-03-26, 00:21 Romantyk z tego Twojego Kiducha, dziewczynę nad jeziorko na pomost zabiera. A z tej kaczki to pewnie romantyczna kolacja miała być aż żal, że nie wyszło. Moja jedna "romatyczka" się ze swoim kocurkiem po krzakach prowadza. Raz ich nakryłam to wystrzeliła z krzaczorów jak z procy i udawała, że ona tego kota to w ogóle nie zna a chwilę wcześniej przez okno ich obserwowałam jak łapka w łapkę siedzą w krzaczkach na skarpie i podziwiają widoki.Ines - 2015-03-28, 20:59 Pogody na park nie było, więc Arda odwiedziła dziś kolejny lokal:
Bardzo fajnie się już z nią chodzi po mieście. Tzn za dużo się dzieje, by ją prowadzać na smyczy, ale chętnie siedzi Rafałowi na ramieniu jak kapucynka. Jak jest mniej podekscytowana, to daje mi się nosić jak szal.scarletmara - 2015-03-29, 11:55 Ines czy ludzie na ulicy robią Wam zdjęcia jak Was widzą z kotem na owiniętym wokół szyi ?
Bo to chyba niecodzienny widok :) ? U mnie w okolicy wszyscy z podziwem i wielką sympatią patrzą na pańcię chodzącą na spacery z kotami. Nawet raz usłyszałam jak jedna sąsiadka drugiej opowiadała, że ja tak codziennie z nimi chodzę na spacery i az mi sie głupio zrobiło przed futrami, że wcale tak nie jest Tufitka - 2015-03-30, 08:21 scarletmara i sama chodzisz z dwoma? Jak Ci się udało dwa na raz wyprowadzać? Nie wiem jak sama mogę nad nimi zapanować, żeby w dwie różne strony nie chciały uciekać i żeby z szelek mi się nie wyślizgnęły (kiedyś o mało co jedna mi się nie wyślizgnęła - szybko oddałam drugą drugiej osobie, która była ze mną na spacerze). Udało mi się tak kotem "pokierować", że została w szelkach. Ale boję się, że jak dwie na raz wezmę to nie zapanuję nad nimi i będzie z tego więcej szkody niż pożytku. A wyprowadzać najpierw jedną, później drugą, to też chyba źle, bo się bardziej stresują niż jak były w tym samym czasie razem blisko siebie na dworze.
I tak główkuję i nie wiem co zrobić, a wiosna już jest i aż się chce wyjść z nimi na dwór Nie zawsze mogę liczyć na drugą osobę.doradora - 2015-03-30, 08:48 a moje nie chcą chodzić w szelkach, nie mam już pomysłu jak je przekonać scarletmara - 2015-03-30, 13:09 Tufitka tylko, że moje bez smyczy chodzą, więc to jest trochę inaczej bo one nie muszą się mnie tak całkiem sztywno trzymać i mają trochę więcej swobody (zupełnie inna technika tu obowiązuje niż przy prowadzeniu na smyczy) i jak najbardziej czasem jedna pójdzie kawałek w jedną stronę druga w drugą ale zaraz wracają do mnie albo np.Wiki pójdzie za Silka sprawdzić co siostra ciekawego znalazła. To, że mi się nie rozłażą za bardzo to dlatego, że one same chcą iść tam gdzie ja a nie że ja tak chcę i tu jest pies pogrzebany
A no i zupełnie niechcący i przypadkiem ustaliłam sobie z nimi sygnał nawołujący, na który reagują. Ja ich nie wołam po imieniu ani żadnymi komendami typu: chodź/wracaj itp. tylko na nie cmokam a właściwie nie na nie tylko do nich. Ja je w ten sposób nie tyle wołam co informuje gdzie jestem i gdzie idę no i jak widzę, że gdzieś za bardzo chcą się rozbiec to cmokam i idę w wybranym przez siebie kierunku powoli, one wtedy zawracają ze swoich ścieżek i podążają za mną żeby się nie zgubić. Takim samym cmokaniem wołam je do domu jak biegają sobie same. Wystarczy, że stanę w drzwiach i wydam ten dźwięk a one słyszą i biegną mało łapek nie pogubią nawet z baaardzo daleka. Rożnica dla kota między tym moim cmokaniem a wołaniem polega chyba na tonie: wołanie po imieniu brzmi jak rozkaz: "chodź do mnie natychmiast", moje cmokanie jak informacja: "jestem tutaj, czekam na ciebie" - no i przekorna kocia natura wiadomo jak działa...
To jest też o tyle fajne, że po nocach sąsiadów nie budzę nawoływaniem: Siiiiiiiiiiiilka, Wiiiiiiiiiiiiiki bo by mnie chyba ubili. A tego cmokania w ogóle nie słychać bo to taki dźwięk jak ptaki wydają neutralny dla ludzkiego ucha. A koty słyszą go doskonale nawet jak siedzą w krzaczorach kilkaset metrów dalej.Tufitka - 2015-03-31, 11:14 no tak, to jest "inna inszość".Lena06 - 2015-03-31, 11:17
scarletmara napisał/a:
To jest też o tyle fajne, że po nocach sąsiadów nie budzę nawoływaniem: Siiiiiiiiiiiilka, Wiiiiiiiiiiiiiki
Że też nie wypracowałam sobie czegoś takiego z moim kotem. Ja zawsze stercze o północy w drzwiach i się drę na całe działki... A Kidi i tak mnie nie słucha i przychodzi nad ranem...scarletmara - 2015-03-31, 12:36 Lena ale to nic straconego, tego można łatwo kota nauczyć. Podstawa jest żeby on ten dźwięk kojarzył z Tobą, więc możesz zacząć tak robić np. wołając kota na jedzenie czy w jakiejkolwiek innej sytuacji - najlepiej fajnej dla kota wtedy może mu się zakoduje w łebku, że zawsze warto przyjść i sprawdzić co tam Pani ma dobrego. Jak już skojarzy dźwięk z Tobą to będzie potem wiedział, że to Ty go tak wołasz o północy i jest szansa, że zaintrygowany co tam dla niego znowu masz będzie grzecznie wracał
Chociaż ja bym mu tam pozwoliła poszaleć w nocy jak lubi i jak Ty możesz mu na to pozwolić bo to dla kota i najlepsza i najbezpieczniejsza pora. Ja na razie się o moje boję, że jak na tak długo je zostawię na dworze (nie mam kocich drzwiczek i same sobie nie mogą wrócić kiedy chcą) to coś się stanie albo się przeziębią bo jeszcze nie przyzwyczajone albo pomyślą, że o nich zapomniałam i sobie gdzieś pójdą obrażone (Silka miewa takie pomysły) i na razie na noc zostają ze mną, ale też najchętniej pół nocy by biegały po dworze. Na to najlepszym lekarstwem są kocie drzwiczki, których ja niestety nie mogę mieć :( Musze jakąś inną ścieżkę do domu im wybudować ale jeszcze nie wiem jaką. Najlepiej by było posadzić duże drzewo pod oknem, po którym będą sobie mogły wejść na balkon doradora - 2015-03-31, 12:43 scarletmara, nie wiem czy mogę zapytać, ale co stoi na przeszkodzie, żebyś miała drzwiczki?Lena06 - 2015-03-31, 12:55 Masz rację. Jak lubi zostawać to niech zostaje. Ale przy okazji spróbuję go nauczyć takiego porozumiewania się
Mój się nie obraża... To ja jestem obrażona, jak stoję przez pół godziny i nawołuję A on rano sobie ładnie na parapecie czeka aż wstanę. Drzwiczki to moje marzenie. Miałam już upatrzone też takie, żeby i pies się zmieścił, bo to takie zmora, że non stop piszczy - raz bo chce wyjść, innym razem, bo chce już wracać. Byłoby to idealne rozwiązanie, ale mój tata zapowiedział, że dziur w drzwiach robić nie będzie.
Generalnie nie mam strachu przed wypuszczaniem mojego kota z domu, jak już wiadomo. Ale czasem przerażają mnie lisy. U sąsiadów, zaraz obok naszego domu, siedział sobie na tarasie. Z moim kotem kiedyś z kolei się zderzył, gdy mój tata chciał go przestraszyć, a kot równocześnie wyskoczył z krzaków....Była już prawie noc. Wiadomo, w dzień kota się ma na oku. W nocy choćby działa się mu krzywda, już bym nie słyszała scarletmara - 2015-03-31, 13:11 doradora bo to nie mój dom jest i właściciel się nie zgadza. Juz prędzej drzewo w ogrodzie bym sobie mogła zasadzić niż drzwiczki w drzwiach wmontować (bo ciepło nimi w zimie ucieknie)
Lena w sumie fakt, że dzikie zwierzęta też nocami szabrują a nie w dzień i to moze być jakieś zagrożenie. A lis to rzeczywiście kota mógłby upolować albo w ogóle zaczepiać? U mnie też bywają jacyś dzicy goście w nocy. Nie ma tego dużo ale w zeszłym roku widziałam w nocy liska, sarenkę, zające i łasicę albo coś podobnego tylko one takie przestraszone były że nie wyobrażam sobie żeby w głowie im było polowanie na kota, który się w swoim ogródku czuje jak pan na włościach a one przebiegając wyglądały raczej jak zaszczute zwierzątka Lena06 - 2015-03-31, 13:28 Wiem, że lisy lubią sobie na koty zapolować jeśli nie mają innego pożywienia. U moich dziadków i ich sąsiadów w przeciągu dwóch tygodni poginęły w tamtym roku koty. W zasadzie samce, bo tylko one zapuszczały się dalej w teren. Na początku myśleliśmy, że ktoś po prostu postanowił je zlikwidować, ale później okazało, że parę gospodarstw dalej poginęły kury, czyli dla lisów norma. Później to już człowiek był tak wyczulony, że widziało się, jak lis przy ogrodzeniu chodzi, albo gdzieś na polu niedaleko domu. A dziwne, że wszystkie koty poginęły. Wiadomo one za kotkami łażą, ale jeszcze się nie zdarzyło żeby żaden nie wrócił.A ginęły praktycznie z dnia na dzień.
Czytała, że lisy się rzucają na młode kociaki, albo na chore/ stare koty, ale jak nie mają co jeść, to czemu nie na zdrowego...
Jak to jest z innymi zwierzami nie mam pojęcia.
Wiem, że w tamtym roku był jakiś dziwny wysyp lisów no bo jak na tarasie się panoszą, albo na parapet (u sąsidaów) siadają to już dziwna rzecz.Ines - 2015-03-31, 18:02
scarletmara napisał/a:
Ines czy ludzie na ulicy robią Wam zdjęcia jak Was widzą z kotem na owiniętym wokół szyi
Ludzie ogólnie na kota w mieście reagują dosyć specyficznie. Nieważne, czy to jest kot w kawiarni, czy kot spacerujący na ramieniu opiekuna, reakcje są podobne. Zwykle ludzie odwracają wzrok, zawstydzeni. Gdy siedzieliśmy sobie ostatnio przy oknie kawiarni wychodzącym na uczęszczaną ulicę i Arda przyklejona do szyby obserwowała ruch uliczny, to i my mieliśmy okazję przyglądać się, jak ludzie na nią reagują. Wyraz twarzy większości sprawiał, że czułam się, jakbyśmy brali udział w jakimś konwersyjnym happeningu i siedzieli w tej kawiarni, przy szybie, na golasa. Ludzie w większości odwracali wzrok skrępowani, jakby było im wstyd, że spojrzeli. Jakby się bali, że ktoś z nich sobie robi jaja i zaraz okaże się, że są w ukrytej kamerze i ich nietypowa reakcja lada moment obiegnie internet. Podobnie reagują, gdy sobie idziemy ulicą. Ale są też tacy, choć nieliczni, którzy na widok kota w takiej nietypowej sytuacji, przystają zaskoczeni i... cali się rozpromieniają. Bardzo to lubię, bo wtedy twarze dorosłych ludzi rozkwitają taką niewinną, szczerą, "dziecięcą" radością. Są to najszczersze uśmiechy jakie mogę sobie wyobrazić i nie da się takiemu człowiekowi nie odpowiedzieć równie szczerym uśmiechem