BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Off Topic nieBARFny - Bezdomne zwierzęta
angel - 2014-11-04, 15:46
dagnes napisał/a:
angel napisał/a:
ludzkiej ekspansji się nie da zatrzymać
Skąd ta pewność?
To pytanie retoryczne? To, że się nie da jest oczywiste od wieków. Masz jakiś pomysł by to zmienić?
dagnes napisał/a:
angel napisał/a:
Chyba, że macie jakiś pomysł jak świat zwierząt uczynić bezpieczniejszym w świetle galopującej cywilizacji
Nie wszyscy zgadzają się z tezą, że cywilizacja musi tak galopować, unicestwiając na swej drodze wszystko. Ten galop potrzebny jest tylko w jednym celu i bynajmniej nie jest nim zapewnienie ludziom warunków do życia (ale o tym w innym wątku).
ale większość osób, które "ubrudziły" sobie ręce tym tematem, doskonale rozumieją potrzebę sterylizacji
Jesli wejdzie sie w ten nurt raz i poczuje się skale problemu, to rzeczywiście ciężko z tego wyjść, bo to wraca w różnej formie.
Raz rozbudzona wrażliwość na los bezdomnych zwierząt, nie da spokoju i będzie juz z nami do konca świata ...i jeden dzień dłuzej.
Człowiek udomowił psy i koty, z różnych powodów i jest za nie odpowiedzialny.
Jest to odpowiedzialność zbiorowa, bo sam się postawił na szczycie jako ten władca Świata, dysponent życia lub śmierci braci mniejszych.
Wiedzę w temacie nalezałoby mieć adekwatną do sytuacji jaka jest na Świecie..., bo to równiez stanowi o tym jakie decyzje podejmujemy dla dobra i kierunku rozwoju na drodze przyszłych pokolen.
Nic tu nie jest czarne i białe i jak zawsze gdy dotyka emocji to budzi się w nas coś więcej niz tylko ten codzienny "robot".
Budzi się wrażliwość na cierpienie, którą bardzo głeboko chowamy, tak na wszelki wypadek aby nie musieć, aby nie było potrzeby sie okreslić, aby nie trzeba było części siebie oddać właśnie braciom mniejszym.
To nie jest do nikogo osobiście ani do biorących udział w dyskusji ani do tych tylko czytajacych...
Pisze o sobie, bo u mnie tak to ewoluowałao i nie wiem jak daleko zajdę.
Schyłkiem lata, kończyły sie wakacje i jesień nadchodziła szybko.
Pewnego dnia przyszła do mnie sąsiadka z pytaniem czy nie zajmę sie kotem, który całe wakacje słuzył jako zabawka jej kilkuletniej wnuczce . Znaleziony jako maluszek, wychuchany, wykarmiony... miał z dnia na dzień byc wyrzucony z domu, bo wnuczka wraca do W-wy, a babcia go nie chce...
Sami oceńcie.
Jaki przykład dostaje w tym wypadku młoda latorośl, która stając sie pełnoprawnym obywatelem byc może będzie decydować o losie bezdomnych zwierząt.
Jaki budujący przykłd dostaje z domu.
Mozna znacznie więcej zobaczyć zamykając oczy...serce ma znacznie dalsze pole widzenia.Snedronningen - 2014-11-04, 17:30
Sandra napisał/a:
Człowiek udomowił psy i koty, z różnych powodów i jest za nie odpowiedzialny.
Jak wynika z literatury tematu to nie człowiek udomowił psa. Zatem idąc tym tokiem rozumowanie nie jest za niego odpowiedzialny. Powiem szczerze, że nie wgłębiałam się nigdy w temat udomowienia kota, więc się o kotach nie wypowiadam.
Sandro, jeżeli ktoś wziął tego kota ale mu się znudził to tak, ten kot powinien dostać pomoc od człowieka. I za pomocą takim zwierzętom jestem. Ale po co ktoś brał tego kota w pierwszej kolejności?
Natura nie jest głupia i wie co robi, pod warunkiem, że tylko jej na to pozwolimy. Że pozwolimy jej mieć kawałek swojego, gdzie będzie rządziła bez naszej ingerencji. Ona sama potrafi zadbać o to, aby populacja danego gatunku nie była zbyt ogromna.
Dzikie koty też u mnie są. Zdecydowanie bliżej niż psy, bo zaledwie niecały kilometr od zabudowań i tym też nie trzeba w niczym pomagać. Populacja nie jest tak ogromna jak "wolno żyjących kotów w miastach" i nie trzeba jej na tentychmiast sterylizować, bo świetnie radzi sobie z regulacją sama.
Nadpopulacje biorą się z tego, że to MY przeszkadzamy w naturalnych procesach. Jeżeli spotykamy zwierze, które świetnie radzi sobie na wolności, nie zostało przez nikogo porzucone w obcym sobie terenie i nie potrzebuje naszej pomocy w przetrwaniu, to zwyczajnie zostawmy je w spokoju.
Wrócę chwilowo do lisów. Czy lisy też chcecie odławiać, socjalizować i szukać im domów. Czy nad każdym malunim urodzonym świeżo liskiem, który może nie przeżyć do następnego dnia tak ubolewacie? Je też chcecie sterylizować i ratować? A dziki? Czy dziki są gorsze niż psy i koty i one niech sobie radzą same?
Jak będziemy wszystko sterylizować i "ratować do domów" to za sto, może dwieście lat nie będzie dzikich zwierząt. Będą tylko rasowe psy i rasowe koty i rasowe szczury, i rasowe świnie i rasowe fretki, i same rasowe zwierzątka. I nie będzie jeleni, saren, dzików, lisów, bobrów, wydr, jeży, zajęcy, etc. A przede wszystkim nie będzie psów. Będą tylko te stworzone przez człowieka a nie będzie już tych właściwych. Mnie taka wizja przeraża, ale na szczęście ja tego nie dożyję.Sandra - 2014-11-04, 17:40
Snedronningen napisał/a:
Ale po co ktoś brał tego kota w pierwszej kolejności?
Pierwsza kolejność? Kot sie przybłąkał, bo dzika kotka miała kolejny miot i odrzuciła koty z poprzedniego miotu nie chcąc juz ich karmić.Tufitka - 2014-11-04, 18:12
Snedronningen napisał/a:
Czy lisy też chcecie odławiać, socjalizować i szukać im domów. Czy nad każdym malunim urodzonym świeżo liskiem, który może nie przeżyć do następnego dnia tak ubolewacie? Je też chcecie sterylizować i ratować? A dziki? Czy dziki są gorsze niż psy i koty i one niech sobie radzą same?
Jak będziemy wszystko sterylizować i "ratować do domów" to za sto, może dwieście lat nie będzie dzikich zwierząt. Będą tylko rasowe psy i rasowe koty i rasowe szczury, i rasowe świnie i rasowe fretki, i same rasowe zwierzątka. I nie będzie jeleni, saren, dzików, lisów, bobrów, wydr, jeży, zajęcy, etc. A przede wszystkim nie będzie psów. Będą tylko te stworzone przez człowieka a nie będzie już tych właściwych. Mnie taka wizja przeraża, ale na szczęście ja tego nie dożyję.
Psy i koty są towarzyszem człowieka. Częściej niż zwierzęta dzikie np. dziki, lisy, wiewiórki, jeże, ptaki (choć czasem boćki zostają w kraju i wolą przebywać bliżej ludzi). Psy i koty bardziej "zaprzyjaźniły" się z człowiekiem widząc w tej "przyjaźni" korzyść. Na pewno koty i psy wolno żyjące nie znikną - bo gdzieś się znajdzie, zapodzieje para kocia czy psia, która spłodzi kolejne pokolenie.
Jeśli do nas przychodzi kot czuję, że szuka pomocy. Ażeby więcej nieszczęścia się nie pojawiało na świecie, to takie zwierzę sterylizuję/kastruję.
To lepiej odwracać głowę w drugą stronę niż zająć się zwierzęciem?
Moja Mama chciała wolno żyjące koty z wcześniej wspomnianego "stada" (kilka należało do jej sąsiadki, którą rodzina ponad rok temu zabrała do domu opieki) oddać do schronu. No bo co z nimi zrobić, jak p. Haliny (tej starszej Pani) zabraknie? Na szczęście udało mi się jej wybić ten pomysł z głowy. Powiedziałam, a jak Mama by się czuła, gdyby nagle Mamę wyrwano ze znanego środowiska i wysłano w nieznane? Zamknięto za kratami ? Mama wiedziałaby co się dzieje, dlaczego ale i tak ciężko przeżywałaby wyrwanie z otoczenia, które się zna i przeniesienie w obce miejsce (mój dziadek oddany przez Ciotkę do domu opieki - po miesiącu doszedł na tamten świat). Zwierzę takiej zmiany otoczenia nie zrozumie. I na pewno szybciej - ze stresu, chorób czy innych niemiłych sytuacji - odejdzie za tęczowy most. Jeszcze przed zabraniem p. Haliny do domu opieki przez rodzinę (wyrodni, źli ludzie - koty ich omijają) rozpoczęłam stawianie tych domków dla kotów. Zdążyłam w samą porę. Na przeciwko działki p. Haliny jest woliera (stała tam psia buda, psa dawno już nie było, buda spróchniała- została przez nas wyrzucona) i w tej wolierze stanęła buda na 3 koty. Kolejną postawiłyśmy u sąsiadki p. Haliny na tarasie domku letniskowego (za jej zgodą). Wycięłyśmy w wolierze dziurę, przez którą koty mogą swobodnie przejść (niestety mniejszy pies też się prześlizgnie - trzeba będzie trochę zadrutować) i są bezpieczne -w razie, gdyby jakieś psy, ktoś wypuścił na drogę żeby sobie pobiegały. Koty mają gdzie mieszkać, żyją w znanej sobie okolicy, są karmione 3 razy dziennie. Piękny widok jak nadchodzi godzina karmienia a koty wylegają na drogę i czekają na karmiciela. Czasem przychodzą pod furtkę Mamy i razem z nią idą do woliery, żeby zjeść swoją porcję.
Podoba mi się też podejście urzędników w gminie, w której Mama mieszka do spraw zwierząt. Może gdzieś jeszcze lepiej się zajmują, ale tutaj to naprawdę bajka. Nie miałyśmy żadnych problemów ze sterylizacją kotek. Operacja przebiegła sprawnie (choć zajęło to kilka miesięcy, bo złapanie niektórych też nie od razu wychodziło). Pan zabierał kotkę i po 10 dniach odstawiał zagojonego kota. Kocury po kastracji wracały wcześniej.dagnes - 2014-11-04, 18:28
Snedronningen napisał/a:
Sandra napisał/a:
Człowiek udomowił psy i koty, z różnych powodów i jest za nie odpowiedzialny.
Jak wynika z literatury tematu to nie człowiek udomowił psa. Zatem idąc tym tokiem rozumowanie nie jest za niego odpowiedzialny. Powiem szczerze, że nie wgłębiałam się nigdy w temat udomowienia kota, więc się o kotach nie wypowiadam.
Koty udomowiły się same, w dodatku dużo później niż psy, bo dopiero w neolicie, po upowszechnieniu się rolnictwa. Zbliżyły się do człowieka gdyż ten dysponował spichlerzami masowo atakowanymi przez gryzonie, będące celem kotów. Ludzie pozwalali kotom żyć w swoim otoczeniu tylko dlatego, że te eliminowały im szkodniki. Przez tysiąclecia była to jedynie symbioza, ludzie nie podejmowali jakichś specjalnych działań w celu stworzenia sobie przydatnych dla swych celów kocich towarzyszy. Kot nie był wykorzystywany w żadnym innym celu, tylko pozwalano mu zabijać myszy i szczury, co ten chętnie czynił, pozostając w okolicy człowieka, gdzie miał pod dostatkiem tłuściutkich przekąsek. Więc na proces udomowienia kota człowiek miał jeszcze mniejszy wpływ niż na udomowienie psa.
angel napisał/a:
dagnes napisał/a:
angel napisał/a:
ludzkiej ekspansji się nie da zatrzymać
Skąd ta pewność?
To pytanie retoryczne? To, że się nie da jest oczywiste od wieków
Nie, to nie było pytanie retoryczne. Dla mnie niemożność zatrzymania ludzkiej ekspansji nie jest oczywista, a historia rodzaju ludzkiego pokazuje, że już wielokrotnie człowiek był zatrzymywany przez prawa natury.
Żaden gatunek nie może wzrastać w nieskończoność, zawsze gdzieś jest granica.Tufitka - 2014-11-04, 18:35
Kotka Matka Rodu (kilka miotów wydała na świat zanim została wysterylizowana) i czarny kocurek z białą plamką (jak koloratka) pod brodą i dlatego Rydzyk .
idziemy do woliery na jedzenie
karmienie w wolierze (druga koteczka dopiero szła)
następne miejsce karmienia - tutaj mieszkają dwa kocurki (widać kawałek domku - brązowy)
jemy, ale trzeba być czujnym i takTufitka - 2014-11-04, 18:39
a to część stadka Mamy
całe stadko w komplecie zimową porą (nie ma tutaj jeszcze Włóczykija)
Koty Mamowe mają trzy budy ( czwartą muszę skończyć - na wszelki wypadek, dla jakiegoś niespodziewanego przybysza).Snedronningen - 2014-11-04, 18:41
Cytat:
To lepiej odwracać głowę w drugą stronę niż zająć się zwierzęciem?
Ale czego nie zrozumiałaś w tym co napisałam? Jaką widzisz zbieżność zachowań w lisie (psie czy kocie), który nie szuka z Tobą kontaktu a wręcz przeciwnie a kocie, który sam do Ciebie przychodzi? Ja nie widzę żadnej. A wielu "pomagaczy" zajmuje się właśnie tymi pierwszymi. Sama mam na wpół dzikiego kota, bo jej matka okociła się w garażu kolegi. Ale sama przyszła do tego garażu, sama nawiązała kontakt z człowiekiem i sama postanowiła z nim zostać. Nikt nie szedł na pole i nie szukał specjalnie kotki, która się okociła gdzieś z dala od człowieka i nie zabierał jej i jej kociąt do domu. To jest ogromna różnica. Zostawmy w spokoju te zwierzęta, które nie szukają naszej pomocy a zajmijmy się właśnie tymi, które jej szukają.
dagnes napisał/a:
Żaden gatunek nie może wzrastać w nieskończoność, zawsze gdzieś jest granica.
Jak choćby epidemie. Nie jesteśmy ponad naturą i w końcu także z nami sobie poradzi. Chyba, że jej ułatwimy i powybijamy się sami, co zresztą też co jakiś czas czynimy.Tufitka - 2014-11-04, 18:52
Snedronningen napisał/a:
Nikt nie szedł na pole i nie szukał specjalnie kotki, która się okociła gdzieś z dala od człowieka i nie zabierał jej i jej kociąt do domu.
też nie chodzę w pole szukać na siłę kotów, które mogłabym poddać sterylizacji.
Mam teraz taką sytuację do ogarnięcia.
Zgłosiła się do stowarzyszenia pani, która ma ogródek działkowy przy Żwirki i Wigury. Prosiła, aby zabrać kotkę (ona nie chciałby jej zamykać w mieszkaniu). Ponieważ kotka jest czujna (do mnie nie podjedzie i klatka łapka nic nie daje) to Pani musi mi ją złapać (przychodzi do tej Pani jak słyszy jej głos, daje się wziąć na ręce). Trzeba ją z terenu ogródków zabrać (najpierw będzie wysterylizowana i wypuszczona u mojej Mamy), gdyż ogródki "znikają" w procesie inwestycyjnym i niedługo nic -oprócz biurowców- tam nie będzie. Wiem, u mojej Mamy będzie dla niej inny teren, ale nie będzie mieszkać w klatce, tylko na wolności. Będzie miała gdzie mieszkać, dostanie jeść. Trzeba ją zabrać, gdyż zimą nikt nie zagląda na ogródki i kotka może z głodu zginąć.
Co zrobić w tej sytuacji? Odwrócić się czy pomóc?angel - 2014-11-04, 18:54
Snedronningen napisał/a:
Jak choćby epidemie. Nie jesteśmy ponad naturą i w końcu także z nami sobie poradzi. Chyba, że jej ułatwimy i powybijamy się sami, co zresztą też co jakiś czas czynimy.
Póki co populacja ludzi wzrasta, a to powoduje, że potrzebuje więcej i więcej.
Ja mówię o sytuacji tu i teraz, a Wy o hipotetycznym upadku ludzkości.dagnes - 2014-11-04, 19:03 Nie o hipotetycznym. Wiele ludzkich cywilizacji już upadło dlatego, że przekroczyły granice wzrostu.angel - 2014-11-04, 19:13 Ok - może się tak stać. Jednak dopóki do tego nie dojdzie to jest to hipotetyczne. Ale, że się powtórzę - ludzi przybywa, a tym samym wzrastają potrzeby. Więc pytanie - jak nie szkodzić teraz?Sandra - 2014-11-04, 19:57
dagnes napisał/a:
Przez tysiąclecia była to jedynie symbioza, ludzie nie podejmowali jakichś specjalnych działań w celu stworzenia sobie przydatnych dla swych celów kocich towarzyszy. Kot nie był wykorzystywany w żadnym innym celu, tylko pozwalano mu zabijać myszy i szczury, co ten chętnie czynił, pozostając w okolicy człowieka, gdzie miał pod dostatkiem tłuściutkich przekąsek. Więc na proces udomowienia kota człowiek miał jeszcze mniejszy wpływ niż na udomowienie psa.
Przez tysiąclecia ....och jak odległe czasy....i wiemy, że symbioza i tylko symbioza, i że nie było to udomowienie, bo kotów sie nie doi, a tylko krowy więc oczywiste, że nie udomawia sie w celach użytkowych, a krowy owszem
Zawsze pojawia mi sie niedowierzanie gdy czytam historyczne dowody, powielane ze źródeł ....
Między innymi jedno ze źródeł Wikipedia podaje;
Udomowienie czyli tzw. celowa 'opieki' nad szczególnie przydatnymi dla człowieka gatunkami zaczeła sie juz ok. 9000 8000 p.n.e. (pies, owca, koza).
Dopiero 3000 lat p.n.e. rozpoczął celową uprawę roli co przyczyniło się do zmiany trybu życia na osiadły. Przyczyniło się to do zmiany trybu życia na osiadły.
A teraz spekulując ...tutaj mogły pojawić sie koty co to miały pilnować spichrzy:).
I to co dla mnie ważne juz wówczas był człowiek taki jak dzisiaj i miał dzieci takie jak dzisiaj...Niewiele sie róznimy od tamtych człowieków.
Kot zył w obejsciu człowieka, rozmnażał sie miał śliczne młode.... i dzieci nie chciały z tymi puszystymi kulkami zawrzec blizszych kontaktów...udomowić chocby w celach zwykła przyjemność, a tylko w tej symbiozie...
Mam sąsiadów parę -hetero, żyją z sobą w symbiozie 'udomowionej' Snedronningen - 2014-11-04, 20:22
Tufitka napisał/a:
też nie chodzę w pole szukać na siłę kotów, które mogłabym poddać sterylizacji.
Ty nie. Ale są i tacy, którzy na siłę będą "pomagać" każdemu zwierzęciu, bo "jemu jest źle tam na wolności a u nas lepiej, bo my tak twierdzimy, bo tam to tylko głód i choroby i w ogóle w ogóle". A takiemu podejściu do sprawy jestem przeciwna i będę to głośno krytykować.