To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Socjalizacja psów

m0tyleqq - 2012-10-12, 11:21

isabelle30 napisał/a:
Brutus przybył do mojego domu gdy miał 4 miesiące. Z hodowli na wsi. Zero kontaktów z ulicznym ruchem, bał się windy, z psami też za bardzo kontaktu nie miał oprócz swojej rodziny. Przyjechał w sobotę. W niedzielę poszliśmy do parku i został spuszczony ze smyczy. Natychmiast zaczęliśmy nawiazywać znajomości i kontakty z innymi ludźmi oraz ich psami. On codziennie ma swoją grupę znajomą do wspólnego wąchania, zabaw, poleżenia. Grupa jest dość duża więc jej skład jest zmienny. Obce psy go raczej mało interesują. Sam nie zaczepia. Miał okres bojowniczy gdy dorastał. Stoczył kilka pojedynków. Może to i dobrze bo nauczył się jak się to robi. Teraz gdy jakiś podbiegacz go atakuje to mamy 2 opcje - jak małe to patrzy jak na wariata a jak już naprwadę nie wytrzymuje to skacze rycząc jak lew - małe ucieka i jest spokój, a jak duże to dostaje łomot i tyle. Potrafię tak huknąć aby obydwa psy oniemiały, jest czas na rozdzielanie.
Nie nawiewał mi nigdy - w lesie czasem sobie pójdzie na chwilę dłuższą czy krótszą, ale zawsze wraca w te pędy. W parku nigdy nie ucieka.


Etna przybyła w podobnym wieku. z zamkniętego garażu.
dla mnie nie ma miejsca na 'łomot'. im więcej takich akcji, tym częściej zaczynają się one powtarzać. dużo zależy od psa. ja mam psa u którego postęp idzie bardzo szybko. jest pobudliwa i reaktywna. nie pozwalam na ŻADNE wyskoki. znam swojego psa na wylot i jeśli wiem, że idący w naszą stronę pies skończy się awanturą, to nie chcę, by do nas podchodził, bo nie potrzebuję kłopotów. dla mnie dziwaczne jest pozwalanie na spuszczanie łomotu. każdy taki wyskok traktuję jako swoją porażkę.
mój pies nie ucieka, nie uciekał nigdy. nie ma w zwyczaju podbiegać do obcych psów, dlatego też nie chcę, by bez mojej zgody podbiegały do nas jakieś psy. ja wiem lepiej, z kim Etna się grzecznie przywita, z kim się chętnie pobawi, kogo odgoni jednym warknięciem, a na kogo zacznie się pienić. wiecie, ja też bym nie chciała żeby ktoś mnie zmuszał do kontaktu z ludźmi, których nie znoszę.

co do nauki przywołania, to kiedyś spotkałam w lesie pana z dwoma rodezjanami, którym spodobała się Etna i miały we trójkę przednią zabawę. ale te psy zwiały temu facetowi przez drzewa, w ogóle ich nie widział. co pan miał przy sobie? KIJEK. i psy dostawały kijkiem po tyłku. powiedziałam panu, co myślę o jego metodach, więc pewny siebie powiedział, żebym pokazała jak odwołuje się moja suka. psy były w trakcie wspaniałej zabawy, ale zawołałam raz- pies znalazł się przy mnie. i wiecie co? facet odchodząc wyrzucił swój kijek ;)

ciocia_mlotek - 2012-10-12, 12:16

Pozwolicie, ze w dyskusję o szkoleniu dalej się wdawać nie będę. To taka moja mała zasada jeśli chodzi o internetowe dyskusje w tym temacie. Mam swoje metody, spore doświadczenie (choć nie 20-letnie :) ), na koncie jedną porażkę (zrezygnowałam ze szkolenia agresywnego psa, którego właściciel nie stosował się do moich rad a ja byłam akurat w ciąży i nie zamierzałam się w to dalej babrać - żeby kogoś nauczyć to ten ktoś musi chcieć). Do swoich metod jestem przekonana. Jednocześnie nadal się uczę ( i całe życie będę) i na doświadczeniu i czytając.Internet nie jest dla mnie miejscem do dyskusji na ten temat bo zawsze się znajdzie masa ekspertów i tylko z tego awantura w końcu jest
m0tyleqq - 2012-10-12, 12:48

ciocia, napisałaś, że resocjalizujesz psa, który z powodu totalnej izolacji ma problemy z porozumiewaniem się z innymi psami. chyba zgodzisz się więc ze mną, że lepiej jest gdy sama decydujesz o tym, kiedy i jak pies do Ciebie podchodzi? a mi właśnie o to chodzi. bo odnoszę wrażenie, że niektórym ludziom się wydaje, że to psy mogą sobie decydować, z kim się przywitać, a z kim awanturować...
ciocia_mlotek - 2012-10-12, 13:17

Cytat:
chyba zgodzisz się więc ze mną, że lepiej jest gdy sama decydujesz o tym, kiedy i jak pies do Ciebie podchodzi?

O tym napisałam już wyżej w jednym ze swoich postów. Nie chcę się powtarzać ani brnąć w temat dalej bo tak jak pisałąm, szkoda mi swoich i cudzych nerwów na kolejną internetową awanturę w tym temacie. Z tego powodu nie udzielam się np na forach typu dogomania - masa, masa "ekspertów". Mi się za szybko ciśnienie podnosi i mam zalew żółci totalny. Szkoda mi zdrowia :mrgreen:

Kazia - 2012-10-12, 14:39

Mnie się zdaje, że to jest podobnie jak z dzieckiem i nadopiekuńczymi rodzicami.
Dziecko musi się nauczyć samodzielnie rozwiązywać konflikty, jeśli rodzice nigdy nie dopuszczają do powstania konfliktów, to dziecko się tego nie nauczy nigdy.
No i nie da rady zawsze i wszędzie dopilnować, żeby do naszego psa nie podbiegł inny, niepożądany.
Zresztą, na ten temat już ktoś kiedyś tu coś pisał albo wklejał, bardzo fajny artykuł.

isabelle30 - 2012-10-12, 17:07

Pisząc łomot miałam na myśli sytuację gdy obcy, nieznany pies ma ochotę na pokaz siły, lub pies którego znamy nawieje właścicielowi (ewentualnie własciciel ma to w doopie). Z dwojga złego wolę aby to Brutus sprawił łomot niż gdyby sam miał go dostać. Lepiej aby potrafił się obronić i tanio skóry nie sprzedał.

Odnośnie pozwalania na kontakty na prawo i lewo. Oczywiście mamy kilku wrogów. I tu wiadomo że na kontakty pozwalać nie należy. Mijamy się z tymi ludźmi z uśmiechem na twarzach, czasem psy powiedzą sobie powiedzmy "dzień dobry" :mrgreen: ale na odległość. Zawsze obserwuję inne psy oraz mojego psa i widzę co i jak. Są psy z którymi mieć kontaktu nie powinien. Ale są też sytuacje że Brutus stoi na trawniku 20-30m ode mnie i taki właśnie pies podchodzi. Zamiast go odwoływać natychmiast, lub co gorsza lecieć do niego (jedna i druga opcja bardzo niekomfortowa i niebezpieczna dla niego) wolę zamknąć japę i czekać w spokoju na rozwój wypadków. Najczęściej w takim ukłądzie psy które na smyczach drą się do siebie, zatańczą swój samczy taniec i każdy idzie powolutku w swoją stronę.

m0tyleqq - 2012-10-12, 22:56

ciocia: co do dogo, to coś w tym niestety jest... zwłaszcza ostatnio. atmosfera taka, że czasem robi się naprawdę przykro. mnie samą spotkała taka milutka sytuacja, gdzie kilka osób które na oczy nie widziały mojego psa usiłowały mnie przekonać, że awersja jest jedyną słuszną metodą wobec Etny. ja nie jestem zafiksowana na punkcie jedynie słusznej metody jakiejkolwiek, za to wiem, co jest dobre dla mojego psa...

Kazia: to jest zupełnie co innego. dziecko kiedyś staje się dorosłym człowiekiem, który musi sobie radzić w życiu. za psa jesteś odpowiedzialna do końca jego życia. pies nie przeskakuje jakiegoś etapu w swoim rozwoju, zawsze będzie w pewnym sensie 'dzieckiem'. stworzeniem, które nie różnicuje świata na dobre i złe, na wypada i nie wypada. do właściciela należy trzymanie psa w ryzach. dla mnie właściwa sytuacja to taka, gdy pies nie reaguje na podbiegacza. to moim obowiązkiem jest rozegrać takie podbiegnięcie.

Iza: sami musimy ocenić, czy w określonej sytuacji powinniśmy psa zawołać, czy poczekać. w końcu to my najlepiej znamy swoich podopiecznych, prawda? ale to też działa w drugą stronę: znamy swoje psy, więc wiemy, czy dany pies może się z naszym przywitać.
ja tam nie chcę, by mój pies darł się na smyczy. jeśli zareaguję odpowiednio wcześnie, to nawet największego wroga minie bez mruknięcia. zjeżona i zezłoszczona, ale bez szarpania się i darcia pyska. ale jeśli taki pies pojawi się nagle, to różnie bywa. to nie jest komfortowe i ja tego nie potrzebuję i dlatego nad tym pracuję. efekt ma być jasny: mijamy się z każdym, w każdej sytuacji, bez zbędnych emocji.

Zofijówka - 2012-10-12, 23:29

m0tyleqq napisał/a:
czym innym jest socjalizacja 8tygodniowego szczeniaka, a resocjalizacja dorosłego psa. i jeśli ktoś ma się za znawce tematu i sądzi, że może wydawać osądy typu 'niedouczeni idioci' po tym, jak wychował szczeniaczka, to jest dosyć arogancki. i nie wie, o czym mówi. dodam, że zasłanianie swoich niepowodzeń rasą jest zabawne. Zofio, czy jak kiedyś Twój pies wyskoczy na ulicę i tam rozjedzie go samochód, to usprawiedliwisz się rasą? piszesz, że trzeba u pewnych ras mieć ograniczone zaufanie, ale wyraźnie sama go nie masz, skoro Twój pies ma możliwość wyskoczyć na jezdnię.
ja mam kundla i nie zasłaniam się zdaniem typu 'ta rasa tak ma'. rasy mają różne predyspozycje, ale nasza w tym głowa, by dobrze psa poprowadzić. popełniłam błędy i umiem się do tego przyznać, ale właściciele psów mówiący 'mój pies tak ma' kiedy ten podbiega niczego nie ułatwiają. ja nie mam wielkich problemów, bo kontroluję swojego psa. ale są ludzie, którzy właśnie przywieźli psa ze schroniska i kaganiec owszem, chroni przez pogryzieniem, ale jak mały pies oberwie kagańcem, to też nie wyjdzie ze starcia cały.

Widzę, że Motyleqq masz problemy z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, albo nadinterpretujesz to, co się pisze. Rozmowa była o izolowaniu, napinaniu smyczy, wzbudzaniu agresji, a nie o kontrolowaniu zachowań i spotkań z innymi psami.
Odnośnie rzekomego zasłaniania się zdaniem <ta rasa tak ma> - odżegnywanie się od pochodzenia rasy jest na tym samym poziomie, co twierdzenie, że skoro przez lata pies był udomowiony, to nie musi jeść mięsa. Wiele ras ma pewne predyspozycje, które trzeba uwzględniać w czasie szkolenia i codziennego życia. Chart i terier z natury będzie podążać za uciekającym przedmiotem, azjata będzie stróżował teren, na którym się znajduje, posokowiec podejmie trop, płochacz będzie płoszył, itd itp. Więc jak widzisz nikt się tu nie "zasłania" ale bierze pod uwagę predyspozycje typowe dla rasy. Może nie wiesz, ale w wielu krajach do hodowli dopuszczane są tylko te osobniki, które przeszły pozytywnie próby pracy, a więc potwierdzono ich typowe dla rasy predyspozycje.
Dziwi mnie również Twój atak, odpowiadanie na zarzuty, które nie padają i dopowiadanie sobie problemów, których nikt nie podejmuje. Dla mnie taka dyskusja jest bezsensowna, bo ja mówię A, Ty to czytasz jako Ą i dopowiadasz sobie jakieś B, które traktujesz jako atak na Twoją osobę.
W związku z tym dla własnego zdrowia psychicznego nie będę podejmować dalszej dyskusji w tym temacie.

m0tyleqq - 2012-10-12, 23:46

dla mnie branie pod uwagę predyspozycji rasy jest sprzeczne z pozwoleniem na coś takiego, jak wyskoczenie na jezdnię. to jest ludzka nieodpowiedzialność, a nie predyspozycja rasy. to tak samo jak ludzie mający haszczaki, beagle i parę innych ras twierdzący, że uciekanie ich psa to predyspozycja. a to nie jest wina rasy, tylko właściciela.
pisząc o kimś 'niedouczony idiota' oceniasz człowieka, nie mając o nim pojęcia. naprawdę wydaje Ci się, że jak spotykasz na spacerze kogoś, kto nie chce zapoznać się z Twoim pieskiem, to wiesz już o nim i jego psie wystarczająco dużo by móc nazwać go idiotą? :roll:
no, i ja swojego psa nigdy nie izolowałam, więc nie czuję się osobiście dotknięta. mam tylko trochę szersze perspektywy i szanuję ludzi.
a co do psów pracujących- pies pracuje wtedy, kiedy jest czas pracy, a nie kiedy przemknie mu gdzieś szczur i ma ochotę za nim pobiec. nad psem pracującym również ma się kontrolę. i jest to znacznie trudniejsze

Zofijówka - 2012-10-12, 23:58

Ty dziecko naprawdę masz problem z czytaniem ze zrozumieniem.
Głupiego rozmowa. Dalej w tym udziału bać nie będę.

harpia - 2012-10-13, 08:49

Spokojniej dziewczyny i bez obrażania bo kijkiem po tyłkach nastrzelam ;-)

m0tyleqq, ja tam jednak wolę mieć na względzie predyspozycje rasy kiedy, np. mijam z moją sucz asta czy pitta na ulicy ;-)

Mam psa ze schroniska, jako 3-4 miesięczne szczenię była całkowicie wycofana (siedziała pod łóżkiem, albo krzyczała ze strachu jak tylko zgasiłam światło wieczorem) i całkowicie zgadzam się z tym, że to JA wybieram jej kumpli i psy, które na spacerze mogą do niej (lub ona do nich) podejść.
Żaden pies nie powinien SAM sobie decydować co robi i z kim, może to się skończyć pokazem dominacji a w gorszym wypadku - pogryzieniem co dla psa wyciąganego z wycofania skończy się psychozą.

Bonsai - 2012-10-13, 11:45

Ja myślę, że co innego izolacja, a co innego świadome omijanie pewnego typu psów.

Osobiście nienawidzę stłoczonych grupek spacerowych, łażących w kółko - gdzie psy sobie, ludzie sobie. Omijam ich szerokim łukiem, co z ich punktu widzenia może wyglądać na izolację moich psów. Omijam też psy nadpobudliwe, których wszędzie jest pełno. Bo takie sytuacje są zbyt stresujące dla moich psów, a spacer ma być dla nich relaksem. Co nie oznacza zredukowanie stresu do zera, bo po pierwsze to niemożliwe, a poza tym w jakimś tam stopniu pies musi nauczyć się opanować swoje emocje. Jednak nie musi witać się z każdym psem. Żaden normalny pies, gdyby miał realną możliwość wyboru: wbiec samotnie do stada znających się psów, a uniknięcie stada, żaden nie wybrałby pierwszej opcji. To kamikadze w świecie psów, więc gdybym chciała nawiązać kontakt z ludźmi z grupki, moje psy byłyby zmuszone do interakcji, czego normalnie nie zrobiłyby, gdyby mogły same zadecydować. W oczach ludzi stronię od kontaktów z nimi, bo nie mam oporu sobie po prostu odejść, gdy widzę, że mój pies jest w tarapatach. Ale społecznie spełniam się gdzie indziej, na spacerze to moje psy są najważniejsze, nie ja ani inny człowiek. :)

Najchętniej sama wybieram towarzystwo dla swoich psów, ale wiadomo - nie zawsze mam nad tym pełną kontrolę. Jednak jeśli jakiś pies podbiegnie, a nie podoba mi się jego zachowanie, to nie mam najmniejszych oporów, by poprosić o zabranie psa. Inna sprawa, gdy właściciela nigdzie nie ma, bo np. jest pochłonięty żywą rozmową z innymi właścicielami... :roll:

isabelle30 - 2012-10-13, 12:22

To moze się wypowiem jako stałą uczestniczka takiej grupy. Z zewnątrz może to wyglądać tak jak opisała Bonsai. Duża grupa ludzi, rozmawiających ze sobą, stojących lub idących wokół parku, śmiejących się, gadających. Z pozoru nie zwracających uwagi na psy. I duża grupa psów z pozoru robiących co chcą. Węszą, inne się bawią w podgrupach - wtedy się zatrzymujemy, łażących obok siebie, wykopujących korzonki itd. Wszystko co psy normalnie robią. Ale naprawdę wygląda to tak że choć rozmawiamy, to kazde z nas nie patrzy na ludzi tylko jednym okiem patroluje okoklicę, a drugiego nie spuszcza z psa. Każdy jest dopilnowany. Nie ma opcji zeby piesio sobie niezauważenie poszedł na manowce lub zrobił coś czego robić nie należy.
Są ludzie którzy nas omijają. W sumie nie dziwię się. Taką grupą chodzimy późnym wieczorem. Sama kiedyś poszłam na spacer z opóźnieniem i zobaczyłam jak to wygląda z daleka. Nie dziwię się ze ludzie raczej wolą nie wchodzić w drogę.
Ale są też tacy, których spotyka się za dnia i okazuje się ze mają tajkie a nie inne kłopoty z psem, polegające właśnie na socjalu i nie umiejętności zachowania w grupie. Czasem udaje się na taki spacer w grupie, właśnie wieczorny namówić takiego człowieka. I oto okazuje się ze ten jego problemowy pies wcale problemu nie ma. Taki człowiek nie podchodzi od razu, my tez z dystansem. Psy muszą zachcieć do siebie dołaczyć. Zazwyczaj chcą. Ale to trwa chwilkę. Cudna jest obserwacja jak zachowuje się "nowy" i jak jest witany przez stado. Od razu widać kto jakie miejsce w stadzie zajmuje, kto wita nowego jako pierwszy, jak się zachowuje w tym czasie reszta. I powiem więcej. W takiej sytuacji nawet pies który ma problem z agresją wobec innych psów nagle staje w obliczu właśnie aktu samobójczego. Nie warknie. On jest zmuszony do ukazania uległości wobec innych. Po kilku takich spotkaniach taki pies jest uznany za swojego, zachowanie problemowe znika. A pies zaczyna być normalny.
Oczywiscie czasem znajdzie się jednak samobójca....wtedy zostaje przegoniony i juz wiadomo że praca z nim będzie bardzo trudna. Ludzie najczęściej w takim przypadku rezygnują. Ale mamy dwa przypadki kiedy człowiek się nie poddał....i sprawa zakończyła się sukcesem.
Bardzo ważne są takie relacje dla szczeniaków. Twardych nerwów wymaga od właściciela obserwowanie jak maluch pełza, kładzie się w geście poddańczym, drży podczas obwąchiwania przez kolejne duze psy. Żadnemu szczeniakowi nic złego się nie stało....kazdy po kilku spacerach zaczynał normalnie się bawić, zaczepiać i dostawał przyzwolenie na niemal wszystko. W miarę dorastania szczeniaka był wychowywany przez stado....karcony, broniony, uczony odpowiedniego zachowania.
Ja mogę godzinami obserwować takie interakcje.
Dodam ze w grpie są zarówno pieski malutkie - charcik włoski, yorki, jamniory, jak też pieseczki po 40kg masy, nawet jeden amstaff.
Patrzyłąm jak psy przygarnięte z zerową socjalizacją bojące się włąsnego cienia nabierały pewności siebie w takiej grupie.
Patrzyłam jak jeden pies pokazując sztuczki na komendę uczy inne tego samego.
Paść ze śmiechu można przywołując stado do siebie i kaząc im zrobić siad wkładając rękę do kieszeni. Okrąg siedziących ogonków, czekających na swoją kolej, patrzących oczami w stylu "ja pierwszy, ja ja!"

zapraszamy bardzo chętnie do grupy bo znamy swoje psy. One nie są aniołami niezdolnymi do pokazania zębów. Ale doskonale wiedząc na co który jest w stanie przystać, do czego jest zdolny, i wiedząc jak działa grupa, mozemy przwidzieć co będzie się działo. Choć z daleka - ludzie beztrosko nie zwracający uwagi na psy....

Bonsai - 2012-10-13, 13:12

Wiadomo, grupa grupce nierówna, ludzie są różni i psy są różne. Nie uważam swoich psów za niesocjalizowanych, choć żadnego nie wychowywałam od szczeniaka. Ich życia w grupie psów nauczyło schronisko. Pięknie rozmawiają z innymi psami. No może Buddy ma trochę problem z dużymi psami, które go gonią. No ale gonienie innego psa kulturalne w świecie psów nie jest, więc przyjmijmy, że Buddy również doskonale dogaduje się z innymi kulturalnymi psami. ;)

Oczywiście pies powinien przebywać w grupie psów, w końcu to zwierzę stadne. Ale gdy ja mam już dwa psy, to one tworzą już swojego rodzaju stado, gotowe się wesprzeć. W zetknięciu z grupą psów stykają się dwa stada. To pierwszy problem. By w miarę bezkonfliktowo zapoznać dwa stada, musiałoby się to odbyć etapami, czyli nie wszystkie psy na huraaaa na siebie. To po pierwsze. Po drugie, ludzie muszą wiedzieć jak się zachować. Właściciel psa silniejszego psychicznie powinien być neutralny (stać), albo odjąć mu trochę siły (odejść). Właściciel psa słabszego powinien mu pomóc (podejść trochę, ale nie ingerować, po prostu być). Po trzecie, nie powinny to być przypadkowe psy, jeśli chcesz pomóc jakiemuś psu "wyleczyć" jego problem. Bo jeśli będą to przypadkowe psy, to jednym razem się uda, innym nie - problem tego psa możesz pogłębić. Po czwarte, ludzie z takich grupek to zazwyczaj osoby mające zerową wiedzę u psów, albo tacy wśród których krąży wiele mitów. "Psy nie mogą na siebie warczeć, bo to znaczy że jest agresywny". Jasna cholera, warczenie nie jest złe! Jest częścią psiej komunikacji, owszem - najlepiej nie dopuścić do warczenia, czy innych zachowań agresywnych, bo to oznacza, że pies już wyczerpał inne sposoby komunikacji i one nie pomogły - ale jak ktoś wrzeszczy na psa, bo warknął, swojego lub co lepsze - cudzego, to co to ma być za socjalizacja? Pies uczy się jedynie tłumić swoje emocje, co nigdy nie wyjdzie na dobre.

Dopóki nie będę wiedziała, że wszyscy ludzie z takiej grupy mają olej w głowie, to w taką grupkę nigdy nie wejdę. Gdy będę miała też najmniejsze wątpliwości co do charakteru psów w takim stadzie, to też nie będę psów narażać na niepotrzebny stres. Mamy swoje grupki, może trochę mniej liczne, ale przynajmniej sprawdzone.

ciocia_mlotek - 2012-10-13, 16:37

Co do szczeniaków. Jest grupa szkoleniowców, która uważa, że młode szczenięta nie powinny być socjalizowane z obcymi psami dopóki nie zsocjalizują się ze swoim "stadem" domowym i nie wytworzą się w jego obrębie odpowiednie relacje. Niektórzy z nich idą na tyle daleko by twierdzić, że nie powinno się psa socjalizować z obcymi psami nawet do 1.5 roku. Ci ostatni wg mnie przesadzają, ale ogólnie coś w tym jest i wbrew pozorom socjalizowanie łodziutkich szczeniąt z grupami psów, z którymi nie tworzą trwałego stada wcale nei musi być takie dobre jak się większości wydaje


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group