To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFne Życie - Kotka Azalia

MaineCoon_BARF - 2021-09-17, 06:39

IzabelaW - ja wcale o złą wolę Cię nie posądzałam - absolutnie :-) Chciałam tylko zrozumieć co miałaś na myśli - dzięki za wyjaśnienie ;-)


IzabelaW napisał/a:

Inna sprawa, to czy hodowla, z której pochodzi Azalia, jest wolna od wirusa, czy wypuszcza na świat chore koty :-? Minęło już trochę czasu i kotka mogła zarazić się gdzie indziej, jednak nie możemy tego wykluczyć, bo jeśli dobrze kojarzę, to ona od początku, odkąd jest u Ciebie, ma problemy z drogami oddechowymi?


Tak, od początku. Najbardziej konkretnym objawem było to, że jak odbierałam z hodowli to miała infekcję oczek. Ale przez pierwsze pół roku nie chorowała (tzn. nie przeziębiała się). Dopiero jesienią (adoptowałam ją w styczniu), zaczęła się regularnie przeziębiać. Ale problem z oczkami jest ciągły (oczywiście o to dbam i od czasu wyleczenia tej infekcji bakteryjnej z którą kotka przyszła z hodowli więcej zakażeń bakteryjnych nie było. Ale oczka ma ciągle mniej lub bardziej załzawione - teraz już wiem, że to wina herpesa).

Jestem prawie pewna, że już w hodowli Azalia była zarażona. Ja nie mam innych kotów, a Azalia nie jest kotem wychodzącym. Parę pierwszych miesięcy gdy ją miałam mieszkałam gdzie indziej i tam wychodziła na mały, ogrodzony teren, ale zawsze w moim towarzystwie i nigdy nie spotkała się z innym kotem). Niemniej jakby szukać na siłę mogła mieć kontakt z np. odchodami kotów, które swobodnie krążą po okolicy (tak też mogłaby się zarazić?).

Przy pierwszej wizycie u "nowego weta" - dr Koniecznego (zarówno Panią Kingę jak i Pana Marcina Koniecznych polecam) rozmawiałam o historii Azalii i powiedziałam mu, że kotka była przeznaczona w hodowli do rozrodu, ale jednak nie mogła zajść w ciążę i dlatego została wydana do adopcji. Wtedy Pan Marcin otworzył mi oczy na to jak mogło (a wręcz "musiało) dojść do zakażenia (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy czym). To całkiem logiczne, ale wcześniej o tym nie pomyślałam. Otóż, jeśli kotka miała rodzić a do zapłodnienia nie dochodziło to z pewnością hodowczyni (zanim zrezygnowała) musiała wielokrotnie organizować "pokrywanie". Także Azalia była wielokrotnie narażona na bezpośredni kontakt z wieloma kotami z różnych hodowli. Także może powinnam się cieszyć, że Azalia ma "tylko" herpesa a nie pełen zestaw... :roll: Zastanawiam się czy powiadomić o tym hodowczynię - jest to Pani na pewno dbająca i kochająca koty, także zakładam, że może nie wiedzieć, że ma w hodowli herpesa.

Pieszczoch - dziękuję Ci za informacje. Zapewniam Cię, że kotka nie dostaje obecnie nic poza betaglukanem i probiotykiem. I tak samo zapewniam, że do weta jeżdżę z nią jak już naprawdę trzeba, bo tak jak Azalia się stresuje to ja wraz z nią - więc unikam jak ognia. Ponadto, obecny wet ma na uwadze nerki. Niemniej sama nie pomyślałabym, że lizyna może obciążać nerki...
A czy możesz napisać jakiego konkretnie produktu używasz z tym coordycepsem, w jakiej dawce i jak długo?


Przedwczoraj wystartowałam z tymi feromonami - jestem ciekawa czy Azalia stanie się trochę mniej lękliwa (nie oczekuję cudów).

Sierra - 2021-09-17, 09:58

Na twoim miejscu poinformowała bym hodowczynię... Sama jako hodowca wolałabym wiedzieć.
Pieszczoch - 2021-09-17, 13:25

Gdybyś zdecydowała się na grzybki-dobrze aby był to ekstrakt z cordycepsu.Przewlekłe stany powinno się leczyć ekstraktami z grzybów,które są 20 razy bardziej skoncentrowane.
Profilaktycznie powinno się brać sproszkowane grzyby.
Cordyceps kupuję z Ukrainy,(oni mają 80% kordycepiny w kapsułce).U nas prawie w każdym ziołowym kupisz.Tylko stanowczo za mało jest kordycepiny w kapsułce,a o nią właśnie w tym wszystkim chodzi,aby było jak najwięcej.
Cordyceps sinensis,daję 2x1 kapsułka na dzień zazwyczaj przez 4 m-ce.
Następnie m-c przerwy.Potem znowu 2x1 na dzień przez 4 m-ce.
Może kiedyś się zdecydujesz,to zacznij od mniejzej dawki np.0,5 kapsułki 1x1 na dzień.

IzabelaW - 2021-09-17, 17:38

MaineCoon_BARF napisał/a:
Niemniej jakby szukać na siłę mogła mieć kontakt z np. odchodami kotów, które swobodnie krążą po okolicy (tak też mogłaby się zarazić?)


Teoretycznie mogła. Wirusy znajdują się głównie w wydzielinach z worków spojówkowych, nosa, gardła, ale także w moczu, kale. Koty zarażają się przez bezpośredni kontakt (zabawa, lizanie, krycie, walka itp), wspólne np. miski, kuwety, ale także przez ręce, odzież czy buty opiekuna. Możliwe jest także zarażenie płodów w łonie matki. Nota bene problem z płodnością Azalii to jak najbardziej mógł wynikać z tego powodu (choć przyczyny mogły być również inne, np. niedomagająca (?) tarczyca).

MaineCoon_BARF napisał/a:
Także może powinnam się cieszyć, że Azalia ma "tylko" herpesa a nie pełen zestaw... :roll:


Tak głupio zapytam - a pani hodowczyni szczepi swoje koty?

MaineCoon_BARF napisał/a:
Zastanawiam się czy powiadomić o tym hodowczynię - jest to Pani na pewno dbająca i kochająca koty, także zakładam, że może nie wiedzieć, że ma w hodowli herpesa


Moim zdaniem zdecydowanie należy zareagować. Oczywiście nie ma pewności, że Azalia miała herpesa już wcześniej, jednak szereg poszlak na to wskazuje, szczegónie chore oczy w momencie adopcji.
Niedopuszczlnym jest, by hodowla, która jest źródłem choroby zakaźnej, żyła sobie w nieświadomości o tym (jeśli faktycznie nie wie) lub żyła sobie z pełną świadomością (jeśli wie). Tak naprawdę już wtedy, gdy miała problemy z Azalią, powinna o tym pomyśleć i temat zbadać, Uważam, że jeśli ktoś zakłada hodowlę, to jego obowiązkiem jest znajomość wszystkich aspektów z tym związanych, m. in. kocich chorób. I jeśli są jakieś nawracające problemy zdrowotne jakiegokolwiek kota w hodowli, to należy zbadać go wszerz, wzdłuż i w poprzek, by mieć pewność, że nie zagraża on innym kotom, ponieważ choroba zakaźna dotyczy nie tylko kotów przebywająch w danej hodowli, tylko całej rzeszy kotów pośrednio z hodowlą związanych. Bo przecież mioty idą w świat, do wielu domów, także do takich, które mają już kota/y. Oprócz tego zagrożone są koty z innych hodowli, z którymi "skażona" hodowla ma kontakt. Zwierzęta na wystawach również.

MaineCoon_BARF napisał/a:
Przedwczoraj wystartowałam z tymi feromonami - jestem ciekawa czy Azalia stanie się trochę mniej lękliwa (nie oczekuję cudów).


Ja też, daj znać, czy widzisz efekty.

IzabelaW - 2021-09-17, 18:06

Jeszcze jedno mi się przypomniało - DAWAJ ZDJĘCIA, DAWAJ, DAWAJ :mrgreen:
Sierra - 2021-09-17, 20:01

IzabelaW napisał/a:
, Uważam, że jeśli ktoś zakłada hodowlę, to jego obowiązkiem jest znajomość wszystkich aspektów z tym związanych, m. in. kocich chorób.


Że się tylko tak przyczepię - w tym wyobrażeniu hodowca powinien ograniczać się wyłącznie do weterynarzy specjalizujących się w kotach... Hodowcy są tylko ludźmi. Jak najbardziej powinien mieć ogólne pojęcie o kocich chorobach, ale "znajomością wszystkich aspektów" może się pochwalić dopiero hodowca z 20-30 letnim doświadczeniem (i dużym pechem do rzadkich chorób) albo zadufany w sobie idiota, myślący, że jest najmądrzejszy.

Dopiero z doświadczeniem nabywamy wiedzę. Fakt, powinno się mieć mocne podstawy z teorii, ale bez doświadczenia teoria nie jest nic warta :roll: .


A problemy z płodnością i oczkami może wywołać chlamydia NAWET JEŻELI NA TESTACH WYCHODZI NEGATYWNE! Zwłaszcza problem z płodnością jest z tym związany (bywa, że kot przez lata jest "jałowy", testy wychodzą ślicznie negatywne, brak żadnych objawów choroby, a po 10-dniowym leczeniu na chlamydię kotu magicznie wraca płodność).

IzabelaW - 2021-09-18, 05:53

Oczywiście, hodowcy są tylko ludźmi i ja cudów od nich nie wymagam, mało tego, szanuję ich pracę i popieram hodwle zwierząt, z małym ale: muszą to być tzw. hodowle ŚWIADOME
Napisałam:
IzabelaW napisał/a:
Uważam, że jeśli ktoś zakłada hodowlę, to jego obowiązkiem jest znajomość wszystkich aspektów z tym związanych, m. in. kocich chorób.

i nadal tak uważam - wszystkich aspektów, czyli o chorobach hodowca też musi mieć pojęcie. Co nie oznacza wcale, że wymagam od niego robienia specjalizacji weterynaryjnej. Napisałam dalej:
IzabelaW napisał/a:
I jeśli są jakieś nawracające problemy zdrowotne jakiegokolwiek kota w hodowli, to należy zbadać go wszerz, wzdłuż i w poprzek, by mieć pewność, że nie zagraża on innym kotom


Zbadać czyli póść do lekarza i zrobić badania. Takie, które w końcu wykryją przyczynę choroby.

Przykro mi, ale hodowca bierze na siebie odpowiedzialność za życia, które powołuje. Więc musi być pewnych rzeczy świadomy i mieć podstawy w wiedzy dotyczącej opieki nad nimi. I jasne, że na początku są to tylko podstawy teoretyczne, doświdczenie przychodzi z czasem.

A to wszystko napisałam po to, by wytłumaczyć, dlaczego uważam, że zdecydowanie należy powiadomić hodowlę, z której pochodzi Azalia. Nie oceniam jej jeszcze, bo nic o niej nie wiem. Choć wątpliwości mam, bo wypuściła kota z problemami oczu bez podania przyczyny tych problemów, czyli scedowała odpowiedzialność na klienta. Ale być może to wszystko tylko tak wygląda nieciekawie, a w rzeczywistości kobieta zrobiła potrzebne badania na choroby zakaźne i Azalia nie była wtedy zarażona, po prostu. Tego nie wiem, więc z góry nie ocenaim.

I nie ma znaczenia, czy to byłyby chlamydia, herpes, calici czy mycoplasmy. Badania należało zrobić na wszystkie podejrzane o dawanie objawów. Bo wszystkie są chorobami zakaźnymi, a hodowla nie powinna rozsiewać choroby zakaźnej po świecie. Tyle.

MaineCoon_BARF - 2021-09-18, 17:16

Jestem bardzo zalatana w ostatnich dniach, więc odpiszę tak na szybko.

Co do tematu hodowli. Zdecydowałam się powiadomić hodowczynię, dam znać o tym jak przebiegnie rozmowa (ale planuję ją za ok tydzień). A co do naszego wątku o odpowiedzialnych hodowcach to dodam jeszcze, że hodowczyni jeździła z Azalią na wystawy wielokrotnie, a jak wydawała mi kotkę a ja spytałam o oczka, to powiedziała, że "ona tak co ma jakiś czas" i że "jak robi się gorzej to parę razy kroplę jej tym" i pokazuje mi... nic innego jak antybiotyk... stosowany doraźnie... Konkretnie był to Maxitrol:
deksametazon 0,1% + neomycyna 3500IU/ml + polimyksyna B 6000 IU/ml.

Ale muszę Wam powiedzieć coś co mnie dobiło. Dziewczyny, Azalia znowu gorzej się czuje. Już mi ręce odpadają... Zaczęło się 2 dni temu, kiedy zaczęło jej się "ulewać" po jedzeniu (małe rzyganie). Pomyślałam, że jako że zaczęła intensywnie linieć to może "kłaczek" - wyczesałam ją porządnie i podaję 2 x dziennie 1 ml pasty bezopet. Następnego dnia (wczoraj) już nie miała apetytu (pomyślałam, że dana seria BARFa jej się znudziła, ale innego też nie chciała). Ponadto wczoraj już nie chciała się bawić a dzisiaj to już w ogóle jest apatyczna i znowu mocno "rzęzi". Od tych paru dni miałam włączone feromony... ale jakoś nie mogę wymyślić logicznej przyczyny czemu miałoby to ją osłabić (niemniej wyłączyłam je przed chwilą). Zrobiłam jej już inhalację ultradźwiękową (sesja 10 min) samą solą fizjologiczną. Planuję wieczorem jeszcze zaparzyć rumianek i dać jej parę minut do powdychania. Ale pewnie zaraz będzie trzeba bardziej zdecydowanie reagować (czyli rozważam znowu tą terapię Zylexis...)...

Jeszcze jedno mi się przypomniało. Od 1,5 tygodnia temu zmieniłam jej żwirek z Beneka CORN na Tigerino nuggies (on jest taki gliniany) . Powodem zmiany było to, że kotka się zaczęła bardzo "opsikiwać" i roznosić żwirek po całym domu ODKĄD ją mocno nawadniam (ustaliłyśmy, że najprawodpodobniej to po prostu od dużego ciśnienia, bo Azalia korzysta z kuwety tylko... 3-4 razy dziennie, ale jak idzie to już na porządnie :mrgreen: ). Wiem, że zmiana żwirku może powodować stres, ale obserwowałam kotkę i według mnie bardzo jej pasuje ta zmiana. Przy poprzednim żwirku wybiegała/wyskakiwała z kuwety, a teraz wychodzi spokojnie. I ta część historii mi się podoba. Jednak czasami zdarza się, że jak obsika sobie łapkę i potem to upapra tym glinianym żwirkiem to nie może tego domyć językiem. No ale liże, a więc zjada tą glinkę. Czy sądzicie, że to mogło jej zaszkodzić=osłabić i spowodować ponowną aktywację herpesa? Czy ja już nie zwariowałam, że doszukuję się takich powodów? Robię to, aby wiedzieć jak się przed tym uchować następnym razem - i podkreślę, że już teraz wiem, że to "wina" herpesa, ale coś ją znowu musiało osłabić, że herpes znowu kontratakuje...

Pieszczoch - 2021-09-18, 19:28

Czy po terapi Zylexisem,Azalia poczuła się lepiej?
Bo na Liska Zylexis nie zadziałał.
Ale wczoraj dostał pierwszą dawkę LYDIUM-KLP,i widzę,że dzisiaj oczka są już mniej załzawione.
Może tym razem rozważ terapię z LYDIUM.
A dawałaś jej tą samą mieszankę co dotychczas,czy nową?

MaineCoon_BARF - 2021-09-18, 21:43

Pieszczoch napisał/a:
Czy po terapi Zylexisem,Azalia poczuła się lepiej?
Bo na Liska Zylexis nie zadziałał.
Ale wczoraj dostał pierwszą dawkę LYDIUM-KLP,i widzę,że dzisiaj oczka są już mniej załzawione.
Może tym razem rozważ terapię z LYDIUM.
A dawałaś jej tą samą mieszankę co dotychczas,czy nową?


Tą samą. Azalia jeszcze nie miała podawanego Zylexis, więc nie wiem czy zadziała.

IzabelaW - 2021-09-20, 07:56

Maxitrol, powiadasz… To popatrzmy, co w ulotce można przeczytać o przeciwwskazaniach:
„Opryszczkowe zapalenie rogówki;
Krowianka, ospa wietrzna oraz inne zakażenia wirusowe rogówki lub spojówek”

A dalej:
„Kortykosteroidy mogą zmniejszać odporność i ułatwiać rozwój opornych zakażeń bakteryjnych, grzybiczych, pasożytniczych lub wirusowych oraz maskować kliniczne objawy zakażenia.”

Źródło: https://www.novartis.pl/product-list/products/m
Żeby było „śmieszniej” to ten lek jest na receptę, którą musiał ktoś pani hodowczyni przepisać. Resztę pozostawmy bez komentarza.

Sprawdzałaś, czy Azalia ma przy tym wyższą temperaturę? Jeśli nie masz jak jej zmierzyć, to sprawdź uszy, czy są tak normalnie ciepłe, czy gorące. Jeśli są gorące to nie masz wyjścia i trzeba jechać do lekarza, by osłuchał to rzężenie. Jeśli nie, to można jeszcze chwilę poczekać (tylko z ręką na pulsie, by nie przegapić zapalenia oskrzeli). I nie myj przez jakiś czas oczu, wtedy zobaczymy, czy wydzielina jest większa niż zwykle albo przybrała nieciekawy kolor. I jaki jest nos – kataru nie ma?

Mam nadzieję, że to jednak tylko reakcja na ten żwirek. Jestem astmatyczką i wiem, że żwirek może dać nieźle w kość. Przetestowałam różne. Wszelkie nieroślinne w ogóle odpadają. Z roślinnych nie drażniły moich dróg oddechowych 2:
https://www.zooplus.pl/sh...eenwoods/475010
oraz
https://www.zooplus.pl/sh...cats_best/47803
Bardziej mi się sprawdza ten drugi. Greenwoods jest wydajniejszy, ale roznosi się po całym mieszkaniu i mnie to wkurza. Cats Best (tylko w tej jednej wersji, bo inne się pylą i drażnią moje drogi oddechowe) ma większe kawałki i jest cięższy, więc się tak nie roznosi, zresztą lepiej go toleruję. Choć wchłania się ciut wolniej, przez co trzeba poczekać chwilę, zanim się go wyrzuci (mam zwyczaj od razu sprzątać kuwetę, gdy kot jej użyje, oczywiście gdy jestem w domu. I czasami muszę poczekać, bo jak chcę wybrać dosłownie od razu po wyjściu kota z kuwety, to wszystko maże się jeszcze po dnie i przykleja do łopatki). Tylko właściwie to nie wiem jak na te żwirki reagowały drogi oddechowe Miziuli, bo moje reagowały szybciej i to zapamiętałam, nie pamiętam, co ona miała mi do powiedzenia w tym temacie ;-)

I jeszcze mi przyszło do głowy, by żwirku (jaki by nie był) syp dużo do kuwety. Ona teraz sika więcej i być może – jak jest za mało żwirku – mocz szybko nie wsiąka w głąb, tylko rozlewa się na powierzchni i przez to ją brudzi.

MaineCoon_BARF - 2021-09-22, 10:18

Dziewczyny,
Bardzo jestem Wam wdzięczna za udzielanie się w tym temacie - otrzymuję od Was wsparcie, którego bardzo teraz potrzebuję, dziękuję :kiss: Jednocześnie bardzo Was przepraszam, że ostatnio rzadziej odpisuję - gorzej u mnie z wolnym czasem... z jakimkolwiek "czasem"...

IzabelaW, dzięki za informacje odnośnie żwirku. Będę dalej obserwować, ale według mnie to nie żwirek odpowiada za osłabienie Azalii. Ale porada odnośnie nasypywania większej ilości żwirku jest trafna w 100%! Azalia wyłazi mniej umazana w tej glince :D - nie no, żartuję, po prostu wcześniej miała czasami trochę tej glinki na łapkach i obawiałam się co się stanie jak będzie wylizywać/zjadać tę glinkę.

Nie mam termometru, uszka wydają się normalne.

Co do Maxitrolu to... tak jak piszesz - bez komentarza.



Dziewczyny, dwa dni temu (jak pisałam o tym pogorszeniu) to zdecydowałam się podawać Azalii napar z rumianku i lukrecji (symboliczne ilości 5x dziennie) i kotka już pod koniec pierwszego dnia poczuła się lepiej - zaczęła się bawić, gadać do mnie radośnie - super :-) Rzężenie niestety nadal występuje także nadal mam się na baczności. Oczka przemywam wacikiem nasączonym naparem z ziela świetlika.

Teraz tak: pomysł z naparem z rumianku i lukrecji wzięłam z publikacji "Recepty ziołowe stosowane w profilaktyce chorób psów i kotów" prof Sobolewskiego. Są tam konkretne przepisy a czegoś takiego poszukiwałam od dłuższego czasu. Niestety, nie ma tam podanego dawkowania na kg masy ciała. Podawanie ogólnej informacji o dawkowaniu, która uwzględnia zarówno ogromne psy jak i małe kociaki jest... no... jakby to określić dyplomatycznie... "mało informatywne". W każdym razie chcąc oszczędzić Azalii kolejnej wycieczki do weta a jednocześnie nie zaszkodzić jej "eksperymentami" podaję jej ten napar w bardzo małej ilości i obserwuję. Efekty mi się na razie podobają.

Chciałabym jeszcze z Wami podyskutować o źródle "rzężenia". Ja jestem ześwirowania na punkcie Azalii i obserwuję ją uważnie cały czas :mrgreen: I zorientowałam się, że na przełomie ostatniego roku, że to jej "rzężenie" pojawia się w różnych "miejscach". Tzn - potrafię wyróżnić 3 różne "rzężenia" (oczami wyobraźni widzę jak ludzie patrzą na mnie jak na walniętą kociarę, ale mam to gdzieś). I tak, wyróżniam:
1. Rzężenie tylko gdy mruczy
2. Rzężenie gdy poluje/bawi się ze mną (momenty w których skupia się/planuje atak) i gdy zasypia.
3. Rzężenie prawie ciągłe.


Na różnymi etapie choroby rzężenie pojawia się przy innej aktywności (rodzaju oddychania Azalii). Jestem przekonana, że da się to połączyć z tym gdzie występują szmery. Byłoby to bardzo pomocne, gdybym wiedziała jak je posortować w zależności od tego jak poważnie jest kotka chora. Tzn. przykładowo "rzężenie nr 1" oznacza, że "coś się zaczyna dziać", a "rzężenie nr 3" - konieczny wet i najprawdopodobniej antybiotyki. No dobra, to jasne, że wersja nr 3 jest najpoważniejsza, ale zastanawiają mnie te stany nr 1 i 2.


I jeszcze jedna kwestia. 2 dni przed pogorszeniem się stanu Azalii zaczęłam stosować te feromony. Gdy się jej pogorszyło zdecydowałam się je wyłączyć, chociaż nie mam pomysłu jak mogłoby to ją osłabić. Teraz, gdy Azalia ma się lepiej kusi mnie aby wrócić do tych feromonów, ale... boję się że jej to znowu zaszkodzi. Czy myślicie, że jest możliwość, aby feromony osłabiły Azalię tak, że herpes się uaktywnił?

Pieszczoch - 2021-09-22, 12:57

Z czegoś jednak te feromony są wyprodukowane!
Coś tam w nich jest,,jakieś dodatki''aby mogły ,,sztucznie np.uspokoić kota''.
Nie sądzę,aby przyczyną złego samopoczucia Azali były bezpośrednio foremony,ale też tego wykluczyć nie można.
Gdy Liskowi włączyłam do kontaktu-to po paru godzinach mnie strasznie zaczęła boleć głowa.Po
wyłączeniu zaczęłam czuć się o wiele lepiej.

IzabelaW - 2021-09-28, 05:55

W temacie rzężenia całkowicie Cię rozumiem i nie uważam za walniętą kociarę (zapewne dlatego, że sama też nią jestem ;-) ). U Miziuli też słyszałam je w różnym stopniu nasilenia przy różnych aktywnościach i z czasem nauczyłam się, kiedy iść z tym do lekarza, bo może trzeba podać antybiotyk, a kiedy wystarczą działania domowe. Ważne jest przy tym, by nie tylko słuchać, skąd i w jakich okolicznościach wydawane są te dźwięki, ale też obserwować, w jaki sposób przy tym kot oddycha. Ale myślę, że nie da się tego posegregować tak, by dotyczyło to każdego kota, czyli by włożyć to w ramy jakiegoś konkretnego postępowania w każdym innym kocim rzężeniu. Chyba musisz sama sobie to wypracować. Na początku biegałam do lekarza z byle charkotem, z czasem zdałam się na własną intuicję i zdobyte doświadczenie.

Na temat feromonów się nie wypowiem, bo nigdy ich nie stosowałam. Nigdy też na ich temat nie czytałam, jak i z czego są produkowane.

Minęło kilka dni, jak mała teraz?

MaineCoon_BARF - 2021-09-28, 08:11

IzabelaW napisał/a:
Minęło kilka dni, jak mała teraz?


Telepatia, bo właśnie chciałam Wam opisać co się dzieje :-)

Na początku napiszę, że feromonów nie włączyłam - ponieważ teraz co chwila coś się dzieje i nie chcę dokładać kolejnego potencjalnego powodu do zmartwień (i tak już ta układanka co wpływa na stan zdrowia Azalii jest bardzo skomplikowana ). Ale chcę powrócić do tego tematu jak wszystko się unormuje.

Mam dobre wiadomości - ten nawrót rzężenia udało mi się wyleczyć ziółkami. Generalnie dość sceptycznie podchodziłam do tej metody (i trochę z obawą, czy wręcz nie zaszkodzę kotce), ale efekty naprawdę są - rzężenie ustało całkowicie i tak się utrzymuje od 2-3 dni. Tak jak pisałam stosowałam zaparzone ziele lukrecji i koszyczku rumianu w stosunku wagowym 1:1 w bardzo małej ilości podawane ok 4 - 5x w ciągu dnia. Miałam ogromne szczęście, bo mojej Królewnie napar smakował, więc dodawałam go po prostu do jedzenia. Od około miesiąca Azalia dostaje tylko betaglukan i probiotyk także jestem przekonana, że to właśnie ten napar pomógł. Poza tym widziałam po jej zachowaniu (już po paru godzinach kotka była wyraźnie radośniejsza - oczywiście nadal rzężała, ale efekt w postaci poprawy samopoczucia był bardzo szybko. A rzężenie ustępowało stopniowo przez około 4 dni.

Także w chwili obecnej jest dobrze :-) Pragnę z tego skorzystać i w ciągu tygodnia zrobić badania krwi i moczu (zmieniłam skorupki na cytrynian, ale zostawiłam stosunek Ca/P na poziomie 1.4). Dobrze się złożyło, bo parę dni temu udało mi się też odłożyć na to pieniądze.

Teraz tak - ogromnie się cieszę, że Azalia czuje się dobrze. Jednocześnie ja lubię być zawsze przygotowana i myślę sobie, żeby mieć pod ręką tą pastę z lizyną gdyby kotka znowu poczuła się gorzej. Pisałam już o tym wcześniej, ale cena tej pasty jest dla mnie zaporowa i dlatego chciałam się Was zapytać co sądzicie o podawaniu L-lizyny samej, wysypanej z kapsułki, zamiast tej pasty - oczywiście uwzględniając dawkowanie. Podkreślam, że chodzi o suplementację L-lizyny w przypadku pogorszenia stanu zdrowia (a nie teraz). Przykładowo, w tej poleconej przez moją Panią wet paście Flumax, producent zaleca 2 x 500 mg L-lizyny. Kapsułki z L-lizyną (np. Swanson free-form L-lysine 500 mg, 100szt) kosztuje 15 zł, więc różnica w kosztach jest ogromna. Z drugiej strony pasta ta ma też inne składniki, ale w końcu istotą tego preparatu jest ta lizyna. Zastanawia mnie tylko ten cynk, bo od zawsze gimnastykuję się z planowaniu BARFa, aby go zapewnić w odpowiedniej ilości... często z marnym skutkiem.. (tak samo jak mangan). Także po mojej głowie chodzi plan, aby (w razie konieczności) podawać Azali tą lizynę z kapsułek ORAZ Kerabol (suplement cynku i manganu) - co o tym sądzicie?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group