To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Powitalnia - Nowy zwierz

Anilina - 2019-11-03, 12:15

O jejuuuu, przepiękne stworki.
Niestety, tak to już z sierściuchami jest, że przyprawiają o siwiznę nasze głowy. Leczenie, rekonwalescencja, to wszystko trwa. Ale najważniejsze, że wiesz co jest przyczyną i jak postępować.
Więc cierpliwości, w końcu ból odpuści.
Trzymam kciuki, by jak najszybciej.

juana - 2019-11-03, 22:09

Mam nadzieję, że odpuści... Sika codziennie poza kuwetą. Z reguły raz- dwa razy na ten sam fotel. Fotel obłozyłam folią bąbelkową. Na szczęście i tak mam się go pozbyć. Poprawy przy siusiaku za dużej nie widzę. Może jest tak jak mówisz- czasem trzeba czasu.
juana - 2019-11-04, 09:03

No więc byłam dzisiaj u vetki. Jest źle. Skóra nie chce zarastać na górę siusuaka tylko rośnie dookoła i ciągle go zaciska. Jest decyzja o operacji. Jeszcze dzisiaj mają zadzwonić żeby powiedzieć kiedy. Sami muszą się zastanowić co zrobić bo jeszcze nie robili czegoś takiego. Jak zadzwonią , powiedzą kiedy i od razu przedstawią koszty. Teraz naprawdę potrzebujemy bardzo dużo kciuków. Strasznie się boję. I nie chodzi mi absolutnie o koszta. Boję się o to, czy przeżyje, czy coś pójdzie nie tak.
drapad - 2019-11-04, 10:33

Wiem co czujesz, czuje się podobnie z moim Bootsem, trzymamy kciuki za maluszka, jest prześliczny.
shana55 - 2019-11-04, 11:23

:kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk: :kciuk:
Wszyscy trzymamy, duzo pozytywnej energii posyłamy. Bazylek jest młody i na Barfie da se rade!! Musi byc sposób, żeby mu pomóc.

gpolomska - 2019-11-04, 12:02

Kciuki!
Anilina - 2019-11-04, 12:03

juana,
musi być dobrze! Mały twardziel, tyle przeżył, to taki zabieg pod narkozą to dla niego pikuś. A Tobie życzę spokoju ducha, bo chyba bardziej potrzebujesz tych kciuków niż maluch (przynajmniej ze mną tak właśnie bywa ;-) )
:kciuk: :kciuk: :kciuk:

juana - 2019-11-04, 12:15

wczoraj rano - monitoring . Będę dawać znać jak się czegoś dowiem
juana - 2019-11-04, 12:46

Anilina napisał/a:
juana,
musi być dobrze! Mały twardziel, tyle przeżył, to taki zabieg pod narkozą to dla niego pikuś. A Tobie życzę spokoju ducha, bo chyba bardziej potrzebujesz tych kciuków niż maluch (przynajmniej ze mną tak właśnie bywa ;-) )
:kciuk: :kciuk: :kciuk:
Ano i ja potrzebuję . On nie jest niczego świadomy. Ja mam łeb jak przepełniony sklep- pęka w szwach . Dziękuję wszystkim.
P.S. W tym momencie z myszką w zębach wieje przed Rychem i warczy na niego jak się zbliży

juana - 2019-11-04, 17:56

Jeszcze czekam na telefon. W tak zwanym międzyczasie opowiem historię skąd mam Bazyla. 21 września poszłam po zakupy( mięso na Barfa dla Rycha) . Mieszkam na osiedlu bloków. Wracając zaszłam po żwirek do zoologicznego. Wyszłam ze sklepu i idąc chodnikiem usłyszałam pisk. Weszłam na trawnik, a tam spomiędzy sztachet ogródka wyczołguje się małe bure coś. Wtf ? Rozglądam się i widzę, że na parterze na balkonie wrzeszczy małe czarne- to ten drugi na zdjęciu. Biega po brzegu i w końcu spada. Na szczęście nic się nie stało. Przylazł i tak z dwoma maluchami poszłam do domu zostawić zakupy i jakiś ręcznik zgarnąć. Potem z powrotem do zoologicznego żeby zostawić numer, bo byłam przekonana że mama nie zgodzi się na koty. Jakiś pan zgarnął czarnego i powiedział że znajdzie mu dom. Ja do veta i stad wiem, że mały miał 4 tygodnie. Już w domu zadzwoniła kobieta ze mam oddać kotka bo to jej i dzieci płaczą. Opierdolilam i powiedziałam ze absolutnie bo kocich niemowląt nie trzyma się na balkonie. Dodam, że maluchy były trzymane w kuwecie. Znowu w międzyczasie zadzwoniła pani z zoologicznego, żeby nie oddawać kociaka bo to rodzina patologiczna,.ktora już ma sprawę za psa, a matkę kociaków sama zabiła oknem- przytrzasnęła. Jeszcze kilka razy dzwonili z tej rodziny i straszyli,ze będę miała kłopoty. Powiedziałam że jeśli nie przestaną dzwonić to oni będą mieć kłopoty. A pani z zoologicznego powiedziała, że dopiero jak wyszła tamta baba skojarzyla co to za rodzina. Jeszcze potem dowiedziałam się, że kociaków było 3 i 4 dni były trzymane w kuwecie. Mokre, z rozwolnieniem , wychłodzone i głodne. Czarnego namierzyli niestety. I tak od tamtej pory walczymy.
juana - 2019-11-04, 18:00

W kupie trzyma mnie Shana, pomaga od samego początku. :kiss:
juana - 2019-11-05, 09:56

Operacja- wyszycie cewki moczowej odbędzie się za tydzień w piątek- 14.11. Czy ktoś może napisać co to dokładnie jest ? Co się może stać ? Pani powiedziała, że zdecydowali się na to dlatego, że będzie to dla niego najbezpieczniejsze. W internecie różne rzeczy piszą , a nie wiem która strona może być wiarygodna. Albo moze jest gdzies tutaj jakiś watek ?
juana - 2019-11-06, 12:06

Po pierwsze piątek za tydzień to 15 a nie 14 ... Po drugie - i tu już będzie dłużej- jestem przerażona, bo siedzę w necie od momentu informacji, że to będzie taki a nie inny zabieg i jak do tej pory nie znalazłam info czy kot jest w stanie normalnie żyć po czymś takim. Mały jest przekochany. Przychodzi się przytulać, pięknie rośnie- już ponad 1,5kg, bawi się, łobuzuje i sam i z Rychem, wcina Barfa, robi kupę i chodzi do kuwety. Ma ogromną chęć życia. Tylko natura, która utrzymuje małego przy życiu tak pięknie go leczy, sama może doprowadzić do najgorszego. Walczymy i ciagle szukamy informacji, piszę do ludzi, czekam na odpowiedzi. Wstawiam zdjęcie dla zobrazowania jak to teraz wygląda. Po lewej widać bliznę po martwicy i tego biednego siusiaka , którego zamyka skóra P.S. Zdarza mu się sikać i poza kuwetą, rzadko ale też staram sie pilnować , bo ma swoje miejsca, gdzie chodzi (fotel, krzesło ) I dla odmiany fajne zdjęcie
juana - 2019-11-16, 19:57

Jest sobota wieczór. Wczoraj o tej porze wróciliśmy do domu. Bazyl po operacji. Piszę, że wróciliśmy bo mały żyje . Biedny jest strasznie i widać, że go wszystko boli a wenflon i kołnierz nie pomagają. Pierwsza noc ciężka. Nie spodziewam się lepszej teraz. Ale je. Dzisiaj wyciągnęli mu cewnik. I jak na razie nie leje się z niego. Trzy razy był w kuwecie z czego dwa razy ja go tam wkładałam. I było siku właśnie w kuwecie :) . Mamy zrobiony duży kojec z płyt i spimy tam razem. Jako antybiotyk dostał do domu Clavaseptin a przeciwbólowe to Onsior. W poniedziałek idziemy na kontrolę i prawdopodobnie na wyjęcie wenflonu. Zostawili na razie tak na wszelki wypadek. Sama operacja też była ciężka. Vetka, która go operowała mówiła, że jądra cofnęły się do kanału pachwinowego. Miała ogromnego stresa bo przy tak małym kociaku one i tak były malutkie. Do tego jak się cofnęły nie mogła ich znaleźć. Nie było ich tam gdzie powinny i nie czuła ich nawet. Na wyczucie znalazła je w końcu w tym kanale/ kanałach. Z automatu sam zabieg przedłużył się o dobre pół godziny. Dzisiaj jest bardziej śpiący i woli nawet w kulkę siedzieć w miejscu niż chodzić . Czekamy na lepsze i trwamy. Rychulec też jest dzielny w tym wszystkim bo nie ma za bardzo dostępu do mnie ale jak wychodzę z kojca to staram się nadrabiać.
shana55 - 2019-11-16, 22:39

juana :kwiatek:
To dobre wieści :love: trzymamy kciuki nieustannie na coraz lepszą sytuacje.
Dobrze będzie, całuski i mizianki dla obu koteczków... dla Ciebie posyłamy tony dobrej energii. :kiss: :kiss:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group