BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Medycyna weterynaryjna - Wybór lekarza
małga - 2018-06-13, 16:54
gpolomska napisał/a:
Mam złe doświadczenia z klinikami: wysokie ceny, za każdym razem inny wet, a profesjonalizm... no cóż - w porównaniu do małych gabinetów, z których obecnie korzystam, to sporo im brakuje niestety.
Chasing The Sun napisał/a:
Nawiązując do Twoich słów gpolomska... Ja także z jednym z moich kotów mam złe doświadczenia w korzystaniu z Klinik przez duże K.... .
nie chodzi mi o to, kto ma rację tylko o nasze inne postrzeganie, inny głos w dyskusji. Dwie osoby napisały (trzecia opisała "co słyszała") że mają złe doświadczenia a ja napisałam, że mam póki co pozytywne. I tyle.gpolomska - 2018-06-13, 17:04 OK. To masz szczęście. I to jest właśnie przykre - bo klinika kojarzy się z większym profesjonalizmem itd., a wygląda na to, że nie zawsze (delikatnie mówiąc) tak jest.Chasing The Sun - 2018-06-13, 20:40 Ja tylko nieśmiało wtrącę, że rzeczywiście plusem klinik bywa ich dostępność. Nie ukrywam, że gdy pierwszego kota brałam z ulicy, to w sobotę wieczorem, tylko "ta" wspomniana wcześniej przeze mnie klinika, była otwarta, a zależało mi na tym aby zanim kot trafi do domu, został przejrzany choćby pod względem pasożytów. Trafiliśmy na przesympatyczną panią weterynarz, która już podczas tej pierwszej wizyty zaleciła leczenie, a nie mając kompletnie wiedzy i doświadczenia, nie czułam się na siłach na szukanie kogoś innego. Także potem kolejna wizyta i kolejna, aż w końcu zostaliśmy z przyzwyczajenia. Co prawda potem zmieniła się lekarka, ale podobnie jak ta wcześniejsza, miała bardzo dobre podejście do zwierząt i już wtedy miałam świadomość, że to też wpływa na nasze przywiązanie do nich. Szczerze mówiąc zastanawiałam się, na ile jest to działanie marketingowe wyuczone i wymuszone przez kierownictwo, a na ile szczera niewymuszona relacja... Nie wiem - skutek był - jeździliśmy do nich. Pełnią dyżury nocne (za horrendalne pieniądze) i wiem, że w razie "W" gdyby przydarzyło się coś nagłego, to mogę do nich jechać. To jednak duży ich plus, wpływający zapewne na decyzje opiekunów zwierząt aby kierować się właśnie do nich. Jednak jak pewnie większość barferów bywam dociekliwa, zadam sobie trud jeśli to ma pomóc mojemu zwierzęciu, dlatego szukam lepszych specjalistów. Chciałabym zaznaczyć, że w tej klinice wetka nie akceptowała barfa, wielokrotnie starała się szukać w nim ewentualnych problemów zdrowotnych, do tego stopnia, że w pewnym momencie dała mi do zrozumienia, że nie będzie kontynuowała leczenia jeśli się nie podporządkujemy. To także wpłynęło na moją decyzję o odejściu. Tak jak powtarzające się diagnozy z cyklu "cecha osobnicza", leczenie struwitów pastami i karmami weterynaryjnymi, a także ciągłe straszenie białkomoczem i kłopotami z nerkami. Tak jak pisałam kilka dni temu - z drugim kotem jestem już u kogoś innego, a o efektach leczenia będę mogła napisać za jakiś czas.Anilina - 2018-06-15, 13:08 Dziś skasowałam kolejnego weta z mojej krótkiej listy. Mały gabinet z jednym lekarzem. Rokował, bo przełknął informację o BARFie, nawet dało się z nim pogadać o naturalnych suplementach na problemy z pęcherzem u psicy. Byłam u niego w tym roku trzy razy i zamarzyło mi się, żeby był moim wetem prowadzącym dla Loli (serce, ziarniniak, nietolerancje pokarmowe, przydałaby mi się pomoc by to ogarnąć), bo ganiam z nią między 3 różnymi przychodniami/klinikami.
Awaryjnie zabrałam dziś do niego Titę (kot) - nie miałam pewności, czy znów zatkanie, czy jakiś wirus jelitowy ją złapał. Wyszło, że raczej zatkanie, bo bolesność na wysokości jelita grubego. I już sięgał po parafinę. Nie wystarczyło moje "nie". Musiałam to powtórzyć kilkakrotnie i zakończyć "kategorycznie się nie zgadzam". Podobnie musiałam zwalczyć chęć podania leku przeciwbólowego (oczywiście NLPZ chciał, bo wcale tak bardzo na nerki nie szkodzi...) i zażądałam opioidu niemal tupiąc nogą. Dwie kłótnie podczas jednej wizyty przekreśliły naszą wspólną przyszłość, wracam ze zwierzakami do przychodni, gdzie też muszę lekarzom patrzeć na ręce, ale już się nauczyli ze mną pracować i obchodzi się bez scen. I nigdy mi tam nie wciskali parafiny...
Więc moje doświadczenia z wetami i opinie na ich temat są zupełnie niezależne od wielkości obiektu, w którym pracują. Wciąż szukam sensownego...Kazia - 2018-06-15, 15:11 No cóż, ja zawsze twierdzę, że nie chodzi się "do lecznicy" tylko do lekarza....czasem na całą dużą klinikę może być tylko jeden sensowny wet, i wtedy trzeba iść zawsze do niego. A nie do tego który akurat ma dyżur.gpolomska - 2018-06-15, 15:16 To masakra. U mnie zawsze u każdego weta, z którego korzystam (prowadząca lub konsultujący specjaliści) mówią najpierw co by podali, dlaczego i jakie mogą być skutki uboczne oraz dlaczego je ryzykują po czym po uzyskaniu zgody dopiero coś podają (nawet w tych klinikach dwóch nikt mi tak po prostu kotu nic nie podał poza właścicielem jednej /chirurg/, który jest u mnie na bardzo czarnej liście za to co zrobił Magnolce bez pytania mnie o zgodę- to nie było coś niezbędne do ratowania życia a w jej przypadku wręcz przekreśliło wszystko).
Ale w sumie "ludzcy" lekarze robią ze mną podobnie, więc może to też kwestia - u niektórych - tego, że troszkę więcej wiem o medycynie i do tego widać, że w razie czego mogę być mocno upierdliwa.Potwora - 2018-06-16, 23:39 Dodam od siebie, że znam pojedynczego weterynarza, który podczas operacji (przy otwartym pacjencie) odbiera telefony. Zgroza. Miałam pesymistyczne podejście do potencjalnego oddawania zwierzęcia w ręce pojedynczego lekarza w razie konieczności przeprowadzenia zabiegu ale od czasu, gdy się tego dowiedziałam, zmieniłam je z pesymistycznego na zdecydowane nie i nigdy tego nie zrobię. Nawet, jeżeli weterynarz byłby faktycznie naprawdę dobry i miałabym do niego pełne zaufanie.gpolomska - 2018-06-17, 07:04 No to kiepsko. Moja lek. wet. do operacji ściąga zaprzyjaźnionego chirurga a w nagłych przypadkach odsyła do kliniki najpierw sprawdzając gdzie są na dyżurze lepsi lekarze - bo mieć sprzęt a umieć go dobrze obsłużyć to dwie różne rzeczy (w bliskiej odległości mam dwie kliniki i sporo przychodni). Zresztą zęby też robię w przychodni a nie w gabinecie, bo tam jest więcej osób i pełny unut stomatologiczny oraz pełny monitoring parametrów zwierzaka plus sprzęt do narkozy wziewnej (takiego wyposażenia stomatologicznego nie muszą mieć nawet kliniki ale ta przychodnia specjalizuje się w stomatologii).
Nie oszukujmy się: w nagłych przypadkach poza klinikami ciężko jest kota ogarnąć o ile to nie jakaś drobna rzecz lub powtarzalna co jakiś czas. Ale przy chorobach przewlekłych (a nawet czytając forum łatwo zauważyć, że to zdecydowana większość problemów) sprawa już nue jest tak oczywista. Poza tym kliniki mają np. jakiś tam sprzęt do badań krwi czy moczu - nie będą inwestować tyle w najlepszy, co wyspecjalizowane laboratoria, więc znowu: w nagłych wypadkach ważne są nawet średnio dokładne wyniki byle szybko a w przewlekłych zwykle ważniejsza jest dokładność i zakres możliwej diagnostyki a nie wynik w kilka minut (zresztą moja wet. współpracuje z kilkoma laboratoriami i choć czasami wszystkie robią dany parametr to niejednokrotnie inną metodą pomiarową i nieraz zależnie od chwilowej potrzeby wysyłamy w inne miejsce lub w dwa - w temacie T4 i BARF jest materiał dr Petersona, gdzie jest np. o kilku metodach pomiaru T4 i konsekwencjach tego).
Trochę mnie zaskakują niektóre argumenty, bo są na miarę pisania, że bez sensu szukać dobrego lekarza rodzinnego skoro w nagłych wypadkach tylko na SOR potrafią udzielić odpowiedniej pomocy. Przecież lekarz prowadzący dla zwierzaka to powinien być właśnie taki lekarzpierwszego kontaktu, który dobrze ogarnia różne tematy i ma czas dobrze przeanalizować przypadek po czym odsyła gdzie trzeba. Takiego lekarza mam dla siebie i takiego pediatrę dla dziecka. Malutkie przychodnie ale z lekarzami z pasją, którzy serio przejmują się nami i bardzo ostrożnie dobierają leki uwzględniając wiele czynników.Sofia - 2018-06-23, 22:41 Rewelacyjny artykuł- bardzo przyjemnie się go czyta i wiele rzeczy można się dowiedzieć.
Dla mnie bardzo ważne przy wyborze poradni weterynaryjnej były godziny otwarcia, czystość przychodni i oczywiście podejście weta do zwierzaków. Gdyby którykolwiek mój kociak się źle czuł w takim miejscu to na pewno nie naraziłabym go na ponowny stres. Powiem tak ogólnie odwiedziłam niejedna klinikę i przychodnię w Wawce ale odkąd trafiłam do Pani Joasi Kołodziejskiej- Lesisz z vet&pet. Ogólnie skradła moje serce i moich kociaków swoim podejściem- każdego traktuje indywidualnie, na każdą wizytę poświęca tyle czasu ile tego potrzebujemy a nie tak na odczepnego.