To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Najbardziej uciążliwa cecha zwierząt domowcyh: człowiek

gpolomska - 2014-04-06, 10:22

Podcięcie strun głosowych... chyba opiekuna i ustawodawcy! Nigdy nie powinno być zgody na coś takiego - tak jak na amputację paliczków u kotów, żeby nie miały pazurów. Zwierzak to nie pluszowa maskotka - jeśli komuś nie pasuje z całą swoją osobowością, to wcale nie powinien zwierzaka mieć.

U mnie w bloku jest cicho - jak ktoś trzaska drzwiami albo dzieciaki nadmiernie hałasują, to jest rozmowa sąsiedzka i pomaga (tylko to mieszkania, które ludzie budowali w ramach patronatu w firmie budowlanej i znali się lata wcześniej zanim tu zaczęli mieszkać, a jak jeden jakiś się przyprowadzi i się nie zachowuje, to go szybko do porządku przyprowadzają).

A metody wychowawcze czasami muszą być mocno dające po kieszeni/nerwach opiekuna - czy to psa, czy to dzieci. Kiedyś czytałam przypadek gościa, który miał problem z dzieciakami piętro wyżej, które biegały ciągle w chodakach - przy próbach rozmów z rodzicami było "nic się nie poradzi - w końcu to dzieci". Pożyczył więc na kilka dni od mamy ze wsi kota, który słynął z wydzierania się po nocach - oczywiście po jednej nocy sąsiedzi (ci "od dzieci" - nie inni) z pyskiem, że kot się wydziera, a on na to "nic nie poradzę - takie są koty". Wytrzymali tydzień i zrobili porządek z dziećmi, po czym przyszli i mówią "nasze dzieci są już cicho, a zrób pan coś z tym kotem" - kotek wrócił do jego mamy na wieś. Tak więc bajka o Pawle i Gawle ze słynnym "wolnoć Tomku w swoim domku" jest nadal baaaardzo aktualna - i skuteczna.


Zresztą w SM dobrze poznałam wychowywanie przez portfel - zawsze starałam się tylko porozmawiać, ale z niektórymi się nie dało i trzeba było się przemóc do "jak zapłaci, to zrozumie", bo pokazywanie palcem w kodeksie i mówienie o uciążliwości nieraz było waleniem grochem o ścianę (i to nie tylko z powodu recydywy - czasami to po prostu był śmiech w twarz i "co mi będziesz mówić" - więc pozostało pozbawić kilkuset zł i pkt karnych).

dagnes - 2014-04-06, 10:23

Snedronningen napisał/a:
Dagnes, takie rozwiązanie jak w Niemczech jest dobre pod warunkiem, że zakłada pracę z psem a nie podcięcie strun głosowych. A takie przypadki i pomysły też znam.

Jasne, że zakłada pracę z psem. Podcięcie strun głosowych jest już znęcaniem i podpada pod kolejny paragraf, który zostałby wyegzekwowany. Nie słyszałam o takim przypadku.
Chyba bym zatłukła zwyrodnialca za coś takiego :evil: .

Snedronningen - 2014-04-06, 10:50

Cytat:
pokazywanie palcem w kodeksie i mówienie o uciążliwości nieraz było waleniem grochem o ścianę (i to nie tylko z powodu recydywy - czasami to po prostu był śmiech w twarz i "co mi będziesz mówić"

Dlatego właśnie spaceruję z psem w weekendy o 5 rano. SM nie ma a policja nie będzie zajmować się "pierdołami". Puszczanie psów luzem też się kończy jak raz w czas pozwolę suce któregoś po ziemi przetargać, pokazując, że jednak wiem co mówię jak mówię, że ona może źle zareagować.

ciocia_mlotek - 2014-04-06, 11:14

Ja się wypowiem bo mam małego ujadacza z lekiem separacyjnym :-P
Na ogrodzie pies czasem szczeka na ptaki i przejeżdżające auta. na szczęście mieszkamy trochę z boku więc nie jest tego dużo. Ja musze być z nim w ogrodzie żeby odwracac jego uwagę w takich sytuacjach bo wyobrażam sobie, że potrafi to byc upierdliwe dla sąsiadów (naszczęście mam ich niewielu)
Z wychodzeniem byl dramat. Pies potrafił ujadać długo. Nie działały uspokajacze, zabawki, kosci - nic. Aż do czasu kiedy odkryłam nóżki wieprzowe. Pies dostaje taką do swojej klatki (ma taki spory kojec na czas wychodzenia bo neistety niszczy) i może godzinami tam siedzieć. Ja wracam do domu a pies NIE ZAUWAŻA, że w ogóle wróciłam. Trzymam więc zapas nózek w zamrażarce dla niego na czas, kiedy muszę wyjść

gpolomska - 2014-04-06, 11:19

Jak mówisz o puszczaniu psów luzem - kiedyś był taki przypadek, że gość w centrum miasta spokojnego boksera prowadził "przy nodze" bez smyczy. Nagle jakiś samochód zatrąbił i pies ku zaskoczeniu opiekuna zaczął biec na oślep.

Trochę później do komendy SM przyjechali chłopaki zakrwawieni - pytam, o co chodzi, a oni, że boksera potrąconego przez autobus biegiem wieźli do schroniskowego weta, żeby miał jakieś szanse, bo zanim by ktoś ze schroniska przyjechał, to dla psa na pewno byłoby za późno, ale czarno to widzą, bo uszkodzenia są ogromne i raczej schronisko nie będzie szło w takie koszty.

Kilka minut później przybiega zryczany roztrzęsiony gość w wieku 20-25 lat, czy ktoś nie widział jego psa, bo (i tu opowieść z początku posta) - po opisie od razu skojarzyliśmy, że to ten zawieziony do schronu i kazaliśmy mu biegiem tam pędzić, zanim psa uśpią. Ten panikuje i panikuje - opier... do jak diabeł świętego na opamiętanie (dodając, że w zasadzie to powinien jeszcze mandat dostać za puszczanie psa luzem w samym centrum miasta w środku dnia, gdzie pełno ludzi chodzi - także z małymi dziećmi) - otrząsnął się wtedy, podziękował, że chłopaki go pędem zawieźli (pół dnia myli auto z psiej krwi) i biegiem do schroniska. Z tego co wiem, pies przeżył i wrócił do formy (kosztowało kilka tys.) - miał i tak szczęście, bo wiele go nie ma.

Ale wielu właścicieli psów uważa, że to czepianie się, bo co taki piesek zrobi i w ogóle - to zwierzę z instynktem, któremu dodatkowo (tak jak i człowiekowi) zawsze może odwalić (tyle, że człowiek poleci z siekierą a nie własnymi zębami zagryzie dziecko) i albo zrobi krzywdę sobie, albo komuś.

0 5 rano jest pusto - ludzi mało, a samochodów też, więc ryzyko jest nieporównywalnie mniejsze niż o 8 czy 12 w dzień, a wielu ludzi właśnie wtedy puszcza pieski luzem, bo kto by im rano kazał wstać na więcej niż wysikanie na trawniku pod blokiem i do domu - żal mi psów, którzy mają takich opiekunów (a raczej posiadaczy, bo opiekun to o wiele za dużo powiedziane).

ciocia_mlotek - 2014-04-06, 11:23

Aż mi łzy stanely jak to czytałam
Ja właśnie dlatego NIGDY na ulicy psa ze smyczy nie spuszczę. Choćby super wytrenowany. Bo na 100% nigdy nie wiesz. Do biegania są pola

gpolomska - 2014-04-06, 11:26

Jak na ironię - jakieś 3km dalej są ogromne tereny miejskie przeznaczone właśnie do tego, żeby ludzie mieli gdzie psy wybiegać (zielone, przy zagajniku, naprawdę duże) - ale po co jechać tam, jak można 3km w drugą stronie u mnie na placu zabaw wypuszczać, bo jest gdzie d.. usadzić jak piesek biega. Pytanie, po co brali psa (i do takiego, który powinien dużo biegać), skoro nie mają czasu/chęci na zaspokojenie tej jego potrzeby? Dlatego powtarzam: pies tak, ale nie dla każdego (podobnie jak każde inne żywe stworzenie).


Co do ratowanych zwierząt, to były i sarny, i łabędzie, i orzeł i inne - część odwieziona do ZOO w Chorzowie. To taka odmiana od grzebania w śmieciach na dzikich wysypiskach w lesie w celu znalezienia jakiejś faktury itp., żeby można ustalić, czyje to śmieci lub tropienie ścieków, żeby można zobaczyć, kto szambo sąsiadowi do ogródka spuszcza (ale to było za poprzedniego komendanta - teraz nie wiem, czy już nie jest drogówka 2).


Odnośnie tego jak bardzo zwierzę może ucierpieć za brak wyobraźni opiekuna i puszczanie luzem - przypadek z Irlandii: Tajfun - dla mnie straszna rzecz. A zaczęło się od tego, że piesek podbiegł jedną kobietę obwąchać (Polkę), a ta go reklamówką potraktowała (każdy ma prawo bać się większego psa), więc ją ugryzł. Ewidentna wina opiekuna (współczuję straty psa, ale najgorsze, że zawinił człowiek, a życiem zapłacił pies). Nie każdy musi lubić jak obcy pies na niego skacze czy go oblizuje (tak samo jak nie każdy lubi patrzeć na pijaka szczającego pod drzewem i to też jest karalne). Najgorsze, że tu była pokazówka, ale niestety zgodna z prawem w Irlandii. Zresztą i u nas zwierzaki czasami usypiają przez zaniedbania "opiekunów" - http://wiadomosci.wp.pl/k...,wiadomosc.html
Dlatego zanim się powie, że ktoś się "czepia", dobrze jest przemyśleć kilka rzeczy - także dla dobra własnego psa, który może zostać skazany decyzją sądu na śmierć (zakładając, że na miejscu go ktoś nie ubije, bo w takim przypadku zabicie zwierzęcia jest stanem wyższej konieczności w celu ratowania życia ludzkiego i jest jak najbardziej usprawiedliwione w świetle prawa). Wszystko jest pięknie dopóki nic się nie stanie. Nawet mały pies jeśli dopadnie małe dziecko i skoczy do szyi uszkadzając tętnicę, może je zabić.



W kwestii kotów lista grzeszków też bywa długa - mieszkanie zalane przez 10 niewykastrowanych kocurów nie bez powodu budzi odrazę sąsiadów (plus wezwanie sanepidu - zwykle na początek dają kilka dni na naprawę sytuacji, a później "tłumaczą" mandatem np. na 1 000 zł). Rozumiem, że ktoś zbiera koty jak inni znaczki i że nie chce się z nimi rozstawać (bo wielu zabiera do domu, ale tylko w celu podleczenia i szukania domu - to jest godne podziwu), ale niech nie zmusza całej okolicy do wąchania smrodu i słuchania arii. Zresztą jak mowa o smrodzie i syfie - sprzątanie po psach: zmuszenie właścicieli do tego chyba jedynie by podziałało, gdyby każdego za kołnierz i gębą w środek urobku - może by zrozumiał, dlaczego rodzice się wkurzają o te psie gówna gdzie popadnie oczami wyobraźni widząc, jak dziecko biegające po placu zabaw wywraca się prosto w takie odchody (bo niestety nieraz pani z pieskiem nie raczy ruszyć tyłka gdzieś dalej jak na plac zabaw w pobliżu). Ale nie - przecież to taki piękny wiosenny widok na skwerku po roztopach, gdy psie kupy się rozmazują polane deszczówką... i wszystko w psim gównie spływającym z wodą - poezja!



Powiem więcej - moim zdaniem to właśnie brak odpowiedzialności wielu opiekunów sprawia, że wiele osób nie lubi zwierząt: i znowu - zawala człowiek, a cierpią zwierzaki! Karygodne. Dlatego jak ktoś rzeczywiście lubi zwierzaki i leży mu na sercu ich dobro, to będzie też brał pełną odpowiedzialność za nie - za wyżywienie, wychowanie (żeby nie zatruwały życia na osiedlach LUDZKICH), leczenie i sprzątanie po nich.

Snedronningen - 2014-04-06, 21:14

Z Tajfunem, jeżeli to o tego akitę chodzi, to generalnie grubsza sprawa była i właścicielka powinna mieć bezwzględny zakaz posiadania psów.
ciocia_mlotek - 2014-04-06, 21:26

Niestety jeśli chodzi o koty to ja akurat stoję "po drugiej stronie barykady" - czyli to ja dostaję wścieklizny na opiekunów. Alergicznie reaguję na beztroskie wypuszczanie kotów żeby sobie łaziły gdziebądź. A taka jest tendencja w mojej okolicy. Kotów niewychodzących praktycznie nie ma. A kot wychodzący oznacza kota wracającego do domu na podgrzanie się i żarełko
Już kilka kocich ciałek na ulicach widziałam. Ogłoszenia o zaginionych kotach na porządku dziennym z czego sporo kończy się informacją o śmierci kota (najczęściej pod kołami)
Do tego dochodzi fakt, że ok 20% tych kotów jest niesterylizowana i rozmnażają się jak głupie. To jest poważny problem tu. Kotów dzikich i półdzikich jest taka masa, że już wytrzebiły kilka gatunków różnych. POnad to wypierają populację żbika. W tej chwili kot w UK jest uznany jako szkodnik i jest prawo strzelać do nich bez sezonu. Straszne, ale prawdziwe
Ale luydziom to na nic. Bo kot to dzikie zwierze i musi biegać na zewnątrz, musi mieć pozwolone na chodzenie Bóg wie gdzie własnymi ścieżkami. No przeciez nie bedzi ejeden z drugim się wygłupiał kota na smyczy wyprowadzał. Albo budował "wybiegu". Kot niby ma opiekuna ale ten opiekun odpowiedzialności nie bierze ŻADNEJ.
Do tego dochodzi oczywiście włóczenie się po cudzych posesjach, znaczenie terenu (ja mam kota dochodzącego, szopa na drewno cuchnie kocimi sikami potwornie), załatwianie się. Czy choćby taka głupota jak doprowadzanie do szewskiej pasji mojego kundella (on w domu, kot na dworzu i to sie kończy masakrą na moim kwiatowym parapecie) - dodam, nie mieszkamy przy ulicy więc to nie jest normalne, że paradują nam zwierzaki przed (czy na) oknem


Z psami jest troszeczkę lepiej tu jesli chodzi o włóczęgostwo i spuszczanie gdzi enie trzeba, ale też brakuje do ideału.
Natomiast nagminne jest pozwalanie psom na zbliżanie się do człowieka czy człowieka z innym psem "żeby się przywitał".
Miałąm taką sytuację. Byłam z córą i podbiega do nas wielki czarny labek. Spokojnie sobie truchtał do nas. Al eod razu z jeorem do buzi córki (jego głowa na wysokości jej głowy). Młoda ciutke się spłoszyła, wydała nerwowy śmieszek. Na to spokojnym krokiem zbiża sie pańcia i z uśmiechem na ustach oznajmia, że wszystko jest ok bo on tylko chciał polizać. No do jasnej Anielci. Nie, to nie jest ok. To, że akurat ja w sumie ani córa nie miałyśmy specjalnie nic przeciwko i psy lubimy nie ma tu nic do rzeczy. Co to znaczy, że on tylko polizać chciał? A ktoś mnie lub córkę o zdanie pytał?

89ola - 2014-04-07, 07:11

gpolomska napisał/a:
Ja mam awersję do małych chyba jeszcze z innego powodu - mam bardzo dobry słuch (nie dość, że muzyczny, to niesamowicie czuły), a do tego nie lubię piskliwych dźwięków (od razu agresja), a małe psy nie dość, że ujadają z byle powodu jak nawiedzone (bo wszystkiego się boją), to jeszcze na wysokich tonach.


jak se pościelisz tak się wyśpisz. mam 56kg mieszańca który szczeka dość piskliwie a czasem zrobi to tak że aż czujesz wibracje w uchu a jego szczek jest wręcz widoczny (dość nie przyjemne nawet dla osoby która powinna nosić aparat słuchowy).

Snedronningen napisał/a:
Znajomy ma trzy kaukazy. Jak, któreś z nich szczeknie choć raz, to fumfel w te pędy wychodzi do nich zobaczyć co się dzieje. One szczekają tylko wtedy, kiedy jest absolutna potrzeba zasygnalizowania, że coś się dzieje - czy to u nich w domu czy u sąsiadów.


ponoć są rasy które mają predyspozycje do ujadania z byle powodu (jamnik, pudel, owczarek niemiecki) a są takie które robią to w ostateczności jak wyżej wymienione przez ciebie psy (napisałam "ponoć" bo wiem to z gazet a nie wiem na ile są wiarygodne). ciekawi mnie zatem czy trudniej oduczyć takie psy ujadania

Snedronningen - 2014-04-07, 08:03

Na miejscu wspomnianej wyżej Diany jest teraz Diana2. Diana2 ujada na wszystkich oprócz nas. Na przeciwko mieszka mała sunia. Mała sunia ujada na wszystkich oprócz nas. Bo, to ja obydwie suki uczyłam, że na nas się nie szczeka.
Właściciele Diany2 no niestety, bardzo sympatyczni ludzi, ale bardzo byli dumnie, że suka w wieku 4 miesięcy już na wszystko ujada, bo "dobry z niej stróż".
Są rasy, które rzadko szczekają, są rasy, które szczekają często. Ale nie ma psów, które bez winy człowieka ujadają non stop czy podlatują do człowieka aby uchapać.
Sąsiedzi mają pseudoyorka, który wybiega na wszystkich i próbuje łapać. Jak mnie złapał na buta (szczęście, że w glanach zdarza mi się chodzić) to właściciel miłym głosikiem jak do dziecka "oj niedobry ty, niedobry". To w odwecie dostał jak moja suka wyskoczyła do niego z mordą jak się do mnie sadził: "oj niedobra, ty, niedobra".

Czy ciężko oduczyć ujadacza ujadania? Nie. Ale to trzeba chcieć. To trzeba o pomoc czasem sąsiadów poprosić. Ja prosiłam, jak moja suka zaczynała szczekać więcej, aby się pod domem zatrzymywali i szli dopiero jak zamknie dziób, aby jej tego nie uczyć. Jak jestem zaraz obok to pada szybko komenda, że ma się zamknąć. Ona ma bardzo mocne głosisko i jak zrobi to swoje hau, to we wsi obok słychać i nagle robi się taka dziwna cisza. Ale jak zacznie sobie ujadać to skończyć nie może, więc ma absolutny zakaz ujadania.
Robiliśmy kiedyś z kolega doświadczenie i zostawiliśmy moją sukę na ogrodzie samą (patrzaliśmy przez okno co ona wyrabia aby móc w razie W skorygować). Po 2 godzinach zaczęła siadać przy ogrodzeniu i szczekać na przechodzących ludzi.

Tufitka - 2014-04-07, 08:08

dagnes napisał/a:
istnieje Ordnungsamt, do którego zgłasza się zakłócanie spokoju i delikwent otrzymuje mandacik. Wychowanie psa poprzez portfel właściciela działa zwykle cuda :mrgreen: . Skutkuje to też m.in. tym, że na spacerach psy również nie są tak skłonne do ujadania na przechodzących ludzi czy inne psy.
U nas też przydałby się taki bacik, może ludzie zaczęliby współpracować ze zwierzętami. A tak, to można swe żale wysyłać na Berdyczów - tylko się z innymi człowiek się skłóci. W ogóle sporo dobrych prawnych rozwiązań mają Niemcy i byłabym za tym, żeby je na grunt polski przeszczepić.
Snedronningen - 2014-04-07, 08:23

Tufitka, u nas raczej by nie zaczęli. Jakiś czas temu zostałam zapytana co uważam, nt obroży antyszczekowej u psa z lękiem separacyjnym. Dziewczyna takie zalecenie dostała od szkoleniowca. Przy takiej obroży problem psa się pogarsza. Niby nie szczeka, ale stres jeszcze większy.
Wcześniej pisałam o podcinaniu strun głosowych. No cóż, takie właśnie pomysły mają niektórzy Polacy mieszkający w Niemczech. Bo "ich pies szczeka a mu nie wolno i czy to bezpieczny zabieg".

Tufitka - 2014-04-07, 11:44

Snedronningen napisał/a:
Wcześniej pisałam o podcinaniu strun głosowych. No cóż, takie właśnie pomysły mają niektórzy Polacy mieszkający w Niemczech. Bo "ich pies szczeka a mu nie wolno i czy to bezpieczny zabieg".
To niektórym ludziom też powinno się podcinać struny głosowe - przynajmniej głupot by nie gadali (choć pewnie napiszą - paluchów pozbawić).
Jakby przekłuli bębenki psom, też by nie szczekały, bo nic by nie usłyszały :evil:

Nie jest łatwe tak popracować z psem, żeby nie szczekał. Moja sunia generalnie nie szczeka, czasem się zerwie jak na korytarzu ktoś się kręci, ale wtedy się ją odwołuje i uspokaja. Teraz już rzadziej się zrywa (ma 14 lat) może to z racji wieku już niekiedy nie dosłyszy i nie leci. Czasem się ją woła z przedpokoju na spacer, to trzeba podejść do niej i zwrócić na siebie jej uwagę, żeby się podniosła i poszła na spacer.
Niestety na spacerach trafiają się psy, które szczekają jak się przechodzi obok, a właściciel nie reaguje - to mnie do szewskiej pasji doprowadza. Kiedyś zwróciłam uwagę - usłyszałam - pies umie szczekać, to szczeka. I co wtedy zrobić?

Snedronningen - 2014-04-07, 12:08

Tufitka napisał/a:
Kiedyś zwróciłam uwagę - usłyszałam - pies umie szczekać, to szczeka. I co wtedy zrobić?

to:
Snedronningen napisał/a:
Dlatego właśnie spaceruję z psem w weekendy o 5 rano.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group