To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Kącik behawioralny - Zachowania łowieckie kotów

Sandra - 2014-05-21, 12:18

Jak zwykle w takim temacie zdania będą podzielone.
Oczywiste jest to, ze każde zwierzę tak jak zapodaje Isabelle mam prawo do czucia sie bezpiecznym i naszym obowiązkiem jest zadbać by NASZE pupile w naszych ogródkach na naszym terenie pod nasza opieką stosowały sie do właściwych zasad.

Dzwoneczek może działać i pozytywnie i negatywnie.
Oczywiście lepsza obróżka z telefonem i adresem, ale taka widoczna obróżka, a nie ukryta pod futrem.
Kilka lat temu znajomi mieszkający na stałe na wsi pod lasem opowiedzieli mi jak na wiosnę przyplątał się do nich kot o zmierzwionym futerku....
Bali się go ..dziwnie sie zachowywał. Był nachalny i przeraźliwie miauczał.
Juz mieli dzwonić do Weta.
Gdy zobaczyli u niego dzwoneczek juz byli pewni ze kot domowy i sie zgubił, ze szuka ludzi, którzy kojarzą mu sie z pełna miską
Każdy kto zobaczy kota z dzwoneczkiem juz z daleka będzie wiedział, że to kot domowy.
Gdy ma serce w normalnym miejscu to udzieli zagubionemu kotu pomocy.

Ale, że niby odstrasza niedoszłe ofiary ??
Kot który sie zgubił prędzej padnie ze stresu zanim sie nauczy zapolować, zabić i zjeść.
Od lat mieszkam w otoczeniu i kotów wolno żyjących i oswojonych i nie zauważyłam aby kot który nagle uzyskała wolność stał sie wytrawnym myśliwym. Prędzej on sam stanie sie ofiarą.
Pierwsze co robi zagubiony kot, to szuka ludzi.

Nie tak dalej jak kilka dni temu moja zaprzyjaźniona kocia mama przygarneła kota (ok 6 m-cy).
Ktos go porzucił...i co kot zrobił ?
Poszukał ludzi, bo ludzie to miska. Pomimo tego, ze strasznie zbiera w skóre od okolicznych rezydentów to trzyma sie blisko domu...
Juz niedługo pojedzie do weta na pełny przeglad. Kot ma dziwne jedno oko, nie jest wykastrowany ....a poza tym jest cudowny i chyba juz znalazłyśmy mu dom :)

scarletmara - 2014-05-21, 12:28

Wyszło na to, że to jest kolejny temat, który budzi wielkie emocje i każdy ma tak naprawdę inne zdanie co do tego na co kotu można a na co nie można pozwalać. Każdy ma swój punkt widzenia i swoje priorytety i wszystko zależy od tego co się komu wydaje ważniejsze, bardziej naturalne, bardziej jakieś tam... Ja nie chcę brać udziału w dyskusji co jest bardziej humanitarne w tym wypadku bo to nie ma dla mnie sensu.

Osobiście uważam, że najlepiej by było gdyby mój kot polował i zjadał to co upoluje i jestem w stanie go tego nauczyć. Powstrzymuje mnie tylko strach przed ewentualnymi chorobami.
Dlatego chciałam się tylko dowiedzieć czy jak kot będzie zżerał to co upoluje to nie zginie mi marnie przez to i na co ewentualnie powinnam wtedy się uczulić szczególnie. Odrobaczać częściej czy coś ?

A jeśli jest jednak jakiś powód dla którego absolutnie nie powinnam kitki uczyć zjadać tych upolowanych rzeczy to też bym chciała o tym wiedzieć.

Sandra - 2014-05-21, 12:36

scarletmara,
Oczywiscie masz rację i jesli jestes w stanie go tego nauczyć...to nie ma nic lepszego. Świeży pokarm.
scarletmara napisał/a:
że najlepiej by było gdyby mój kot polował i zjadał to co upoluje

Powód dla którego nie powinny jeść to chyba tylko trucizny rozkładane przez okolicznych pseudo "rolniko-ogrodników", a osłabiony gryzon jest łatwym łupem. To jest ogromne niebezpieczeństwo.
Co do chorób przynoszonych przez gryzonie trudno sie wypowiadać.
Moi dzicy rezydenci nieraz przyniosa nornice i jej nie zjedzą. Lezy sobie do czasu az ja zakopie.
Nie wiem skad takie zachowanie.
Kazdy upolowany ptak jest zjedzony do ostatniej kosteczki...tylko po piórkach rozpoznaje, ze tu była jakś uczta....

scarletmara - 2014-05-21, 12:43

Nie jestem biologiem ale znając kocie zamiłowanie do zamęczania swoich ofiar zaczęłam się zastanawiać czemu to właściwie służy, po co natura tak te stworzenia skonstruowała, że nie zabiją od razu żeby zjeść tylko męczą zdobycz pół dnia ? I tak sobie pomyślałam, że to najwyraźniej jest koci sposób na sprawdzenie czy upolowana zdobycz jest zdrowa czyli zdatna do jedzenia. No bo gdyby była chora toby tego męczenia nie wytrzymała i zdechła szybko i takiej by pewnie kot nie zechciał zjeść. A jak mimo tych tortur kocich zwierzę wciąż żyje i jeszcze ma siłę żeby próbować uciec to musi być zdrowe. W sumie to tylko moja teoria, ale chyba ma sens ? W związku z tym jeśli pozwolić kotu polować tak jak mu natura nakazuje to ryzyko, ze zeżre chore zwierzę jest chyba małe ?
isabelle30 - 2014-05-21, 12:49

Troszke nie do końca mnie zrozumiałyscie...
Jeżeli kot poluje i zjada - zjada przecież po to by zyc, pomijajac sprawe pełnej miski - jak Sandra napisała - jest to najbardziej naturalny pokarm.
Natomiast ja nie moge dać przyzwolenia na sytuację, kiedy domowy kot wychodzi sobie na spacer, najedzony po uszy... nie zje tego co zabije. On nie szuka jedzenia - zabija bo instynkt mu nakazuje takie a nie inne działanie. To wzbudza we mnie bardzo negatywne emocje. I tylko to.
Dziko żyjacy kot/ kot u rolnika - jedza to co upolują. Jeść przeciez musza. A że przy okazji przetrzebia nieco populację myszy... to i dobrze. O trzebieniu populacji jaszczurek oraz ptaków w tym momencie wole nie myślec.
Domowy kot zabijajacy dla rozrywki budzi mój sprzeciw. Jest li tylko szkodnikiem. On tego nie robi po to by zyc. On to robi dla przyjemności. A to co zabije pozostawi tam gdzie zabił.
Nie wolno nam wartościowac zycia w ten sposób. Życie żaby w takim momencie jest wiecej warte niż zycie naszego psa czy kota. Bo ta żaba jest ogniwem łańcucha pokarmowego - a to zupełnie przeciwnie do naszego psa czy kota. Ta żaba tez ma prawo do bezpieczeństwa w naszym ogródku. I tak - gdy z niego wyjdzie - zostanie złapana przez bociana. Ale bocian sie przynajmniej pozywi... kot zostawi.

Sandra to ładnie ujęła - kot czy pies domowy - bedzie szukał żarcia na smietniku i lgnął do ludzi. Nie nauczy sie polowac i zjadać. Nie tak szybko i nie kazdy osobnik.

scarletmaro - w zamęczaniu nie ma zadnego sprawdzania - koty nie myslą abstrakcyjnie. To instynkt im tak nakazuje - bo takie mięso jest znacznie smaczniejsze - meczenie wyzwala czynniki stresowe = skruszenie mięsa.
Tylko tyle, żadnej filozofii

Dieselka - 2014-05-21, 12:58

ja nie jestem rolnikiem i moje koty mają żarcie w miskach. Dostają przecież normalnie jeść.

Ale to koty wychodzące. Wiedzą jak mordować i to robią. 99% ofiar zjadają. Czasem przyniosą pod dom i mi leży taki trup.

To nie są koty, które wychodzą z dzwoneczkiem na parapet. To są koty, które albo od maleńkości wychodziły i sztuki uczyły się od innych (w tym moich) kotów, albo jak Dzika, zostały przygarnięte jako dzikie koty potrafiące sobie radzić (tylko Dzika potrafi ubić gołębia).

Ale nawet jeżeli mi taki trup z jakiegoś powodu wala się po tarasie. Nie wiem z jakiego powodu nie został zjedzony. Ale.... jak mówiłam: mogę wystawić trutki, łapki albo wynająć sąsiada z wiatrówką. Wtedy zwierzak umrze i wyląduje na 100% w śmietniku. Z całym szacunkiem dla natury ale ja z myszami żyć nie będę :)
Moje wszystkie zwierzaki są wysterylizowane/wykastrowane. Nie rozmnażam zwiększając populację. Mało tego, promuje ograniczanie przyrostu tychże.

Mase lat mieszkam na wsi. Koty zawsze były i zawsze wychodzące. Nigdy też nie zachorowały w związku z zatruciem się czymkolwiek (chociaż fakt, mieszkam w naprawdę miłym miejscu). Może to metoda jaką opisała sacramenta? może nie? nie wiem. Co jakiś czas odrobaczę i jakoś żyjemy :)

isabelle30 - 2014-05-21, 13:30

A widzisz... szkoda ze nie wszystko widzisz i nie widzisz przede wszystkim problemu.
http://www.ekologia.pl/sr...zbik,11881.html

http://www.forestandbird....st#.U3yZyPl_vtw

I taka mała dyskusja ludzi, którym przychodzi wytrzymywac z kotami sąsiadów - chylę czoła prze cierpliwością tych ludzi swoją drogą

Ty widzisz tylko myszy... żyworódki, padalce... te Twoje koty omijaja i działają wybiórczo?
Co z nietoperzami które sa pod ochroną? (nie ma w okolicy? Dlaczego juz nie ma?)
Co z rzadkimi ptakami? Tych tez juz nie ma?

Koty mające swoich włascicieli NIE MUSZA polowac aby zyć. Człowiek sprowadzajac je do swojego domu bierze pełna odpowiedzialność za nie i za ich czyny. Obowiązkiem tego człowieka jest kota karmic i kota pilnować. Bo ten kot NIE MA PRAWA mordowac innych stworzeń. Jeżeli ma - ja od dziś pozwalam Brutusowi mordowac napotkane koty. Bo taka natura psa.

No przepraszam bardzo... masz kota domowego? To go pilnuj, sprzataj po nim, nie pozwalaj zanieczyszczać komus ogródek, nie pozwalaj mordowac. Nawet gdybys musiał zakratowac okna albo kota przywiazać na sznurku do drzewa.

Może dość już świetych krów? Może uznajmy w końcu że York to też pies i ma miec na mordzie kaganiec w autobusie_ Może uznajmy w końcu także , że własciciele kotów mają takie same obowiązki wobec swoich zwierzat jak własciciele psów_

Dlaczego wiadomość - pies morduje koty wzburza tych, którzy z obojetnościa patrza na bezsensowną śmierc zwierząt dzikich?

Nie trafia do mnie argument "bo kot tak ma". Na taki argument zawsze odpowiem "to mój pies tak ma że morduje koty... to niech morduje"

Straszne prawda?

Ines daje przykład... ktos jeszcze?

dagnes - 2014-05-21, 13:54

Sandra napisał/a:
Ale, że niby odstrasza niedoszłe ofiary ??
Kot który sie zgubił prędzej padnie ze stresu zanim sie nauczy zapolować, zabić i zjeść.

Widzę tu jakieś wielkie nieporozumienia. Bo ja nie rozumiem już zupełnie, po co domowemu kotu, który nie wychodzi, zawieszać dzwoneczek...? :roll: . Przecież tylko taki kot może się przypadkiem zgubić, paść ze stresu z powodu ogromu przestrzeni oraz nowych sytuacji i nie umieć polować.
Czy ten dzwoneczek ma przed czymś uchronić kota, który niepostrzeżenie wymknie się przez okno? Czy ma uratować myszki przed kotem, który nie umie polować?

Sandra napisał/a:
Ja z kolei znam mnóstwo kotów z dzwoneczkiem, którym nigdy przez całe lata nic sie nie przytrafiło...bo mieli/mają mądrych, czujnych opiekunów.

Widzę tylko dwie możliwości: pierwsza - te koty z dzwoneczkami mieszkają w dobrze zabezpieczonych mieszkaniach i nie wychodzą (więc cóż miałoby im sie przytrafić), druga - ja jestem głupim i nieczujnym opiekunem, ponieważ uważam, że nie ma takiej możliwości by w 100% upilnować kota wychodzącego poza dom, jeśli nie jest on uwiązany albo zamknięty w wolierze. Dzwoneczek tu w niczym nie pomoże, bo nie ogranicza kotu ruchów i pozwala mu się oddalić albo zwyczajnie uciec nawet przed chodzącym za nim krok w krok czy goniącym go człowiekem. Już wielu takich było, którym wydawało się, że na pewno usłyszą, że kot próbuje się za bardzo oddalić i w porę zareagują. Niemożność złapania uciekającego kota (nawet z dzwoneczkiem), który czegoś się wystraszył, nie zależy od mądrości i czujności, lub ich braku, opiekunów, tylko od tego jak szybko kot potrafi uciekać.

Z punktu widzenia człowieka i jego potrzeb, podobnie jak dzwoneczek, usprawiedliwionym będzie usuwanie kotom pazurów. To rozwiązanie ma aż dwie zalety: nie tylko oszczędza ludzkie meble, ale i uniemożliwia kotom polowanie.
Z punktu widzenia kota, zarówno dzwoneczek, jak i usuwanie pazurów to okrucieństwo (ja wprawdze kotem nie jestem, ale także uważam, że to okrucieństwo). Pomijając chwilowo kwestię uniemożliwienia polowania, do której wrócę, proponuję każdemu zwolennikowi dzwoneczków, by od dziś zaczął nosić na szyi dzwoneczek (non-stop, także w nocy, podczas jedzenia i toalety), dostosowany wielkością i siłą wydawanych dźwięków do swojego rozmiaru (czyli należy dobrać sobie dzwonek około 10-20 razy większy niż dla kotów oraz o tyle głośniej dzwoniący; kot ma wielokrotnie czulszy słuch). Ciekawe, jak długo psychicznie wytrzymacie ten eksperyment.
U kotów jest jeszcze trudniej, bo one nie rozumieją o co chodzi, nie da się im wytłumaczyć.

isabelle30 napisał/a:
To nie jest okrucieństwo tylko głupota człowieka.
Okrucieństwem jest pozwalanie szkodnikowi na zamęczanie żywych stworzeń... w imię czego?
Kota (wychodzącego/ domowego/ czy każdego innego ) trzeba pilnować. To jest obowiązek człowieka. Albo trzymać w domu, albo wypuszczać i łazić za nim po krzakach, albo trzymać na smyczy, albo wybudować wokół domu wolierę.
Jeżeli mamy zwierze - stajemy się za niego odpowiedzialni. Za wszystko co robi. Także za śmierć każdej żaby zamęczonej dla zabawy i pozostawionej na trawie. Te zwierzęta mają i tak wystarczająco trudne życie. Nie widzę powodu aby inne zwierzę mając pełną miskę w domu miało sobie urządzać zabawy kosztem jego życia.
Wypuszczanie kota bez dzwoneczka, luzem, bez właściwego nadzoru niczym nie różni się od szczucia psa na bobra bo wędkarzom zwierzątko ryby płoszy, lub szczucia psa na sarny bo potrenować posłuszeństwo trzeba.

Nie do końca rozumiem, czemu jest to polemika do mojej wypowiedzi. Niejednokrotnie już wypowiadałam się na temat wychodzenia kotów i nadal nie jestem zwolenniczką wypuszczania kotów na swobodne spacery. Moje poglądy są jednak w społeczeństwie w mniejszości. Ale skoro ktoś uważa, że kot ma być "wychodzący", czyli de facto już nie domowy, to pozostaje mi zaakceptować fakt, iż kot ten staje się częścią środowiska, w którym żyje. Kot ten musi umieć polować i zaspokajać w ten sposób głód, musi umieć radzić sobie ze wszelkimi sytuacjami, które mogą go spotkać "na wolności". I jestem w stanie warunkowo zaakceptować wypuszczanie tylko takiego kota, natomiast na pewno nie kota domowego, który nie umie polować i który "padnie ze stresu" na większej łące. Warunkowo znaczy, że jeszcze muszą być ku temu warunki terytorialne, a więc na pewno nie w mieście i nie w pobliżu dróg, po których samochody jeżdżą szybciej niż człowiek chodzi piechotą.
Więc skoro mamy kota wychodzącego (nie domowego), to wieszanie mu na szyi dzwoneczka, który uniemożliwi mu przeżycie w razie sytuacji awaryjnej jest dla mnie okrucieństwem (poza przysporzeniem mu ogromu stresu z powodu ciągłego dzwonienia).

Nie istnieje dla mnie taka (akceptowalna) sytuacja, w której dzwoneczek na kociej szyi byłby usprawiedliwiony.

Odnośnie kota jako szkodnika. Moim zdaniem jedynym szkodnikiem na tej planecie jest człowiek, w żadnym razie nie zwierzęta, także te, które człowiek umyślnie tępi jako szkodniki. I wcale nie uważam, że należy kotom pozwalać na bezsensowne męczenie ofiar, których nie zjadają. Kot, który wychodzi (nie ten domowy, dla rozróżnienia) to łowca i on kieruje się instynktami, żyje tak naprawdę na wolności. Na pewno nie zje wszystkiego, co upoluje, to jasne, ale całkowicie dzikie koty także nie zjadają wszystkich upolowanych ofiar. Często polują dla samego polowania jeśli nie mają akurat młodych i nie ma klęski głodu.
Tymczasem człowiek, także ten, który boleje nad losem zagryzionej i nie zjedzonej żaby, zabija bez celu i sensu co dzień miliardy stworzeń wokół siebie. O tym, w jaki sposób je zabija dzięki wspieraniu przemysłowego rolnictwa było już sporo w wątku o BARFie i psychice ludzkiej, więc tu wspomnę jedynie tych, którzy np. trują krety po to, by nie "niszczyły" im ich pięknego, wypielęgnowanego trawnika, na który 2 razy w miesiącu leją litrami trucizny by pozbyć się "chwastów" (a przy okazji i całego mnóstwa zwierząt). Następnie wyciągają swoje armaty i pryskają kolejne trucizny na kwiatki i krzaczki oraz pod krzaczki. Zabijają gąsienice, dżdżownice, motyle, chrząszcze, mrówki, ślimaki, pszczoły, osy, trzmiele i wszystkie inne owady, ptaki, jaszczurki, żaby i tysiące innych stworzeń nie wymienionych z nazwy. Czemu to robią? Dla zabawy oczywiście (żeby mieć "ładnie" wokół domu), nawet nie pcha ich do tego żaden instynkt, którego nie da się wyłączyć (jak u kotów) i nawet nie chronią w ten sposób swoich zasobów żywności (bo nie uprawiają warzyw i owoców - kupują je w marketach - a chemią "chronią" jedynie rośliny dla nich ozdobne).

Patrząc na to nieco przekornie można by dojść do wniosku, że to też mógłby być dobry sposób na to, by ich koty nie zabijały bezsensownie. W takim chemicznym ogrodzie nie ma bowiem czego zabijać, bo tam nie ma zwierząt (oprócz kotów właścicieli ogrodów, do czasu aż i one padną od tej chemii).

Przy okazji tej chemii w ogrodach, jakże dziś powszechnej (widzę to wokół, a w internecie i czasopismach dla ogrodników-amatorów jest mocno promowana), jest to kolejny ważny dla mnie powód by mojego kota nie wypuszczać poza własną posesję. Odpowiedzialność za niego każe mi także strzec go przed możliwością zatrucia się tymi tonami chemii używanej przez bliższych i dalszych sąsiadów (mój kot nie wychodzi poza szczelnie ogrodzony niewielki ogródek wokół domu).

isabelle30 napisał/a:
Ty widzisz tylko myszy... żyworódki, padalce... te Twoje koty omijaja i działają wybiórczo?
Co z nietoperzami które sa pod ochroną? (nie ma w okolicy? Dlaczego juz nie ma?)
Co z rzadkimi ptakami? Tych tez juz nie ma?

Chyba nikt nie uwierzy, że załatwiły je koty ;-) .
A serio - odpowiedź jest bardzo prosta: człowiek wytępił te i wiele innych gatunków.

scarletmara - 2014-05-21, 14:31

isabelle30 napisał/a:

scarletmaro - w zamęczaniu nie ma żadnego sprawdzania - koty nie myslą abstrakcyjnie. To instynkt im tak nakazuje - bo takie mięso jest znacznie smaczniejsze - meczenie wyzwala czynniki stresowe = skruszenie mięsa.
Tylko tyle, żadnej filozofii

isabelle skąd masz pewność, że instynkt nakazuje kotom tak robić tylko dlatego że mięsko jest wtedy smaczniejsze bo kruszeje a nie dlatego, że to dobry sposób żeby nie zjeść chorego zwierzęcia i dłużej pożyć dzięki temu. Sposób wymyślony jeśli już to przez naturę a nie przez kota, więc abstrakcyjne myślenie kotu tu nie jest potrzebne, kot działa instynktownie ale ten instynkt czemuś służy - wiesz na pewno że tylko o walory smakowe mięsa chodzi ?

Ines - 2014-05-21, 14:58

Chodzi po prostu o insynkt, ktory kaze kotu wykorzystywac kazda okazje by szkolic swoje umiejetnosci lowieckie.
Dieselka - 2014-05-21, 15:23

odnosząc się do tekstu dagnes o zabijanych żabach ;)
Pomińmy opryski, uprawę przemysłową i ładne ogródki.
Mamy drogi, mamy samochody (tzn ja ciągle nie mam ale uznaję ten wyczyn cywilizacji :P ) Ile znajdujemy rozjechanych przez auta żab(śmierć bez sensu)?
Całe masy.
Czy to znaczy, że mamy zostawić auta na parkingu i poruszać się pieszo?
Moje koty na żaby nie polują ale nawet gdyby - dużo więcej zamordują, niż przejeżdżający samochód?
Swoją drogą, mogłyby się nauczyć polować na ślimaki..... serio. W nosie mam czy dla pożywienia czy dla zabawy.

Tak samo jak dzik włażący na teren osiedla zostaje usunięty. Często zabity dla regulacji środowiska. Tak samo myśliwi jękolą na brak możliwości odstrzału ptaków drapieżnych, przez które zająca w mojej okolicy nie uświadczysz. To byłyby mordy "dla zabawy" (ktoś jadłby taką ptice?) ale pozwalające zachować równowagę, w świecie którego balans zniszczyliśmy

Dlaczego ja mam koty adoptowane albo bardzo młode, albo Dzikusa? bo domowego bym nie mogła wypuścić. Niby nie mieszkam przy żadnej ruchliwej drodze ale to osiedle a nie środek lasu. Moje koty wiedzą, jak szybko uciekać przed psem sąsiada i gdzie można włazić a gdzie nie. Wiedzą że auto niesie niebezpieczeństwo i że do obcych ludzi się nie podchodzi. Dlatego też Obca została u nas po wyprowadzce siostry. To jest kot wychodzący a ona przeniosła się do miasta. Niby domek itp ale masa samochodów, dużo bardziej niebezpieczny teren. Decyzja: ryzykować życiem kota, skazać go na wieczne zamknięcie, czy po prostu zostawić. No i taka franca jest :)

Koty w mojej okolicy tworzą bandy, łażą stadami, mają swoje "zewnętrzne" życie. Jak to osiedle na wioseczce :) Nikt nie wystawia trutek, bo koty by się mogły potruć + nie ma potrzeby. To, że jakiś kot, komuś narobi w grządki czy nasika w kwiatki.... no życie :) Nikt tu się 2m murami nie otacza, delektując się swoją perfekcyjną indywidualnością. Dlatego lubię to miejsce :) I żeby nie było - Rude ostatnio dostało porządne bęcki od kota sąsiadów. Na własnym tarasie :) Mam lecieć z widłami do sąsiada i drzeć się za kota wstrętnego? Albo jak kot innego sąsiada wyżera mi słoninkę sikorkową? No kurcze.....

[ Dodano: 2014-05-21, 16:24 ]
a to, że z dzikiej zwierzyny we wioseczce ostały się tylko dziki włażące na podwórka, to cóż.... wina moich kotów?
No i co mają moje chodzące po ogródku koty, do wyginięcia żbika?

scarletmara - 2014-05-21, 15:36

To by był trochę mało efektywny sposób. Złapać jedno zwierzę i męczyć nie wiadomo ile już takie ledwo żywe i z każdą minutą coraz słabsze a tym samym coraz mniej atrakcyjne jako materiał szkoleniowy zamiast szybko zabić, zjeść i poćwiczyć na kolejnym trudniejszym do złapania eksponacie ? Chyba, że wraz ze wzrostem umiejętności łowieckich koty coraz mniej i krócej się pastwią nad swoimi zdobyczami ? Nie miałam nigdy możliwości zaobserwować jak wygląda polowanie kota dziko żyjącego. Czy one szybciej się rozprawiają z upolowaną zwierzyną ? I czy zwierzę, które uda im się szybko pozbawić życia zjadają, czy może takiego nie chcą jeść ? Kurczę naprawdę chciałabym to wiedzieć. Chyba sobie trochę pogooglam na ten temat :twisted:
Ines - 2014-05-21, 16:48

A jak sie bawi kot w domu z zabawka prowadzona przez reke czlowieka? Jest to seria sekwencji naprzemiennego lapania i puszczania. Tak samo kot bawi sie sam zabawkami - podrzuca je, lapie w locie, wytrzasa itd, slowem: meczy. Im jest w tym lepszy, tym krocej to trwa.
Sandra - 2014-05-21, 19:43

Chyba nie odniosę się juz do dzwoneczka :lol: Mam swoje doświadczenia nie teorie zaczerpnięte z literatury.
Nic w naszym Świecie nie jest ani białe ani czarne, nie zjadłam wszystkich rozumów i wcale nie mam monopolu na prawdę jedyną i oświeconą głoszona przez wielu teoretyków, bo tak im sie zdaje.... ja doświadczam tego o czym piszę i mnie okrucieństwo kojarzy sie z innymi sprawami..
Żyje od kilkunastu lat w środowisku zasiedlonym przez różne "tambylcze" zwierzęta i nieraz ani dwa miałam okazje obserwować zachowania zwierząt w ich naturalnym środowisku.
Kot domowy wychodzący, zgubiony zawsze będzie szukał ludzkich siedliskich.
Zawsze.
Wiele kotów, może nie mnóstwo, ale wiele porzuconych przez mądrych i czujnych opiekunów (bo sie znudził albo sytuacja sie zmieniła, albo albo) trafiało do mojej lub innych przydomowych misek. Polowanie z głodu ?
To najczęściej abstrakcja. Gdy matka nie nauczyła wyprowadzając młode z gniazda i odstawiając je od cyca to później marne szanse....
Kotki dzikie regularnie karmione przez ludzi przyprowadzają kociaki do misek przydomowych których topografie doskonale znają.

scarletmara napisał/a:
Nie miałam nigdy możliwości zaobserwować jak wygląda polowanie kota dziko żyjącego. Czy one szybciej się rozprawiają z upolowaną zwierzyną ? I czy zwierzę, które uda im się szybko pozbawić życia zjadają, czy może takiego nie chcą jeść ?

Wielokrotnie miałam okazję obserwować takie sytuacje.
Moi dzicy rezydenci przynoszą myszy jeszcze żywe (słysze jak piszczą) i puszczaja je z pyszczka aby ponownie złapać. To jak szybko zjedza zalezy od stopnia wygłodzenia. Bywały takie akcje w których brały udział nie tylko jeden kot a kilka.
Spektakl taki polegała na przekazywaniu sobie ofiary.
Kiedys późnym wieczorem w deszczu na moim trawniku przed tarasem w świetle bijacym od lamp dzicy urzadzili napeawde fascynujący pokaz.
Mysz fruwała w powietrzu, a one nie przestawały.
Skojarzyło mi sie to wówczas z orką bawiącą się uchatką przed konsumpcją.
Jakie sa powody ich zachowań nie wiem.
Nie wiem wielu rzeczy dotyczących zachowań kotów.
Np. to dlaczego koty rzekomo samotnicy potrafia sie polączyc w pary.
Mam taką od 7 lat. Kropa i Lisek. Dzieci z tego nie bedzie.
Wykastrowane. Sa nierozłączne. To tez jest zagadka.

scarletmara - 2014-05-21, 20:35

Sandra napisał/a:

Np. to dlaczego koty rzekomo samotnicy potrafią się połączyć w pary.


Chyba po prostu wiele zachowań kocich jest zwyczajnie nabytych, wyuczonych tak jak u ludzi. Koty też wyciągają swoje wnioski z obserwacji. W naturze kot jest z reguły samotnik bo tak go życie od najmłodszych lat uczy, że drugie zwierzę to prędzej wróg niż przyjaciel i najlepiej jest nie ufać nikomu. Kot w warunkach domowych nabywa innych doświadczeń, inne obserwacje to i inne wnioski. Moje dwie też są praktycznie nierozłączne a do tego kochają psy. Bo z psami się wychowywały i pies kojarzy im się z czymś dobrym, miłym, fajnym, skorym do zabawy. Nie boją się obcych psów, są ich ciekawe. Biegną do okna czy na balkon za każdym razem jak usłyszą szczekanie. I co ciekawe psy nie maja odruchu gonić kota jak je widzą. Może właśnie dlatego, ze one się nie boją to i pies nie reaguje agresywnie? Nie żebym im pozwoliła się zbliżyć do obcego psa, wiadomo. Ale jak są za siatką w ogródku a po drugiej stronie siatki biegnie pies to one się przyglądają psu z zaciekawieniem a pies w ogóle na nie nie reaguje. Już kilka takich sytuacji miałam, różne psy, różne rasy ale żaden nie reagował na moje koty. Zupełnie tak jakby ich tam w ogóle nie było.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group