BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia
sliver_87 - 2013-08-14, 19:53 ależ sie naczytałam tych waszych opowieści!
a to dlatego, że sama mam się dokocić...
kotka 3 lata i 5 miesięcy, kocurek 3 lata i 3 miesiące, a ma dojśc do nas koteczka, urodzona dopiero w czerwcu, będzie miała wtedy ok 4 miesięcy...
i tak jak byłam pozytywnie nastawiona... tak teraz się po prostu boję... co robić? jakieś uwagi jak wprowadzić kotkę do domu?? niby Xelmiego wproadzałam, ale to było tak dawno. mam wrażenie, że nic nie wiem na ten temat.
dodam, że Bombilla rezydentka jest płochliwa raczej, Xelmo nad nią dominuje, czasem nawet ją podgryzie gdzieś... ale jest generalnie głuptaskiem takim... o nowej koteczce w zasadzie jeszcze nic nie wiem. przekonam się po wizycie.shana55 - 2013-08-14, 20:22 sliver_87
Nie panikuj !! Musisz mieć spokojną głowę i być opanowana, żeby koty nie wyczuły nerwówki w domu. Ja tam nie miałam problemów, przywiozłam Karmelka, postawiłam w pokoju i.... Dragon najpierw wył na niego, a reszta przyszła go przywitać i obwąchać, nawet psy dostał jeść, napił się wody, towarzystwo zobaczyło, że nie ma zagrożenia i nastał spokój .....
Czyżby nowy NFO ?? Bianka 4 - 2013-08-14, 20:36 A jaka to będzie koteczka? Pytam przez ciekawość bo pamiętam Twoje skarby z miau i ciekawa jestem kto do nich dołączy. Nie bój się dokocenia. Jeżeli to maluch to jest duża szansa, że wszystko przebiegnie bezproblemowo Mam spore stadko i muszę się przyznać, że mimo wszystkich kursów behawioralnych, które przeszłam łamię wszystkie polecane zasady dokocenia. Wyjątkiem była koteczka podrzucona pod schronisko. Do czasu zrobienia wszystkich niezbędnych badań i testów izolowałam ją w zamkniętym pokoju. Zapewne na początku będą prychania i lekkie niezadowolenie, przypuszczam, że bardziej ze strony Bombilli. Ostatniego kocurka (miał 4 misiące) wprowadzałam do domu pod koniec maja. Zaniosłam do sypialni i tam się rozgościł, wszystkie koty i psy były zainteresowane nowym przybyszem. Dziewczyny nafukały na niego i sobie poszły, kocurki byli bardziej przyjazne. Mały bał się psów na początku ale po dwóch, trzech dniach wszystko się ustabilizowało i teraz Jali jest największym przyjacielem całego stada. Trzymam kciuki za Maluszka.zenia - 2013-08-15, 07:59 może wprowadż standardowo
mała kwarantanna
nowy maluch w osobnym pomieszczeniu
i stopniowo dawkuj kontakt
obserwując obie strony
przez tyle dni ile potrzebasliver_87 - 2013-08-15, 10:47 shana55, to wszystko za Twoją sprawą :)
ale nie pisnę więcej, aż nie rozwiąże się sprawa :) nie chcę zapeszać :)
Bianka 4, miło, że pamiętasz jeszcze moje ministadko:) ale szczegóły w swoim czasie :D
Z Xelmem tez tak postępowałam, jak mówisz Zenia, obwąchanie transporterka, kwarantanna przez ponad tydzień w sypialni, głaskanie skarpetkami i wymienianie ich między kotami, ale i tak potem Xelmo z racji większych gabarytów zaczął Bombisie taranować. Skończyło się na kroplach Bacha, myślę, że troche pomogły, ale takim prawdziwym przełomem była kastracja Xelma a potem sterylizacja Bombilli, bo koty wtedy czuwały przy sobie wzajemnie.
Chcę teraz za wczasu wypróbować Feliway, żeby najpierw Bombi i Xelmo między sobą doszli do ładu, a potem kotke wprowadzę. zobaczymy.
Jeżeli ktoś będzie miał jeszcze jakieś uwagi i pomysły, napiszcie proszę, każda uwaga może się okazać przydatna i cenna.
Bo tak sobie myślę trochę, że czytając te artykuły i wypowiedzi Dagnes, to te dwa futra moje by tak naprawdę nie potrzebowały już nowego kota do stada. To ja go chcę mięć, a czy to w takim wypadku nie jest widzimisie i czy moją zachcianką nie obarzam ogromnym stresem moich kotoów. i czy nie okaże się, że zrobiłam im więcej szkody niż pożytku bo mi się "zachciało" kota jeszcze. z jednej strony tak chcę się z tego cieszyć, a zdrugiej mam troche wyrzuty, że postępuję egoistycznie, bo ja chcę kota, a rezydenci niekoniecznie przecież.Sandra - 2013-08-15, 12:03
sliver_87 napisał/a:
To ja go chcę mięć,
I to jest najważniejsze, bo to ty jesteś przewodnikiem stada i nie tylko samopoczucie kotów rezydentów się liczy...
Ja wprowadzałam trzeciego kota czyli Fudżi po śmierci Mani - rudego tyrana.
Inez zaczęła powoli odzyskiwać pewność siebie i należne jej pierwsze miejsce. Niestety ponownie zaczęła je tracić, właśnie przez Pinto niesfornego bandytę.
Cel był jeden, dla wyrównania emocji/agresji jaką wniósł Pinto diabeł wcielony dokociłam Fudżim.
Wcale mi nie był potrzebny trzeci kot... Nie byłam gotowa, ale stado potrzebowało.
W niedługim czasie okazało się, że był to dobry pomysł.
Stado sie przetasowało, agresja Pinty rozłożyła na dwa koty, a ja przywykłam.
Tak to juz jest, że z różnych pobudek czynimy co czynimy
Egoizm jest bardzo zdrowym uczuciem sliver_87 - 2013-08-15, 15:36 tylko ja nie wprowadzam trzeciego kota, by uleczyć obecne, nie to mam na celu.
po prostu marzył mi się jeszcze jeden kot. ale czy moje marzenia to wszystko?shana55 - 2013-08-15, 15:52 Ja mam piątkę kotów i dwie sunie i różnie bywało, ale jak przybył do stada Karmelek to zrobiły się dwie koalicje: trzy starsze dachowce (9, 8 i 7 lat) i dwa młode NFO stare rezydenty maja więcej spokoju i ustaloną od dawna pozycję, dwa młode rozrabiają razem, bo te same gabaryty to i równe szanse. Sunie trzymają stronę NFO (Gaja to ukochany pies Dragona) więc jest wesoło Przywódcą stada (poza mną oczywiście ) jest jednak najstarszy kot Mruczuś, z nim wszystkie się liczą. Zawsze jak za dużo rozrabiają to wkracza i robi porządek a potem na kolanka i głaskać mnie proszę. shana55 - 2013-08-15, 15:59 sliver_87
Może wprowadź od razu i za jednym zamachem dwa młode tak jak chciałaś
Starszym nic nie ubędzie a młode zajmą się sobą i pomalutku wszyscy się dograją i problem umrze śmiercią naturalną. Koty to wcale nie są takie samotniki, np. Karmelek musiał mieć dużą rodzinę, bo w takiej się wychował, gdyby był sam jeden umarłby z tęsknoty. zenia - 2013-08-15, 16:54 no nie wiem czy mlode zajmą się soba w nowym środowisku
za duży szok dla rezydentów ,dwa wszędobylskie młodziaki sliver_87 - 2013-08-15, 17:13 nie ma opcji na dwa młode. nie przezyłby tego ani mój mąż ani ja ani koty obecne :)shana55 - 2013-08-15, 17:16 sliver_87
To była tylko taka propozycja i tak zrobisz jak uznasz za stosowne Każdy wybiera opcje najkorzystniejszą dla siebie i reszty sliver_87 - 2013-08-15, 17:20 tak wiem wiem :)
myślę, że jedno młode coś da nam wystarczająco dużo wrażeń.zenia - 2013-08-16, 07:05 poza tym kwestie epidemiologiczne
powinna byc kwarantanna -to 2 tyg około,jak nie 3
tak w teorii
dla obu stron korzystne
ale wiem ze to trudne do przeprowadzenia
każdy chce zaraz siup ..patrzec jak koty sie zapoznają ,a to nie zawsze wychodzi na dobre obu stronom
tez jesli chodzi o charakter bywalców i nowego
każdy inaczej zareaguje
cudem jest jak koty łaskawe i nowy im "wisi"
gorzej jak sie okaże ze nie nadaja na tych samych falach
pisze tylko z własnych doświadczeń
troche gadzin wprowadziłam w dom,troche wyprowadziłam
i bywalo różnie
pewnie z kastratami jest troche inaczej ,choc charakterki pozostają
uważam ze dokacać jednak trzeba ostrożnie ,powoli
nieraz takie "agresywne"wprowadzenie nowego może "narobić diabła" w chałupie
trzymam kciuki ,oby kociska szybko sie zakolegowały Tufitka - 2013-08-16, 07:29 zgadzam się z zenią
trzeba ostrożnie
mam w prawdzie na swoim koncie na razie jedno dokocenie w domu, ale robiłam je powoli.
Miał być tymczas, ale kicia skradła serce synowi i została. Została pod warunkiem dogadania się z rezydentkami.
Na początku przez koło 3 tygodnie mieszkała w pokoju syna.Rezydentki nie miały tam wstępu. Chciałam, aby nowy domownik oswoił się z nowym otoczeniem, "przeszedł" domowym zapachem. Po 3 tygodniach (oczywiście koty wiedziały, że za drzwiami jest kot, bo pod drzwiami wyczuwały zapach, słyszały miauknięcia, ale nie miały do niej bezpośredniego dostępu) nową kicie zamknęłam w klatce kennelowej (dla bezpieczeństwa obu stron) i wpuściłam rezydentki do pokoju. Jakieś tam reakcje były, chyba nie takie straszne, bo nie pamiętam. Po jakimś czasie (jak już pierwsze zainteresowanie opadły i rezydentki poszły do swoich zajęć) otworzyłam drzwiczki klatki i pozwoliłam nowej wyjść pozwiedzać mieszkanie. Było trochę syczenia, fukania, ale (jak do ter pory, a minęło kilka miesięcy) nie było krwawego ataku z żadnej strony. Nowa jest młodsza od rezydentek pół roku, jeszcze je zaczepia do zabawy, ale one nie za bardzo chcą się tak bawić i niekiedy "pogonią jej kota", ale bezkrwawego.