BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFna Hodowla - LoveLorien
Tufitka - 2014-09-15, 12:19 Dzięki za wyjaśnienie , wiem, że do pewnego momentu życia kocięta są masowane przez mamę, która usuwa wszelkie odchody. Byłam ciekawa jak długo to trwa i jak następuje zmiana tych zachowań. Raczej nie będę mieć kotki z kociętami (choć jak się trafi jakaś zjada, to trzeba się będzie zaopiekować) i nie będę mieć okazji zdobyć takiej wiedzy osobiście.
Jak oglądam zdjęcia Tuli i kociaków, to czuć taki od Mamuni bijący spokój, cierpliwość. Kociaki są radosne i czują się bezpiecznie z mamunią i sobą.Komanka - 2014-09-16, 17:52 Tufitka, w zastępstwie kociej mamy kotu masuje się brzuszek mniej więcej 0,5-1 h po posiłku, ciepłym wacikiem lub palcami i z ulgą się przypatruje mikrosiuśkom i mikrodwójeczce podczas gdy kocię drze pyszczydło ile sił Przerabiałam to na swojej znajdzie hihi A gdy kot ma już opanowaną sztukę chodzenia i topografię mieszkania, wstawia się kota co jakiś czas do minikuwetki.
Poprzypominałam sobie ten czas z rozrzewnieniem, a przecież "znajda" ma już ponad 5 lat Tufitka - 2014-09-16, 18:21 komanka, dzięki za wyjaśnienia Ines - 2014-09-17, 16:49 Komanko, moje kocięta nieruchomieją z bardzo głupiutką miną, gdy Tula masuje im brzuszki nie krzyczą, choć bardzo się dziwię, bo patrząc jak "starannie" i "dokładnie" Tula to robi... ja bym krzyczała
Dziś nad ranem w kojcu pojawiła się pierwsza kupa... Nie wiem co o niej myśleć zdecydowanie za mała na Tulę. Ale z drugiej strony, za duża na dziecięcą. Zagadka Sfinksa...
Za to w kuwetce znalazłam pierwsze mikrosiuśki
Ciocia Aurelcia rano tak wczuła się w swoją rolę, że przez przypadek odsikała nam kociątko w łóżku czego się przestraszyła i oczywiście dała nogę.
A jak już jesteśmy przy Ciociu Aurelce... Dacie wiarę, że ten bobasek:
Kończy dziś dwa latka?
Aurelka w 2011 roku dołączyła do naszej rodziny jako kotka hodowlana i wraz z Tulą miały zapoczątkować trzon naszego planu hodowlanego. Niestety wkrótce okazało się, że macierzyństwo nie jest jej pisane... Co w ogóle nie przeszkadza w byciu cudowną Cioteczką kociąt, ozdobą wystaw i nade wszystko, naszym oczkiem w głowie Tufitka - 2014-09-17, 17:19 a jak się teraz z Tulą (jako Mamą) dogadują?
Czy Mama pozwala jej z kociętami przebywać?
Czy Ciocia przebywa z kociętami?
Zazraszczam Ci podejścia Twojego faceta do Waszych kotów. U mnie, mimo, że to mój TŻ chciał koty, to ja dużo o kotach czytałam, cały czas czytam i poszerzam swoją wiedzę. A on już zniecierpliwiony i przeszkadzają nad ranem. Jednak pracuję nad jego podejściem do kotów i troszkę to się zmienia.Komanka - 2014-09-17, 20:03
Ines napisał/a:
Komanko, moje kocięta nieruchomieją z bardzo głupiutką miną, gdy Tula masuje im brzuszki nie krzyczą, choć bardzo się dziwię, bo patrząc jak "starannie" i "dokładnie" Tula to robi... ja bym krzyczała
Może nasz czuł, że to nie po kociemu i dlatego się awanturował?
Gdy znaleźliśmy naszego futrzaka, był tak mały (10-14 dni) i niesamodzielny, że... za przyzwoleniem szefa brałam go do pracy i karmiłam co 2-3 h Podczas toalety potrafił się tak drzeć, że za pierwszym razem biuro się zleciało do łazienki, czy aby krzywda jaka się nie stała
Przepraszam, Ines, za zaśmiecanie wątku o twoim stadku, ale widok tych maleństw przypomniał mi kocięctwo mojego Burasa.
Jeśli ci to przeszkadza, śmiało wołaj moderatora o nożyczki Ines - 2014-09-17, 20:18 Między Aurelką i Tulą były mocne spięcia, gdy Tula była w ciąży. Wyglądało to tak, jakby Tula na nowo potrzebowała wytłumaczyć Aurelce, gdzie się zaczyna i kończy jej terytorium i za każdym razem, gdy Aurelka się zapominała, to dostawała potężne bęcki.
Kiedy jednak brzuszek się zaokrąglił, ograniczając ruchy, Tula zaczęła bardziej na siebie uważać i między dziewczynami znów zapanowała komitywa. Aurelka unikała newralgicznych obszarów mieszkania, a na neutralnym gruncie dziewczyny znów współegzystowały w siostrzanej miłości, dbając o siebie i pielęgnując się wzajemnie.
Po porodzie znów był mały kryzys - Tula pachnąca krwią, wodami płodowymi i nowymi lokatorami przerażała Aurelkę. Aurelka wyniosła się do drugiego pokoju i burczała nawet na przynoszone jej przez nas pieluszki z zapachem kociąt. Przynosiliśmy je, żeby oswajała się z zapachem. Tula też powoli przyzwyczajała do siebie Aurelkę - przychodziła do niej i kładła się w progu, mrucząc uspokajająco, a przyjmowała przy tym taką ugodową postawę, że całą sobą zdawała się machać do burczącej na nią Aurelki białą flagą. Za każdym razem kładła się coraz bliżej. W końcu to Aurelka zdecydowała się przychodzić do Tuli, ale za każdym razem gdy poruszyło się lub zakwiliło kocię, mała boidupcia uciekała w popłochu.
W końcu i do maluchów się przekonała i przysiadała nad porodówką, obserwując z niebotycznym zdziwieniem maluchy. Tula korzystając z okazji, wychodziła sobie wtedy odpocząć. Potem maluchy przenieśliśmy do nylonowego kojca i tam już Aurelka mogła kłaść się z maluchami. Zasada była taka sama - jak Cioteczka pilnowała maluchów, Tula szła rozprostować łapy i odpocząć. Maluchy oczywiście próbowały przytulać się do Aurelki, a Aurelka nie chciała przytulać się do nich, cała gromadka chodziła więc w kojcu w kółeczko - Aurelka wstawała i kładła się w innym miejscu, a kociątka gramoliły się za nią i tak bez końca.
Potem kociątka wyszły na stałe z nylonowego z kojca... Zaczęły wspinać się na kanapę, królestwo Aurelki. Kiedy było jedno, Aurelce nawet się podobało, ale już przy dwóch i więcej uciekała. Z czasem zaczęła przychodzić sama do kociątek, bawić się z nimi i teraz już w najlepsze szaleje sobie z nimi w wydzielonej dla nich części salonu. Czasem próbuje je pielęgnować, ale nie jest w tym najlepsza i robi to bardzo nieporadnie. Tula nie ma problemu z Aurelką przebywającą z kociętami, zachowuje się, jakby to była dla niej najnaturalniejsza rzecz na świecie.
A co do Rafała - on kocha nasze koty bezgranicznie. Z teorii wie tylko tyle ile ja mu opowiem (czyli w gruncie rzeczy nie tak mało, bo dużo rozmawiamy o kotach) i niewiele umie z nimi zrobić, jeśli chodzi o zabiegi pielęgnacyjne itd... Ale ta jego ślepa, bezwarunkowa miłość rekompensuje wszystko
PS. Komanko, nie krępuj się kociątka to super temat, o którym można by się rozpisywać w nieskończoność Tufitka - 2014-09-18, 06:52 Dziękuję za wyjaśnienie, wspaniałe, spokojne podejście Tuli do całej tej sytuacji sprawia, że Aurelka też spokojnie podchodzi do maluchów. Jak potrafi zajmuje się nimi (albo one nią - w zabawie). Dzięki Cioci, Mama ma troszkę czasu na odpoczynek.
Kociaki tak słodko wyglądają na filmie - tylko przytulać, całować i całować i całować i tak w kółko.
Dobrze, że możecie pogadać o kotach ile chcecie. Ja wiedzę muszę dozować, jak za dużo gadam (co dla mnie jest naturalne i czasem trzeba sobie pogadać) to słyszę, że ja tylko o kotach i o kotach. A jak coś nowego się dowiem, przeczytam to chcę się tą wiedzą podzielić. Na szczęście są inni zakręceni na punkcie kotów i z nimi sobie pogadam.situnia - 2014-09-18, 07:34 To ja mam podobnie jak Ines Tylko u mnie to już do tego doszło, że mój P. częściej całuje koty niż mnie Tufitka - 2014-09-18, 08:03 To macie fajnie, choć mój TŻ troszkę (mam nadzieję, że nie jest to chwilowe) zmienił podejście i jak kot przychodzi do niego to go nie odgania (mówiąc, że nie będzie kota głaskał, kiedy kot chce, tylko wtedy gdy on chce) tylko pomizia, przytuli i przestaje jak kot odchodzi. Mam nadzieję, że moje tłumaczenia, że kot przychodzi na mizianki wtedy, kiedy sam chce, wreszcie dotarły.Ines - 2014-09-18, 11:59 Ostatnio ktoś mi pisał, że Rafał powinien jeździć po kraju i prowadzić seminaria dla mężczyzn: jak pokochać kota?
Wiele osób wróżyło mi, że nie będę mogła znaleźć domów dla kociąt, ze względu na żywienie barfem. Póki jednak zgłasza się do mnie mnóstwo osób zainteresowanych kociętami, ale napotykamy inne problemy, dwa podstawowe to:
a) wszyscy chcą koteczki i nie chcą słyszeć o kocurku;
b) pani bardzo chce kota, ale jej pan bardzo nie chce kota.
Nikt jeszcze nie zgłosił pretensji odnośnie barfa, a nawet przeciwnie - kilka osób, które musiały ostatecznie zrezygnować z moich A-kociątek, odeszło z myślą o zmianie sposobu żywienia rezydenta
A na koniec zdjęcie mojego ulubionego kociątka:
Z całej siły zaciskam kciuki za rozwój wizualny tego szkraba. Z charakteru to 100% tego, czego oczekiwałam po kociątku, które miałoby zostać z nami. To jest po prostu Tula v.2 [Improved] ma też oczekiwany przez nas kolor i umaszczenie. Teraz tylko, żeby ten kolor dobrze był rozłożony, żeby budowa była poprawna i oko choć minimalnie lepsze niż Tuli...Tufitka - 2014-09-18, 12:49
Ines napisał/a:
Ostatnio ktoś mi pisał, że Rafał powinien jeździć po kraju i prowadzić seminaria dla mężczyzn: jak pokochać kota?
takie szkolenie przydało by się niektórym facetomgerda - 2014-09-18, 18:33 Wolą kotki zawsze słyszałam że wszyscy wolą samce (żeby nie było kociąt) Tu chodzi o rasowe, to może chcą rozmnażać (nie w hodowli)Dieselka - 2014-09-18, 19:50 ja tam zawsze tez wolałam miec babiniec :P Dlatego Rude tak mnie zawiodło :P
a BARFer pierwsza klasa. Swietnie wygląda: groźny i wymazany krwia morderca.... tylko ze zniewalajaco slodki :)situnia - 2014-09-19, 06:59 gerda, dlatego niestety najlepiej kastrować kocięta przed wydaniem do nowego domu. Jedyny sposób na to żeby w 100% uniknąć żeby kot z mojej hodowli stał się częścią rozmnażalni