BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Kącik behawioralny - Kolejny kot w domu - blaski i cienie dokocenia
Skipper - 2013-06-30, 22:36 Na razie się nie wybiera choć myślę, że szanse na jakieś znaczące miejsce by miał duże. Co wcale nie znaczy, że w domu ma elegancko nie wyglądać Solarie - 2013-07-11, 14:19 Aktualnie próbuję zbratać Malagę, mojego rezydenta, z Pinellim. Dzisiaj próbowałam zrobić to przez wspólny barfny posiłek. Skończyło się tak:
czyli Pinelli wylizał swoją porcję do czysta, a Malaga zamiast zjeść swój obiad, wolał go obserwować z bezpiecznej odległości. Rudy smyk wykorzystał więc okazję i kiedy zjadł swój obiad... zabrał się za posiłek Malagi.
gerda - 2013-07-11, 18:59 No - jakoś tak groźnie nad nim stoi..... Solarie - 2013-07-11, 19:56
gerda napisał/a:
No - jakoś tak groźnie nad nim stoi.....
To drugi dzień, kiedy się widzą, więc Malaga jeszcze na niego syczy i daje łapą po głowie, ale wszystko zmierza ku lepszemu, po południu już się obaj razem ze mną bawili wędką. Tufitka - 2013-07-11, 20:45 muszą się poznać, musisz dać trochę czasu. Ja właśnie jestem już (raczej) po dokoceniu. Miał być tymczas, ale chyba (raczej już tak) zostanie na stałe. Kilka miesięcy temu wzięliśmy 3 miesięczną kotkę. Bidula znaleziona była na ulicy i trochę siedziała w klatce w lecznicy. U nas najpierw kilka dni w klatce siedziała. Była tak wystraszona, że nic jej nie interesowało, byłą wycofana, przed rękoma starała się wcisnąć w jak najdalszy kącik klatki. Sadzana na okno nie wyglądała. Ale powoli, powoli codzienny kontakt i teraz kicia zaczyna dokazywać z moimi kociczkami (mają już rok i 2 miesiące). Na początku też bardzo na nią fuczały, odganiały. Miałam obawę czy nic jej nie zrobią. Koleżanka, od której ją wzięłam (prowadzi Stowarzyszenie) i ma większe doświadczenie z kotami niż ja (niekiedy u niej w domu czeka na adopcję po kilkanaście kotów) powiedziała, że jak jej nie pogryzły do krwi, to po jakimś czasie się dogadają. Koło miesiąca, półtorej to zajęło. Od dwóch dni nie ma wrzasków. Owszem jak mała za bardzo dokazuje to dostanie łapką, ale jakoś układają sobie relacje. zdarza się, że jadają z tego samego talerza. Mam dwie kuwety i korzystają z obu. Na oknie siedzą obok siebie. Przez ten czas obdzielałam wszystkie koty podobnym zainteresowaniem, żeby moje rezydentki nie poczuły się gorsze, bo nowy kot zawitał do domu. Czasem - na początku moja kicia niekiedy się obrażała, ale za trochę jej foch przechodził.
Z każdym dniem będzie lepiej.
U Ciebie rteż się poukłada - skoro go nie zaatakowałSkipper - 2013-07-11, 21:50 Niezły gość
Spoko, chłopaki dogadają się
U mnie zajęło to ok. 3 dni z tym, że koty były trochę młodsze (przynajmniej jeden )Tufitka - 2013-07-11, 22:06 u mnie zajęło dłużej, gdyż kotki nie są skore do zabawy z młodszą o pół roku kicią. Już są dystyngowane damy, co to z kociakami się nie zadają Skipper - 2013-07-11, 22:29 No u mnie różnica 3 miesiące bez 5 dni
Aktualnie 14 miesięcy i 11 miesięcy, ale chłopaki ganiają się równo po chałupie łomot tylko słychać. Wiek im jakoś w tym nie przeszkadza Solarie - 2013-07-27, 16:15 Minęło 18 dni od mojego dokocenia, więc myślę, że mogę zrobić dłuższe podsumowanie. Na początku przyznam, że byłam bardzo zestresowana i pewnie jak wielu dokacających się przechodziłam stadium "skrzywdziłam swojego rezydenta".
Pierwszego dnia koty był całkowicie odizolowane, by Pini przyzwyczaił się do nowego otoczenia, zapachów, a Malaga dostosował do nowej sytuacji. Potem powoli je sobie przedstawiałam przez krótkie sesje ze szparą w drzwiach, by się widziały i obwąchały, wymieniałam między nimi zabawki, stosowałam trik z pocieraniem wacika o policzki kotów, by wymienić zapachy lub np. brałam Pinelliego do kuchni, a Malagę na jakiś czas wpuszczałam do mojego pokoju, by wszystko dokładnie obwąchał.
Przez pierwsze trzy dni Malagito był werbalnie agresywny względem Pinelliego: syczał, wręcz warczał obnażając zęby, stroszył się; wobec mnie był za to oziębły: nie pozwalał się dotknąć, o głaskaniu nie było mowy, wręcz uciekał na mój widok, zawodząc. Za to Pinelli czuł się jak u siebie, korzystał ze wszystkich zabawek i drapaków, łasił się i pozwalał głaskać, a na Malagę zupełnie nie reagował, ani się nie bał, ani nie odpowiadał agresją. Z racji wieku (miał ok. 7 tygodni) bardziej go interesował ogrom zabawek niż jakiś kot psioczący za drzwiami.
Drugiego dnia wpuściłam Malagę do pokoju w obecności Pinelliego - mój rezydent się do niego nie zbliżał, raczej obserwował z bezpiecznej odległości, a jak Mały podchodził za blisko to automatycznie dostawał z łapy po pysku. Tak to w skrócie wyglądało: http://www.youtube.com/watch?v=4fMA9kJeeaY
Potem z każdym dniem było coraz lepiej, tzn. Malaga przestał syczeć na sam widok Pinelliego, był go coraz bardziej ciekawy, zwłaszcza, że Mały zachowywał się bardzo odważnie i mimo że dostawał z łapy, i tak wciąż zaczepiał Malagitę do zabawy. Trzeciego dnia dokocenia Malaga z powrotem pozwolił mi się głaskać.
Wtedy też rozpoczęłam próby ich wspólnych zabaw, a w pokoju cały czas leciała mi muzyka klasyczna, bo przy niej Malaga był o wiele spokojniejszy
Pierwsza próba wspólnej zabawy: http://youtu.be/64u7CY4Jujc
Przełom w ich relacjach nastąpił po czterech dniach, kiedy to po raz pierwszy Malaga umył śpiącemu Pinelliemu uszko. Potem już powoli szło z górki: chłopcy się bardzo dużo bili (ale ani razu od samego początku nie latało futro i nie polała się krew), zaczęli spać coraz bliżej siebie, nieśmiało się myć. Potem po szczepieniu Pinelliego wyszły jego problemy zdrowotne: najpierw egzema na pyszczku, więc byli cztery dni izolowani, by zapobiec zarażeniu, a zaraz potem posikiwanie Pinusia i jego chora łapa, więc izolacja się przedłużyła do 6 dni, kiedy się mało co widzieli.
Myślę, że taka pseudo-rozłąka dużo im dała, bo zaraz potem zaczęli traktować się jak bracia, Malaga stał się wobec malucha bardzo opiekuńczy (różnica między nimi to ok. rok i 8 miesięcy). Teraz już bawią się razem, śpią wtuleni w siebie, myją się po pięć razy dziennie, często jedzą z jednego talerzyka...
Zapanowała idealna harmonia i w końcu widzę, że Malaga naprawdę potrzebował towarzystwa - jest weselszy, wzrosła jeszcze bardziej jego aktywność i apetyt, musi mieć Pinelliego cały czas w zasięgu wzroku, inaczej nawołuje go po mieszkaniu, dopóki go nie zlokalizuje...
Minęły dwa tygodnie i naprawdę widać, że się pokochali:
1) http://www.youtube.com/watch?v=uxB4eS8EkCs
2) http://www.youtube.com/watch?v=bD3935PWCiM
Iowa - 2013-07-27, 17:26 Rewelacja! Jaki mały jest dokładny w tym myciu;) Moje nie mają aż tyle cierpliwości dla siebie.Sandra - 2013-07-27, 20:51 Solarie, przepiękna opowieść
To jest kolejny dowód na to, ze koty potrafią się nie tylko znosić ale i zaprzyjaźnić.
Miałaś szczęście, że tak szybko koty się polubiły i miłość trawa.
Jakie to ważne to jeszcze sie przekonasz.Skipper - 2013-07-27, 21:29 Urocze kociska U mnie się tak nie wylizują
Oczywiście Rico wymyje Skippiego, który w trakcie zabiegów jest rozanielony, ale z rewanżem kiepsko. Skippi za godne jego jęzora uważa niestety tylko moje ręce
Za to ganiają i bawią się razem, jeden drugiego zaczepia i zaprasza do wspólnych biegów.
A już najlepsze, jak jeden na drugiego poluje Solarie - 2013-07-27, 22:08
Skipper napisał/a:
A już najlepsze, jak jeden na drugiego poluje
U mnie to Pinelli (mały rudzielec) co i rusz poluje na ogon Malagi i gryzie go z ogromną zawziętością (wyrzynają mu się zęby, pewnie dziąsła go swędzą i gryzie co mu w łapy wpadnie), także Malaga ostatnimi czasy ma go trochę dość. Zwłaszcza, że przez te upały leży rozłożony i zwyczajnie nie ma siły się bronić przed tym rudym diabłem, tylko macha zdenerwowany ogonem jakby odganiał natrętną muchę (co nie jest dalekie od prawdy ), ale to tylko nakręca Piniego, bo ma ruchomy cel, na który może polować. Tufitka - 2013-07-29, 12:30 Solarie cieszę się, że wszystko się poukładało zenia - 2013-07-30, 07:49 u nas ostatnie dokocenie na początku miesiąca
wsio trwało może 3 doby
jako tez teraz mam dziewczyny miłe sympatyczne i tolerancyjne najmłodsza mimoże ze w nieciekawej formie psychicznej
została przyjęta dobrze
Tilda zaraz się nią zaopiekowała
Ryska najstarsza nawet się nie zainteresowała(przez te lata niejednego kota widziała więc ma to w d....)
Tylko Bocianek warczała ,szła do małej i pac -w pysk ..troche musiałam ja pilnować
mała wracała do pokoju (kwarantanna)
ale jako że maluch pragnąl towarzystwa po dwócho dobach ją wypuściłam i juz wtopiona w tło mieszka z nami
przez iles tam lat wprowadzania kotów to było najkrótsze najmniej problemowe dokocenie