BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
Hyde Park - Tatuaże
scarletmara - 2014-07-29, 23:21 Ja właśnie w mniejszym mieście mieszkałam. Nie wieś ale jednak nie metropolia. Wydaje mi się że akurat w większych miastach jest gorzej w UK. Albo ja tak trafiłam, że u mnie w mieście wszyscy ludzie tacy mili i otwarcie byli ? Chociaż wcześniej przez pół roku mieszkałam w jeszcze mniejszym miasteczku, już prawie na wsi i też tak miło było. Nigdy się nie spotkałam żeby w UK mnie lub moich znajomych ktoś po wyglądzie ocenił.
Może w tym schronisku pracowali nie Anglicy tylko obcokrajowcy ?
Albo twoja koleżanka z jakiegoś powodu im cygankę przypominała.
Bo co jak co ale tolerancja Anglików kończy się na cyganach absolutnie. U nich dyskryminacja jest karalna i karana ale jeśli chodzi o cyganów to oni chyba nie widzą tego w tych kategoriach.ciocia_mlotek - 2014-07-29, 23:42 Nie, tutejsi w schronisku. I co to ma za znaczenie, jak wyglądała? Dwóch zdań z nią nie zamienili, nic nie mogli o niej wiedziec poza tym, że jest gruba i ubiera się w kolorowe łaszki
A cyganów mamy we wsi i nikt im złego słowa nie powie
Może to tez różnica w regionie. Ja mieszkam na zabitej dechami wiosce w centrum Szkocji. Mentalność mają tu straszną. Niby uśmiechnięci, niby przyjaźni ale i dwulicowi i zamknięci na "innych" i "przyjezdnych"(nawet jeśli przyjechał z wioski kilka mil oddalonej)Anonymous - 2014-07-30, 00:02 ciocia_mlotek, hmmm, wiesz ja tak po latach uznałam, że w sumie to wolę tych dwulicowców niż takich co to swoje "prawdy objawione" wywalają prosto w twarz na ulicy Ostatecznie jakby na to nie patrzeć to tzw. kindersztuba to też jest forma hipokryzji i nieokazywania własnych odczuć.ciocia_mlotek - 2014-07-30, 00:10 Tak, też chyba wolę. Bo w nosie mam co ktoś o mnie wygaduje po kątach. Kiedy usmiecha się na ulicy mówiąc "dzień dobry" to na tą chwilę poprawia mój dzień
Tu zabawna historyjka, OT, kiedy tu przyjechaliśmy i szłam od stacji do nowego domu to zastanawiałam się czy coś mam na twarzy czy coś. Bo kogo bym nie mijała to sie uśmiechał. Ja w Warszawie wychowana, uśmiechy obcych ludzi na ulicy to podejrzana sprawa hahahaha. Długo się przyzwyczajałam do tegoAnonymous - 2014-07-30, 00:16 Ha! Dokładnie miałam tak samo jak wyjechałam na stypendium:)) i to do kraju uważanego w Polsce za trzeci świat. A z kolei jak wróciłam to się w Polsce na mnie gapili, bo się do obcych ludzi uśmiecham... scarletmara - 2014-07-30, 14:11 No i o ten uśmiech między innymi mi właśnie chodziło. W Anglii ludzie się uśmiechają do siebie nawzajem (moim zdaniem szczerze), w Polsce śmieją się z siebie nawzajem. To jednak duża różnica. Tam jak dziewczyna na przystanku z discmanem na uszach radośnie śpiewała i tańczyła to się wszyscy cieszyli razem z nią, u nas na taki widok ludzie się w czoło pukają. Odnośnie wyglądu jest tak samo.
Ja jak wróciłam do Polski to odruchowo kierowcom w autobusach mówiłam dzień dobry i do widzenia. Ale jak widziałam ich miny to mi w 3 dni ten odruch przeszedł :( Po roku pobytu z powrotem w Polsce przeszły mi wszystkie nabyte w Anglii nawyki i jak znajomi z Anglii w odwiedziny przyjechali to sama się nie mogłam od śmiechu powstrzymać jak słyszałam u nich co drugie słowo proszę i dziękuję takie mi się to już dziwne wydawało chociaż jeszcze kilka miesięcy wcześniej sama tak mówiłam.AniaR - 2014-07-30, 15:25
scarletmara napisał/a:
No i o ten uśmiech między innymi mi właśnie chodziło. W Anglii ludzie się uśmiechają do siebie nawzajem (moim zdaniem szczerze).
W Stanach tez tak jest. Obcy ludzie na ulicy itp. usmiechaja sie do siebie, witaja. Po wielu latach nieobecnosci w Polsce byla to jedna z rzeczy, ktora zauwazylam: ludzie chodza ponurzy.(druga to te zapachy latem, zwlaszcza w autobusach).Nina_Brzeg - 2014-07-31, 10:40 Moja mama do dzisiaj wspomina, jak będąc w lutym w El Paso opalała się w ogródku. Obok przechodził (chodzenie tam jest raczej dziwne, wszędzie daleko i wszyscy tylko wożą tyłki w samochodach) przystojny murzyn i oczywiście też jej machał.
Ja tej ulicznej życzliwości strasznie nie lubię. Ale ja w ogóle nie lubię ludzi, nieważne czy mili czy nie.scarletmara - 2014-07-31, 11:16 Nina ja też kiedyś zanim wyjechałam do UK lubiłam naszą specyficzną szarą Polską rzeczywistość. Taka romantycznie-nostalgiczna zawsze i się wydawała i ja ze swoim charakterem jakoś tak do tego obrazka pasowałam. W Anglii przez pierwsze kilka tygodni (może nawet miesięcy) strasznie się męczyłam bo mi się mdło od tej życzliwości robiło. Ale przyszedł taki moment zupełnie niezauważalnie kiedy z wrodzonego jak mi się zdawało ponuraka sama stałam się pogodnym człowiekiem z wiecznie przyklejonym uśmiechem do twarzy (naturalnym nie sztucznym). Nauczyłam się też używać magicznych słów, których przed wyjazdem unikałam i tylko w ostateczności używałam jak jakiegoś skarbu, który mi się może skończyć. Szczególnie magiczne przepraszam nigdy mi nie chciało przez usta przejść Trochę to zajęło ale jednak ta życzliwość jest zaraźliwa tak samo jak ponuractwo tylko ponuractwo jakoś szybciej się rozprzestrzenia. Porównując siebie tam (wiecznie uśmiechniętą) i tu (raczej poważną choć już nie smutasa) wolę tą uśmiechniętą bo jakoś lżej człowiekowi na duszy było jak sam się uśmiechał i widział, że innym też to humor poprawia, więc tym bardziej się uśmiechał. Taki efekt domina. Teraz w Polsce tą miła wersje siebie wykorzystuję tylko w pracy i jak mam coś załatwić w jakimś urzędzie - może Was to zdziwi ale to naprawdę nieźle działa i klienci i urzędnicy są o wiele przychylniejsi.Ines - 2014-07-31, 11:42 Ja tam zwrotów grzecznościowych używam (czasem może nawet nadużywam), z kierowcą autobusu się witam jak wchodzę przodem i jeśli nie myślę nad czymś intensywnie, to idąc gdziekolwiek zwykle się uśmiecham - tak po prostu, do siebie. Myślę, że najłatwiej jest mówić - bo tam w USA czy UK to jest tak super, a tu u nas... no to skoro tam jest tak fajnie to chyba lepiej sobą w kraju świecić tym fajnym przykładem, zamiast samemu brać przykład z ponurych tłumów?
Inna sprawa, że czasem gdy stoję na kasie przez kilka dni z rzędu po kilkanaście godzin to mam autentyczny ludziowstręt... Kiedy się pracuje w fastfoodzie w centrum handlowym na obrzeżach miasta to uwierzcie mi, niektórzy ludzie przychodzą coś kupić tylko po to, żeby się na kasjerze wyżyć, poczuć swoją wyższość i tym samym podbudować swoje ego. Kiedyś pewien "poważny" & "biznesmen" autentycznie by mnie uderzył za to, że nabiłam mu o jednego loda za mało i na nic zdał się mój uśmiech i uprzejme przeprosiny. Po którymścdziesiątym takim delikwencie ludzowstręt sięga zenitu i naprawdę dziwię się, że ludzie po tym jeszcze cokolwiek ode mnie do jedzenia kupują, bo za każdym razem gdy podchodzi do mnie człowiek, choćby był najmilszym człowiekiem świata, to mam ochotę na niego zwymiotować i jestem pewna, że moja mina bardzo dokładnie mój stan ducha przedstawia.Nina_Brzeg - 2014-07-31, 12:18 Ines, rozumiem aż za dobrze. W zeszłym roku pracowałam za barem. Czyli klienci, w dodatku podchmieleni
Byłam obrzydliwie miła i źle się to odbiło na mojej psychice - w pracy byłam urocza więc wyżywałam się na domownikach.scarletmara - 2014-07-31, 15:42
Ines napisał/a:
no to skoro tam jest tak fajnie to chyba lepiej sobą w kraju świecić tym fajnym przykładem, zamiast samemu brać przykład z ponurych tłumów?
Ines pewnie że byłoby lepiej ale człowiek tak już ma, że mu się atmosfera dookoła niego udziela bo to zaraźliwe. No efekt domina po prostu. W moim przypadku akurat bardziej zaraźliwe jest ponuractwo niż radość i szybciej łapię doła się się z niego wygrzebuję Zresztą tak jak sama napisałaś jak można zachować pogodę ducha jak ci ludzie co rusz próbują dokopać ? A z moich obserwacji i odczuć wynika, że w naszym kraju spotyka się częściej tych frustratów, którzy humor człowiekowi psują niż tych pogodnych i życzliwych co go poprawiają. W Anglii tam gdzie mieszkałam było zupełnie odwrotnie. Chociaż już w Londynie tej przyjaznej atmosfery nie odczuwałam. Tam już było bardziej "normalnie".zenia - 2014-07-31, 15:57
Nina_Brzeg napisał/a:
Ines, rozumiem aż za dobrze. W zeszłym roku pracowałam za barem. Czyli klienci, w dodatku podchmieleni
Byłam obrzydliwie miła i źle się to odbiło na mojej psychice - w pracy byłam urocza więc wyżywałam się na domownikach.
haha
ja po 25 latach pracy w szpitalu jako piguła,mam juz dość
byłam jak roztwór nasycony,więcej empatii nie zmieszczę
mam nadzieję ze do zawodu nie wróce prętko
choc z drugiej strony nie wiem co innego potrafilabym robić
u nas taki wesoły uśmiechnięty człowiek na ulicy wzbudza podejrzenia heheeh
mnie takie mdłe nastroje uprzejmość,ludzkośc zwykla troche nudziła
kiedys ,wiele lat temu dośc często jeżdziliśmy z tż-em do Holandii
oraz gościliśmy u siebie Holendrów
ja długo tam nie mogłam pzrebywać
to nie dla mnie
jestem zbyt głośna i egzaltuję się,porywam
byłam nieraz umęczonaInes - 2014-07-31, 16:02 Nina, przybij piątkę, bo ja też pracowałam kiedyś za barem ale tylko miesiąc, a to był taki mały barek na wsi, przy blokowisku. Zaglądali tam głównie emeryci, dla których jedyną uciechą w życiu było uciekanie przed zrzędzącą w domu żoną do baru na kieliszeczek - zaczynali od samego rana. Jak łatwo się domyślić, byli to bardzo weseli, nonszalanccy i kurtuazyjni dżentelmeni... na swój sposób AniaR - 2014-07-31, 17:20 Popatzre jaki OT sie zrobil. A bylo o tatuazach