Powitalnia - Witam
oriolus56 - 2019-11-27, 15:01 Temat postu: Witam Witam
O brafie dowiedziałam się kiedy trafiła do mnie pierwsza kotka, 3 lata temu. Nie miałam jednak warunków aby nawet myśleć o jego przygotowaniu, przez cały czas doskwiera mi brak lodówki. Potem dołączyła druga kotka, obie jadły dobre puszki. Moje kocice musiałam oddać w związku z nagłym wyjazdem za granicę na czas nieokreślony. Wszystkie sytuacje się złożyły tak, że zamieszkałam za granicą, w Rosji. Już niedługo po przyjeździe przywędrowała do nas późnym wieczorem tajemnicza niebieska szylkretka o dziwnej sylwetce. Uszy wiszące, bardzo krótkie, krótki i sztywny ogon, to samo z nogami. Sama kicia taka karłowata, delikatna i bardzo spokojna. Nie może skakać zbyt wysoko, nawet bardzo długo szykuje się aby wskoczyć na fotel. Wpuściliśmy ją do domu, a ona od razu weszła na łóżko i zaczęła się myć, jak u siebie Nazwałam ją Kosmitka.
Następnego dnia pod sklepem zauważyłam młodego kocura, około 7 miesięcznego, w typie angory tureckiej. Podchodził do każdego, miauczał, był głodny i miał splątaną sierść. Wróciłam po niego wieczorem, był usmarowany w jakimś oleju i trzeba go było wykąpać i wyczesać. Był grzeczny tylko przez tydzień. Teraz ma już prawie dwa lata i rozrabiaka z niego straszny, niczego się nie boi, uwielbia nowe rzeczy w domu i jak się dużo dzieje, jak są goście to przechodzi z kolan do kolan. Lubi też odwiedzać nowe miejsca. Ma na imię Białas, w końcu jest cały biały
Trzeci kot to jasnorudy Cheddar, ma wiszące uszy, ale nie do końca, raczej płasko rozstawione. Został wywieziony z wygodnego mieszkania na wieś, bo jego właścicielka stwierdziła że już się jej znudził, a jemu dobrze zrobi świeże powietrze. Z jego mamą kotką, szkockim z pseudo, też była taka sytuacja, niestety nikt jej nie karmił, żeby polowała na myszy, ale zaczęła kraść ze stołu. Została spakowana przez ciotkę i wywieziona do dużego miasta na ruchliwą ulicę razem z 2 miesięcznymi kociętami. Wszystkie zginęły
Cheddar nie radzi sobie na wsi, właścicielka, moja ciocia (odpowiedzialna za wszystkie kocie tragedie i bezmyślne rozmnażanie) domaga się aby wychodził na dwór. Jest bardzo płochliwy, wrażliwy, praktycznie cały czas zestresowany. Większość dnia przesypia, nie bawi się prawie wcale. Jego sierść jest matowa, wygląda jakby była przetłuszczona. Całe życie jadł suchą karmę i ludzkie jedzenie, ziemniaki, resztki zupy, kaszy, kiełbaski, gotowane i smażone kości.
Teraz zaczyna jeść surowe mięso, może już pochłonąć całe skrzydło kurczaka.
Niedługo będziemy mieć lodówkę z normalnym zamrażalnikiem, więc będę mogła się zabrać za barf i zimowanie żółwi
Trochę się boję robienia barfa, nie lubię zapachu mięsa, niedobrze mi od niego. Sama mięsa nie jem, ale zrobię wszystko żeby moje koty (i jeden nie mój) jadły zdrowo.
Trochę długie powitanie wyszło, ale nie umiem o moich zwierzakach pisać krótko
Mam nadzieję że nauczę się robić wszystko jak trzeba i jak zdobędę odpowiednią wiedzę i wykształcenie (uczę się na technika weterynarii, niestety 100km od domu) to będę w stanie rozpowszechniać wiedzę o prawidłowym żywieniu kotów i psów. Niestety tu gdzie jestem prawie niemożliwe jest dostać puszkowane jedzenie, nawet to kiepskie. Online tylko Animonda, więc ludzie też nie mają za dużo wyboru i po prostu wybierają to co wygodne i tańsze.
shana55 - 2019-11-27, 17:20
oriolus56
Pisz, pięknie piszesz...
Chcemy zdjęcia, dalsze opowieści i oczywiście witamy serdecznie
Kalkulator potrzebny więc pisz do Hebe PW. Suplementami sie zainteresuj.
W przepisach pomożemy, pytaj jak z czymś będziesz mieć trudność.
oriolus56 - 2019-11-27, 18:52
Kombinuję z wstawianiem zdjęć, ale nigdy nie robiłam tego z linku, zawsze w załączniku.
W sprawie kalkulatora już się dogadałam
Kosmitka ma upośledzone stawy, z tego co widać jej rodzice byli kotami zwisłouchymi, w Rosji to najpopularniejsza rasa, dlatego pełno można ich znaleźć na ulicach. Prawie wszystkie hodowle są tam pseudo, tylko u nich to akurat jest normalne Może jej coś do barfa trzeba dodać na te stawy? Badań krwi niestety nie robią w mojej okolicy (okolica to dość duża przestrzeń).
Cheddar miał złamaną przednią nogę, nikt go nie chciał wieść do weterynarza te 70km i teraz ma krzywą i zdaje się że wciąż go boli. W ogóle ciocia się nim nie zajmuje, bo mieszka w mieście, a on jest z nami na wsi. Przyjeżdża raz na kilka miesięcy. Rodzice mi mówią, żebym się nim nie przejmowała, bo nie nasz i niech się dzieje z nim co chce. To jeszcze ze względu na jego charakter, nie daje się głaskać po brzuchu, lgnie na kolana, ale głośno protestuje przy próbie zdjęcia go, a nawet gryzie wtedy. W ogóle może ugryźć podczas głaskania. Za to często dostawał od cioci, a także od mojego taty, który nienawidzi kotów. Kosmitka jak go widzi to idzie się schować bardzo powolnym krokiem, a jak na nią spojrzy to przysiada i kładzie się, nie patrzy na niego. Jak wchodzi do domu to warknie cicho i chowa się pod łóżkiem, siedzi tam dopóki nie wyjdzie. Chciałabym zabrać całą trójkę do siebie, jak już będę miała mieszkanie. Kosmitka ma problem z gryzieniem twardych i grubych części mięsa, bardzo długo się z nimi męczy.
Białas to taki rozrabiaka, odważny, zawsze zrzuca wszystko co się da zrzucić i przewraca wszystko co możliwe. Lubi wysokości. Nie zje jak się go nie weźmie na ręce, koniecznie w pozycji z brzuchem do góry. Chodzę z nim czasem na spacer i bawię się wędką na dworze (jest na smyczy). Bardzo chętnie zajada mięso.
Weterynarze są tutaj beznadziejni. Koty kastrują w mieszkaniach właścicieli. Białasa kastrował w mieszkaniu cioci, na szafce w korytarzu. Niewybudzonego kota położył w pokoju pod krzesłem, powiedział żeby go zamknąć samego i potem się obudzi i wyszedł. To mi się wydaje bardzo nieprofesjonalne i niebezpieczne, np. w razie komplikacji nie ma odpowiedniego sprzętu. Kotki też tak kastrują. Pon weterynarz ubolewał że kastrujemy "rasowego" kota, bo byłyby ładne dzieci. W ogóle tutaj ludzie mają bzika na punkcie rasowości. Na grupie kociej w sieciach społecznościowych zdjęcie jakiegoś kotka w ubarwieniu point i pytanie "Czy to rasowy kot? Bo weterynarz napisał w książeczce że nie." i odpowiedzi "To syjamski, masz błąd w książeczce, zmień weterynarza" itd. Ręce opadają Im bardziej ma miniaturowe uszy, wklęsły pysk tym lepiej. A najlepiej jak jest upasiony do granic możliwości, bo "to takie słodkie". Bardzo ciężko mi tutaj, kiedy ciągle się spotykam z komentarzami, że kot powinien jeść wszystko, wychodzić i rodzić, bo jak się wszystkie wykastruje to koty będą tylko w hodowlach a nie każdego stać i będzie miał myszy. Kocięta się topi, zakopuje, wyrzuca. Zostawia się czasem jednego kocura, bo nie rodzi. Jak już się ktoś zabiera za kastrację swoich kotów to tylko kotki, bo kocura nie trzeba, bo te kocięta to będzie problem kogoś innego. Psy na łańcuchach, wszystkie, nawet husky. Bez bud, czasem mają paletę opartą o ścianę, aby się pod nią schować. Nigdy nie widziałam aby jakiś pies miał miskę, zawsze jedzą ze starych garnków lub patelni. Albo w ogóle nie mają wody i jedzenia. To też jest normalne. Watahy bezdomnych psów, pełno kotów. Znalazłam dwa żółwie stepowe, jednego wyrzucił bogaty dzieciak. Teraz jest w krytycznym stanie. Ciemnogród straszny, jeszcze długa droga aby to zmienić. Coś się już gdzieniegdzie przebija. W Polsce też kiedyś było dużo psów, teraz tam gdzie mieszkałam w Polsce są tylko wyrzucone lub ucieknięte, ale zaraz się je wyłapuje. Widziałam jak wygląda praca w schronisku w Polsce, dobrzy ludzie odwalają kawał dobrej roboty, aż miło było im pomagać. Tutaj zwierzęta łatwiej znajdują pokarm poza schroniskiem, odesłanie psa/kota do schroniska w Rosji to dla niego pewna śmierć. Bardzo mało jest schronisk które robią cokolwiek dla zwierząt. Taka jest smutna prawda.
Ale się rozpisałam. To jakby kogoś interesowało jak wygląda sytuacja w Rosji. Dużo osób narzeka na Polskę, ale to jest raj w porównaniu do tego co widzę na co dzień. Najgorsze że nie mogę im pomóc. Pomogłam w tym roku tylko 5 kotom, a dwa maluchy karmią rodzice z butelki (obca kotka okociła się w domu u nas, wyszła i nie wróciła).
Sierra - 2019-11-27, 21:25
Witam :).
Jeśli faktycznie w Twoim miejscu zamieszkania jest tak źle jak mówisz... to cieszę się bardzo, że tam mieszkasz. Może swoim podejściem do zwierzaków "zarazisz" kolejną osobę... a ta osoba kolejną.. i kolejną. A za 50 lat zobaczysz, że wszyscy wokół dbają o swoje zwierzaki .
|
|
|