To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Powitalnia - Hej ho!

Earl_MW - 2018-02-20, 15:42
Temat postu: Hej ho!
No to stało się... Zarejestrowałem się i teraz się zacznie... ;)

Na imię mam Michał, ale od prawie trzydziestu lat mówią mi Earl, więc tak już zostało. Kociołki w domu pojawiły się prawie równocześnie z dziećmi, a że dziecię najstarsze już studiuje, to i kociołki dożyły już lat swoich szczęśliwych i łowią teraz myszy gdzieś tam, w innym świecie.

Nigdy więcej, powiedziałem. Żadnego kota. Absolutnie. Bo to zawsze ja byłem tym najbardziej kocim pańciem i to mi zostawała największa dziura w sercu, kiedy trzeba było się żegnać z kolejnym futrzakiem. A że człowiek może mieć określoną ilość dziur w sercu, zdawało mi się, że na kolejną się nie narażę.

Człowiek jednak nie docenia siły rażenia pięciolatki... Najpierw się dziecię naogląda starych zdjęć, rodzeństwa, kotków, a potem patrzy niebieskimi ślepkami i prosi. I się wdzięczy. I twierdzi, że to nie fair, że siostra z bratem mieli kotki do towarzystwa, a ona taka poszkodowana, nieboga. I nagle okazuje się, że takie ślepka niebieskie robią te dziury (no, może nieco inne) z równą łatwością, a potem nagle tak się dzieje, że mieszka z nami Płomyczek. O taki:



No, może nie do końca taki, bo taki, to on był trzy miesiące temu. Teraz to jest już prawie pięć kilo maine coona i dokładnie dziś kończy siedem miesięcy. I ciężko mu zrobić zdjęcie, bo leży na moich kolanach i, po pierwsze, perspektywa jest dziwna, a po drugie, jak zobaczy telefon, to próbuje go upolować i tyle z sesji zdjęciowej :)

Od kiedy Płomyczek mieszka z nami, walczymy z jego wybrednym, arystokratycznym żołądkiem. Nie chcę rzucać pochopnych oskarżeń, ale pomimo wszelkich papierów, rodowodów i innych takich, mam swoje podejrzenia co do jakości hodowli, z której do nas trafił. Sądząc z tego, co zeznała mi przez telefon właścicielka tejże, przez pierwsze cztery miesiące swojego życia karmiony był głównie Royal Caninem dla szczeniaków (sic!). W efekcie tego pierwsze półtora miesiąca naszej przyjaźni spędziliśmy pod znakiem wiecznych biegunek, koniecznych kąpieli i bezradności weterynarzy, którzy, nieśmiało rozkładając ręce, twierdzili, że kotu w zasadzie prawie nic nie jest, wszystkie wyniki ma dobre, zapalenie ucha nie powinno skutkować rozwolnieniem, tu jest kolejny preparat, może mu przejdzie, za trzy dni do kontroli proszę :-?

Po wypróbowaniu wszelkich rodzajów karmy, jakie tylko są na rynku, nafaszerowaniu kociołka milionem i trzema kropelkami na boleści wszelakie, załamaniu rąk bezradnym, przekopaniu Internetu w nadziei zdobycia mądrości dodatkowej i nieśmiałym teście degustacyjnym okazało się, że kłopoty żołądkowe ustąpiły po tym, jak podaliśmy Płomyczkowi do jedzenia gotowanego indyka. Oczywiście na samym gotowanym indyku długo by nie pociągnął, więc znów przekopywanie Internetu, o proszę, jest coś takiego, jak BARF, lata temu nie było... No i tak od początku roku próbujemy sobie pomalutku, kotek rośnie, mlaska smakowicie, zawartość kuwety produkuje konkursową, a ja, w ramach zdobywania mądrości, trafiłem tu... Jak mnie nie wygonicie, to może na dłużej zostanę? :mrgreen:

gpolomska - 2018-02-20, 16:39

Witaj na forum. Miło, że tu przyszedłeś i podzieliłeś się z nami swoją historią. "Nigdy więcej" to prawie każdy prędzej czy później przerabiał - zwykle z tym samym efektem, co u Ciebie.

Moja Magnolia [*] też tylko na BARFie funkcjonowała - każda inna karma wracała (tylko kwestia, po jakim czasie od zjedzenia). Mam nadzieję, że będzie Ci się tutaj podobało. Wiedzy tu jest dość sporo - tylko czytać i przyswajać, a w razie wątpliwości pytać (wiem, czasami forumowicze odpowiadając tracą cierpliwość - w tym ja, ale to tylko dlatego, że kochamy koty i boimy się o wszystkie niewiele mniej niż o nasze własne).

Ines - 2018-02-22, 19:00

Earl_MW napisał/a:
przez pierwsze cztery miesiące swojego życia karmiony był głównie Royal Caninem dla szczeniaków (sic!)


Wiele głupot słyszałam i jestem w stanie zrozumieć pewnie wiele więcej niż powinnam, ale to już jest totalne przegięcie... :confused:

Dobrze, że Płomyczek trafił na świadomych opiekunów, teraz będzie już tylko lepiej :kciuk:

Earl_MW - 2018-02-23, 12:06

Ines napisał/a:
Wiele głupot słyszałam i jestem w stanie zrozumieć pewnie wiele więcej niż powinnam, ale to już jest totalne przegięcie...


Oficjalna wersja jest taka, że pani od kilkunastu lat hoduje hoty trzech ras, a oprócz tego równolegle jeszcze jakieś psy (rasy nie pamiętam, bo nieistotne) i wyszło jej, że wszystkim najbardziej smakuje to, co dostają szczeniaki. No to od pewnego czasu wszyscy dostają tego Royala szczeniakowego plus mielonego indyka od czasu do czasu, bo akurat do fermy indyków pani dojście też ma.

Ines napisał/a:
Dobrze, że Płomyczek trafił na świadomych opiekunów, teraz będzie już tylko lepiej


Mam taką nadzieję, chociaż akurat dzisiaj jest gorzej, bo za kilka godzin idziemy zrobić z Płomyczka dziewczynkę, więc głodówka od rana i kocizna jest ciężko obrażona, że w michach pusto ;-)

dagnes - 2018-02-23, 12:36

Earl_MW napisał/a:
przez pierwsze cztery miesiące swojego życia karmiony był głównie Royal Caninem dla szczeniaków (sic!)

Earl_MW napisał/a:
wszystkim najbardziej smakuje to, co dostają szczeniaki. No to od pewnego czasu wszyscy dostają tego Royala szczeniakowego

No to rzeczywiście jest "hodowczyni" pierwszej klasy :evil: .
Do karm dla psów nie dodaje się tauryny. Koty pozbawione w kocięctwie tauryny mają już wpisane choroby degeneracyjne w życiorys - u jednych ujawnią się one wcześniej, u innych późnej, u każdego mogą być różne - ale jedno wiadomo na pewno: organizmy tych biednych zwierząt są od początku osłabione.
Poczytaj sobie, choćby na tym forum, o znaczeniu tauryny dla zdrowia kotów oraz o tym dlaczego nie ma jej w gotowych karmach bez dodatkowej, sporej suplementacji. Jeśli wciąż masz kontakt z hodowczynią twojego kociaka, to proszę przekaż jej te informacje, by inne koty nie cierpiały :kwiatek: .

Earl_MW - 2018-02-23, 12:42

Ależ ja sobie o tym poczytałem już dawno temu, natomiast co do pani hodowczyni, to cóż... "Od lat tak robię i od lat jest dobrze, pan nie wydziwia". Nie bardzo mam możliwość napuścić na nią siły sprawcze, bo niby jakie? Jak zacznę ostrzegać ludzi po Internecie, to pani mnie pozwie o zniesławienie i sprawę wygra, bo sąd się nie będzie przejmował takimi rzeczami, jak wiedza encyklopedyczna, skoro jest dowód w postaci hodowli istniejącej kilkanaście lat i, prawdopodobnie, setek kotów, które poszły w świat żywe i brykające. Taki lajf :cry:
Ines - 2018-02-26, 12:41

Earl_MW, a gdzie jest zarejestrowana hodowla i czy masz potwierdzenie w korespondencji, że hodowca karmi kocięta karmą dla szczeniąt? Bo np w regulaminie FIFe jest zapis, że koty muszą mieć (..) właściwe pożywienie w odpowiednich ilościach. Karma dla szczeniąt właściwa na pewno nie jest, więc może mógłbyś zwrócić się do klubu, w którym zarejestrowany jest hodowca. Najpewniej za takie wykroczenie nikt nic hodowcy nie zrobi, ale może ktoś zwróci uwagę i przemówi do rozsądku?
Earl_MW - 2018-02-26, 12:54

Hodowla zarejestrowana jest w FPL (czyli w FIFe), natomiast potwierdzenia w korespondencji nie mam. To są informacje, które uzyskałem przez telefon, kiedy po prawie dwóch tygodniach walki z rozwolnieniem próbowałem się dowiedzieć, co kotek jadł, zanim do mnie trafił. Dość słabo jest tam z korespondencją, bo hodowla nie ma swojej strony (ja przepraszam, zapewne jestem staromodnym dinozaurem i powinienem wymrzeć, ale pseudocoś na Facebooku to nie jest strona, zwłaszcza jeżeli nie zawiera nic, poza zdjęciami), mail w zasadzie jest dla ozdoby, natomiast telefony odbierają regularnie i to w zasadzie jest jedyne źródło kontaktu.
IzabelaW - 2018-04-14, 17:23

Jakie fajne rude :love: Proszę o więcej zdjęć, Płomyczek urósł i najwyższa pora pokazać go światu w większej wersji :-)
Earl_MW - 2018-04-27, 11:39

No dobra, oczko Rudego Romantyka jest już mniej więcej wyleczone, można pokazać się światu, skoro świat się domaga ;-) Oczywiście żeby nie było za łatwo, zdjęcia są, jakie są, bo występują, że tak powiem, problemy techniczne. Bo wiadomo, że jak kto celuje w kota aparatem, to po to, żeby się bawić, a wtedy zdjęcia wychodzą o takie:


Można ewentualnie przydybać kota gdy śpi. Kot gdy śpi jest władcą fotela i nie poluje na aparat, albowiem śpi. W takich okolicznościach przyrody kot wygląda na przykład tak:


Jak się uda nakłonić do współpracy innego człowieka, to można ewentualnie uwiecznić kota podczas bycia pieszczochem. Bycie pieszczochem jest jeszcze fajniejsze, niż spanie i polowanie na aparat, natomiast ma tę wadę, że wtedy na zdjęciu jest mniej kota niż zwykle, za to występują całkiem zbędne fragmenty człowieka. Przykładowo prezentuje się to tak:


W wyjątkowych sytuacjach Potworny Sikor, Rudy Romantyk, Władca Fotela i Pieszczoch Wszechczasów ma chęć dać się uwiecznić. Oczywiście chęć trwa dwie milisekundy i albo człowieki w tę chęć trafią, albo mają problem. A że ciężko w dwie milisekundy akurat dorwać w rękę dowolne urządzenie zdjęcia robiące, efektem są zwykle dzieła z serii "rozmazana ruda smuga na tle mebla" :mrgreen: Ale czasem też takie coś:


Czy taka większa wersja może być? No nie da się ukryć, że urósł, 6 kilo i 94 centymetry chłopa, a jeszcze ponoć ze trzy lata rośnięcia przed nim...

IzabelaW - 2018-04-27, 18:40

Zdjęcia zaaprobowane jak najbardziej, wszystkie bez wyjątku :-) Gęba mi się śmiała, jak je oglądałam, a jeszcze bardziej, gdy czytałam teksty :mrgreen:
Te kilogramy rudo-białego futra są do schrupania po prostu :love:

shana55 - 2018-04-27, 18:47

Earl_MW :kwiatek:
Cudne kocisko :love: :love: A komentarze pasują do całości.
Jeszcze!!! Jednego i drugiego :mrgreen:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group