BARFne ABC dla psów - Mielone mięso
maryjane - 2016-03-13, 12:57 Temat postu: Mielone mięso Witam, chciałam dowiedzieć się jak to jest z tym mieleniem mięsa ? Czy nie ma problemu żeby pies jadł zawsze zmielone ?
U mnie wygląda to tak, że jak psina dostaje mięso w kawałku to próbuje je całe połknąć. Obgryzie tylko tak, żeby zmieściło się do pyszczka i połyka na raz. Dawałam jej potem w kawałkach pokrojonych mniejszych to wszystko od razu połyka, posiłek trwa około 2 sekundy.
Dlatego pomyślałam, że może po prostu zacznę jej wszystko mielić? Tylko wtedy co z kośćmi? Na razie i tak kości nie dostaje, bo dopiero zaczynami i od jutra wprowadzane będą podroby. Teraz to aż się boję podać jej kości jak widzę, że wszystko połyka od razu. Kości też mielić w takim razie? Czy można w ogóle zrezygnować z kości ?
Snedronningen - 2016-03-13, 13:59
Są psy, które jedzą tylko mielone i nie ma z tym większego problemu.
Pytanie tylko, czy jest jakiś powód, że psina nie może dostawać w kawałkach? Sposób, w jaki Twoja psina je, to standard u psów. One tak właśnie jedzą. Nie gryzą, bo nie za bardzo mają czym. Ich pyski ruszają się tylko góra dół. A to jest trudny sposób gryzienia. Spróbuj w ten sposób pokroić mięso.
Posiłki kostne możesz jej podawać trzymając je w rękach aby nie mogła ich od razu chapnąć tylko musiała odgryzać po kawałku.
maryjane - 2016-03-13, 16:29
Czyli zasadniczo nie zmieni to nic, że będzie dostawać mielone ? I czy dobrze będzie jak zmiele np wołowinę z drobiem i podrobami czy musi być podane osobno?
Z tymi kośćmi będę musiała tak spróbować, bo fajnie by było jakby też mogła sobie coś poobgryzać. Z jakimi kośćmi spróbować na początek? I czy wtedy mogę podawać jej takie kości np tylko dwa razy w tygodniu ?
Snedronningen - 2016-03-13, 17:07
maryjane napisał/a: | Czyli zasadniczo nie zmieni to nic, że będzie dostawać mielone ? | Nie. Mielone można połknąć znacznie szybciej i wcale nie trzeba poruszać przy tym dziamgaczką.
AniaR - 2016-03-13, 18:26
http://rawfed.com/myths/ground.html
dagnes - 2016-03-14, 13:42
Argumenty z powyższego linka za nie podawaniem psom samej mielonki są moim zdaniem słuszne (no może z wyjątkiem tych bakterii, bo psom nie straszne całkiem zgniłe mięso, więc ta odrobina bakterii w mielonkach brzmi śmiesznie). I o ile aspekt zdrowia zębów jest dla wszystkich oczywisty, o tyle wpływ struktury pokarmu (a co za tym idzie - sposobu jego jedzenia) na zdrowie psychiczne psa oraz na prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego już tak oczywiste nie są. O tym, jak połknięcie michy mielonki w pół sekundy niekorzystnie wpływa na proces trawienia napisano dość dobrze w zalinkowanym artykule, więc nie będę powtarzać, za to zupełnie pominięto psychiczne aspekty jedzenia, moim zdaniem bardzo ważne, dlatego spróbuję zwrócić na to uwagę.
Pies, jako zwierzę wywodzące się od łowcy - polującego, zabijającego i rozszarpującego swe ofiary (wprawdzie nieco już "zepsute" zwierzę pod tym względem , bo nauczone w toku ewolucji oportunizmu i lenistwa - jak może zjeść bez wysiłku poczynionego na polowanie, to nie poluje) nie powinien zawsze i w każdej sytucji jeść jak większość ludzkich, współczesnych niemowląt (dla których papki też nie są przecież niczym dobrym), gdyż pozbawia go to bardzo ważnego aspektu życia drapieżnika. Jedzenie "trudnych" kawałków (twardych, dużych, żylastych, z kośćmi) pozwala drapieżnikom rozładowywać stresy i napięcia poprzez wysiłek fizyczny, jaki muszą wykonać, by się najeść. Daje im możliwość "wyżycia się", a także pokazania sobie (czasem też innym) własnej siły. Trud, jaki drapieżnik musi włożyć w to, by się najeść jest bardzo ważny dla zachowania sprawności psychicznej, bez szukania objektów zastępczych do "rozładowania się". Podawanie psom (i kotom) trudnych do zjedzenia kawałków jest moim zdaniem doskonałą metodą na to, by naturalne, drapieżnicze zachowania naszych zwierząt były właściwie ukierunkowywane, dawały im satysfakcję i zajęcie. Oczywiście u psów, z racji drogi ewolucyjnej jaką przeszły, aspekt konieczności pokonywania trudności w zdobywaniu jedzenia nie jest już może aż tak istotny jak u kotów, ale przecież nawet jako ten oportunista, padlinożerca i wyjadacz ludzkich resztek pies nie miał nigdy tak łatwo, by zupełnie nie musieć gryźć ani kombinować. Wręcz przeciwnie! No i jednak jakieś tam polowanko także nie zawsze mogło zostać olane, bo inaczej głodować by przyszło .
Ponadto, przez analogię, o ile większą mamy przecież satysfakcję z wykonania jakiegoś zadania jeśli było ono bardzo trudne i wymagało sporo wysiłku, niż z wykonania czegoś łatwego. Podobnie działa to u naszych zwierząt - rozszarpanie i zjedzenie trudnej, ogromnej "ofiary" daje im nie tylko pełny żołądek, ale i ogromną satysfakcję. A jakież samozadowolenie prezentują nasze domowe drapieżniki jeśli uda im się "ukraść" jakieś jedzenie! Mają wtedy wręcz uśmiechnięte mordki . Bo kradzione to jak upolowane, zdobyczne - nie każdy potrafi, a jemu się udało . Trzeba było ruszyć 4 litery, pokombinować i zaryzykować. Trochę adrenaliny jest przecież potrzebne każdemu i działa w małych dawkach pozytwnie na nastrój i cały metabolizm .
Uważam, że psy mają wciąż zachowaną potrzebę wkładania jakiegoś wysiłku w napełnianie brzucha (choć często się z tym dobrze kryją ) i nie należy odbierać im możliwości zaspokajania tych instynktów, by ich psychicznie nie rozleniwiać i zapobiegać frustracjom.
maryjane, jeśli twój pies połyka w całości i za szybko to co mu dajesz, to najprawdopodobniej dajesz mu za małe /za miękkie / za łatwe kawałki. Dla każdego psa znajdzie się w końcu granica - daj mu taki kawałek, którego nie da rady połknąć ani zbyt łatwo podzielić na mniejsze, najlepiej taki co najmniej 3-4 razy większy od tego, który uważasz już za zbyt duży dla niego . Niech ten kawał będzie do tego mocno żylasty, ze skórą, poprzerastany, może być w środku z jakąś kością (taki "ochłap" z bardzo starej krowy na przykład ). No nie ma szans by psina zjadła to coś zupełnie bez gryzienia i wysiłku. Możesz trzymać ten wielki kawał i pozwalać jej tylko odszarpywać zębami mniejsze kawałki do połknięcia jeśli zjedzenie tej całej wielkiej góry mięsa miało by być zbyt dużą porcją na jeden posiłek. Mielonki zostaw dla psów, których stan fizyczny nie pozwala na jedzenie czegoś innego.
Oczywiście może być też tak, że tylko Tobie się wydaje iż pies za szybko połyka i nie gryzie. Jak napisała wyżej Sne, psy nie żują pokarmu w sposób, w jaki robią to np. ludzie, bo fizycznie nie są w stanie. Nie raz na Forum było opisywane jak to psy efektownie potrafią przyprawić swych opiekunów o zawał serca, gdy połykają kawałki większe od swojej głowy, po czym się niby dławią, jakby duszą, zwracają i próbują ponownie połknąć, aż dochodzą do wniosku, że jednak trzeba to najpierw trochę pogryźć . Więc sprawdź też, jaka część problemu leży w twoim strachu, a jaka w psim pysku .
Snedronningen - 2016-03-14, 15:18
dagnes napisał/a: | Uważam, że psy mają wciąż zachowaną potrzebę wkładania jakiegoś wysiłku w napełnianie brzucha (choć często się z tym dobrze kryją ) i nie należy odbierać im możliwości zaspokajania tych instynktów, by ich psychicznie nie rozleniwiać i zapobiegać frustracjom. | Nie do końca bym się zgodziła. Pies już chyba nie ma takiej potrzeby, zostało natomiast zachowanie i jego efekty. Gryzienie/lizanie i połykanie uspokaja. Są psy, którym nie można dać dużego kawałka, czy to z uwagi na problemy fizyczne czy problemy z zachowaniem. Ale jeżeli nie ma przeciwwskazań ku temu a jest to jedynie tylko nasz strach to nie ma co się pieścić z mielonym.
Moja suka połknęła na raz połowę szyi indyczej, bo się akurat obróciłam do niej tyłem i zrobiłam krok do przodu, co jej zdaniem oznaczało, że trzeba to szybko połknąć bo oto gdzieś idę i coś będę robić i na pewno potrzebuję jej pomocy, więc ona nie ma czasu już tego gryźć. Chlup o nie było 400 gram szyi w jednym kawałku.
dagnes - 2016-03-14, 15:36
Snedronningen napisał/a: | Pies już chyba nie ma takiej potrzeby, zostało natomiast zachowanie i jego efekty. Gryzienie/lizanie i połykanie uspokaja. |
Skoro takie gryzienie uspokaja / daje satysfakcję, to znaczy, że jest potrzebne / ma swoją funkcję . Ja nie widzę żadnych pozytywów dawania zdrowym fizycznie i pychicznie psom wyłącznie mielonek. Mimo wszystko, nie róbmy z psów kalek , nawet jeśli ewolucyjnie nie są już myśliwymi.
Snedronningen - 2016-03-14, 16:52
Ale ja nie dyskutuje, że gryzienie nie jest potrzebne, bo jest. Dlatego właśnie psy, które stresują sie zostawaniem w domu niszczą przedmioty.
Do sposobu w jaki psy jedzą trzeba się przyzwyczaić i tyle. Z czadem człowiek słyszy te drobne niuanse pomiędzy normalnym zwracaniem do pyska a dławieniem czy krztuszeniem.
ismena - 2016-11-08, 13:53
Mój Baltazar nie chce ryb. Kręci też nosem na podroby (serce wołowe, cielęce...) - zmieliłam to razem dodałam gulasz (tłusty) wołowy (w kawałkach), dodałam oleju grizzly, algi, drożdże, dodałam rozbełtana z wodą krew- zjadł i od razu zwrócił. Nie zwymiotował, zwrócił. Niestrawione. Jakiś pomysł ktoś coś?
|Mięso zjada, szyje indycze, udko z kurczaka, duże porcje rosołowe z gęsi, szponder - a flądry nie chciał (pstrąga wciągnął), serce kuje w ząbki, płuca wręcz niejadalne.
Baltazar to malamut, drugi piesak, labrador Diego bez problemu wszystko wciąga. Mąż się śmieje, że dać mu papier to też zje
Ale tak poważnie to nie wiem co zrobić. Może za dużo dostają, Baltazar w ogóle przestał rzucać się na jedzenie i długo zastanawia się "co z tym zrobić".
traganek - 2016-11-08, 19:56
ismena, Zobacz Tutaj na wątku o problemach przy wprowadzaniu Barfa
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=5518
Przez pierwsze dwa-trzy dni moje oba psy wymiotowały jedzeniem. Mój TZ śmiał się, że nawet psom nie potrafię "ugotować". Nie wprowadzałam barfa tak jak zalecane jest na forum. Byłam zbyt niecierpliwa i nie miałam pojęcia gdzie znaleźć żwacze. Żeby mi psy nie wymiotowały to zaczęłam dzielić dawkę dzienną na mniejsze porcje. Przesadziłam też z liczbą suplementów.
ismena - 2016-11-08, 21:22
traganek, wiesz ja chyba w ogóle jestem jakaś dziwna, moje psy zawsze jadły "wszystko" począwszy od gotowanego ryżu z mielonymi korpusami, poprzez suche karmy z "wyższej półki" (rc) a kończąc na mięsie surowym, kościach (szyjach indyczych i całych korpusach), cielęcych kościach, gotowanych warzywach itd
oczywiscie to sie działo na przestrzeni lat i nie dotyczy tych samych psów, ale nigdy nie miałam psa niejadka. Na szczęście te czasy już dawno się skończyły. Baltazar też nigdy nie wybrzydzał czasami tylko potrzebował więcej czasu.
A od momentu gdy tutaj trafiłam nie przestawiałam psów na barfa tylko zaczęłam im dawac co innego jeść. Tzn mięso. Surowe. Różne. Kości mięsne takie z dużą ilością mięsa. Szyje indycze. Kacze. Gęsie. całe udka. Kawłek szpondra, Rozbratel. całego pstrąga. Tak żeby było różnorodnie.
I wszystko było oki. Na początku znikało w mig. Diego i teraz wszystko pochłania (ale dokładnie gryzie tyle że nie traci czasu). A baltazar zaczął się modlić nad jedzeniem.
No i ta historia dzisiaj rano. Nie wiem jak to się skończyło bo został na podwórku a Diego w domu. Zazwyczaj jak nas nie ma a jest taka pogoda jak teraz to obaj zostają na dworze. Pewnie zjadł z powrotem. Może za zimne było? na wieczór dałam im rozbełtane z ciepłą woda i dodałam trochę serc indyczych do smaku.
a za linka dziękuję, zaraz się biorę za lekturę
|
|
|