BARFny Świat Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.
BARFne Życie - Żywienie kotki specjalnej troski
IzabelaW - 2015-03-17, 17:56 Temat postu: Żywienie kotki specjalnej troskiWitam wszystkich. Podczytuję to forum od ładnych kilku tygodni, znalazłam tu wiele interesujących tematów. Teraz postanowiłam zarejestrować się i poprosić Was o pomoc w wymyśleniu właściwej diety dla mojej kotki, bo sama nie za bardzo sobie z tematem radzę. Nie barfuję, bo nie jestem jeszcze na to gotowa, ani psychicznie, ani, nazwijmy to, logistycznie. Nie wykluczam, że kiedyś do tego dojrzeję, ale na pewno nie teraz.
Kotka przybłęda, w oszacowanym wieku ponad 2 lat, u nas od lipca 2014. Jej pojawienie się wywróciło nasze życie do góry nogami, ale to temat do opisania w innym dziale. Kotka z problemami zdrowotnymi, między innymi po niezbyt poddającym się lekom (sprawa ciągnęła się 4 miesiące) zarobaczeniu tasiemcem i glistami, z zaleczonym na ten moment herpesem, z eozynowym zapaleniem jamy ustnej. No i przede wszystkim FeLV pozytywna (po 2 cyklach kuracji kocim interferonem, niestety, test wykonany w sobotę nadal dodatni)
Ogólnie wygląda w tej chwili bardzo dobrze, wyniki badań też nie są najgorsze, ale nie są całkowicie dobre, a właściwie uległy pogorszeniu. Weterynarz połączył to ze złą dietą. Uważa, że kot jest przebiałkowany i przesuplementowany, zaleca przede wszystkim zmniejszyć podaż białka.
Porównanie wyników analizy krwi z 3 badań:
(uwaga do badania z lipca - tego dnia zaczęła ronić i miała cesarkę, to wyniki przed zabiegiem)
Kotka miała robione też usg jamy brzucha.
Opis z 15.11.2014: Pęcherz moczowy wypełniony bez widocznych złogów. Nerki o prawidłowej echogeniczności i budowie. Wątroba hyperechogeniczna, pęcherzyk żółciowy bezkamiczy.
Opis z 14.03.2015: Pęcherz moczowy miernie wypełniony z widocznymi nielicznymi złogami morfotycznymi. Nerki bez uchwytnych zmian. Wątroba gruboziarnista.
Miziula od listopada dostaje Hepatiale Forte na tę wątrobę. Jak widać w tabeli, parametry wątrobowe poprawiły się. Tylko pytanie, dlaczego ALT ciągle spada?
No i jak wcześniej z nerkami nic się nie działo, tak teraz zaczynają szwankować. Na razie wetka nie podała na to jeszcze leków, kazała mi coś zmienić w diecie, a za 2 tygodnie znowu zrobić badania.
A, i znowu kota odrobaczyliśmy, tym razem niejako profilaktycznie, bo pasożytów nie znalazłam. Ale Miziula ostatnio kilka razy wymiotowała, a wetka dopatrzyła się, że poziom eozynofili wzrósł w stosunku do poprzedniego badania.
Teraz meritum, czyli co Miziula jadła/je:
Na początku jadła suchego Applawsa, do którego miała cały czas dostęp (była wychudzona i w ciąży) i jeden posiłek z gotowanego mięsa. Po kilku tygodniach pobytu u nas kota odrzuciło od gotowanego mięsa, musiałam więc przejść na puszki (nadal jeden posiłek, puszki różnych firm, codziennie inna). Gdzieś od X'2014 kota zaczęłam odchudzać, bo bardzo przytył. Dałam się zwieść stereotypom, kupiłam suchą Sanabellę dla sterylizowanych kotek (teraz już wydzielaną rano i wieczorem) a puszki (środkowy posiłek), z najmniejszą zawartością tłuszczu, głównie filetówki Applaws i Cosma. Kot cały czas chodził głodny i nadal tył. Zaczęłam więc uzupełniać luki w wiedzy (to mój pierwszy kot, przygarniając go nic nie wiedziałam na temat opieki nad nim. Sukcesywnie poszerzam swą wiedzę, mając jednak bardzo ograniczony czas na to skupiałam się na tym, co w danym momencie wymagało nauczenia czyli np. choroby, opieka nad ciężarną i małymi. Jedzenie wybierałam bardziej instynktownie, dopiero teraz wzięłam się za teorię).
Od połowy lutego Miziula dostaje o 5 rano 15g suchego Power of Nature mix. Potem (o godz. 16 i 20.30) po ok. 75-80g mokrego. Puszki są bardzo zróżnicowane, zarówno pod względem smaków, jak i producentów. W tej chwili mam takie firmy (alfabetycznie): Applaws, Catz Finefood, Cosma, Feringa ( dałam ją jak do tej pory 2 razy i 2 razy Miziula spróbowała bez przekonania, zaraz potem zwymiotowała, a reszty puszki już nie chciała, więc prawdopodobnie będę musiała z nich zrezygnować – super, mam w tej chwili jeszcze 16 sztuk), Granatapet, Lily's Kitchen, Miamor Milde Mahlzeit, Power of Nature, Terra Faelis.
Mieszam te puszki na różne sposoby, dając np. 1/3 którejś bytowej, albo 1/4 bytówki i 1/2 filetówki. Do mokrego dolewam trochę wody. Raz dziennie daję olej z łososia. Mam też dodatkowo taurynę, ale dopiero zaczynam ją wprowadzać. Co jakiś czas próbuję również przemycić gotowane mięso, ale kotta jest na moje wysiłki bardzo odporna. Wczoraj np. do śmieci poszła noga kaczki wymieszana z puszką. Jedyne, co mi się czasami udaje podać, to gotowana ryba, ale musi być dana z odpowiednio dużą ilością puszki, żeby została zjedzona.
No i teraz jak mam zmienić dietę, żeby nie zwiększać w niej udziału węglowodanów, ale zmniejszyć podaż białka...
Chociaż analizując po raz kolejny wyniki myślę sobie, że może to nie dieta? Zwiększone albuminy, białko, mocznik, bardzo niski potas.... - to wskazuje na odwodnienie. Wetka nawet pytała, czy Miziula wymiotuje, bo na usg widziała lekko podrażniony żołądek. Ale kot jakoś szczególnie nie wymiotuje, chociaż fakt, że ostatnio jej się zdarzyło kilka razy (4 na przestrzeni kilku tygodni, w tym 2 razy zaraz po podaniu Feringi, raz śliną i raz jakąś godzinę po zjedzeniu już nie pamiętam czego) Tylko jeśli to odwodnienie, to co jest jego przyczyną? Ale jest jeszcze powiększony poziom żelaza, wapń na granicy max. normy, jakieś zaczątki złogów w pęcherzu. Więc może to jednak zła dieta.
Wiem, że nic nie wiem
Macie pomysły?
Edit:
Zapomniałam napisać - Miziula waży w tej chwili 4,9kg i powinna na moje niedoświadczone oko schudnąć do 4 kgIzabelaW - 2015-03-19, 09:50 Widzę, że trochę osób zajrzało do wątku - nikt mi nic nie poradzi? Szczerze powiem, że liczę na podpowiedzi, macie dużo większe doświadczenie ode mnie...doradora - 2015-03-19, 10:40 Iza, nikt się nie wypowiada, bo trudne pytania zadałaś
ja mogę Ci tylko napisać, co robiłabym ja osobiście, ale muszę zaznaczyć na wstępie, że w ogóle się nie znam i fragment o wynikach krwi całkowicie pominęłam, bo dla mnie to czarna magia...
podejrzewam, że wet zalecając zmniejszenie ilości białka jednocześnie zalecał RC, tak?
cóż, ja bym zrobiła tak, że zupełnie bym zrezygnowała z suchego, a mokre rozwadniała wodą do granic akceptowalności, w ten sposób nawodnisz kota i "przepłuczesz" mu nerki
nie chce jeść gotowanego mięsa, to nie podawaj (a surowe je?)
masz dużą różnorodność puszek, podawaj zamiennie, skoro Feringi żołądek nie akceptuje, to nie dawaj puki co
w odpowiednim wątku na forum jest podane w jaki sposób analizować karmy, policz ile tego białka podajesz kotu dziennie, jeśli mniej niż 5 g/kmc to znaczy, że nie białko jest problememTufitka - 2015-03-19, 11:34 Proponuję Ci jeszcze raz wyniki badań "opublikować" w bardziej czytelniejszej formie. Tutaj masz podpowiedź jak to zrobić http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=2189
Poza tym wątek powinnaś założyć w innym dziale np. o tutaj http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=799
Przeklej swój post wstawiając tabelkę opracowaną wg podanych zasad.
Czasem trzeba chwilę poczekać, aż forumowe anioły odpowiedzą. Na razie czytaj forum.
Jeśli chodzi o gotowe jedzenie to odchodziłabym od suchego na rzecz mokrych. najlepiej pomyśl o barfie - nie jest to tak skomplikowane - jak na pierwszy rzut oka się wydaje.
Musisz bardzie przekopać forum i poczytać o nerkach, np. to (może już czytałaś)
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=485
tutaj znajdziesz podpowiedź gotowych karm dla kota z problemami nerkowymi: "Z mokrych, kompletnych i wartościowych karm bytowych polecanych na tym forum, które są przeznaczone dla zdrowych kotów, a ewentualnie można rozważyć dla kota z problemami nerkowymi, ja sugerowałabym Terra Felis (dostępne w zooplus.pl), wersja kurczak i indyk. Te dwa warianty zawierają fosforu mniej, tj 0,11% w mokrej masie (w suchej ok. 0,6%). Te warianty mają też mniej białka. Jedyna niewiadoma to ilość sodu, bo nigdzie tej informacji nie znalazłam. Jeśli kot o wadze 4kg zje 200gramową puszkę dziennie (takie dawkowanie sugerowane przez producenta), to przyswoi 220mg fosforu, czyli ok. 55mg/kg masy ciała. Wg informacji, którą podała mi kiedyś Dagnes odnośnie dziennej dawki fosforu dla ustabilizowanego kota z problemami nerkowymi, dawka poniżej 60mg/kg m.c. jest jak najbardziej OK. "
I rozważ barfa, tam sama komponujesz posiłek (dziewczyny na pewno też wspomogą) i wiesz co kot je.
proponuję przeczytać na początek ten wątek (chyba, że czytałaś) http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=3427
i zapoznawać się z robieniem barfa (pomaga kalkulator http://www.barfnyswiat.org/viewforum.php?f=16).Silvena - 2015-03-19, 11:41 Ja bym zrezygnowała z suchego i z filetówek, i na pewno nie robiłabym kotu takiego puszkowego mixu. Nie trzymałabym otwartej puszki dłużej niż to konieczne - max 2 dni w lodówce. Moje koty najbardziej lubią świeżo otwartą puszkę, na drugi dzień jedzą jak za karę, albo zostawiają - zjadają tylko barfa.
Puszki ewentualnie zmieniałabym co dzień - dwa. Ale nie mieszałabym kilku puszek w jednym posiłku, bo po co?
Jeśli kotka ma problemy z nerkami to z tych puszek najodpowiedniejsza byłaby tylko Terra Faelis o smaku kurczaka/indyka. Ma odpowiednio niską zawartość fosforu.
Poza tym jakoś ciężko mi uwierzyć, że nie masz zamrażalnika i nie zmieścisz tam kilograma mięsa (z tłuszczem) dla kota. Do tego tauryna, wapń i Easy Barf. 4kg kot powinien zjadać 100g mięsa dziennie. Na pewno wyjdzie taniej i zdrowiej niż puszki. Przygotowanie barfa z kg mięsa to jest max. godzina roboty ze zmywaniem i pakowaniem.
Na wątrobę możesz podawać zmielone ziarna ostropestu.scarletmara - 2015-03-19, 11:59
Cytat:
Weterynarz połączył to ze złą dietą. Uważa, że kot jest przebiałkowany i przesuplementowany
ja bym jeszcze poprosiła weta o dokładne wytłumaczenie dlaczego chce ograniczyć białko na rzecz węglowodanów i dlaczego uważa, ze kot jest przebiałkowany i przesuplementowany. Co dokładniena to wskazuje wg. niej? Niech wetka wyjaśni Ci dokładnie mechanizm, który wg. niej powoduje, że białko jest dla kotki złe. Dobrze bym sobie tą odpowiedź zapamiętała i w miare możliwosci korzystając z wiedzy dziewczyn na forum :) przeanalizowała czy to co wetka mówi ma sens. W ten sposób nie miała bym potem do siebie żalu, że nie słuchając bądź słuchając weta robię kotu krzywdę. Jesli wetka nie bedzie chciała lub potrafiła odpowiedzieć na twoje pytania to ja bym zmieniła weterynarza.doradora - 2015-03-19, 12:56 ja to w ogóle nie zwróciłam uwagi na słowo "przesuplementowany"
ciekawe czym, skoro kot na suepraśnie zbilansowanych karmach komercyjnych jest?scarletmara - 2015-03-19, 15:18
IzabelaW napisał/a:
Tylko jeśli to odwodnienie, to co jest jego przyczyną?
przyczyną odwodnienia (jeśli to jest odwodnienie) może być poza oczywistym spożywaniem zbyt małej ilości wody czy pokarmu w ogóle i wymiotami wszelkiego rodzaju osłabienie organizmu szczególnie chorobami wirusowymi ale i też po niektórych lekach. Nie wiem czy zarobaczenie może też powodować odwodnienie ?
IzabelaW napisał/a:
noga kaczki wymieszana z puszką
takich mieszanek z tego co wiem raczej nie powinno się robić bo to mieszanie dwóch różnych typów pożywienia chociaż nie wiem jak jest jeśli to mięso jest gotowane, czy wtedy tez nie powinno się mieszać z gotową karmą ? W każdym razie ja bym na wszelki wypadek nie mieszała skoro może się to gorzej trawić podane razem. Może kota już sama do tego doszła, z ejej taki posiłek nie służy i dlatego nie chciała tego zjeść ?IzabelaW - 2015-03-20, 13:19 Och, coś drgnęło w wątku, bardzo się cieszę I bardzo wszystkim dziękuję i proszę o jeszcze
doradora napisał/a:
Iza, nikt się nie wypowiada, bo trudne pytania zadałaś
Wiem, że pytania trudne, tym bardziej, że to, co dzieje się w organizmie mojego kota, nie za bardzo jest jasne i jednoznacznie zdefiniowane. Ale jak ileś osób przedstawi swoje spostrzeżenia, to może łatwiej będzie wpaść na jakieś rozwiązanie.
doradora napisał/a:
podejrzewam, że wet zalecając zmniejszenie ilości białka jednocześnie zalecał RC, tak?
Nie, nie namawiała mnie na RC, chociaż jest to marka, którą widać w lecznicy na każdym kroku. Powiedziała tylko, że kot je za dużo białka, czyli mięsa i powinnam mu dawać karmę z większą ilością węglowodanów. Ja na to, że kot to mięsożerca i powinien jeść mięso. Ona: ale w toku ewolucji…, co bezczelnie przerwałam słowami, że ten argument mnie nie przekonuje. Po czym opowiedziałam, co kot je, podkreślając, że udział węglowodanów w jego diecie jest po mojemu wystarczający i w grę nie wchodzi ich dodanie. Lekarka poddała myśl, żebym przynajmniej przeszła na 2 posiłki z suchej karmy, a 1 puszkowy (domyślam się, że jej tok rozumowania był taki, że suche jest mniej białkowe niż mokre), ale ja na to, że zwiększę tym samym ryzyko odwodnienia. Następna myśl pani dr: to może przejdzie pani na barfa? Moja odpowiedź, że teraz jeszcze nie mogę, bo… (powody podam w dalszej części wypowiedzi). Więc na koniec padło stwierdzenie: pani pomyśli, coś na pewno pani wymyśli, zdolna pani jest.
doradora napisał/a:
w odpowiednim wątku na forum jest podane w jaki sposób analizować karmy, policz ile tego białka podajesz kotu dziennie, jeśli mniej niż 5 g/kmc to znaczy, że nie białko jest problemem
No właśnie, muszę w końcu to zrobić. Bo póki co to nie wiem, ile tego białka dostaje.
Tufitka napisał/a:
Poza tym wątek powinnaś założyć w innym dziale
Szczerze powiem, że zastanawiałam się długo, gdzie napisać, doszłam w końcu do wniosku, że temat ma generalnie dotyczyć żywienia, w nawiązaniu do stanu zdrowotnego kota, wiec w końcu napisałam tutaj.
Może jednak temat należy przenieść, może moderator może to zrobić? Chyba, że chodzi o to, żebym w tamtym dziale poprosiła o samą interpretację wyników, a tu pisała tylko o diecie?
Silvena napisał/a:
Ja bym zrezygnowała z suchego i z filetówek, i na pewno nie robiłabym kotu takiego puszkowego mixu. Nie trzymałabym otwartej puszki dłużej niż to konieczne - max 2 dni w lodówce.
Z suchego całkowicie zrezygnować raczej jeszcze nie mogę, boję się strajku generalnego kota. Sądzę, że kot w przeszłości żarł tylko albo prawie tylko suchą karmę, reakcja na widok, zapach, odgłos sypania chrupek na to wskazuje. Wprowadzenie 2 posiłków mokrych było już nie lada wyzwaniem, zresztą do tej pory ta druga, wieczorna porcja idzie z oporami. Pomijając, że mokre jest dużo szybciej trawione i kot pierwsze podejścia do porannej porcji jedzenia robi już koło 4 rano, budząc mnie na różne sposoby. Wstaję o 5 i wtedy dostaje michę, ale tak naprawdę głodny jest już wcześniej. Reasumując: z suchego chcę z czasem całkiem zrezygnować, ale cel osiągam stopniowo.
Co do podawania filetówek i mieszania karm – wydawało mi się, że tak jest lepiej. Gotowe karmy zawierają różną ilość różnych rzeczny, ale chyba jeszcze nie wyprodukowano takiej, która zawierałaby wszystko, co potrzebne jest kotu. Więc bazowanie tylko na jednym rodzaju puszek jest niebezpieczne na przestrzeni długiego czasu, bo możemy przedawkować jedne rzeczy, a spowodować niedobór innych. Więc mieszanie jest jak najbardziej wskazane chyba? A w tej chwili robię to tak: jednego dnia otwieram puszkę bytową 200g, daję 1/3 po południu, 1/3 wieczorem. Na drugi dzień po południu zostaje mi do podania trzecia część tej samej puszki. Ale już wieczorem otwieram kolejną puszkę (innej firmy) i daję jej np. tylko 1/4, a do tego trochę filetówki, bo ta np. zawiera samo mięso z piersi kurczaka, a bytowe podawane w ciągu tych 2 dni miały w sobie więcej podrobów czy więcej tłuszczów i ta filetowa ma to zbalansować). Mieszając tak ciągle puszki zapewniam kotu różnorodność składników odżywczych. I żadna puszka nie stoi otwarta dłużej, niż 2 dni.
Silvena napisał/a:
Poza tym jakoś ciężko mi uwierzyć, że nie masz zamrażalnika i nie zmieścisz tam kilograma mięsa
Gdzie napisałam, że nie mam miejsca w zamrażalniku, skąd w ogóle ten pomysł i taka nadinterpretacja? Nie chciałam się bardzo rozpisywać o tym, dlaczego nie barf, żeby nie zaśmiecać wątku, ale właściwie to temat o żywieniu mojego kota, więc jednak wytłumaczę się szerzej tutaj.
Napisałam, że nie jestem na barfa gotowa psychicznie i logistycznie. Psychicznie, bo czuję w sobie barierę póki co nie do pokonania. Być może irracjonalną, ale ją czuję i tyle. Kot trafił do mnie przypadkiem, w domu od wielu lat jest legwan zielony i szczury. Relacja legwan – kot nie ma znaczenia, relacja szczury – kot ma już ogromne. Boję się karmić kota surowym mięsem, żeby mu nagle nie zaświtało w głowie, że żywe szczury to też mięso. Wprawdzie nie dopuszczam do bezpośrednich kontaktów między tymi gatunkami (czyli jak szczury są na wybiegu, to kot pozostaje w zamknięty w pokoju) Ale poza czasem szczurzego spaceru wszystkie zwierzaki są w tych samych pomieszczeniach (mamy małe mieszkanie), gryzonie oczywiście w klatce. I nie chcę, by Miziula zbytnio interesowała się tą klatką, przesiadywała przy niej, polowała. A próbuje to robić, niestety. Instynkt łowiecki ma, to pewne – poluje na ptaki, które widzi za oknem czy na balkonie, poluje na wszelkie bezkręgowce (pająki, owady itd.).
A stado cóż…nie akceptuje drapieżnika w domu. Miałam nadzieję, że z czasem szczury przestaną się bać, jednak minęło 8 miesięcy a one nadal się bardzo boją. Wybiegi, które codziennie z uporem im funduję, to nie wybiegi. Kiedyś, gdy nie było kota, były poza klatką bardzo aktywne. Teraz, jeśli wyjadę na wybieg z całą klatką, to nawet z niej nie wyjdą. Jeśli wezmę je bez klatki, to chowają się w jakimś kącie, zbite w kupkę. Zresztą poza czasem spaceru, w klatce, też nie są do końca swobodne (chociaż teraz i tak jest już dużo lepiej, niż na początku).
I tym sposobem los zmusił mnie do podjęcia decyzji dla mnie bardzo bolesnej, ale w tej sytuacji jedynej słusznej. To ostatnie szczury w moim domu. Nie biorę żadnych następnych, bo nie chcę ich narażać na stres, bo zależy mi na komforcie życia wszystkich zwierząt będących pod moją opieką.
I może wtedy, jak już nie będzie w domu gryzoni, przejdę z kotem na barfa…
Drugi powód to tzw. logistyka. Czyli przede wszystkim skąd wziąć dobrej jakości mięso. Skąd wziąć wszystkie suplementy, jak to sobie zorganizować. Najpierw muszę o wielu rzeczach poczytać, potem poukładać wszystko w głowie. Może wtedy stanę się gotowa na barfowanie. Bo nie twierdzę, że tego się nie da, twierdzę, że potrzebuję na to czasu. A będę go mieć, póki żyją szczury…
Pomijam w tym wszystkim fakt, że Miziula ma w nosie surowe mięso tak samo, jak gotowane
scarletmara napisał/a:
ja bym jeszcze poprosiła weta o dokładne wytłumaczenie dlaczego chce ograniczyć białko na rzecz węglowodanów i dlaczego uważa, ze kot jest przebiałkowany i przesuplementowany
Tak, padło słowo „przesuplementowany” Wetka użyła go pewnie dlatego, że w wynikach widziała zbyt wysoki poziom żelaza i wapń na granicy. Tak podejrzewam przynajmniej. „Przebiałkowany” – bo poziom białka wzrósł ponad normę. Generalnie ona nie jest złym lekarzem, trafiłam do niej z polecenia fundacji zajmującej się w Lublinie kotami, na forach też jest chwalona. Wybrałam ją, bo pierwsi lekarze, do których Miziulę woziliśmy, okazali się nie do końca kompetentni i nie radzili sobie z leczeniem kota. Więc ta jest już właśnie po zmianie.
A bycie dobrym lekarzem i bycie dobrym dietetykiem nie zawsze idzie w parze, niestety.
scarletmara napisał/a:
przyczyną odwodnienia (jeśli to jest odwodnienie) może być poza oczywistym spożywaniem zbyt małej ilości wody czy pokarmu w ogóle i wymiotami wszelkiego rodzaju osłabienie organizmu szczególnie chorobami wirusowymi ale i też po niektórych lekach. Nie wiem czy zarobaczenie może też powodować odwodnienie ?
W takim wypadku odwodnienie jest możliwe, bo przecież Miziula ma białaczkę i herpesa. Leków w tej chwili jakiś specjalnych nie dostaje, oprócz hepatiale na wątrobę i betaglukanu na odporność.
scarletmara napisał/a:
takich mieszanek z tego co wiem raczej nie powinno się robić bo to mieszanie dwóch różnych typów pożywienia chociaż nie wiem jak jest jeśli to mięso jest gotowane, czy wtedy tez nie powinno się mieszać z gotową karmą ?
Ale chyba muszę mieszać, jeśli chcę, by kot zaczął jeść mięso zamiast chrupek i puszek. Jak go do tego przekonam, nie mieszając? Metoda małymi kroczkami jest chyba najlepsza? Czyli do jedzenia, które kot akceptuje dodawać to, którego nie akceptuje, stopniowo zmieniając ich proporcje. Jak inaczej to zrobić?kretka - 2015-03-20, 13:26
IzabelaW napisał/a:
Czyli przede wszystkim skąd wziąć dobrej jakości mięso. Skąd wziąć wszystkie suplementy, jak to sobie zorganizować.
Jestem zadania (ale to ja i moja opinia), że barf nawet ze zwykłego mięsa z mięsnego jest lepszy niż gotowe karmy puszkowe czy chrupki.
A suplementy ze sklepów internetowych scarletmara - 2015-03-20, 13:59 Z tym mieszaniem to wiele zależy od kota. Jak kot zdrowy jak byk i mieszanie nie powoduje u niego żadnych sensacji żołądkowych to ten sposób przestawiania z jednego rodzaju karmy na inny może się sprawdzić chociaż i tak stosuje się to tylko w przypadku jeśli kota inaczej się przestawić nie da bo jeśli się da bez tego etapu mieszania różnych typów pożywienia ze sobą to tak jest najlepiej. Najczęściej chyba tutaj stosowana jest jedna z dwóch metod.
Albo od razu odstawiamy gotowe karmy i zaczynamy karmić samym mięskiem początkowo bez supli potem stopniowo wprowadzamy nowe rodzaje mięska i suple
Albo zastępujemy najpierw jeden posiłek dziennie mięskiem potem kolejny itd.(dla bardziej opornych kotów zaczynamy od jednego tygodniowo albo tylko małych przekąsek miedzy posiłkami)
Takie mieszanie pół na pół to raczej rzadkość. Ewentualnie przy opornych kotach miesko dla zachęty jest wzbogacane odrobiną sosiku z puszki czy dwoma chrupkami tak dla zapachu tylko.
co do odwodnienia i wyników badań to chyba powinnaś właśnie te wszystkie swoje pytania i wątpliwości przeanalizować z wetką. Chociaż ja chyba nie potrafiłabym za bardzo zaufać wetowi, który twierdzi, że koty w wyniku ewolucji zmutowały i potrzebują mniej mięsa a więcej węglowodanów i w tym widzi rozwiązanie wszystkich problemów, poza tym trochę nie widzę konsekwencji w jej zachowaniu. Najpierw namawia Cię na suchę zamiast mokrego ze względu na białko i wegle a potem podsuwa pomysł z BARFem ? To czym wg. niej jest BARF? Bo chyba ona musi mieć o BARFie jakieś mylne wyobrażenie w takim razie ? Albo ja coś źle zrozumiałam z Twoich wypowiedzi? Ale masz rację,z e to nie musi oznaczać, że jest złym lekarzem o ile oczywiście nie będzie się doszukiwała zawsze winy w diecie zawierającej wg. niej za mało węgli i za dużo mięsa.
Co do przebiałczenia to nie jestem pewna jak to jest z biochemicznego punktu widzenia ale to chyba nie jest takie proste przełożenie, że spożywanie większej ilości białka zwierzęcego przekłada się wprost na to białko w organizmie, które wychodzi w wynikach badań ? Ale o tym to chyba juz musisz sama poszuakć informacji i sie dokształcić bo to nie moja działka zupełnie i mogę się mylić.Silvena - 2015-03-20, 18:15
IzabelaW napisał/a:
Gdzie napisałam, że nie mam miejsca w zamrażalniku, skąd w ogóle ten pomysł i taka nadinterpretacja?
Przepraszam za nadinterpetacje, ale z reguły to jest jeden z pierwszych argumentów przeciw. Pierwszy zazwyczaj jest "to zbyt skomplikowane, nie nadaję się do tego".
IzabelaW napisał/a:
Z suchego całkowicie zrezygnować raczej jeszcze nie mogę, boję się strajku generalnego kota. Sądzę, że kot w przeszłości żarł tylko albo prawie tylko suchą karmę, reakcja na widok, zapach, odgłos sypania chrupek na to wskazuje. Wprowadzenie 2 posiłków mokrych było już nie lada wyzwaniem, zresztą do tej pory ta druga, wieczorna porcja idzie z oporami. Pomijając, że mokre jest dużo szybciej trawione i kot pierwsze podejścia do porannej porcji jedzenia robi już koło 4 rano, budząc mnie na różne sposoby. Wstaję o 5 i wtedy dostaje michę, ale tak naprawdę głodny jest już wcześniej. Reasumując: z suchego chcę z czasem całkiem zrezygnować, ale cel osiągam stopniowo.
Moje barfa też nie zawsze chętnie jedzą. Nawet mamy tutaj na forum wątek poświęcony kocim fochom. Najważniejsze to nie dać sobą manipulować i się nie łamać. Kot zgłodnieje to zje, a jak nie to się go nakarmi raz, drugi, trzeci i zaskoczy, bo będzie wiedział, że nic innego nie dostanie
Hymen dałby się pokroić za chrupeczki, ale mięso też je dosyć chętnie, najada się nim lepiej niż puszkami. Już mnie koty nie budzą z samego rana na jedzenie, teraz mnie budzą na zabawę. A jedzenie? może później, ewentualnie...
Miałam 2 koszatniczki przy kotach, i czy były na barfie czy na komercyjnym żarciu - klatką interesowały się w tym samym stopniu. Jak ja ich nie wybawiłam to szły zaczepiać wystające ogonki. Miałam o tyle źle, że jedna z koszatniczek niezmordowanie pracowała nad ucieczką i robiła dziurę w plastikowej kuwecie, do której kocur uwielbiał pchać łapy. Raz mi nawet wskoczył do klatki od góry jak nie patrzyłam Miałam zwyczaj zostawiania góry otwartej, żeby jedzenie dosypywać i sianko.
Tyle dobrze, że koszatniczki sobie nic z tego nie robiły.
Jeśli chcesz kota oduczyć interesowania się klatką to musisz to zrobić behawioralnie, bo instynktu mu nie zmienisz. Klatka powinna się kotu źle kojarzyć.
My goniliśmy Hymena od klatki, za kark i do ziemi aż zrozumie kto tu rządzi i ustala zasady. Trzeba być w tym niestety bardzo konsekwentnym. A i tak jak się nudził to wiedział jak zwrócić na siebie uwagę.
Poza tym wydaje mi się, że skojarzenie szczur=mięso dla kota, który nie jest karmiony szczurami, raczej jest zbyt skomplikowane Szczury mają inny zapach. Jeśli szczury się boją, to pewnie w jakimś stopniu ich strach zachęca kotkę do ataku.
Suplementy wszystkie zamówisz przez internet. A mięso zwykłe ze sklepu, takie jak dla ludzi w zupełności wystarczy. Oczywiście powinno to być mięso z widocznym tłuszczem i ścięgnami, a nie same fileciki.
Dodam jeszcze, że barf jest o tyle dobry, że możesz dostosować parametry mieszanki pod wyniki kota. Nawet taki barf z gotowanego mięsa jest lepszy niż puszki.IzabelaW - 2021-04-29, 18:10 WIELKI POWRÓT PO LATACH
10. VII. 2014 wracając z pracy zauważyłam pod naszym blokiem kota. Mieszkam na skraju miasta, za moim osiedlem są łąki i domki jednorodzinne i często przychodzą koty z tamtych stron. Znałam wszystkie okoliczne, więc ten zwrócił moją uwagę, bo to nie był żaden „nasz”. Zagadałam, zaczął przeraźliwie miauczeć, aż serce zakuło, ale trzymał dystans, siedział pod samochodem. Pomyślałam, że ktoś kolejny zwierzaka sobie nie pilnuje i ten chodzi samopas. Poszliśmy do domu, nie zaczepiając go. Sytuacja powtórzyła się na drugi dzień. Na trzeci, w sobotę rano TŻ coś robił w garażu (mamy garaż w bloku, bezpośrednio przy naszej klatce) i kot przyszedł do niego, płacząc niemiłosiernie. No i TŻ nie wytrzymał, w osiedlowym sklepiku kupił jakąś suchą karmę i puszkę, bo kot okazał się być samą skórą i kośćmi z nadętym brzuchem, podane jedzenie wciągającym w 3 sekundy. Przez cały dzień nie odszedł już od drzwi. Sklepikarz (sklep był obok garażu) mówił, że tylko na nasz widok tak reaguje, innych ludzi unika, chowa się. Nam dawała się dotykać, okazała się bardzo miziastą kotką (stąd imię, które otrzymała kilka dni później), gadatliwą i szukającą kontaktu z człowiekiem. Pewne jest, że wcześniej miała swój dom, nie była dzika. No i wsiąkliśmy. Tego samego dnia, 12 VII wieczorem TŻ pojechał z nią do weterynarza, bo nie chcieliśmy jej wprowadzać do domu (w którym mieszkały już szczury i legwan) bez sprawdzenia stanu zdrowia, podejrzewałam zresztą ciążę. Najpierw była decyzja, że jesteśmy tylko chwilowym dt, zaraz potem, że kotkę wyadoptujemy po sterylce aborcyjnej, bo oczywiście okazała się być w dosyć zaawansowanej ciąży (termin porodu oszacowano na +/- połowę VIII). Potem nie umieliśmy uśmiercić płodów, a że wet określił kota na zdrowego, jedynie wychudzonego i z zapaleniem spojówek, postanowiliśmy odchować miot. Potem okazało się, że kotka ma koci katar i zapalenie górnych dróg oddechowych, dostała amoksycylinę. To wszystko działo się na przestrzeni 2 tygodni, w czasie których kotka kilka razy była u lekarza i 2 razy zrobiono kontrolne usg, w tym ostatnie w piątek 25.VII. W poniedziałek 28.VII po powrocie z pracy zauważyłam w całym domu plamy krwi, okazało się, że kotka roni. Zostałam opitolona przez lekarza chirurga, który miał wtedy w lecznicy dyżur, bo podobno w piątek operator usg (który był też obecny w poniedziałek) mówił, że podejrzewa obumarły płód, ja jednak tej informacji nie słyszałam (nie było mnie przy samym usg) a lekarz prowadzący ani mi jej nie powtórzył, ani – przede wszystkim – nie zareagował, puścił nas do domu, przedłużając tylko antybiotyk, bo kotce nadal grało w krtani i zeszło do oskrzeli. No cóż… Odbyło się cesarskie cięcie, które kotka ledwo przeżyła, musieli ją reanimować. Miała 4 kocięta, 1 obumarło wcześniej w macicy, drugie zmarło niedługo po wyjęciu, 2 przeżyły zabieg. Wzięłam urlop, walczyliśmy o nie mocno, to już u nowego lekarza, bo mnie szlag trafił na lecznicę, w której się to wszystko działo. Niestety, kociaki nie dały rady, żyły 18 dni. Gdybym wiedziała, że kotka jest tak chora, jak jest, nie pozwoliłabym na to wszystko, sterylka aborcyjna była wtedy jedynym właściwym rozwiązaniem. Ale ja na kotach w ogóle się nie znałam, a lekarze stwierdzili, że jest zdrowa! A kotka oprócz ówczesnego wychudzenia (które zresztą szybko minęło) miała tasiemca, miała glisty, miała koci katar i miała kocią białaczkę. Z pasożytów leczyliśmy ją kilka miesięcy, ale się udało, koci katar też został zaleczony (aczkolwiek łzawienie oczu pozostało, stan był przewlekły i skutkiem ubocznym choroby pozostały zatykające się przewody nosowo-łzowe), została białaczka i byle jaka odporność, co chwila zapalenia oskrzeli i infekcje pęcherza, zaczęły szwankować nerki (nic dziwnego po tylu antybiotykach i innych farmaceutykach, które w tym czasie dostała). W momencie, kiedy jej stan ogólny na to pozwolił, próbowaliśmy terapii kocim interferonem, niestety, testy (w tym pcr) robione po terapii pozostały dodatnie. No i oczywiście Miziula została z nami na stałe, nie sposób było postąpić inaczej.
Przez te prawie 7 lat u nas miała zdrowotne wzloty i upadki, raz było lepiej, raz gorzej, straciła wszystkie zęby, borykaliśmy się i nadal raz na jakiś czas się borykamy z jakimiś nietolerancjami/ alergiami (do tej pory nie wiem na co, podejrzewam nie konkretne mięso tylko jakieś chemikalia z niego), w diecie cały czas trzymamy reżim nerkowy (teraz i tak dużo mniejszy niż na początku). Od lata 2018 przez 2 lata było super, kotka była stabilna, bez żadnych konkretnych leków, jedynie z suplementami, podawanymi cyklicznie na wzmocnienie odporności. W VII 2020 miała epizod przeziębieniowy, który musiał zakończyć się podaniem antybiotyku, ale w miarę szybko uporaliśmy się z tym i do końca roku był już spokój.
Co do żywienia to też miała wzloty i upadki. Na samym początku jadła dosłownie wszystko, co jej daliśmy (kradła nawet chleb, który wtedy jeszcze jedliśmy i którego kawałki suszyłam dla szczurów, by ścierały sobie zęby), ale nic dziwnego przy tym wychudzeniu i ciąży. Szybko jednak okazało się, że kotka jest „bezwzględnie” chrupkożerna i odmawia jakiegokolwiek jedzenia mokrego (odrzuciło ją zarówno od puszek, jak i mięsa). Na głowie stawałam, żeby ją przestawić. Gdy na wiosnę 2015 roku trafiłam na to forum, Miziula była na etapie 1 posiłku z chrupek i 2 posiłków puszkowych. Kolejne miesiące to była nauka jedzenia mięsa, pierwszą mieszankę, jeszcze z Easy Barf zrobiłam jesienią 2015, pamiętam, jak opornie szła. Powoli jednak jakoś się udało, zaczęłyśmy w pełni barfować, choć cały czas w temacie diety pozostała bardzo kapryśnym kotem.
A tak poza tym ma wspaniały charakter. Wpatrzona w nas całkowicie, cały czas przy mnie lub przy TŻ (z każdym ma swoje rytuały, które broń boże zmienić, wtedy jest mega stres i obraza majestatu). Nauczyła nas swojego języka (nigdy nie przypuszczałam, że kot może mieć tyle miauków a każdy oznacza coś innego), nasz też rozumie (choć czasami udaje, że nie). Traktor ma w sobie potężny i uruchamia go bardzo często. Do innych ludzi trzyma dystans, to my jesteśmy jej wybrańcami i jej wystarczamy, inni mogą w ogóle nie istnieć.
Pierwsi lekarze szacowali wiek Miziuli na 2-3 lata w momencie znalezienia, inni kilka miesięcy później, że ma jednak 7-8. U nas jest prawie 7 lat, więc w tej chwili jej wiek mieści się w przedziale ok. 10-15 lat.
W styczniu 2021 nagle dostała boleści brzucha, przez 2 tygodnie miała potężną biegunkę i wymioty. Badania nie wykazały niczego konkretnego, stwierdzono, że kot się czymś zatruł, po 2 tygodniach wszystko wróciło do normy. Dopytywałam się o niskie płytki w badaniach krwi, jednak to zignorowano, uznano za błąd maszyny.
W marcu jedynym objawem, który mnie zaniepokoił, był spadek apetytu, co dzień większy i większy. Kotka w ciągu tygodnia schudła ponad 0,5 kg. Biochemia wyszła ok, ale tym razem nie pozwoliłam na zignorowanie niskich płytek i początków anemii, (podejrzewałam jednak uaktywnienie wirusa, co zresztą nie jest wykluczone) zresztą usg na dobre zaniepokoiło również lekarza. Zrobiono rozmaz ręczny, potem biopsję wątroby i śledziony – wynik w zasadzie jednoznaczny, bo podobno trudno go z czymś innym pomylić: chłoniak z dużych ziarnistych limfocytów. Pojechaliśmy do Warszawy, do onkologa, który diagnozę potwierdził (choć nie robił kolejnej biopsji, zrobił tylko usg). Rokowanie beznadziejne, bez leczenia dano nam od kilku tygodni do kilku miesięcy życia, z leczeniem – niewiele więcej (przy tym chłoniaku dużo kotów nie reaguje na leczenie). Przedstawił 3 opcje: terapię CHOP (kilka leków podawanych dożylnie), doustną terapię lomustyną i działanie paliatywne czyli steryd + to, co objawowo. Pierwszą opcję od razu wykluczyłam (ze względu na ogrom stresu dla kota, często musiałby jeździć do Warszawy a bardzo źle znosi zarówno podróż, jak i pobyty w lecznicy, poza tym nie byłam wtedy pewna, czy będę miała transport - TŻ kierowca miał iść do szpitala na operację, co się w tej chwili przesunęło?/rozmyło? ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak będzie). Druga wydawała się do przyjęcia, bo lekarz zaproponował, że będzie wysyłał lek do mojej lecznicy w Lublinie (trzeba go podawać doustnie raz w miesiącu, w cyklu sześciomiesięcznym), badania też tam będą się odbywać pod jego doradztwem. Zasugerował, że decyzję trzeba podjąć szybko, bo każdy dzień się liczy. To był czwartek, 25.III, tego samego dnia rozmawiałam ze swoim wetem, myśleliśmy do niedzieli, w poniedziałek 29.III dzwoniłam do obu lecznic, przedstawiłam decyzję (opcja nr 2), we wtorek jeszcze potwierdzałam u siebie, że się odezwą do onkologa. Reszta była w rękach lekarzy, ja miałam czekać na kontakt. Minęło 10 dni, gdy już nie wytrzymałam, przez kolejne 3 dni usiłowałam złapać telefonicznie swojego lekarza , skontaktował się ze mną w poniedziałek, czyli po 2 tygodniach (a czas płynie….) od mojej decyzji. Dowiedziałam się, że do tej pory onkolog się do nich nie odezwał… Poprosiłam, by go monitowały (2 wetki w mojej lecznicy miały się zajmować leczeniem i utrzymywaniem kontaktu), poprosiłam, by się do mnie odezwały. Nikt do tej pory nie zadzwonił… Ja (po raz już nie wiem który) straciłam całkowicie zaufanie do lekarzy. Zostałam ze swoim chorym kotem sama, po raz kolejny. Wetów w Lublinie zmieniałam już kilka razy, ta lecznica jest 5 w dorobku mojej kotki (oprócz tego zaliczyła też kilku - 4, jeśli dobrze pamiętam, onkolog piąty - specjalistów w stolicy). I cały czas prześladuje mnie poczucie, że jestem ze swoim chorym kotem sama…
Na szczęście w tym wszystkim Miziuli oddało i od kilku tygodni czuje się w miarę dobrze (wprawdzie ma różne nietypowe dla niej zachowania, które zauważam, ale dla kogoś, kto jej nie zna pewnie są one nie do uchwycenia). Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Już kiedyś lekarz dawał jej 2-3 lata z białaczką, ona była przekorna i żyje już 7. Może i teraz zdarzy się cud?
Ciekawa jestem, czy ktoś dał radę to do końca przeczytać
Edit: w tym miejscu była wielka sesja zdjęciowa, ale coś mi się spsuło i ni ma sesji :( Będzie, jak wymyślę, dlaczego nie madrapad - 2021-04-29, 18:23 Iza ja nie widzę linków do zdjęć? Żeby móc zobaczyć twoja panienkę
Zapewne śliczna, i przeczytałam cały tekst,podziwiam ludzi którzy przygarniają takie biedule.IzabelaW - 2021-04-29, 18:54 No wiem, właśnie kombinuję o co chodzi z tymi zdjęciami. W tej chwili linki chyba działają, nie wiem dlaczego nie ma miniaturek
A tu pierwsze chwile w domu po powrocie z lecznicy, dzień po porodzie czyli 29.VII 2014. Rudy maleńki Tobiaszek i większy, biało-rudy Tymonek. Do tej pory mam niezaleczoną ranę w sercu
Tu mamy przykład, w jakie miejsca trafiamy czasami z jedzeniem (może być to np. otwarta szafa w łazience). Zdjęcie dla tych, co mówią, że kota nie da się przestawić na jedzenie innej karmy a ja pytam co robili, by to zrobić:
img]http://img1.garnek.pl...200.0.jpg[/img]