To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

Off Topic nieBARFny - Ubezpieczenia zwierząt

ciocia_mlotek - 2014-11-29, 10:39

Silvena napisał/a:
Myślałam, zeby ubezpieczyć swoje koty, ale ubezpieczenie nie obejmuje odrobaczeń, szczepień i chorób, które dawały juz objawy przed wykupieniem ubezpieczenia. Czasami lepiej odkładać do skarpety ńiz płacić jakieś kosmiczne sumy, zeby sie pózniej dowiedzieć, ze ubezpieczenie tego nie pokrywa. Loteria niestety :-(

O ubezieczenia to naciągactwo potworne. Maszynka do robienia kasy. Czytałam kiedyś artykuł byłego weta, który z tego powodu zrezygnował z praktyki. Bo weci wymyślali choroby po to, żeby nakręcać ten cały biznes.
A cena? Rasowy - więcej niż kundel, niekastrowany - więcej niż kastrowany, nieszczeiony - w ogóle nie ubezpieczą, chyba, ze w wyjątkowych sytuacjach niektóre ubezpieczalnie ale od warunkiem, że podpiszesz i na choroby, na które się szczepi nie będzie ubezpieczenia. Do tego to jest ubezpieczenie takie jak samochodowe itd. Nie to, że masz w ubezieczeniu pakiet medyczny, o nie. To jest ubezpieczenie od wypadków i nagłych chorób tylko a i tak przy zgłoszeniu musisz zapłacić ustaloną kwotę "początkową". Czyli przy mniejszych wypadkach nawet nie masz co się po ubezpieczenie zgłaszać bo cena weta będzie w okolicy tej oczątkowej opłaty
Generalnie grzązki biznes

Co do kastracji i odmawianiu leczenia - w pełni zgadzam się ze Sne.

Co do wynajmu to chodzi o zniszczenia i.... kłaki. Landlordzi są niechętni często bo obecność zwierzaka zawęża im pulę otencjalnych najemców potem - alergików. Poza tym niestety są zniszczenia. Widziałąm taki dom, gdzie oiekunowie mieli w nosie i ich psy otwornie niszczyły. Ich kaucja na ewno tych napraw nie poryje - czyli włąściciel domu ma dodatkowe koszty. Kurde, nawet z moimi psami nie udało mi się uniknąć - drzwi Taz podrapał i ściankę gipsową. Ja to naprawię, inny by tego nie zrobił
To samo dotyczy dzieci niestety. Dzieci niszczą i plamią. Dopóki masz rozsądnych rodziców to będą czyscic i naprawiać. Ale zdecydowanie za dużo ludzi w wynajmowanych domach ma podejście: nie moje, ne będę kasy wykładać
Ja się nie dziwię, że wielu landlordów nie chce zwierząt i dzieci. Ja np myślę, że gdybym miała komuś wynajmować to bym sie zgadzała ale dla dzieciatych i zwierzakowatch brałabym podwójną kaucję - bo nie chciałąbym musieć pokrywać kosztów naprawy zniszczeń jeśli nie zdarzy mi się trafić na odpowiedzialnych rodziców/opiekunów zwierząt

[ Komentarz dodany przez: dagnes: 2014-12-01, 23:42 ]
Dyskusja o wynajmie poszła do nowego wątku

[ Komentarz dodany przez: Snedronningen: 2015-01-15, 11:13 ]
Dodałam cytat

Nazar - 2014-12-03, 16:09

Ja mam diametralnie odmienne zdanie nt. angielskich ubezpieczeń zwierząt. To właśnie dzięki ubezpieczeniu Sunny wciąż żyje. Żeby uzbierać (zakładając oszczędzanie kwoty o wysokości składki ubezpieczenia) kwotę potrzebną na operację oraz opiekę pooperacyjną musiałbym zacząć oszczędzać na kilka lat przed jej narodzinami. Miesiąc po operacji pojawił się kolejny problem i znowu wszystko poszło z ubezpieczenia. Mimo tego składka pozostała na tym samym poziomie. A biorąc pod uwagę jej śmieszną wysokość, to warto jednocześnie odkładać "do skarpety" oraz dodatkowo ubezpieczyć zwierzaki i mieć dwa niezależne źródła awaryjnej gotówki na leczenie naszych milusińskich.

Natomiast z mieszkaniami jest różnie. Mieszkałem u trzech landlordów i żaden nie robił problemów z psami, jeden chciał tylko odrobinę wyższą kaucję na początek i zwrócił ją w całości po wyprowadzce. Ale nie wszyscy tacy są. Mój znajomy ma takiego landlorda, który nie zgadza się na psa, nawet przy dobrowolnej ofercie wyższego czynszu i kaucji. Są ludzie i ludzie :-)

Silvena - 2014-12-03, 16:43

A możesz zdradzić gdzie ubezpieczasz swojego psa?
ciocia_mlotek - 2014-12-03, 17:20

Ja nie wątię, że są takie sytuacje, w których to ubezieczenie może życie uratować. W przypadku nagłej ciężkiej choroby lub wypadku u bardzo młodego psa. I tyle
Ale jak często zdarzają się takie sytuacje?
A tak rzy drobnych wypadkach, drobnych chorobach czy "przeglądach" - płacisz ubezpieczenie ale weta też. Ja jednak wolę podejmować ryzyko tego pierwszego okresu i jednak odkładać w skarpetę. Odkładając tyle ile byłoby na ubezieczenie większość opiekunów spokojnie sobie odłoży na "czarną godzinę" łądną sumkę nie napędzając jednocześnie biznesu wetowo-ubezpieczeniowego
Ja wiem, że to się łatwo mówi z punktu widzenia opiekuna, którego sy póki co są bezobsługowe, ale jednak takie mam zdanie
Sam pomysł ubezpieczenia nie jest zły. Gdyby to działało na zasadzie ubezpieczenia zdrowotnego to super. Przynajmniej wiedziałabym za co płacę i w szczęśliwym przypadku kiedy moje psy całe życie b y były bezwypadkowe nie miałabym poczucia wtopienia grubej kasy. A nawet jeśli nie jako zdrowotne ubezpieczenie to niechby chociaż nie było tego całego excess - tak, my zapłacimy ale ty najpierw jednak wrzuć powiedzmy 70-80funciaków. W tym momencie to eliminuje większość konieczności wizyt u weta. Czyli płacę i za weta i za ubezpieczenie. Do tego dochodzi też to, że ubezieczenia pokrywają większość terapii tylko do pewnej kwoty. Czyli jakby policzyć to w wielu wyadkach wychodzi na to, że de facto ubezpieczyciel nie wypłacił więcej niż dotychczasowe składki albo niewiele więcej, a opiekun wydatki ma dalej.
Nie oszukujmy się to jest dochodowy biznes a nie ochrona naszych zwierzaków

Snedronningen - 2014-12-03, 18:41

ciocia_mlotek, badania na cito robiłam, i nie jakieś zwykłe, bo i usg narządów wewnętrznych i przepływy w mózgu sprawdzane i pomniejsze pierdoły (jak poziom hormonów) też robione aby wykluczyć problemy fizyczne. Badania drogie jak cholera. I... jestem tego samego zdania co Ty. Miałam kasę, bo co miesiąc z wypłaty na każde zwierze do jego skarbonki odkładałam (począwszy od dnia urodzenia). Za te badania żaden ubezpieczyciel by mi nie zwrócił, bo to, co wymagało ich zrobienia nijak nie podeszło by pod stan nagły. A, że zwierzątko dosyć kontuzyjne (dodatkowo dysplazja, przemieszczająca się rzepka i bardzo kiepskie kontowanie tyłu) to u weta jesteśmy gośćmi częstymi. I wciąż - wolę co miesiąc do jej skarbonki odkładać. W razie śmierci (miejmy nadzieję, że z 10 lat ze mną jeszcze pożyje) kasa przechodzi na inne zwierzęta, które są lub będą u mnie.


[ Komentarz dodany przez: Snedronningen: 2015-01-15 ]
Część wydzielona do właściwego tematu

ciocia_mlotek - 2014-12-03, 19:01

Dokładnie tak Sne. Ubezieczenia nie obejmują rutynowych badań ani nawet diagnostycznych przy odejrzeniu choroby.
Składka zależy od wielu rzeczy, jeśli chcesz ubezpieczyć psa, który już ma zdiagnozowane coś bardziej przewlekłego to wyłączą ci to z polisy. Tak naprawdę te polisy obejmują wyłącznie sytuacje nagłe plus niektóre przewlekłe (zdiagnozowane PO wykupieniu polisy) ale też tylko do pewnej kwoty

Snedronningen - 2014-12-03, 19:46

ciocia_mlotek, nie wiem jak to jest w UK, ale np. w Polsce niektóre rasy w ogóle mogą być z takiego ubezpieczenia wyłączone. W dodatku, to ubezpieczyciel wskazuje placówkę i weta, do którego masz się udać. Czyli w przypadku nagłego wypadku, nie jadę do najbliższego dobrego wet, który się szybko psem zajmie ale do wskazanego, modląc się po drodze, aby pies mi nie zmarł w samochodzie.
Z ubezpieczeniami od szkód wyrządzonych przez psa też niezła jazda jest. Żadnej z suk nie mogłam ubezpieczyć jako ich. Jedną nam się udało wciągnąć w ubezpieczenie domu, a druga, no cóż, jeszcze gorsza jak widać rasa niż rott, bo koledze nawet to się nie udało. Myśleliśmy, że może chodzi o to, że suka ma dwóch właścicieli (kumpel i ja), ale zasadniczo, nie ja jestem właścicielem polisy do której dopisany jest rott.


[ Komentarz dodany przez: Snedronningen: 2015-01-15 ]
Część wydzielona do właściwego tematu

doradora - 2014-12-03, 19:54

byłam przekonana, że psa można podciągnąć pod OC "osobiste"?
można sobie coś takiego za 20 zł rocznie kupić, kwota to chyba 10/20 tys (ubezpieczałam się prę lat temu, nie pamiętam z jakiego powodu, ale chyba musiałam planować coś przeskrobać, bo niby po co innego 8-) )

Nazar - 2014-12-03, 19:56

Trudno, żeby ubezpieczenie od wypadków i choroby obejmowało rutynowe badania to prosta droga do nadużyć. Poza tym - to jest ubezpieczenie, a nie pakiet opieki zdrowotnej. Natomiast w przypadku choroby ubezpieczenie jak najbardziej pokrywa diagnostykę.

Ryzyko "pierwszego okresu"? W ciągu miesiąca przyszedł rachunek na chyba 1800 funtów. Składkę miałem ok. 20 funtów miesięcznie (bagatela - niecałe 4 godziny pracy za krajową stawkę minimalną to śmiech na sali). Jak łatwo policzyć, musiałbym odkładać taką kwotę przez niemal 8 lat. Sunny miała wtedy 3 lata. Nawet, gdyby miała 5 lat, to nadal nie byłoby mnie stać na tę operację. A tak płacąc te grosze ubezpieczalnia pokryła wszelkie koszty (transport, leki, operację, opiekę, badania, diagnostykę itd.). Sprawa została załatwiona od ręki, bez zająknięcia, nic nie musiałem robić, podałem tylko numer polisy.

Dodajmy też, że nie były to bardzo skomplikowane zabiegi. Gdyby to był poważny wypadek kwota byłaby znacznie wyższa. I wtedy nawet przez 20 lat bym nie uzbierał odpowiedniej sumy. A w moim przypadku nałożyło się to też na ciężką sytuację. Jak często takie coś się zdarza? Nie mam statystyk, ale tu chodzi o spokój, a nie rachunek prawdopodobieństwa.

Na początku też wychodziłem z założenia, że "skarpeta" wystarczy. Ale ostatecznie zwyciężył zdrowy rozsądek i dodatkowo ubezpieczyłem Sunny i cieszę się, że to zrobiłem, bo dzisiaj mógłbym co najwyżej zdjęcia i filmy oglądać. Ubezpieczenie to wyraz szacunku i troski wobec naszych podopiecznych.

Nie zapominajmy też o tym, że ubezpieczenie obejmuje także odpowiedzialność cywilną. W Anglii odszkodowania są BARDZO wysokie (dziesiątki tysięcy funtów to norma). Te 20 funtów obejmowało także pełną opiekę prawną na taką ewentualność i ubezpieczenie na wypłatę odszkodowań (moje ubezpieczenie opiewało na kwotę 2 MILIONÓW funtów w tym zakresie). I nie chodzi tu tylko o pogryzienia, ale o wszelkie szkody wyrządzone przez psa - nawet w przypływie radości.

Ubezpieczenie pokrywa ponadto koszt poszukiwania psa w przypadku zaginięcia; koszt opieki nad psem w przypadku własnej choroby; koszt ew. kwarantanny i załatwienia duplikatu zagubionych dokumentów zwierzaka; nawet koszt rezygnacji z wykupionych wakacji w przypadku zachorowania sierściucha. Czy skarpetka jest w stanie pokryć wszystkie te sytuacje przy tej samej stawce?

Właśnie w takim celu powstały te ubezpieczenia - na wszelki wypadek jako DODATEK do "skarpetki" na takie sytuacje, a nie podstawa. Bo wiadomo, że gdy się tego najmniej spodiewamy - SHTF i wtedy warto mieć jakieś zabezpieczenie. A że ktoś na tym zarabia? No to co z tego? Niech im na zdrowie będzie! :-)

Jeżeli ktoś oczekuje, że za 20 funtów miesięcznie (a spokojnie można znaleźć taniej) będzie mógł sobie chodzić do weta i robić pełną diagnostykę psa profilaktycznie i do tego ubezpieczenie bez udziału własnego (wspomniany excess), to z takim nastawieniem życzeniowym niech idzie do Ery, podobno mają tam takie polisy.

Silvena - Sunny miała ubezpieczenie w Allianz za pośrednictwem Petplan - najpierw Covered4Life Classic, później zmieniłem na Ultimate.

doradora - 2014-12-03, 20:08

Nazar napisał/a:
Składkę miałem ok. 20 funtów miesięcznie (bagatela - niecałe 4 godziny pracy za krajową stawkę minimalną to śmiech na sali).

cóż, wg mnie kwota 4 godzin pracy minimalnej to nie jest śmiech na sali..., przynajmniej na polskie warunki
policzmy:
płaca minimalna netto 1237,20zł
średnia liczba dni pracujących w miesiącu: 21
liczba godzin pracy/dzień: 8
1237,20/21//8=7,36

czyli wartość godziny pracy za płacę minimalną to 7,36 zł, razy 4 = 29,45 zł/mies
a to daje 29,45x12=353,49 zł rocznie!

wg mnie to baaaaaardzo dużo

Nazar - 2014-12-03, 20:20

Oczywiście, że to wydaje się dużo, ale wciąż 90 razy mniej od kosztu leczenia Sunny. Możemy przyjąć chłodną kalkulację, zrezygnować z ubezpieczenia i w razie wypadku zwierzaka uśpić, bo "tak przecież taniej". Wybór należy do Was. Ja zbyt kocham moje psy, żeby powiedzieć, że 3,5 godziny pracy miesięcznie dla ich zdrowia i spokoju to dużo.

A że w Polsce jest drogo to już inna sprawa. Ja mówiłem o warunkach angielskich i porównywanie ich do Polski mija się z celem.

ciocia_mlotek - 2014-12-03, 20:51

A wiesz np, że ceny u wetów znacząco wzrosły od czasu jak rozwinęło się ubezpieczanie zwierząt? To jest biznes samonapędzający się.
Mówisz o nadużyciach. Jasne, ale ja tu mówię o ubezpieczeniu zdrowotnym typu pakiet. Tak jak prywatne ubezpieczenia zdrowotne ludzi. W zależności od ceny masz to czy tamto pokryte. To dla mnie ma większy sens
A nadużycia właśnie ze strony ubezpieczycieli to też kolejna bajka
Generalnie tak, jestem nierozsądna i nie chcę do tego dokładać. Takie samo bagno jak banki i póki mogę się od tego wymigać to będę. Wolę odkładać więcej niż najwyższa stawka niż w to wchodzić
Najwyżej będę płacić i płakać jak się nie dajcie bogowie coś stanie
I proszę nie porównuj ubezpieczenia czy nie z kochaniem swoich zwierząt lub nie. Bo to nie ma żadnego przełożenia. Ty uważasz, że ubezpieczenie jest rozsądne i masz ku tmu powody i ok. Ja uważam, że to jest naciągactwo i napędzanie cen i wolę wykładać z własnej kieszeni, jeśli zajdzie taka potrzeba

Nazar - 2014-12-03, 21:17

ciocia_mlotek napisał/a:
A wiesz np, że ceny u wetów znacząco wzrosły od czasu jak rozwinęło się ubezpieczanie zwierząt? To jest biznes samonapędzający się.
Mówisz o nadużyciach. Jasne, ale ja tu mówię o ubezpieczeniu zdrowotnym typu pakiet. Tak jak prywatne ubezpieczenia zdrowotne ludzi. W zależności od ceny masz to czy tamto pokryte. To dla mnie ma większy sens
A nadużycia właśnie ze strony ubezpieczycieli to też kolejna bajka
Generalnie tak, jestem nierozsądna i nie chcę do tego dokładać. Takie samo bagno jak banki i póki mogę się od tego wymigać to będę. Wolę odkładać więcej niż najwyższa stawka niż w to wchodzić
Najwyżej będę płacić i płakać jak się nie dajcie bogowie coś stanie
I proszę nie porównuj ubezpieczenia czy nie z kochaniem swoich zwierząt lub nie. Bo to nie ma żadnego przełożenia. Ty uważasz, że ubezpieczenie jest rozsądne i masz ku tmu powody i ok. Ja uważam, że to jest naciągactwo i napędzanie cen i wolę wykładać z własnej kieszeni, jeśli zajdzie taka potrzeba


Widzisz, a co w przypadku gdy nie masz kasy na leczenie, bo coś Ci w życiu wypadło i właśnie straciłaś większość oszczędności i ledwo ciągniesz koniec z końcem (bo w moim przypadku tak właśnie się stało)? Wtedy płacz nie pomoże, a ubezpieczenie może zaważyć na życiu lub śmierci. Zwiększenie bezpieczeństwa finansowego zwierzaka jest wyrazem troski o jego dobro, a to jedna z cech miłości. Czy zrobisz to w formie oszczędności, czy ubezpieczenia - nie ma znaczenia, liczy się to, że zabezpiecza się życie, za które jest się w pełni odpowiedzialnym. Dla Ciebie to naciągactwo, a ja przez te 3,5 godziny miesięcznie pracowałem z dumą, że dzięki temu "naciągaczowi" moja Sunny wciąż cieszy się życiem. To śmieszna ilość czasu i pieniędzy dla korzyści (także tych dodatkowych), które w zamian mi zaoferowano i rzetelnie w pełni profesjonalnie się z tego obowiązku wywiązano. Podobnie wypowiadają się moi znajomi, których los także w przykry sposób doświadczył. Nie każdy się w czepku urodził, nie każdy też może płacić u weta pieniędzmi z monopolu, a nieszczęścia lubią przechadzać się nie tyle parami, co całymi grupami.

ciocia_mlotek - 2014-12-03, 21:36

Cieszę się, że jesteś przykładem pozytywnym. Naprawdę
Ja patrzę na to zwyczajnie z innej perspektywy.

Nazar - 2014-12-03, 21:48

Wiadomo, że większość osób ubezpieczonych nie wykorzysta w pełni ubezpieczenia, wiele z nich pewnie wcale. Ale są też pechowcy, którzy ubezpieczeniu zawdzięczają życie swoich pociech. Po prostu nie każdego stać tylko na skarpetkę. Nie życzę nikomu przeżywania tego, co przeżyłem ja, gdy zanosiłem psa do kliniki całodobowej, a równolegle waliło mi się życie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group