To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
BARFny Świat
Dieta BARF dla kota, psa i fretki. Naturalne i zdrowe żywienie zwierząt domowych.

BARFne Życie - Wielka podróż Benka

dzedlajga - 2014-07-05, 04:55
Temat postu: Wielka podróż Benka
Ta moja pani to ciągle coś wymyśli. Najpierw kupiła mi ubranko na upały



Na początku nie wiedziałem jak w tym chodzić, bałem się nawet sikać. Tylko sobie wyobraźcie jak się denerwowałem. Ja, który sikam średnio raz na 15 sekund nie skinąłem ani razu przez 10 minut. Dopiero jak zdjęła je na chwilę i założyła z powrotem jakoś się do niego przekonałem. Potem to już nawet kładłem się w nim na ziemi i zupełnie o nim nie pamiętałem. Pani czasem wkładała rękę pod ubranko i sprawdzała czy jest tam chłodno - bo jak cała woda wyparowała to zaczynało grzać i wtedy je zdejmowała.

Potem podróż. Znów się tak zestresowałem, że nawet w czasie przesiadki nie chciałem sikać. Dopiero jak dotarliśmy na miejsce, coś przekąsiłem, przespałem się 2 godziny, sprawdziłem, że cały czas jest przy mnie, wyszedłem na spacer i pozałatwiałem wszystkie potrzeby. Ale najpierw zostawiła mnie w pokoju na całe 15 minut. Nie macie pojęcia jak się bałem. Sam, w całkiem obcym miejscu. A ona sobie na obiad poszła.

Pierwszego dnia po przyjeździe zaciągnęła mnie do Biedronki. Z trudem jej to wybaczyłem - zwłaszcza to czekanie pod sklepem - ale w końcu poszła tam po mięsko dla mnie. Mniam, mniam, pyszności. Ale upał był straszny, a ona zapomniała o ubranku dla mnie. NO jak mogła. Najpierw kupuje, a potem zapomina założyć!

Ale kolejnego dnia to dopiero dała mi popalić a to dopiero był początek. Poszliśmy na Stożek, ale w końcu tam nie doszliśmy, bo chcieliśmy zdążyć na kolację. Na samym początku kładłem się co parę kroków, ale potem się jakoś rozchodziłem i całkiem nieźle mi szło. Dobrze, że pamiętała o wodzie. Ale mówię wam jak się wystraszyłem, kiedy tuż za ogrodzeniem zobaczyłem takie rogate stwory. Pani powiedziała, że to tylko kozy i sama przeszła obok nich spokojnie więc jakoś poszedłem za nią. Po drodze spotkaliśmy wycieczkę szkolną - nie dość, że robili strasznie dużo hałasu, to jeszcze wszyscy mnie wygłaskali. Tylko jeden był na tyle rozsądny, że mnie poczęstował kabanoskiem. To rozumiem!

Następny dzień był luźniejszy, bo panią bolała głowa, więc przespaliśmy większość dnia i zwiedzaliśmy tylko najbliższą okolicę.

Najgorsze miało się dopiero zacząć. Poszliśmy na Trzy Kopce przez Wierch Gościejów. Najpierw zabłądziliśmy. Zwaliła to wszystko na to, że szlak słabo oznaczony i znaki ukryte pod gałęziami. Ale mogła przecież się lepiej rozejrzeć a nie tak bez potrzeby mnie ciągnąć. Ale niech tam. Na szczęście w schronisku podzieliła się zapiekanką a jakaś dobra dusza dała mi kęs kiełbasy. Mówię wam, trzeba się tylko dobrze zakręcić a zawsze coś mi od kogoś skapnie - te człowieki są są całkiem fajne :D

A potem zaczęliśmy schodzić. No i się zaczęło. Taka kamienista droga, że aż sobie peeling łapek zrobiłem. Cały czas się potem kładłem na poboczu, a ona głupia myślała, że się po prostu zmęczyłem. Ledwo doszedłem do ośrodka. Ale jak następnego dnia nie chciałem wyjść na siusiu, to się w końcu domyśliła i zadzwoniła po lekarza. Nie powiem, żebym się go nie bał jak przyjechał wieczorem (wcześniej nie mógł), ale po tym zastrzyku dość szybko poczułem się świetnie. Dwie godziny później mało nie oszalałem ze szczęścia. Biegałem, skakałem no i wreszcie pozałatwiałem wszystkie swoje sprawy. Do tej pory cały czas nie robiła żadnych zdjęć więc na razie tylko gadam.

Kolejnego dnia w parku próbowała mi zrobić zdjęcie koło takiego misia


ale jeden mądry pan powiedział, że łatwiej będzie misia przesunąć i zrobił nam wspólne zdjęcie


Fajna ta rzeka, może pozwoli mi się wytaplać?


No ale to tylko takie małe spacerki, a pani cały czas chce iść jeszcze na większą wycieczkę. W końcu pożyczyła laptopa i przez godzinę mierzyła mi łapy. Boże, co ona jeszcze wymyśli. Nie bardzo jeszcze wiedziałem o co chodzi, ale na zapas już się trochę bałem i siedziałem z podkulonym ogonem. Jednak udało jej się mnie wymierzyć i ... nie zgadniecie. Dwa dni później przyszły ... buty dla mnie.
No nie! Teraz to już przesadziła! Jak ja mam w tym chodzić, łapy mi się rozjeżdżają, potykam się. Dlaczego ona musi mnie tak męczyć?

Sami zobaczcie jak ja w nich wyglądam


A ona chodzi zachwycona i wszystkim wysyła moje zdjęcie. No nie powiem, trochę mnie dopieszczała smakołykami w zamian z to upokorzenie, więc w końcu chwilami udawało mi się o tych butach zapomnieć i nawet zacząłem biegać. Ale jak tylko sobie przypominałem to zaraz zaczynałem pracować nad tym, żeby je zdjąć. Ale o tym trochę później.

Poszliśmy na wycieczkę na Przełęcz Kubalonka. Całe szczęście, że nie kazała mi cały czas iść w tych butach, założyła je tylko na kawałek. Ciężko jej było zrobić mi zdjęcie jak idę, bo ciągle się kładłem


Ale postanowiłem trochę uśpić jej czujność i zająłem się ciąganiem gałęzi.


To moje ulubione zajęcie, choć jeszcze bardziej niż ciągnąć to lubię je obgryzać.


I znowu ciągać


I tak mimochodem zacząłem kombinować jak się pozbyć obuwia.


Uff, udało się, na szczęście nie zauważyła


Dobra, pracujemy nad następnym


Nie chce zejść! To może z tym się uda?


No i się rypło! Jak tylko wstałem to od razu zauważyła! Rozglądała się uważnie aż znalazła:


Ale co tam, rozpiąłem następnego :mrgreen:


No na szczęście te kamienie się w końcu skończyły i zdjęła je na dobre. Już nie chce mi się wspominać, że w drodze powrotnej całkowicie przemokłem. Złapała nas burza i godzinę szliśmy w ulewnym deszczu. Coś zaczęła wspominać, że może mi kupi kurtkę przeciwdeszczową i przeciwwiatrową, ale na razie nie ma kasy.

Fajnie, że w ośrodku spotkałem kolegę. Ale byliśmy szybsi niż aparat i pani udało się uwiecznić głównie nasze ogony :D






Tu widać przede wszystkim mnie i tylko łepek Jackiego


Wcześniej się trochę pomoczyłem w Wiśle. Fajna zimna woda.

Sami zobaczcie kogo spotkałem innym razem



i jakimś cudem nie próbowałem go pogonić :-P


Chociaż pani i tak nigdy mi na to nie pozwala


No i kolejna wycieczka. Tym razem spotkałem psa pełnojajecznego


Chyba się już trochę wyluzowałem, bo nawet go nie obszczekałem, nie mówiąc już, że go nie znokautowałem

Może się nawet zaprzyjaźnimy? :)


Chodź z nami, nie ociągaj się


Zostajesz? Szkoda, my idziemy dalej

Nosz kurcze, co znowu!


Tak mnie przestraszyć!

Gdzie jesteś? Idziesz? Bo sam nie przejdę! Mowy nie ma!


W końcu przyszedł ostatni dzień. Dość już tego łażenia. No ile można. O, jest jakaś trawka, chyba sobie poleżę


Tak mi się tu podoba, że aż się uśmiechnąłem :)


Dech mi zaparło z wrażenia


Sami popatrzcie















dagnes - 2014-07-06, 15:18

Pies - globtroter :mrgreen: . A opowieść prawie jak "w 80 dni dookoła świata" ;-) .
Anitanet - 2014-08-11, 16:27

Super :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group