Maciejka - 2012-07-10, 13:00 Temat postu: Kastracja/sterylizacja - badania, zabieg, narkozaNieśmiało (bo to nie barfny temat) proszę o radę - czy konieczne są badania przed sterylką?
Panienka na oko jest zdrowa, nie ma problemów z jedzeniem i tym z drugiego końca.
Wolałabym nie ciągnąć jej do weta bez potrzeby, bo ona nie uznaje obcych. Ostatnia próba (trzeba było ja w końcu zaszczepić) skończyła się przelewem krwi (wetki, myślała że przesadzam jak ją ostrzegałam) i rezygnacją z badania.
Boję się że będzie to dla niej taki stres, że będę miała kłopot z jej odłowieniem przed samym zabiegiem .
Ale jeśli są jakieś istotne wskazania to chętnie posłucham doświadczonych Margot - 2012-07-10, 13:14 Maciejko, ja przyznaję, że swoim kocurom nie robiłam badań przed kastracją, ale jeżeli jeszcze kiedyś miałabym mieć młodego kota/kotkę, to na pewno zrobiłabym badanie krwi przed zabiegiem, ze względu na to, aby uważać później z narkozą, jeśli byłyby jakieś wątpliwości.harpia - 2012-07-10, 17:10 Jeżeli to dziczek jest, daj spokój z badaniami, to młoda kotka?
Możesz jej co najwyżej zrobić podstawowe badania, krew pobrać można przy narkozie, ale jak zdrowa i młoda to bym nie nalegała jakoś wyjątkowo.Sandra - 2012-07-10, 19:14 Żadne z moich tzw. dziczków nie miało robionego badania krwi przed sterylką.
Wszystkie samiczki (a nie było ich mało) były operowane przed ukończeniem roku, lub gdy nie zdążyłam po pierwszym miocie. Z samcami też nie robiłam badań.
W jedynym przypadku zrobiono kompleksowe badania. Była to starsza kotka i nie wyglądała na zdrową. Niestety już nie żyje.Sihaya - 2012-07-10, 23:33 Popieram moje poprzedniczki. Uważam, że nie ma medycznie uzasadnionej konieczności aby przed sterylką zostały wykonane badania, jeśli kociczka jest młodziutka. Warto jednak poprosić weterynarza o osłuchowe badanie serca i płuc przed zabiegiem.dagnes - 2012-07-11, 11:34 Faktycznie, jeśli kotka jest bardzo młoda (zwłaszcza poniżej 1 roku) i nie wykazuje najmniejszych objawów chorobowych w żadnym miejscu, to badania nie będą miały sensu.
O wiele większy sens będzie miało zainwestowanie pieniędzy, które miałyby być przeznaczone na badania, w porządną narkozę, która nie poczyni w organizmie zwierzaka zniszczeń oraz odpowiednie przygotowanie kotki do zabiegu.
O ile w przypadku kastracji młodych kocurków, można ewentualnie przystać na tanią "standardową" weterynaryjną procedurę (choć sama bym się na to w tej chwili nie zdecydowała), o tyle w przypadku kotki nie polecałabym tego rozwiązania ze względu na dłuższy czas i większą inwazyjność zabiegu oraz duże prawdopodobieństwo zniszczenia nerek.
W zasadzie istnieją tylko dwie łagodne dla kotów narkozy, które mogą być z powodzeniem stosowane nawet u zwierząt z niewydolnością nerek czy u bardzo wiekowych seniorów:
- narkoza wziewna przy użyciu izofluranu wraz z jednym ze środków analgetycznych,
- narkoza dożylna przy uzyciu propofolu wraz ze środkiem analgetycznym.
Obydwa środki narkotyczne mają bardzo krótkie działanie i można je dozować w zależności od potrzeb. Nie wymagają użycia żadnych środków antagonizujących (wybudzaczy). Koty po takiej narkozie wybudzają się natychmiast same i odzyskują sprawność bardzo szybko.
Przy obydwu typach narkozy konieczne jest założenie wenflonu i w związku z tym nie ma tłumaczenia, że kot podczas zabiegu nie mógł mieć podawanej kroplówki w celu niedopuszczenia do obniżenia się ciśnienia w nerkach i zniszczenia nefronów. W przypadku jakichkolwiek problemów podczas zabiegu, założony wenflon ratuje także kotu życie, bo można natychmiast podać leki (założenie wenflonu po poważnym obniżeniu się ciśnienia tętniczego lub ustaniu akcji serca jest już niemożliwe), a ultrakrótkie działanie narkozy pozwala natychmiast wybudzić pacjenta.
Najlepszą pod względem bezpieczeństwa jest narkoza wziewna przy użyciu izofluranu, gdyż dodatkowo zaintubowanie kota daje możliwość pełnej i szybkiej reanimacji w razie ustania akcji oddechowej. Jest to oczywiście najdroższa procedura, ale dająca największą pewność przeżycia przez zwierzę samego zabiegu oraz zachowania pełni zdrowia po nim. Można oczywiście zaintubować kota stosując inny typ narkozy, ale bezsensem staje się inna narkoza niż izofluran, gdy ma się odpowiedni sprzęt do narkozy wziewnej.
Osobiście mam bardzo dobre doświadczenia z izofluranem. Mój kot miał już 4 zabiegi przy użyciu tego środka w przeciągu około 2 lat i za każdym razem wybudzał się natychmiast po narkozie, a po 1-2 godzinach (tyle czasu mijało do przyjazdu do domu) sam chodził do kuwety i łaził po całym domu przyprawiając mnie o ataki serca gdy zbliżał się do schodów... . Nigdy nie wymiotował po narkozie i jakieś 4-5 godzin od wybudzenia zjadał radośnie pełną miskę. A ponieważ zawsze otrzymywał w trakcie narkozy oraz zaraz po niej kroplówki, to długo i obficie je wysikiwał, chodząc do kuwety co 15 minut i zasikując cały zapas żwirku .
Co najczęściej powoduje, że po narkozie kot ma zniszczone nerki?
1. Znieczulenie domięśniowe i nie podanie wybudzacza, co na wiele długich godzin pozbawia nerki ciśnienia powodując obumieranie nefronów (kot bardzo długo jest nieprzytomny lub półprzytomny),
2. Nie podawanie płynów dożylnie w trakcie działania narkozy (podanie kroplówki tylko po zabiegu jest już "musztardą po obiedzie"),
3. Dopuszczenie do odwodnienia kota przed zabiegiem (powszechnie zalecany brak dostępu do wody na 12 godzin przed zabiegiem); wręcz przeciwnie - przed zabiegiem kota powinno się dodatkowo nawodnić poprzez dopajanie i włączyć podawanie płynów dożylnie natychmiast po podaniu środka usypiającego.
Dobrze byłoby też wybrać taki gabinet/klinikę weterynaryjną, gdzie całą procedurą sterylizacji nie zajmuje się tylko jeden lekarz. Przy zabiegu powinno zawsze być obecnych przynajmniej dwóch lekarzy, gdyż w razie jakichkolwiek problemów jedna osoba nie jest w stanie ratować życia kota (jednocześnie odmierzać i podawać leki, prowadzić akcję reanimacyjną oraz zaszywać otwarty brzuch).
Niestety, wciąż powszechna w polskich gabinetach weterynaryjnych jest narkoza domięśniowa (najczęściej ketamina plus inne leki), nie podawanie antidotów do zaaplikowanych medykamentów, nie podawanie kroplówek, operowanie w pojedynkę, nie zakładanie wenflonu i nie intubowanie pacjenta do zabiegu oraz przyjmowanie na zabieg odwodnionego już kota. Jest to jedną z przyczyn coraz częstszego pojawiania się niewydolności nerek u kotów, które w przeszłości przeszły jakikolwiek, nawet drobny zabieg pod znieczuleniem ogólnym. Stąd też m.in. bierze się opinia o ogólnie dużym ryzyku podawania narkozy i "każdy wie, że jak kot umrze na stole operacyjnym lub wkrótce po zabiegu, to nie była wina lekarza, bo tak się po prostu zdarza" . Narkoza wcale nie musi być ryzykowna! Problem polega na tym, jaka to narkoza oraz jaka była cała procedura. I nie chodzi tu tylko o nerki, choć to ogromnie ważne. Tutaj chodzi o życie kota i jego ogólne zdrowie. Wybór leków do znieczulenia oraz podanie lub rezygnacja z podania do nich środków antagonistycznych to decyzja o tym, jak długo będzie żył dany kot i w jakim stanie będą jego wszystkie organy wewnetrzne.
Wybierajcie zatem świadomie lekarza oraz procedury medyczne, za które płacicie. Nie dajcie się zwieść słowom, że to "tylko" mała sterylka i nie warto "cudować". Tak powie tylko lekarz, który nie zainwestował w odpowiedni (nie tani) sprzęt oraz umiejętności i dysponuje jedynie narkozą w zastrzyku wraz z innymi toksycznymi lekami.
Życzę Twojej kotce, Maciejko, oraz wszystkim innym przygotowywanym do zabiegu bezproblemowego przejścia sterylizacji .
Edycja: pozwoliłam sobie zmienić nieco tytuł wątku, by pasował do rozszerzonego zakresu zagadnień.Margot - 2012-07-11, 14:52 Maciejko, gorąco namawiam do takiej inwestycji o jakiej pisze Dagnes w bezpieczną narkozę podczas zabiegu sterylki. Ja właściwie pisałam o badaniu krwi przed zabiegiem pod kątem ewentualnej konieczności zastosowania bezpiecznej procedury narkozy w przypadku wyników budzących watpliwości, ale właściwie, to faktycznie dlaczego od razu nie założyć, że chcemy poddać zwierzaka zabiegowi z najbezpieczniejszą z możliwych narkoz. Lepiej dmuchać na zimne.Sihaya - 2012-07-11, 18:50
dagnes napisał/a:
Najlepszą pod względem bezpieczeństwa jest narkoza wziewna przy użyciu izofluranu, gdyż dodatkowo zaintubowanie kota daje możliwość pełnej i szybkiej reanimacji w razie ustania akcji oddechowej. Jest to oczywiście najdroższa procedura, ale dająca największą pewność przeżycia przez zwierzę samego zabiegu oraz zachowania pełni zdrowia po nim.
Zdecydowanie tak, pod tym względem jest najbezpieczniejsza, najmniej obciąża układ krążenia i układ nerwowy. Jednak wraz ze wzrostem częstotliwości stosowania takiej narkozy (mam na myśli samą intubację) coraz częściej dochodzi do powikłań w postaci infekcji górnych dróg oddechowych u kotów, które pojawiają się nie od razu, ale np. 2 tyg. po wykonanym zabiegu, a wówczas jako przyczynę infekcji upatruje się obniżoną po zabiegu odporność, stres itd.
dagnes napisał/a:
Niestety, wciąż powszechna w polskich gabinetach weterynaryjnych jest narkoza domięśniowa (najczęściej ketamina plus inne leki), nie podawanie antidotów do zaaplikowanych medykamentów, nie podawanie kroplówek, operowanie w pojedynkę, nie zakładanie wenflonu i nie intubowanie pacjenta do zabiegu oraz przyjmowanie na zabieg odwodnionego już kota.
Najczęściej coraz mniej słyszę o takich przypadkach. Wierzę, że na pewno zdarza się tak jeszcze w małych miasteczkach. W dużych miastach są naprawdę dobrze wyposażone lecznice weterynaryjne (oczywiście nie wszystkie), tak w leki, jak i sprzęt medyczny, nie wspominając o wykwalifikowanym personelu. Atrakcyjne warunki kredytowania polskich lecznic weterynaryjnych, dostęp do tanich form leasingu nowoczesnego sprzętu medycznego, dotacje z funduszu UE a także możliwości kształcenia polskich weterynarzy na zagranicznych Uniwersytetach Weterynaryjnych sprawiają, że polskie lecznice weterynaryjne są konkurencyjne dla tego typu placówek u naszych zachodnich sąsiadów. Konkurencyjne, nie tylko pod względem jakości świadczonych usług ale także ceny, co widać po ilości właścicieli zwierząt - głównie z Niemiec, korzystających z usług polskich weterynarzy w większych miejscowościach przygranicznych.
Myślę, że nawet dwaj lekarze podczas wykonywania zabiegu sterylizacji to za mało. Pod ręką powinien być dodatkowo personel pomocniczy, który zajmie się odmierzaniem i podawaniem leków.
W naszym przypadku, zwłaszcza kiedy podejmujemy się wczesnej kastracji kociąt, wymagamy na sali operacyjnej poza obecnością zaufanego chirurga dodatkowo obecności anestezjologa.
Znam przypadek wykonywania zabiegu przez doświadczonego weta w pojedynkę, który w trakcie kiedy jama brzuszna pacjenta była otwarta, sam stracił przytmoność Sądzę, że chociażby z tego względu, żaden rozsądnie myślący weterynarz dbający o zdrowie i życie swoich pacjentów, a także o komfort pracy własnej, nie podejmie się takiego ryzyka.
dagnes napisał/a:
Co najczęściej powoduje, że po narkozie kot ma zniszczone nerki?
1. (...) i nie podanie wybudzacza
A ja uważam, że podanie wybudzacza wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. Antysedanty zwiększając przepływ krwi uszkadzają naczynia krwionośne i serce, nie działają też najlepiej na układ nerwowy, do którego depresji doprowadzają środki sedacyjne. Podanie dwóch oportunistycznie działających środków w krótkich odstępach czasu nie jest dobrym rozwiązaniem dla małego kociego organizmu.dagnes - 2012-07-12, 11:23
Sihaya napisał/a:
dagnes napisał/a:
Niestety, wciąż powszechna w polskich gabinetach weterynaryjnych jest narkoza domięśniowa (najczęściej ketamina plus inne leki), nie podawanie antidotów do zaaplikowanych medykamentów, nie podawanie kroplówek, operowanie w pojedynkę, nie zakładanie wenflonu i nie intubowanie pacjenta do zabiegu oraz przyjmowanie na zabieg odwodnionego już kota.
Najczęściej coraz mniej słyszę o takich przypadkach. Wierzę, że na pewno zdarza się tak jeszcze w małych miasteczkach. W dużych miastach są naprawdę dobrze wyposażone lecznice weterynaryjne (oczywiście nie wszystkie), tak w leki, jak i sprzęt medyczny, nie wspominając o wykwalifikowanym personelu. Atrakcyjne warunki kredytowania polskich lecznic weterynaryjnych, dostęp do tanich form leasingu nowoczesnego sprzętu medycznego, dotacje z funduszu UE a także możliwości kształcenia polskich weterynarzy na zagranicznych Uniwersytetach Weterynaryjnych sprawiają, że polskie lecznice weterynaryjne są konkurencyjne dla tego typu placówek u naszych zachodnich sąsiadów.
Coraz lepsze wyposażenie gabinetów weterynaryjnych z pewnością daje powody do radości i napawa optymizmem, choć faktem jest że najlepiej wyposażone kliniki znajdują się tylko w naprawdę dużych miastach lub ich okolicach. Zresztą tu nie chodzi konkretnie o polskie realia, bo w Niemczech jest identycznie - wciąż istnieje mnóstwo małych gabinecików weterynaryjnych, w których pracuje jeden lekarz - właściciel, sam operujący i zajmujący się wszystkim, a braki w sprzęcie widoczne są na pierwszy rzut oka. Znam takie gabinety z Polski i znam takie z mojej niemieckiej okolicy, nie tylko w małych miasteczkach.
Ale nawet posiadanie supernowoczesnego sprzętu oraz wykwalifikowanego personelu nie zmieni realiów rynkowych, które niestety wymuszają stosowanie tanich procedur. Na rynku jest po prostu zapotrzebowanie na tanie narkozy i lekarze je stosują by mieć klientów. Jeśli większość telefonów z zapytaniem o kastrację czy sterylizację zaczyna się od pytania "ile u Państwa kosztuje zabieg i czy może być taniej?", to gabinet oferujący wyłącznie najnowocześniejsze (i najdroższe) metody szybko musiałby zostać zamknięty. Smutne, ale prawdziwe. Sihaya, wierz mi, że takich świadomych osób jak Ty, wybierających odpowiednie procedury medyczne, jest mniejszość. Dla dużej części społeczeństwa liczy się tylko cena zabiegu, o ile już w ogóle uda się te osoby przekonać do wykonania kastracji kocura czy sterylizacji kotki. Nie mówiąc o tych, którzy kastrują bezdomniaki, koty ze schronisk czy domów tymczasowych, gdzie zwykle brakuje pieniędzy na podstawowe artykuły i leki.
Dlatego ja próbuję uświadamiać ludzi i stąd mój apel o świadome wybieranie procedur, które do najtańszych nie należą. Dlatego pisałam o zagrożeniach wiążących się z tanią narkozą, bo wiem, że ona nadal jest popularna, gdyż jest tania i ludzie jej chcą, nie zdając sobie jednak sprawy z tego, czym ryzykują. A także o sposobach minimalizacji ryzyka przy narkozie domięśniowej (nawadnianie, kroplówki, wybudzacze).
Nawet tu, w Niemczech istnieje zapotrzebowanie na tanie narkozy i wciąż się je wykonuje, także w gabinetach dysponujących sprzętem do bezpiecznych narkoz. Ja korzystam od jakiegoś czasu wyłącznie z usług dużej kliniki, oferującej wyłącznie te najbezpieczniejsze narkozy, a dodatkowo - nie ma tam możliwości poddania zwierzaka narkozie bez wykonania przed zabiegiem choćby podstawowych badań krwi z oznaczeniem parametrów nerkowych i wątrobowych, oprócz oczywiście podstawowego badania ogólnego. Klinika, oferując bezpieczne metody, pokazuje w ten sposób właścicielom zwierząt, że oddaje zwierzaki po zabiegu w tak samo dobrym stanie jak je przyjęła. Jeśli zastosowane procedury medyczne spowodowałyby uszczerbek na zdrowiu, to wiadomo byłoby kto jest za to odpowiedzialny. Całkiem fair. Ale to jest duża klinika w centrum dużego miasta, natomiast kawałek dalej mamy już gabinecik z jednym lekarzem, który przyjmuje wszystkich, którzy chcą mieć taniej niż w tej klinice. C'est la vie.
Sihaya napisał/a:
Jednak wraz ze wzrostem częstotliwości stosowania takiej narkozy (mam na myśli samą intubację) coraz częściej dochodzi do powikłań w postaci infekcji górnych dróg oddechowych u kotów, które pojawiają się nie od razu, ale np. 2 tyg. po wykonanym zabiegu, a wówczas jako przyczynę infekcji upatruje się obniżoną po zabiegu odporność, stres itd.
Hmm, takie powikłanie po prawidłowo i sterylnie przeprowadzonej intubacji wydaje mi się dość dziwne. Osobiście nie słyszalam o takim przypadku, a mój kot po 4 intubacjach też czegoś takiego nie miał. Zapytam przy okazji mojego weta. W medycynie ludzkiej stosuje się przecież intubację rutynowo, także podczas narkozy dożylnej (u ludzi nie stosuje się narkoz domięsniowych jako zbyt niebezpiecznych) i nie przypuszczam, że ktokolwiek zrezygnuje z intubacji ze względu na potencjalne zagrożenie, o którym piszesz. Fakt, ludziom zdarza się po intubacji mieć chrypkę, co wynika jednak z mechanicznego podrażnienia, a nie infekcji. Jeśli zdarza się to, o czym piszesz, to chyba wchodzą w grę dwie możliwości: albo brak sterylności przy zabiegu, albo branie zaczerwienionego z podrażnienia gardła za infekcję...
Z wyjątkiem bardzo niewielu sytuacji, w których intubacja nie może być wykonana, normalnie zaintubowanie pacjenta podnosi jego bezpieczeństwo. Rurka dotchawicza ułatwia oddychanie, utrzymuje drożność dróg oddechowych nie pozwalając na zadławienie się śliną lub treścią żołądkową, pozwala lepiej dotlenić organizm dzięki prawidłowej podaży tlenu, a w razie komplikacji i ustania oddechu daje szansę na ratunek. Osobiście nigdy nie zrezygnowałabym świadomie z intubacji.
Sihaya napisał/a:
dagnes napisał/a:
Co najczęściej powoduje, że po narkozie kot ma zniszczone nerki?
1. (...) i nie podanie wybudzacza
A ja uważam, że podanie wybudzacza wcale nie jest dobrym rozwiązaniem. Antysedanty zwiększając przepływ krwi uszkadzają naczynia krwionośne i serce, nie działają też najlepiej na układ nerwowy, do którego depresji doprowadzają środki sedacyjne. Podanie dwóch oportunistycznie działających środków w krótkich odstępach czasu nie jest dobrym rozwiązaniem dla małego kociego organizmu.
Wielkość organizmu nie ma znaczenia, gdyż dawki dobiera się przecież do wagi ciała pacjenta. Ale i tak nie o to chodzi. W przypadku bezpiecznych narkoz, jakimi są izofluran i propofol nie podaje się wybudzaczy, gdyż środki te działają superkrótko i pacjent wybudza się natychmiast (izofluran) lub krótko po (propofol) zaprzestaniu podawania tych medykamentów. Dlatego m.in. narkozy te są takie dobre, poza najmniej inwazyjnym działaniem na organizm. Przy tego typu narkozach zwykle nie podaje się żadnych długodziałających środków, które musiałyby być neutralizowane innymi środkami. Premedykacja jest krótkodziałająca, a oprócz sedantów podaje się analgetyki, które nawet jeśli są bardzo długo działające, to podawanie po operacji środków je neutralizujących mijałoby się z celem, bo przywracałoby odczucie silnego bólu z rany operacyjnej natychmiast po wybudzeniu. Jedynie w sytuacji, gdy jest potrzeba zastosowania narkoz łączonych, to podanie antidotum staje się konieczne, by nie utrzymywać braku świadomości oraz zwiotczenia mięśni dłużej niż to konieczne. Taki stan zawsze powoduje zapaść układu krwionośnego i przedłużanie go bez potrzeby poprzez nie podanie wybudzaczy jest moim zdaniem okrucieństwem, które może prowadzić do niewydolności organów. W medycynie ludzkiej, z tego co mi wiadomo, środki neutralizujące podaje się rutynowo, gdyż to zwiększa bezpieczeństwo pacjenta. W weterynarii najczęściej z brakiem wybudzacza spotyka się przy narkozie domięśniowej (izofluran i propofol nie potrzebują go), w której brak jest możliwości dokładnego kontrolowania czasu działania narkozy. Znam mnóstwo przypadków kotów, które jeszcze wiele godzin po zabiegu (nawet kilkanaście, czasem prawie dobę) były prawie nieprzytomne, leżały, siusiały pod siebie i wyglądały marnie. Takie koty zwykle przez ten czas nie piją i nie jedzą, pogłębiając swoje odwodnienie (zwłaszcza jeśli podczas zabiegu nie miały podawanych kroplówek). Po takim przejściu, niestety zdarza się, że w niedługim czasie (kilka-kilkanaście tygodni) kot traci apetyt, chudnie i staje się osowiały, a po wizycie u weta diagnoza brzmi: niewydolnośc nerek.
Kolejne podane leki wcale nie muszą dodatkowo obciążać organizmu. Można łączyć działanie różnych leków tak, by ich dawki były minimalne, a poprzez ich zróżnicowany sposób metabolizowania, każdy z organów będzie minimalnie obciążony.
Nie wybudzenie pacjenta zaraz po zabiegu i pozwolenie na to, by na wiele godzin zanikło ciśnienie w nerkach i innych organach jest moim zdaniem o wiele gorszym rozwiązaniem niż podanie kolejnego medykamentu, który znosi działanie poprzednich i przywraca normalne funkcje organizmu.
Sihaya, wierz mi, że takich świadomych osób jak Ty, wybierających odpowiednie procedury medyczne, jest mniejszość. Dla dużej części społeczeństwa liczy się tylko cena zabiegu, o ile już w ogóle uda się te osoby przekonać do wykonania kastracji kocura czy sterylizacji kotki.
Dagnes zapewne masz rację, że wielu opiekunów zwierząt pyta się o ceny zabiegów czy generalnie leczenia i badań. Koszty rzeczywiście dla większości nie są bez znaczenia. Ale z drugiej strony jestem pewna, że wielu z opiekunów nawet nie będąc zamożnymi, byłaby skłonna zdecydować się na droższy, ale bezpieczniejszy zabieg czy sposób leczenia swojego pupila (jak ktoś traktuje zwierzaka jak członka rodziny to ta miłośc nie ma ceny). Sęk w tym, że nawet w wielu rzekomo renomowanych lecznicach w dużych miastach lekarze nie traktują opiekunów zwierząt jak partnerów i nie rozmawiają z nimi o tym jakie są dostępne metody, jakie niosą ze soba skutki i co najlepszego mogliby zaproponować. Sami decydują, że każdego właściciela interesuje zapewne to, co zdecydowaną większość, czyli to co standardowo najprostsze, pozornie najtańsze i przyniesie szybki efekt (choć najczęściej chwilowy). Poza tym niektóre lecznice cieszące się popularnością stają się powoli fabryką i przerobownią, gdzie nie ma możliwości poświęcenia czasu na uświadamianie klientów, bo trzeba przyjąć jak najwięcej pacjentów.Sandra - 2012-07-12, 19:08 Temat wszedł na poziom akademicki, a życie jest brutalne i najczęściej zmusza nas do wyboru pomiędzy mniejszym i większym złem.
Może na moim przykładzie. Nie mam kotów od dzisiaj tylko pd kilkunastu lat i do dzisiaj nie miałam bladego pojęcia, że wpędzałam moje futra w takie ryzyko.
Moja niewiedza jest porażająca..., nawet nie wiem jaką narkozę miały wszystkie koty po kolei.
Naprawdę zostałam solidnie doinformowana i od dzisiaj w gabinecie Veta będę pytać, pytać...., ale najpierw muszę przeczytać ten wątek kilka razy aby opanować materiał Sonya - 2012-07-13, 17:56 a ja mam jeszcze pytanie... weterynarz powiedzial ze kicia po sterylce powinna przyjmowac antybiotyk, raz dziennie albo co trzy dni przez tydzien
czy faktycznie zawsze, profilaktycznie?Sonya - 2012-07-14, 11:07 Wlasnie wrocilysmy z kicia zzabiegu, trwal okolo godziny (od przywiezienia do odebrania minelo 1h15min).
Kocia jest wybudzona ale troche snieta- lapki odmawiaja jej posluszenstwa i traci rownowage. Owinieta jest w kaftanik i ma w lapce jeszcze wenflon, zaklejony. Jest bardzo niezadowolona, lize lapke, skupie kaftan itd. Na razie zostawilam ja w transporterze z kocem zeby sie nie poobijala. Jutro mam przyjsc na kontrole i wyjecie wenflonu. Kicia ma dostac zastrzyk o przedluzonym dzialaniu.
Zaplacilam 180zł, nazwe srodka jakim byla znieczulana/usypiana wezme jutro (zapomnialam, chociaz pan przygotowal dla mnie karte zabiegu).Maciejka - 2012-07-17, 18:38 Bardzo jestem Wam wszystkim wdzięczna za tak masowy odzew i taką masę informacji.
Teraz będę wiedziała o co pytać i czego wymagać. Czyli będę męczyć weta .
Na szczęście koszty zabiegu nie grają aż takiej roli - w końcu nie mam na utrzymaniu stada kotów, tylko dwa - i nie trzeba mnie długo namawiać na bezpieczniejszą narkozę.
Prawdę mówiąc bardziej się boję badania i pobierania krwi niż samego zabiegu - w końcu zabieg będzie w narkozie. Znając moją bojową odrobinę nie potrafię sobie wyobrazić czegoś tak długiego i inwazyjnego jak pobieranie krwi... Nie wiem jak się ją uda utrzymać w bezruchu na czas do tego niezbędny
Ale jakoś musimy przez to przebrnąć.
Wychodzę na pańcię z histerią, ale bardziej mnie martwi to, że moja wrażliwa Panienka strasznie się zestresuje niż same zabiegi w sensie medycznym.Sonya - 2012-07-17, 18:40 Przepraszam ze to kolejny post o mojej kici, ale tak sobie mysle, ze byc moze komus przydadza sie nasze doswiadczenia.
Kicia byla sterylizowana w sobote, wszystko bylo super- rana sie goila, zero problemow, kicia pila jadla, siusiala... az tu wczoraj...
Wchodze do domu, kot nie przybiega.
Wchodze do pokoju, kot lezy na plecach z wyciagnietymi tylnymi lapami i sie nie rusza...
Podchodze i dotyka- kot przerazliwy miauk.
Probuje ja postawic na lapki, a ona cala wiotka upada, nawet sie nie podpiera :(
Przerazona lapie za telefon i dzwonie do weta- niech sie szykuje zaraz bede.
Wet do mnie: Spokojnie, prosze sie nie denerwowac. Prosze jej zdjac kubraczek...
Ja splakana do weta: Jak kubraczek jak ona ma bezwladne lapki?!
Wet do mnie: Prosze zdjac, to na pewno od kubraczka, niektore koty tak reaguja.
Sciagam kotu kubraczek. Nie mija 30 sekund a kot jak gdyby nigdy nic wstaje, przeciaga sie, ogon do gory i leci do drapaka....
Wet do mnie: No, ale prosze przyjechac, obejrzymy ja. Oczywiscie kotu nic nie bylo...
Dzisiaj powtorka z rozrywki, ale juz sie nie dalam nabrac :) Zdjelam kubraczek, dopoki jestem i pilnuje kicia biega bez :)
Dodatkowo kici pojawil sie krwiaczek dzisiaj i opuchlizna, bylysmy u weta, zbadal ja i stwierdzil ze to normalne i na pewno ustapi w 2-3 dni.