Udział BARFa: 75-90% Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Wrz 2011 Posty: 1576 Skąd: podlaskie
Wysłany: 2014-11-26, 19:19
Może nowe zdjęcia ?
Verano [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-26, 23:43
Laidee, jestem absolutną fanką Twoich postów
To, że Księgowa ucieka się do "kreatywnej" księgowości żarcia musisz przyjąć na klatę... Z księgowym nie wygrasz, a już z księgowym płci żeńskiej... nie ma szans! Musisz jej wyłuszczyć najpierw swoje cele biznesowe, wtedy dopiero jest szansa na wzajemną, harmonijną współpracę. BTW, co też Cię podkusiło żeby tak kotkę nazwać??? Toż to proszenie się o kłopoty
Co do Sierżanta... też nie ma się co dziwić! Każdy sierżant wymiata z miski co dają aktualnie, bo nie wiadomo kiedy dadzą następny raz...A poza tym... Widziałaś kiedyś w wojsku niedobory?
Podsumowując: sama jesteś sobie winna! Po co dawałaś takie imiona kotom?
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-11-27, 13:19
gerda zdjęcia mam, ale robione komórką i to w dodatku własnołapnie, więc kiepskiej jakości. Poza tym Sierżant na nich wyłącznie leży, a jak rozleje się na kanapie czy blacie stołu to wygląda jak biało-czarna plama, więc efektu kulturysty wtedy niet. Z kolei złapać go "w galopie" albo w ogóle w innej pozycji niż leżąca jest niemożliwością.
Verano wzięliśmy koty z "dobrodziejstwem inwentarza" w postaci imion. Nie zmienialiśmy. Pewnie z lenistwa Na domowe potrzeby Księgut zwany jest czasem Gęsią albo Zazdrością. Przez jakiś czas była też Andżeliną. A Sierżant to Klucha, choć może przy jego masie i rozwijanych prędkościach bardziej trafny byłby Taran.
Ale z tą kreatywną księgowością coś jest na rzeczy. Księgowa potrafi pochłonąć dziennie mięso o wadze dochodzącej do 1/10 masy jej małego ciałka bez większego wysiłku. Bo Księgutek to kot kompaktowy, chociaż w wieku niecałych 7 miesięcy waży ponad 3 kg. Obawiam się również, że moje cele biznesowe jej nie interesują. Po miesiącach wychowawczych porażek ostał mi się ino jeden - nie pójść z torbami... Podejrzewałabym, że ona z kolei jest miksem sikorki (rozmiar i apetyt by się zgadzały), gdyby nie to, że głaskana i drapana wpada w ekstazę i ślini się jak rasowy bernardyn.
Z Sierżantem jest trochę inaczej. Owszem, wymiata z miski na komendę, tyle że komendę wydaje Księgus. Bez zezwolenia nie ruszy, chyba że miski stoją w różnych pomieszczeniach, a Księgus jest zamknięty i nie może dokonać inspekcji zawartości (czytaj: wyżreć z miski Sierżanta tyle, ile jest w stanie zanim zostanie odniesiona do własnej, i to, co jej smakuje, z obrzydzeniem wypluwając na podłogę to, co akurat dziś nie jest jadalne. I tak z pięć razy.). Hierarchia jak w wojsku
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-12-05, 17:44
Znalazłam posterylną fotę Księgowej i Sierżanta. Kilka tygodni temu futra wyglądały tak:
Ostatnio Księgowa dała sobie też łaskawie zrobić fotę z bliska:
Barfuje od: 2012.08.20
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 31 Sie 2012 Posty: 2810
Wysłany: 2014-12-05, 22:22
A kaftanik niebieski z rękawkami i nogawkami w paski po prostu zarąbiasty
_________________ Mimo, że regulamin forum to FIKCJA - Śpiewać to rzecz ludzka, miauczeć to rzecz boska... (Zhuangzi 庄子)
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-01-13, 16:22
Dawno nas nie było...
W ramach szybkiej aktualizacji - jesteśmy już na zaawansowanym BARFie. Koty dostają codziennie surową mieszankę z naturalnymi suplementami, puszki jedynie sporadycznie, gdy mieszanka się nie rozmrozi albo w ramach urozmaicenia jakaś tam mała puszka rybna raz na tydzień czy dwa do miski też wpadnie.
Niestety dalej przerabiamy zapalenie dziąseł. Futra dostają lizynę i beta glukan, żel na dziąsła, dodatkowo do mieszanki koenzym q10, większą ilość drożdży i oleju z łososia, ale mijają dwa miesiące i nie widzę poprawy. Z drugiej strony pogorszenia też nie. Może trzeba więcej czasu... A może trzeba dać futrom po prostu kości do gryzienia? Nie wiem sama. Czytałam wątek o dziąsłach, ale wiem dalej, że nic nie wiem.
Biegunki u Księgowej to już na szczęście odległe wspomnienie. Odeszły w niebyt razem z pierwszą porcją mięsa. Księgutek wcina dalej mięso w ilościach ogromnych, ale waga utknęła na na 3,8 kg i chyba tyle już zostanie.
Sierżant niezmiennie rośnie. Na szczęście ostatnio trochę obrósł w tłuszczyk i futro, więc nie wygląda już jak mutant. Dalej jednak składa się głównie z kadłuba, tylko nóżki ma jakby coraz krótsze Mija mu 10 miesiąc, dobijamy do 5,5 kg (pomiar nieprecyzyjny, bo na wadze łazienkowej z wiercącym się kotem na rękach), ale czuję przez skórę, że Klucha nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i kota w kocie będzie jeszcze więcej.
Miałam co prawda kiedyś wątpliwości, czy może go nie otłuszczam, ale po parotygodniowym macaniu doszłam do wniosku, że wręcz odwrotnie, chociaż mieszanki były zdecydowanie tłustsze niż te wychodządze w kalku. Sierżant nie ma ani wyczuwalnych żeber ani specjalnie widocznej talii, ale nie ma też tłuszczu. "Chudy" Sierżant dał mi do myślenia, że może przy ich codziennych szaleństwach dotychczasowe proporcje białka i tłuszczu były błędne i mieszanka musi być jeszcze tłustsza. Eksperymentuję więc ze składem mieszanki dochodząc do proporcji dla kotów ekstremalnie aktywnych. Od dwóch tygodni tłuszczu jest więcej, koty szaleją na potęgę, trzeba się nieźle nabiegać, by je zmęczyć i mieć te 10 minut spokoju.
Przymierzam się natomiast do regulowania dawek jedzenia, choć w dalszym ciągu mam przeczucie, że to za wcześnie, a futra jeszcze nadrabiają braki. Przynajmniej jedno. Nie chcę przebiałczyć kotów (w tym sensie, że mieszanki są zbilansowane, ale koty mogą jeść więcej mieszanki dziennie niż wypada w kalku), z drugiej strony one same chyba regulują sobie porcje, raz jedzą więcej, raz mniej, ale nie mam pojęcia, czy mieszczą się w kalkulatorowej normie 5 g białka/kg kota czy nie. Kiepski ze mnie barfer
Korzystając z okazji na zakończenie mojego elaboratu dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że odważyliśmy się z Małżem włożyć kotom do misek surowe wynalazki w dziwnym kolorze i że nie poddaliśmy się po pierwszych porażkach. Tym, którzy udzielali dobrych rad, udzielali się na forum w tym czy innych wątkach, z których czerpaliśmy wiedzę czy choćby dodawali otuchy komentarzem. Jesteście wspaniali
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-02, 14:49
Dzięki Ines Niestety obecnie natura chyba podpowiada futrom, że należy jeść mniej. Pisałam już w wątku o strajku barfowym, więc się powtarzać nie będę.
Ale mamy też inny problem. Fundacja, z której wzięliśmy nasze krowy, ma obecnie na stanie dorosłego kocura najprawdopodobniej z FeLV (pierwszy test pozytywny, drugiego z tego, co wiem, jeszcze nie było). Na chwilę obecną zakładamy jednak, że kot faktycznie może mieć FeLV. Kota nikt nie chce wziąć, bo dorosły, wycofany, problemowy i taki zwyczajny. Pewnie gdyby wyglądał jak rasowy problemu by nie było... Ale nie wygląda. My z kolei myśleliśmy już wcześniej o dokoceniu, bo nasze krowy bardzo potrzebują dorosłego wzorca. Może wzięłyby z niego dobry przykład. Wycofanie czy gorsze zdrowie nas nie przerażają. Z krowami przeszliśmy już tyle, że trudno będzie chyba znaleźć egzemplarze równie problemowe
Weterynarze na stałe współpracujący z fundacją mówią, że w przypadku, w którym nasze futra są regularnie szczepione, drugi kot nie będzie dla nich żadnym zagrożeniem, że jest 100% bezpieczeństwo.
Nie chce mi się w to wierzyć. Spodziewam się, że nawet pomimo szczepionek (i ewentualnego regularnego badania przeciwciał) przy stałym kontakcie ryzyko zarażenia FeLV pomimo szczepienia jakieś na pewno będzie. Żadna przecież szczepionka nigdy nie da 100% gwarancji. Chyba, że się mylę... Od paru dni czytam wszystko o FeLV, nawet na zagranicznych portalach i jak na razie tylko potwierdzam moje przypuszczenia. Jeżeli gdzieś jest mowa o poziomie ochrony, to w najlepszym razie jest to znaczący poziom, a nie całkowite bezpieczeństwo, i zalecają izolację. Czytałam gdzieś też o 75-80% skuteczności szczepionek, ten wynik wydaje mi się dość prawdopodobny.
Do tego dochodzi dokocenie czyli większa szansa na to, że koty dadzą sobie po ryju (No, może nie większa. Krowy tłuką się co chwila. Minutę później miłość oczywiście kwitnie...).
Izolacja nie wchodzi w grę. Przecież nie zamknę kota na całe życie w jednym pokoju. Poza tym długo pracujemy, więc nie ma mowy, żeby rozdzielać koty co chwila.
Spodziewam się też, że dla krów dokocenie będzie jednak stresujące. Co prawda uspokoiły się bardzo w porównaniu z tym, co było, jak do nas trafiły, ale w dalszym ciągu to nie są koty, które zmiany w swoim życiu przyjmują bez machnięcia ogonem. Poziom stresu może obniżyć ich odporność, więc zwiększyć szanse na złapanie wirusa.
doradora
Barfuje od: 09.2014
Udział BARFa: 90-100% Pomogła: 4 razy Dołączyła: 09 Cze 2014 Posty: 1593 Skąd: Gliwice
Wysłany: 2015-02-02, 15:04
Laidee, sama sobie odpowiedziałaś, że nie warto ryzykować
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-02-02, 16:17
Wiem Ale jak widzę kompletnie nieadopcyjnego kota, którego główną "winą" jest to, że ma po prostu za krótkie futerko, to nie umiem nad tym po prostu przejść do porządku dziennego.
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-04-24, 16:50
Myliłam się. Kompaktowy Księgutek waży 4,3 kg. Sierżant z 5,5. Same mięśnie. Mogłabym nawet powiedzieć, że są za chude, ale przy ich codziennych szaleństwach żaden tłuszcz nie ma szans się odłożyć.
Rozpisywać się nie będę. Dorzucam zdjęcia, jak zwykle beznadziejnej jakości, bo robiłam je właśnie ja Za wyjątkiem ostatniego, co widać.
Na początek sceny łóżkowe:
Trochę podłogi:
Ikea najlepszym przyjacielem każdego kota:
Nowa kanapa również:
Szczególnie królowej rozdzierającego miauku:
Żeby jeszcze wyniki krwi były lepsze...
Księgowa bije rekordy w odkładaniu kamienia nazębnego. Mogę sobie żelować jej paszczę, szorować zęby i d... Czasem myślę, że ona ten kamień to odkłada specjalnie, mi na złość Za to, że dopuszczam do sytuacji, w których nic kotku nie stymuluje małego umysłu przez 10 minut z rzędu. Że ośmielam się zasugerować, że kotku mogłoby się pobawić zabawką samodzielnie chociaż raz. I za to, że jak kotku przychodzi ochota na czochranie uszu to nikt tych uszu nie czochra, co z tego, że jest czwarta rano. A najgorsze jest to, że kotku o swojej codziennej traumie zawiadamia pół osiedla robiąc przerwy jedynie w sytuacji, w której kotku przestaje się nudzić, bo ktoś mu czas wypełnia. Jak to dobrze, że Sierżant ma inny charakter. Chociaż przyznam, że kiedy w środku nocy wkłada swoją łapę pod moją kołdrę próbując intensywnie namacać cokolwiek, w co można wbić pazur, nie mówię o nim za dobrze... Ściąganie kamienia za miesiąc. Oj, będzie foch.
Laidee Pomogła: 1 raz Dołączyła: 09 Paź 2014 Posty: 180 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-03, 22:13
Tytułem małej aktualizacji.
Dwa miesiące temu wylądował u nas trzeci kot. Zwrot z adopcji w zaprzyjaźnionej fundacji. Zwrot po roku... Oddany, bo gryzł ręce i rzucał się na łydki. No to wzięliśmy biedaka, bo przecież mało mamy w życiu problemów, tak?.
Planowaliśmy starszego, burego kota, takiego, który robiłby w domu za koci autorytet i zaprowadzał spokój i porządek. Trafiła do nas za to trzecia krowa, półtoraroczna, lżejsza o połowę od Księgowej przy tych samych wymiarach (niech żyje BARF), z ADHD oczywiście, bo jakże by inaczej.
Didżej owszem ma napady. Od pierwszej chwili.
Napady miłości. Napada zwykle w nocy, bo umie spać tylko na człowieku, z łapą na ludzkiej twarzy. Przerwy w drapaniu karane są baranem prosto w twarz. Niestety, ta mała cholera sypia w cyklach pięciominutowych, po których musi się porządnie po człowieku przespacerować. Kilka razy. Agresji nie stwierdziliśmy. Co prawda kłapał paszczą i czepiał się nóg, ale przez pierwsze dwa tygodnie tylko i bardziej chyba na zasadzie odstraszania ludzia niż robienia krzywdy. Nigdy mnie nawet nie drasnął, chociaż pierwszego dnia zrobiłam crash test, na co sobie mogę z nowym "nabytkiem" pozwolić.
Didżej barfuje od pierwszego dnia, chociaż wcześniej nigdy nie jadł surowizny. Największą jego miłością jest jednak pieczywo. To jedyny nasz kot, który wyliże z talerza każdy okruszek chleba czy bułki. Niestety, zorientowałam się dopiero, jak znalazłam w pościeli rozmemłaną kromkę.
Obecnie, z braku chleba przerzucił się na gąbki do zmywania. Na szczęście ich nie je. Tylko biega w nocy po całym domu wyjąc przeraźliwie ze zmywakiem w paszczy. Rano znajduję te gąbki, a jakże, w pościeli. Nie ma jak obudzić się rano z mokrym zmywakiem pod tyłkiem.
Krowy powoli się docierają. Co prawda ich wzajemne relacje to kompletna sinusoida, a nawet między Księgową i Sierżantem zdarzają się teraz nerwowe chwile, ale nie jest źle. Didżej ewidentnie ma głód uczuć także ze strony pozostałych futer, niestety one czasem wolałyby święty spokój. Więc się zaczyna.
Parę dni temu przeczytałam, że amerykańscy naukowcy (niezastąpieni jak zwykle ) zauważyli, że u kotów gen agresji sprzężony jest z kolorem futra. Zwykle, najbardziej agresywne są ponoć... tak właśnie, koty łaciate.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum